Ludzie z tamtej strony świata - Robert J. Szmidt aka PP NURS.
NURS - 14 Listopada 2005, 21:32
Argael napisał/a | Chyba sobie zamówię SF15 i przeczytam Tokyoramę. Chętnie spojrzę swoim japonistycznym okiem na japońskie klimaty w Twoim wykonaniu. |
A spoglądaj. Po opublikowaniu tego tekstu miałem przyjemność porozmawiać elektronicznie z kimś, kto był japonista z wyboru i zawodu. Okazało się, że jego zdaniem wcale nie było tak źle:-) Najwiekszy lapsus językowy to chyba uzycie tori zamiast torii:-)
Argael - 14 Listopada 2005, 21:41
A czy ja mówię (piszę), że ma być źle? Do tej pory sie na Twoich tekstach nie zawiodłem. Po prostu jestem ciekaw. Jako praktykujący japonista lubię sobie czasem poczytać coś o Japonii.
NURS - 14 Listopada 2005, 21:49
No to szukaj piętnastki:-)
Pako - 15 Listopada 2005, 16:33
NURSie drogi. Wczoraj wieczorem późnym skończyłem czytać powieść "Apokalipsa wg pana Jana".
Zdejmuję czapkę i zamiatam nią podłogę przed tobą. Książka trzyma klimat, czyta się ją niezwykle przyjemnie, fabułajest na tyle ciekawa, że człowiek chce wiedzieć co jest dalej. Czyli ogólnie książka jest bardzo dobra. A że kliamty post-nuke uwielbiam, to nie mogło być inaczej - "Apokalipsa..." zajmuje u mnie jedn z najwyższych miejsc na półce.
Dzięki, że ją napisałeś!
NURS - 15 Listopada 2005, 17:45
Dzięki Pako, ale ciągu dlaszego raczej nie będzie:-)
BTW chyba nie drażnią polskie realia, prawda?
Pako - 15 Listopada 2005, 19:12
Och.. Polskie realia buynajmniej nie drażnią, a wręcz pasują. Polska jest potęgą narodów
Ciągu dalszego nawet nie oczekiwałem, pomimo, że wątki zostawiłeś sobie otwarte. A możęby jednak opowiadanie, zakończyć jakoś losy Jana? Bo postać ta mnie iście zafascynowała. Z początku czyste zło... a potem? Potem to już sam momentami nei wiedziałem. I to, żę nad tą postacią myślałem i ciągle myślę, świadczy o twojej powieści jak najlepiej. Z chęcią dowiedziałbym się, jak się skończyła historia samego Jana. Dałoby się coś takiego zrobić?
Mam też zamiar zabrać się do czytywania twoich książek w miarę możliwości. Jeśli ten "Samotny Anioł" czy coś tam, o czym pisałeś na forum (a może mi się po prostu wydaje ) będzie chyba jedną z obowiązkowych lektur. Jeśli tytuł "poinaczyłem" to przepraszam
Margot - 15 Listopada 2005, 19:13
We Wrocławiu?!
Niechby spróbowały drażnić... <wysuwa kły... tak troszkę, w uśmiechu, no, w uśmiechu, rzecz jasna!>
NURS - 15 Listopada 2005, 19:34
Pako napisał/a | Och.. Polskie realia buynajmniej nie drażnią, a wręcz pasują. Polska jest potęgą narodów
Ciągu dalszego nawet nie oczekiwałem, pomimo, że wątki zostawiłeś sobie otwarte. A możęby jednak opowiadanie, zakończyć jakoś losy Jana? Bo postać ta mnie iście zafascynowała. Z początku czyste zło... a potem? Potem to już sam momentami nei wiedziałem. I to, żę nad tą postacią myślałem i ciągle myślę, świadczy o twojej powieści jak najlepiej. Z chęcią dowiedziałbym się, jak się skończyła historia samego Jana. Dałoby się coś takiego zrobić?
