To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Planeta małp - Co nas dziwi... zaskakuje... szokuje...

Agi - 10 Maj 2012, 13:23

zoofobia zignorowałaś moją prośbę z innego wątku:

Agi napisał/a
zoofobia, zapraszam do lektury Regulaminu forum i zastosowania się do jego zasad.

Za chwilę się zirytuję i wlepię ostrzeżenie.

merula - 19 Maj 2012, 00:59

to jakieś kuriozum

jeśli maturzysta nie zauważa różnicy między fizyką a WOS-em, to chyba trzeba się zastanowić jakim cudem do tej matury dobrnął. i, moim zdaniem, dać jeszcze kilka lat na zgłębienie różnic.

Witchma - 19 Maj 2012, 08:07

Eeee... hmmm.... yyyyy... :roll:
Godzilla - 19 Maj 2012, 08:18

A komisja to skąd ten arkusz wytrzasnęła? Dziewczynie czegoś nie wierzę, kłamie bo czuje się zapędzona w kozi róg. Wyjaśnienie jeden, była tak głupia, że rzeczywiście nie dostrzegła różnicy. Wyjaśnienie dwa, dostrzegła, ale pisała co kazali, bo nie wolno podskakiwać komisji. Komisja dała ciała, a teraz wszystko zwala na głupotę dziewczyny, a ta ofiarnie robi z siebie idiotkę przed prasą.

Gdyby wyszło, że trzeba powtarzać egzaminy przez głupotę kogoś z komisji, byłby smrodek, a tak wzywa się uczennicę na dywanik, grozi tym czy owym, jeśli panna nie ma ustawionych rodziców a zna okoliczne układy, nie ma wyjścia.

merula - 19 Maj 2012, 08:30

jest jeszcze trzecia możliwość. dziewczyna widziała co pisze, była nienauczona i świadomie brnęła , żeby mieć więcej czasu na przygotowanie się na kolejny egzamin. a teraz robi za sierotkę i ofiarę systemu. ale taka postawa też nie powinna być nagradzana.
Lis Rudy - 19 Maj 2012, 08:31

muszę się w pełni zgodzić z merulą - skoro nie widziała różnic pomiędzy WOSem a fizyką w klasie maturalnej, to świadczy o tym że ową maturę pisze zdecydowanie za wcześnie.
charande - 19 Maj 2012, 08:54

W to, że nie zauważyła różnicy, raczej trudno mi uwierzyć. Jakkolwiek dziwnie to brzmi, mogła się bać zgłosić, że coś jest nie tak. Ludzie w stresie czasem nie myślą racjonalnie.

Co mnie dziwi, to że zwykle w trakcie egzaminu jeden czy dwóch członków komisji krąży po sali i zagląda ludziom w arkusze. Powinni zauważyć, że dziewczyna ma inny arkusz niż pozostali maturzyści.

Godzilla - 19 Maj 2012, 08:56

Ale mleko się rozlało, więc nabrali wody w usta.
Anonymous - 19 Maj 2012, 09:30

charande napisał/a
Co mnie dziwi, to że zwykle w trakcie egzaminu jeden czy dwóch członków komisji krąży po sali i zagląda ludziom w arkusze. Powinni zauważyć, że dziewczyna ma inny arkusz niż pozostali maturzyści.


Na maturach nie byłam w komisji, ale na egzaminie gimnazjalnym nie wolno członkom komisji szwendać się po sali, tylko siedzą na pupach i nudzą jak mopsy w wyznaczonych miejscach. Nie wolno zaglądać w arkusze w trakcie pisania. Ale na początku po rozdaniu arkuszy sprawdza się, czy wszystko się zgadza, łącznie z liczbą stron itd. Naprawdę nie rozumiem, jak to możliwe. Arkusze są w tzw. "bezpiecznych kopertach", otwierane przy uczniach na sali, dokładnie nie wiem, jak to działa, ale szkoła dostaje ich tyle, ile wcześniej zadeklaruje (plus jakiś awaryjny zapas), są popakowane osobno. Wygląda na to, że ktoś się rąbnął w OKE.

ihan - 20 Maj 2012, 09:02

Szokuje mnie, że na forum literackim można pisać otwartym tekstem o uczestnictwie w procederze kupowania/sprzedawania prac licencjackich/magisterskich i nikt w tym nic niestosownego nie widzi. Zaprawdę, zadziwia mnie to.
Kai - 20 Maj 2012, 09:51

ihan, to nie do końca tak, Anix jedynie sprawdzała. Aczkolwiek cała afera, jaką wokół tego zrobiła, zniesmaczyła mnie mocno, bo o ile czasem się pośmieję z tego, co mi klient podeśle, to raczej razem z nim, a nie na zasadzie, że to on jest debilem. Przy ostatnim tłumaczeniu odpisałam facetowi "niech znajdą normalnego tłumacza, zamiast Google" i wiem, że on to przekaże zainteresowanym. Niestety, akurat to BYŁO ważne.
Witchma - 30 Maj 2012, 13:09

