To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Blogowanie na ekranie - Rooshoffy blogasek Martvuni

Fidel-F2 - 31 Marca 2007, 14:41

ok, niech Martva się stawia, zobaczymy ile popracuje
to inna sytuacja
mój ojciec jest taksówkarzem w niedużym miasteczku, jeździ 24h na dobę, śpi kiedy sie da, o której by nie był telefon to jedzie, czasem kilka razy wraca w nocy do domu i kilka razy wyjeżdża. Dzięki temu jakoś sobie radzi. Jasne mógły wyznaczyć sobie 8h na pracę i mieć resztę w *beep*, ale wtedy *beep* by zarobił. Nikt go nie zmusza do takiej pracy, sam sobie szefem jest. Świat jednak jest taki, że trzeba zapieprzać i to ciężko a nie rozwodzić sie nad pierdołami. Jasne, że to nie jest w porządku. Ale co jest w porządku na tym świecie. Dzieci w domach dziecka? nieletnie kurwy?, nędza w szpitalach? głodowa emerytura po latach pracy? rozłąka z rodziną z konieczności? wredny nauczyciel? polityk łapówkarz?złodzieje? zawał w wieku 25lat? ojciec alkoholik? ta listę można by ciągnąć w nieskończoność, ale taki jest świat a jeśli się zmieni to na prawdę nieprędko. Można płakać bo sie przepracowało godzinę więcej tylko po co? Dla mnie to śmieszne. Gdyby mi zapłacono uczciwie za wszystkie moję przepracowane ponad normę godziny to pewnie niezły samochód bym sobie kupił. A co do ostatniej Twojej uwagi, to narzekanie Martvej mam za jęczenie leniwej i nieprzystosowanej jednostki. I to wrecz podręcznikowy przykład.

Ixolite - 31 Marca 2007, 15:34

OK, jasne, wszystko co piszesz to prawda, ale też i nie można do wszystkich przykładać tej samej miary. To trochę jak mówienie, że trzeba zjeść wszystko co się dostaje, bo dzieci w Somalii głodują...
elam - 31 Marca 2007, 16:10

:bravo
Fidel-F2 - 31 Marca 2007, 16:20

Ixolite, chciałem tylko pokazać, że świat nie jest miły i sprawiedliwy i raczej taka sytuacja jest normą i długo nią pozostanie. To co robi Martva to jak wygrażanie niebu że pada deszcz.
Anonymous - 31 Marca 2007, 16:28

No cóż, ja uważam, że nie żyje się, aby pracować, ale pracuje, by żyć. Nie muszę tyrać dziewięciu godzin dziennie i bardzo się z tego cieszę. A to, że wyżej opisana sytuacja jest normą, nie znaczy, że nie można sobie ponarzekać. :wink: I nie mów Fidel, że jak się rozejrzysz wokół to zobaczysz samych zasuwających pracusiów, bo ja widzę sporo opierdzielaczy, co kombinują, jak się nie narobić i nieźle im idzie.

BTW Martva dopiero zaczyna pracę, więc musi się trochę przyzwyczaić. Przecież nie narzeka wcale tak strasznie.

Fidel-F2 - 31 Marca 2007, 16:34

Miria napisał/a
No cóż, ja uważam, że nie żyje się, aby pracować, ale pracuje, by żyć.
zgoda, też tak uważam, ale w życiu różnie bywa
elam - 31 Marca 2007, 16:39

cos dziwnego sie stalo, napisalam posta a pojawilo sie tylko "brawo" :shock:

chcialam powiedziec, ze Fidel ma troche racji, ale i Martva i Ixolite tez maja - wyzysk istnieje, bo sie na niego godzi zbyt duzo ludzi. i tak juz jest, ze jak ci sie cos nie podoba, pokaza ci drzwi, bo znajdzie sie na twoje miejsce ktos inny, kto bedzie trzymal buzie na klodke.
i w sumie kazdy kombinuje jak moze, bo czuje sie wyzyskiwany, wiec probuje wyzyskiwac pracodawce jesli tylko sie da, itd, itp - kolo sie zamyka.

