To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Ludzie z tamtej strony świata - Łukasz Orbitowski

agnieszka_ask - 6 Czerwca 2007, 15:26

Cytat

Uznałem, że piractwo nie jest kradzieżą, jak również nie jest gwałtem. Nie pochwaliłem go.


Piractwo to kradzież. A w związku z tym, że zjawisko jest tak powszechne, złodzieje nie widzą w tym nic nienormalnego (a powinni). Czy normalnym jest przywłaszczenie sobie czegoś bez zapłacenia twórcy? A jeżeli chodzi o produkty np. Microsoftu, to jeśli nie pasuje Ci cena za Windowsa, możesz go nie kupować i zastąpić innym darmowym oprogramowaniem np. którąś z dystrybucji linuksa. To samo jeśli chodzi o książki i filmy. Nie odpowiada cena - nie kupuj - idź do wypożyczalni lub biblioteki. To jest według mnie lepsze rozwiązanie niż kradzież.

A. Pilipiuk - 6 Czerwca 2007, 15:33

Orbitoski napisał/a
. Czy umarli dlatego, że ich książki nielegalnie powielano, sprzedając w wielkich nakładach?


Malczewski z pewnościa. Marie wydawno w Krolestwie i w Galicji w kilkutysiecznych nakładach. On po prostu nie dostał za to ani grosza.

Cytat

Po prostu nie sprzedawali się.


mylisz się. Ksiazka Stokera była bardzo popularna w killku krajach. o prostu wydawcy nie poczuwali sie w obowiazku by mu płacić. Wybieralem pisarzy znanych za życia.

Cytat

Anmdrzej, trzeba troszczyć się o interes twórców. Ale nie w ten sposób.


ok. zaproponuj lepszy.

Cytat
w takim razie może piractwo jest rozbojem albo zniszczeniem mienia, konfiskatą?


rozbojem nie bo nie dochodzi do fizycznego kontaktu między sprawcą a ofiarą.
zniszczeniem - chyba też nie.

Cytat
Andrzej nie traktuj mnie proszę, jakbym cchiał, żeby wszystko było za darmo. ja rozumiem wagę problemu i zastanawiam się, co robić.


ok. ;P:

Homer - 6 Czerwca 2007, 16:21

O widzę, że w wątku autorskim rozgorzał ciekawy temat :) .

A. Pilipiuk napisał/a
Dobra kultury dostępne są za darmo, tworcom nic się nie należy. (...)
Piractwo jest to bezprawne rozporządzenie czyjąś własnością w sposób powodujący szkody dla właściciela.
(...) Czyli ex definitoione mamy spełnione kryteria kradzieży (zamach bezprawny na własność i powstanie szkody


A co z pożyczaniem książek znajomym? To też kradzież? Wszak mogłem go namówić, by sobie własny egzemplarz kupił, a tak jesteś w tym momencie stratny :) .

Co do "piractwa" w sieci to ja bym rozdzielił problem na dwie części. Jedna to jest produkcja i handel dziełami autorskimi bez licencji - i to powinno być tępione! Druga to jest użytek własny i tutaj już byłbym bardziej ostrożny co do ferowania wyrokami i piętnowania.

Jak było wyżej poruszane nie można sobie założyć z góry, że każda osoba, która ściągnęła książkę z sieci kupiła by ją w sklepie. Szczerze w to wątpie. I wiem to z mojego przykładu bo wielokrotnie już czytałem fragmenty jakichś dzieł w wydaniu elektronicznym. Nie różni się to wg mnie od tego jak idę np. do EMPIKu, biorę książkę, uderzam do kawiarni, kupuję kawę i czytam. Albo pożyczam od znajomego i robię to samo. To, że mogę to samo zrobić za pomocą medium elektronicznego to cóż - postęp technologiczny, mam się go wyrzec?

Przecież proces decyzyjny kupna nowej książki nie wygląda tak, że przychodzę do księgarni, zerkam na te ociekające nowościami i "starościami" półki po czym losuje palcem i mówię "ten autor dziś będzie przeze mnie zakupion, a o reszcie prawa nie mam wiedzieć bo im nie zapłaciłem".