Mam też zamiar zabrać się do czytywania twoich książek w miarę możliwości. Jeśli ten Samotny Anioł czy coś tam, o czym pisałeś na forum (a może mi się po prostu wydaje ) będzie chyba jedną z obowiązkowych lektur. Jeśli tytuł poinaczyłem to przepraszam |
widzisz, bo ta powieść to tak naprawdę o tym jest, że dobry człowiek nie może sprawować władzy. Zwłaszcza w trudnych czasach. Pan Jan to kwintesencja zła z jednej strony a z drugiej jedyny gwarant zachowania nacji. coś jak Piłsudzki - zdolny do czynów niedemokratycznych w imię wyższych racji, ale nie zatracający się we władzy jako takiej. nie jest altruista, zawsze dążył po trupach do celu, ale teraz zmieniły się opcje. robi to dla legendy, bo tylko to mu zostało - zycia wiele nie ma przed sobą a jako człowiek ambitny, chciałby pozostać w pamięci. Takiego go sobie ulepiłem patrząc na tę żałosna zbieranine karierowiczów i zakompleksieńców rządzących naszym krajem. Wszyscy marza o tym, żeby być panami Janami, ale stac ich co najwyżej na pozycje Mrozów:-)
Los Pana Jana masz opisany, życia mu wiele nie zostało. Jak plujesz krwia, w sytuacji gdy opieka medyczna mikra a skażenia wciaz wielkie. Zero szans, ale niech każdy sobie dopowie jak było dalej. w ten sposób Pan Jan będzie żył pelniej, bo wszystko może się zdarzyć, zaleznie od tego, kto będzie o tym myślał:-)
NURS - 15 Listopada 2005, 19:34
Margot napisał/a | We Wrocławiu?!
Niechby spróbowały drażnić... <wysuwa kły... tak troszkę, w uśmiechu, no, w uśmiechu, rzecz jasna!> |
Madamme coś rzekła, ale co?
Pako - 15 Listopada 2005, 19:50
No właśnie, postu Margot chyba nie sposób zrozumieć
A co do ciebie NURS - Jana odebrałem, jako człowieka, tkóry właśnie po trupach dąży do wyższego celu. Niekoniecznie dla mnie była to jego legenda, chociaż też. On chciał raczej z Polski zrobić potęgę, odbudować ją od morza do morza (a że sytuacja się zmieniła, to miał łatwiej ). Był brutalny, bezpośredni, nie przejmował się niczym i nikim, ale miał w sumie dobre cele (jako tako dobre, bo mimo wszystko nie uważam, żeby tak skrajny nacjonalizm, o jaki Jana psądzam, był dobry do końca). I takim pozostanie w mojej pamięci na długo.
Wydawało się na początku, że to będzie ot, historyjka post-nuke, a okazało się, ze to studium osoby prawie jest.
NURS - 15 Listopada 2005, 20:33
Pamiętaj, że on ma świadomość, że niedługo umrze, to potrafi zmienic człowieka. Zreszta prawde powiedziawszy, jak napisałem Ognie - to co jest wstępem w książce, to Pan Jan jest tam totalnym skur*****em. I taki miał być, drań do nienawidzenia, a potem naszła mnie taka myśl, żeby tak go poprowadzić, żeby czytelnik go w końcu polubił
Margot - 15 Listopada 2005, 20:34
Wampira nie rozumieją - zły to znak, cierpienie zwiastujący...
Tak sobie tylko warknęłam, że realia polskie w "Apokalipsie..." niechby tylko spróbowały drażnić, to... no! Krew i flaki z autora bym darła za profanację.
Bo najbardziej z realiów, to lubię wrocławskie (doprawdy nie wiem, dlaczego?)
