To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Powrót z gwiazd - Rozmowy religijne

ihan - 24 Października 2010, 20:11

A ja już tysiąc razy pisałam jestem ZA wszystkimi ho, ho, ho, za walentynkami, za Haloween, bo są POZYTYWNE. Nie smęty i płacze, czemu mam szlochać na grobach wierząc w niebo, będące czymś więcej niż śpiewaniem w sukienkach, czym innym smutek z braku bliskich obok, ale nie zauważyłam żadnego pozytywu typu: to mój ból, ale nie samolubnie cieszę się, że mu/jej lepiej na tamtym świecie. IMVVVVVHO, pozytywne przeżycia jednoczą naród, radość z bycia razem, może i kiczowate parady 4-lipcowe są o niebo fajniejsze niż parady przed Grobem Nieznanego Żołnierza i smutni panowie składający wieńce. Nasza tradycja nie oferuje żadnej alternatywy.
RD - 24 Października 2010, 20:33

Mamy alternatywę - absolutnie wspaniałą tradycję - dziady.
ihan - 24 Października 2010, 20:39

Dziady nie są pozytywne. Nie służą oswajaniu śmierci, raczej oswajaniu zmarłych niezbyt pozytywnie nastawionych do jeszcze żywych. Ale fakt, miło by było, gdyby komuś się chciało taką tradycję wskrzesić.
RD - 24 Października 2010, 20:54

Obrzęd dziadów miał pomóc duszom. To nie jest pozytywne?
ihan - 24 Października 2010, 21:03

Dobrze, przyznaję się, o dziadach wiem tylko i wyłącznie z Mickiewicza. I dlatego moje odczucie jest związane z duszami nastawionymi wrogo, zagubionymi, takimi, którym nie dało się pomóc (o ile mnie pamięć nie myli: w stylu: kto nie zaznał miłości ni razu, ten nigdy nie może być w niebie, dlatego na wszelki wypadek zielony badylek trzymam pod łóżkiem). A jakiś przykład pozytywny, duszy, której się udało, której pobyt na ziemi nie był przerażający? Bo cały obrzęd, z zaśpiewami, wywoływaniem zmarłych itp. szczególnie optymizmem nasycony nie był.
Kai - 24 Października 2010, 21:35

ihan, ależ wręcz przeciwnie, tym duszyczkom pomagano przejść "na tamtą stronę". Uwielbiałam "Dziady" i czytałam je trochę tak, jak teraz dzieci czytają Pottera. A przy "palcach, które pełzną jak padalce", czułam przemiły dreszczyk emocji. Nie jest to niestety rushoffe i optymistyczne, ale mnie fascynowało, jako dziecko.
ihan - 24 Października 2010, 22:06

Kai, mnie jako dziecko fascynowały latające czaszki z Poszukiwaczy zaginionej arki oraz gremliny w mikserze czy mikrofali, ale nie uważam by to była norma.
Kai - 25 Października 2010, 07:36

Nie ten wątek, ale mam wrażenie, że wszystkie dzieci przechodzą ten etap. Poza tym ogniste szkielety w Belphegorze też nie były złe. No i oczywiście Poltergeist.

Wracając do kwestii religijnych, wkurza mnie komercjalizacja wszystkich możliwych świąt i okazji. Nie same obchody, bo każdy może sobie robić co mu się żywnie podoba, tylko te rzucające się na człowieka z wszystkich stron dekoracje, ozdoby, reklamy, a co najgorsze rozwrzeszczane megafony.

jewgienij - 28 Października 2010, 13:59

Nie tylko w Polsce Halloween zagrożeniem dla słusznej wiary jest:

http://wiadomosci.onet.pl...,wiadomosc.html

"Czarownice i zombi contra Ojciec Pio i Matka Teresa", zapowiada się fascynujący pojedynek.

Anonymous - 28 Października 2010, 15:07

Najśmieszniejsze jest to, że w samym Kościele pojawiły się swego czasu głosy podważające stygmatyzm ojca Pio. Zresztą, zupełnie nie rozumiem, czemu Kościół jest przeciwko żywym trupom. Ostatecznie Łazarz, jakby nie było, został wskrzeszony z martwych przez Chrystusa. :wink:
jewgienij - 28 Października 2010, 15:14

Łazarz nie był żywym trupem, tylko żywym człowiekiem po wskrzeszeniu :wink:

A te szopki z ojcem Pio ( byłem w Neapolu, wiem, jaki kult tam jest) w czym lepsze od szukania cudów Jana Pawła 2, żeby Go beatyfikować. Jeśli szuka się takich "argumentów" za świętością, to naprawdę jest źle i niepoważnie.

