To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Blogowanie na ekranie - Czy polubisz mnie razem z moim psem?

nureczka - 15 Wrzeœśnia 2010, 18:44



Nowe umiejętności Pana Worfa:
Sikanie na kuwetę - opanowane w 90%
Reagowanie na swoje imię - opanowane w 80%
Siad - opanowane w 25%

Nie gryź mnie - jak na razie totalna klęska dydaktyczna.

MilleniumFalcon - 15 Wrzeœśnia 2010, 20:26

nureczka napisał/a
Nie gryź mnie - jak na razie totalna klęska dydaktyczna.

O podstępna, chcesz zdusić jego klingońskiego ducha! ;P:

Wię-cej-fo-tek-Wię-cej-fo-tek-Wię-cej-fo-tek-Wię-cej-fo-tek.

nureczka - 15 Wrzeœśnia 2010, 20:34

MilleniumFalcon, co prawda już było w innym wątku, ale popularyzacji galerii Pana Worfa nigdy dosyć. Oto łącze do albumu. Nadmienię, że jest on systematycznie uzupełniany.
ihan - 15 Wrzeœśnia 2010, 20:53

Wnioskując po zachowaniu szczeniaków w stadzie, podgryzanie starszych osobników jest tolerowanego do jakiegoś momentu, więc chyba po prostu aż do tego czasu wyeliminowanie może być trudne. Ale w końcu oczywiście ten moment nadejdzie, choć znam rozpieszczone yorki i yorko-wzrostowo-podobne, które będąc dorosłymi gryzą właścicieli gdy cokolwiek idzie nie po ich myśli. U większych psów taki brak ustalenia właściwej hierarchii w stadzie raczej nie przechodzi.
illianna - 15 Wrzeœśnia 2010, 22:18

ihan, nie mogę zapomnieć, gdy moja kuzynka będąc dzieciakiem ugryzła młodego wilczura w ucho, bo ten ją poszczypywał, zdaje się że pomogło na trwałe, choć pamiętam, że już jako dorosły ten pies też potrafił kogoś niegroźnie uszczypnąć, zwłaszcza kogoś z poza ścisłej rodziny, ale poza tym to był świetny pies, strasznie inteligentny.
Kruk Siwy - 15 Wrzeœśnia 2010, 22:55

Czarny mordek czyli Worf dostał ode mnie dwa razy w tytę za gryzienie i przestał. Ciekawe dlaczego?
Nie bałdzo rozumiem co ma wzrost do zarostu ihan, ?

ihan - 15 Wrzeœśnia 2010, 23:01

Ależ to bałdzo, bałdzo płoste.
Gryzący kaukaz to jednak co innego niż gryzący ratlerek. Kwestia rozmiaru. W przypadku dużego psa brak wychowania może się skończyć docelowym brakiem stada.

Kruk Siwy - 15 Wrzeœśnia 2010, 23:05

ihan napisał/a
znam rozpieszczone yorki i yorko-wzrostowo-podobne, które będąc dorosłymi gryzą właścicieli gdy cokolwiek idzie nie po ich myśli

no a ja znam duże psy które gryzą. Owszem są większym zagrożeniem Ale z Twojej wypowiedzi jakoś dla mnie wynikło że te mniejsze trudniej nauczyć?

ihan - 15 Wrzeœśnia 2010, 23:10

Jeśli tak, to nieporozumienie, przepraszam. Chodziło mi o to, że raczej mniej presji na uczenie. I myślę nie o gryzieniu z agresji, typu: hej, obcy, wchodzisz na mój teren, tylko gryzieniu właścicieli bo są niżsi hierarchią i wszelkie próby opanowania psa i zabronienia mu czegokolwiek kończą się zawsze (a więc często) złośliwym gryzieniem, które przy innych rozmiarach psa byłyby dla właścicieli naprawdę niebezpieczne.
Kruk Siwy - 15 Wrzeœśnia 2010, 23:12

Tu będzie dużo presji. Choć bez przesady - nie można łamać klingońskiego ducha!
ihan - 15 Wrzeœśnia 2010, 23:15

Pozostaje tylko życzyć powodzenia.
Kruk Siwy - 15 Wrzeœśnia 2010, 23:19

Się przyda albowiem mopsy to bezlitośni wojownicy. Nie znają aktu poddania się jak te mientkie wilczury czy rotwailery. Zginą a nie położą się na grzbiecie molosy jedne!
Matrim - 15 Wrzeœśnia 2010, 23:31

