To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Powrót z gwiazd - Dekalog miłośnika fantastyki

Fidel-F2 - 8 Maj 2008, 08:37

ale ja tu całkiem bez awanturnictwa i z calkowitym spokojem ( ale jewgienij tak czasem prowokuje, że cięzko powstrzymać się od ciągnięcia go za warkoczyki :mrgreen: )


M. Przybyłek napisał/a
Dziękowałem za wsparcie.
tak myślałem, ale nie wszyscy są tego świadomi więc postanowiłem sprowokować sprostowanie

M. Przybyłek napisał/a
I proszę już się przestać obrażać
ja się nie obrażam i nikogo jeszcze chyba w tym watku, jak na razie,

M. Przybyłek napisał/a
A Ty, Fidel, masz wspaniałą głowę, co już udowodniłeś nie raz
a Ty myślisz, że skąd te moje wszystkie posty o mojej głupocie?

Grzeczny jestem zawsze, tylko po swojemu.

M. Przybyłek - 8 Maj 2008, 09:05

No. Brawo. Cały czas zastanawiam się, właśnie PO CO TO WSZYSTKO, tak, ja też się nad tym zastanawiam, bo przysłowiowy sęk ciągle umyka, a przyczyny są ukryte, tylko wyczuwalne, trudno macalne. Znowu przywołam Dąbrowskiego.

Łatwe globalizowanie poglądu na sprawy trudne jest zawsze niebezpieczne

Mówienie o literaturze, a zwłaszcza mówienie o mówieniu o literaturze jest sprawą trudną... niewątpliwie, dlatego szukam cały czas sposobu na wyrażenie się wielopoziomowe. Miria to ładnie zrobiła i zaraz ją zacytuję. Jeszcze Dąbrowski:

Niegdyś mówiło się, że psycholog jest znawcą duszy. Ale kiedy w sposób naukowy zlikwidowano duszę, psycholog zaczął się zajmować funkcjami podduchowymi, tak ściśle wyodrębnionymi, aby można było do ich badania stosować metody naukowe. W ten sposób człowiek psychiczny, jego syntetyczna osobowość, przestały dla psychologii istnieć. Zostały zagubione, stłumione przez entuzjazm dla spraw wymierzalnych. Jakże to błogosławione, że zostawionow tej dziedzinie swobodę artystom, pisarzom i filozofom.

To jest bardzo dobry cytat tylko pozornie niezwiązany z tematem. Dąbrowski pisze, że to dobrze, że w dziedzinach artystycznych ciągle jest miejsce na syntetyczną osobowość, na duszę, i ma nadzieję, że ta dusza na przykład w literaturze nie zostanie zredukowana do funkcji podduchowych, mierzalnych. O, o, o.

Czy nie została? Tymi wszystkimi "naukowościami" i "oryginalnościami"? Żeby być ścislym, przypominam, że Nimfa pięknie napisała o oryginalności, ale ona znalazła dla niej wielopoziomowe znaczenie, a nie tylko "nową scenerię i nowy pomysł".

Teraz Miria:

Miria napisał/a
[...]przydarzyło się to, że trochę ponad dwa lata temu wlazłam na to forum i wsiąkłam. Czy coś to zmieniło w moim odbiorze literatury? Ano zmieniło, przyznam rację, że zaczęłam zwracać większą uwagę na naukowość i na formę, logikę oraz styl, bo o tym najczęściej mówiło sie na forum. Czy to źle? Nie, o ile nie zaczyna przysłaniać tego, o czym pisałes - emocji, radości z czytania, przeżywania literatury na innych poziomach. Widzisz, ja nie jestem pewna, co tak naprawde się stało, czy faktycznie jednak skupiłam się na niektórych jedynie aspektach, może, chociaż raczej uważam, że zaczęłam czytać zbyt duzo rzeczy mało wartościowych dla mnie (przez pewnien czas ograniczyłam się do polskiej fantastyki, głownie tego, co akurat pojawiało się na rynku). I w pewnym momencie powiedziałam sobie What the fuck? Jak to kurczę jest, ze czytam kilka książek w miesiącu, a po paru dniach nie pamietam żadnej z nich? Nic we mnie z tych lektur nie zostaje? Noż jak rany, przeciez pamietam, jak kiedys przeżywałam to, co czytałam, że zostawiało to trwały ślad, że potrafiłam żyć książką, myślec o niej, doświadczałam silnych emocji czytając? No i co? Ja znów tak chcę!

To był ważny moment, bo rozpoczęłam wtedy poszukiwania tego, co dobre DLA MNIE. Koniec z czytaniem do końca czegoś, co kompletnie do mnie nie przemawia, choćby na forum biło rekordy popularności i uznawane było za coś, co musi znać każdy. Koniec z zamykaniem się w getcie właśnie, na własne życzenie. Słucham opinii, czytam recenzje, bo na czymś trzeba się oprzeć, nie mam takiej wiedzy i oczytania, żeby bezbłędnie sięgać po rzeczy dla mnie wartościowe. Ale wiesz co, udało się! Znalazłam rzeczy i w polskiej, niedawno wydawanej fantastyce, i zupełnie poza nią, które poruszyły mnie głęboko. I ciagle szukam nowych - dlatego pisałam o tym, jak ważne są te ciągłe poszukiwania. Dla mnie. To JEST kwestia uwolnienia się od pewnych wytyczonych ścieżek, obowiązujących schematów. Też banalne jak diabli, prawda?


Wytłuszczenia są moje.

No i zapraszam do dyskusji (aha, Miria zgodziła się na wykorzystanie jej wypowiedzi :) , za co bardzo Ci, Miriu, dziękuję).