Kai - 28 Października 2010, 16:13

Między nami mówiąc, chodzenie na cmentarz w ten dzień do przyjemności nie należy. Z drugiej strony jutro znowu "zachęcanie" w szkole do malowania się i przebieranek. :evil: Dobrze, że nic z tym nie muszę robić, bo kostiumów ci u nas dostatek :D

Właściwie dlaczego wszyscy muszą obchodzić to święto jednakowo, jedni przeciwko drugim protestują, przekabacają? Mnie nie przeszkadza, że dzieciaki się przebierają, tylko to, że się je do tego namawia, skłania, czy jak to tam nazwać. Gdyby nie te przebieranki, poszliby spokojnie gdzieś sobie pograć, jak ludzie.
Tak samo jak nie chciałabym, żeby mi ktoś sugerował, co mam wystawić w oknie, czy kiedy iść na cmentarz.

I tak za ten koncert metalowy w niedzielę pójdę prościutko do piekła, to co mi zależy. :twisted:

Anonymous - 31 Października 2010, 17:42

Halloween weszło do naszej tradycji jak burza. Przed chwilą dwudziestoosobowy oddział dzieciaków w wieku 6-8 lat zaatakował podwórko i dobijał się do moich drzwi, poprzebierany w wilkołaki, strzygi i demony. Wprawdzie słodyczy w domu nie miałem, ale poradziłem nawiedzić sąsiadów. :) Starzejemy się wszyscy...
merula - 31 Października 2010, 18:07

mnie już odwiedziły dwie grupy :mrgreen:
Kai - 31 Października 2010, 22:42

To ja "nafsi" mieszkam, bo ani pół strzygi, ani nawet tyciego duszka. Nic. No, jeśli nie liczyć smętnych upiorów dnia wczorajszego i dzisiejszego.

Koncert odfajkowany.

Z drugiej strony ja to rozumiem, dzieciaki nudzą rodzinne spotkania, łażenie po cmentarzach, o ileż atrakcyjniejsze są przebieranki i napadanki :D

Ale znów będzie ładna łuna wieczorem...

Agi - 31 Października 2010, 23:24

U mnie od kilku lat 31 października poprzebierane dzieciaki biegają po wsi i dopraszają się o cukierki, zawołanie "cukierek albo psikus" też mają opanowane.
Dziś było pewnie z pięć grup. W końcu mi cukierków zabrakło. :)

Dabliu - 31 Października 2010, 23:29

No i fajno jest. Akurat ze wszystkich przywleczonych nam zza granicy obyczajów, ten haloweenowy wydaje mi się najfajniejszy. Dzieciaki mają radochę, a to już coś. No i kto by nie lubił gadających kościotrupów czy inszych zombie... :wink:
Agi - 31 Października 2010, 23:34

Toteż traktuję sprawę z sympatią i staram się pamiętać o kupnie słodyczy na ten dzień. :)
baranek - 1 Listopada 2010, 07:18

Agi, u mnie byli wczoraj. były właściwie. i powiem Ci, że się przestraszyłem jak otworzyłem drzwi. postarały się dziewczyny. i moim zdaniem jest to o całe światy sympatyczniejsze, niż studenci żebrzący przed juwenaliami na wszystkich toruńskich skrzyżowaniach.
i nie wiem o co cała zadyma jest. przecież to zabawa. zabawa!

feralny por. - 1 Listopada 2010, 12:53

baranek napisał/a
i nie wiem o co cała zadyma jest. przecież to zabawa. zabawa!
Może właśnie o to. Wszak nie od dziś wiadomo, że nie ma nic bardziej wkurzającego niż ludzie, którzy się dobrze bawią.
NURS - 1 Listopada 2010, 13:34

No i nie zapominaj, że kasa wydana na cukiernki nie trafi na tacę :-)
Kai - 1 Listopada 2010, 14:43

baranek napisał/a
nie wiem o co cała zadyma jest. przecież to zabawa. zabawa!

Baranku, dla mnie jest to zabawa, dopóki dzieci same wpadają na ten pomysł, wtedy to jest wspaniałe, bo nasze święta są niestety smutne i poważne, a dzieciakom też trzeba zabawy. Za to nienawidzę, kiedy jest to robione na siłę i odgórnie w ramach "edukacji kulturowej" - ale obejmuje wszystkie lekcje i właściwie nie wiadomo, po co te dzieciaki są zmuszane do przebierania się, kiedy pewnie same by na to wpadły i nie trzeba by ich szantażować pytaniem lub nie.

