To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Autostopem przez galaktykę - Największy obciach w naszym życiu;)

Haletha - 1 Kwietnia 2006, 07:51

elam napisał/a
bo, jak tlumacze, z s zamiast z c to to samo, co k.utas. :)
u nas sie mowi kuska na dzyndzolka u pieska :)

K.utas to po staropolsku generalnie wszystko, co dynda:)

elam - 1 Kwietnia 2006, 08:41

:) no i wszystko wiadomo :)
jak dynda, to k.***

Aga - 2 Kwietnia 2006, 19:05

Jak w "Panu Tadeuszu". Nigdy w życiu nie zapomnę miny znajomej, jak się mnie po cichutku, cała czerwona pytała, co to są, te k.utasy, i dlaczego Mickiewicz tak wulgarnie się wyrażał :lol: :lol: :lol: . Jak tylko się wyśmiałam i mogłam wreszcie mówić, to jej wytłumaczyłam.
Powiem wam natomiast coś, przy czym się prawie popłakałam ze śmiechu. Moja siostra chodzi do drugiej klasy podstawówki i co jakiś czas piszą tam takie testy. Ostatnio mówili o zwierzętach, więc i test tego dotyczył. No i genialna młoda na pytanie, co nam daje hodowla ssaków (oczekiwana odpowiedź: mięso, mleko, skórę itp.), odpowiedziała "Hodowla ssaków nic nam nie daje, bo jest nieopłacalna i nie ma z niej pieniędzy". Dziecięca logika jest rozbrajająca. Ale musielibyście jeszcze widzieć ten triumfujący wyraz twarzy, z jakim to mówiła, że niby jest taka genialna i wykombinowała coś, na co żadne inne dziecko nie wpadło. :lol: :lol: :lol:

Duke - 3 Kwietnia 2006, 09:50

Jestem rodowitym pyrlandczykiem i przyzma że mam sporo ubawu gdy potyka sie jakiś "element napływowy" starający się nawiązać kontakt z autochtonami, przy czym każde z nich stosuje swój dialekt. Ostanio dla przykładu widzialem na mieście studenta który chciał kupić "słodką bułke" pani w skepie powiedziała, że nie ma takiego pieczywa, co wywyołało atak wściekłosci studenta - bo on widzi "słodkie bułki". Pani poprosiła go aby wskazał gdzie je widzi. Studen wskazał drożdzowke z kruszonką :mrgreen: . Inny podobny numer doyczyl trójkatnego ciastka francuskiego uporczywie nazywanego przez jakąś studentkę (chyba pierwszego roku, że nie wiedziała) "rożkiem".
Lu - 3 Kwietnia 2006, 09:56

A jak jest po poznańsku drożdżówka z kruszonką?
P.S. w Szczecinie francuskie trójkątne ciastko nazywane jest "rożek" ... :)

elam - 3 Kwietnia 2006, 11:56

w bielsku - bialej, wiec na drugim konu Polski, jesli powiesz "rozek", tez zrozumiemy, ze chodzi o croissanta. i mozna powiedziec "slodka bulka". chociaz drozdzowka brzmi lepiej
tylko w pyrlandii mowia po ichniemu? :) "trojkatne ciastko francuskie" - 8 sylab...

Duke - 3 Kwietnia 2006, 12:08

rozek (pewnie niedługo Rożek TM) to pyszne, małe ciastko z kremem (czekoladowy z alkoholem) na spodzie z ciasta makaronikowego oblane deserową czekoladą. Mniam. Taki lokalny specjał tak jak rogale marcińskie. Moim zdaniem najlepsze rożki są od Kandulskiego (mają rewelacyje makaroniki, a to 3/4 sukcesu). Dostępne są raczej w cukierniach, więc jak ktoś sie pyta w "zwyklym" sklepie o rożki może usłyszeć że ich nie ma. A co do drozdzówlki z kruszanką to prawdziwa pozańska pyra powie "szneka z glancem", ale to już bardziej archaizm (a szkoda).
Emilia - 3 Kwietnia 2006, 13:49

Cytat
Duke: A co do drozdzówlki z kruszanką to prawdziwa pozańska pyra powie szneka z glancem, ale to już bardziej archaizm (a szkoda).


Oj mężczyżni, mężczyźni nawet jak coś słodkiego to pokręcicie. :lol:

Szneka z glancem to inaczej z lukrem (cukier rozpuszczony w małej ilości wody, lub utarty z ubitym białkiem)
Kruszonka to drobna słodka drobna posypka robiona z mąki, masła i cukru.

