To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - POWIEŚĆ W ODCINKACH!

elam - 29 Grudnia 2006, 19:47

Nadkwiacian paproci'anu

Część 1


Kapitana mawete nie w sposób było obudzić. Nie pomagały mikstury Tom cicha, nie pomagały pieszczoty pań... Dopiero, gdy STUDNIA wszedł do ambulatorium i zawołał :
- Peeeeerła duże mocne raaaz!!! -; mawete zerwał się na nogi. Perła pomogła też Tomowi Cichowi ; na jej widok ślinotok znikł jak ręką (a raczej kuflem) odjąć...

***
- Jest problem. - ogłosił gremlinek przy kolacji. - I to duży. kończy mi się szampon
- No to co ? używaj mydełka FA, tak jak ja – wzruszyła ramionami Martva, podająca do stołu.
- No co ty. Nie wiesz, czym to grozi?
- Niby czym??
- Normalnie, przy kontakcie z wodą gremlinki się rozmnażają. Na szczęście Tom Cich opracował specjalny szampon, który powstrzymuje ten proces. Taki szampon antykoncepcyjny. Tylko że już się kończy, a Tomowi brakuje kilku niezbędnych do jego produkcji składników...
- Tak? A czego konkretnie? – chciała wiedzieć Lu.
- Konkretnie to muszę wyprodukować trójhydrowódczan boru i tlenek nadkwiacianu paproc’ianu. Wódczan jeszcze jakoś wydestyluję, ale nadkwiacian paproc’ianu można uzyskać tylko z gumijagód...
- Gumijagody... – rozmarzył się Rodion i zatopił zęby w smażonym udku golluma.
- Oj, to wysoce nielegalny towar jest.. – zauważył STUDNIA.
- No właśnie – przytaknęli chórem Tom Cich i gremlinek.
- No to trzeba będzie złamać prawo? Znowu...
- O, tak, tak!! – Lu poklepała go po plecach. - A będzie można strzelać?
- A niuńkiem będę mógł popracować? – Rodion marzył dalej, a gęsty sos spływał mu na koszulę.
- A to wegetariańskie jest? – chciała się upewnić Martva.
- Cisza! – mawete uderzył pięścią w stół, aż zabrzęczały butelki Oriońskiego. – najwyraźniej do czegoś dążysz, gremlinie, więc gadaj szybko i po prostu, za dużo już wypiłem, żeby łapać twoje żaluzje.
- Jak wiecie, gumijagody są objęte ścisłą ochroną i można je nabyć tylko na kilku blackmarketach galaktyki. Większość z nich została daleko za nami. Najbliższy to planeta Bizancjum..
- Ach, tam gdzie są te, kur.... – wyraz błogiego rozmarzenia na twarzy Rodiona osiągnął apogeum.
- Kurtyzany – dokończył za niego gremlinek. – tak. Ale to nie one kontrolują rynek, tylko lord J.S. Do niego musimy się zwrócić. No i musimy mieć coś ciekawego na wymianę...
- Może Romulusa? – zaproponował Pako.
- Nieee... – rozpłakała się Martva. – nie oddawajcie go!!! Nie pozwólcie go zabić! To takie miłe zwierzątko...
- Tfu, tfu, zwierzątko – gremlinek wyszczerzył zęby. – a ja to co jestem?
- Ty jesteś sierściuch pospolity. Mów dalej. – ponaglał mawete.
- Właściwie, wszystko powiedziałam. Lecimy na Bizancjum?
- Głupie pytanie! – wrzasnał Rodion. – Jasne, że lecimy!! Gorat, kurs na Bizancjum !

***
Planeta Bizancjum była niegdyś pięknym, prosperującym światem. Niestety pod rządami lordów Hauerów upadła znacznie. Z czasów świetności pozostały na niej liczne przybytki uciech, od koedukacyjnych łaźni tureckich poprzez wszelkiego rodzaju lunapary, do trójwymiarowych sexmultikin. Niektóre z tych przybytków nadal trzymało niezwykle wysoki poziom.
Marzeniem męskiej części załogi było odwiedzenie tych wspaniałych domów publicznych... Ależ, nie będziemy hipokrytkami, żeńska część załogi także miałaby co zwiedzać... Jednakże czas naglił, mawete nie pozwolił się zbytnio rozpraszać. Delegacja – w postaci Rodiona, Lu i Toma Cicha udała się prosto do pałacu lorda J.S., zwanego dalej dżejesem. Zabrali ze sobą kilka żywych teletubisiów, na handel. Teletubisie, jako bardzo niebezpieczne zwierzęta, znajdują się na Niebieskiej Liście Miedzyplanetarnej Komisji Do Spraw Istot Żywych, co oznacza, że nie wolno ich wywozić z rezerwatów, a ich liczba jest pod szczególną kontrolą specjalnych agentów. Podobnie jest z gremlinkami, choć z nieco innych powodów...
Ale wróćmy do tematu.
Pałac o trzech złotych wieżach górował nad stolicą Bizancjum. Jak i cała planeta, lata świetności miał już za sobą. Tu i ówdzie złoto skapywało już ze ścian, srebro pokryło się jakimś siarczkiem, platyna patyną... Jednak stolec lorda dżejesa wyglądał na całkiem nowy.
A przynajmniej te części stolca, jakie nasi bohaterowie mogli dostrzec.
Lord dżejes był bowiem gigantycznych rozmiarów wężowcem, gatunkowo spokrewnionym chyba z Selithirą, z tego, co mógł stwierdzić Tom Cich. Liczne Selithiry wiły się u jego stóp, poddańczo wyciągając rozdwojone języki. Na krótkim łańcuchu natomiast, odziana w strzępki łachmanów, posiniaczona i zapłakana siedziała przed nim jedna z najpiękniejszych kobiet, jaką kiedykolwiek widzieli.
- Yyy... cześć, panie lordzie. – Powiedział Rodion. – mamy biznes.
Dżejes ziewnął tylko i szarpnął łańcuchem.
- Potrzebujemy parę litrów soku z gumijagód. W zamian oferujemy trzy teletubisie. – Lu uśmiechnęła sie niezobowiązująco. Dżejes przyjrzał się jej i odwzajemnił ten uśmiech.
- Za trzy teletubisie możecie mieć... – zamyślił się na dłużej. – niech będzie... dwadzieścia litrów.
- Trzydzieści trzy litry. – Rzucił Tomcich.
Dżejes szarpnął ponownie łańcuchem, a szloch dziewczyny szarpnął Rodionowym sercem.
- Niech mu będzie dwadzeiścia, plus ta tutaj.
- Co? – zachrznął się władca Bizancjum. – Miria jest warta więcej teletubisiów, niż kiedykolwiek na oczy widziałeś. Nawet za żywego muminka bym jej nie oddał.
Mina Rodiona oklapła nieco, na twarzy więzionej dziewczyny natomiast zagościł wyraz nadziei. Z tym wyrazem wpatrywała się uporczywie w oklapniętego Rodiona, tak, że ten nie wytrzymał. Zaświeciły mu w oczach kurwiki, zapalił sie berseker, właczyła forpoczta chaosu.
Wyrwał niuńka z pochewki i rzucił się na lorda dżejesa.

