Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - Ostatnio czytane
xan4 - 30 Kwietnia 2012, 14:04
Kwiaty dla Algernona Keyesa to jeden z nielicznych przypadków, kiedy rozwinięcie opowiadania w powieść przyniosło i dobre opowiadanie i dobrą powieść.
Opowiadanie zdaje się było w starych Krokach w nieznane, fakt, dawno temu.
ihan - 30 Kwietnia 2012, 22:22
Kwiaty w formie powieści zdecydowanie się bronią. I potrafią zmusić człowieka do niezastanawiania się nad nielogicznościami .
qbard - 30 Kwietnia 2012, 23:03
James Joyce Dublińczycy. Opowiadania o codzienności irlandczyków. I już.
Ziuta - 1 Maj 2012, 22:26
Rakietowe szlaki 2 skończone. Zauważam, że im bardziej staroszkolne jest opowiadanie, tym bardziej mi się podoba: Sheckley, Harrison, Gudaniec, Bayley, Lafferty (dość niepokojące opowiadanie), Warszawski (taka kosmiczna marynistyka przypomina lżejszą wersję pilota Pirxa). Huberatha czytałem już kiedyś, teraz natchnęło mnie, że Sneogga można by dziś puścić pod nazwiskiem Bacigalupiego. In minus odstaje Neff, za bardzo przerysował.
cranberry - 2 Maj 2012, 12:08
xan4 napisał/a | Kwiaty dla Algernona Keyesa to jeden z nielicznych przypadków, kiedy rozwinięcie opowiadania w powieść przyniosło i dobre opowiadanie i dobrą powieść.
Opowiadanie zdaje się było w starych Krokach w nieznane, fakt, dawno temu. |
Nie pamietam, czy było w Krokach w nieznane, ale ja je czytałam w Problemach (chyba???), a dokładniej w postaci jednego z dodatków literackich do jakiegoś (???) pisma, którym wysłany był parkiet w mieszkaniu remontowanym po śmierci mojej babci - uratowałam wszystkie dodatki, otrzepałam z gruzu, czytałam i przechowałam dla potomności Czule wspominając babcię, którą znałam tylko w dzieciństwie
A ostatnio czytałam Ślepowidzenie Wattsa i nie czuję się na siłach skomentować merytorycznie - powiem tylko, że jak dla mnie to re-we-la-cja!
I Dom wschodzącego słońca Aleksandry Janusz - na początku nie mogłam się wciągnąć, ale jak się rozkręciło (na początku rozdziału "Ojciec marnotrawny") to już mi się dalej podobalo. Bardzo sympatyczni bohaterowie, bez syndromu Mary Sue i zajefajności, tacy "normalni", bardzo ludzcy w swojej niezwykłości i fajni we wzajemnym przywiązaniu.
Kruk Siwy - 2 Maj 2012, 12:48
cranberry napisał/a | Nie pamietam, czy było w Krokach w nieznane |
Było.
Pewnie jednak w Problemach. Były tam tzw. zielone strony z fantastyką. Mam cały tom tego.
mBiko - 2 Maj 2012, 20:02
Bardzo mnie cieszy liczne grono miłośników "RS"-ów, szczególnie że sam zajadam się nimi ze smakiem. Już za chwileczkę, już za momencik będę się brał za tom piąty i mam nadzieję na wrażenia przynajmniej tak samo pozytywne jak podczas lektury poprzednich.
Jeżeli chodzi o opowiadanie Keyes'a, to oprócz "Kroków" było jeszcze publikowane w antologii "Droga do science fiction". Tą drugą widziałem ostatnio w antku za jakieś bardzo przyzwoite pieniądze, więc zainteresowani mogą się pokusić o uzupełnienie zasobów.
