To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - Z życia tłumoka, ooops, tłumacza

nureczka - 2 Czerwca 2011, 20:40

feralny por., czego oczekujesz po książce, której opis na stronie wydawnictwa zaczyna się tak :
Cytat
Brakuje literatury dostarczającej podstawowych informacji na temat zachowania się wewnątrz celu wielu nowych typów pocisków - przeznaczonych zarówno do broni gwintowanej, jak i gładkolufowej.

Szczególnie urzekł mnie początek zdania. To też chyba cytat z Mistrza Yody :twisted:

feralny por. - 2 Czerwca 2011, 20:45

Najzabawniejsze jest to, że to zdanie jest w zasadzie prawdziwe, bo polskojęzycznej literatury w tym zakresie jest tyle co kot napłakał. Niestety ta pozycja niczego w tym względzie nie naprawia, bo bezlitośnie zabija ją tragiczne tłumaczenie. Szczytem jest słowniczek terminów fachowych na końcu. Znajdziemy tam takie rodzynki jak "Punkt Uderzenia Powietrza (w skrócie PUP)". Przypuszczam, że miało być środek parcia, ale podana za hasłem definicja nie pozwala mieć pewności.
Godzilla - 2 Czerwca 2011, 20:48

feralny por., możesz zrecenzować w Merlinie, niech inni zobaczą Twoją laurkę.
feralny por. - 2 Czerwca 2011, 20:55

Zobaczą jeżeli moderacja puści. :wink:
Godzilla - 2 Czerwca 2011, 21:02

Różne recenzje czy oceny puszczali, kiedyś zjechałam atlas miasta pełen błędów, i dotąd wisi ta ocena z jedną gwiazdką.
nureczka - 2 Czerwca 2011, 21:14

feralny por. napisał/a
Przypuszczam, że miało być środek parcia

Parcie się źle kojarzyło redaktorowi, więc wyrzucił.
Pamiętam, jak kiedyś inna pani redaktor oprotestowała mi określenie "funkcja zwraca", bo jej się obrzydliwie kojarzyło.

Dziś mam Dzień Niechęci Do Redaktorów i Redaktorek.

feralny por. - 2 Czerwca 2011, 21:20

Jak się nad tym zastanowić, to rzeczywiście "środek parcia" brzmi obrzydliwie. :mrgreen:
hrabek - 3 Czerwca 2011, 12:27

św. Paweł z Tarsu napisał/a
Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie jest bezwstydna, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą.

nureczka - 3 Czerwca 2011, 12:32

hrabek, myślę że Pani Redaktor naprostowałaby św. Pawła. :twisted:
hrabek - 3 Czerwca 2011, 12:39

Szczególnie, że widoczna jest u niego niekonsekwencja. Pierwsze zdanie ma orzeczenie na końcu, ale już drugie nie. Normalnie schizofrenia. Albo co najmniej dysleksja.
nureczka - 3 Czerwca 2011, 12:42

I zobacz ile razy "się" w jednym zdaniu. ;)
Godzilla - 3 Czerwca 2011, 12:45

I to "nie" powtórzone chyba z dziesięć razy na jednym oddechu, tragedia normalnie.
hrabek - 3 Czerwca 2011, 12:49

Jasny gwint, zacytowałem jakiegoś analfabeta!

Btw. Co albo kto to jest fabet? Retoryczne pytanie w zasadzie.

nimfa bagienna - 3 Czerwca 2011, 12:55

Anh Al-Fabet to członek stylistycznej Al-Kaidy. :mrgreen:
NMSP

NURS - 3 Czerwca 2011, 13:10

hrabek, fuj. tobie się wszystko z jednym kojarzy...
anal fabet... brrr.

gorat - 3 Czerwca 2011, 15:12

Trzepnąć Was normalnie... uważać, zanim zmienię kolorek.
NURS - 3 Czerwca 2011, 15:57

Czego chcesz, goracie. to czysta semantyka. ważny element w życiu każdego tłumoka. :twisted:
Witchma - 12 Czerwca 2011, 20:41

Zawsze bawiły mnie katalogi firm kosmetycznych i zastanawiałam się, jaki ubaw musiał mieć tłumacz, kiedy pisał te głupoty. Teraz już wiem :lol:
Godzilla - 12 Czerwca 2011, 20:55

Witchma, zaczynam się domyślać.