A co do plusów to np. taki G.R.R.Martin. Gdzieżbym się pakował w jakąś nową trylogię-cegłę do czytania. A tutaj znalazło się "Gra o Tron" na dysku i znalazł się odpowiedni czas i co? I to, że mam teraz na półce 4 inne jego książki. Tak miałbym zero. Mówię inne, ale tę przeczytaną też planuje w końcu zakupić, żeby kolekcja była. Z Pratchetta mam około 10 książek, a przeczytałem 2 razy tyle i wątpie by autor był na mnie zły i wolałby sytuacje, żebym o nim w ogóle nie słyszał. Bo reklama też swoje działa, a nie masz nad reklamę, która wynika z samych rozmów o książce nawet wśród osób, które ją nielegalnie przeczytały. To, że HP (sztandarowy przykład przegięcia) został ściągnięty z sieci w kilku milionach sztuk na pewno! ma wpływ na to, że obecna książka ma kilka milionów sztuk więcej w przedsprzedaży zamówionych. Prawdziwi fani zawsze kupią. No, ale pisarstwo to wydaje mi się, długofalowy zawód, taki, w którym dopiero po początkach ma się jakieś znośne wyniki. I nie zmieni tego pilnowanie - "żeby przypadkiem jakiś złodziej nie zerknął mi do rękopisu i nie zapłacił za to", bo to po prostu nie wypali. Więcej - takie myślenie to strzał do włąsnej bramki.

Ale skoro tak rynkowo traktujemy temat to w takim razie postawię się jako konsument. Kiedy kupuje sobie suszarkę, samochód, lizaka itp. itd. to mam pewne względem tych rzeczy oczekiwania, które muszą być spełnione. Jak mi suszarka nie będzie dmuchać ciepłym powietrzem, samochód nie będzie jeździł, a lizak miast słodki będzie słony, mogę się poskarżyć i dostać zwrot pieniędzy. A jak chce przeczytać książkę, która ma u mnie wywołać takie, a takie stany emocjonalne podczas czytania, a się okaże, że nic a nic nie robi to co? Mogę ją wysłać do autora i poczekać na zwrot pieniędzy? Nie mogę. No to zapytam przekornie: gdzie tu sprawiedliwość?

Martva - 6 Czerwca 2007, 16:26

Homer napisał/a
A tutaj znalazło się Wojna o Tron na dysku


Gra. I przeczytałeś to z monitora? Nieźle :)

Kuba - 6 Czerwca 2007, 16:48

A wracając do tematu, pisałeś Łukasz, że Święty Wrocław być może wyjdzie w Wydawnictwie Literackim, a wiadomo w jakim wydawnictwie pójdzie Pies i Klecha?
Homer - 6 Czerwca 2007, 16:50

re up: Tak jest "Gra o Tron" - już poprawiłem. Dzięki.

Nie takie cegły się czytało :) . Jestem pod tym względem szalony bo potrafię czytać od deski do deski bez ustanku (jeśli wciągnie). A najlepiej, jeśli na rano trzeba coś na komputerze zrobić.

A. Pilipiuk - 6 Czerwca 2007, 19:46

Homer napisał/a

A co z pożyczaniem książek znajomym? To też kradzież? Wszak mogłem go namówić, by sobie własny egzemplarz kupił, a tak jesteś w tym momencie stratny :) .


nie odwracaj kota ogonem - czym innym jest pozczenie ksiąki nawet i 15 osobom a czym innym wyprodukowanie np. tysiąca czy dwudziestu tysięcy kopi.

Cytat
Co do piractwa w sieci to ja bym rozdzielił problem na dwie części. Jedna to jest produkcja i handel dziełami autorskimi bez licencji - i to powinno być tępione!


powiedz to dupkom z obsługi allegro. jak zadzwoni do nich kancelaria prawna z konkretnymi pogróżkami i infromację że rozmowa jest nagrywana i będzie stanowić dowód w procesie o paserstwo to - może - zdejmą aukcję. o samkcjach w rodzaju zablokowania konta etc mowy nie ma. dopiero jak jakiś "viagrusek" zbierze kilkaset negatywów i szuka go policja za oszustwa jest szansa... de facto nikomu nie chce sie w tym kraju z tym walczyć.

albo weźmy taki stadion w warszawie - 4-5 lat temu szedłeś sobie i patrzyłeś na wyłozone pirackie płyty. a to "Animal sex video" a to dla pedofili. I gazetr o tym pisały i ludzie widizeli. I co? i nic.

