Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - Samopomoc czytelnicza.
Ziuta - 10 Października 2009, 15:09
Tak pobonmocę złośliwie: auterytety mnożą się przez upadek.
ilcattivo13 - 10 Października 2009, 17:21
Lynx napisał/a | ilcattivo13, sprawdzałeś Broszkiewicza? |
żaden z dwóch nie pasuje
Czarny - 10 Października 2009, 19:16
czytając nowy numer NF-a było coś podobnego jako dzieło burdeckiego - tak mi się skojarzyło ale to rocznik 1934 nie lata 80-te
Kruk Siwy - 10 Października 2009, 23:04
Równie głupie.
ilcattivo13 - 11 Października 2009, 12:42
Czarny - książka, której szukam była wtedy wydana, ale napisana mogła być kiedykolwiek wcześniej. Ale to i tak nie ten autor.
Ozzborn - 11 Października 2009, 15:42
Czarny napisał/a | czytając nowy numer NF-a było coś |
A co to było to coś co tak intensywnie było jednocześnie czytając?
Witchma - 13 Października 2009, 20:25
Czy warto się zainteresować Rycerzem i Czarnoksiężnikiem Gene'a Wolfe'a?
Adon - 13 Października 2009, 20:39
IMO warto. O ile lubisz Wolfe'a ma się rozumieć.
Witchma - 13 Października 2009, 20:41
Adon, chodzi o to, że spotkałam się z różnymi opiniami o tej książce, a Wy się znacie najlepiej
Adon - 13 Października 2009, 20:43
Bo to nie do końca taki Wolfe jakiego i ja lubię. Ale Wolfe to Wolfe. Czytać.
Dabliu - 13 Października 2009, 22:01
Wolfe to bóg. Jeśli się komuś nie podoba, znaczy, że nie pojmuje boskości
Witchma - 14 Października 2009, 08:27
Dabliu, no i to jest konkretna odpowiedź na moje pytanie
xan4 - 14 Października 2009, 08:44
Czekałem aż się Dabliu, pojawi odpowiedzieć na to pytanie
Witchma - 14 Października 2009, 08:53
Jak mówi staropolskie przysłowie: "Uderz w Wolfe'a...
Kruk Siwy - 14 Października 2009, 08:57
A ja niewierzący jestem autor sporo mętniactwa lubi sprzedać. Ale dylogię grecką lubię.
A konkretnego tytułu Witchma napisał/a | Rycerzem i Czarnoksiężnikiem | nie miałem w ręku. Poczekam na opinie mniej fanatycznych czytaczy.
Dabliu - 14 Października 2009, 20:40
Żadnego mętniactwa. Proza Wolfe'a jest tak skonstruowana, że można ją czytać wiele razy, i za każdym czytaniem schodzić głębiej, do coraz to bardziej ukrytych warstw znaczeń i powiązań. Czym głębiej zejdziemy, tym wyraźniejszy staje się kunszt i zegarmistrzowska precyzja autora. Jedno niewinne zdanie, wypowiedziane przez jakiegoś bohatera w niewinnej na pozór rozmowie, może naprowadzić na ważny trop, lub wręcz odmienić znaczenie jakiegoś zdarzenia. A należy pamiętać, że narratorzy u Wolfe'a potrafią się mylić, czy nawet konfabulować, i to od czytelnika zależy, czy ich na tym przyłapie.
Pozorne "mętniactwo" jest więc w istocie misterną pajęczyną znaczeń i zdarzeń.
Bardzo często określa się Wolfe'a mianem "najbardziej niedocenianego pisarza współczesnego" i jest w tym chyba sporo prawdy. Stadko miłośników swojej prozy ma niemal fanatycznie oddane, ale stosunkowo nieliczne.
Dla mnie to czarodziej stylu i nastroju. Przysięgam, że to jedyny człowiek, który byłby w stanie nawrócić mnie na katolicyzm; tak ludzki i mądry, a jednocześnie wyważony i nienachalny przekaz ma jego proza.
Tyle ode mnie
nureczka - 15 Października 2009, 08:52
Dabliu napisał/a | Stadko miłośników swojej prozy ma niemal fanatycznie oddane, ale stosunkowo nieliczne. |
Każda potwora znajdzie swego amatora
Dabliu - 15 Października 2009, 21:33
nureczka napisał/a | Dabliu napisał/a | Stadko miłośników swojej prozy ma niemal fanatycznie oddane, ale stosunkowo nieliczne. |
Każda potwora znajdzie swego amatora |
No, kogo jak kogo, ale Wolfe'a nazwać potworą, to już przesada [foch mode on] [foch mode off].
