To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Blogowanie na ekranie - Olej Jewgienija

jewgienij - 7 Lipca 2009, 11:14

A to widzisz, nie wiedziałem, że tak pieczołowicie rekonstruowali. Myślałem raczej, że pozbierali dekoracje po jakimś innym filmie z dywanami i kotarami. ;P: Ale i tak wolałbym o tym książkę przeczytać.
Kruk Siwy - 7 Lipca 2009, 11:17

Książkę czytałem. Niejedną. Ale najchętniej to bym pospacerował po takim wirtualnym Titanicu. Może i to wymyslą.
merula - 7 Lipca 2009, 11:25

jewgienij, nie chwal się, nie Ty jeden.

ja też nie widziałam jeszcze tego wiekopomnego dzieła i sie nie chwalę. wielu innych filmów też nie widziałam ;P:

Ziuta - 7 Lipca 2009, 13:32

Kruk Siwy napisał/a
Ale najchętniej to bym pospacerował po takim wirtualnym Titanicu.

To samo mam z Hindenburgiem. Wiem, że sterowce były ślepym torem lotnictwa, ale były piękne. Prawdziwe statki powietrzne. Jakiś czas temu oglądałem anime, w któym jednym z punktów programu była efektowna rozwałka w zeppelinie. Cudeńko. Nie to co samoloty - rury z fotelami wzdłuż.

nimfa bagienna - 7 Lipca 2009, 18:13

jewgienij napisał/a
Nie wiem, czy jest na świecie, poza lasami Amazonii, człowiek, który tak jak ja, nie obejrzał jeszcze Titanica :)

Ktoś mnie wołał?

Navajero - 7 Lipca 2009, 18:21

Ja też nie obejrzałem :mrgreen:
Kruk Siwy - 7 Lipca 2009, 19:10

Ale wszyscy macie wyrobione zdanie, jak mniemam?
jewgienij - 7 Lipca 2009, 19:25

A ja sobie właśnie przypomniałem, że jednak oglądałem to kiedyś na Polsacie. ;P: Musiałem wyprzeć doświadczenie z pamięci, a teraz wróciło.

Audycja "Tam i z powrotem" Marcina Baniaka, gdzie były rozmowy z wydawcami i pisarzami fantastyki, schodzi z anteny. Uznano pewnie, że za dużo takich programów w eterze. :wink:
Radiowa dwójka też chyba długo nie pociągnie, z powodu braku pieniędzy. Też dzisiaj o tym przeczytałem.

Sopot natomiast ma się wspaniale.
Wyciąganie wciąż tych samych przebojów Rodowicz, Gąsowskiego plus lifting w postaci wspólnego odśpiewania hitów z paniami od pogody, urody i przepisów, przebranymi za piosenkarki - to już nie na moje nerwy. Cyrk na kółkach, sensacja! rewelacja! damsko - męska kombinacja!Jeszcze, jak widzę wymachującą marynarami publikę, to :twisted: .
Ja wiem, że jesteśmy wyjątkowo niemuzykalnym narodem, co słychać w kościołach, na stadionach i na imprezach, ale wszystko ma swoje granice.

Naiwny lament :(

Edyta: Zmieniłem imię panu Baniakowi.

omeggi - 7 Lipca 2009, 21:09

a to mnie się przypomniało ,wracając do tematu budzika nieobecnej sąsiadki, jak kiedyś wyjechałam na wakacje i nie wyłączyłam radia....włączyło się o 6:15 na dzień po wyjeździe i grało(całkiem głośno) przez ponad tydzień :?


Titanica oglądałam dwa razy :)bo kochałam się w Leonardo DiCaprio :oops:

Arra - 7 Lipca 2009, 23:00

J. napisał/a
Kiedyś miałem chyba za dużo pieniędzy i się na takowy zapisałem. Byłem najmniej rozgarniętym uczestnikiem i tylko czekałem, aż miną te trzy nudne godziny i będę mógł zawitać do mieszczącej się na tej samej ulicy(Sławkowskiej) knajpy, gdzie miałem kolegę barmana.


Jakby kurza melodia, tylko barmani tam pracowali :P Ale swoją drogą na Sławkowskiej knajpa, i ta z aureolką... Sniff.

jewgienij - 8 Lipca 2009, 10:47

omeggi, Twoi sąsiedzi muszą mieć anielską cierpliwość, jeśli Cię jeszcze nie zmusili do wyprowadzki :mrgreen:
Arra, z aureolą to mi się kojarzy jedynie "Święty" na św. Tomasza. Tam z kolei miałem kolegę właściciela. Ale już nie ma knajpy, znaczy jest inna.

