To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Powrót z gwiazd - Rozmowy religijne

elam - 10 Marca 2007, 20:24

wszystkie religie sa rownie dobre i rownie zle.
a Bog jest tylko jeden.
i niewazne, jak ma na imie.
jesli sie jest dobrym czlowiekiem, imie Boga jest nieistotne..

Romek P. - 10 Marca 2007, 20:44

ihan napisał/a
Nie, napisałeś, iż większość chciała krzyży ( odnosiłam sie do religii w szkołach, ale to ten sam casus). Zainteresowało mnie skąd ktokolwiek wie czego też chciała większość, jeśli nikt o zdanie nie był pytany. Ot, co. Owszem, można uznać, że wskutek porozumień między Państwem a Kościołem podjęto pewne decyzje, ale zakładanie, iż wszystkie były zgodne z wolą większości nie ma podstaw. Jeśli się mylę proszę o podanie danych statystycznych (i czy próbka była wystarczająco duża i reprezentatywna), lub podanie wyniku referendum.


Widzisz, problem w tym, że nie rozumiesz istoty demokracji. Żyjemy w takim ustroju:
http://pl.wikipedia.org/w..._po%C5%9Brednia

Pytanie obywateli o każdą sprawę byłoby czymś, co po jednym dniu działania tego systemu by go sparaliżowało. Stąd właśnie wybrani przez ludzi przedstawiciele te decyzje podejmują. I ja zakładam, że o tym jednak wiesz.

W każdym razie już mi się nie chce walczyć z demagogia, bo to nie moja sprawa, wracam do pisania :)

ihan - 10 Marca 2007, 21:19

Romek P. napisał/a
W każdym razie już mi się nie chce walczyć z demagogia, bo to nie moja sprawa, wracam do pisania :)


Ależ to taka sama demagogia, jak zasłanianie się większością. Wracam do obgryzania paznokci :)

Dracena - 10 Marca 2007, 21:36

Cytat
elam napisał/a
wszystkie religie sa rownie dobre i rownie zle.
a Bog jest tylko jeden.
i niewazne, jak ma na imie.
jesli sie jest dobrym czlowiekiem, imie Boga jest nieistotne..

Z dwoma ostatnimi wersami się zgadzam, zaś dwoma pierwszymi nie do końca.

Anonymous - 10 Marca 2007, 22:11

elam napisał/a
wszystkie religie sa rownie dobre i rownie zle.
a Bog jest tylko jeden.
i niewazne, jak ma na imie.
jesli sie jest dobrym czlowiekiem, imie Boga jest nieistotne..


Skąd wiesz? :)

Ziuta - 10 Marca 2007, 22:39

Nikt nie wie. W tym sęk*

NURSie, ja wpisuję się w moher? Boże uchowaj! Jestem skrajnym liberałem, słucham ciężkiej muzyki, a największą obelgą w moim arsenale jest "meszugene goj" (BTW jidisz to piękny język, pradziadek ponoć znał). Co do tematy "żydowskiego": ich kultura jest niesamowita. Pierwszy naród na świecie (dwa i pół tysiąca lat przed Europejczykami), fascynujące.

*tzn wiedział któryś mistyk, którego imienia zabyłem. Po latach medytacji zdołał pojąć zarys Trójcy Przenajświętszej, przez co postradał zmysły i umarł. Do poczytania u Borgesa. Z resztą, podobna legenda jest o kabaliście z Toledo.

elam - 10 Marca 2007, 22:43

ach bo takie dyskusje o wierze... kazdy wierzy na swoj sposob, wystarczy na wlasna rodzine popatrzec, kazdy ma inne podejscie do pewnych kwestii wiary.
a kto ma racje? kazdy na swoj sposob, w jednej sprawie bedzie mial racje tata, w drugiej mama, w trzeciej babcia albo dziadek, a czy to wazne?
czy dobry buddysta, muzulmanin, zyd czy ateista nie ma prawa do zbawienia?
co z tymi wszystkimi ludzmi, ktorzy zyli przed nadejsciem chrzescijanstwa, indianami, murzynami, Japonczykami ... ? nie beda zbawieni, bo ich religia byla zla?

a moze wystarczy, zeby wiara byla dobra, a sama religia juz nie jest taka wazna...
bo wiara i religia to nie zawsze to samo...