Emilia - 3 Kwietnia 2006, 15:06

Obciach nie obciach, przytoczę trochę słów z gwary. Niektóre używali moi dziadkowie, część ja sama w dzieciństwie. Gwara odchodzi, podobno mamy jeszcze inny akcent (zaciągamy?), chociaż raczej nie zauważyłam. :lol:

wysztafirować się – wystroić się
na szagę – iść na ukos, skrótami
napizgany – pijany
chichrać się - śmiać się
bryle – okulary
lajsnąć laczki – kupić domowe pantofle
taśtać szut – nieść, taszczyć miał węglowy czy coś drobnego
wymborek – wiadro
glubka – mała okrągła śliwka
żybura, - brudna woda, ściek
klunkry – stare niepotrzebne rzeczy
pierduśnica – plotkarka
gzub – dzieciak
rojber - łobuz
bimba – tramwaj
bana - pociąg
szruber - szczotka do szorowania podłogi
plendze - placki ziemniaczne
giglać – łaskotać
blauki – wagary
garować – spać, leżeć w łóżku,
fefry - strach
poruta - wstyd
sztrykować - robić coś z wełny na drutach
heklówka - szydełko
sznupa - buzia
zza winkla - zza rogu
fyrtel - okolica, dzielnica
cug - przeciąg
grycha - stara bułka
uślumprany - umorusany, ubrudzony
tytka - papierowa torebka
szafonierka – bieliźniarka
ryczka – niski stołek
kista – skrzynia
dynks - "coś"

Ciekawa jestem jak to samo brzmi w gwarze śląskiej.

Ziuta - 3 Kwietnia 2006, 15:24

A czy u Was ktoś kładł w domu flizy? Jadł ogórki kiszone, popijał siwuchę z flaszki? A po zrobieniu w szabaśniku chrustu wyszedł z nim na pole, poczęstować dzieci bawiace się z kociętami?
Piotrek Rogoża - 3 Kwietnia 2006, 15:30

Boże drogi, mieszkam na Ziemi Lubuskiej, u nas się mówi po polsku. Nie rozumiem was.

W Poznaniu również miałem przeboje z kupowaniem słodkich bułek. Chciałem drożdżówkę, to sprzedawczyni dała mi jakieś niewiadomoco. Grzecznie zauważyłem, że chciałem drożdżówkę, a nie niewiadomoco - to spojrzała na mnie pogardliwie i powiedziała, że chcę maślankę. Nie protestowałem - mogła być niebezpieczna.

Ziuta - 3 Kwietnia 2006, 15:34

He, Piotrku, Cracow Polish to nic w porównaniu z polszczyzną kresów południowo-wschodnich, skąd, nota bene, się wywodzę. MAm caą książkę na ten tema. Z przeogromniastym słownikiem. Mam poza tym pogląd, że każdy regionalizm jest piękny, a tym co niszczy naszę mowę jest fatalny telewizyjny bełkot (z osławionym rokiem "dwutysięcznym trzecim" na czele).
Aga - 3 Kwietnia 2006, 15:35

Największy szok językowy przeżyłam, kiedy poszłam do przedszkola. W mojej rodzinie zawsze mówiło się bez naleciałości gwarowych, czystą polszczyzną. I kiedy poszłam do przedszkola i dzieci zaczęły mówić coś o wykludzaniu z chołpy, to ja zrobiłam takie :shock: :shock: :shock: oczy. Straszne, słuchać i nie wiedzieć, o czym mówią... Jeszcze straszniejsze, że to teoretycznie po polsku...
Pako - 3 Kwietnia 2006, 15:42

Śląski język jest piękny. Bardzo go lubię. Godka to piykno rzecz, bez nij byłoby nieciekawie. Yno mi sie tu nie czepiać, bo sie zapiyrzi!
:P

fonsztyk - 3 Kwietnia 2006, 15:56

Pochodzę z Grudziądza i u nas się jadło szneki, szpyrki a czasami pierną zupę. Wodę się lało ze szlałcha a huśtało ta bujaczce :D Jo
Pako - 3 Kwietnia 2006, 15:59

szlałch to ja rozumiem, szpyrka też smaczna, zwłaszcza wędzona. za to szneków i piernej zupy nijak nie znam
A kto zna moczkę? Albo wodzionkę? :)

Logan - 3 Kwietnia 2006, 16:20

Kochani, co wy tutaj wyprawiacie..... Kończyć off-topa, jest gdzies temat o regionalizmach. Poszukać i tam gadać....
elam - 3 Kwietnia 2006, 20:56

no, mialo byc o obciachach... ale cyz to nie obciach, wspolrodaka nie zrozumiec?

inna sprawa: jezyk polski za granica. uwazajcie, co mowicie. wbrew pozorom, polski jest bardzo powszechny na zachodzie...

moja kolezanka ma tu pod paryzem chlopaka, z pochodzenia tez polaka, ktory ma prawie 2 m wzrostu.ida kiedys ulica, i slysza, jak dwoch facetow mowi po polsku: "ty, popatrz, jaka para, ona mu moze laske na stojaco robic".
zdziwili sie nieco, gdy uslyszeli odpowiedz..

z ta sama kolezanka w metrze obdadywalysmy buty francuzow. fakt, ze gusta francuskie, jesli chodzi o obuwie, sa okropne.. gadamy dosc glosno, no bo niby - kto nas zrozumie?
ja mowie do kolezanki
- a poparz na te kobiete na dziesiatej, z pomaranczowymi trampkami..
a kobieta -
-a co, podobaja ci sie??