Anonymous - 31 Marca 2007, 18:39

Fidel-F2, jak na razie bycie taksówkarzem i dyrektorem marketu nie jest w tym kraju obowiązkowe. A twojemu ojcu, jakby się to nie opłacało, to by tak nie harował. Nie wszystkie kursy taksiarze wybijają na kasę. Z tego co wiem, to tylko tyle, żeby fiskus się nie doczepił, a reszta idzie "na lewo". Dzięki temu taksiarz ma zarobek, a klient mniej płaci. U mnie w pracy kierownictwo dostaje oprócz pensji premię. Tak około 700 złotych. I guzik mnie obchodzi, że nikt im nie płaci nadgodzin. A jak ktoś wypisuje, jak to kierownik, dyrektor ma źle, ogarnia mnie pusty śmiech. Chciało się awansik? To teraz trzeba zapitalać. Ja na premię nigdy nie liczę, wolę nadgodziny, mam tą dobrą sytuację, że uczciwie za nie płacą. Twoje argumenty do mnie nie trafiają. Jestem przeciwko takiemu wyzyskowi. Martva w pewnym sensie została oszukana, bo kierowniczka powiedziała, że pilnuje, aby kobitki się nie zamęczały, a teraz wali pewnie gałami po ścianach, jak nowa ma jakieś konkretne pytania. A 15 minut przerwy można o kant @@!# potłuc. Co niby można przez 15 minut zrobić? Na pewno nie odpocząć, jak się ma stojącą pracę.
Martva - 31 Marca 2007, 18:59

Fidel. Paskudo. Nie lubię Cię. ;P:
Owszem, jestem nieprzystosowana. Nigdy tego nie ukrywałam. I co? Mam się zastrzelić? Leniwa też jestem, też tego nie ukrywam.
Poza tym wcale nie narzekam i nie płaczę, stwierdzam fakt - bolą mnie stopy po 9 godzinach stania, kolana też mnie bolą - owszem, jestem nieprzyzwyczajona do pracy fizycznej. Od września spałam 10 godzin dziennie, siedziałam na forach rozmaitych i obijałam się, no to trudno żebym była przyzwyczajona. Nie? Nie mam pewności w pewnych kwestiach, czuję się trochę nieswojo, wolę się wygadać tutaj niż dusić to w sobie. A jak Cię drażni, to nie czytaj ;)
Dziś przed pracą było zebranie, polegało na staniu (!) przez 45 minut w kółku, a menagerka/kierowniczka tłumaczyła, że nie wolno rozmawiać z klientem ze splecionymi ramionami i tym podobne rzeczy. IMHO było to zmarnowane 45 minut, jako że nic nowego nie usłyszałam. No dobra, nowe dałoby się zmieścić w kwadransie.
Delikatnie podpytałam starsze dziewczyny, powiedziały że za ten próbny tydzień raczej mi zapłacą, ale być może dopiero z wypłatą za kwiecień, bo któraś już tak miała. Więc trochę mi lżej na sercu. W każdym razie podejrzenia o wyzysk prawdopodobnie są bezzasadne, tfutfu odpukać. Poza tym próbny jeszcze tylko do środy, a potem już mam nadzieję, będzie luźniej i może dostanę jakieś wolne, albo mniejszą ilość godzin, albo mi podziękują i będę mogła znów siedzieć w domu :P
W sumie takie siedzenie dzień w dzień strasznie odmóżdża. Ktoś pyta o roślinę do pojemnika na cień i wiatr, a ja mam pustkę w głowie, więc uśmiecham się ślicznie i zapraszam na przyszły tydzień, bo będzie nowa dostawa i większy wybór.
A poza tym miałam dziś wybitnie nieprzyjemnego klienta i wróciłam do domu w dziwnym stanie. Jak lubie tę pracę, bo jest może czasem ciężko, zupełnie niewygodnie, ale miło jeśli chodzi o atmosferę, to jeden taki facet potrafi zepsuć dzień na amen.

mBiko - 31 Marca 2007, 19:27

Cytat
A poza tym miałam dziś wybitnie nieprzyjemnego klienta i wróciłam do domu w dziwnym stanie.


No to się zacznij przyzwyczajać, bo klienci już tak mają. Sam doświadczam takich przynajmniej raz dziennie. Najgorsi są ci, którzy już wchodząc są niezadowoleni i nie trafia do nich żadne wyjaśnienie.

Martva - 31 Marca 2007, 19:59

Nie no, ja do ludzi po prostu niemiłych jestem przyzwyczajona. Do narzekania na wysokie ceny i mały wybór też (dlaczego nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby samej tak robić, w sklepach z ciuchami na przykład?) Ale ten był wybitnie wręcz nieprzyjemny. Strasznie nie lubię takich...
mBiko - 31 Marca 2007, 20:07

Właśnie o kimś takim mówię. Musi się na Tobie odreagować, bo szef go zjechał, żona nakrzyczała, lub zupa była za słona, a on jak tylko Cię zobaczy już wie, że jesteś niekompetentna, niemiła i złośliwa. Ale nie przejmuj się, kiedyś on też trafi na jakiegoś niemilucha, a ponieważ nie jest tak sympatyczną osobą jak Ty, to poleje się krew.
Miejmy nadzieję, że jego.

