Powrót z gwiazd - Tęczowa debata
Martva - 29 Kwietnia 2008, 12:16
hrabek napisał/a | ze jest to ulomnosc tylko w przypadku homoseksualistow, a w przypadku hetero gdzies ta ulomnosc sie gubi. |
Bo homo są fuj
Anonymous - 29 Kwietnia 2008, 12:17
hrabek, ja oczywiście bardziej odnosilam się do tego, co pisał Rafał, ale dzięki za odpowiedź. Po prostu zgadzam się z Tobą, nie podejmuję polemiki.
Czarny - 29 Kwietnia 2008, 12:17
Miria napisał/a | W przypadku adopcji tez jest ułomnośc |
Miria mieszasz dwie sprawy, wspomniana ułomność w związkach homo jest stuprocentowo pewna, a w związkach hetero może się zdarzyć. A dalej adopcja nie jest dowodem na ułomność pary hetero. Zdarzają się takie co mają własne dzieci (i jeszcze mogą mieć kolejne) i mają także dzieci adoptowane.
Zacytowane zdanie jest fałszywe (przy pewnych założeniach bywa prawdziwe)
Agi - 29 Kwietnia 2008, 12:21
hrabek napisał/a | Rafal: no i na to wlasnie twoje stwierdzenie Martva napisala, ze jak kobieta ma dziecko z pierwszego malzenstwa i bierze slub z nowym partnerem to co wtedy?
Tez nie ma dziedziczenia genow w dokladnie takim samym stopniu (geny jednego z partnerow/malzonkow). I ja tam bym tego nie nazwal ulomnoscia. No chyba, ze twierdzisz, ze jest to ulomnosc tylko w przypadku homoseksualistow, a w przypadku hetero gdzies ta ulomnosc sie gubi. |
Dokładnie o to mi chodziło.
Anonymous - 29 Kwietnia 2008, 12:25
Dlaczego tak starannie omijacie kwestię, którą poruszyłam ja, Martva i hrabek? Jaka jest różnica w sytuacji, gdy kobieta ma dziecko i wchodzi w nowy związek? Druga osoba nie jest biologicznym rodzicem, niezależnie od tego, czy to facet czy kobieta. A jednak od jej płci zależy, jakie ma prawa wobec dziecka. Jedyne, czym się zasłaniacie to ten mityczny potencjał posiadania dzieci, tyle, że do mnie to nigdy nie przemówi. Dlaczego dziecko, które już jest na świecie i osoby, które czują się jego rodzicami, mają byc ukarane z powodu braku potencjalnych możliwości posiadania kolejnych, wspólnych dzieci?
Rafał - 29 Kwietnia 2008, 12:59
Miria napisał/a | nic dziwnego, tylko nie wiem, jaki wniosek z tego wyciągnąłeś? | Wniosek był w pierwszym moim dzisiejszym poście w tym temacie, a mianowicie, że homoseksualiści mają gorzej pod tym względem, mają przysłowiowo "pod górkę" i mają większe szanse na samotną śmierć (w kontekście tego co napisał Dalambert).
Cytat | jak kobieta ma dziecko z pierwszego malzenstwa i bierze slub z nowym partnerem to co wtedy? | To ma dziecko z pierwszego małżeństwa i faceta z drugiego, ale jakie to ma znaczenie? hrabek napisał/a | Tez nie ma dziedziczenia genow w dokladnie takim samym stopniu (geny jednego z partnerow/malzonkow). I ja tam bym tego nie nazwal ulomnoscia. | Ale jak zechcą to maja możliwość spłodzenia dziecka, pary homoseksualne takiej mozliwości nie mają, dlatego są ułomne. Miria napisał/a | Dlaczego tak starannie omijacie kwestię, którą poruszyłam ja, Martva i hrabek? Jaka jest różnica w sytuacji, gdy kobieta ma dziecko i wchodzi w nowy związek? Druga osoba nie jest biologicznym rodzicem, niezależnie od tego, czy to facet czy kobieta. A jednak od jej płci zależy, jakie ma prawa wobec dziecka. Jedyne, czym się zasłaniacie to ten mityczny potencjał posiadania dzieci, tyle, że do mnie to nigdy nie przemówi. Dlaczego dziecko, które już jest na świecie i osoby, które czują się jego rodzicami, mają byc ukarane z powodu braku potencjalnych możliwości posiadania kolejnych, wspólnych dzieci? | Różnica jest zasadnicza i sprowadza się do możliwości wyboru. W przypadku par hetero możliwośc jest, w przypadku par homo możliwości takiej nie ma. Pozostaje jedynie adpocja - bardzo kontrowersyjna. A jeśli dziecko jest w takim związku i jest kochane to nic lepszego nie można oczekiwać dla niego. Ale przeciez ja o tym nigdzie nie pisałem, bo to chyba oczywiste?