Zanim jednak przejdę do tekstów s-f, to na razie nurzam się w fantasy, właśnie skończyłem "Taniec ze smokami" G.R.R.M.'a. Zanim jednak napiszę coś o wrażeniach z lektury muszę przeczytać jeszcze jedną rzecz, bo kluje mi się w głowie coś na kształt myśli, więc chcę potwierdzić moje dotychczasowe wrażenia zanim się wypowiem.
illianna - 3 Maj 2012, 07:33
U mnie lekki zastój czytelniczy spowodowany pogodą, krótko mówiąc za jasno żeby czytać , ale coś tam czytam, kolejnego Pratchetta, kolejnego Kacpra Ryksa, Szczygła, Zrób sobie raj, bardzo przyjemna lektura o zwyczajach sąsiadów Czechów, Indridasona, Głos, dobry kryminał islandzki. No i zaczęłam też słuchać, Zieloną milę Kinga, Annę Kareninę Tołstoja, muszę stwierdzić że jestem słuchowcem, a zawsze mi się wydawało, że jak nie zobaczę napisanego, to nie wiem o co chodzi, a tu zaskoczenie, bardzo fajnie słuch się książek, zwłaszcza dobrze przeczytanych.
cranberry - 3 Maj 2012, 11:30
Przeczytałam dyskusję o Ślepowidzeniu i doszłam do wniosku, że chyba znowu czegoś nie rozumiem Tzn. albo dyskusji, albo książki. Mam wrażenie, że ja i Dukaj przeczytaliśmy inną powieść niż Orbitowski i Szostak (oni wręcz twierdzą, że nie była to powieść, co wzmaga mój niepokój ).
A przy okazji - jakby ktoś miał na świeżo w pamięci scenę "wstępnego warunkowania" Siriego przez Jukkę, to ja się chętnie zgłoszę na korepetycje, czy dobrze ją zrozumiałam!
Ziuta - 3 Maj 2012, 11:47
Z tym drugim ci nie pomogą, bo Ślepowidzenie czytałem coś dwa lata temu.
Zaś co do pierwszego – każdy ma taką powieść, na jaką zasłużył. Szostak z Orbitowskim zderzyli się z nieznaną sobie tradycją literacką, którą Dukaj zna i kocha. Stąd różnica.
merula - 3 Maj 2012, 11:57
Murakami "Kronika ptaka nakręcacza". jak rzadko, czytałam te powieść prawie trzy tygodnie, po malutkim kawałku. nie porwała mnie, nie zachwyciła i szczerze mówiąc, po przeczytaniu tej książki zupełnie nie rozumiem mody na tego autora i zachwytów nad jego prozą. nie wiem, może źle trafiłam i kiedyś jeszcze dam mu szansę i przeczytam coś innego. polecicie coś?
Taselchof - 3 Maj 2012, 12:03
1Q84 jest nie złe (chociaż dopiero pierwszy tom przeczytałem), do tego ,,Norwegian wood" i ,,Kafka nad morzem".
Witchma - 3 Maj 2012, 12:06
I "Tańcz, tańcz, tańcz"
cranberry - 3 Maj 2012, 12:15
Ziuta napisał/a | Szostak z Orbitowskim zderzyli się z nieznaną sobie tradycją literacką, którą Dukaj zna i kocha. Stąd różnica. |
Właśnie tak się zastanawiałam, czy oni nie przesadzają z tą koniecznością bycia oczytanym w SF. Ja w sumie wcale nie jestem w niej oczytana (jakiś tam Pirx, parę opowiadań z Kroków w nieznane), a w warstwie fabuły Watts nie bawi się w zabawy formalne i odniesienia - lecą, spotykają (Obcych), badają, w tonacji serio-serio, a nie postmodernistycznej zabawy tematem.
Nie wiem, może problem jest jednak raczej w "micie" badań naukowych, realnego podboju kosmosu, w czytaniu (lub nie) literatury popularnonaukowej nie tylko humanistycznej, ale też przyrodniczej? Może to bez tego, a nie bez znajomości klasyki SF, Ślepowidzenie jest obce i niestrawne?