Wczoraj patrzyłem jednym okiem na pogrzeb Jacksona. Szkoda chłopa, ale dziwna sprawa, nie pamiętam ze szkoły podstawowej żadnych jego fanów. Wszyscy inni piosenkarze( Wham, Madonna, Depeche Mode) mieli swoich zagorzałych wielbicieli, a on jakoś nie. Był jak jakiś kosmita. Ani biały, ani czarny. Ani chłopiec, ani mężczyzna. Pozował na bad boya, na teledyskach chodził po ulicach z paczką twardzieli i robili ustawki, a wyglądał jak własna młodsza siostra, śmiesznie się ruszał i popiskiwał jak dziewczyna. To chyba nie mogło zjednać naszych chłopięcych serc, a dziewczyny miały piękniejsze obiekty na plakatach, w rodzaju niezapomnianych artystów z Norwegii i RFN-u, których nazwisk jednak chwilowo nie pamiętam. :D


Co do jego twórczości, to przyszła do mnie w najmniej spodziewanych okolicznościach, a mianowicie w niemieckim cyrku, z którym jeździłem po Szwecji. Na początek wbiegały na scenę konie, którymi ja z kolegą się zajmowaliśmy. Więc staliśmy przed wejściem na arenę, trzymając je i sprawdzając wszystkie te sprzączki i piórka, w jakie je stroiliśmy. I wtedy gasły światła, orkiestra grała początek Thrilerra i człowiekowi rzeczywiście ciarki chodziły po plecach. I tak codziennie.
Tyle mi się przypomniało. ;P:

Fidel-F2 - 8 Lipca 2009, 10:48

jewgienij napisał/a
a mianowicie w niemieckim cyrku, z którym jeździłem po Szwecji
fajny kawałek, żywota musiał byc
Agi - 8 Lipca 2009, 10:52

jewgienij napisał/a
Co do jego twórczości, to przyszła do mnie w najmniej spodziewanych okolicznościach, a mianowicie w niemieckim cyrku, z którym jeździłem po Szwecji.

jewgienij, kiedy to było? Zdaje się, że wiem o jaki cyrk chodzi.

jewgienij - 8 Lipca 2009, 11:00

Pod koniec lat 90. Cyrk nazywał się Madigan.
Agi - 8 Lipca 2009, 11:08

To będzie ten sam, z którym Driver w 2000 po Szwecji jeździł. Oj barwne wspomnienia ma stamtąd.
jewgienij - 8 Lipca 2009, 11:11

No widzisz, jaki świat jest mały. Nie spodziewałbym się nawet, że ktoś słyszał o tym cyrku, ale teraz sobie przypominam, że nabór był robiony przecież w Polsce.
A wspomnienia faktycznie ciekawe :)
W 2000 już mnie nie było tam.

Agi - 8 Lipca 2009, 11:21

jewgienij napisał/a
A wspomnienia faktycznie ciekawe

O tak! Długo można opowiadać.

teddy - 8 Lipca 2009, 13:23

Niemiecki cyrk jeżdżący po Szwecji a nabór w Polsce? :shock: Jewgienij, ale ty masz ciekawe życie. A sam też występowałeś na tych koniach, czy tylko się nimi zajmowałeś?
jewgienij - 8 Lipca 2009, 13:48

Ja tam nie za artystę, a za fizycznego robiłem. :wink: Jakoś nawet trudno mi sobie wyobrazić konne akrobacje w moim wykonaniu. :D

Ciekawie to może i było, ale praca od rana do wieczora, bo konie wymagają stale sprzątania po nich, pojenia, karmienia, szczotkowania. Nie wspominając już o rozkładaniu i składaniu boksów i stajni, pakowaniu tego i koni do ciężarówek, ciągłej jazdy.
A w nocy się urywały i trzeba było je gonić po ulicach miasta.
No i szefostwo wrzeszczące po niemiecku też nie tworzy rodzinnej atmosfery :wink:
Drugi raz bym nie pojechał.

omeggi - 8 Lipca 2009, 14:59

by the way Michaela. Ja też w dzieciństwie nie miałam plakatów na ścianie ani nie kupowałam płyt ale spokojnie mogę zanucić większość jego piosenek :) .Coś w nim było fajnego pomimo tych wszystkich dziwactw.A ostatnio to mi się go normalnie żal zrobiło :cry: taki Piotruś Pan wypisz wymaluj :(

..przed chwilą słyszałam ,że samobójstwo popełniło kilkanastu fanów Michaela. :shock:
i rosyjski sobowtór podciął sobie żyły. :shock:

jewgienij - 8 Lipca 2009, 15:33

Zawsze to niebezpieczne, jak się żałobę podgrzewa do temperatury zbiorowej histerii. Media się cieszą, ale ludzie zaczynają zachowywać się po wariacku.
Tu może nie było aż takiego "nurzania się we wspólnym nieszczęściu" jak w przypadku Polski po śmierci papieża, ale za to na ogólnoświatową skalę, a więc dużo więcej osób narażonych było na to, że im w końcu odbije od tych lamentów. No i kilka takich osób się niestety znalazło. Smutne.
edyta.
A najgorsze, że media pewnie nie czują żadnej moralnej współodpowiedzialności za nakręcanie tych ludzi, tylko przemieliły sobie teraz anonimowych samobójców na kolejne newsy i paski w dole ekranów, żeby show trwał dalej.