***
- Zdrada! Zdradaaaaa!!! – roznosiło się po pałacu. Zewsząd nadbiegali strażnicy.
Rodion walczył z dżejesem, który wił się i usiłował zmiażdżyć mu kości; Lu strzelała do nadbiegającej straży, skrywszy się za przewróconym stołem; Tom Cich przemykający między kolumnami jak cień rzucał maleńkimi kulkami, które okazywały się być granatami z bronią biologiczną. Sala audiencyjna zasnuła się gryzącym dymem, wypełniły ją krzyki i jęki rannych, rozkazy, przekleństwa i szlochy.
Trójka przeciwko trzystu – nie mieli szans. Gdy do pałacu wkroczyła doborowa drużyna lorda Fidela i jego wiernych F-2, Rodion musiał się poddać.
- Nie martw się – szepnął jeszcze do płaczącej Mirii, gdy zakuwano go w łańcuchy. – Uwolnimy cię!!
- Teraz to nas musi ktoś uwolnić. – Westchnęła Lu. Westchnięcie to łączyło się ze spojrzeniem rzuconym w stronę jednego z gwardzistów. Przystojny był, i młody, skurczybyk.

Gwardzistą tym był nie kto inny, jak Iscariote. Na widok Lu i jej giwery jego serce mocniej zabiło, ślinianki poczęły pracować intensywniej, oczy zwęziły się nieco. Doświadczona obserwatorka, jaką była Lu, zauważyła to wszystko i odszyfrowała bezbłędnie komunikat.
- Nie jest tak źle. – szepnęła w stronę Rodiona.


***
Tymczasem, na Latajacej Holerze gremlinek mial straszny sen...




Nexus - 29 Grudnia 2006, 19:49

:mrgreen: :bravo :bravo
Świetnie się to czyta :D
A "Halo Holera" powinna stać się zawołaniem i przywitaniem forumowym :D

elam - 29 Grudnia 2006, 19:50

ciag dalszy nastapi jeszcze dzisiaj !!! (chyba ) ;)
Tomcich - 29 Grudnia 2006, 19:58

elam

Cytat
szampon antykoncepcyjny


:shock: :lol: bossskie :bravo :mrgreen:

EDIT: I tym samym Elam odpowiedziała na jedno z pytań postawionych na początku pisania, czym gremlinki pielęgnują swoje futerka. :mrgreen:

Ixolite - 29 Grudnia 2006, 20:29

Ssssuper! :D

A ja wpadłem jeszcze na taki pomysł, żeby zrobić słowniczek jakiś do tego, bo w natłoku postaci, nazw i funkcji można się trochę pogubić.

Właściwie, to zaraz zacznę go robić :) Trochę to potrwa, więc proszę o cierpliwość.

elam - 29 Grudnia 2006, 20:43

Część druga.

- Kapitanie! Mam złe przeczucie. Coś niedobrego przydarzyło sie Rodionowi. – gremlinek łasił się do mawete. – proszę, proszę...
- Nie biję się, jak mi nie zapłacą. – mruknął mawete.
- Panie kapitnie – zameldowała Haletha – faktycznie, straciliśmy kontakt z Lu i resztą. Coś im się musiało stać.
- Plizzzzzzzzzzz... ??? – gremlinek zrobił słodkie oczka – postawię ci skrzynkę Oriońskiego...
- No doobra... Załoga! Idziemy na odsiecz!

I ruszyli. Mawete na czele, dzierżać w dłoniach wielki anihilator, za nim Nexus ze snajperką, Krisu z koktajlami Mołotowa-Nikitycza, Pako z cybernatycenymi wirusami , jeszcze dalej gremlinek obwieszony granatami z pieprzem i cytrynami, a na końcu gorat, który na widok cytryn już zaczynał produkować kwas. Za nimi szło jeszcze trochę mięsa armatniego w postaci majtków, ale ich imiona nie przeszły do historii, co najwyżej do karty dań.

Anyway, Lord dżejes nie wiedział, co go czeka.
A czekał go armageddon.