Cytat
Druga to jest użytek własny i tutaj już byłbym bardziej ostrożny co do ferowania wyrokami i piętnowania.


zakładam że jeśli dane dzieło jest w danym kraju nie do zdobycia legalnie to dpouszczam tymczasowe posiadanie nielegalnych kopii - do czasu uzupełnień na rynku.

Cytat
Jak było wyżej poruszane nie można sobie założyć z góry, że każda osoba, która ściągnęła książkę z sieci kupiła by ją w sklepie.


nie każda. trudno ocenić - ale są to spadki z tygodnia na tydzień np po kilkaset sztuk.
poza tym mówić możemy o naprawdę masowym dostepie do spiraconych treści. to nie jest kilkaset plyt CD na giełdzie tylko kopie dostępne dla dzieisatków tysiecy ludzi i natychmiast.

Cytat
To, że mogę to samo zrobić za pomocą medium elektronicznego to cóż - postęp technologiczny, mam się go wyrzec?


kiedys trza było dać maczugą w łeb, potem powstała kasta kieszonkowców, dziś czyści się konta przez sieć... To też postęp.

Cytat
Przecież proces decyzyjny kupna nowej książki nie wygląda tak, że przychodzę do księgarni, zerkam na te ociekające nowościami i starościami półki po czym losuje palcem i mówię ten autor dziś będzie przeze mnie zakupion, a o reszcie prawa nie mam wiedzieć bo im nie zapłaciłem.


ciekawe. ja wchodzę do ksiegarni patrzę na ulubioną półkę stwierdzam: "o nowy Bułyczow" i kupuję.

Cytat
A co do plusów


ok. ale każdy działa trochę inaczej
Ty przeczytaleś pierwszy tom. Ktoś zechce przeczytać wszstkie.

Cytat
Prawdziwi fani zawsze kupią.


idealizujesz.

zaraz po śmierci T.Pacyńskiego jacyś "fani" handlowali e-bokami Jego książek na allegro. Jedni sprzedawali, inni kupowali.

Cytat
Więcej - takie myślenie to strzał do włąsnej bramki.


jaaasne.

Cytat
A jak chce przeczytać książkę, która ma u mnie wywołać takie, a takie stany emocjonalne podczas czytania, a się okaże, że nic a nic nie robi to co? Mogę ją wysłać do autora i poczekać na zwrot pieniędzy? Nie mogę. No to zapytam przekornie: gdzie tu sprawiedliwość?


zawsze możesz ją sprzedać.
Więc nie odwracaj kota ogonem.

Orbitoski - 6 Czerwca 2007, 20:15

Cytat
ok. zaproponuj lepszy.


1. nie uważam, żeby piractwo dotyczyło w jakiś szczególny sposób książek. Jest duzo prawdy w tym co mówią o czytaniu z ekranu.
2. sprzeciwiam sie nadużywaniu istniejącego prawa autorskiego przez wydawćów, wytwórnię, dystrybutorów itp. Przychodze do kiosku i okazuje sie, że książka może kosztować dychę, film DVD 5, 10, max 20 pln (ładnie wydany), Michał Wisniewski, Zdobywcy Pewnych Oskarów, hip-hopowcy udowodnili, że płyta może kosztować 20 a nawet i 5 pln. A także to, ze opłaca się im wrzucac kawałki w sieć.
3. Zostalismy oszukani - kiedy wprowadzano "prawo autorskie" cały czas trąbiono ile to gwiazd do nas przyjedzie i że wszystko potanieje. Trzeba było insertów do gazet, żeby staniało cokolwiek, no a gwiazd to u nas nie bardzo uświadczyć.
Nie sądzisz, że proste ubezpieczenie załatwiłoby sprawę? Albo ograniczenie prawa autorskiego wyłącznie do polskich wytwórców - w końcu każde państwo chroni swoich przedsiębiorców więc nie bardzo rozumiem, czemu mamy targac naszych gliniarzy w interesie Microsoftu czy tam kogoś jeszcze? Przeciez to nie nasz interes. i żebys zrozumiał mnie dobrze, nie rozumuje w kategoriach narodowych. Policja ma strzec podatników i cześć.
Przyjdzie książka elektroniczna i będzie posprzątane :twisted:

A. Pilipiuk - 7 Czerwca 2007, 06:12

Orbitoski napisał/a

Przyjdzie książka elektroniczna i będzie posprzątane :twisted:


tia... ja za dziesięć lat zakładam środek wczasowy. A Ty jakie masz plany?