Kiedyś byłam do tego stopnia wstrząśnięta a nie zmieszana, że wysłałam do działu marketingu mail następujący:

Cytat
Witam,

Miło mi poinformować, iż poprawiliście mi Państwo humor. Wzięłam do ręki Państwa szampon, przeczytałam instrukcję i popłakałam się ze śmiechu. Jeszcze mi nie przeszło.

Instrukcja po polsku:
Zanurz się głęboko w blasku! Moja formuła z ekstraktami z orchidei i kokosa nawilży Twoje przesuszone włosy. Potrzebujesz jeszcze większej eksplozji blasku dla Twoich włosów? Zacznij rozkoszować się odżywką nawilżenie po brzegi.
Użyj mnie: Spraw żebym się spienił. Spłucz i powtórz czynności jeszcze raz.


Instrukcja po serbsku:
Šampon za suvu / oštećenu kosu. Nanesite, operite, isperite. Ponovite po potrebi.

Szczególnie urocze jest sformułowanie Spraw żebym się spienił.

Gratulacje dla serbskiego tłumacza - był trzeźwy w pracy. Tak trzymać.

Serdeczne pozdrowienia,

Godzilla

Witchma - 12 Czerwca 2011, 20:59

Co do porównywania różnych tłumaczeń na produktach, już kilka razy widziałam na karmie dla kotów, że w różnych językach podawana jest inna zawartość procentowa składników.
nureczka - 12 Czerwca 2011, 21:04

A ja tradycyjnie będę się upierać, że to wina redakcji :)
Ostatni kwiatek: książka robótkowa. Pani Redaktor pracowicie zmieniła mi wszędzie jedwab sari (taka bardzo specyficzna włóczka) na bawełnę. To ja grzecznie pytam dlaczego. A ona na to "bo taki jedwab jest tylko w Londynie po 7 funtów", kto to kupi?
Na moje argumenty, że rzecz zrobiona z bawełny będzie wyglądała zupełnie inaczej niż to co widać na zdjęciu, odpowiadała jak zegarynka "Po 7 funtów, czy słyszysz co do ciebie mówię".
Nie wiem, co w końcu poszło do druku - boję się zajrzeć.

Witchma - 12 Czerwca 2011, 21:06

nureczka, z siedmioma funtami nie wygrasz...
Godzilla - 12 Czerwca 2011, 21:07

Kurcze. Zastanawiam się, po co oni takie dyrdymały tworzą. Tylko po to, żeby ich ktoś zauważył? To powinni drukować te brednie wielkimi wołami a nie maczkiem, ludzie by mieli trochę uciechy (ci co bardziej kumaci). Normalnie jak w Teatrzyku Zielona Gęś:

Cytat
Dante
(wybiegając z nędznej izdebki):
Eureka!
(zalewa się, śpiewa, wchodzi na latarnię i w dalszym ciągu śpiewa)
osiołek porfiron
No nareszcie! Jutro będzie mówiła o tobie cała Florencja, messer Alighieri.


Edit: Nureczka, a ta pani red. przynajmniej sprawdziła, czy wymiary pracy z jednej i drugiej włóczki się zgadzają? I czy się zastanowiła jaki jest sens tłumaczenia na polski książki o rzeczach praktycznych, przeznaczonej dla czytelników z całkiem innego kawałka świata? Na początku lat 90-tych księgarnie zostały zalane przepięknymi, ilustrowanymi księgami (bo już nie książkami) kucharskimi, które wyglądały cudownie... tylko że 3/4 składników były kompletnie egzotyczne i nie do dostania.

Ktoś nam kiedyś takie cudo sprezentował, wielkie, kolorowe i na kredowym papierze. Nosiło wdzięczy tytuł "KSIĄŹKA KUCHARSKA". Ksiąźka. A co.