Czarny - 8 Maj 2008, 10:49

Fidel-F2 napisał/a
zauwarzyłeś
:twisted:
Czarny - 8 Maj 2008, 10:55

Może to i ciekawe co Miria napisała, ale sam pomysł prowadzenia tej samej dyskusji na kilku forach, to chyba lekkie przegięcie. Marcinie czy odpowiedzi na jej post też będziesz przeklejał :mrgreen:
To co napisała Miria padło na CF w jakimś kontekście, w pewnej ciągłości zapewne z poprzednimi postami. Przypuszczam, że tam padły jakieś komentarze, może nawet userów również tego forum, i co będą się powtarzać? A te komentarze, które tu padną będziesz przenosił dla tamtych dyskutantów - to jest chore :?

M. Przybyłek - 8 Maj 2008, 11:37

Nie, Czarny, nie będę niczego przeklejał, no co Ty :) . To jest pierwszy przypadek, gdy jakaś wypowiedź została przeniesiona. Akurat tutaj pasuje, a tam napisała go Miria w bezpośrednim nawiązaniu do dyskusji tutaj, Piękny Czarny Grim Modzie.

Czarny napisał/a
To co napisała Miria padło na CF w jakimś kontekście, w pewnej ciągłości zapewne z poprzednimi postami.


Tak niby podpowiada zdrowy rozsądek, ale właśnie tak nie było. To, co napisała Miria padło w kontekście TEJ dyskusji i w ciągłości z TĄ TUTAJ, a pewnie dlatego napisała ją tam, bo akurat poczuła natchnienie czytając forum Creatio Fantastica ;) (oczywiście żartuję). Raz zdarzyło mi się TAM skomentować to, co dzieje się między innymi TUTAJ, i być może to także jakoś ją zachęciło.

Czarny Grim Mod napisał/a
Przypuszczam, że tam padły jakieś komentarze, może nawet userów również tego forum, i co będą się powtarzać? A te komentarze, które tu padną będziesz przenosił dla tamtych dyskutantów - to jest chore


Dobrze przypuszczasz, padły. Ale nie, nie będę ich przenosić, bo tamte są związane już z TAMTĄ dyskusją. A tych stąd nie będę przenosił tam, bo by nie pasowały.

<słodziutkim głosem>:

Więc co, jeszcez raz, jest chore, Piękny Czarny Grim Modzie? :mrgreen:

A teraz, w ramach przenosin postów i ciekawostek, zacytuję sam siebie z jednej z pierwszych wypowiedzi w podobnej dyskusji na forum Fahrenheita:

Marcin Przybyłek napisał/a
Widziałem film dokumentalny, w którym zapytano kobietę w kafejce: czy pani wie, co to jest zaprzysiężona dziewica? Na to ona: pewnie kobieta, która przysięgła nie stracić dziewictwa. No ale co zrobi, jak straci? Albo ją zgwałcą? Strzeli sobie w głowę? Nie sądzę.

Tymczasem zaprzysiężona dziewica w Albanii, bo tam one są, to kobieta, która ubiera się jak mężczyzna i zyskuje status mężczyzny. Jej nazwa nie ma nic wspólnego z błoną dziewiczą. Wypowiedź kobiety z kafejki jest przykładem wnioskowania opartego na domniemanych założeniach. Ciekawe jest też to, że z racji tego, że człowiek lepiej zapamiętuje to, co sam mówi od tego, co usłyszał, pewnie pani ta nigdy nie dowie się, czym w istocie jest zaprzysiężona dziewica.


Może to wydawać się dziwne, ale, jak widzisz, Czarny, czasami można przenieść to i owo, bo zdarza się od czasu do czasu, że te dyskusje się nakładają, a i niektóre (westchnienie) błędy, które wszak są rzeczą ludzką, nie są wcale tak niepowszechne, jak chcielibyśmy sądzić. Poza tym łatwiej jest coś zacytować niż parafrazować. A chciałem poruszyć temat na kilku forach, bo uważam, że jest po prostu ważny.

Weź teraz kosę i wymierz sobie karę, za wnioskowanie oparte na domniemaniach :mrgreen: . Najlepiej utnij sobie włosek z brody (i daj mi na pamiątkę). A że ja także takie błędy popełniam, dam Ci swój włosek :D

Czarny! Jesteś modem! To zobowiązuje! ;P:

Czarny - 8 Maj 2008, 11:57

Czy ja popełniłem jakiś błąd, tudzież wystąpiłem przeciwko regulaminowi bym miał się karać :shock: Po prostu chora to dla mnie sytuacja taka multiforumowa dyskusja. ;P:
M. Przybyłek - 8 Maj 2008, 12:08

Na innych forach są tacy sami ludzie jak tu. Dlaczego więc miałaby się ta dyskusja toczyć "tam", a nie "tu" czy "tu", a nie "tam"? Nie czuję się związany z żadnym forum. Jestem, można powiedzieć, "intenacjonalistą" ;) . Traktuję wszystkie jednako. To dla mnie jakby jedno, wielkie forum.
Czarny - 8 Maj 2008, 12:26

Ja nie zabraniam, ale uważam, że ma to swoje minusy. Część dyskusji umyka tym userom, którzy uczestniczą tylko na jednym forum, albo odkrywają "nowe lądy", nie wiedząc, że ktoś na innym forum ma już ma tam swoją kolonię :mrgreen:
Anonymous - 8 Maj 2008, 12:28

Czarny napisał/a
Ja nie zabraniam, ale uważam, że ma to swoje minusy. Część dyskusji umyka tym userom, którzy uczestniczą tylko na jednym forum, albo odkrywają nowe lądy, nie wiedząc, że ktoś na innym forum ma już ma tam swoją kolonię


To akurat prawda, ja nie daję rady śledzić wszystkich dyskusji, odpuściłam. Zreszta dlatego sówj przydługi post wysłałam na CF, bo tam się temat narodził (w kwestii rozwiania watpliwości, czemu własciwie tam ;P: )

M. Przybyłek - 8 Maj 2008, 12:40

To bardzo ciekawa obserwacja, Czarny. Wynika z niej to, że im więcej osób dyskutuje, tym więcej rzeczy odkrywa. No i że temat omawiany na jednym forum wcale nie musi być do końca rozwinięty - rozwija się specyficznie. Zgodnie z atmosferą forum, z zainteresowaniami jego uczestników i tak dalej.

