To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Powrót z gwiazd - Dzieci - wychowanie

czterdziescidwa - 27 Czerwca 2011, 21:20

No tak, ale to co linkujesz to ni są żadne "symptomy" tylko sensacje z plotkarskich serwisów. Zawsze znajdziesz jakieś przedszkole w którym zainstalowali kamery, albo na każde śniadanie podają hamburgera, albo każą dzieciom modlić się przed podwieczorkiem.
W internecie możesz wygoglować argumenty na potwierdzenie każdej tezy, możesz znaleźć dziesiątki potwierdzających przypadków. Potem zbierasz do kupy i masz jakąś teorię Helową.
Bezpłciowym językiem straszą nas już chyba kilkadziesiąt lat. I poza naprawdę problematycznymi przypadkami, jak np. określanie zawodów które kiedyś były dostępne tylko dla mężczyzn, tej bezpłciowości ni widać.

Inna sprawa, że przedszkole z kamerami nie ma nic wspólnego z bezpłciowością. Tym bardziej dziecięco porno.

eLAN - 28 Czerwca 2011, 14:34

A co powiecie na problem... finansowania?
Jeśli rodzicieli stać na zafundowanie czegoś, to powinni to zafundować, czy raczej wyslać potomka do pracy, niech sam sobie na fanaberie zarobi :P ?

Kai - 28 Czerwca 2011, 21:58

eLAN, u mnie jest tak.
Młody zarabia występami. Co sobie zarobi, to jego. Ja wrzucam mu na konto kawałki, których nie będę w stanie pobrać z bankomatu czy zużyć. Czasami to on zasila mnie. Ale grubsze zakupy finansujemy wspólnie, czasem na zasadzie poświęceń "słuchaj, nie dostaniesz wiele pod choinkę, bo ten kontroler trochę kosztuje", czasem się dzielimy.
W moim przypadku muzyka to nie fanaberia, tylko autentyczne powołanie i dlatego chętnie się dołożę do wszystkiego, co niezbędne. W zamian mam pewność, że jeśli wpadnie coś za koncert, nie zostanie to przepite, tylko może wspomóc mnie "przed pierwszym", jeśli naprawdę źle się poukładało. Nie należy fundować z definicji, jeśli dzieciak sam może zarobić. To dla niego fantastyczne przeżycie, mieć własną, zarobioną kasę. Fundowanie zabija tę radość.

Zresztą... zależy od dziecka i wychowania.

Rafał - 29 Czerwca 2011, 09:51

A co powiecie na problem z seksem? :lol:

O ile dla 14-latka jeszcze są "koleżanki", nie "dziewczyny" choć się spotykają, to 12-latka jest strasznie zainteresowana. Nie mam pojęcia o czym gadają sobie takie kumpelki, ale padło pytanie, po którym szczęka opadła na podłogę, typu "czy od 16 lat można już stosować prezerwatywę?". Nie dalej jak parę dni temu przyłapała nas w niedwuznacznej sytuacji, my pełna konsternacja - nie wiadomo co robić, a ta jak nie wybuchnie śmiechem, dobre 15 minut pękała ze śmiechu. Cholera, co to może znaczyć? :shock:

Może robimy coś nie tak? :wink:

Tejar - 29 Czerwca 2011, 10:22

Rafał napisał/a
Nie dalej jak parę dni temu przyłapała nas w niedwuznacznej sytuacji, my pełna konsternacja - nie wiadomo co robić, a ta jak nie wybuchnie śmiechem, dobre 15 minut pękała ze śmiechu. Cholera, co to może znaczyć? :shock:

Może robimy coś nie tak? :wink:

Bardziej doświadczona jest, ani chybi.

Rafał - 29 Czerwca 2011, 10:36

Tejar, a tfu, zgiń, przepadnij :twisted:
Agi - 12 Lipca 2011, 10:56


Eksplozja radości - Eryk na huśtawce. :D

Godzilla - 12 Lipca 2011, 11:03

Agi, świetny!
nimfa bagienna - 12 Lipca 2011, 11:07

eLAN napisał/a
A co powiecie na problem... finansowania?
Jeśli rodzicieli stać na zafundowanie czegoś, to powinni to zafundować, czy raczej wyslać potomka do pracy, niech sam sobie na fanaberie zarobi :P ?