A. Pilipiuk - 7 Czerwca 2007, 06:23

Orbitoski napisał/a
w końcu każde państwo chroni swoich przedsiębiorców więc nie bardzo rozumiem, czemu mamy targac naszych gliniarzy w interesie Microsoftu czy tam kogoś jeszcze? Przeciez to nie nasz interes.


był sobie kiedyś kraj który rozumiał tymi samymi kategoriami. chronił swoich, lał na prawa sąsiadów, odmawiał deportacji ewidentnych bandytów. Aż w końcu ruscy się wkurzyli i Czeczenia z płynącej mlekiem i miodem ojczyzny mafiozów stała się jedną wielką ruiną...

pozatym zasada wzajeności. my chronimy ichnich, oni naszych.

Orbitoski - 7 Czerwca 2007, 07:58

Cytat
tia... ja za dziesięć lat zakładam środek wczasowy. A Ty jakie masz plany?


Knajpa :lol: ew. nieruchomości. ale szczerze, nie wiadomo jak będzie. Bo książki papierowe miało już radio rozłożyć. Kino nie załatwiło radia, telewizja kina, wideo telewizji i tak dalej. Może będzie dobrze?
Cytat

pozatym zasada wzajeności. my chronimy ichnich, oni naszych.

a jakich "naszych" oni mają do chronienia? Bo z tego co wiem, to tłumaczenia literatury polskiej zamykają się na paru nazwiskach (Masłowska, Wiśniewski, pewno Shuty, Kuczok, Redliński - mówię o aktywnych literacko), kina polskiego wogóle nie ma, a z muzyków to za odrą/bugiem to ktoś czasem usłyszy o Mazowszu, Vader i Behemoth (jaja swoją drogą!).
Jasne, chrońmy ale na zasadzie sensownej umowy. To znaczy: kochani, my zagwarantujemy sprzedaż waszych legalnych produktów w naszym pieknym kraju. Ale wy dawajcie ceny zbytu powiązane z siłą nabywczą złotówki. Za to, mój miły Warnerze, nakręć tyle a tyle filmów w Polsce (tak jak kręcisz teraz w Rumunii i czehcach), a ty, Sony Music najdroższa, weże wypromuj naszych chłopaków, posłuchaj, jak fajnie grają....
Rozumiesz o co mi chodzi?
Właśnie, Andrzej, Rosja.... Czemu tam pisarze żyją i mają się dobrze? czemu powstają superprodukcje?

Gustaw G.Garuga - 7 Czerwca 2007, 08:13

Może dlatego, że w Rosji mieszka cztery razy więcej ludzi niż w Polsce? Jeśli procent czytelników jest taki sam jak u nas, to w liczbach bezwzględnych (tzw. matematyka mechaniczna ;) ) to daje cztery razy większe nakłady, honoraria itp. Ilość ludzi chętnych do wydania kasy w kinie też jest odpowiednio większa. To oczywiście uwaga laika, bo na rynku rosyjskim nie znam się kompletnie (na rynku jako takim zesztą też). Ale zastanawiam się, jak sobie radzą autorzy w takiej Słowacji (powiedzmy, że w Czechach też się ich da czytać) czy Słowenii...
M.Starosta - 7 Czerwca 2007, 08:32

Orbitoski napisał/a
Przyjdzie książka elektroniczna i będzie posprzątane :twisted:


Przyglądając się kilku amerykańskim autorom fantastyki (np. Neilowi Gaimanowi) dochodzę do wniosku, że przyszłość książki może leżeć również w formie audio. Gaiman każdą swoją nową powieść wydaje także w wersji czytanej - idealne do samochodu (w którym spędzamy coraz więcej życia), czy do przenośnego odtwarzacza mp3. Zakładasz sobie na uszy takie np. "Neverwhere" i idziesz zwiedzać Londyn.

A. Pilipiuk - 7 Czerwca 2007, 09:34

Gustaw G.Garuga napisał/a
Może dlatego, że w Rosji mieszka cztery razy więcej ludzi


biedny Łukasz sie zalamie jak zobaczy co wyrabiamy w Jego wątku...