Na każdym forum dyskusje miały inną temperaturę i inny wydźwięk, odkryły się różne rzeczy. No, może oprócz forum KGB, gdzie odkryło się de facto nic, za to trochę nerwów i smutku mnie kosztowało.

Myślę, że może dziś, może jutro zakończę jakoś te rozmowy, bo wszysto ma swój koniec ;) . Zrobimy podsumowanko i powrócimy do innych wątków.

M. Przybyłek - 8 Maj 2008, 14:18

Słuchajcie, czas podsumować nasz wspólny intelektualny wysiłek (ten sam post zamieszczam na wszystkich forach). Przypomnijmy: jakiś czas temu na łamach Creatio Fantastica pojawił się test traktujący o forach internetowych mojego autorstwa. W trakcie dyskusji z tamtejszymi forumowiczami (wymienionymi w pierwszym poście) powstał "dekalog", który obiecałem umieścić na znanych mi forach, bo uważałem, że zwyczajnie jest to ważne, potrzebne, może zrobi coś dobrego. 1-go maja 2008 postawiłem na forach Science Fiction, Fahrenheita i Nowej Fantastyki post o tytule "Dekalog miłośnika fantastyki". Następnie post ten został wklejony do forów Zaginiona Biblioteka i KGB. Równolegle na forach tych toczyły się rozmowy o sensie, znaczeniu, tudzież bezsensie punktów zawartych w rzeczonym dekalogu.

Myślę, że warto przytoczyć jego pierwotną i ostateczną wersję, oraz najciekawsze Wasze posty, związane z poszczególnymi punktami.

Wersja pierwotna:

1. Miłośnicy fantastyki tworzą SPOŁECZNOŚĆ (nie getto) i jest to całkowicie naturalne.
2. Masz prawo do własnych marzeń - czytaj fantastykę z radością.
3. Piękno nie musi być naukowe.
4. Piękno nie musi być oryginalne.
5. Nie znasz – nie oceniaj.
6. Nie masz zdania - nie przyłączaj się do opinii większości tylko dlatego, że to łatwiejsze.
7. Jeśli oceniasz kogoś / owoc czyjejś pracy - rób to tak rzetelnie, jak chciałbyś / chciałabyś, by oceniano ciebie / owoce twojej pracy.
8. Nie twórz podziałów "my - oni", bo prowadzą do uprzedzeń.
9. Czytaj sercem, ciałem i rozumem. Wszystkie są ważne.
10. Zanim kogoś zacytujesz, zastanów się, czy cytat rozumiesz i czy rzeczywiście się z nim zgadzasz.

Wersja ostateczna:

1. Miłośnicy fantastyki nie tworzą getta (to nieładne słowo), tylko luźną grupę o podobnych upodobaniach
2. Masz prawo do własnych marzeń - czytaj fantastykę z radością (a nie z poczuciem winy)
3. Piękno nie musi być naukowe ani oryginalne.
4. Punkt 3 nie zwalnia autorów od "obowiązku poszukiwań" ;)
5. Nie znasz - nie oceniaj.
6. Nie masz zdania - nie przyłączaj się do opinii większości tylko dlatego, że to łatwiejsze.
7. Jeśli oceniasz kogoś / owoce czyjejś pracy – rób to tak rzetelnie, jak chciałbyś / chciałabyś, by oceniano ciebie / owoce twojej pracy.
8. Nie twórz podziałów "my - oni", bo prowadzą do uprzedzeń.
9. Czytaj sercem, ciałem i rozumem. Wszystkie są ważne.
10. Zanim kogoś zacytujesz, żeby podeprzeć swoją argumentację, zastanów się, czy cytat rozumiesz i czy rzeczywiście się z nim zgadzasz.
11. Mów o przeżyciach. Nie kostniej!

Pierwsze reakcje były albo od razu pozytywne i aprobujące (np. mawete i mad z SF, Tsiar z NF, MadMill, Toudisław, Dabliu z Zaginionej Biblioteki, Nieznany z KGB, wszystkich nie wymienię), albo sceptyczne, np.: a po co to? Itd. W walce z "nihilizmem" ;) bardzo mocno wspierał mnie Jewgienij z forum Science Fiction, za co mu bardzo dziękuję i podzięce jeszcze raz zacytuję:

Jewgienij napisał/a
Dziwi mnie taka tendencja u niektórych użytkowników tego forum. Bo nie zauważyłem, żeby tak gorąco protestowali w równolegle prowadzonych wątkach, gdzie roztrząsane są takie dylematy jak: czy lepsza fryzura na czeskiego piłkarza, czy ogolić się na zero, ile razy dziennie trzeba się myć, w co jestem teraz ubrany itp. W końcu to jest forum czasopisma o fantastyce, a nie Pani domu czy Dobre rady. Próba autorefleksji jest bardzo zdrowym objawem, a uczestnictwo w dyskusji nie jest obowiązkowe.[...] Moim zdaniem trzeba dać jej [dyskusji] szansę, bo może się rozwinąć w zupełnie nieoczekiwany sposób, a torpedowanie pomysłu na dzień dobry da nam tylko tyle, że będziemy mieć poczucie, jacy to jesteśmy przenikliwi i trzeźwi, w przeciwieństwie do naiwniaka, który się napracował i chce mu się gadać o fantastyce i ludziach z nią związanych. Niech dyskusja będzie nawet akademicka, zawsze to jakaś odmiana od wymiany przepisów, linków, przywitań i pożegnań. Zresztą jaki niby cel miałaby mieć poza samą dyskusją? Przecież nie ubijamy tu interesów ani nie tworzymy prawa międzynarodowego. Forum dyskusyjne jest imho przede wszystkim dla ludzi, którzy lubią dyskutować.