Witchma - 12 Czerwca 2011, 21:14

Przeniosłam tu wszystkie posty.
A redaktor... no cóż, musi się wykazać, bo inaczej ktoś może uznać, że jest zbędny.

nureczka - 12 Czerwca 2011, 21:18

Godzilla napisał/a
I czy się zastanowiła jaki jest sens tłumaczenia na polski książki o rzeczach praktycznych, przeznaczonej dla czytelników z całkiem innego kawałka świata?

Odkąd dane mi było tłumaczyć z angielskiego (autorką była Holenderka mieszkająca w Australii) książkę o malowaniu pisanek, wyparłam z głowy takie dylematy :)

Godzilla napisał/a
Nureczka, a ta pani red. przynajmniej sprawdziła, czy wymiary pracy z jednej i drugiej włóczki się zgadzają?

Na 200% się nie zgadzają.

Godzilla napisał/a
tylko że 3/4 składników były kompletnie egzotyczne i nie do dostania.

Też mam taką jedną. Dostałam w prezencie :)

Gustaw G.Garuga - 12 Czerwca 2011, 23:56

A ja od końca kwietnia nie tłumaczę nic. Zrobiłem sobie przerwę od tej morderczej i niewdzięcznej roboty. No i ze zdziwieniem odkryłem, ile satysfakcji sprawiają mi teraz inne zajęcia. Precz z tłumaczeniem!
Ozzborn - 13 Czerwca 2011, 00:19

A ja to bym se nawet potłumaczył tylko nikt mi nie daje :P
Matrim - 13 Czerwca 2011, 00:20

Ozzborn, a pytasz? ;)
Ozzborn - 13 Czerwca 2011, 00:37

Niezbyt intensywnie :P Ale nawet jak pytałem, to i tak nic...
Niestety jak się nie ma papierka (poza CEA) to ciężko się zaczepić, poza tym moje jedyne "oficjalne" tłumaczenie upublicznione to - ang. wersja strony UMiG a i tak mi nikt nie uwierzy, bo nie podpisana. :]

A tak to jakieś urzędowo-promocyjne bajery jak pracowałem w Biurze Promocji. Swoją drogą zabawna historia (choć nie dla mnie ;]) raz "koniecznie pilnie" trzeba było przetłumaczyć wstępniak do jakiegoś albumu o Konstancinie, "bo zaraz musimy drukować". No to siedziałem dłubałem ze 2h, odpuściłem zajęcia, po czym następnego dnia: "wiesz co jednak zmieniliśmy trochę, mógłbyś poprawić?" Otwieram, a tam niemal kompletnie inny tekst ;] Ale, OK kolejne 2h. Kilka dni później dowiedziałem się, że "jednak ostatecznie nie daliśmy żadnego wstępu". Myślałem, że mnie krew zaleje - szczególnie, że to było niby w ramach mojej umowy "przynieś, podaj, pozamiataj" więc żadnej kasy dodatkowej nie miałem z tego... ani satysfakcji.

A tak w ogóle to jak jest z tymi tłumaczeniami? Rozumiem, że jak to jest taki freelance to umowa o dzieło... czy wtedy są w tym jakieś ZUSy-srusy? Pytam, bo po wakacjach kończę magiczne 26 i baj baj ulgi podatkowe. Więc raz, że szef może mnie już nie chcieć na zlecenie, bo podrożeję ;] a 2, że chętnie bym to obszedł, w nadziei, że niedługo zlikwidują tę bandycką instytucję ;P:

nureczka - 13 Czerwca 2011, 08:20

Ozzborn napisał/a
A tak w ogóle to jak jest z tymi tłumaczeniami? Rozumiem, że jak to jest taki freelance to umowa o dzieło... czy wtedy są w tym jakieś ZUSy-srusy?

To zależy. Jeśli gdzieś pracujesz na etat, a tłumaczenie robisz na zlecenie, to płacisz tylko podatek. Tylko czasem zleceniodawca żąda oświadczenia o zatrudnieniu, a czasem nie. Nie do końca ogarniam.
Jeśli masz swoją działalność gospodarczą, to wtedy tłumaczenia wykonywane "w ramach" nie różnią się specjalnie od kopania dołów.



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group