OK. z tego co wiem:

Rosja:

w Rosji nakład startowy ksiązki SF wynosi 30 tyś szt. Wydaje sie prawie wyłacznie wyłacznie twarde oprawy (taka specyfika - delikatniejsze nie wytrzymałyby transportu i ręcznieo rozładunku ;P: )

Średniej klasy autor ma sprzedaz rzędu 60-100 tyś szt. Wierchuszka 250-300 tyś. (najaczęsciej pierwszy rzut 150 tyś i dodruk po kwartale).

stawka - 20-25 centów USA od egzemplarza czyli ok. trzy razy niższa niż u nas.

antologia słowiańskej fantastyki "Kozaczi Skazki" do ktorej zaproszono mnie i E.Białołecką miała nakład podstawowy 30 tyś (wydawca obawiał się trochę czy ruscy kupią ksiązkę autorów z Polski, Czesch, Slowacji i Bułgarii - wiec dał nakład minimalny)

dość popularne jest czytanie książek przez telefon komorkowy (wysyłane w kawałkach przez SMS - w Polsce była próba ale skończyła sie klapą). Prosto im wsjo taki czitat choczetsja...

Polska fantastyka jest tam słabo znana - po 1990 roku wydawano u nich Lema i Sapkowskiego. Moje teksty o Wędrowyczu zrobiły pewne wrażenie a od kozaków z Astrachania dostałem odznakę i honorowe członkostwo za "pozytywny obraz kozaka Semena". Mysle ze trzeba się tam pchać.

należy jednak zwrócić uwagę że rynek rosyjskojęzyczny obejmuje całe dawna imperium i diasporę (vide niżej - Ukrainina). ok 150-180 milionów ludzi.

Czechy:

nakład podstawowy to 2-4 tyś szt. (czyli porównywalny z Polskim a Czechów jest 5 razy niej niż nas!!!) stawka też o połowę niższa niż u nas.

Polska fantastyka cieszy sie tam bardzo dobrą opinią - ukazują się ciekawe antologie np. "Polska Ruleta", czy zbiór wszystkich opowiadań nagrodzonych u nas Zajdlem.

przemiery ksiązek K.T.Lewandowskiego zdarzały się w Czechach wcześniej niz w Polsce(!) Wydano tam takzę dwa tomy prygód Conana pióra J.Piekary na ktre jakoś nie ksusił się żaden polski wydawca.

Słowacja:

Tu jest cieniutko. Mały naród bardoz płytki rynek. Czytaja dużo fantastyki po czesku, po łowacku publikuje regularnie chyba tylko jeden autor. Za sukces uznano że słowackiego przekładu Harrego Pottera sprzedało sie na Słowacji wiecej niż wersji czeskojęzycznej...

Ukraina:

Totalna aberracja. Fantastyka wydawana po ukraińsku stanowi znikomy procent rynku - dominuje rosyjska. Autorzy ukraińscy piszą z reguły na rynek rosyjski - po rosyjsku. (wedle A.Bielanina - po rosyjskawemu gdyż rosyjskojęzyczni autorzy ukraińscy wprowadzili do SF i fantasy szereg słow których nie ma w klasycznym rosyjskim). .

jest szansa że to sie zmieni - prezydent Juszczenko wydal ostatnio dekret o tym że 70% literatury wydawanej na ukrainie ma byc w jezyku narodowym. Obiecał też surowe sankcje dla niepokornych i sute dotacje dla prawomyślnych.

Gustaw G.Garuga - 7 Czerwca 2007, 09:48

B. interesujące informacje. Wygląda na to, że nakłady u nas kiepskie, ale honoraria lepsze. Coś za coś.
Navajero - 7 Czerwca 2007, 10:01

Znaczy, trzeba pisać po rosyjsku :)
Gustaw G.Garuga - 7 Czerwca 2007, 10:09

I za polskie stawki. Wtedy jest szansa na ten jacht, a może i odrzutowiec :mrgreen:
mert - 7 Czerwca 2007, 11:22

Czytelnictwo to zawsze trudny temat. Patrząc się na EMPIK (mnóstwo zalegających książek) i ludzi (chodzące dresy po osiedlu, które jedyne co mają w ręce to magazyn PLAYBOY'a i to odświętnie) można się załamać. Z drugiej jednak strony jeżdżę czasami autobusami i widzę po kilkanaście osób czytających książki - starszych i młodych.
Kino miało swoje załamanie, teraz multikina przeżywają renesans a liczba widzów się zwiększa. Radia dobrze prosperują, nie zostały wyparte. Ludzie narzekają, że z literatury nie można wyżyć, a jednak jest dużo młodych, co próbuje pisać i są ludzie, którzy chcą to czytać.
Moim zdaniem prawda leży po środku, a co będzie za kilkanaście lat, tego do końca nie wiemy. Zgodzę się z Nursem, że ludzie piszący znajdą pracę - scenariusze filmowe, scenariusze do gier, wydanie książek AUDIO, czy jakieś systemy e-bookowe. Z głodu takie osoby nie zginą, tylko będą musiały znaleźć sposób:)