Sporo kontrowersji wzbudziło słowo "dekalog", łączone z biblią. Wbrew moim intencjom uznano na kilku forach punkty te za "zbiór zasad", a nawet "regulamin". Po rozmowach i dyskusjach porzucono tę interpretację. Błąd był po mojej stronie - powinienem był inaczej nazwać ten zbiór. Uniknęlibyśmy wielu nieporozumień.

Ostateczne ustalenie brzmiało, że są to punkty do dyskusji, a nie narzucane przeze mnie zasady. Marcin Robert z Fahrenheita zaproponował, by skorzystać z układu dwunastkowego i nazwać zbiór np. De logiem (od tego, że w dwunastkowym 9+1 mogłoby być "D" ;)

Jak przebiegały rozmyślania wokół poszczególnych punktów?

1. Miłośnicy fantastyki tworzą SPOŁECZNOŚĆ (nie getto) i jest to całkowicie naturalne.

Tu wielu z Was podkreślało swoją "aspołeczność" (ihan z SF, Witchma), słowo "społeczność"; się nie podobało, podkreślaliście, że wspólnota zainteresowań to jeszcze nie społeczność. W Zaginionej Bibliotece Łaku twierdził, że termin ghetto nie ma złego znaczenia:

Łaku napisał/a
No ale przecież przykład tego forum, to najlepszy przykład ghetta - po prostu jednostki o podobnych zainteresowaniach skupiają się, choć istnieją w ramach szerszej społeczności, jaką jest naród polski. Wynika to z wygody. Tak samo z Chicago - jest tam polskie ghetto Jackowo i chińskie chinatown. Dla mnie to zjawiska pozytywne, bo idąc Jackowem możesz poczuć się przez moment jak w Polsce, a idąc małymi chinami czujesz klimat dalekiej Azji. Dlatego właśnie nie postrzegam ghetta jako czegoś złego.


Został przegłosowany ;) .

Ostatecznie, także dzięki Gustavowi G. Garudze, zmieniliśmy ten punkt na:

1. Miłośnicy fantastyki nie tworzą getta (to nieładne słowo), tylko luźną grupę o podobnych upodobaniach

Tutaj było dużo dymu:

2. Masz prawo do własnych marzeń - czytaj fantastykę z radością.

Ponieważ nie wyjaśniłem, o co chodzi z tą radością. Dopiero jak wyciągnęliśmy przykłady z dyskusji z Creatio Fantastica, że chodzi o poczucie winy związane z tym, że "czytam fantastykę", przestało być oczywiste, że literaturę tę czyta się z radością.

Dziękuję tu zwłaszcza MadMillowi, Elektrze i Nieznanemu z Zagionej Biblioteki, którzy w mig zrozumieli moje intencje i ładnie mnie wsparli. Mimo to, uznaliśmy, że punkt ten nie jest komunikatywny, dlatego został dodany wtręt w nawiasach:

2. Masz prawo do własnych marzeń - czytaj fantastykę z radością (a nie z poczuciem winy)

Dwa następne punkty, ze względu na słowo piękno, były najczęściej analizowane razem:

3. Piękno nie musi być naukowe.
4. Piękno nie musi być oryginalne.

No i znowu było tu dużo napięć, bo z początku łączono je z przyzwoleniem na to, by literatura była miałka i płytka. Bardzo dziękuję Marcinowi Robertowi za aktywną postawę, Nosiwodzie, Fodnikowi również, bo dzięki Wam udało się w końcu połączyć te punkty w jedno:

3. Piękno nie musi być naukowe ani oryginalne.

A Fodnik z NF po bardzo pouczającej rozmowie nakłonił mnie, żebym dodał punkt 4:

4. Punkt 3 nie zwalnia autorów od "obowiązku poszukiwań" ;)

Wokół pojęcia piękna toczyło się chyba najwięcej rozmów, ale i ja mocno go broniłem. Na forum Fahrenheita w pewnym momencie Nosiwoda tak na mnie wpłynął, że usunąłem 3 i 4 z listy, ale zaraz pojawił się Flamenco108 i tak mocno stanął za pięknem, że czym prędzej wróciłem do poprzedniej wersji.

Marcin Robert także mocno optował, by "piękno" zastąpić terminem "dobry pomysł". W trakcie intensywnych dyskusji (mam wrażenie), że ustąpił.

Kapitalny post o pięknie napisali Nimfa Bagienna z Fahrenheita i Fodnik z NF:

Nimfa bagienna napisał/a
Piękno Zuzi powstało w drodze przypadku, unikalny koktajl genetyczny sprawił, że jest istotą zjawiskową. Z utworami pisanymi jest podobnie. Wrażenie tworzy i piękno języka, i subtelne oddanie emocji, a także kreacja bohatera oraz akcja. Wszystko zaplanowane. I tu JEST miejsce na oryginalność. Im więcej takiego podejścia do języka, konstrukcji fabuły, im ciekawsze przedstawienie bohatera, tym większa szansa, że dostaniemy piękną Zuzię, a nie idealnie nijaką Basię. Nijaką, bo pozbawioną oryginalności. Tego czegoś.