Polecam program Zaklinacz psów na National Geographic. Facet ma niesamowite podejście i wiedzę. Choć nie wiem, czy z Klingonem by sobie poradził.
Kai - 16 Wrzeœśnia 2010, 07:42

ihan napisał/a
gryzieniu właścicieli bo są niżsi hierarchią

Czy psy też miewają czasem wrażenie, że są panami właścicieli? :shock: Do tej pory wiedziałam to o kotach, im wszystko jedno, kogo użrą, jeśli coś nie jest po ich kociej myśli.

Kruk Siwy napisał/a
Zginą a nie położą się na grzbiecie

Yyyy... to na zdjęciach w albumie jest chyba jakiś inny zwierzak, bo wypina podwozie jak do serwisu :mrgreen:

Matrim, a nie lepiej jednak Star Trek? Klingon w końcu :)

nureczka - 16 Wrzeœśnia 2010, 07:49

Kai napisał/a
Czy psy też miewają czasem wrażenie, że są panami właścicieli?

W więksozści przypadków tak właśnie jest. Większość problemów bierze się stąd, że pies - nawet jeśli jest yorkiem - czuje się przewodnikiem stada (Alfą) i jest za to stado odpowiedzialny. Zresztą, wbrew ogólnym opiniom nie dotyczy to tylko samców. W wilczym stadzie rządzi para Alfa, więc poczucie odpowiedzialności rozciaga się także na suki.

Kai napisał/a
bo wypina podwozie jak do serwisu

Tak, w zabawie jak najbardziej. Rzecz w tym, że mopsy są jedną z najstarszych ras i od tak dawna przebywają z człowiekiem, że utraciły wiele pierwotnych intynktów. Np. nigdy się nie poddają podczas walki z innym psem (najgłośniejszy jest przypadek mopsa Józefiny, który zginął w walce z buldogiem należącym do kucharza Napoleona).
Inne, dziwne zachwanie mopsów polega na tym, że w pomieszczeniu zawsze starają się umościć w najyżej położonym punkcie.

Matrim, dzięki. Nie wiedziałam o tej audycji.

Kai - 16 Wrzeœśnia 2010, 07:54

nureczka, byłam pewna, że pies uważa jedną dwunożną osobę za przewodnika stada. Przynajmniej czegoś nowego się dowiaduję, dzięki Panu Worfowi :)

A co do tego "dziwnego" zachowania, to wydaje mi się, że one po prostu muszą mieć dobry punkt widokowy ;) i chyba zaraziły się tym od kotów :) Jak sobie radzi z docieraniem na te punkty? Przecież nie jest aż tak skoczny?

nureczka - 16 Wrzeœśnia 2010, 07:57

Cała sztuka w wychwaniu psa polega na wytłumaczeniu mu, kto jest przewodnikiem stada. A to bardzo trudne, bo wymaga głównie... ignorowania sierściucha. Mówisz psu (językiem ciała, oczywiście) "Ja jestem Alfą i nie zwracam uwagi na byle kogo. Zajmę się tobą jak będę chciał". Ignorowanie słodziaka nie jest takie proste.
A wdrapywanie odbywa się tą samą metodą co wyłudzanie jedzenia - za pomocą tego spojrzenia. :wink:

nureczka - 16 Wrzeœśnia 2010, 07:58

ihan, nie wiem, czy wiesz, ale współczzesne metody układania psów opeirają się głónie na metodzie opracowanej przez Monty'ego Robertsa. Ciekawe, co o nim sądzisz?
ihan - 16 Wrzeœśnia 2010, 08:19