Pako - 15 Listopada 2005, 21:15
Bo lubisz swoje miasto
A właśnie "Ognie.." nastawiły mnie do Jana negatywnie. Szczerze, to go nienawidziłem, tak jak się nienawidzi Enclavę w Falloucie czy innych czysto złych bohaterów (ot, chociażby teego smoka w The Longest Journey; jakoś tak na gry mnie naszło wspominać ).
A potem? Potem rzeczywiście go polubiłem. Stwierdziłem, że jednak gostek ma jakieś cele, dąży do nich. A cele te ma niekoniecznie złe. Samolubne? Może... ale nie do końca złe. I przesto postać jest taka mieszana. To polityk, przez co z góry pene skojarzenia , ale jednak człowiek.
Postać ta ci wyszła NURSie bardzo dobrze. Jedna chyba z najlepszych postaci w literaturze, jaką czytałem. I pierwsza, która poważnie mnie skłoniła do myślenia o niej, poza lekcjami polskiego.
NURS - 15 Listopada 2005, 21:18
Co poeta miał na myśli Dzieki Pako, na którejś z witrym księgarskich ktos napisał, że Pan Jan zdetronizował Wallenroda. Ubawił mnie setnie tym stwierdzeniem.
Pako - 15 Listopada 2005, 21:27
Hehe.. czego się to człowek nie dowie O tbie niejako pisali po księgarniach, ksiażki Romka znikały z tychże księgarni i bibliotek bez paragonów Nieźle... Brać fantastyczna anarchistów i "kradziejów"
NURS - 15 Listopada 2005, 21:29
Chodziło mi o portale księgarskie, nie witryny księgarń:-) One mają takie górnolotne nazwy:-)
mawete - 15 Listopada 2005, 22:14
Czytam sobie i czytam... i co drugie zdanie widzę słowo zło. Zastanawiam się jak je zdefiniować w przypadku "Apokalipsy..." Czy wogóle da się ono jednoznacznie zdefiniować...?
NURS - 15 Listopada 2005, 23:25
Jak zaczniesz roztrząsać to filozoficznie to życia nie starczy na okreslenie definicji:-) Czy lekarz stosujący się do prawa i nie wydający leków droższych i lepszych osobom powyżej 75 roku zycia to dobry, czy zły człowiek - dyrektor NFZ zapewne ma go za Schweitzera conajmniej, a rodzina konającej staruszki za diabła.
Zło jakie jest, każdy widzi. Postać, ktorą stworzyłem jest okrutna, czyniła zło, w pewnym sensie jest winna wybuchowi wojny z chęci odniesienia jakichs tam korzyści i zdobycia władzy. Ale kiedy ten człowiek osiągnał to o czym marzył, mimo iz dla wielu nadal jest złem wcielonym - z ich punktu widzenia - buduje dobrą przyszłość. Chciałem, żeby ta ksiązka była niejednoznaczna, żeby nie było Skywalkerów i Imperatorów. bo takie jest życie, Aleksander Wielki, Napoleon, zbrodniarze i idole. Ludzie.
hrabek - 16 Listopada 2005, 10:01
Ja sobie Apokalipse kupilem nawet, mimo ze tania nie byla. Nie chce byc malkontentem (wczesniej Ziemianskiemu napisalem, ze sie zawiodlem na Achai), ale tez sie zawiodlem. Opowiadanie z SF "Ognie..." bylo swietne, ale cala reszta juz nie taka sama. Widac bylo, ze autor rzeczywiscie napisal ksiazke w 3 dni, jak sam przyznal (w sumie chwala Ci za to, NURSie, przynajmniej wiedzialem czego sie spodziewac). Opowiadanie (przynajmniej moim zdaniem) bylo dopracowane w szczegolach, podczas gdy reszta ksiazki byla pisana na wyscigi. Tak szybko jak toczy sie akcja, tak szybko powstawaly kolejne akapity. Czyta sie jednym tchem, ale wystarczy na chwile przystanac i juz sie czlowiek zaczyna zastanawiac, skad sie to wzielo, tamto, czy ze to albo co inne jest bez sensu. Odnioslem wrazenie, ze momentami ksiazka ta udaje wysokobudzetowy film akcji produkcji USA dla przecietnego widza (czytaj kawa na lawe, do tego wielkie bannery z napisem "kawa" na wszelki wypadek, zeby w zadnym razie nie znalazl sie ktos, kto czegos nie zrozumie), w ktorym ma duzo wybuchac, strzelac, a niekoniecznie byc z sensem. Przeczytalem ksiazke chyba w dwie godziny, co tez jest minusem, bo kase kosztowala niemala (tym bardziej, ze jedna trzecia jej juz wczesniej czytalem), a tu rach-ciach i koniec. A to wylozenie wszystkiego na stol tez nie pomoglo, bo po lekturze czulem sie za stary na ta powiesc.