hrabek - 29 Kwietnia 2008, 13:13
Rafał napisał/a | To ma dziecko z pierwszego małżeństwa i faceta z drugiego, ale jakie to ma znaczenie? |
A takie, ze odnosi sie do tej Twojej wypowiedzi:
Rafał napisał/a | Ale dla drugiej lesbijki to nie będzie własne dziecko w sensie biologicznym i żadne prawo tego nie zmieni. |
Sensu biologicznego nie zmieni, ale sens prawny moze zostac zmieniony w przypadku malzenstwa, co w przypadku pary homoseksualnej nie moze wystapic. I to jest problem, bo trzeba na okolo problem obchodzic, zeby byc uznanym opiekunem takiego dziecka.
Anonymous - 29 Kwietnia 2008, 13:14
Rafał napisał/a | A jeśli dziecko jest w takim związku i jest kochane to nic lepszego nie można oczekiwać dla niego. |
Można oczekiwać, że ma prawo do poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji, np. w wypadku, gdy biologiczna matka umrze - to co wtedy? Druga kobieta nie ma żadnych praw, dziecko staje się sierotą, a ona właściwie nie ma jak o nie walczyć, jeśli ktoś spróbuje je jej odebrać. Nie ma żadnej ochrony prawnej, bo nie jest facetem. Na tym polega problem.
hrabek, potrenuję szybkość odpowiedzi nastepnym razem.
Rafał - 29 Kwietnia 2008, 13:33
hrabek napisał/a | Sensu biologicznego nie zmieni | O żadnym innym sensie nie raczyłem wspominać, nieprawdaż? To ty piszesz o sensie prawnym, siebie spytaj. Miria napisał/a | Druga kobieta nie ma żadnych praw, dziecko staje się sierotą, a ona właściwie nie ma jak o nie walczyć, jeśli ktoś spróbuje je jej odebrać. | Nie przesadzaj, mamy sądy, może wystąpić do sądu rodzinnego o ustanowienie jej opiekunem prawnym dziecka i nie ma znaczenia, że nie jest facetem, facet byłby w gorszej sytuacji bo istnieje dyskryminacja facetów w sądach rodzinnych.
hrabek - 29 Kwietnia 2008, 13:40
Rafał napisał/a | O żadnym innym sensie nie raczyłem wspominać, nieprawdaż? To ty piszesz o sensie prawnym, siebie spytaj. |
Rafal, albo rozmawiamy powaznie, albo sobie jaja robisz. Ja nie probuje Ci wkladac w usta slow, ktorych nie wypowiedziales. Ty napisales o sensie biologicznym, a ja na to co napisalem. Bo moim zdaniem nie mozna tego problemu rozpatrywac tylko i wylacznie w sensie biologicznym. Ale Ty na moja uwage zaczynasz wic sie jak piskorz. Naprawde wolalbym, zebys po prostu sie do tego ustosunkowal. Jesli nie chcesz, to nie, ale nie odpowiadaj, co ja raczylem, a co Ty raczyles, bo nadinterpretujesz.
Anonymous - 29 Kwietnia 2008, 13:42
Rafał napisał/a | O żadnym innym sensie nie raczyłem wspominać, nieprawdaż? |
Rafał napisał/a | Ponieważ rozmowa zboczyła na legalizację związków homoseksualnych, a skoro tak to równość praw wymagała by też równości praw do dziecka. |
Jaki zreszta ma sens dyskusja o biologii, jeśli uważasz, że to coś całkowicie oddzielnego od prawa? A z drugiej strony opierasz sluszność istniejącego prawa na biologii. Po prostu nie rozumiem Twojego stanowiska w tej dyskusji.
Rafał napisał/a | Nie przesadzaj, mamy sądy, może wystąpić do sądu rodzinnego o ustanowienie jej opiekunem prawnym dziecka i nie ma znaczenia, że nie jest facetem, facet byłby w gorszej sytuacji bo istnieje dyskryminacja facetów w sądach rodzinnych. |
Facet ma prawo przysposobić dziecko, wstępując w związek. Tym samym oszczędzić sobie i jemu ewentualnej walki w sądzie, co nie jest kwestią bagatelną dla żadnej z zainteresowanych osób.