Książka do angielskiego dla dzieciaków, część druga (czyli druga klasa podstawówki). Dzieciaki nie potrafią się przedstawić, nie potrafią powiedzieć "To jest...", w ogóle nic nie potrafią oprócz nazwania kolorów, liczenia do 20 i bezmyślnego powtórzenia kilku przypadkowych słów, a tu w rozdziale szóstym mamy nagle nazwy poszczególnych etapów cyklu rozwoju żaby :shock: Już wcześniej twierdziłam, że ten podręcznik jest chory, ale teraz to po prostu mi ręce opadły...
Anonymous - 30 Maj 2012, 18:04

Nieźle :lol:
Co to za podręcznik?

charande - 30 Maj 2012, 18:05

Cytat
Na maturach nie byłam w komisji, ale na egzaminie gimnazjalnym nie wolno członkom komisji szwendać się po sali


U nas na pisemnej maturze z polskiego członkowie komisji szwendali się po sali i zaglądali, czy ludzie nie mają ściągawek na ławkach/w rękawach. Ale możliwe, że od 1999 r. przepisy się zmieniły :)

Anonymous - 30 Maj 2012, 18:08

Lub też członkowie komisji niezbyt przejmowali się procedurami. :wink:
Witchma - 30 Maj 2012, 18:37

Miria napisał/a
Co to za podręcznik?


Bugs World.

Anonymous - 30 Maj 2012, 20:45

O kurczę, a my mamy się zastanawiać w przyszłym roku szkolnym, czy nie zmienić nieśmiertelnego Bingo na Bugs World właśnie... :roll: Mogłabyś napisać, czemu uważasz, że ten podręcznik jest kijowy? To byłoby bardzo pomocne, ja jeszcze się w niego nie wgryzałam, ale i tak miałyśmy bolesną nauczkę już raz, jak zaeksperymentowałyśmy z English Adventure. Męka straszna. Wszystko ładnie-pięknie wygląda, jak konsultant opowiada, ale dopóki się w praktyce nie przetestuje, to wielu kwiatków nie widać.
Witchma - 30 Maj 2012, 21:26

Miria, według mnie jest kompletnie bez sensu, dzieciaki uczą się w każdym rozdziale kilku słów (po czym w pierwszym rozdziale drugiej części pojawia się znienacka "Can I borrow your pencil?"). Widzę, że dzieciaki są kompletnie zdezorientowane, tak naprawdę dwa lata nauki są zmarnowane, a przez ten czas mogłyby się sporo nauczyć. Nie wierzę, że dzieci są teraz głupsze niż jeszcze kilka lat temu, a widzę, że coraz mniej się od nich wymaga.
Ćwiczenia też są chore - z jednej strony zadania na poziomie przedszkola (kolorowanki), a z drugiej przepisywanie całych zdań wziętych z czytanki z podręcznika, których kompletnie nie ogarniają (bo niby skąd nagle mają skumać "You're my best friend now" albo "I'm going to get a boat").
Nie wiem, co było złego w zaczynaniu od prostych rzeczy, do których dzieciakom blisko.

Anonymous - 30 Maj 2012, 21:48

Dzięki wielkie, po Twoim opisie wygląda mi to na powtórkę z English Adventure. Bingo stare ale jare. Te nowe podręczniki są wybajerzone pod sufit, postaci z Disneya, świecące naklejki i w ogóle cuda wianki, ale treści w nich jak na lekarstwo. Może jeszcze dałoby się coś z nimi zrobić w grupce powiedzmy ośmioosobowej w szkole językowej, ale na pewno nie w warunkach państwowej szkoły podstawowej.
Ale chyba to offtop. :oops:

Witchma - 31 Maj 2012, 07:11

Miria, dopóki nas to dziwi, zaskakuje i szokuje, to chyba nie ;)

Miria napisał/a
Może jeszcze dałoby się coś z nimi zrobić w grupce powiedzmy ośmioosobowej w szkole językowej,


Nie jestem przekonana, bo - jak już pisałam - według mnie dwa lata nauki poszły na marne (chyba że uznamy nauczenie się kilku wyrwanych z kontekstu słów za jakieś osiągnięcie). Tam nawet "good morning" i goodbye" nie było (ale za to skrzek i kijanka...).