Łukaszu kończę "Tracę Ciepło" - jestem bardzo mile zaskoczony:) Bałem się, że Polski Horror będzie wyglądał gorzej, a wygląda bardzo ładnie. Podoba mi się, ale poczekam do końca książki:)

A. Pilipiuk - 7 Czerwca 2007, 18:33

Gustaw G.Garuga napisał/a
I za polskie stawki. Wtedy jest szansa na ten jacht, a może i odrzutowiec :mrgreen:


nie.

nam potrzebne są angielskie stawki (tam autor dostaje połowę ceny okładkowej). i rosjskie nakłady. Tymczsasem mamy raczej angielskie nakłady i rosyjskie stawki...

A. Pilipiuk - 7 Czerwca 2007, 18:42

mert napisał/a
Ludzie narzekają, że z literatury nie można wyżyć, a jednak jest dużo młodych, co próbuje pisać i są ludzie, którzy chcą to czytać.


narzekania to taki polski sport narodowy. zamiast się brać do roboty chodzą i kwękają.
Zresztą skoro Kres ogłosił że da sie wyżyć z pisania pracując 4 miesiące w roku mamy argument dla utemperowania kwękaczy!

Cytat
Łukaszu kończę Tracę Ciepło - jestem bardzo mile zaskoczony:) Bałem się, że Polski Horror będzie wyglądał gorzej,


A Kres leży sobie w hamaku branżową gazeta i nagle widzi - o nowa książka Łukasza... A potem zrywa się zaciśniętym kułakim wygraża ku niebu i wqrzeszczy:
-I ty Orbitowski zaprzedałeś sie pilipiukowszczyźnie!? :wink:

trza byc dobrej myśli i dalej robić swoje. A za dziesięc lat ocenimy co udało sie zbudować.
jesli rynek książki sie po raz kolejny wykopyrtnie zostaną mam knajpy i nieruchomości. ;P:

Gustaw G.Garuga - 7 Czerwca 2007, 19:05

A. Pilipiuk napisał/a
nam potrzebne są angielskie stawki

Tylko skąd je wziąć? :roll:

mert - 7 Czerwca 2007, 19:43

Gustawie chyba po prostu ciężką pracą, tak jak mówi Andrzej. Po prostu czekać i robić swoje - taki Sapkowski potrafi osiągnąć niezły nakład, a pisząc książkę na dwa laty i pewnie odpowiednio zarobi. W sumie zastanawiam się, czy Sapkowski nie skorzysta teraz dużo na grze The Witcher komputerowej. Jeżeli zauważono ją na targach E3, to duża szansa, że przejdzie w USA z dobrymi ocenami, a wtedy nie zdziwiłbym się, jakby stworzyli film na podstawie gry, więc i po książkę mogliby sięgnąć. Oczywiście to tylko spekulacje.

Andrzeju niech się Łukasz oddaje czemu chce, ale niech mi dalej pisze takie książki jak Tracę Ciepło - bardzo mi się podobała, choć dalej pozostało sto stron do końca:) Tylko tak jakoś mi wygląd Azraela nie pasuje... spodziewałem się Anioła demonowatego, a nie świniowatego. Ale sam pomysł Wielkiego Dzwona i spółki godny podziwu!

Homer - 7 Czerwca 2007, 21:01

M.Starosta napisał/a
Zakładasz sobie na uszy takie np. Neverwhere i idziesz zwiedzać Londyn.
Zwiedzanie kończysz na najbliższym drzewie :) .

Jeszcze wracając do praw autorskich:
To na co głównie psioczy A. Pilipiuk (czyli bicie kasy kosztem autora na sprzedaży jego utworów bez licencji) jest jak najbardziej godne napiętnowania. To na co ja zwróciłem uwagę (czyli użytek własny) nie powinno być ścigane, bo nie różni się dużo od książki pożyczania...
A. Pilipiuk napisał/a
nie odwracaj kota ogonem - czym innym jest pozczenie ksiąki nawet i 15 osobom a czym innym wyprodukowanie np. tysiąca czy dwudziestu tysięcy kopi.
Dokładnie o tym tutaj piszesz. Jeszcze mi się nie zdażyło, żebym jakiegoś e-booka rozesłał więcej niż 2 razy. Grubo, poniżej tych Twoich 15 osób. I też wiem, że osoba, kolejną część kupowała w księgarni. Temu nie możesz do jednego worka wrzucać tego i okradania komuś konta po kablu!