A co do Murakamiego, to czytałam Norwegian Wood sześć lat temu i niby mi się podobało, ale teraz już nic nie pamietam. Jakoś po mnie spłynęło. Nie pozostawiło wrażenia literackiego objawienia, mimo że własnie taki znany autor.
Ziuta - 3 Maj 2012, 12:26
Murakami to taki lepszy Coelho, jak powiedział Jacek Dehnel w ś.p. Łossskocie.
cranberry, zabrzmię banalnie, ale taką literaturę trzeba lubić. Akceptować. Mam koleżankę, która z SF lubi Pierścień Nivena, a i to do momentu, kiedy pojawiają się wzory matematyczne. To ją odrzuca mniej więcej tak, jak wegetarianina odrzucają żeberka z grilla. Bo PO CO O TYM PISAĆ! Sama powiedz, po co? Chyba tylko po to, żeby zaspokoić garstkę zboczeńców
merula - 3 Maj 2012, 12:28
nie mam odniesienia, Coelho nie czytałam nic. czyli, sądząc po reakcji na Murakamiego, chyba nie powinnam go dalej tykać.
Taselchof - 3 Maj 2012, 12:38
"Kronika ptaka nakręcacza" nie czytałem ale sam Murakami pisze dość dobre czytadła z dużą ilością homoseksualizmu , do Coelho bym go nie przyrównywał, nie ma tak głębokich przesłań dla ludu i mądrości życiowych.
cranberry - 3 Maj 2012, 14:29
Ziuta napisał/a | cranberry, zabrzmię banalnie, ale taką literaturę trzeba lubić. Akceptować. Mam koleżankę, która z SF lubi Pierścień Nivena, a i to do momentu, kiedy pojawiają się wzory matematyczne. To ją odrzuca mniej więcej tak, jak wegetarianina odrzucają żeberka z grilla. Bo PO CO O TYM PISAĆ! Sama powiedz, po co? Chyba tylko po to, żeby zaspokoić garstkę zboczeńców |
Jako permanentny lyterat wśród nerdów i nerd wśród humanistów znam dooobrze taką postawę (z obu stron), ale i tak zawsze wywołuje we mnie bezsilny rękoopad
PS. WZORY?? MATEMATYCZNE?? Zboczenie!!!!
lakeholmen - 3 Maj 2012, 20:27
Ja wlasnie czytam "Jak rozmawiać o książkach, których się nie czytało?" Bayarda. Bardzo praktyczna lektura. Jak widać po wypowiedzi Dehnela. Coehlo czytałem przez ramię jednej zakonnicy w pociągu i każdy jest lepszy, więc D. nic tak naprawdę nie powiedział.
U Murakamiego nie pamiętam homoseksualizmu, może wyparłem. Za to pamiętam staruszka, plasterkującego zamrożone koty (to też bardzo praktyczne, świeże się strzępią i wyrywają). I mongołów na pustyni, ale to chyba każdy pamięta, o ile nie przeżył osobiście czegoś bardziej koszmarnego.
Co do "Ślepowidzenia" to dla humanistów stanowi ono ten sam problem, co książki popularnonaukowe: za dużo tam "science" i to science jest bardziej fantastyczne, niż sama fantastyka. Można by inaczej powiedzieć: większość książek popularnonaukowych, gdyby je sfabularyzować wywołałoby potężne "Ach!" u dukajolubnej części publiczności. Albo odwrotnie: gdyby lepiej wyedukować w obszarze "science" czytelników SF, to odrzuciliby oni większość SF z głośnym "WTF?" lub "pfff!".
Iscariote - 3 Maj 2012, 23:12
Swiatło - M. John Harrison nie rozumiem. Tzn. wiem niby o co chodzi... ale po co? I jaki sens ma wstawianie tam morderstw i seksualnych obsesji?
corpse bride - 3 Maj 2012, 23:30
Czytam ostatnio 'Opowiadania' Kornela Filipowicza. Kurczę, to jakoś zupełnie niedoceniony pisarz. Pisze o życiu, często też o wojnie, ale w jego wykonaniu mi to nie przeszkadza. Ale warsztat ma tak świetny, że czasem nie mogę się skupić na czytaniu, bo podziwiam zdania. To nie są jakieś wymyślne rzeczy, wręcz przeciwnie - pisze bardzo prosto, precyzyjnie, ale... pięknie.