EDIT: hrabek, znów mi się nie udalo:(
hrabek - 29 Kwietnia 2008, 13:49
Miria: bede w tym watku pisal dwoma palcyma teraz
Anonymous - 29 Kwietnia 2008, 14:00
hrabek, eee, tak to żadna frajda, uczciwa konkurencja podstawą;)
Rafał - 29 Kwietnia 2008, 14:31
hrabek napisał/a | wolalbym, zebys po prostu sie do tego ustosunkowal | chodzi o to: hrabek napisał/a | sens prawny moze zostac zmieniony w przypadku malzenstwa, co w przypadku pary homoseksualnej nie moze wystapic. I to jest problem, bo trzeba na okolo problem obchodzic, żeby byc uznanym opiekunem takiego dziecka. | Czy to jest duży problem? Dotyczy bo ja wiem, 20%, 30% społeczeństwa? Czy jest na tyle dużo par homoseksualnych wychowujących dziecko, żeby specjalnie dla nich ustanawiać nowe prawa? Jaka jest skala problemu? sam tego nie wiem, dlatego nie próbuje dyskutować, ale skoro jestem zmuszany to przynajmniej określ skalę problemu. Miria napisał/a | Jaki zreszta ma sens dyskusja o biologii, jeśli uważasz, że to coś całkowicie oddzielnego od prawa? | A nie jest tak? Prawo możemy stanowić sobie dowolnie jak zechcemy, ale nijak się ono będzie miało do świata realnego, do fizyki, matematyki, biologii (wyjątek mają poloniści ). Miria napisał/a | Facet ma prawo przysposobić dziecko, wstępując w związek. Tym samym oszczędzić sobie i jemu ewentualnej walki w sądzie, co nie jest kwestią bagatelną dla żadnej z zainteresowanych osób. | Pewnie, że tak, uważasz, że prawo to powinno dotyczyć również i par homoseksualnych? No to po raz enty napiszę, może ktoś w końcu przeczyta: Rafał napisał/a | Przecież nie może chodzić o legalizacje czegoś co legalne jest od końca wojny, a o nadanie dodatkowych praw: praw do dziedziczenia ustawowego, do wspólnego rozliczania się z fiskusem, w końcu do pakietu praw zapisanych w kodeksie opiekuńczym i rodzinnym (jakoś tak się zwie). Nad każdym z tych postulatów trzeba się pochylić i przeliczyć bilans zysków i strat oraz zrobić rachunek ryzyka. Tylko (aż) tyle. |
Uwaga: 3, 2, 1 ... start! Do klawiatur, hrabek pamiętaj o dwóch palcach
hrabek - 29 Kwietnia 2008, 14:47
Rafał napisał/a | Czy to jest duży problem? Dotyczy bo ja wiem, 20%, 30% społeczeństwa? Czy jest na tyle dużo par homoseksualnych wychowujących dziecko, żeby specjalnie dla nich ustanawiać nowe prawa? Jaka jest skala problemu? sam tego nie wiem, dlatego nie próbuje dyskutować, ale skoro jestem zmuszany to przynajmniej określ skalę problemu. |
Nie wiem, naprawde, ale czy to ma znaczenie? Czy to, ze dotyczyc to moze 0,5% spoleczenstwa sprawia, ze problem nie istnieje? To tak jakby przyszedl Czarny na komisariat i powiedzial, ze go wyzywali rasistowsko. Policjanci popatrza w odpowiednia tabelke i zakwalifikuja go do grupy znaczacych mniejszosci narodowych. Rozpoczna sledztwo i zlapia sprawcow.
A na drugi dzien przyjdzie Indianin z takim samym problemem, policjant spojrzy w te sama tabelke i powie: sorry stary, ale nie miescisz sie w widelkach, za malo was jest nie bedziemy bronic waszych praw.
Probujac konkretniej odpowiedziec na Twoje pytanie, to wydaje mi sie, ze problem w tej chwili w Polsce nie istnieje. Pary homoseksualne maja i tak mocno pod gorke, zeby jeszcze mogly na spokojnie wychowywac dzieci. Wiadomo, ze na adopcje nie maja szans, pozostaje zaplodnienie "na boku", przy czym, jak mniemam, dotyczy to tylko kobiet, bo nie wierze, ze sad odda dziecko pod opieke ojcu bedacym w zwiazku gejowskim, chyba, ze matka zdecyduje sie je oddac wlasnie ojcu do adopcji (a poniewaz to musi byc sadowo, wiec nie jestem wcale pewien, czy mimo checi obojga rodzicow sad i tak wniosku nie oddali).