***
Rodion pobrzękiwał łańcuchami w ciemnym lochu. Gdzieś w celi obok pobrzękiwał Tom Cich, ale znacznie ciszej.
- Gdzie jest Lu? – zapytał Rodion.
- Nie wiem, nie sprowadzono jej tu z nami.
- Myślisz, że...
- Obawiam się...
- No, tak na nią patrzył...
-
Tymczasem Lu zawierała bliższą znajomość z Mirią.
- Byłam jedną z bizantyjskich kurtyzan, dopóki Lord dżejes nie nałożył podatku pogłownego.. od tej pory co rok gildia bizantyjskich kurtyzan musi oddawać jedną dziewczynę na jego usługi... w tym roku padło na mnie...
- To straszne... – Lu pogłaskała Mirię po złotych włosach.
- Dziewczyny chcą walczyć.. zrobimy powstanie.. ale brakuje nam broni, przewodnika...
- No, to macie problem z głowy. Mawete się tym zajmie, jak tylko tu się pojawi.
- Mawete? Kto to taki?
- Nasz kapitan – odparła z dumą Lu. – zobaczysz, jak nas uratują. Można dać jakoś znak twoim koleżankom, żeby ruszyły zgrabne tyłeczki?
- Jasne. Posługiwaczka jest po naszej stronie. Fiiiiiiiiiiiii !!! – zagwizdała na palcach – jeeeść!!!
Po chwili przed celą zjawila się szaro ubrana postać z drewnianą misą pełną lury.
- cześć, Aga. Słuchaj, musisz dać znak dziewczynom.
- Co, powstanie? – pod szarym kapturkiem zabłysła para bystrych oczu.
- Tak, szybko.
- Jestem Lu, z Latającej Holery – rzucila Lu. – spróbuj skontaktować się z kapitanem mawete, powiedz, że lord Dżejes mnie uwięził i że ma na usługach sługusów wiernego Fidela.
- Tak jest. – rzuciła Aga karnym, wojskowym tonem i odmaszerowała, wylewając po drodzę zupę na twarz jakiegoś więźnia.

***
Spotkali się na placu przed pałacem. Drużyna Latającej Holery, wyglądająca jak banda kaskaderów z palnety Jackass, i karne zastępy skąpo odzianych kur... tyzan uzbrojonych w miotacze pieprzu, działka mikrofalowe, łuki, oszczepy, widelce, noże do lodu, mopy, wibratory, pejcze, smycze, rury od odkurzaczy, miksery, przenośne piekarniki, tostery, fiszbiny z biustonoszy, pilniki do paznokci i tym podobne.
Mawete przejął dowodzenie i rozpoczął szturm.
Walki były długie, krwawe i zacięte, zwłaszcza w momencie, kiedy mawete zaciął się scyzorykiem. Jedna z kurtyzan szybko nakleiła mu plaster i pocałowała bolące miejsce ze słowami „do wesela się zagoi”.
- Do czyjego wesela? – chciał wiedzieć kapitan, lecz nie usłyszał odpowiedzi. Dzielna kobieta padła ugodzona śmiertelnym strzałem w wydatną pierś, którą to piersią zasłoniła kapitana..
- No, na pewno nie jej. – westchnął Nexus i zdjął kilku F-2 lorda Fidela.
Opór malał w oczach.


- Wypuszczę was, ale pod jednym warunkiem. – Powiedział Iskariote, który nie wiadomo skąd pojawił się pod celą Lu i Mirii.
- Nawet pod dwoma... – westchnęły dziewczęta.
- Zabierzecie mnie ze sobą? Juz od dawna chciałem zdradzić lorda Dżejesa, ale nie było okazji...
- Jaaasne – twarze Mirii i jej współwięźniaczki rozpromieniły się. – otwieraj!
- Obiecujecie?
- Obiecujemy !!!
Iscariote otworzył celę. Dziewczęta wyszły na korytarz. Z góry dobiegały odgłosy walki.
- Nigdy nie wierz kobiecie – zanuciła Lu, uderzając Iscariote podstępnie w ciemię.
- Eeej, ale on jest niezły.... weźmy go.
- Tak mówisz? – zastanowiła się Lu. – noo, doobra, możemy zobaczyć, co kapitan na to powie...

Kiedy wyszły na świeże powietrze, było już po walce. Mawete wytaczał z magazynu beczułki Perły, zranioną głowę uwolnionego Rodiona opatrywała jedna z kurtyzan, niejaka Natt, Tomcich niósł butelki soku z gumijagód, gorat kończył konsumować gwardzistę, Pako pakował do paki lordów Dżejesa i Fidela, Aga zdjęła szary kapturek i przymierzała czerwony, Krisu wypijał te koktajle Mołotowa, których nie zdołał zużyć w walce, a gremlinek prowadził dwójkę dzieci.
- A to co za przedszkole? – zapytał mawete na ich widok.
- Nie przedszkole, tylko nie przedszkole, ja jestem młodzież wszechgalaktyczna – odparł dumnie chłopiec.
- A ja jestem nadzieją wszechświata – powiedziała cicho i skromnie dziewczynka.
- Taa? A jak się nazywacie?
- To jest Ziuta – odpowiedział za nich gremlinek. – a to jest asiontko.
- I co z nimi? – mawete odzyskał swój zwykły humor, czyli jego brak.
- Nooo... zabieramy ich ze sobą. – gremlinek wiedział, czego chce. Wyczuwał bowiem w asiontku coś niezwykłego. – Panie kapitanie, po takiej rozróbie trzeba się napić. Niech im pan lepiej poda te beczułki, a sam poszuka następnych, i wracajmy szybko na statek. W gardle mi zaschło, panu nie?
W taki sposób sprytny gremlinek wprowadzilna pokład Latającej Holery kolejnych bohaterów. Podobnie postąpiła Lu, przyprowadzając Mirię i Iscariote.
Co do Rodiona, nie wrócił na statek od razu. Rana na głowie okazała się na tyle poważna, że musiał spędzić noc w lunaparze.
Tymczasem ominęło go wielkie picie oraz trzygodzinne czekanie w kolejce pod łazienką, podczas gdy gremlinek brał kąpiel, a Lu, Miria i Aga robiły sobie manicure i takie tam damskie sprawy.