Martva - 31 Marca 2007, 20:15

Nie, to nawet nie to że koleś był niemiły, bo miał zły dzień, on po prostu wyglądał na takiego który ma tak ZAWSZE. Jest upierdliwy, czepialski, zadaje pytania w przestrzeń nie słuchając odpowiedzi, zachowuje się głośno i jest arogancki. Poza tym mnie dotknął, złapał za ramię, nienawidzę kiedy ktoś obcy mnie dotyka, w celu dowolnym. A na koniec życzył mi wesołych świąt, smacznego jajka i wiadra wody w łóżku w poniedziałkowy ranek, ale nie poprawił tym swojego wizerunku ani odrobinę.
I on chyba nawet sobie nie zdawał sprawy, że mogę go tak odbierać, ma po prostu taki sposób bycia. Może nawet mu się wydaje, że jest sympatyczny.
Ja chyba jednak jestem przyzwyczajona do ludzi na pewnym poziomie.
Nie zazdroszczę jego rodzinie.

May - 31 Marca 2007, 21:31

Wiecie, a ja chyba jednak wole moja prace w UK niz w Polsce... Niby nie ksiegarnia tylko taki papierniczy z dzialem ksiazkowym, mam w zasadzie zerowy wplyw na to co sprzedaje i co promuje, ale...
Po pierwsze warunki pracy. Przy czterech godzinach dziennie musze obowiazkowo miec kwadrans przerwy. Po latach pracy w PL glupio mi sie bylo na to przestawic - bo przy polowie etatu w mojej expracy przerwa sie nie nalezala i juz. Przy 6 godzinach przerwy jest 20 minut, przy 7- pol godziny, a przy 8 dwie pietnastominutowe przerwy platne i godzinna bezplatna (to akurat mi sie nie podoba bo wolalabym isc do pracy godzine pozniej albo wyjsc godzine wczesniej). Bo tak mowia przepisy Health and Safety w mojej firmie i juz.
Po drugie - weekendy z zalozenia mam wolne - czasem wyjatkowo jest sytuacja, ze ktos z weekendowej zmiany wypadnie i wtedy manager grzecznie pyta czy ktos ma ochote przyjsc. Podobna sytuacja jest z dodatkowymi godzinami - nie ma zmuszania do nadgodzin, sa dobrowolne.
Po trzecie - jak wychodze z pracy i mowie czesc to zawsze slysze cos milego - co najmniej "thank you, Maria, have a nice afternoon", ale rowniez np "zrobilas swietna robote, dziekuje"
Nikt mnie nie opieprza, nie wrzeszczy, nie robi glupich uwag w stylu "moze nie zamawiaj tyle ksiazek, bo przeciez trzeba za nie placic hurtownikom". I nikt mi nie mowi, ze jak mi sie nie podoba to iles chetnych czeka na moje miejsce...... Aha i jeszcze jak mnie odrywaja od mojej ksiazkowej pracy, np zebym zastapila kolezanke w kasie to ladnie pytaja czy moge im zrobic przysluge i isc do kasy da 15 minut bo Beth ma przerwe...

elam - 31 Marca 2007, 22:32

Martva, mloda jestes... :D
witaj w Swiecie Pracy.

tak to jest. sa ludzie i ludziska, z przewaga tych drugich...

Piech - 1 Kwietnia 2007, 00:05

May napisał/a
Aha i jeszcze jak mnie odrywaja od mojej ksiazkowej pracy, np zebym zastapila kolezanke w kasie to ladnie pytaja czy moge im zrobic przysluge i isc do kasy da 15 minut bo Beth ma przerwe...