Reasumując:
Autor nie może wymagać od czytelnika, że ów kupi wszystkie jego książki, mimo że wszystkie przeczyta :) . Bo też nie płaci mu np. za jego książki reklamowanie, co najczęściej następuje "od serca". Czytelnik zaś jeśli czyta książki (niewłasne) jakiegoś autora i jest z nich zadowolony powinien autora wesprzeć zakupem jego pozycji! Tyle! Uważam, że jeśli taka wzajemność jest spełniona to nie jest istotne to, czy inne książki się pożyczyło od znajomego czy też z sieci ściągnęło.

Cytat
ciekawe. ja wchodzę do ksiegarni patrzę na ulubioną półkę stwierdzam: o nowy Bułyczow i kupuję.
Tutaj chodzilo mi raczej o zakup książki nowego, niesprawdzonego autora. Jeśli na jakąś książkę czekam i jestem nią zainteresowany to też przychodzę i kupuję.
Tequilla - 8 Czerwca 2007, 08:48

Homer ma trochę racji. Ale jest jeszcze jedna strona medalu - ceny, a zarobki. Nie czytam co prawda e-booków ( choć zdarzyło mi się, nie powiem) natomiast niestety nie mogę też pozwolić sobie na pójście do księgarni i zakup ksiązki na jaką mam ochotę. Inni mają pewnie tak samo. Niektórych nie stać nawet na gazety - czasem łatwiej jest siąść na schodach w empiku i przewertować czasopismo, niż dać za nie 6 zeta i się zastanawiać jak to potem w domowym budżecie zbliasować. A książki to mimo wszystko 30- 40 zł. Zresztą w takim empiku na przykład to widziałem już i takich delikwentów co potrafili grube tomiszcza na tysiąc stron przeczytać. Kanapa jest, wygodnie, nikt nie zabrania - ot czytelnia.
Jeżeli kogoś stać to na pewno nie ściągnie z sieci tylko pójdzie i kupi, choć na pewno jest jakaś sfera pośrednia, która woli ściągnąć z sieci. Mimo wszystko jednak nie jest to problem, który można jakoś liniowo przedstawić - te zależności, pomiędzy spadkiem sprzedaży, a ściągalnością ebooków są chyba trochę bardziej skomplikowane.
Ale, bądź co bądź dobrze, że powstają takie statystyki o jakich wspomniałeś Andrzeju.

A co do angielskich stawek - kolejny raz boleję nad tym niepomiernie, że świat się robi taki właśnie anglocentryczny. Tam byle autor napisze jakieś pitu - pitu i może z tego mieć wystarczająco, żeby dostatnio żyć - a bo jeszcze Hollywood, albo inny wood prawa zakupi, nakręci trzeciorzędny film, a autorowi i tak skapnie kilkaset tysięcy. Tymczasem literatura z innych krajów, o wiele bardziej wartościowa musi ryć, jak kret, a i tak najczesciej trafia głową w mur - a jedyny powód tego taki, że owe książki nie został napisane po angielsku.

Orbitoski - 8 Czerwca 2007, 14:36

Nie włączam sie w dyskusję chwilowo, gdyż dziś nie umiem myśleć.
Ale melduję, że ukazała się antologia Wizje Alternatywne VI pod red Sedeńki, a tam moje opowiadanko, ostatni epizod teksów menelskich :D

corpse bride - 8 Czerwca 2007, 19:05

hmmm... ale dyskusja. powiem tylko, że książki audio to rzecz szalenie popularna w stanach i wiele tytułów ukazuje się od razu w obu wersjach (papierowej i czytanej) i to od razu, czyli od premiery. pewnie to specyfika tego kraju, gdzie kupę czasu spedza się w samochodzie, w dodatku samochodzie z automatyczną skrzynią biegów i na drogach nie wymagających takiego skupienia jak polskie ;)

i przypomniało mi się, że anioł-świnia też mnie zaskoczył. bardzo lubię świnie, ale tu akurat była to niezbyt pochlebna rola dla tego czcigodnego zwierzęcia. niemniej, pomysł ciekawy :)

A. Pilipiuk - 10 Czerwca 2007, 20:14

Tequilla napisał/a

A co do angielskich stawek - kolejny raz boleję nad tym niepomiernie, że świat się robi taki właśnie anglocentryczny. Tam byle autor napisze jakieś pitu - pitu i może z tego mieć wystarczająco, żeby dostatnio żyć


generalnie składa się na to kilka przyczyn.

