To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Blogowanie na ekranie - Rooshoffy blogasek Martvuni

Kruk Siwy - 17 Wrzeœśnia 2008, 09:28

Agi, Agi, kotów nie trzeba uczyć reagować na lodówkę. Same się błyskawicznie uczą. Widziałem u Kresa posiadacza trzech mruczaków.
Kasiek - 17 Wrzeœśnia 2008, 09:57

Psy u mnie słyszały otwieraną lodówkę kiedy były na balkonie (balkon est po drugiej stronie mieszkania). I często nie reagowała na "Aga" tylko na "szyneczka" i "ciasteczko" :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Anonymous - 17 Wrzeœśnia 2008, 10:40

Piech napisał/a
Ale czy przychodzą dlatego, że wołasz, czy dlatego, że słyszą dźwięk otwieranej lodówki?


Ale choćby to świadczy o tym, że kot kuma. :wink: Uczy się rzeczy, które mu są przydatne, i to bardzo szybko. A przyjście na wołanie? Ty zawsze biegniesz, gdy tylko usłyszysz swoje imię? :twisted:

Ziuta - 17 Wrzeœśnia 2008, 10:47

Miałem kiedyś :( kota reagującego na swoje imę, słowo "mięso" :wink: , z wrzaskiem przerywającego rodzinną kłótnię i potrafiącego rozeznać się, że jak patrzę w boczna (!) rurę wystającą z drugiej rury, to znaczy, że jest coś ciekawego na niebie. O braku strachu przed odkurzaczem nie wspominając.

Z resztą, dyskusja wskoczyła na tor kot vs. pies, czyli same głupie głupoty :D

Agi - 17 Wrzeœśnia 2008, 10:51

Kruk Siwy napisał/a
Agi, Agi, kotów nie trzeba uczyć reagować na lodówkę. Same się błyskawicznie uczą. Widziałem u Kresa posiadacza trzech mruczaków.


Lodówkę mam na parterze, a koty karmię na piętrze w "ich" pokoju. Oprócz kociej karmy dostają wodę i mleko (najbardziej lubią skondensowane), ale nie ma to żadnego powiazania z lodówką. Reagują na dźwięk otwieranej puszki :wink:
Fakt, koty uczą się bardzo szybko. Moje nauczyły się reagować na słówko "hej" wypowiedziane stanowczym głosem, a oznacza ono, że natychmiast mają przestać robić to, czym się aktualnie zajmuja.

Kruk Siwy - 17 Wrzeœśnia 2008, 11:31

Oddychać? Hihihi
Czy to aby na pewno są koty?

Agi - 17 Wrzeœśnia 2008, 11:42

A dlaczego oddychać? Masz mnie za sadystkę?
Kruk Siwy - 17 Wrzeœśnia 2008, 11:56

Wyobraziłem sobie sytuację, gdy leżą spokojnie (fantasta ze mnie co?) i tylko respirują powietrze. A Ty zaniepokojona ciszą rozkazujesz im "hej" i biedaki natychmiast przestają oddychać... bo tylko tym się zajmowały.
Niestety, chyba jestem pobudzony psychoemocjonalnie. Zdarza się.

jewgienij - 17 Wrzeœśnia 2008, 14:15

Koty mają swoją dumę. Jak ja zawołam: "Nana!", to muszę wziąć poprawkę, że dźwięk mego głosu zgaśnie, przez kilkanaście sekund nie będzie żadnej reakcji, totalna olewka, i dopiero wtedy, żebym broń Boże nie pomyślał sobie, że kot jest na zawołanie, Nana przyjdzie. Ale też zakosami i najdłuższą drogą.
Do tego trzeba chyba więcej wyrafinowania niż przy prostej, automatycznej reakcji na imię. To cały rytuał. Ja mam się czuć zaszczycony kocią wizytą.
Ta kocia duma zresztą znika natychmiast przy otwieraniu puszki :wink:

Martva - 17 Wrzeœśnia 2008, 14:23

Adashi napisał/a
A co z myszami, nornicami, itd?


Przy mnie mu się nie zdarza.