Ta grzeczna prośba w rzeczywistości jest poleceniem służbowym. Jeżeli mieszkasz w UK dłuższy czas, dobrze wiesz, że takie prośby należy właściwie rozumieć, znaczy traktować jak najpoważniej i wykonywać. Ja po powrocie do Polski miewam problem odwrotny. Moje grzeczne prośby, jako przełożonego, bywają rozumiane jako coś, co można zbagatelizować. A niby kulturalne środowisko. Trzeba czasem zmienić ton i zwyczajnie opier..., bo inaczej nie trafia. I wtedy widzę zaskoczenie, konsternację. Jak to! było tak grzecznie, miło, a tu nagle jakieś wymagania. Co kraj, to obyczaj.

corpse bride - 1 Kwietnia 2007, 01:05

ja mam bardzo podobne wrażenia z pracy w stanach, jak may z pracy w uk. niby nic specjanego nie robiłam, ale atmosfera, warunki finansowe i podmiotowe traktowanie sprawiają, że chce się tam wracać, żeby postać te 12h dziennie :)
Fidel-F2 - 1 Kwietnia 2007, 12:26

krisu, :shock: masz w *beep* kierownictwo? powiedz dlaczego oni mają sie przejmować Tobą? Jeśli ja haruję to czemu pracowniek nie ma harować? A że zarabiam więcej? Prawdopodobnie dlatego, że jestem mądrzejszy (ale oczywiście nie ma reguły).
krisu napisał/a
Fidel-F2, jak na razie bycie taksówkarzem i dyrektorem marketu nie jest w tym kraju obowiązkowe.
życie też nie, podobnie jest z jedzeniem jajek, dłubaniem w uchu i oglądaniem polsatu. Łał, dzięki z to odkrycie. Tylko, co z tego? Zawsze przecież można zostać kurwą, podobno nieźle zarabiają. :shock:
krisu napisał/a
Nie wszystkie kursy taksiarze wybijają na kasę. Z tego co wiem, to tylko tyle, żeby fiskus się nie doczepił, a reszta idzie na lewo

acha, i dzięki temu są mniej zmęczeni i lżej pracują, taaaa...i jeszcze...jaki to ma związek z tematem? :shock:
krisu, to nie moje argumenty, to życie, podrośniesz, zrozumiesz
Martva napisał/a
A poza tym miałam dziś wybitnie nieprzyjemnego klienta i wróciłam do domu w dziwnym stanie.

to są zwykłe s...syny, mimo, że firma nakazywała ciągły uśmiech w stronę klienta to najbardziej chamskich wyrzucałem przy pomocy ochrony ze sklepu na zbity pysk. Albo przynajmniej dawałem do zrozumienia, ze to sie może tak dla niego skończyć. Kiedyś płaszczyli sie przed ekspedientką a teraz wydaje im sie, że mogą wszystko.

Martva - 1 Kwietnia 2007, 19:00

Od środy ciągle śni mi się praca. Że cos opowiadam klientom, że biegam nerwowo szukając starszej dziewczyny bo czegoś nie wiem, etc.
Miewałam takie sny przed kartkówkami w szkole i przed egzaminami na studiach.
Ile można?

elam - 1 Kwietnia 2007, 19:04

- tak ze dwa tygodnie :D
tez tak mialam w nowej pracy, ostatnio, z powodu problemow z jednym dostawca, znowu mi sie zaczelo snic, ale przez weekend minelo.
normalka.
jedyne, co ci zostalo, to sie przyzwyczaic.

Haletha - 1 Kwietnia 2007, 19:07

Ile można? Zmartwię cię. Bardzo długo. Do dziś regularnie śni mi się podstawówka, zwłaszcza taka, do której wracam po latach. Za większością tych snów (o ile nie biegam z dziwnymi ludźmi i nie ratuję świata;)) delikatnie mówiąc nie przepadam.
Martva - 1 Kwietnia 2007, 19:10

O, tak. Podstawówka. Matematyka. Liceum i matematyka zresztą też.
Potrafiłam całą noc śnić o rozwiązywaniu zadań z matematyki. Przed oczami kartka z napsanymi działaniami. Strasznie męczące. To już wolałam kolorowe mapy z ruszającym się konikiem po zbyt długich sesjach w Heroesów ;P:
Cóż, mam nadzieję że wytrzymam. W koncu czego się nie robi żeby zarobić na fajne staniki ;P:

mBiko - 1 Kwietnia 2007, 19:12

Haletha napisał/a
Ile można? Zmartwię cię. Bardzo długo. Do dziś regularnie śni mi się podstawówka, zwłaszcza taka, do której wracam po latach. Za większością tych snów (o ile nie biegam z dziwnymi ludźmi i nie ratuję świata;)) delikatnie mówiąc nie przepadam.


Mnie się czasami przyśni technikum i zawsze mnie wtedy bierze cholera, bo pamiętam, że maturę już zdałem, a tu trzeba jeszcze raz.