Koniec

Fearfol - 29 Grudnia 2006, 20:49

O cholera trochę przesadziłem z tekstami, ale tak sobie myślałem wczoraj, że zrobić zwykłą jatkę na lasery i działa fotonowe to było by nie to, pozatym przychyliłem się do wzmianki Halethy dotyczącej ... no wiecie czego. Wybór był przypadkowy ! Aha, troche źle Elam że obudziłaś Mawete, no wiesz Lord Nurs cały czas dostaje baty- nie chcem uśmiercić kapitana, dobrze było by go narazie "wyłączyć", z muzyką dam sobie spokój na jakiś czas - co za dużo to nie zdrowo.

Macie dodatkowego członka załogi, narazie śpi ( udo go boli ) ale może jeszcze namieszać, chyba Kapitan Mawete będzie się musiał tłumaczyć z swoich ukrytych talentów !

Dużo lepiej wyobrażałem sobie sytuacje na statku słuchając Chestera, dlatego to wsadziłem. ( wiecie to nie było takie proste, pare godzin spędziłem dostosowując piosenki i szukając odpowiednich kawałków, po za tym posiłkowałem się oryginałami co sprawiło problemy z tłumaczeniem)

Wydaje mi się, że do tej pory było bardzo dużo żartów, a od tego jest Jarl i jego hird, wiec chciałem stonować opowieść, teraz może odbijemy od tego głupiego dramatu romatycznego w stronę horroru :twisted:

Edit : Wow, genialnie - z taką drużyną forumowiczów to nawet Chuck Noris by sobie nie poradził, genialnie Elam. :roll: Kto stanie po stronie Nursa, hmmm dobra rezerwuje Czarnego na kolejnego C.G.J, ale to dopiero później narazie co innego...

Tomcich - 29 Grudnia 2006, 20:54

He, he. Teraz Aga musi się wytłumaczyć, jak udało jej się uciec od Ojca i jak trafiła jako posługiwaczka do pałacu Dzejesa :wink: Aga do raportu :mrgreen:
elam - 29 Grudnia 2006, 20:54

alez prosze bardzo :)
tylko, ze to space opera jest, a nie horror,

wiec maja byc dzielni bohaterowie, namietne kobiety i happy-end :)

Martva - 29 Grudnia 2006, 20:56

Moi drodzy, jesteście świetni! :bravo Moje bakłażany trafiły do literatury - powinnam wysłać linka promotorce :mrgreen:
Cekawe jak się to skończy i kiedy ;)

Tomcich - 29 Grudnia 2006, 21:00

Właśnie Elam ma rację - to ma być rasowa space-opera - herosi i heroski , statki kosmiczne, lasery. Dukaj narzekał, że polska twarda SF znajduje się w zaniku. My będziemy jej odrodzeniem. :mrgreen:
Fearfol - 29 Grudnia 2006, 21:13

Okej, o.k - twarde Space opera, jednak mała przygoda ala " Obcy ósmy pasażer Nostromo" nie zaszkodziła by powieści ? Zakodowałem sobie jakiego kursu się trzymać pisząc dalej, powoli klaruje się obraz kolejnych odcinków, Lord Nurs musi coś wygrać, dlatego wyłączcie kapitana Mawete z opowieści na kilka odcinków, przecież to był jeden z celów C.G.J - czy jego misja okazać się miała nie wypałem ?
Tomcich - 29 Grudnia 2006, 21:19

No jeżeli to horror w stylu Obcego, to jak najbardziej pasuje. Jest jeszcze parę możliwości wprowadzenia mroczniejszego klimatu. :wink:
Ixolite - 29 Grudnia 2006, 21:29

http://ixolite.info/SFFIH/powiesc/slowniczek.htm

Początki słowniczka, będę systematycznie go uzupełniał, w razie błędów lub nieścisłości informujcie co jest do poprawienia :)

EDIT: jak ktoś ma ochotę własne definicje dodać, to też bez krępacji :)

Agi - 29 Grudnia 2006, 21:45

Ixolite, jesteś niezastąpiony :bravo
Fearfol - 29 Grudnia 2006, 21:45

Hej Ixolite a gdzie Lord Nurs, Fearfol ? Wyjaśnij może co oznacza skrót C.G.J, w miejsca wpisz proszę też Spiritus Santi - znana z opisów Jeźdzca - mekka wszystkich imprez. No i w lokacjach wpisz Bizancjum znane z kurtyzan. No i nie ma CIEBIE, a może niech ktoś inny ciebie wpisze - nię będzie nadmiernego Narcyzmu.
Tomcich - 29 Grudnia 2006, 22:04

Fajne Ixolite.
A jak chcecie czegoś mroczniejszego to chwila-moment - coś niedługo wstawię. :twisted:

elam - 29 Grudnia 2006, 22:19

Ixolite, swietny pomysl, bo ja juz sama sie gubie, kto jest kim i z kim trzyma :)

zapomnialam, ze Aga jest corka lorda Nursa.... taka wtopa....
no ale nie bede editowac - pole do popisu jest, opowiedziec, jak dostala sie do Bizancjum :)

Ixolite - 29 Grudnia 2006, 22:20

No napisałem przeca, że słowniczek nieukończony i w trakcie tworzenia jest. Możecie mi podsyłać brakujące definicje na maila albo PW.
elam - 29 Grudnia 2006, 22:31

... i mam nadzieje, ze Ziuta nie obrazi sie za te mlodziez wszechgalaktyczna :D
Tomcich - 29 Grudnia 2006, 22:35

elam

Cytat
zapomnialam, ze Aga jest corka lorda Nursa.... taka wtopa....