Całe szczęście, nie jestem sam, a za sobą mam tzw. Autorytety
Ot, choćby Arkadiusz Nakoniecznik (znany tłumacz) tak pisał o prozie Wolfe'a:
[quote="Arkadiusz Nakoniecznik"]Czy trzeba tłumaczyć się z fascynacji? Nie trzeba, ale można. Moja fascynacja twórczością Gene Wolfe’a zaczęła się niemal dziesięć lat temu, kiedy Lech Jęczmyk, ówczesny szef działu zagranicznego “Fantastyki”, zlecił mi, początkującemu tłumaczowi, dokonanie przekładu “Pieśni łowców”. Nie przesadzę, jeśli powiem, że po lekturze tej mikropowieści poczułem się tak, jakby ktoś zdzielił mnie pałką przez łeb. Całkowity amok. Drugi raz doświadczyłem podobnego uczucia po przeczytaniu “Cienia kata”.
Czy można racjonalnie uzasadnić przyczyny pojawienia się fascynacji oraz dokonać wyczerpującej logicznej analizy tego intelektualno-emocjonalnego zjawiska? Nie można, ale warto pokusić się o zasygnalizowanie najłatwiejszych do nazwania cech twórczości Wolfe’a, które sprawiają, iż jest ona tak frapująca. A więc po pierwsze, po drugie i po trzecie - nieprawdopodobna maestria językowa. Ośmielę się postawić tezę, że na całym, bardzo przecież rozległym polu szeroko rozumianej fantastyki, nie ma równie wysmakowanego stylisty, potrafiącego tworzyć niepowtarzalne nastroje i ukazywać fantastyczne światy nie dzięki olśniewającym pomysłom (a w każdym razie: nie tylko dzięki nim), lecz poprzez bardzo staranny, przemyślany, choć w żadnym wypadku nie sztuczny dobór słów oraz ustawienie ich w takiej właśnie, a nie innej kolejności. Nie mam najmniejszego zamiaru udowadniać tej tezy; po prostu zapraszam do lektury.
Po czwarte - umiejętność tworzenia tego, co ja nazywam “fantastyką ułomnych zdziwień”. Większość bohaterów Wolfe’a poznaje świat, w którym przyszło im funkcjonować, równocześnie z czytelnikiem. Często nie dysponują żadną dodatkową wiedzą, w związku z czym domysły, jakie snują, nie zawsze okazują się słuszne, a próby wyjaśnienia zdarzeń i zjawisk, których są świadkami lub uczestnikami, wcale nie muszą zakończyć się sukcesem. Wolfe nigdy nie przedstawia świata, zamieszkujących go istot oraz ich przeżyć w pełnym świetle; i bardzo dobrze, bo od dawna wiadomo, że najwięcej interesujących rzeczy można zobaczyć w półmroku.
Po piąte - intelektualna precyzja wypowiedzi.
Po szóste - umiejętne wykorzystywanie tego, co najlepsze w tradycji literackiej.
Po siódme - głęboki humanizm.
I tak dalej.
Natomiast Neil Gaiman tak pięknie napisał.
A z kolei Michael Swanwick tak:
Michael Swanwick napisał/a | Gene Wolfe is the greatest writer in the English language alive today. Let me repeat that: Gene Wolfe is the greatest writer in the English language alive today! I mean it. Shakespeare was a better stylist, Melville was more important to American letters, and Charles Dickens had a defter hand at creating characters. But among living writers, there is nobody who can even approach Gene Wolfe for brilliance of prose, clarity of thought, and depth in meaning. |
O!
Kruk Siwy - 15 Października 2009, 21:35
Dabliu, czy mówimy o tym samym Arkadiuszu Nakonieczniku, który walnie przyczynił się do spławienia Andrzej Pilipiuka z wydawnictwa Pruszyński? To ci dopiero znawca!
Dabliu - 15 Października 2009, 21:49
Kruk Siwy napisał/a | Dabliu, czy mówimy o tym samym Arkadiuszu Nakonieczniku, który walnie przyczynił się do spławienia Andrzej Pilipiuka z wydawnictwa Pruszyński? To ci dopiero znawca! |
Khem, khem... jeżeli teraz będziemy porównywać prozę Pilipiuka z prozą Wolfe'a, a co za tym idzie, oceniać będziemy na tej podstawie gust Nakoniecznika, to ja zdecydowanie staję po jego stronie. Nie chcę, żeby to źle zabrzmiało (zwłaszcza w ustach/spod klawiatury takiego jak ja szczyla, również próbującego swych sił w literaturze), ale zarzucać Nakoniecznikowi spławienie AP to trochę tak, jakby... no nie wiem... zarzucać Markowi Niedźwiedzkiemu hipotetyczne spławienie, powiedzmy... Dody?
Też strzał w stopę, ale chyba trudno go za to kamienować?