Haletha - 1 Kwietnia 2007, 19:16

Martva napisał/a
Potrafiłam całą noc śnić o rozwiązywaniu zadań z matematyki. Przed oczami kartka z napsanymi działaniami.

Kiedyś kartka mi się skończyła. Obudziłam się i poprosiłam mamę o nową:D

Ixolite - 1 Kwietnia 2007, 20:10

A mnie się zwykle podstawówka śni w konwencji SCI-FI. Nigdy nie pamiętam dokładnie o co chodzi, ale sny są raczej intrygujące, a nie męczące. :D
Anonymous - 1 Kwietnia 2007, 20:26

Fidel-F2 napisał/a
jaki to ma związek z tematem?

A jaki ma związek z tematem przykład dyrektorki i taksówkarza?
Fidel-F2 napisał/a
krisu, masz w *beep* kierownictwo? powiedz dlaczego oni mają sie przejmować Tobą?

Interesuje mnie wyłącznie własny zysk i interes( ich zresztą też).
Fidel-F2 napisał/a
krisu, to nie moje argumenty, to życie, podrośniesz, zrozumiesz
No, teraz to pojechałeś banałem... :mrgreen: ;P: "To życie":buahaha! :twisted: I haha! "podrośniesz, zrozumiesz" buahaha! Nie! nie mogę! ahaha! [emotikon]spłakany ze śmiechu[/emotikon]
Fidel-F2 - 1 Kwietnia 2007, 20:29

krisu napisał/a
Fidel-F2 napisał/a:
jaki to ma związek z tematem?

A jaki ma związek z tematem przykład dyrektorki i taksówkarza?

zasadniczy, pomyśl, może dociekniesz
krisu napisał/a
Fidel-F2 napisał/a:
krisu, masz w *beep* kierownictwo? powiedz dlaczego oni mają sie przejmować Tobą?

Interesuje mnie wyłącznie własny zysk i interes( ich zresztą też).

cały czas staram Ci sie to wytłumaczyć a jak widać nawet nie wiesz, że coś wiesz
filozof jaki czy co?
krisu napisał/a
Fidel-F2 napisał/a:
krisu, to nie moje argumenty, to życie, podrośniesz, zrozumiesz
No, teraz to pojechałeś banałem... :mrgreen: ;P: To życie:buahaha! :twisted: I haha! podrośniesz, zrozumiesz buahaha! Nie! nie mogę! ahaha! [emotikon]spłakany ze śmiechu[/emotikon]
:mrgreen:
Haletha - 1 Kwietnia 2007, 20:49

Ixolite napisał/a
A mnie się zwykle podstawówka śni w konwencji SCI-FI. Nigdy nie pamiętam dokładnie o co chodzi, ale sny są raczej intrygujące, a nie męczące. :D

Mnie też często śni się w ten sposób, ale wtedy są to sny sensacyjne, nie edukacyjne. Pewnej nocy na Ziemię napadli Obcy i trzeba było zorganizować obronę. W mojej podstawówce znajdowało się centrum dowodzenia. Głównodowodzącą byłam ja, zaś przestraszonymi cywilami, którzy chronili się po korytarzach, moi starzy znajomi. Ech, ten podziw i wyrzuty sumienia w oczach koleżanki, która mnie kiedyś tępiła... Wspaniałomyślnie wybaczyłam:)

Kiedy uzbrojone draby gonią mnie po jakimś budynku, zawsze jest to dom kultury, biurowiec, albo któraś ze szkół. Chociaż ostatnio szpital. Tradycyjnie wbiegam do kibla i uciekam przez okno.

Może by się przenieść do wątku ze snami?

Ixolite - 1 Kwietnia 2007, 21:14

No coś w ten deseń mam :)

Czy ja wiem, czy się przenosić, to taki mały spin-off od głównego nurtu opowieści Martvej :roll:

Iscariote - 1 Kwietnia 2007, 22:38

Mi się śnili tylko ukrzyżowani ludzie kiedyś, a ja nad nimi latałem. Skąd taka wizja? Pojęcia nie mam. A to szczęśliwe czasy dla mnie były. Co do pracy to w wakacje pracuję w hotelu nad naszym cudnie brudnym morzem. Czas leci szybko, narzekać nie można i nudzić się też nie. Czasem nawet jest fajnie jak przyjdzie taki klient upierdliwy. Aż cieszysz się, że nie jesteś na jego miejscu. Wierzcie mi - lepiej być miłym dla pracowników recepcji ;P:


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group