Chetnie za to przeczytalbym Zaklinacza, ale troche sie obawiam powtorki z rozrywki, wiec nie wiem, czy inwestowac (a musialbym zainwestowac 76zl zeby dostac go gratis w prenumeracie, bo planowalem zrobic sobie prenumeracyjna przerwe do stycznia i od nowego roku dopiero puscic, bo na pampersy to majatek idzie).
NURS - 16 Listopada 2005, 11:43
count, najpierw policz a potem strzelaj:-)
nie trzy dni, tylko ok 10. Pracy od świtu do nocy, bo ja tak pracuje, jak już pracuje.
nie 1/3 ksiązki tylko 14% - policzyłem:-)
Kasa była średnia, w owym czasie za książki płaciło się ok 30 zł - porównaj ceny runy, supernovej, FS. Jak policzysz inny wskaźnik wielkość czcionki, ilośc nznaków na strone, to ci wyjdzie, ze w FS Apokalipsa miałaby ok 400 stron:-) Pacek to kiedys liczył, długa dyskusja z tego była:-)
A co do nielogiczności, żaden postapokaliptic nie jest logiczny. Chocy dlatego, ze założenia musza być fałszywe. Ale naprawdę chętnie wysłucham - i nie jest to żadna złośliwość z moje strony - konstruktywnej krytyki.
Książka nie udaje filmu, ona jest jakby nowelizacją filmu, ktory nie powstał:-) Za długo siedziałem w branży, żebyt ego nie było widać.
hrabek - 16 Listopada 2005, 14:20
NURS napisał/a | count, najpierw policz a potem strzelaj:-)
nie trzy dni, tylko ok 10. Pracy od świtu do nocy, bo ja tak pracuje, jak już pracuje.
nie 1/3 ksiązki tylko 14% - policzyłem:-) |
No dobra, przesadzilem, niech ci bedzie, cofam to co powiedzialem. Nie chce mi sie sprawdzac w swoim egzemplarzu, ale twoja reputacja ma wiecej do stracenia niz moja, wiec zakladam, ze mowisz prawde przez wzglad na nia :)
Chociaz jestem prawie pewien, ze widzialem, ze sam powiedziales, ze ksiazke napisales w trzy dni. Ale musialem sobie to tylko ubzdurac.
NURS napisał/a | Kasa była średnia, w owym czasie za książki płaciło się ok 30 zł - porównaj ceny runy, supernovej, FS. Jak policzysz inny wskaźnik wielkość czcionki, ilośc nznaków na strone, to ci wyjdzie, ze w FS Apokalipsa miałaby ok 400 stron:-) Pacek to kiedys liczył, długa dyskusja z tego była:-) |
To tego nie wiedzialem. Jakos nie wydalo mi sie, zeby specjalnie male literki byly, czy cos takiego. Stron nie bylo zbyt wiele, chyba ponizej dwustu (znowu strzelam z pamieci) i na nienajlepszym papierze, dlatego cena wydala mi sie dosc wysoka. Ale skoro mowisz, ze rzeczywiscie w innym wydawnictwie byloby to wiecej stron i tekstu, to ok. W zasadzie, skoro tak, to czuje sie pochwalony, ze w takim tempie polknalem lekture, ktora w FS mialaby 400 stron ;)
NURS napisał/a | A co do nielogiczności, żaden postapokaliptic nie jest logiczny. Chocy dlatego, ze założenia musza być fałszywe. Ale naprawdę chętnie wysłucham - i nie jest to żadna złośliwość z moje strony - konstruktywnej krytyki.