Edit: Chciałbym jeszcze dodać, żeby było jasne o co mi biega, że być może Nakoniecznik nie umiał się poznać na potencjalnym bestsellerze, ale za to umie się poznać na baaardzo wartościowej, pięknej literaturze. Mnie to wystarczy i tyle. Do bestsellerów jakoś rzadko mnie ciągnie.
Kruk Siwy - 15 Października 2009, 22:07
Mówię tylko że szanowny AN nie jest dla mnie kimś kogo można wstawić do grupy pt. Dabliu napisał/a | Autorytety |
A Doda ma niezły głos i słuch ma i nawet w nuty trafia... - tak na marginesie. A człowiek, który nie potrafi się poznać na potencjalnym talencie nie powinien pracować w poważnym wydawnictwie. No i już na szczęście nie pracuje.
Dabliu - 15 Października 2009, 23:48
Kruk Siwy napisał/a | A Doda ma niezły głos i słuch ma i nawet w nuty trafia... - tak na marginesie. |
Nie mam zamiaru z tym polemizować; niech jej się w życiu szczęści, niech w nuty trafia na zdrowie i niech jej nigdy biust nie obwiśnie. Powiem jedynie, że po mnie twórczość tej pani spływa jak woda po kaczce. A w większej ilości (tzn. jeden cały utwór na raz - bo zwykle słyszę kątem ucha gdzieś w przelocie) wręcz drażni.
Z prozą Andrzeja mam podobnie i stąd takie a nie inne porównanie padło. Jak najbardziej związane z osobistym gustem.
Kruk Siwy napisał/a | A człowiek, który nie potrafi się poznać na potencjalnym talencie nie powinien pracować w poważnym wydawnictwie. No i już na szczęście nie pracuje. |
Dla mnie jest to właśnie człowiek, który poznał się na Talencie (oczywiście już nie potencjalnym). A że nie poznał się na (pardon maj frencz, bo nie umyśliłem sobie porównywać Andrzeja do drobiu) gęsi znoszącej złote jaja? Widocznie nie nadawał się na selekcjonera w poważnym wydawnictwie.
Ale w moich oczach w niczym mu to nie ujmuje. Ja na ten przykład zupełnie nie nadaję się na handlowca czy księgowego, a mimo to małżonka dostrzega we mnie kilka zalet i w paru kwestiach zdarza jej się opierać na mojej opinii
Kruk Siwy - 15 Października 2009, 23:56
Ech - wyznawców i tak się nie przekona. Ale też ja nie twierdzę że inkryminowany Wolfe NIE ma talentu. Tyle że może nie jest tak wielki jak się szamanowi jego kościoła wydaje...
A czasami warto takiego szamana trochę podpuścić, rozmowę ynteligentną można zacząć i o cyckach Dody tyż pogadać.
Dabliu - 16 Października 2009, 00:01
No, ja nie ukrywam, że jestem wyznawcą Wolfe'a. I jak każdy kapłan, pokładam głęboką, graniczącą z przekonaniem wiarę, że mam rację
Zawsze mogę też zbić czyjeś niedowierzanie argumentem z rodzaju tych niepodważalnych - nie rozumiesz Jego zamysłu, więc błądzisz w wątpliwościach
Kruk Siwy - 16 Października 2009, 00:21
Wątpliwości czynią z nas ludzi myślących. Wiara to opijum dla mas.
Dabliu - 16 Października 2009, 00:51
Masy wierzą w innych bogów (wspomnianych zresztą w powyższej dyspucie)
Ja należę do małego, acz zacnego zakonu, do którego droga wiodła setką - ba! tysiącem! - stromych schodów, zwanych też wątpliwościami
nureczka - 16 Października 2009, 11:52
Dabliu napisał/a | No, kogo jak kogo, ale Wolfe'a nazwać potworą, to już przesada [foch mode on] [foch mode off].
Całe szczęście, nie jestem sam, a za sobą mam tzw. Autorytety |
Dabliu Chciałam zabrać głos w dyskusji wedle najlepszych, polskich wzorców Nie czytałam, ale i tak wiem, że to zła książka
Kruk Siwy - 16 Października 2009, 11:54
A taki cykl o nudnym facecie z dużym katowskim mieczem co to snuje się bez ładu i składu (facet a nie miecz) polecam na sen. Dobre!
mBiko - 16 Października 2009, 16:08
A taki cykl o facecie z całkiem niedużym mieczem i problemami z pamięcią (faceta a nie miecza) polecam na rozbudzenie. Dobre.
Adon - 16 Października 2009, 16:15
Ja bym polecił taki króciutki dla odmiany tekścik o zachodnim wietrze (tak, tak, tym razem to nie nasi wschodni przyjaciele mają wiatry).
|
|
|