Anonymous - 10 Marca 2007, 22:48

Jasne, elam, mam nadzieję, że tak jest, ale pewności żadnej - to tylko przemyślenia. Może się okazać zupełnie coś innego. Przecież nawet dobro i zło czasem trudno zdefiniować, albo definicje są różne w zależności od definiującego. :wink: Ciężka sprawa, zdaje mi się. :)
Adashi - 10 Marca 2007, 23:10

Pako napisał/a
wyznanie nie determinuje od razu stanu po śmierci (określę to tak, bo biedny Adashi dostanie wysypki, jak przeczyta słowo: niebo :wink: sorka za zgryźliwość :wink:

Nie krępuj się, mnie to nie rusza, mów sobie: niebo, piekło, czyściec - co tam chcesz, nie martw się o mnie, nie jestem na to uczulony. Uważam, że po śmierci zjadają nas robaki, wiesz tak uczą w szkole, rozumiesz takie naukowe podejście, ale mniejsza z tym.

Pako napisał/a
Jednocześnie śmiem twierdzić, że moje wyznanie jest prawdy najbliższe. Czemu śmiem tak twierdzić? Do końca nie uda się nigdy odpowiedzieć na to pytanie, bo jest to mnogość czynników, w tym szerokość geograficzna, pochodzenie rodzinne i tym podobne.

:shock: czy ja sobie mogę to wydrukować, zwłaszcza to "pochodzenie rodzinne" mi się podoba - "Kod Da Vinci" jakiś czy jak? :mrgreen:

Pako napisał/a
- jestem moher, katoliban, katoirakijczyk czy jak mnie tam chcesz adashi nazwać.I tym samym nadanym mi autorytetem katolibana każę ci wierzyć! Wierz! Ale to już! co? Nie wierzyć? Nie dość Cię stłamsiłem? Kurde.. widać kiepski ze mnie katoliban... już mnie nie wezmą do elytarnych zielonych moherów...

Pako, katotaliban to określenie na katolickie państwo wyznaniowe, nie na ducha winnych ministrantów, ale no cóż, nieważne. Stłamsić mnie? Spróbuj szczęścia :mrgreen:

P.S. Żeby nie było, nie obrażam się, postaram się natomiast już nie udzielać w tym wątku, bo to nie ma sensu...

Pako - 11 Marca 2007, 09:27

A drukuj, waści, zawsze mnie raduje jak mi się uda na ludzkich mordeńkach uśmiech wywołać ^_^ Wiesz, późna godzina była, to i pierdołowate sformułowania wychodziły spod palców ;) Ale ideę chyba wypowiedzianą pojąłeś ;)
Adashi napisał/a
Uważam, że po śmierci zjadają nas robaki, wiesz tak uczą w szkole, rozumiesz takie naukowe podejście, ale mniejsza z tym.

A ja uważam, żę po śmierci ciało i owszem, robaki szamają, aż im się uszy trzęsą (pędraczki mają uszy w ogóle? Pewno nie... to co im się trzęsie, jak szamają? Trzeba by królowca jakiegoś zapytać, oni tam bliżej żyją z nimi, może by wiedzieli ;) ). Ale prócz ciała uważam, że mamy coś ponad to i to właśnie przechodzi w odmienne stany świadomości ;) Widzisz, takie religijne podejście, ale mniejsza z tym. ;)