Trzeba by zobaczyc jak to wyglada w krajach, gdzie takie zwiazki sa legalne. Ile z nich chce miec dzieci i ile z nich juz je posiada.
Gdybym byl gejem w zwiazku partnerskim to nawet jak chcialbym miec dziecko z partnerem, to i tak bardzo mocno obawialbym sie, czy moge je miec. Ze wzgledu na spoleczne podejscie do tematu. I nie wiem, czy ewentualna droga o uznanie mnie prawnym opiekunem tegoz nie przekroczylaby moich sil.
EDIT: Pierwszy, sorry Miria
lokje - 29 Kwietnia 2008, 14:56
dalambert napisał/a | związki homo są znacznie brdziej krótkotrwałe nie tylko przez tych okropnyvh homofobów , ale przez samą ich nature. |
Bywają, drogi dalambercie bywają, a nie SĄ. Uogólnienia ze swojej natury potrafią być dość niebezpieczne...
Cytat | Zwróć uwage, ze sztandarowa i jakże oplkiwana postać niejaki Fredi Mercury zanim pożegnal ten padól lez byl uprzejmy z pełą świadomością obdarować posiadanym HIV'em okolo 3000 partnerów' przy nim pan Moll to pikuś. |
A to już zupełnie wyssane z palca Były to czasy, kiedy prawie wszyscy z gwiazdorskiego Olimpu, niezależnie od orientacji, bzykali się radośnie i niebezpiecznie; niektórym się udało ( Magic Johnson chociażby), niektórym nie. Mówienie więc o celowym zarażaniu nie ma sensu. Mercury ( co prawda zupełnie niechcący, bo przez takie a nie inne zejście) zrobił dla świadomości czym jest AIDS więcej, niż niejedna kampania uświadamiająca...
Swoją drogą, ma rację dareko- jest coś zastanawiającego w fascynacji homoseksualnym seksem, jaką przeżywają niektórzy interlokutorzy tutaj Powstała nawet dośc ciekawa teoria na ten temat
Ramzes - 29 Kwietnia 2008, 15:02
Jeśli uznamy tolerancję za warościową rzecz, wszelka dyskusja straci rację bytu. Bo będziemy tolerować homo i tyle. Tak więc to nie jest dyskusja o homoseksualizmie tylko o tolerancji. Kto nie jest tolerancyjny, próbuje wyciągać z kapelusza niestworzone argumenty.
hrabek - 29 Kwietnia 2008, 15:06
Ramzes, trafiles jak kula w plot, az rece opadaja. Tolerancja nie ma tu nic do rzeczy.
Ramzes - 29 Kwietnia 2008, 15:22
Jak to nie ma? A co innego ma? Ludzie się kochaja to niech sobie żyją jak chcą. Jeśli chcą o tym mówić, to co w tym złego? Może trzeba przekreślić tysiące ton heteroseksualnej liryki miłosnej?
Anonymous - 29 Kwietnia 2008, 18:38
hrabek napisał/a | EDIT: Pierwszy, sorry Miria |
Hej, to nie bylo fair, ja harowałam w pocie czoła przekazując swoją wiedzę na temat tworzenia pytań szczegółowych w języku angielskim młodemu pokoleniu.
Poza wszystkim, co napisał hrabek, a z czym się zgadzam, to:
Rafał napisał/a | Czy jest na tyle dużo par homoseksualnych wychowujących dziecko, żeby specjalnie dla nich ustanawiać nowe prawa? |
Co znaczy, "specjalnie dla nich"? Czy komuś te nowe prawa utrudniałyby cokolwiek? Chodzi tylko o to, żeby zaoszczędzić pracy naszym wspanialym władzom, bo biedaczki musiałyby pomęczyć się nad zmianami w prawie? Zmiany ciągle sie pojawiają, i często dotyczą rzeczy o wiele mniej istotnych, równie mocno wplywających na czyjeś losy. I nie ma żadnego znaczenia, czy z tego prawa skorzystałaby jedna, czy pół miliona osób.
A nadanie takich praw nikomu niczego by nie odbierało, to jest chyba najważniejsze. Ktoś tu kiedyś pisał, że to byłby przywilej dla homoseksualistów, bo przecież oni mogą zawrzeć małżeństwo na zasadach takich samych jak inni. Jeśli pomyślimy w ten sposób, to nadanie prawa do legalizacji związków homoseksualnych tylko zwiększa prawa wszystkich o nową możliwość, prawda?