E nie, czemu, ostatnim razem jak ją widziałem to akurat się pakowała i miała w planie uciec od Ojca. Widocznie jej się udało, choć nie do końca tak jak zamierzała. :mrgreen: Jak widać nasi bohaterowie żyją własnym życiem. :lol: A swoją drogą Aga jak wróci na łono forum to się będzie musiała wytłumaczyć jak trafiła do Bizancjum. :mrgreen:

NURS - 29 Grudnia 2006, 22:55

Cytat
Fidel-F2
Ożesz.....


Nie, sieję!
Moja zemsta bedzie straszliwa, straszliwsza nawet, niż ta Fredry! Watch the kioskis!

Tomcich - 29 Grudnia 2006, 23:10

NURS

Cytat
Moja zemsta bedzie straszliwa,


Czekamy :mrgreen:

No mam już mroczniejszy kawałek space-opery, gdzie zło tryumfuje (mam nadzieję, że chwilowo :wink: ). Muszę ją tylko przeklepać w komputer. Tak więc be aware. :mrgreen:

gorat - 29 Grudnia 2006, 23:13

Dzięki za gwardzistę - ostatnio takich krwistych dań mi brakowało ;)
I odnoszę wrażenie, że niektórym mylę się z alienem, tym z Obcego :evil: elam może być jako gremlin, choć jest tak podobna do małpki, jak ja do tegoż aliena :x Powtarzam: kwasu mam najwyżej tyle, co ludzie - w przewodzie pokarmowym, coś w tym rodzaju. Hydrą też nie jestem - tamto to jednostki Masowych Grup Operacyjnych, czy jakoś tak; niezbyt inteligentny członek roju. Z różnic: większa masywność, brak kończyn dolnych, nawet dobre opancerzenie, zdolności regeneracyjne (filmów nie oglądałem, a w komiksach nie spotkałem "uleczającego się" obcego, więc podaję).

elam - 29 Grudnia 2006, 23:25

to ty nie jestes alien???
ozesz...
po roku wyprowadzisz mnie z bledu....
to co ty jestes, gorat????????

gorat - 29 Grudnia 2006, 23:39

O żesz, chyba nawet pisałem kiedyś, i ktoś nawet jakąś podobiznę (karykaturą to też chyba można nazwać) wrzucił.
elam - 29 Grudnia 2006, 23:57

kto, gdzie, kiedy?
przeoczylam..... :(

Tomcich - 30 Grudnia 2006, 00:48

NURS STRIKES BACK

Oczywiście kolejne zwycięstwo zakończyło się ogólną popijawą w kantynie, gdzie Studnia serwował drinki. Ponieważ wszyscy czuli ulgę, ale też i zmęczenie po odzyskaniu wolności, mawete postanowił przesłuchać nowych gości dopiero nazajutrz, co okazało się niestety błędem. Nie zdawał sobie bowiem sprawy, że Lordowie Dzejes i Fidel zdołali już się uwolnić i na czele swoich sił zbrojnych ruszyli za nimi w pogoń. To co wydarzyło się w Bizancjum było dla nich tak wielką zniewagą, że tylko całkowite zniszczenie Latającej Holery mogło przywrócić im spokój. W tym celu poprosili o pomoc (rzecz to niebywała pośród Czarnych Lordów) dwie Czarne Lady Ariah oraz Angelus, znane ze swojego zamiłowania do krwawych jatek. Chodziły nawet słuchy, że żywiły się krwią swych ofiar (gustowały szczególnie w młodych, przystojnych mężczyznach nazywając ich pieszczotliwie ciacho), co dawało im niesamowite i niespożyte siły witalne. Tak więc armie tej mrocznej czwórki były coraz bliżej uciekającej Latającej Holery.