1) zupełnie inny stosunek do autora. tam KAŻDY kto robi w tym biznesie wie że autor jest najważnieszy i że połowa forsy należy sie wlasnie jemu. U nas no cóz. i ksiegarz chce mieć wiecej i hurtownik (marża dystrybutowa, hurty i ksiegarni to przeważnie połowa ceny okładkowej). Tego sie nie zmieni - muszą sie najpierw pojawić sprzyjające warunki a potem nastąpić długotrwała ewolucja... dodajmy jezcze że jest tam zupełnie iny ogólny poziom uczciości i wypłacalnosci. Wydawca nie ryzykuje że hurtownia wyparuje, tir z książkami rozwieje się we mgle, czy że ksiegarnia tydzień później staje sie sklepem rybnym i nikt nie ma pojęcia o jakie książki chodiz. Jeśli pojawia sie bestseler to wydawca sprzedaje go na pniu i za pieniądze a nie na odroczone płatności 90 dni po zaksiegowaniu sprzedaży.

2) zupełnie inna głebokość rynku - po angielsku duka około miliarda ludzi. po angielsku pisze też około miliarda ludzi - więc na starcie biją nas liczbą odbiorców, ilością pisarzy i (zazwyczaj) jakością. (przekłady selekcjonuje sie z ogromnej puli)(choć oczywiście wydaje sie u nas i masę anglosaskich gnitów). Statystyka jet tu nieubłagana.

3) Zupełnie inna siła nabywcza ludności tubylczej strefy anglojęzycznej (zrobki na dzień dobry 7-8 razy wyższe (oczywiscie inteligencja zarabia jeszcze lepiej) a ceny ksiązek przewążnie 2 razy wyższe, przy czym masa tytułów dostepna jako paperbeck po cenie juz porównywalnej z naszą.

4) ochrona rynku - wydają swoich, my jesteśmy dla nich wyłącznie rynkiem zbytu. Po prostu nie sa zainteresowani żadnymi naszymi pozycjami, chyba że ktoś z naszych dostanie nobla. Raz na parę lat wydrukują coś z europy na podobnej zasadzie jak czasem wydają pamietniki aborygenów.

5) Hollywood - oni maja filmowców potrafiących wydedukować ze jeśli ksiązka jest bestselerem to należy ją w ciagu kilku miesiecy sfilmować i będzie z tego kasa. To nadaje dodatkowy impet ich pseudokulturze. (a zobaczcie jak jest w Polsce - np taka Masłowska wydała swoje khm... książki. okrzyknieto Ją geniuszką. Dostała najwyższą nagrodę literacką. A nasi filmowcy co na to? ano nic... I bynajmniej nie dla tego )*( nie ruszyli że mają gust literacki. Oni po prostu nie wiedzą co to jest literatura i że można to filmować..)

dodajmy to wszystko i mamy efekt.

Hmmm... Przełożyć Wędrowycza na mandaryński?
i namówić hindusów żeby sfilmoewali :wink:

Ziuta - 10 Czerwca 2007, 20:19

Nie za bardzo. Nawet Hindusi by nie wiedzieli, jak do Wędrowycza piosenki dorobić.
elam - 10 Czerwca 2007, 20:22

eee tam, ja wam dobiore:
1. chlop zywemu nie przepusci
2. aaa juz jest wiosna
3. w Polske idziemy
4. goralu, czy ci nie zal
... :D

a ekranizowac Wedrowycza moglby Terry Gillian :D
natomiast z ekranizacja Orbita mogloby byc trudniej. hmm, niech sie zastanowie...

A. Pilipiuk - 10 Czerwca 2007, 21:52

Orbitoski napisał/a

Ale melduję, że ukazała się antologia Wizje Alternatywne VI pod red Sedeńki, a tam moje opowiadanko, ostatni epizod teksów menelskich :D


gratulacje :wink:



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group