Po mojemu to drugie.
Pewnie, można wiecznie dawać, ale wtedy istnieje zagrożenie, że ani się rodzic obejrzy, a będzie miał w domu trzydziestoletniego sweet dzidziusia, który co i rusz będzie wyciągał rękę i wrzeszczał "daj!".

Navajero - 12 Lipca 2011, 11:23

Popieram przedpiścę, aczkolwiek nie mam nic przeciwko odosobnionym aktom rodzicielskiej wspaniałomyślności :)
merula - 12 Lipca 2011, 11:26

eLAN napisał/a
Jeśli rodzicieli stać na zafundowanie czegoś, to powinni to zafundować, czy raczej wyslać potomka do pracy, niech sam sobie na fanaberie zarobi


a gdzie jest powiedziane, że należy sponsorować potomka po kres możliwości finansowych i że to co moje, to jego? przecież nawet prawo spadkowe mówi, że mam prawo nie oddać potomkowi całego swojego majątku.

ja uważam, że nawet dziecko nieduże, na miarę swoich możliwości, na pewne rzeczy powinno zapracować. choćby myjąc rodzicom samochód, czy kosząc trawę.

Agi, młody boski :D

ed: Navajero właśnie o to chodzi, chcę, to mogę obdarować, ale nie mam takiego przymusu.

dalambert - 12 Lipca 2011, 11:27

nimfa bagienna, + 1 , czyl świete słowa, oraz uwaga "słodki dzidziuś" w wieku 30 lat to nie tylko wrzeszczeć , ale i przylać może jak mamusia cukiereczka nie da :evil:
nimfa bagienna - 12 Lipca 2011, 13:47

Aś tam, od razu przylać. Ale mały szantażyk emocjonalny może zadziałać bez pudła. :mrgreen:
Kai - 12 Lipca 2011, 16:49

merula napisał/a
na pewne rzeczy powinno zapracować. choćby myjąc rodzicom samochód, czy kosząc trawę.

Akurat tego nie popieram, płacenie dziecku za czynności domowe, nawet nie całkiem wchodzące w zakres jego obowiązków wg mnie nie jest dobrą metodą wychowawczą, bo szybko zacznie targować się o kolejne. Natomiast bez wątpienia warto nauczyć, że "dziękuję" też czasem jest zadowalającą nagrodą.

merula - 12 Lipca 2011, 16:55

Kai, za normalne prace domowe niekoniecznie mu sie coś należy, ale takie mycie samochodu, które oszczędza kasę na myjnię, już można potraktować jak swego rodzaju pracę.

a jak dorośnie, należy promować inne drobne prace zarobkowe. niech się przyzwyczaja, że samo nic w życiu nie przychodzi. i że w pewnym momencie już potrzeby rodziców zaczynają być ważniejsze, niż potrzeby dzieci.

Kai - 12 Lipca 2011, 17:21

W pewnym wieku dzieci same na to wpadają, że praca zarobkowa to też i przyjemność. Grunt to wtedy im nie powiedzieć "jak możesz, co z nas dziadów robisz?". Z drugiej strony dobrze, żeby wiedziały, że rodzice też mają swoje potrzeby, na każdym etapie ich życia, żeby je informować, że ilość pieniędzy w domu ma swoje granice itp. I nie, za rodzinny samochód nie, ale jeśli np pomaga Ci w pracy (jakiejkolwiek) zarobkowej, to koniecznie :)

Kiedy byłam się ostrzyc, 10 letni na oko syn mojej fryzjerki bardzo starannie zamiatał, przynosił napoje, gazety itp. Może mamusia mu coś za pomoc dała, może nie, ale ode mnie "napiwek" dostał :D

Mój całe zeszłe lato grał z kolegami w przejściu podziemnym, a że ładnie grali, to i mieli na swoje potrzeby :) Może to nie aż taka praca, ale zawsze coś. Starałam się to potraktować z humorem, choć byłam trochę zła, ale byli tacy szczęśliwi, że się podobali.