W nocy, gdy wszyscy już spali, jakaś postać wkradła się po cichu do kapitańskiej kabiny i podeszła wprost do sejfu, gdzie przechowywany był ten jedyny pierścień. mawete nawet przebudził się na chwilę, jednak niewyraźną postać wziął jedynie za efekt nadmiaru spożytych wcześniej trunków.
- Znowu te cholerne słoniki tupią – pomyślał – muszę jutro opieprzyć Studnie, aby lepiej destylował te swoje wynalazki.
Po chwili jednak jego głowa zaciążyła do poduszki. Nie wiedział, że to Pako ponownie poczuł moc kuszącego go pierścienia. Podszedł do sejfu, otworzył go i dotknął ukrytej tam błyskotki, choć nie odważył się jej założyć. Cały czas pamiętał postać Nursa którą wcześniej widział. To jednak wystarczyło, aby pierścień przekazał mu swą wolę:
- „ Pako! Stworzysz wirusa i wprowadzisz go do systemu komputerowego statku...”
- Tak mój mistrzu – odparł cichutko nieświadomy niczego Pako.
Nad ranem wszyscy, jak to zwykle na Holerze, spotkali się w kantynie, aby wypić coś na dręczącego ich kaca.
- Studnia, jedno Oriońskie, dobrze schłodzone, byle szybko i cicho podane – powiedział mawete mrużąc oczy. Coś miał jeszcze powiedzieć Studni, ale co? Ech, te cholerne słoniki.
Po dwóch browcach zaczął myśleć już jaśniej. Rozejrzał się dookoła i jego wzrok padł na nowe nabytki na pokładzie, sprowadzone tu głównie przez gremlinka.
- No tak, - rzekł głośno – ilość osób na pokładzie nam się ogromnie powiększyła, a o niektórych ciągle nic nie wiemy.
Tu spojrzał na siedzących cicho pod ścianą Wiedźmę, Dracenę, Selithirę, Agę, asiontko, Mirię, Ziutę i Iscariota.
Jakby ich tu coś, kurka wodna, na mój statek przyciągało – pomyślał bezwiednie w chwili przebłysku intuicji.
- No to kto rozpocznie pierw... – nie dane mu było skończyć, gdyż rozległ się brzęczyk alarmu zbliżeniowego.
- Hmmm, a jednak ciągle działa – zdziwił się.
Po chwili wszyscy ruszyli do sterówki, gdzie Haletha zaraportowała.
- Duża ilość statków za nami, kierunek wskazuje, że pędzą z Bizancjum.
mawete zaklął szpetnie i dodał:
- To Dzejes i Fidel, ale chyba jeszcze kogoś skaptowali, bo ciutkę ich dużo. Wszyscy na stanowiska bojowe.! Przygotować się do skoku w nadprzestrzeń! gorat wyznacz bezpieczny kurs, Pako na mój sygnał odpalaj.
Zanim to jednak nastąpiło z przeciwnej strony pojawiła się kolejna gromada statków.
- To Nursjanie! – krzyknął Rodion
Na te słowa Aga mocno pobladła, co nie uszło bystremu oku gremlinka.
- Dobra nie będziemy czekać, aż jeszcze ktoś się nam tutaj przypęta. Pako odpalaj!.
Pako wcisnął przycisk otwarcia wrót w nadprzestrzeń, jednak spowodowało to tylko chwilowe przygaśnięcie świateł na statku i całkowite wyłączenie napędu.
- Co jest, do jasnej perełki. Raport o uszkodzeniach!
- Kapitanie, mamy jakiegoś wirusa w systemie, wygląda na szczególnie cwaną wersję jakiegoś IE. Wszystko sprawne, za wyjątkiem napędu. Nie możemy odlecieć. – powiedział Pako.
- Ktoś nas sabotuje?! – rzekła z niedowierzaniem Haletha
- Nie ma czasu na szukanie winnych i takie rozważania. Przygotować systemy obronne! Pełna siła osłon. Pako spróbuj obejść tego wirusa. Krisu postaraj się ręcznie odłączyć zabezpieczenia i uruchomić silniki. Muszę mieć napęd do manewrowania! – krzyknął mawete i uderzył pięścią w pulpit sterowniczy.
Tymczasem zbliżająca się flota czwórki Lordów podeszła na tyle blisko, że rozpoczęła ostrzał. Dopóki odległość ciągle była jeszcze spora, nie było to specjalnie groźne. Systemy osłon działały sprawnie, jednak z każdą upływającą minutą siła ostrzału rosła, a okrętem zaczęły targać wstrząsy.
- Lu wyczekaj prawie do ostatka, musimy mieć pewność każdego strzału.
- Ta jest kapitanie!
- Krisu jak tam? Liczę na Ciebie! Jak Ci się uda masz u mnie gratis roczną prenumeratę „Wielkich melonów”.
- Robię co się da, za pięć minut powinniśmy odzyskać jaką-taką sterowność. Z napędem nadprzestrzennym będzie gorzej, stąd go nie uruchomię, Pako musi obejść tego wirusa w systemie.
- Słyszałeś Pako? – przerzucił pytanie mawete
- Jakiś cholerny geniusz chyba go napisał – odrzekł Pako, nie wiedząc, że walczy sam ze swoim tworem.
Ostrzał stawał się coraz celniejszy i silniejszy.
- 70 % mocy osłon – zaraportował Rodion
Znowu kilka wybuchów wstrząsnęło Latającą Holerą.
- 65 % - Rodion spojrzał z niepokojem na mawete. Niejeden raz już byli w opałąch, z niejednej knajpy bimber pili, ale tak skupionym nigdy go nie widział.
- Krisu?
- Jeszcze chwilka kapitanie.
BUM, BUM!!!
- 60 %!
- Krisu nie mamy tej chwilki!
- OK., mawete, silniki manewrowe sprawne!
- Gremlinku pokaż na co cię stać! Lu daj im do zrozumienia, że my też mamy zęby i potrafimy kąsać! – mawete przestał czuć się bezsilny i zaczął wydawać rozkazy.
Po chwili Latająca Holera ruszyła z miejsca i umknęła z okalających ją jasnych wybuchów. W tym samym czasie Lu oraz jej sekcja bojowa dała pokaz strzelania do celu. Torpedy fotonowe, lasery, blastery i fazery dalekiego zasięgu bluznęły ogniem. Ponieważ przeciwników było tak wielu, nie sposób było nie trafić, czarne niebo rozjaśniło się od licznych wybuchów.
- Macie za swoje wy czarne gnoje!!! – Lady Lu straciła trochę ze swojej dystynkcji – Weźcie i to!!! – krzyknęła naciskając z furią spust fazera.
Jednak i Latająca Holera obrywała, mimo niesamowitych popisów pilotażu gremlinka
- mawete zaledwie 20 % mocy osłon, długo nie wytrzymamy – zaraportował Rodion
- Pako powiedz mi coś dobrego.
- Kapitanie, chyba znalazłem rozwiązanie. Przypomniało mi się coś co kiedyś nauczyłem się na pierwszym roku studiów informatycznych. Opłaciło się jednak studiować. – powiedział z samozadowoleniem.
- Ty mi tu się tak nie wychwalaj, tylko mów! – osadził go w miejscu mawete
- OK. Wydaje mi się, że znalazłem obejście tego wirusa. Najprawdopodobniej uda mi się go zablokować na ok. 1 sekundę. Jeżeli w tym czasie przekierujemy całą naszą energię do generatorów nadprzestrzeni powinno udać nam się otworzyć wrota i uciec.
- Jakie są szanse powodzenia? – zapytał tylko mawete
- myślę że ok. 30 % - powiedział Pako – ale musimy przekierować CAŁĄ energię. Z osłon, stanowisk obronnych, nawet kantyny. Możemy zostawić jedynie systemy podtrzymywania życia.
- 30 %, to i tak więcej niż 0, gdybyśmy tutaj zostali. – stwierdził mawete – powiedz kiedy będziesz gotów. Krisu słyszałeś, co Pako mówił?
- Słyszałem, czekam na sygnał!
- OK. Teraz!!!
W jednej chwili cały statek przygasł, ale obudziły się generatory nadprzestrzeni. Przed latającą Holerą otwierało się przejście w którym powoli zaczęła znikać. Zbyt wolno jednak. Pierwsze okręty Nursjan były już w zasięgu strzału i oddały salwy torped fotonowych. Holera znikała za portalem, kiedy otrzymała cios w bezbronny kadłub, po czym umknęła z pola widzenia prześladowców. Okrętem wstrząsnął wybuch, rozdarciu uległo poszycie na kilkunastu poziomach. mawete został wyrzucony ze swojego kapitańskiego siedzenia i ciężko upadł na podłogę uderzając się w głowę. Stracił przytomność, jak zresztą cała załoga doświadczona wstrząsem oraz niesamowitym przeciążeniem ponad 15g. Po chwili wszystko ucichło, a bezbronna Holera bezwolnie dryfowała w nieznanym zakątku kosmosu.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Pierwszy ocknął się gremlinek, był mały, okrągły i futrzasty więc najlepiej zniósł wszelkie wstrząsy. Rozejrzał się po sterówce, gdzie paliło się tylko światełko ewakuacyjne, więc niewiele widział, dostrzegł jednak nieprzytomnego mawete z którego głowy sączyła się krew. Słyszała też jęki niektórych członków załogi, ale jakie były prawdziwe straty?
- Co teraz z nami będzie? – Wyszeptał przestraszony gremlinek
---------------------------------------------------------------------------------------------------
Tymczasem Lord Nurs oglądał walkę na swoim palantirze. Miał powody do zadowolenia. Po pierwsze palantir już nie śnieżył. To był jednak dobry pomysł zabetonować kilku z remontujących w posadzce, reszta od razu nabrała ochoty do pracy. Po drugie Latająca Holera została prawie zniszczona. To nic, że chwilowo uciekła, w takim stanie daleko nie poleci. Dodatkowo na pokładzie zauważył Agę, za jednym razem odzyska córkę oraz pierścień władzy. A po trzecie zyskał dodatkowych sprzymierzeńców w postaci czwórki Czarnych Lordów. Oczywiście wykorzysta ich tylko do swoich celów, a potem się pozbędzie przejmując ich posiadłości. Ale to jeszcze przed nim.
Tak to był zdecydowanie udany dzień.