Adashi napisał/a
edit: jak poluje jednak, to chyba nie do końca wie, że nie wolno

Doskonale wie. Na szczęście nie zawsze muszę płoszyć te głupie ptaszyska, czasem same okazują trochę rozumu (bażant na przykład okazał się całkiem inteligentny)

Piech napisał/a
No... chodzi o to, na przykład, że do kota można gadać, a kot nic.

Nie przesadzaj, czasem się budzą :D
Poza tym kot wie, że jak miauczy pod oknem i tupie na parapecie od zewnątrz, to zwlokę się z łózka i go wpuszczę, a jak od wewnątrz to niekoniecznie, za to może zarobić kapciem, więc najpierw miauczy, a potem szybko się chowa. Cwana bestia :)


Piech napisał/a
Ale czy przychodzą dlatego, że wołasz, czy dlatego, że słyszą dźwięk otwieranej lodówki?


Moje nie reagują na lodówkę. Przychodzą jak się je woła (fakt, nie zawsze) a jak czegoś chcą, to wołają same.

Ziuta napisał/a
Z resztą, dyskusja wskoczyła na tor kot vs. pies, czyli same głupie głupoty :D


Mam powiedzieć słowo na 's'? :D

jewgienij napisał/a
Ale też zakosami i najdłuższą drogą.

Podoba mi się, lubię dumne kobiety :D

jewgienij napisał/a
Do tego trzeba chyba więcej wyrafinowania niż przy prostej, automatycznej reakcji na imię. To cały rytuał. Ja mam się czuć zaszczycony kocią wizytą.


I tego właściciele psów nie pojmą ;)
A Ginger przyszedł z ogrodu, mokry i zziębnięty, i ułożył mi się na stopie. I jak ja mam teraz wstać?

jewgienij - 17 Wrzeœśnia 2008, 14:47

W sporze Kociarzy z Psiarzami ( ja też lubię psy), posługuję się tzw. Lingwistycznym Argumentem Jewgienija, w skrócie LAJ -em. :D

W samym języku, jakim się posługują także wielbiciele psów, czyli w kulturze, czai się szacunek dla kotów i pogarda dla psów.

Określenia: kotku, koteczku, kocie, ale z niej kociak! mrr, kocia zwinność, kocie ruchy itd. to raczej komplementy, kto się obrazi na takie słowa? Ja nie. :D

Natomiast: psie, suko, sukinsynu, psi synu, pieskie życie, psia powinność - sami widzicie.
Nawet psia wierność ma wydźwięk pejoratywny. Grass książkę krytykującą Niemców z czasów wojny zatytułował Hundejahre, czyli Psie Lata, gdzie ta psia wierność narodu niemieckiego raczej dumnie nie brzmi.

Fidel-F2 - 17 Wrzeœśnia 2008, 20:48

Koty będące drapieznikami musżą być inteligentne. Różnica miedzy nimi i psami polega na ich 'stylu' życia. Psy są zwierzętami stadnymi, relacje społeczne dla nich są bardzo istotne, stąd łatwa w porównaniu z kotami tresura. Koty sa indywidualistami, dla których stosunki z innymi nie maja większego znaczenia.

jewgienij, pogarda dla psów wynika z braku szacunku dla szczerości i prostolinijności jako cech przynależnych głupcom, a szacunek dla kotów z fascynacji tajemnicą i niezaleznością oraz chęcią zaskarbienia sobie łask kogos kto nas lekceważy. Wynikają więc ze słabości i małości ludzkiego charakteru. LAJ więc więcej mówi o ludziach niż o zwierzętach.

jewgienij - 18 Wrzeœśnia 2008, 07:23

Fidel, racja w całej rozciągłości.
Ja nie oceniam i nie wartościuję kotów ani psów, tylko pokazuję, jak ludzie na nie patrzą, czasami nie zdając sobie nawet z tego sprawy, bo są rzeczy zakodowane w języku i w kulturze, które łykamy bezwiednie. Ale to rzeczywiście świadczy tylko o nich samych, znaczy o ludziach, a nie o sierściuchach :wink:
Ten argument nie ma rozstrzygać sporu o wyższości kotów nad psami, tylko wprawić w małe zakłopotanie tych miłośników psów, co z pogardą odnoszą się do kotów, że głupie, fałszywe, nie aportują i nie pilnują posesji ;P:

Anonymous - 18 Wrzeœśnia 2008, 10:05

jewgienij napisał/a
głupie, fałszywe, nie aportują i nie pilnują posesji ;P:


Fakt, nie szczekają na obcych :wink: , ale słyszałam o takich, które atakowały osobnika będącego zagrożeniem dla ich ludzi (no ale nie widziałam, przyznaję). Co do reszty, to wierutne bzdury. 8)

Kasiek - 18 Wrzeœśnia 2008, 10:46

jewgienij napisał/a
miłośników psów, co z pogardą odnoszą się do kotów, że głupie, fałszywe, nie aportują i nie pilnują posesji ;P:


Malamuty złodzieja polizałyby po rękach i zaprowadziły do kasy w domu :P

Każde zwierzę ma swoje zalety i wady.
Psy są mądre, koty tajemnicze i przytulaśne (czasem) lub niezależne, żółw nie uczula, kanarek śpiewa, szczurki i inne gryzonie są słodkie...
Każdy widzi to inaczej, co innego dla jednego jest wadą a co innego zaletą... Dyskusja jest na poziomie tej o wyższości świąt BN nad WN i odwrotnie. Wszystkie zewrzątka trzeba kochać.* O.


*Oprócz gołębi, które dokarmia moja matka na balkonie, do których mówi: "Misiu" i które srają za przeproszeniem po całym balkonie i jak jedzą, to nie wolno wyjść na balkon bo się je straszy. Grrr....

Anonymous - 18 Wrzeœśnia 2008, 10:47

Komarów tez nie trzeba kochać. ;P:
Godzilla - 18 Wrzeœśnia 2008, 11:13

Mój tata dokarmiał kiedyś zimą gołębie, tylko nie na balkonie a na parapecie kuchennym. Miał swoich ulubieńców, taką prawie oswojoną parę, która czasem nawet z ręki ośmielała się coś skubnąć i miała ładne, estetyczne piórka (ładny zwierzak = najczęściej zdrowy zwierzak). On nazywał się Gruchot (z racji głośnego gruchania), ona Gruchotowa. Kiedyś tata podsypywał im pęczaku jak tylko widział że zjadły poprzedni, i wyjaśniał że sprawdza, czy gołębie dadzą się tak napęczyć, że spadną z parapetu. Nie spadły. Fukały, ziarno wylatywało im dziobem, ale nie spadły. Ciężko sfrunęły :mrgreen:

Ale żeby szwendały się po balkonie - co to to nie! I żadnych gniazd!

Adashi - 18 Wrzeœśnia 2008, 11:20

Z tymi gołębiami tak mi się skojarzyło, że człowiek to jednak dziwny zwierz :twisted: Sikorki, wróble i gile dokarmia, ale jak zjawi się wrona, czy sroka to często przegania "ptaszyska", jakoś tak wybiórczo kochamy tę przyrodę, po ludzku rzekłbym :roll:
gorbash - 18 Wrzeœśnia 2008, 11:21

Czy wrona nie żre padliny czasem? Może to powód braku przyjaźni...
Adashi - 18 Wrzeœśnia 2008, 11:26

Taa, a sroka to złodziejka, hehehe. To takie ludzkie uprzedzenia, jak w stosunku do wilków i nietoperzy. Węgorze też podobno szamają padlinę (chociaż tu akurat zdania są podzielone, zwłaszcza wśród wędkarzy), a ludzie za nimi wprost przepadają :wink:
Kasiek - 18 Wrzeœśnia 2008, 11:28

Wiecie co... Ten balkon jest kompletnie po drugiej stronie mieszkania niż mój pokój i naprawdę one by mi nie przeszkadzały. ALE
Moja matka, w swoim obłędzie, suszy posciel. Znaczy to, że zawiesza na poręczy kołdry, poduszki kładzie na stołkach i wystawia to na działanie promieni słonecznych. Podobno to zbawiennie działa. Na pewno nie na kolory na pościeli no ale.
No i tu jest problem pod tytułem: kołdry i gołębie. Gołębie, jako że mają ptasie móżdżki, nie wiedzą że nie wolno po nic chodzić i sobie spacerują, siadają, łażą, zasypiają. jak zrobiłam awanturę o to, że sobie nie życzę, żeby po mojej pościeli łaziły, matka fochnęła się na jakiś miesiąc. Nic nie poradzę, nie wiem po czym ptaki łaziły wcześniej i brzydzi mnie spanie pod taką pościelą. Co innego kot, który TYLKO w domu siedzi. Co innego pies, któremu myłam łapy po każdym spacerze. Ale gołąb? One są fajne i słuchają jak się do nich mówi, przekrzywiają zabawnie główki, ale.... Ta sytuacja z pościela brzydzi mnie i tyle.