omeggi - 8 Lipca 2009, 19:59

taak ale po papieżu nie było samobójstw...dziwne w sumie :?: jestem ateistką więc może dlatego nie rozumiem..
illianna - 8 Lipca 2009, 20:01

no toż to grzech i obraza boża :mrgreen: znaczy samobójstwa, na rozstajnych drogach trza potem zakopać i kołkiem dla pewności przebić zewłok :twisted:
omeggi - 8 Lipca 2009, 20:09

:mrgreen: tia
ihan - 8 Lipca 2009, 20:58

Jak byłam w podstawówce moja koleżanka była fanką Michaela Jacksona. Język angielski wcale nie był znany tak powszechnie jak teraz, a że byłam wówczas młoda i mądra, koleżanka mnie zapytała jak wymawia się to Michael, bo po polsku, dosłownie to głupio. Odpowiedziałam z pełnym przekonaniem, że "Miszel" i od tej pory tak o nim mówiła. Angielskiego zaczeliśmy się uczyć dopiero w liceum. I pamiętam jeszcze jak człowiek czekał na jakieś listy przebojów w telewizji żeby zobaczyć teledysk do Thrillera - od dzieciństwa byłam fanką horrorów. Eh, to były czasy, teraz jestem niestety już tylko młoda.
baranek - 8 Lipca 2009, 21:28

jewgienij napisał/a
A w nocy się urywały i trzeba było je gonić po ulicach miasta.

To było jeszcze w ogólniaku. Imprezka była u koleżanki. Dużo ludzi, hałas, piwa jakieś, wina. Jak to impreza. Ale, że pogadać było trudno, to wyszliśmy z kumpelą na balkon. Usiedliśmy sobie na leżaczkach, spory balkon był, skręciliśmy, palimy, gadamy. Nad Szczytnem niebo się rozjaśnia powolutku. I nagle, środkiem osiedla [niedużego, ale jednak], w samym środku miasta [wiem, że nie Warszawa, ale proszę Was...], stado koni popierdziela. Przez plac zabaw. Popatrzyliśmy z kumpelą na siebie, potem na skręta i nic nie mówiąc wróciliśmy do mieszkania. Dopiero dwa dni później się dowiedziałem, że to panowie z cyrku nie dopilnowali! A ja prawie się zdecydowałem przestać palić!

jewgienij - 8 Lipca 2009, 21:54

ihan, ja też czytałem błędnie wszystko, co było po angielsku. Uczyli mnie rosyjskiego. Niektóre te niepoprawne formy wlokły się za mną jeszcze długo.
Baranek, fajny obrazek, wart sfilmowania.
Nam uciekały na ogół pojedynczo. W tych małych szwedzkich miastach ulice nocami są puste, jakby nikt tam nie mieszkał. Do tego jest niemal całkiem jasno. Jakiś dziwny klimat, niby ze snu. Bo dziwne i światło, i cisza, w której słychać tylko stukot kopyt na ulicy. Biały koń biega sobie po skrzyżowaniu. Co do niego podchodzę, to oczywiście odbiega na kilkanaście metrów. Dopiero zatrzymał się przed szklaną ścianą banku, zaciekawiony, bo ujrzał w niej swoje odbicie. Tam go złapałem.

Chal-Chenet - 8 Lipca 2009, 21:55

A tak btw, czy tytuł bloga można interpretować różnorako?
Arra - 8 Lipca 2009, 21:58

Cytat
Biały koń biega sobie po skrzyżowaniu. Co do niego podchodzę, to oczywiście odbiega na kilkanaście metrów. Dopiero zatrzymał się przed szklaną ścianą banku, zaciekawiony, bo ujrzał w niej swoje odbicie. Tam go złapałem.


A trzeba było go zaciekawić :P Nie mówię tu o fikołkach na środku ulicy, ale pokazać mu coś ciekawego. Nawet kosz na śmieci. Ciekawość konia gubi :P Serio. Jakem urodzona koniara :P

EDYT: cycat, bo się wciął przede mnie taki jeden:P

jewgienij - 8 Lipca 2009, 22:16

Chal, po to nawet ten tytuł jest tak sformułowany :wink:
arra, wyrwany ze snu, po całym dniu roboty, smęciłem się jak zombi za tymi konikami, bez krzty planu i inwencji. Ja wcześniej konie to tylko na filmach widywałem.



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group