Spróbuję odpowiedzieć nie używając słów nie uznawanych za obraźliwe ;)
Monty rzeczywiście oparł swoje metody na obserwacji zachowań dzikich stad koni, i za to mu chwała. Niestety, będąc amerykaninem, gdzie sukces jest podstawą poszedł w komercję, bo wszystko musi być przecież zdyskredytowane przez ilość dolarów na koncie. Namnożyło się więc różnych "szkół naturalnych" (natural horsemanship), sprzedających jedyne autoryzowane carrot sticki (nie mylić z bacikiem, bo bat to zuo), linki specjalne, kantarki i inne cuda z metką, że na pewno naturalne i za odpowiednią cenę. Prowadzone są kliniki rozmaite, szkolenia itp. za ciężką kasę usiłujące ludziom wmówić, że odkrywają nomen omen Amerykę, stosując postępowanie, jakie stosuje każdy posiadający mózg właściciel konia na podstawie obserwacji, i poczuciem wyższości nad innymi, nie posiadającymi certyfikatów. Ze stawianiem opozycji mocnej: my naturalni i klasyczni jeźdźcy, którzy ergo naturalni nie są, a więc są źli i pragną tylko dręczyć swoje konie. Szkolenia pełne są używanych tylko przez wtajemniczonych zwrotów, z podziałem na poszczególne, stopnie wtajemniczenia. Całość ociera się o sekciarstwo. Cóż, może psiarze mają więcej rozumu niż nawiedzeni właściciele koni, którzy boją się własnych zwierzaków i pragną stać się właścicielami wiedzy tajemnej pozwalającej natychmiast, w cudowny sposób rozwiązać ich wszystkie problemy. Jeśli psiarzom udało się wyłuskać to co dobre i sensowne, to super. Bo opieranie się na etologii jak najbardziej popieram.

nureczka - 16 Wrzeœśnia 2010, 08:26

ihan, dziękuję za wyczerpującą odpowiedź. O to mi właśnie chodziło - o opinię kogoś, kto ze stosowania/nie stosowania danej metody nie ma kasy, a jednoncześnie kocha zwierzaki i dba o ich dobro.
Mówiąc najogólniej, psiarze zaczerpnęli od Montego sposób demonstrownia swojej "alfowatości" poprzez ignorowanie psa (w rozsądnych granicach), a nie poprzez stoswanie przemocy. Przyznam, że takie podejśice podoba mi się, bo jakoś nie mam serca dać klapsa słodziakowi. Chociaż sądzę, że jak we wszystkim najważniejszy jest zdrowy rozsądek i niepopadanie w przesadę.

ihan - 16 Wrzeœśnia 2010, 08:44

nureczka, ale przecież nie chodzi o dawanie klapsów, klapsy nie są celem samym w sobie. Jeśli więcej można osiągnąć wzmocnieniem pozytywnym, to działajmy pozytywnie. Zwierzaki są różne, nie ma jednego szablonu. Śmierdziel ma "wielkie oczy", dziwnych rzeczy się boi. Znam go na tyle, że wiem, że w jego konkretnym przypadku muszę krzyknąć (zwykle: szlag jasny, co robisz?!, jakoś tak samo mi przychodzi), bo uspokajaniem i miłym głosem osiągnę najwyżej to, że się bardziej nakręci. Nie jest to dla mnie miłe, nie lubię wcale na niego krzyczeć, ale akurat na niego to działa. Wiem, że jeśli będzie się bał gdzieś wejść, będzie mi tańczył pod siodłem i zdziwiał, jedynym wyjściem jest : łydka, jedziemy do przodu, nawet z kilkoma podejściami, z zawracaniem i kręceniem się w kółko. I zawsze działa, fajne uczucie jak czujesz schodzącą energię i koń się uspakaja. Zresztą u niego zawsze tak jest: buntuje się, wspina, histeryzuje, a jeśli nie dasz za wygraną potem w jednej chwili wszystko z niego schodzi i zrobi wszystko, co od niego chce. Bo najważniejsza jest konsekwencja.
nureczka - 16 Wrzeœśnia 2010, 08:52

ihan napisał/a
nureczka, ale przecież nie chodzi o dawanie klapsów

Rozumiem, może źle się wyraziłam. Nawet Lich, mimo oczu niewinnej łani bywał karcony.
Rzecz w tym, że "stare" szkoły tresury opierały się na zasadzie psa należy krótko trzymać. W metdzie "naturalnej" podoba się dążenie do zrozumienia zwierzaka. Z drugiej strony nie chcę się dać zwariować różnym marketingowym sztuczkom, o których pisałaś w poprzednim poście.
ihan napisał/a
Bo najważniejsza jest konsekwencja.