gorbash - 18 Wrzeœśnia 2008, 11:28

No tak, ale to chyba naturalne że na lubienie i nie lubienie wpływają uprzedzenia.
Adashi - 18 Wrzeœśnia 2008, 11:35

Oczywiście, że to prawda, ale czy to jest "naturalne"? Raczej jednak nabyte, ale nie łapmy się za słówka :wink: Dla mnie jak sroka zakłada gniazdo na pobliskim drzewie to nie jest problem, dla mojej babci już tak...
jewgienij - 18 Wrzeœśnia 2008, 11:42

Kasiek, jesteś przeczulona :wink: , gołąb nie mucha, na kupie nie siada.
Przejmujesz się gołąbkami, a jakby pod mikroskop wziąć Twoją pościel, to masz tam całe universum. O niektórych rzeczach lepiej nie wiedzieć albo przynajmniej nie myśleć, bo inaczej zamienimy sobie życie w koszmar :(

Godzilla - 18 Wrzeœśnia 2008, 11:48

Gołębie są zarobaczone jak cholera. Wcale ci się nie dziwię, że nie chcesz pod taką pościelą spać. Zresztą to brudasy, robią kupy gdzie popadnie, i na byle czym siadają. Mucha siada bo lubi, a gołąb łazi łapami bo mu wszystko jedno.
jewgienij - 18 Wrzeœśnia 2008, 12:04

Czyli znowu Sztaudynger :lol:


"Gołębiami brukowany Kraków

*beep* ma z tych ptaków."

Kruk Siwy - 18 Wrzeœśnia 2008, 12:26

Gołąb łazi łapami... świetne. Godzilla, rezerwuję to stwierdzenie! Wykorzystam w jakimś tekście!
corpse bride - 18 Wrzeœśnia 2008, 12:52

hm, czy już mówiłam, co mnie przekonało do nielubienia gołębi? i do tego, że ci, co lubią nie wiedzą, co czynią?

otóż, idę sobie raz na uczelnię ulicą poselską. tam, w uroczym załomie muru obrzygana rynna i chodnik, jak to w krakowie, w końcu tuż obok jest irish pub, a za rogiem, na grodzkiej cała masa knajp. no i jest ten rzyg i sobie leży, przysycha, ale widać, że świeży jeszcze. a nad nim pochylone dwa siwiutkie gołąbki, wydziobują co większe kawałki. piękne zwierzęta. tego samego dnia szłam przez rynek, tam, gdzie jest największe w krk zgromadzenie gołębi. czasem tuż obok można nawet kupić karmę dla nich, nasypać sobie na dłonie i one wtedy obsiadają człowieka, jedzą prosto z ręki, och, jakie to wesołe, tak dziubią, a jakie zdjęcia piękne potem! tego dnia spojrzałam na to wszystko z jeszcze większym obrzydzeniem niż zwykle, zwłaszcza na rodzica, który sypał to gołębie ziarno na rączkę swojego trzylatka. gołąbi - patrz, gołąbki, nie bój się, one tylko jedzą. łaskoczą cię dzióbkami? co? - wyżerały z ręki. nie wiem, czy te same, które widziałam wcześniej na poselskiej, czy tylko podobne.

sroki i kruki są ok.

gorbash - 18 Wrzeœśnia 2008, 12:57

corpse bride napisał/a
no i jest ten rzyg i sobie leży, przysycha, ale widać, że świeży jeszcze. a nad nim pochylone dwa siwiutkie gołąbki, wydziobują co większe kawałki. piękne zwierzęta

Mam takie zdjęcie z Pragi ;)

Godzilla - 18 Wrzeœśnia 2008, 13:27

Nie nowość :?


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group