Fodnik napisał/a
kiedy autor się w trakcie tworzenia biedzi nad materią, szuka, drąży, to zwyczajnie widać. Może nie bezpośrednio, a już na pewno nie poprzez wykwity chybionej erudycji, a jednak widać. Przywołany do tablicy Tolkien stworzył dzieło wielkie, fundamentalne, głównie dzięki wrażliwości. Ale też i bez ignorancji. Nie przyszedł sobie do biurka z emdeefu i nie skrobnął Władcy... ot tak sobie, a przeszkodą wcale nie był brak płyt MDF. Za autorem przemawia, stoi i wspiera, staranne studium czasów, mitów, opowieści i wrażliwości paralelnych z pisaną książką. No i lingwistyka. To czuć, to się czyta. A Ursula Le Guin? O ile sobie przypominam to coś z antropologią mocno była związana. Oczywiście bez odpowiedniej wrażliwości, bez zdolności syntezy, transformacji wymienieni mogliby co najwyżej pisywać nudnawe dysertacje. Ale czyż w drugą stronę to nie działa?


5. Nie znasz - nie oceniaj.
6. Nie masz zdania - nie przyłączaj się do opinii większości tylko dlatego, że to łatwiejsze.
7. Jeśli oceniasz kogoś / owoce czyjejś pracy - rób to tak rzetelnie, jak chciałbyś / chciałabyś, by oceniano ciebie / owoce twojej pracy.
8. Nie twórz podziałów "my - oni", bo prowadzą do uprzedzeń.

Z powyższymi punktami w zasadzie nie było problemów. Kruk Siwy z SF twierdził, że to podstawa i kindersztuba plus inteligencja wystarczy, ja się z nim nie zgadzałem i tak zostało ;) . Na temat punktu 8 dużo dowcipkowano w NF. Marcin Robert modyfikoła 7, ale już nie pamiętam jak, jakoś minimalnie.

9. Czytaj sercem, ciałem i rozumem. Wszystkie są ważne.

Tu także było sporo pytań, zwłaszcza o ciało. Marcin Robert miał wątpliwości i słusznie, bo to w pewnym sensie przenośnia. Jeszcze raz przypomnijmy, jak można czytać ciałem?

Zacytuję sam siebie ;) : "Człowiek dostaje gęsiej skórki. Ciarki mu chodzą po plecach. Robi mu się zimno. Gorąco. Drży. Ma "motyle" w brzuchu. Napina mięśnie. Rozluźnia się. Czuje, jak fala jakaś przepływa od stóp do głowy. Ma wrażenie, że czuje te przeciążenia, zapachy, dotyk. To jest czytanie ciałem. Ciało daje sygnały, bardzo silne. Dlaczego w tym punkcie jest ciało? Bo mam wrażenie, że w kręgach intelektualistów ciało bardzo często jest dewaluowane. Jest rozum i "to nieszczęsne ciało". A jest ono źródłem bardzo wielu istotnych doznań".

Punkt 10 zawierał błąd logiczny:

10. Zanim kogoś zacytujesz, zastanów się, czy cytat rozumiesz i czy rzeczywiście się z nim zgadzasz.

Miria i Marcin Robert zauważyli, że można cytować kogoś, z kim się nie zgadzamy. Dlatego powstała modyfikacja:

10. Zanim kogoś zacytujesz, żeby podeprzeć swoją argumentację, zastanów się, czy cytat rozumiesz i czy rzeczywiście się z nim zgadzasz.

Gdy wydawało się, że rozmowy powoli się kanalizują, krystalizują i ostatecznie zamierają, Miria napisała kapitalny post:

Miria napisał/a
[...]przydarzyło się to, że trochę ponad dwa lata temu wlazłam na to forum i wsiąkłam. Czy coś to zmieniło w moim odbiorze literatury? Ano zmieniło, przyznam rację, że zaczęłam zwracać większą uwagę na naukowość i na formę, logikę oraz styl, bo o tym najczęściej mówiło sie na forum. Czy to źle? Nie, o ile nie zaczyna przysłaniać tego, o czym pisałes - emocji, radości z czytania, przeżywania literatury na innych poziomach. Widzisz, ja nie jestem pewna, co tak naprawde się stało, czy faktycznie jednak skupiłam się na niektórych jedynie aspektach, może, chociaż raczej uważam, że zaczęłam czytać zbyt duzo rzeczy mało wartościowych dla mnie (przez pewnien czas ograniczyłam się do polskiej fantastyki, głownie tego, co akurat pojawiało się na rynku). I w pewnym momencie powiedziałam sobie What the fuck? Jak to kurczę jest, ze czytam kilka książek w miesiącu, a po paru dniach nie pamietam żadnej z nich? Nic we mnie z tych lektur nie zostaje? Noż jak rany, przeciez pamietam, jak kiedys przeżywałam to, co czytałam, że zostawiało to trwały ślad, że potrafiłam żyć książką, myślec o niej, doświadczałam silnych emocji czytając? No i co? Ja znów tak chcę!

To był ważny moment, bo rozpoczęłam wtedy poszukiwania tego, co dobre DLA MNIE. Koniec z czytaniem do końca czegoś, co kompletnie do mnie nie przemawia, choćby na forum biło rekordy popularności i uznawane było za coś, co musi znać każdy. Koniec z zamykaniem się w getcie właśnie, na własne życzenie. Słucham opinii, czytam recenzje, bo na czymś trzeba się oprzeć, nie mam takiej wiedzy i oczytania, żeby bezbłędnie sięgać po rzeczy dla mnie wartościowe. Ale wiesz co, udało się! Znalazłam rzeczy i w polskiej, niedawno wydawanej fantastyce, i zupełnie poza nią, które poruszyły mnie głęboko. I ciagle szukam nowych - dlatego pisałam o tym, jak ważne są te ciągłe poszukiwania. Dla mnie. To JEST kwestia uwolnienia się od pewnych wytyczonych ścieżek, obowiązujących schematów. Też banalne jak diabli, prawda?