Książka nie udaje filmu, ona jest jakby nowelizacją filmu, ktory nie powstał:-) Za długo siedziałem w branży, żebyt ego nie było widać. |
Chyba przeczytam to jeszcze raz, jak juz mi dzidzia spac zacznie porzadnie, bo teraz to na razie nie moge nawet opowiadania Magdy Kozak dokonczyc, nie mowiac o reszcie numeru.
Jak znajde jakies konkrety, to oczywiscie napisze. Nie chodzi mi na pewno o nielogicznosci wynikajace z zalozen tematycznych, bo to wiadomo. Chodzi mi bardziej o nielogicznosci w srodku tych zalozen, wynikajace z akcji (i to nie takie, ze w jednym miejscu gosciu ma zielony krawat, a na nastepnej stronie niebieski (bez przebierania)), na przyklad cos w stylu: nie wydaje mi sie, zeby ci goscie nie wiedzieli co robia tamci w rzeczywistym swiecie (zmyslam sobie, ale chodzi o takie bardziej merytoryczne rzeczy, niz "goofs" na planie, ze widac odbicie kamerzysty, czy inne podobne wpadki). Ale nie pamietam, poszukam.
Natomiast wciaz pozostaje zarzut, ze ksiazka jest bardzo trywialna, a do tego wyglada jak film. Nie jest to jakis wielki zarzut, ale kiedys, jak w Polsce bylo jeszcze dosc malo ksiazek na rynku, kupowalo sie np. Imperium Kontratakuje napisane przez goscia o wdziecznym nazwisku Donald F. Glut, czy Powrot Batmana (nie pamietam juz nawet kto to napisal). Ksiazki powstaly na podstawie scenariusza do filmu, a ze filmy z natury mocno splycaja i upraszczaja (bo trzeba wszystko zmiescic powiedzmy w dwoch godzinach), wiec byly proste az do bolu. I wlasnie takie skojarzenia nasunely mi sie po lekturze Apokalipsy. Czyli podsumowujac: film bylby z tego znakomity. Ksiazka na podstawie scenariusza nie byla w stanie sprostac elementarnym ksiazkowym oczekiwaniom, bedac w efekcie tylko ubranym w narratora skryptem.
Co nie zmienia faktu, ze oczywiscie bardzo sobie cenie Twoja tworczosc i bardzo chetnie widze Twoje nazwisko w spisie autorow opowiadan. Szczegolnie zapadlo mi w pamiec (tez apokaliptyczne) opko z poczatkow SF, cos o aniele i o gosciu z shotgunem (albo to aniol byl z shotgunem), w kazdym razie bardzo mi sie podobalo.
A tak w ogole najlepsza postapokaliptyczna powiescia byla dla mnie ksiazka Pasikowskiego. Nie pomne tytulu, ale byl tam koles bez zuchwy i jedna dziewczyna, ktora miala uratowac ludzkosc, bo wszystkie kobiety wyginely, albo staly sie bezplodne, a oni znalezli jedna zdolna do rozmnazania. Mocno schizowe (widac, ze Pasikowski ma niezle skitrany leb), ale czytalo sie znakomicie. Rowniez swiat wykreowany w utworze bardzo mi odpowiadal. Szkoda, ze zamiast pisac zaczal krecic jakies szmatlawce z Linda i Pazura.