Yeri - 4 Maj 2006, 02:51

Kochani...Wy jeszcze nie wiecie,co to jest prawdziwy obciach....
Jeszcze nikomu sie tym nie chwalilem,ale skoro tu wszyscy od serca,to Wam opowiem.
To bylo w zeszlym roku na jesieni(wczesnej).Mieszkam aktualnie w Katowicach w domu nalezacym do mojej rodziny,w jednej ze spokojnych,zalesionych dzielnic.Prowadze nocny tryb zycia,tzn.przesypiam dzien i dzialam w nocy.Tradycyjnie kazdy dzien(czyli noc)koncze biegiem,ew.jakas inna forma treningu,ale feralnej nocy to byl bieg akurat.Akurat wszystkie ciuchy mialem wyprane,zostal mi tylko dres do biegania w ktorym chodzilem,a ciuchy nie bardzo schly,bo wilgotno bylo.Wracam z biegania,caly mokry od potu,pije izotonik,dres do pralki i pod prysznic.Wylaze spod prysznica-kurde,nie mam co na siebie wlozyc,nawet cala bielizna jeszcze mokra!No ale co-w domu bylem akurat sam,wiec laze goly po domu i czegos szukam-kurde,nic.Ale eureka-przeciez i tak ide spac,to rozpale w kominku ogien(mam w pokoju kominek na drewno,nad nim wisialo pranie),jak sie zbudze wszystko bedzie suche.Tyle,ze drewno na tarasie lezy.I ja-cymbal wyszedlem na taras(oczywiscie kompletnie nagi,ale jeszcze calkiem ciemno bylo),i zbieram drewno.A tu trzask!-przeciag(mialem otwarte okno w pokoju)zatrzasnal drzwi na taras.Przez chwile nie wierze-przeciez mliony razy bylem na tarasie i nigdy sie to nie zdarzylo,a tu akurat teraz!!!I jeszcze nikogo w domu!!!W koncu dociera do mnie,ze to jednak jawa.Na balkonie tarasie kompletnie NIC do ubrania,nawet skarpetki,w dodatku do ziemii tak prawie 5 metrow(taras jest na pietrze).Mija 10,potem 20 minut,zreszta nie mam zegarka,ale widze,ze sie coraz jasniej robi.Sytuacja jak z marnej komedii,mnie nie do smiechu,zimno mi coraz bardziej,coraz jasniej,a u sasiada vis a vi swiatlo sie zapala.W panice planuje wybic podwojna szybe w drzwiach,ale halas na bank sciagnie sasiada do okna.Juz planuje wybic ta szybe, a tu sasiad na balkon wylazi.Zrobilem jedyna mozliwa rzecz-plackiem na ziemie i znieruchomialem.Oczywiscie sasiad-starszy,kulturalny czlowiek cos zauwazyl i zaczyna sie gapic.Ja leze,a do niego nagle dotarlo co widzi.Gwaltownie zaczyna rozgladac sie na boki i probuje udawac,ze nic nie widzial i wraca do domu(ale dyskretnie przez okno zerka co sie u mnie wyrabia).No to mi juz wszysztko jedno,zeskakuje z tarasu(gdyby tak wtedy cos sie stalo i musialbym tam czekac na R-ke...)i dawaj na drabine na dach,ona przechodzi blisko okna do mojego pokoju(otwarte bylo,zreszta przez to ten feralny przeciag)po karkolomnym i pewnoscia koszmarnie uciesznym manewrze jestem w koncu w domu.Obciach tysiaclecia,najgorsze jest to,ze ja sasiada non-stop spotykam,a on wie,ze ja wiem,ze on widzial.Obu nam glupio z tym,ze mnie bez porownania bardziej.Dobrze,ze to kulturalny czlowiek i hetero,ale sami wiecie...No nie wyobrazam sobie gorszego obciachu.W sumie nawet mnie to smieszy,tylko sasiadowi w oczy popatrzec nie moge.A najgorzej jest,jak sie np.:w kolejce w sklepie spotkamy.Kompletnie sie nam rozmowa nie klei... :0
Mialem jeszcze kilka niezlych wyskokow,ale ten budzi do dzis najwieksze dreszcze.
Teraz mozecie sie nabijac:)