Po którym na forum Creatio Fantastica (na którym w międzyczasie na nowo ożyły rozmowy), stworzyliśmy następujący punkt:

11. Mów o przeżyciach. Nie kostniej!

Dlaczego? Bo ludzie mają tendencję do kostnienia, a ułatwia ją niemówienie o uczuciach i przeżyciach, negacja spontaniczności i dziecięcości.

W międzyczasie powstały inne propozycje "dekalogów".

Jewgienija z SF:

1. Fantastyka jest dla ludzi z wyobraźnią. Kto jej nie posiada, ten źle trafił.
2.Nie wszystko, co wychodzi pod szyldem "fantastyka", nią jest. Istnieją przebierańcy wśród autorów i wśród zwykłych forumowiczów.
3. Na fantastyce świat się nie kończy. Lepszy dobry kryminał niż kiepski cyberpunk.
4. Nie istnieje coś takiego jak nauka w fantastyce. Co najwyżej - naukowy koloryt.
5. Miłośnicy fantastyki i miłośnicy Fantasy to dwie różne bajki.
6.Wspólne zainteresowania nie tworzą jeszcze na szczęście społeczności.
7.Getta artystyczne są zawsze dziwaczne i komiczne.
8.Jeśli oceniasz publicznie czyjąś pracę, to nie stawia cię to automatycznie na uprzywilejowanej pozycji.
9.Każdy ma prawo do głupich wypowiedzi na forum.

Savikola z tego samego forum:

Ja, polski fan fantastyki przysięgam:
1. Nie biadolić na okrągło, że zamknęli mnie w jakimś gettcie (które i tak nie istnieje i jest jedynie wymysłem frustratów i smutasów).
2. Czytać fantastykę dla czystej i niczym nieskrępowanej radochy.
3. Nie dopieprzać się do pisarzy tylko dla tego, że nie mają oryginalnych pomysłów, ani bladego pojęcia o nauce.
4. Nie recenzować ich tworów samemu będąc młodym, głupim i pryszczatym.
5. Jeśli już wezmę się za recenzowanie, postaram się nie być zbyt surowym, bom sam nie jest bez winy, a i choćbym pękł lepiej tego nie napiszę.
6. Nie dowalać się ciągle do fantomu, oskarżając go o wszystkie plagi egipskie i to, że Zajdla znów dostał Grzędowicz.
7. Jak już się będę mądrzył na forum, przysięgam nie być trollem i z uwagą czytać, co do mnie piszą.
Tak mi dopomóż Lemie, Tolkienie i wszyscy wy twórcy fantastyki, których imię legion.

I Marcina Roberta z Fahrenheita (przytaczam tylko zmienione przez niego punkty):

2. Masz prawo odbierać dzieło literackie po swojemu - tylko do ciebie należy decyzja o jego wartości.
3. Piękna forma podnosi wartość dobrego pomysłu.
4. Dobre pomysły nie muszą być naukowe.
5. Dobre pomysły nie muszą być oryginalne.
6. Nie czyń plagiatu.
9. Jeśli oceniasz kogoś lub owoce czyjejś pracy, czyń to z taką samą rzetelnością, z jaką sądzisz, iż powinno się oceniać ciebie lub twoje dzieła.

Największymi sceptykami byli chyba: taki jeden tetrix z Fahrenheita i Creatio Fantastica, oraz Łaku z Zaginionej Biblioteki. Najwięcej nihilistów zgromadziło forum KGB i nie będę ich wymieniał.

I tyle było naszych rozmów o przeżyciach, uczuciach, pięknie, nauce, oryginalności, społecznościach tudzież sensie gadania o tychże ;) . Myślę, że mój cel został osiągnięty - najbardziej cieszę się z tego, że udało mi się zwrócić moją / naszą / Waszą uwagę na uczucia, przeżycia, piękno i spontaniczność.

Mocno wam dziękuję, to były bardzo ciekawe dyskusje. A zamieściłem ten post, bo jak zauważył Czarny i Miria, trudno jest śledzić wszystkie rozmowy na wszystkich forach. No to tu macie (tendencyjny) skrót.

Mocno pozdrawiam

Marcin

Czarny - 9 Maj 2008, 06:06

Jak widzę Marcinie przeżywasz ogromny stres czytając fantastykę (to poczucie winy :twisted: ). Jak Ty jeszcze dajesz radę dodatkowo być autorem tego WSTYDLIWEGO gatunku literatury? :mrgreen:
ihan - 12 Maj 2008, 18:05

Zastanawia mnie tylko jedno. Czytelnicy fantastyki/ktokolwiek do kogo jest skierowany ten dekalog (dla niepoznaki mający w ostatecznym kształcie punktów 9) nie mają oczywiście żadnych kompleksów związanych z byciem w getcie. I tak wyzwoleni potrzebują aż dwóch punktów: 1 i 2, by mocno zaznaczyć dumę z czytania fantastyki. Sztandarowym tekstem, patronującym temu twierdzeniu mógłby był felieton z ostatniego magazynu fantastycznego, coś o ośmiornicy, nie wiedzieć czemu poświęcony głównie prozie głównonurtowej, która jest taka fuj i wymagająca dotacji, że poświęcenie jej całego felietonu może być usprawiedliwione wyłącznie płaceniu przez magazyn za wierszówkę.
M. Przybyłek - 20 Maj 2008, 13:37

Na forum Fahrenheita internatua Trolliszcze napisał świetny post. Nie obraź się Czarny, ale go wkleję. Dotyczy pojęcia piękna. Szkoda, żeby się kisił tylko tam.