Byłam na cmentarzu i pewnie zajrzę tam jeszcze wieczorem z rękami w kieszeniach, a jak dzieciak da się wyciągnąć, to go zabiorę, nie po to, żeby gdzieś zapalać znicze, ale żeby sobie wchłonąć wieczorną atmosferę.

Anonymous - 1 Listopada 2010, 15:33

Kai, rozbawiłaś mnie do łez.
Anonymous - 1 Listopada 2010, 15:46

Kai napisał/a
Baranku, dla mnie jest to zabawa, dopóki dzieci same wpadają na ten pomysł, wtedy to jest wspaniałe, bo nasze święta są niestety smutne i poważne, a dzieciakom też trzeba zabawy. Za to nienawidzę, kiedy jest to robione na siłę i odgórnie w ramach edukacji kulturowej - ale obejmuje wszystkie lekcje i właściwie nie wiadomo, po co te dzieciaki są zmuszane do przebierania się, kiedy pewnie same by na to wpadły i nie trzeba by ich szantażować pytaniem lub nie.


Wiesz, ja wolę edukację multi-kulti niż hipokryzję Polaków i jazdy w stylu rodzinnego wyjścia na cmentarz, by pozapalać znicze i obeżreć się szaszłykami pod nagrobkiem. Srsly, dzisiaj na Bródnie byłem świadkiem, jak babka jadła hamburgera nad grobem bliskich. Najlepsze jest to, że kilkaset metrów dalej ksiądz odprawiał mszę świętą i wymieniał tych, za których wierni mają się pomodlić. Nie zdzierżyłem i rzuciłem kąśliwą uwagę w stylu "A za tych, których nie było stać na tacę, ksiądz nie będzie się modlił?"

Miny ludzi bezcenne. Wiem, może trochę bucowato zabrzmiało. Ale mimo wszystko mniej niż schizofrenia religijna.

I poszliśmy z mamą na grób babci i dziadka.

Ale jest nadzieja w narodzie. Grób rodzinny był ostatnio trochę zaniedbany i sprawiał wrażenie zapuszczonego (trzeba było uprzątnąć jakieś stare wiązanki itp). Ktoś z własnej, nieprzymuszonej woli zostawił zapalony znicz na grobie osoby, której nie znał. Piękny gest. Za rok sami coś takiego zrobimy.

nimfa bagienna - 1 Listopada 2010, 15:54

Żerań napisał/a
Wiesz, ja wolę edukację multi-kulti niż hipokryzję Polaków i jazdy w stylu rodzinnego wyjścia na cmentarz, by pozapalać znicze i obeżreć się szaszłykami pod nagrobkiem..

A ja wolę, jak jednostka powstrzymuje się od pochopnego oceniania postępowania innych. Takie mam nieszkodliwe zboczenie.
Właśnie obraziłeś kilka milionów ludzi, którzy odwiedzają cmentarze po to, by wspomnieć swoich zmarłych.
Na tego rodzaju obraźliwe generalizacje, jaką uczyniłeś, jestem za mało multi-kulti. I chwała bogom.

Kai - 1 Listopada 2010, 16:00

nimfa bagienna napisał/a
Na tego rodzaju obraźliwe generalizacje, jaką uczyniłeś, jestem za mało multi-kulti. I chwała bogom.
Mua ossi.
Przez ten weekend zaliczyłam halloweenową imprezę z moją dynią Harveyem, koncert heavymetalowy (od thrash po power) i duuużo odpoczynku, ale mimo wszystko chwile na cmentarzu były dla mnie bezcenne. Jakoś tak, może jestem zbyt emocjonalna, może zbyt sentymentalna, ale z przyjemnością zapaliłam znicze na grobach rodziców, dziadków i całej rodziny. Dziwne, nie?