NURS - 16 Listopada 2005, 14:46
count napisał/a |
No dobra, przesadzilem, niech ci bedzie, cofam to co powiedzialem. Nie chce mi sie sprawdzac w swoim egzemplarzu, ale twoja reputacja ma wiecej do stracenia niz moja, wiec zakladam, ze mowisz prawde przez wzglad na nia
Chociaz jestem prawie pewien, ze widzialem, ze sam powiedziales, ze ksiazke napisales w trzy dni. Ale musialem sobie to tylko ubzdurac. |
Trzy dni trwało dorobienie chińskiego motywu, żeby współgrało z Autobahnem:-)
Cytat | NURS napisał/a | Kasa była średnia, w owym czasie za książki płaciło się ok 30 zł - porównaj ceny runy, supernovej, FS. Jak policzysz inny wskaźnik wielkość czcionki, ilośc nznaków na strone, to ci wyjdzie, ze w FS Apokalipsa miałaby ok 400 stron:-) Pacek to kiedys liczył, długa dyskusja z tego była:-) |
To tego nie wiedzialem. Jakos nie wydalo mi sie, zeby specjalnie male literki byly, czy cos takiego. Stron nie bylo zbyt wiele, chyba ponizej dwustu (znowu strzelam z pamieci) i na nienajlepszym papierze, dlatego cena wydala mi sie dosc wysoka. Ale skoro mowisz, ze rzeczywiscie w innym wydawnictwie byloby to wiecej stron i tekstu, to ok. W zasadzie, skoro tak, to czuje sie pochwalony, ze w takim tempie polknalem lekture, ktora w FS mialaby 400 stron |
Tak to wychodziło packowi, jak na FiFie wyliczał. stron było 256 tak dokladnie mówiąc.
Cytat | Chyba przeczytam to jeszcze raz, jak juz mi dzidzia spac zacznie porzadnie, bo teraz to na razie nie moge nawet opowiadania Magdy Kozak dokonczyc, nie mowiac o reszcie numeru.
Jak znajde jakies konkrety, to oczywiscie napisze. Nie chodzi mi na pewno o nielogicznosci wynikajace z zalozen tematycznych, bo to wiadomo. Chodzi mi bardziej o nielogicznosci w srodku tych zalozen, wynikajace z akcji (i to nie takie, ze w jednym miejscu gosciu ma zielony krawat, a na nastepnej stronie niebieski (bez przebierania)), na przyklad cos w stylu: nie wydaje mi sie, zeby ci goscie nie wiedzieli co robia tamci w rzeczywistym swiecie (zmyslam sobie, ale chodzi o takie bardziej merytoryczne rzeczy, niz goofs na planie, ze widac odbicie kamerzysty, czy inne podobne wpadki). Ale nie pamietam, poszukam. |
OK.czasem takie rzeczy musza byc wsadzone, to jak z filmem kung-fu, ludzie nie lataja, wiemy o tym, ale fajnie mistrzowie furgają na drzewa i nikt nie widzi w tym niczego zdrożnego:-) a jesli sa babole to pokaż, najlepiej uczyć sie na własnych błedach.
Cytat | Czyli podsumowujac: film bylby z tego znakomity. Ksiazka na podstawie scenariusza nie byla w stanie sprostac elementarnym ksiazkowym oczekiwaniom, bedac w efekcie tylko ubranym w narratora skryptem.
Co nie zmienia faktu, ze oczywiscie bardzo sobie cenie Twoja tworczosc i bardzo chetnie widze Twoje nazwisko w spisie autorow opowiadan. Szczegolnie zapadlo mi w pamiec (tez apokaliptyczne) opko z poczatkow SF, cos o aniele i o gosciu z shotgunem (albo to aniol byl z shotgunem), w kazdym razie bardzo mi sie podobalo. |
Oj, to chyba nie ja. Jedno o aniołach było i to raczej bez shotguna:-)
koval - 17 Listopada 2005, 10:47
ja wtrącę parę słow o "Zaklinaczu"
podobał mi się, nawet bardzo, kilka razy porzadnie się uśmiałem,
może wynika to z faktu iż uwielbiam takie pastiszowanie postaci i wątków z literatury i filmów - a sposób przeprowadzenia tego bardzo mi odpowiadał
co do języka czy "poziomu" ksiązki się nie wypowiem bo nie uważam sie za osobe która na tyle sie na tym zna zeby to robić - co prawda kilku moich znajomych sporo na to psioczyło, ale oni narzekają na wszystko prawie jak recenzenci filmów z Wyborczej...