Hauer - 4 Maj 2006, 07:35

:bravo :lol: :D :lol: :mrgreen: :) :lol: :D :) :lol: :bravo :mrgreen: :lol: :D :mrgreen:
Samanta - 4 Maj 2006, 12:11

E tam golas to golas co w tym śmiesznego. Miałeś szczęście bo jakby ten facio na policje zadzwonił że goły zboczeniec do domu komuś włazi i moze gwałtu chce jakiegoś dokonać to bys dopiero wyglądał. :D A teraz to idx do gościa z wódeczka i powiedz że ci dziewczyna taki kawał zrobiła i już. Chodzisz i się wstydzisz jakby czego było. :lol:
Yeri - 4 Maj 2006, 14:21

Samanta,nie czujesz nastroju sytuacji :D Wczuj sie w sasiada-wychodzi rano na balkon,a tu na przeciwko na tarasie cos sie czai.Patrzy co to-a to nagi sasiad lezy sobie plackiem o piatej rano,a zimno i mzaweczka.Potem ten sasiad nagle sie zrywa,zeskakuje z tarasu,a to prawie 5 metrow,leci przez pgrod,wskakuje na drabine kominiarska wspina sie i przechodzi z niej na parapet okna(sztuka godna spider-mana),po czym znika w pokoju.
No i jak ja mialem isc do sasiada i powiedziec:"SluchajPan,ja wiem,ze Ty widziales,to taka jedna mi numer zrobila,wiesz jak to jest,Ciebie tez na pewno rozne laski golego na tarasie zamykaly!" :mrgreen:
Chyba,ze pojdziesz ze mna i sie przyznasz,ze to Twoja robota :wink:

Yeri - 4 Maj 2006, 14:25

Hauer,a Ty to sie lepiej ze mnie nie smiej,bo byles u mnie i widziales,ze to nisko nie jest.A jak sie bedziesz smial to opowiem wszystkim cos Ty swego czasu na zamku odrzykonskim wtrabial,he,he.W sam raz to do bat-mana pasuje :wink:
Pako - 4 Maj 2006, 15:05

No, Yeri dawaj :)
A historyjka: :bravo :bravo :bravo :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :D :D :D :lol: :lol: :lol:

Yeri - 4 Maj 2006, 15:20

Pako,znim tu hauera obrobie,wpadnij do karczmy i podziel sie nwrazeniami z matury.Czekam przy kuflu.
Haletha - 5 Maj 2006, 08:55

Yeri, po prostu opowiedz mu to samo, co nam - prawdę:) Powinien zrozumieć;)
Yeri - 5 Maj 2006, 14:14

Haletha-latwo Ci mowic.Gdyby wtedy sasiad przyszedl sie zapytac co to bylo,to bym sprawe wyjasnil,teraz to juz po ptakach.Udalo mi sie zdobyc tytul lesnego glupka roku :D
No ale moglo byc gorzej,mogl faktycznie po gliny zadzwonic.To by bylo :mrgreen:

Rafał - 11 Maj 2006, 05:29

Wczoraj byłem powodem obciachu, jaki zrobiła sobie pewna dziewczyna.
Zadzwonili po mnie na budowę, żeby odebrać zbrojenie stropu przed betonowaniem. Wlazłem na strop, chodzę, oglądam, każe dorobić to i owo i pytam jak będą wibrować belki. Brygadzista mówi, że niczym. Ja na to, że obowiązkowo, bo nie pozwolę zalewać. To dzwoń Pan do inwestorki. To dzwonię (z zaszalowanego stropu):
- Dzień dobry, tu taki i owaki, dzwonię w sprawie betonowania, potrzebny jest wibrator do zagęśzczenia betonu w belkach.
- ???
- No wie Pani, jak zamawia Pani beton, to proszę pożyczyć też wibrator, na pewno mają.
- Jaja Pan sobie ze mnie robi?
- Ale to nie to co Pani myśli, to jest taka maszynka, zakoczona podłużną buławą, którą zagęszcza się beton.
- Panie wyobraża Pan sobie, że powiem tym chłopom w betonowni, że potrzebuję wibratora?
W tym momecie robotnicy czekający na stropie ze śmiechu o mało nie pospadali na ziemię.

Godzilla - 11 Maj 2006, 08:33

:lol: :lol: :lol:
A w Stanach na opakowaniach od żywności można było znaleźć napis: "No preservatives added".

Rodion - 11 Maj 2006, 09:16

Rafał!! :bravo :bravo :bravo :mrgreen:
( turlam sie ze śmiechu po podlodze!) :lol:



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group