Anonymous - 1 Listopada 2010, 16:02

No, ja właśnie poszedłem na cmentarz przede wszystkim po to, żeby uczcić pamięć swoich zmarłych. I zrobiłem to z przyjemnością. Nie oceniam katolików jako takich, mówię o tych ludziach, których widziałem i ma prawo mi się nie podobać to, co widziałem. Jeśli ja chciałbym spotkać się z rodziną na obiadku, to dzwonię do babci i się pytam, czy wpadłaby do nas, albo my do niej. Nie potrzebuję do tego święta i to akurat 1 listopada (prędzej zrozumiem spotkania 11 listopada, ponieważ jest to powód do radosnego świętowania). Wiem, każdy ma prawo obchodzić święta tak, jak uważa za słuszne. Ale ja mam prawo nie zgadzać się z poglądami i prawo do oceny zachowania. A mówię o tym dla tego, że - to taka luźna myśl - dzisiaj święto zmarłych jest pretekstem nie do tego, żeby wspólnie uczcić zmarłych, tylko żeby się spotkać z rodziną i sacrum tego święta spada na drugi plan.
Kai - 1 Listopada 2010, 16:06

Z drugiej strony wiem, co Żerań ma na myśli, ale życie na pokaz jest niestety bardzo rozpowszechnione. I spotkania rodzinne przy okazji. Na szczęście nie dałam się wplątać w ten biznes i żadna ciotka mi się na chatę nie zwaliła, pomimo zakusów. Ogólnie to było najbardziej udane święto od lat.
nimfa bagienna - 1 Listopada 2010, 16:25

Żerań napisał/a
Nie oceniam katolików jako takich, mówię o tych ludziach, których widziałem i ma prawo mi się nie podobać to, co widziałem.

I dlatego nazywasz ich z hipokrytami, a rodzinne wyjście na cmentarz określasz jako "jazdy"?
Żerań napisał/a
Wiem, każdy ma prawo obchodzić święta tak, jak uważa za słuszne. Ale ja mam prawo nie zgadzać się z poglądami i prawo do oceny zachowania.

A jeśli nie spędzi ich tak jak ty, to ocena będzie negatywna, jak powyżej?
Przy okazji - wymienianie przez księdza imion i nazwisk zmarłych to tzw. "wypominki", obyczaj sięgający swoimi korzeniami czasów pogańskich. Ksiądz przegląda księgę parafialną i podczas mszy 1 listopada "wypomina" tych, którzy zmarli podczas ostatniego roku. I - Achtung! - nie bierze za to pieniędzy. Tak więc twoja uwaga była zwyczajnie ordynarna i pozbawiona podstaw.

Dla wyjaśnienia - nie jestem osobą wierzącą. Bóg biblijny egzystuje dla mnie w tej samej sferze, co Odyn, Światowid, Perun i Witzliputzli. Ale jeśli o mnie chodzi, zdaję sobie sprawę, że wiara i obrzędowość, nawet jeśli oddaliła się od zapisów kanonicznych i ewoluowała w sferę mechanicznie powtarzanych czynności albo w obszar ludyczny, cały czas pozostaje w ścisłym związku z tym, co ludzie noszą w głębi serca, i co pozostaje dla nich najcenniejsze.
Dlatego powstrzymuję się od oceny - i baby z szaszłykiem, i nietrzeźwego pana Ziutka, który idzie chwiejnie na grób babci, i gromady wrzeszczących dzieci, które wczoraj łomotały mi w drzwi pięściami.
Od baby z szaszłykiem mogę się odwrócić, jeśli mnie to razi. Nad panem Ziutkiem mogę się zadumać. A dzieciom - po prostu nie otworzyć drzwi.
Ale nigdy, przenigdy nie będę ich postępowania wartościować wedle tego, co sama uważam za jedynie słuszne.
Ale to ja.

ihan - 1 Listopada 2010, 16:33

nimfo, z tym: nie bierze za to pieniędzy, to zależy od parafii. I nie wypomina się tylko zmarłych w zeszłym roku.

Każde święto ludzie sobie "oswajają", tak jak im wygodnie, tak jak uważają za słuszne. Zwyczaje saszłykowe do nas nie dotarły, ale tutaj akurat nic złego nie widzę. Dlaczego nie można niby na cmentarzu się śmiać, biegać i krzyczeć? Zmarli często byli młodymi osobami, czasem przy okazji rocznic Powstania Warszawskiego myślę, że ci chłopcy i dziewczyny woleliby żeby ich uczcić potańcówką, zabawą z balonami i śmiechem, a nie paleniem zniczy. szaleństwo zniczowo-chryzantemowe jest nieuniknione, tak jak nieuniknione są "rewie mody", teraz tak naprawdę będące urban legends, bo ani jednej nadmiernie wystrojonej kobietki nie widziałam. Obrzędowość właśnie pozwala na sporą powierzchowność, bo skupia się na tym co zewnętrzne. W telewizji pokazywali marsz Holywins, i to naprawdę fajny sposób odpowiedzi na dyniowe stwory.



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group