ja potraktowałem Zaklinacza jako nieskomplikowaną zabawę i rozrywke, nie próbująca udawać jakiejś superduperambitnej literatury - i ciekaw jestem czy z takim załozeniem było pisane (a jeśli nie to mam nadzieję NURSie że Cie nie uraziłem)
ogromną zabawą było dla mnie odgadywanie na kim/czym wzorowane były poszczególne osoby czy sceny (poza oczywistymi)
i dlatego mam pytanko, czy jak się tylko dogrzebię w szafie do swojego egzemplarza i odnajdę te nieliczne nawiązania których nie udało mi sie rozszyfrować to bedzie można tutaj liczyć na ich ujawnienie?
NURS - 17 Listopada 2005, 11:04
Założenie Zaklinacza było powiedziałbym, ciekawe:-) Najpierw powstało opowiadanie - które jest reminiscencją w powieści - potem pisałem osobne i zamknięte sceny, które były czymś w rodzaju bajek na dobranoc. Temat spodobał mi się na tyle, ze dopracowałem fabułę pozwalająca na polączenie większości scen - a jest to ok 25% całości i poszedłem w kierunku totalnej parodii, to widać, początek - bitwa - jest powazniej potraktowana, niż wydarzenia późniejsze.
Jesli wygrzebiesz coś, co ci umknęło to z chęcią postaram się naprowadzic na trop. W tej książce prawie wszystko do czegoś się odnosi.
gorat - 6 Grudnia 2005, 13:45
W trakcie tematu padła przybliżona sprzedaż "Apokalipsy...". W związku z tym zakołatało w mojej głowie pytanie: czy jest możliwe ujawnianie, ile to było dokładnie, po pewnym czasie? Po paru latach od wydania ujawnienie mogłoby być rzeczywiście szkodliwe dla wydawnictwa czy autora, ale po iluś tam taka informacja nie miałaby chyba wartości rynkowej poza sugestią, czy warto tą książkę wznowić.
NURS - 6 Grudnia 2005, 14:11
O ile wiem, to zeszło praktycznie wszystko, na stanie w firmie chyba juz nie ma, może coś byc w niektórych księgarniach. wychodziłoby, że zeszło cos pod 3k w sumie.
Generalnie 90% poszlo w pierwszych trzech meisiącach, pamiętam, że mieliśmy chyba 8 księgarń w których poszło cos koło 100 egz. wynik, dośc przyzwoity, jak pamiętam.
gorat - 6 Grudnia 2005, 18:04
Dzięki za odpowiedź, ale chodziło mi o to, że obecnie informacje o sprzedaży - nawet przybliżone - są rzadko rozpowszechniane. Biorąc pod uwagę, że takie informacje mogą mieć wartość handlową nie domagam się/nie proszę/nie błagam o udostępnianie ich na bieżąco. Podaję jedynie pod dyskusję zamysł ich podawania po pewnym czasie.
NURS - 6 Grudnia 2005, 18:34
Czasem po prostu nie ma się czym chwalić, a niektórzy wciąz żyją w nimbie dawnej świetności
mawete - 7 Grudnia 2005, 09:41
NURS: to kiedy coś nowego?
NURS - 7 Grudnia 2005, 10:38
Może za miesiąc, jak znajdę trochę czasu na dokończenie Pół, albo napisanie czegos nowego. Projekty leżą sobie i dojrzewają, jak porzadne wino.
|
|
|