Z kolejki chwilowo wypchnięty został 'Obłok Magellana' Lema, który już czytałam i bardzo lubię, ale chciałam sobie przypomnieć przy okazji dojeżdżania do pracy tramwajem. W kolejkę wepachał się jakiś kryminał, czy coś, z polecenia mamy Mata: John Le Carre 'Bardzo poszukiwany człowiek'. Nie wiem, czy tak znowu koniecznie, jak mówiła ona, ale w sam raz do czytania pod kwitnącą jabłonią albo w ogóle w nastroju intelektualnego relaksu.
cranberry - 4 Maj 2012, 09:27
Przepraszam, że ja tak z uporem maniaka wracam do Wattsa, ale sprecyzowałam sobie, co dokładnie mnie w tamtej krytyce Szostaka i Orbitowiskiego zdziwiło. Otóż ja przecież też nie mam wykształcenia przyrodniczego, tylko ścisłe, a i hobbystycznie wcale nie tak dużo tych popularnonaukowych książek czytałam, a właśnie:
lakeholmen napisał/a | Co do Ślepowidzenia to dla humanistów stanowi ono ten sam problem, co książki popularnonaukowe: za dużo tam science i to science jest bardziej fantastyczne, niż sama fantastyka. |
W sensie: ja też uważam, że ta science odpowiednio podana jest po prostu mniam, bo jest po prostu strasznie ciekawa: że świat i ludzki mózg naprawdę działa w taki spsób.
lakeholmen - 4 Maj 2012, 10:33
cranberry napisał/a | Przepraszam, że ja tak z uporem maniaka wracam do Wattsa, ale sprecyzowałam sobie, co dokładnie mnie w tamtej krytyce Szostaka i Orbitowiskiego zdziwiło. Otóż ja przecież też nie mam wykształcenia przyrodniczego, tylko ścisłe, a i hobbystycznie wcale nie tak dużo tych popularnonaukowych książek czytałam, a właśnie:
lakeholmen napisał/a | Co do Ślepowidzenia to dla humanistów stanowi ono ten sam problem, co książki popularnonaukowe: za dużo tam science i to science jest bardziej fantastyczne, niż sama fantastyka. |
W sensie: ja też uważam, że ta science odpowiednio podana jest po prostu mniam, bo jest po prostu strasznie ciekawa: że świat i ludzki mózg naprawdę działa w taki spsób. |
Bo do tego trzeba wracać. Science-fiction to nie tylko space opera, która utrzymuje się i utrzyma mimo upadku idei podboju kosmosu przez ludzi (podobnie, jak trzymają się harlequiny, mimo .. nieważne).
Widzę spory kłopot w tym, że science w postaci takiej, jak prezentują ją Centrum Nauki Kopernika i właściwie 100% prasy przyzwyczaja szeroką publiczność do łatwych, prostych, migawkowych informacji. Trawestując wydawcę "Krótkiej historii czasu" - każda nazwa enzymu (zwłaszcza, jeśli zawiera grecką literę) zawęża grono odbiorców o kolejny procent. To, co teraz jest wystarczająco naukowe, żeby nadawało się do książki science-fiction jest już tak zaawansowane, że mało kto jest w stanie to i przeczytać i napisać. Dlatego space-opera i tym podobne będą się trzymać jako pulpa, natomiast takie książki jak "Ślepowidzenie" będą wzbudzały kłopotliwy dla części towarzystwa zachwyt, choć powinny być normą.
