To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Blogowanie na ekranie - Rooshoffy blogasek Martvuni

Piech - 24 Stycznia 2009, 17:21

Ja osiągnąłem permanentny sukces dzięki testosteronowi.
joe_cool - 24 Stycznia 2009, 17:23

em, czyli nie masz włosów na nogach ani wąsów? ;P:
Piech - 24 Stycznia 2009, 17:26

Ach, o to Ci chodzi! Znaczy nie o ciemię.
Dunadan - 24 Stycznia 2009, 18:18

Piech,
Cytat
Ach, o to Ci chodzi! Znaczy nie o ciemię.

Chyba że Martva postanowiła zmienić imydż :mrgreen:

Adanedhel - 24 Stycznia 2009, 19:42

Znaczy wydepilować sobie głowę za to zapuścić wąsy? Hmm...
Kasiek - 24 Stycznia 2009, 21:46

joe_cool napisał/a
ja się dzisiaj dowiedziałam o nowej metodzie permanentnej depilacji - epilar system. jest drogo, ale i tak taniej niż laserem.


Jak poczytałam o tym i zobaczyłam zdjęcia przed zabiegami i po siódmym... to mi się odechciało... Może i barbarzyńskie to i zacofane, ale zwykła maszynka damska jest najlepsza. Kremy zwykle nie usuwały mi wszystkich włosków i trzeba było po użyciu stosować je drugi raz na wybrane miejsca (nie mówiąc o tym, że brudziły wszystko dookoła, włoski odrastają jak po maszynce, szybciutko a cena jest jednak do efektu nieproporcjonalna), na wosk i depilator nie zdobędę się chyba nigdy na trzeźwo (mam niską granicę bólu, strach pomyśleć, co będzie z porodem)... maszynka jest zatem bezkonkurencyjna, choć o laserze myślałam. Na razie jednak za drogi dla mnie.

Martva - 24 Stycznia 2009, 21:50

Adanedhel napisał/a
Znaczy wydepilować sobie głowę


Proszę mnie nie prowokować, bo się kiedyś wszyscy zdziwicie :twisted:

Lynx - 24 Stycznia 2009, 21:58

Pęsetka, moje drogie i na pół roku spokój. Prawie pół roku. Odrasatające usuwać takoż. Po kąpieli, rozgrzana skóra... A do miejsc "uhmm" używamy ukochanego mężczyzny, jako trzymaciela pęsetki. Trochę to trwa- w porywach do tygodnia ale półroczny spokój jest tego wart. Są też tzw. elektryczne pęsetki, ponoć bezbolesne. Dla mnie to za długo trwało.
Martva - 24 Stycznia 2009, 22:09

Lynx napisał/a
Pęsetka, moje drogie i na pół roku spokój. Prawie pół roku.


Oj, ja się boję że to bardzo indywidualna sprawa - z depilatorem zaprzyjaźniam się raz na tydzień. Może mam nadmiar testosteronu, albo jestem wewnętrznym chłopcem. Kremy nie zdawały egzaminu, maszynki musiałabym chyba używać co 12 godzin.
Fakt że mi włosy rosną błyskawicznie (wczoraj czesałam się a'la Piękna Julia z modyfikacjami i nie mogłam znaleźć kosmyka który zawsze wyciągam. Kosmyk normalnie sięga do podbródka. Jak go znalazłam, okazało się że mnie w obojczyk łaskocze).
Poza tym rany boskie, pęsetką? Trudno mi uwierzyć ze to mówię, ale: mam za długie nogi ;P:

Lynx - 24 Stycznia 2009, 22:13

Martva, Widzisz... to jest skuteczne, bo wi ększość włosów usuwa na stałe, z cebulkami. Jesli się pojawiają nowe to już o wiele słabsze, cieńsze i mniej widoczne.
Martva - 24 Stycznia 2009, 22:24

Depilator też usuwa włosy na stałe, z cebulkami, inaczej by nie bolał. I co? I figę, odrastają, owszem, nie aż w takiej ilości i sile jak po maszynce, ale te teksty o kilku miesiącach spokoju są bardzo mocno przesadzone. Po tygodniu powtarzam. Ale golić musiałam codziennie :/
Lynx - 24 Stycznia 2009, 22:36

Powiedzmy, że mówię z własnego doświadczenia. Było, minęło. Rozumiem Twoje podejście Martva, Nie lubię, jak mnie boli i używam maszynki. Nie odrastam tak szybko, ale ... Pewna pani seksuolog w popularnym programie poradziła: golić się codziennie. I pocieszyła- na starość się łysieje niemal wszędzie.
Martva - 24 Stycznia 2009, 22:57

Martva napisał/a
ale te teksty o kilku miesiącach spokoju są bardzo mocno przesadzone.

Lynx napisał/a
Powiedzmy, że mówię z własnego doświadczenia

ja się odnosiłam do reklam i informacji w prasie kobiecej. Wierzę że Ty miałaś spokój, widać jesteś inaczej skonstruowana niż ja, i tyle ;)

Lynx napisał/a
Nie lubię, jak mnie boli i używam maszynki.


Depilator na łydki i pachy. Moja znajoma jest w stanie używać tej straszliwej machiny na udach, ale ja nie byłam w stanie. Od codziennego golenia zaczęłabym wyglądać jak zwierzątko, i wcale nie przesadzam.