Selithira - 29 Kwietnia 2008, 18:44
Ramzesie, tylko, że liryka miłosna raczej nie ma nic wspólnego z prawem, a kilka ostatnich stron dyskusji dotyczyło właśnie różnic pomiędzy prawnymi możliwościami (adopcji, dziedziczeniu itd.) par hetero- i homoseksualnych.
Odnosząc się do artykułu wspomnianego gdzieś wcześniej przez Martvą, czytałam go i moje wrażenie, że wokół żyją ludzie otwarci i tolerancyjni, legło w gruzach. Matka opisanej lesbijki - a babcia jej dziecka - wyraziła przekonanie, że każde dziecko wychowywane przez dwie lesbijki (cały czas mówimy o dziecku z poprzedniego związku) jest niemal z definicji nieszczęśliwe, niekochane i (!) molestowane seksualnie... Nie wspominając już o nakłanianiu tamtej dziewczyny, by wyszła za mąż, bo przecież "koleżanki może mieć na boku". Pewnie właśnie takie podejście ludzi, nie tych z zewnątrz, ale bliskich, rodziny, jest często jedną z przyczyn nietrwałości związków homoseksualnych... Najsmutniejsze w artukule było to, że dziecko zostało oddane babci (jako rodzinie zastępczej) niemal natychmiast i w zasadzie bez sprawdzenia rzeczywistych warunków jego życia.
Anonymous - 29 Kwietnia 2008, 18:48
Selithira napisał/a | Najsmutniejsze w artukule było to, że dziecko zostało oddane babci (jako rodzinie zastępczej) niemal natychmiast i w zasadzie bez sprawdzenia rzeczywistych warunków jego życia. |
I o to mi chodziło, gdy pisałam o braku jakiejkolwiek ochrony prawnej w takich przypadkach.
Selithira - 29 Kwietnia 2008, 18:50
Miria (Mirio? nadal nie wiem, czy ten nick się odmienia) wydaje mi się, że przypadek jest nawet bardziej drastyczny, bo dyskusja w poprzednich postach dotyczyła głównie braku ochrony partnera biologicznego rodzica, a w tym przypadku dziecko zostało odebrane jego biologicznej matce (przy czym ojciec był nieznany i nie miał związku ze sprawą).
Anonymous - 29 Kwietnia 2008, 18:59
Odmiana nicka dowolna A tego artykułu niestety nie pamiętam, muszę zerknąć.
Martva - 29 Kwietnia 2008, 19:19
Tak, i rozwaliła mnie jeszcze sugestia ze matka dziecka ćpa i jest czymś zarażona. O własnej córce...
Artykuł jest tutaj.
Selithira - 29 Kwietnia 2008, 21:22
Taaak... I porażająca wiedza o symbolach, bo przecież jej zdaniem pacyfka i swastyka niczym się nie różnią, a uczenie dziecka tolerancji, równości właśnie, równa się jego demoralizacji.
dzejes - 29 Kwietnia 2008, 21:25
Ja was bardzo przepraszam, ale nie mieszajcie tego artykułu do tęczowej debaty. Problemem jest tutaj psychiczna kondycja babki dziecka. Kobieta tak bardzo potrzebuje czegoś/kogoś do opieki, że posuwa się do takich świństw. Sprawa orientacji córki jest moim zdaniem drugorzędna, jednak.
Selithira - 29 Kwietnia 2008, 21:46
Nie jestem do końca przekonana... W tekście kilkakrotnie zostało podkreślone, że oddałaby dziecko córce, gdyby ta wyszła za mąż, i nie ma pewności, że tak by się nie stało.
Martva - 30 Kwietnia 2008, 09:06
Dokładnie, i sąd też się przychylił do jej prośby, natychmiast - a jedyną winą córki jest jej orientacja.
Anonymous - 30 Kwietnia 2008, 09:34
Ech, no ale wiecie...
Cytat | Chciałam mieć dziecko. Kiedy wyszłam z narkotyków, potrzebowałam kogoś, kto dałby mi powód do życia. Zaszłam w ciążę w moje 18. urodziny. |
Nie jest to mega odpowiedzialne podejście. To oczywiście nie oznacza, że była złą matką, ale pewne obawy może budzić. Nie podoba mi się to wszystko bardzo, moim zdaniem za mało danych, żeby oceniać wszystko, jak należy. Właściwie tylko parę zdań powyrywanych z kontekstu, a przypadek świetny, zeby go wykorzystać do własnych celów i poprowadzić krucjatę.
|
|
|