Godzilla - 12 Lipca 2011, 17:32

Kai, jak jeszcze pracowałam na Starym Mieście, nieraz widziałam dzieciaki ze szkoły muzycznej (wiek - gdzieś tak liceum), jak stały i grały, żeby zebrać na wakacje. To było fajne, tym bardziej że grać naprawdę umieli nieźle.
Kai - 12 Lipca 2011, 17:35

Godzilla, ważne, że nie nikt nie miał ochoty zapłacić, żeby przestali grać, tak jak to jest nieraz. :lol:

Teraz też występują w klubach i na imprezach - kasy niewiele, ale za studio się zwraca. Dobre i to.

Anonymous - 13 Lipca 2011, 11:27

W sumie to powinno iść do ciszy wyborczej, ale tam się toczy tak piękna dyskusja o feminizmie, że nie chcę jej przerywać (choć może powinienem, bo wniosek złożyła dziewczyna;P), więc trafia tutaj. Do wychowania; wszak mówicie dużo o zaradności i wychowaniu. A szkoła, jak w Polsce powszechnie wiadomo, ma wychowywać w duchu prawnej i obywatelskiej świadomości.

więc wychowała. I co wy na to? Pal licho pretekst, chociaż dziewczynę w 100% popieram, bo sam dostałem z wypracowania 60% na rozszerzonym, a dzisiaj piszę opowiadania, ale to kolejny przypadek, kiedy "dzieciarnia" walczy o swoje. I tak trzeba.:)

nimfa bagienna - 13 Lipca 2011, 11:38

A ja uważam, że zachowuje się jak roszczeniowo nastawiona dzidzia, która chce dostać za darmo coś, na co nie zapracowała.
Ilt - 13 Lipca 2011, 11:57

Jakimi przesłankami kierowałaś się dochodząc do wniosku, że nie zapracowała?
nimfa bagienna - 13 Lipca 2011, 12:02

Odpowiedz sobie na proste pytanie - jak jej poszło na polskim?

e. Kocham obecny trend: za moją porażkę winien jest system, Pan Bozia, kuratorium, gópi nauczyciele, program do bani, układ gwiazd i zawartość tlenu w atmosferze. Tylko nie ja. Na pewno nie ja. :mrgreen:

Navajero - 13 Lipca 2011, 12:11

Ona chce tylko prawa do ponownej oceny pracy. Generalnie to przecież norma. Jeśli nauczyciel w podstawówce, gimnazjum czy ogólniaku wystawi uczniowi ocenę z którą ten się nie zgadza, uczeń może zażyczyć sobie egzaminu komisyjnego sprawdzającego jego wiedzę. Co w tym dziwnego? Dlaczego nie ma podobnej możliwości z egzaminami maturalnymi? Z tego co wiem, to właśnie tam sprawdzający popełniają najwięcej błędów. W zasadzie co roku prasa donosi, że jakieś pytania maturalne były źle skonstruowane, zadania miały błędne rozwiązania itp. Mam znajomych pracujących jako egzaminatorzy ( sprawdzają prace maturalne), niemal co roku ci ludzie narzekają, że w trakcie sprawdzania wychodzą niedociagnięcia i często miejscowe kuratorium czy Warszawa kilkakrotnie zmieniają zdanie co do oceny/ interpretacji danego zadania. Inna sprawa, że sprawdzanie wypracowań wg tzw. "klucza" to idiotyzm najwyższej próby, wykluczający jakąkolwiek indywidualną - niechby i genialną - interpretację, bo jeśli maturzysta nie wstrzelił się w klucz - przegrywa z kretesem. To wymysł ograniczonych intelektualnie urzędasów którzy nie muszą natężać ( i tak nietęgich) mózgownic i sprawdzają prace wg klucz/ ściągi, z góry wiedząc jak powinien daną rzecz interpretować piszący.
nimfa bagienna - 13 Lipca 2011, 12:14