Wszystkie postacie są fikcyjne. Podobieństwo do jakichkolwiek wydarzeń i osób jest wyłącznie przypadkowe. :P
Mam nadzieję, że tyle mroczności starczy Fearfolowi. Statek prawie zniszczony, mawete ponownie nieprzytomny, nie wiadomo jak pozostali członkowie załogi, NURS zyskał sojuszników, Pako zdradził - choć nieświadomie, pierścień rozgrywa swoje.
Jednym słowem grafomania i sztampa w moim wykonaniu rulezz. :mrgreen:

Studnia - 30 Grudnia 2006, 01:11

Tragedia Małpilusa

Elam z przerażeniem rozglądała się po ciemnym pomieszczeniu. Wśród błysku iskrzących się przewodów i tlącej się izolacji dostrzegła obraz nędzy i rozpaczy... mawete leżał przywalony swym kapitańskim fotelem, gorat, wśród rozbitych monitorów nawigacyjnych próbował jedną ręką
rozplatać supeł jaki tworzyły jego nogi i ogon, druga ręka bezwładnie zwisała wzdłuż tułowia... Pako nieprzytomny tkwił przypięty na stanowisku komputerowym.Obok Rodion, wciąż w szoku wydawał polecenia pogruchotanemu, i raczej martwemu majtkowi żeby przestał się opier... niczać i łapał za miotłę i zaczął sprzątanie. Lu pomagała wstać Żółwikowi co czyniło z nich najbardziej zdatne do jakichkolwiek przedwsięzięć osoby... Przynajmniej na pokładzie dowodzenia...
- Lu, Haletha! - krzyknął gremlinek
- Jesteśmy...
- Ale czy całe?
- No czekaj... Niech sprawdzę... - powiedziała Lu dokładnie się oglądać, nagle przerażenie ogarnęło jej piękne skądinąd oblicze - O nie... NIE!!!
- Co się stało?! - elam i Haletha przyskoczyły do Lu i podtrzymały mdlejącą arystokratkę
- Złamany... - wyjęczała Lu
- Ale co? Żółwik nie wytrzymała i zaczeła potrząsać ledwo przytomną Lu
- Jak to co... Paznokieć! Trzy godziny piłowania, 10 warstw lakieru, brokat i 5 godzin utwardzania UV i przez jakichś kosmicznych alfonsów wszystko diabli wzięli!!
Lu bardzo szybko doszła do siebie, gdy uświadomiła sobie kto jest odpowiedzialny za tą straszliwą zbrodnie.
- Ehem, miłe panie - gorat wciąż nie mógł rozplątać tej dziwnej plątaniny nóg i ogona - ale czy któraś mogłaby mi pomóc to rozplątać do stu tysięcy blasterowych błyskawic?
- Znaczy się przeciąć?- bojowy nastrój Lady Lu jeszcze nie wyparował
- Przeciąć to możesz te pasy - Pako też już się ocknął - Chyba mi żebra połamało...
- Dobra po kolei - gremlinek postanowił przejąć dowodzenie - Lu, masz bojowy nastrój to potrząśnij Rodionem, niech zostawi to truchło w różowych gaciach i zbierze się do kupy, Haletha, oderżnij Pako od tego fotela, a potem zobaczcie co z mawete, i zdejmijcie z niego ten fotel, a ja rozplącze gorata.
Akcja zaczęła jako tako przypominać zorganizowaną...