A najgorsze w tej papierowej prasie kolorowej (tej "o nauce") jest to, że publikując zdjęcia różnych istot z ryftów, jezior pod lodem, kałuż oraz odbytnic zabiera sporo radochy czytelnikom S-F, dla których trzeba będzie wymyślać coś zupełnie nowego, kiedy już wszystko zobaczą zupełnie bez wysiłku.
A żeby nie był kompletny offtop: Trzeci szympans Jareda Diamonda. Nadal bardzo aktualny. I dalej jest to S-F, bo Pan troglodytes wciąż nie jest Homo troglodytes.
Ziuta - 4 Maj 2012, 16:04
Przypomina mi się casus Betonowej dżungli Strossa. Wielu ludzi nie lubi Strossa w wersji komediowej, ale mnie dziką radochę dawało rozpatrywanie mocy spojrzenia Gorgony z punktu widzenia interpretacji kopenhaskiej.
Poza tym finiszuję z Wiedźminem. Wieża jaskółki za mną.
ketyow - 4 Maj 2012, 19:41
Skończyłem Przechowalnię Otcetena. Książka jest rewelacyjna, świetny pomysł, świetna realizacja, dobre zakończenie. Dawno, naprawdę dawno nie czytałem tak dobrego SF. Polecam wszystkim, 6/6.
Tutaj delikatny zarys fabuły, bo tył okładki tak naprawdę nic nie mówi. Wkładam w spoiler, bo ja lubię czytać nie wiedząc kompletnie o czym ma być książka.
Porusza więc problem religijności, kościoła jako organu, który zataja prawdę (lub jej nie zna) by utrzymać władzę. Ale też jako element konieczny dla stabilności. Czuć Dickiem trochę, trochę może Clarkiem. Za bezcen można kupić na allegro.
Uczepić się za to można, że korekta to chyba istnieje tylko na stopce - setki literówek, niemal na każdej stronie, chyba nikt tego nie przeczytał przed oddaniem do druku.
czterdziescidwa - 4 Maj 2012, 20:02
cranberry napisał/a | Przepraszam, że ja tak z uporem maniaka wracam do Wattsa, ale sprecyzowałam sobie, co dokładnie mnie w tamtej krytyce Szostaka i Orbitowiskiego zdziwiło. Otóż ja przecież też nie mam wykształcenia przyrodniczego, tylko ścisłe, a i hobbystycznie wcale nie tak dużo tych popularnonaukowych książek czytałam, a właśnie:
lakeholmen napisał/a | Co do Ślepowidzenia to dla humanistów stanowi ono ten sam problem, co książki popularnonaukowe: za dużo tam science i to science jest bardziej fantastyczne, niż sama fantastyka. |
W sensie: ja też uważam, że ta science odpowiednio podana jest po prostu mniam, bo jest po prostu strasznie ciekawa: że świat i ludzki mózg naprawdę działa w taki spsób. |
Też nie rozumiem tego czepiania się science, tym bardziej że w Ślepowidzeniu jakiegoś strasznego science nie ma. Enzymy wchodzą jak "napędy nadświetlne" i inne czary-mary fantastyki.
Ślepowidzenie to jest po prostu nie głupia książka SF, z kilkoma nie banalnymi pomysłami. Bliżej jej do Głosu Pana Lema niż do niezrozumiałych tekstów naukowych.
Chal-Chenet - 5 Maj 2012, 08:34
Wrażenia po Legendzie Kella.
dzejes - 5 Maj 2012, 11:51
Ziuta napisał/a |
Murakami to taki lepszy Coelho, jak powiedział Jacek Dehnel w ś.p. Łossskocie. |
A Dehnel to taka gorsza Kalicińska.
Ziuta - 5 Maj 2012, 20:08
Pani jeziora. Uff, na razie z Sapkowskim koniec.
ilcattivo13 - 5 Maj 2012, 21:53
Erikson - Okaleczony Bóg. Szklana Pustynia. Tak króciutko i minimalistycznie Może po "OB.Kolanse" będzie więcej
|
|
|