To jakim cudem tyle osób tę maturę w ogóle zdało? Bo niezdający to chyba jednak wyjątki są...
Zaraz się zacznie rozmowa o tym, jak gópi i brzydki system tłamsi wrodzoną inteligencję wrażliwych dzieciaczków... więc chyba z dalszego ciągu rozmowy zrezygnuję. :mrgreen:

merula - 13 Lipca 2011, 12:24

jak uważa, ze ocena jej nie satysfakcjonuje, ma poprawkę w sierpniu. :wink:


nie wiem, jak się do tego ustosunkować, bo po pierwsze, jakoś inni sobie radzą, po drugie, z braku egzaminów, rekrutacja przeciągała by się do września, po trzecie, kto miałby to robić. swego czasu, dzięki egzaminom na studia, kiepska ocena z matury nie była dramatem, bo wiedzę weryfikował egzamin. a od niego też nie można się było odwoływać.

Navajero - 13 Lipca 2011, 12:29

nimfa bagienna napisał/a
To jakim cudem tyle osób tę maturę w ogóle zdało? Bo niezdający to chyba jednak wyjątki są...

Prawda, choć z każdym rokiem procent tych co nie zdali rośnie. Ale nie w tym rzecz, dlaczego tylko matury mają być wyłączone z systemu kontroli? Przecież ich wyniki są dużo ważniejsze niż ocena semestralna czy roczna, gdzie taka możliwość istnieje?
nimfa bagienna napisał/a
Zaraz się zacznie rozmowa o tym, jak gópi i brzydki system tłamsi wrodzoną inteligencję wrażliwych dzieciaczków... więc chyba z dalszego ciągu rozmowy zrezygnuję. :mrgreen:

Nie, ja to tylko tak, mimochodem ;P: Nb. Ciebie by nie wk..wiło, gdyby "specjaliści" od kluczy i innych takich narzucaliby Ci co masz myśleć o konkretnym wierszu? Na zasadzie jedynej słusznej interpretacji przy założeniu, że "oporni" będą" karani obniżeniem ocen? IMO to system promujący miernoty. I mnie na przykład to wk..wia. Ale nie będę już tego tematu kontynuował :)

Edit Poprawka to nie to samo. Bo po pisemnej maturze zostaje ślad, arkusz będący dowodem umiejętności i wiedzy ucznia. Dlaczego nie sprawdzić go jeszcze raz jeśli powstają jakieś wątpliwości? Komu to przeszkadza? Dla eksperta sprawdzenie takiego arkusza to 15 minut, tym bardziej wg klucza. Tu nie ma możliwości odmiennej interpretacji, albo uczeń trafił w klucz, albo nie. Jeśli panienka skłamała, sprawa wyjaśni się w ciągu kwadransa, ale jeśli nie, dlaczego nie naprawić pomyłki?

merula - 13 Lipca 2011, 12:34

ale podobnie jest z egzaminami na prawo jazdy. poddajesz się interpretacji jedyniesłusznej i zerojedynkowej egzaminatora, kiedy w realu sytuacje często są znacznie bardziej skomplikowane i niejednoznaczne. ale na egzaminie jeździsz "po szkolnemu" i już.
nimfa bagienna - 13 Lipca 2011, 12:34

Navajerito, mnie i owszem, narzucali, co mam myśleć o wierszu, informując mnie, "co poeta chciał przez to powiedzieć". Ale ja to stary zgred jestem, trwający w mylnym błędzie, że jeśli się uczysz, to się nauczysz i zdasz. Gdzie mi tam do przedstawicieli nowej generacji, którzy chcą zdać dzięki pisaniu listów protestacyjnych i robieniu hałasu wokół swojej osoby.
Ja mam tylko jedno pytane: kto to będzie sprawdzał, kto za to sprawdzanie zapłaci, i jak ma się ewentualna rewizja wyników do tych wszystkich, którzy uczciwie zdali.

merula - 13 Lipca 2011, 12:36

tak, tylko jak tych panienek i paniczów będzie szło w tysiące, to już nie jest 15 minut i żaden problem.
nimfa bagienna - 13 Lipca 2011, 12:38

Otóż to właśnie. I znowu: kto to ma zrobić, skąd na to czas i skąd na to pieniądze dla sprawdzających.


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group