Też tak myślę. Przećwiczone na Lichu. ;)

ihan - 16 Wrzeœśnia 2010, 09:07

Cóż, opieranie się tylko na wykorzystywaniu naturalnych odruchów zwierząt wydaje mi się trochę nieuczciwe. Takie zatracanie indywidualności nie tylko między poszczególnymi osobnikami, ale też między zwierzęciem i człowiekiem. Kiedyś na końskim forum była dyskusja o lonżowaniu. Oczywiście "naturalni" pisali, że trzeba patrzeć na zad konia gdy ma zrobić coś tam, przed konia gdy coś tam itp. I na to klasyk odpisał (tu podpisuje się siedemnastoma mackami), że wspólna praca i zbudowanie zrozumienia ma się opierać na tym, że koń ma iść zadanym chodem nawet wtedy, gdy lonżujący stanąłby na głowie.
Matrim - 16 Wrzeœśnia 2010, 09:29

nureczka napisał/a
Matrim, dzięki. Nie wiedziałam o tej audycji.

Nie ma za co :)

nureczka napisał/a
Inne, dziwne zachwanie mopsów polega na tym, że w pomieszczeniu zawsze starają się umościć w najyżej położonym punkcie.


Kai ma rację - to nie jest ich charakterystyczna cecha chyba, bo mój też uwielbia się wspinać. W trakcie remontu ulubionym miejscem postojowym dla psa były palety z pustakami. Skakał sobie pomiędzy nimi, z niższych na wyższe, aż w końcu wybierał jedną, siadał i obserwował. Czasami zdarzało mu się nawet przysnąć na szczycie. Gdzieś miałem nawet zdjęcie zrobione na tę okazję :) I pomijam fakt, że w domu ulubionym miejscem dla psa jest balkon.

W przypadku treningu używałem "klikera" i sprawdzał się rewelacyjnie. Do czasu, jak zabrakło czasu na regularne treningi. Zabawne było obserwowanie szczeniaka, który kombinuje, co trzeba zrobić, żeby to ustrojstwo znów kliknęło i pojawił się smakołyk. Niemal słychać było, jak mu się trybiki w głowie kręcą. Muszę do tego wrócić.

nureczka - 16 Wrzeœśnia 2010, 09:32

Matrim napisał/a
to nie jest ich charakterystyczna cecha chyba

Ja to wyczytał w książkach o mopsach, ale może to , oczywiście, dotyczyć wielu ras. Być może źle zinterpretowała intencje autora, który porównywał zachowanie mopsów z zachowaniami wilków.

Pucek - 16 Wrzeœśnia 2010, 10:05

W kwestii karcenia - jak mały szczeniak jest karcony przez matkę: suka łapie go zębami za skórę na karku i przytrzymuje chwilę, albo po prostu odnosi do legowiska. Odruch posłuszeństwa utrzymuje się i działa, również jeśli jest stosowany przez opiekuna - i nawet nie w wersji chwytania całą garścią za kark i szarpania.
Przed Mońkiem był u mnie przez miesiąc szczeniak (ewidentny alfa). Jak broił wystarczyło go dwoma palcami za kłaki złapać i lekko potrząsnąć. Zrozumienie było, od razu, bezboleśnie.
To samo dało się potem obserwować w stadzie szczeniaków, na psiplacyku. Traf chciał, tej jesieni były 4 boksery i 4 amstafy w tym samym wieku co Moniek.Właściciele się dogadali i przychodzili na wspólną zabawę o stałej porze, a matkowała trzyletnia seterzyca.

Aaaa!! Żeby nie było, że to moje widzimisię. Informacja jest od cioci Kasi. (Fiszdon, jeśli to coś komuś mówi)

illianna - 16 Wrzeœśnia 2010, 13:38

Pucek napisał/a
suka łapie go zębami za skórę na karku i przytrzymuje chwilę
chyba dwie rzeczy wchodzą tu działają, pierwsze utrata kontaktu z podłożem i tym samym bezpieczeństwa, a druga to, że w ten sposób można kark skręcić i mały jakoś tak o tym wie instynktownie, pewnie między innymi z powodu odczucia napięcia w okolicy kręgosłupa, które dla wszystkich zwierzaków, które ten kręgosłup mają i ludzi jest nieprzyjemne. Zresztą na koty też to działa.
nureczka - 16 Wrzeœśnia 2010, 14:39

Pan Worf i jego Pani
/

nureczka - 16 Wrzeœśnia 2010, 14:46

Pan Worf i jego Pan

Kai - 16 Wrzeœśnia 2010, 14:52

Słodziutki, moja Kota to przy nim bernardyn :D Taka klingońska drobinka :)


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group