Z "Bingo" akurat nie korzystałam. Za to bardzo fajnie mi się pracowało ze starego dobrego "Chatterboxa" (i dzieciakom się bardzo podobał, prosty, przejrzysty układ, a materiału normalnie potąd). Teraz jest chyba wersja unowocześniona "ChitChat".

Anonymous - 31 Maj 2012, 08:18

Zapoznam się. Bingo ma właśnie ten atut, że jest przejrzyste, spokojnie można zrobić lekcję z podręcznika na jednej godzinie lekcyjnej, piosenki przyjazne beztalenciom muzycznym (nawet ja jestem w stanie je zaśpiewać :wink: ), dużo sensownie podzielonych tematycznie słówek i dużo ćwiczeń, które uczniowie są w stanie wykonać samodzielnie, co jest bardzo dobre dla nauczyciela.W EA był obrazek na całą stronę i trzy słówka, i rób sobie z tym nauczycielu, co chcesz. Rozumiem ideę, ale w takim przypadku cały ciężar spoczywa na prowadzącym zajęcia, a przeprowadzenie kilku takich lekcji pod rząd w licznych grupach sprawia, że człowiek się czuje, jakby przerzucił tonę węgla - te książki po prostu nie przystają do realiów pracy nauczyciela w podstawówce.
Martva - 31 Maj 2012, 17:36

Weszłam do supermarketu i wyszłam (robiąc trzy podejścia i przymierzając trzy razy) z parą butów. Ładne, tanie (nawet po przeliczeniu na polską walutę) i być może wygodne, znaczy daję radę w nich stać ;)
Kai - 31 Maj 2012, 18:52

Miria napisał/a
w takim przypadku cały ciężar spoczywa na prowadzącym zajęcia

Po przeczytaniu postów Witchmy pomału dochodzę do wniosku, że właśnie o to chodzi. Żeby cały ciężar nauczenia tego, co "in between" zrzucić na nauczyciela. Nie wiem, czy to dobre, czy nie, jako córka nauczycielki wolę się od tego zawodu trzymać z daleka, ale sądzę, że to zbyt wielka dowolność.

Anonymous - 31 Maj 2012, 22:25

Kai napisał/a
Żeby cały ciężar nauczenia tego, co in between zrzucić na nauczyciela.

To po prostu jest bardzo trudne, jeśli skacze się z klasy pierwszej do szóstej, po drodze rozwiązując problemy wychowawcze, wypełniając dokumentację i robiąc milion innych rzeczy jednocześnie. O wiele łatwiej pracować, mając jasne wytyczne, po prostu.

Kai - 1 Czerwca 2012, 22:16

Miria, nie, no pewnie, akurat miałam dziecko w klasie dwujęzycznej i wiem, jakie są kolosalne różnice poziomów i metod nauczania. Po prostu mam wrażenie, że ten zabieg o którym pisze Witchma jest kamykiem do nauczycielskiego ogródka, że to właśnie nauczyciel musi te wszystkie różnice i braki zniwelować. Niby o to ogólnie w tym nauczycielskim fachu chodzi, ale chyba to nie jest dobry pomysł. Nikt nie ma tyle sił, żeby od słówek przejść do żaby.
ihan - 3 Czerwca 2012, 15:23

Dzieci są dziwne. Wchodzę wczoraj do stajni, a tu dziecko (trzecia klasa, nie mam pojęcia ile to jest lat) biegnie do mnie z okrzykiem: ciocia (nie żeby mnie akurat w całej sytuacji ten okrzyk zdziwił, ale widuję je w stajni dosyć często i nie robi zwykle takich akcji) , rozłożonymi ramionami i bierze się do przytulania. Bez żadnego powodu, ostrzeżenia czy czegokolwiek. Trochę dziwne.
Agi - 3 Czerwca 2012, 15:26

ihan, może Cię lubi i ucieszyło się. Wiesz, dzieci tak mają.
ihan - 3 Czerwca 2012, 15:45

No nie wiem. Dziwne i tyle. Nawet zapytałam o co chodzi, ale żadnej racjonalnej odpowiedzi nie usłyszałam.
Godzilla - 3 Czerwca 2012, 15:47

No proszę. A wystarczyło przytulić i poczochrać po włosach.
ihan - 3 Czerwca 2012, 16:04

Godzilla, ale o co chodzi? Nie przytulałam, nie czochrałam po włosach, spokojnie czekałam aż skończy mnie ściskać w okolicach pasa. Mnie nie poczochrało, bo za wysoko jednak.


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group