Martva - 25 Stycznia 2009, 11:25

Śniło mi się, że prowadziłam samochód. Pojechałam zatankować, bo benzyna się kończyła, nalałam rozlewając trochę, bo system zakręcania był jakiś dziwny, a potem poszłam do łazienki wydrukować paragon z pojemnika z mydłem. Ale on się zepsuł i nie wydrukował, sprawdziłam wszystkie pojemniki, a potem poszłam wgłąb budynku znaleźć kogoś kto będzie wiedział co zrobić. Kręciło się tam kilkoro moich znajomych, wymyśliliśmy że trzeba iść za bar i znaleźć właściciela stacji. Minęłam moje (nie)szczęście, które poznałam po nogach wystających zza drzwi, przypomniałam sobie że nie mam kasy i postanowiłam zadzwonić do siostry. Po wyjściu z budynku przestraszyłam się na chwilę, bo samochodu nie było tam gdzie go zostawiłam. Ale siostra, z którą zaczęłam rozmawiać przez telefon, a potem się zorientowałam że idziemy koło siebie i rozmawiamy normalnie, wyjaśniła mi że spokojnie, na pewno właściciel przestawił, i żebym się nie denerwowała bo ojciec mnie wcale nie zabije.
Obudziłam się z poczuciem ulgi.
Nienawidzę snów o samochodach.
A pojemnik na mydło drukujący paragony mnie rozwalił.

Lynx - 25 Stycznia 2009, 11:44

Coś Ty jadła przed snem?
Martva - 25 Stycznia 2009, 12:46

Nic odbiegającego od standardu ;)
Adanedhel - 25 Stycznia 2009, 14:27

Sen też nie odbiega od normy. Na ile się znam nadaje się do normalnego zinterpretowania ;)
Martva - 25 Stycznia 2009, 14:31

Podejrzewam że 'normalne zinterpretowanie' to coś takiego jak 'normalny informatyk' ;P:
Adanedhel - 25 Stycznia 2009, 14:32

Ja tam nie wiem, co by wyszło, ale interpretacja jest interpretacja :mrgreen:
Martva - 26 Stycznia 2009, 13:21

Interpretacje snów dziwne są. I cieszę się, że dzisiejszych nie pamiętam ;)

Piękna wiosna jest, gawrony kraczą, kosy gwiżdżą, dzwońce... nooo, wydają takie odgłos jak dzwońce. W uszy zimno.

Muszę zrobić trochę porządku, a potem się zabrać za biżu. Ciężko będzie, poziom weny zerowy :/

mBiko - 26 Stycznia 2009, 23:04

Martva, proponuję zażyć nieco weny w płynie.
Martva - 26 Stycznia 2009, 23:11

Co to jest wena w płynie?
mBiko - 26 Stycznia 2009, 23:30

A to już co kto woli, żubróweczka albo kakałko. Lubie kakałko.
Pucek - 26 Stycznia 2009, 23:30

C2H5OH w różnych konfiguracjach :wink:
mBiko - 26 Stycznia 2009, 23:37

Osobiście preferuję uisge beatha lub sok z chmielu.
Martva - 26 Stycznia 2009, 23:44

Oj, ostatnio walnęłam Redds'a i nie byłam w stanie sklecić czegokolwiek. Nawlekanie było zbyt skomplikowane, a o loopikach to sobie pomarzyć mogłam. Więc wena to niespecjalnie.
Kakałko jest dobre, ale pijam je rano. Staram się ograniczać wieczorne kalorie :(

Jutro zaczynam pleść nowe listki. Albo naszyjniki porobię. Jeszcze nie wiem.

Dunadan - 27 Stycznia 2009, 11:08

Martva, bo to za mała ilośc była. Litr czystej i voila! :mrgreen: Jak brak weny, to trzeba jej jakoś szukac, odkrywać nowe obszary i inne takie :roll: spróbuj może gdzieś wyjechać? może do warszawy? tak w okolicy 20-ego lutego? :mrgreen:
Martva - 27 Stycznia 2009, 11:19

Po litrze czystej, mój drogi, to pełzałabym po podłodze zaznajamiając ją z treścią mojego żołądka, a nie miała wenę do czegokolwiek. Znam swoje możliwości, a raczej ich brak.

Dunadan napisał/a
może do warszawy?


Chciałabym, ale jestem w takiej dziurze finansowej, że oranyboskie. Nie stać mnie na zainwestowanie w bilet, nawet mimo podejrzeń że mógłby się zwrócić.
Chociaż niby to już będzie kolejny miesiąc, może ojcu się uda wcisnąć pudełko... zobaczymy.

Kasiek - 27 Stycznia 2009, 11:24

Moje pudełko wzięła ciocia do pracy. Mimo że ceny były ustalane na zasadzie: koszta, zwróćcie się; to boję się, że nic z tego nie będzie, że ludzie pomyślą, że za drogo... A przydałaby się kasa na Warszawę, bo nad rękopisami następnym razem będę mogła posiedzieć dopiero w wakacje, o ile w pracy nie będę musiała siedzieć :(
Dunadan - 27 Stycznia 2009, 11:30

Martva,
Cytat
ale jestem w takiej dziurze finansowej, że oranyboskie

Stopem Martva, stopem ;-)



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group