Kilkanaście chwil później...

- Ufff... Z czego jest ten fotel? - wysapał Rodion dźwigając antyczny mebel z kapitana - Nie wiem jakim cudem on to przeżył pod tym ciężarem...
- Twardy jest - Lu pochyliła się nad nieprzytomnym mawete - Musimy go szybko przetransportować do lazaretu... Tom Cich musi go opatrzeć
- Tjaa... Jeśli jeszcze żyje...
- Elam, wypluj te słowa. Musimy sprawdzić co z innymi, Pako łączność działa?
- Eeee... Obawiam się że działa tylko czerwona linia...
- Co to jest czerwona linia?
- Od kiedy Studnia zadomowił się w kantynie, mawete kazał zrobić bezpośrednie połączenie z barem, żeby zawsze mieć piwo pod ręką...
- No to łącz się ze Studnią, może w końcu ten android przyda się na coś poza podawaniem piwa i puszczaniem koszmarnej muzyki! - Haletha nie wytrzymała
- Tak się składa że obie te rzeczy wychodzą mu nadzwyczaj dobrze - elam stanęła w obronie Studni. Wciąż pamiętała jak nazwała go zdrajcą
- Chwila - Pako sprawdzał połączenie - Działa!
Po chwili z głośników dobiegł głos androida
- Halo? Ktoś tam żyje jeszcze?
- Jesteśmy!- Haletha przejeła łączność w swoje... Usta? Ręce?
- No w końcu, co tam się dzieje!
- mawete nieprzytomny, my jesteśmy poturbowani, sterownia jest zniszczona i dopóki jej nie naprawimy sterowni nie jesteśmy w stanie nic zrobić.Acha i nie wiemy gdzie jesteśmy...
- Cholera, gdy tylko zobaczyłem tą małą wiedziałem że będą kłopoty...
- Hej! - elam nie bardzo rozumiała - co masz do małych?
- Nie chodzi o Ciebie gremlinku, tylko o tę małą co to ją z Bizancjum zabrali... Wiem że gdzieś ją widziałem tylko nie wiem gdzie...
- Hmmm... - mordka elam przybrała ponury wyraz - ja też ją gdzieś widziałam, to znaczy nie ją tylko mi kogoś przypomina
- Dobra idę do was, czy śluza awaryjna na waszym pokładzie działa?
- Ale tylko ręczne sterowanie...
- No to bede za pięć minut, mam taką dziurę w kantynie... Tyle alkoholu... i moją destylarnie szlag trafił...
I choć nieprzytomny, mawete na dźwięk tych słów aż jęknął
Po chwili rozległ się chrobot metalu o metal i dźwięk śluzy napełnianej powietrzem oznajmił przybycie STUDNI.
- Ufff... Nawet nie wiecie jak tam zimno... Nawet Nikityczówka zamarza - Barman odłamywał odłamywał sople z brody - No co tak patrzycie, jak w nas walnęło to połowa zapasu poszła w drzazgi i mnie oblało...
- Hej - Rodion wyszarpnął sople Studni - No ja cię kręcę, ale lody... - po czym władował sobie sopel w usta i ćumkając go z lubością zaszył się w kącie.
Pozostali członkowie załogi popatrzyli po sobie
- Hmmm... To chyba taka reakcja na szok - Stwierdziła mądrze Lu
- Wierze Ci na słowo - Studnia wcąż był zdziwiony- nie zaprogramowali mi tego...Dobra zostawcie go tam na razie niech se robi tego loda...
W tym momencie Lu i Haletha się zaczerwieniły, gremlinek pewnie też, ale że nie goliła mordki to nie można tego stwierdzić.
- Hej, no co wy, ja wcale nie miałem na myśli... - tłumaczył się Studnia - A zresztą nieważne. Wiem jak chociaż częsćiowo przywrócić sprawność statku - oznajmił z tryumfem
- Jak?
- A tak - powiedział odwracając się do Pako plecami, z tyłu głowy droida otworzyło się wielkie gniazdo - Pako musisz połączyć systemy statku z Matrixem, to znaczy z moją matrycą.
- Ale to spali Ci obwody, nie masz takiej mocy obliczeniowej!
- Spokojnie, praktykowałem kiedyś u Lorda Fury, znam kilka sztuczek. A nawet jak siądą mi obwody to Ty znowu mnie poskładasz do kupy Pako. Zresztą to nie jest największy problem. Bardziej się martwię wirusem... Twoim wirusem Pako...


Czy Studni uda się pomóc załodze, czy raczej znowu stopią mu się kabelki? I skąd wie kto napisał wirusa? I co reszta załogi zrobi z tą wiedzą?

Dowiecie się już wkrótce... (Gdy tylko ktoś dopisze ciąg dalszy...)

Pako - 30 Grudnia 2006, 08:44

:mrgreen: :bravo
Acha... Natt też się zamieszała. Najpierw była kur...tyzaną która opatrywała kogośtam, a potem złą krwistą bestyją ^_^ :twisted:
Ale całość - hyhyhyhy :D



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group