Trolliszcze z Fahrenheita napisał/a
Śledziłem ten wątek z zainteresowaniem, choć się wcześniej nie wypowiadałem z prostego powodu - początkowo nie były dla mnie jasne intencje Marcina. Poniekąd zgodzę się z tetrixem, że brzmienie dekalogu ma charakter cokolwiek przytulmisiowaty, ale po zastanowieniu stwierdziłem, że wynika to raczej ze stylu wypowiedzi Marcina, a nie jakiegoś głęboko zakorzenionego imperatywu przytulania wszystkich dookoła :)

Wydaje mi się, że zamysł stworzenia takiego zbioru reguł wziął się z analizy grzechów głównych fantastyki, a w każdym razie powszechnych o niej opinii. Też czasem odnoszę wrażenie (choć może to też jest nieuzasadnione, bo nie jestem pewien, czy i Marcin takie odnosi), że pośród czytelników pokutuje przekonanie, jakoby fantastyka była sztuką wizjonerstwa. I kiedy mówię o wizjonerstwie, mam na myśli warstwę, nazwijmy to, konceptualną tekstu. Przepowiadanie przyszłości. Wróżenie z fusów. Podejrzewam, że właśnie stąd wziął się punkt (punkty) o nienaukowości piękna.

Zarówno funkcja, jak i charakter fantastyki uległy głębokim przeobrażeniom od czasu, kiedy triumfy święciły powieści takich autorów, jak Clarke, Heinlein, Aldiss czy Dick. Tak, wiem, że to truizm, aczkolwiek jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że nie do końca zaakceptowany. Wiele osób zapytanych, czym różni się fantastyka od literatury nie-fantastycznej, odpowiada, że właśnie warstwą konceptualną. Trudno mi się z tym zgodzić i uważam, że to dość typowy przykład pomylenia skutku z przyczyną. Wymogiem fantastyczności nie jest pomysł - jakiegoś rodzaju wizjonerstwo. Fantastyka nie zakłada wizjonerstwa - fantastyka je umożliwia lepiej niż jakakolwiek inna odnoga literatury. Dzieło literackie reprezentujące pewien rodzaj wizjonerstwa (futurologia) z konieczności jest dziełem fantastycznym lub przynajmniej do takiego miana pretenduje, bez względu na intencje autora. Dzieło pozbawione jakiegokolwiek nowatorskiego pomysłu niekoniecznie zaś NIE JEST fantastyką.

Co jest zatem innego w fantastyce? Specyficzny rodzaj wrażliwości. Specyficzny sposób wyrażania myśli. Możemy tworzyć fantastyczne kryminały albo fantastykę psychologiczną, mimo że obydwa te nurty literatury bez przedrostka fantastyki mają się zupełnie nieźle. Po co więc tworzyć byty ponad konieczność? Ano wcale nie ponad konieczność. Ja to tak czuję i inni ludzie też tak to czują, ten specyficzny klimat, tę otoczkę opowiadanej historii. Stąd też uważam, że fantastyka jest pełnoprawnym działem literatury i dlatego obce mi jest uczucie wstydu, kiedy ją czytam. I wcale nie jest największym grzechem, że nie rozumieją tego ci, którzy fantastykę krytykują, podkreślając jej rzekomą inność - największym grzechem jest to, że sami fantaści mają fantastykę za jakiś inny dział literatury. Częściej podkreślają różnice, niż wskazują podobieństwa. Skazują się na wróżenie z fusów.

Często zupełnie nieświadomie, co widać na przykładzie niektórych debiutujących autorów - albo raczej tych usiłujących zadebiutować. Otóż autorzy ci czują jakąś wyjątkową presję na oryginalność. Tworzą niestworzone (sprzeczność pozorna ;) światy, prześcigają się w nowatorstwie pomysłów. I potem człowiek jest zmuszony czytać teksty o wampirach, które mają zęby w *beep*, bo takich wampirów to jeszcze nikt nie wymyślił. I to jest IMHO ich kardynalny błąd - ja chętnie poczytam siedemdziesiątą ósmą pozycję o swojskim Drakuli z zębami w twarzoczaszce, o ile to będzie Drakula z krwi i kości. Postać intrygująca nie ulokowaniem kłów, ale, dajmy na to, głębią życia wewnętrznego. Postać wiarygodna psychologicznie. Postać ludzka, jakkolwiek dziwacznie to brzmi w przypadku Drakuli.

Mnie osobiście najbardziej razi brak takiego rodzaju piękna. Miałkie historie o niczym, koncentrowanie się na jakże oryginalnym opisie fauny i flory planety Alpha Zelda XG 718 - jakby nie wystarczyło włączyć Discovery, żeby zobaczyć coś, co się nie mieści w głowie. A to jest, skromnym mym zdaniem, pokłosie przekonania, jakoby fantastyka była - lub raczej miała być - literaturą pomysłów. I niektórzy te pomysły opisują, tylko niestety zanim nauczą się OPOWIADAĆ.

I generalnie to mi się wydaje, że właśnie stąd wzięły się punkty 3 i 4 :) )

Memento - 18 Października 2009, 19:17

Adashi napisał/a
Czarny napisał/a
Czy Wy musicie wszystko uładzać :shock: Jestem z getta i jestem z tego dumny ;P:

:bravo Czarny jest spoko ziom i dobrze gada, a tym białasom z głównego nurtu wara od naszej dzielnicy :lol:

Polać im! :mrgreen:


PO NAPRAWDĘ DŁUGIM ZASTANOWIENIU


Dawno dawno temu, gdy bywałem jeszcze na forum NF jako Autobus Z Grilla, stwierdziłem że dobrze mi w fantastycznym getcie.

Minęło sporo czasu, przeczytałem kilkanaście (a może nawet kilkadziesiąt) książek, obejrzałem coś koło setki filmów, i stricte fantastycznych książek było - o ile dobrze pamiętam - dwie, filmów może ze cztery. Reszta to horrory, komedie albo mieszanka horroru i fantasy (owszem, mówi się że horror to też fantastyka - dla mnie nie całkiem, a na pewno nie tego samego kalibru). I doszedłem do wniosku, że tak naprawdę nie lubię fantastyki (co nie znaczy, że nie polubię). Ale mimo tego, podczas czytania czy oglądania, nieświadomie stosuję się do trzeciego, szóstego, siódmego, dziewiątego i dziesiątego punktu dekalogu. I to od dosyć dawna, zanim jeszcze komukolwiek przyśnił się jakiś dekalog. Więcej - do tych zasad stosuje się każdy, kto jest już jako tako obeznany z filmem czy literaturą (nie ważne, jakiego gatunku).

A teraz kije w mrowisko: 1) na co to komu? 2) na co komu dysputy na temat i problemy znane wszystkim? Nie ubolewam nad tym, że ktoś nie lubi książek Stephena Kinga, czy filmów Christophera Nolana, najważniejsze że ja je lubię i że jeszcze nie mam ich dość. Howgh.

Virgo C. - 18 Października 2009, 20:00

Zgrillowany busie, jeśli dobrze pamiętam to gdy Marcin swój dekalog wrzucał na forum NFu to nadal tam byłeś aktywnym userem i mogłeś się wtedy wypowiadać. Teraz wykopujesz dyskusje sprzed półtora roku i myślisz, że jeszcze mrowisko istnieje?
Memento - 18 Października 2009, 20:42

Kolego Virgo C., kluczowe w tej wypowiedzi było
Cytat
PO NAPRAWDĘ DŁUGIM ZASTANOWIENIU

Virgo C. - 18 Października 2009, 20:51

Głos w dyskusji zabiera się od razu, ew. po kilku godzinach zastanowienia. Nie po prawie 20 miesiącach :shock:
Memento - 18 Października 2009, 20:59

W internetowych dyskusjach też?
rybieudka - 19 Października 2009, 07:18

Virgo C. napisał/a
Głos w dyskusji zabiera się od razu, ew. po kilku godzinach zastanowienia. Nie po prawie 20 miesiącach :shock:

Czy ja wiem... Podam pewien przykład.

Kilka lat temu, na Ogólnopolskim Zjeździe Socjologicznym w Poznaniu, jednym z głównych punktów programu był panel z udziałem Zygmunta Baumana. Najpierw kilkoro znanych profesorów referowało dorobek rzeczonego, potem sam Bauman trochę poopowiadał, na koniec zaś padały pytania: początkowo od "zasłużonych", potem z wypchanej do granic możliwości sali. Nie pamiętam już kto i jakie zadał Baumanowi pytanie, ale doskonale zapamiętałem jego reakcję.
Najpierw Bauman głęboko się zadumał. Prze około dwie minuty salę otuliła zupełnie niespodziewana cisza. Nagle z ust "gwiazdy popołudnia" padła odpowiedź:

-Wiedzą Państwo... ja jestem wolnomyślicielem. To znaczy: wolno myślę. Nie chcę teraz udzielać odpowiedzi, bo byłaby ona pochopna. Pozwólcie więc, ze sprawę przemyślę i za jakiś czas napiszę coś o tym w jednej z moich książek.

Wszystkich kompletnie zamurowało. Może Zygmunt Bauman ma tu rację? Może kiedy czujemy, że odpowiedź udzielona w danym momencie byłaby nie do końca właściwa, wtedy lepiej się z nią powstrzymać. Nawet na 20 miesięcy...

M. Przybyłek - 19 Października 2009, 07:20

Ha, dekalog. To były dyskusje :) . Memento, jak sprecyzujesz pytania (bo "na co to komu" może być interpretowane na 10 sposobów), może odpowiem... :)
Virgo C. - 19 Października 2009, 09:45

@rybie udka
Świat akademicki rządzi się innymi prawami - tam logicznym jest, że w jakiejś kwestii autorytet nie wypowie się jeśli nie będzie przekonany do swoich racji i w 100% pewny że nie palnie głupoty. Dyskusje internetowe zaś - zawsze jest ktoś na forum, kto może zabrać głos i po kilku godzinach może się okazać, że wszystko co mielibyśmy do powiedzenia ktoś już powiedział. A z całym szacunkiem dla Autobusa - profesorem nie jest, a pytania zadał identyczne jak te zadawane Marcinowi gdy dekalog powstał.

Memento - 19 Października 2009, 10:10

Virgo C. napisał/a
A z całym szacunkiem dla Autobusa - profesorem nie jest

A co Ty tam wiesz... 8)

M. Przybyłek napisał/a
Memento, jak sprecyzujesz pytania (bo na co to komu może być interpretowane na 10 sposobów), może odpowiem... :)

No to zapytam tak. Czy zatwardziałym fantastom jest faktycznie potrzebny jakiś dekalog? Nie mówię że jest niepotrzebny - może być bardzo przydatny przy coming oucie fantastyki, który moim zdaniem by się przydał. Bo co tak naprawdę wie przeciętny obywatel RP o fantastyce? Kosmoloty to jakie czy duchy w zamczyskach albo smoki, ot co. Wtedy, gdy podzielisz się tym dekalogiem z tą niefantastyczną częścią społeczeństwa, będzie dekalog miał sens, bo może co niektórym otworzyć oczy, serca i umysły.

Kombinuję dobrze czy całkiem źle?

PS. W dalszym ciągu uważam że ktoś powinien polać Adashiemu i Czarnemu. ;D

M. Przybyłek - 19 Października 2009, 10:30

"Zatwardziałym fantastom", powiadasz. Okej: którym? Masz na myśli siebie, znajomych?

Ja jestem zatwardziałym fantastą na ten przykład i mnie był potrzebny. Potrzebowałem sobie ułożyć w głowie pewne rzeczy i uzmysłowić sobie, wyciągnąć na wierzch pewne sprawy, które siedziały głębiej i odwalały niedobrą robotę.



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group