Elam - Co do tego zbawienia: jasne, że mają prawo, jasne, że ty masz prawo, czy wierzysz, czy nie, że prawo ma Adashi i ten biedny indianin, co to o Bogu nigdy nie słyszał. Ma prawo i zbawionym być może, są od tego kręgi przynależności. Taki indianin należy do trzeciego, najdalszego kręgu przynależności, co nijak jednak nie wyklucza jego szans na zbawienie. Jeśli bowiem o Bogu nie słyszał, a żył w zgodzie ze swoim sumieniem, nie grzeszył (w pojęciu grzechu jego sumienia) i za przewiny żałował - mamy spore szanse go spotkać po drugiej stronie. Teologiem nie jestem, nie wiem, jak to dokładnie wygląda, ale ogół idei jest taki, jak przedstawiłem chyba :)

mad - 11 Marca 2007, 16:03

Boga nie ma, zatem nikt nie zostanie zbawiony. Dyskusję uznaję za bezprzedmiotową.
Pako - 11 Marca 2007, 16:12

Podaj dowód na nieistnienie Boga, a zakończymy dyskusję. Póki nie ma ostatecznego dowodu na jego nieistnienie, trzeba zakładać, że jednak istnieć może.
Avathar - 11 Marca 2007, 16:14

Kurde... temat zachecajacy i w ogole dobry...
Tylko jak ja znajde czas na przeczytanie 24 stron, co plus/minus daje 720 postow? :evil:

Adashi - 11 Marca 2007, 16:27

A jest jakiś dowód na istnienie boskiego absolutu? Można równie dobrze zakładać, że go nie ma (skoro nauka wyklucza jego istnienie) - to tak jak ze szklanką, może być do połowy pełna i jednocześnie do połowy pusta... aha miałem się nie odzywać :mrgreen: Ale takie teksty mnie rozbrajają:
Pako napisał/a
Podaj dowód na nieistnienie Boga, a zakończymy dyskusję. Póki nie ma ostatecznego dowodu na jego nieistnienie, trzeba zakładać, że jednak istnieć może.

Dlaczego trzeba :?: Co najwyżej można.

mad - 11 Marca 2007, 16:41

Pako napisał/a
Podaj dowód na nieistnienie Boga, a zakończymy dyskusję. Póki nie ma ostatecznego dowodu na jego nieistnienie, trzeba zakładać, że jednak istnieć może.


W takim razie można założyć wszystko, czego w prosty sposób nie da się obalić (np. na Słońcu mieszkają kosmici).
Niestety, to Ty powinieneś podać dowód na istnienie Boga, a wtedy ja uznałbym dyskusję za skończoną i przyznał Ci rację. Ponieważ takiego dowodu nie ma, logicznie i słusznie konkluduję, że sam Bóg również nie istnieje.

dzejes - 11 Marca 2007, 16:47

mad - jeśłi oczekujesz od kogoś podania dowodu na istnienie czegoś - to najpierw to coś zdefiniuj. Bez tego mogę Ci odpowiedzieć, że oczywiście, Bóg istnieje, to laptop, z którego teraz piszę. Obal to twierdzenie.
Pako - 11 Marca 2007, 16:57

Ogólnie wydaje mi się, że jeśli nie udowodniono nieistnienia czegoś, to to coś może istnieć i trzeba zakładać możliwość istnienia. Może mi się wydawać źle, taka jednak była w czymś zasada - nie udowodniono, że nie ma, to zakłada się, że jest. Mogę się jednak mylić.

Adashi - kiedy nauka wykluczyła istnienie Boga? Przegapiłem coś?

mad - 11 Marca 2007, 16:58

Definicja Boga?
Czy ja powinienem tę definicję przedstawić, czy raczej ten, kto w niego wierzy? Problem w tym, że jeśli istnienie czegoś się odrzuca, to raczej jest się zwolnionym z definiowania...

Skoro jednak...
Bóg to hipotetyczny absolut odpowiedzialny za stworzenie Wszechświata, pociągający za sznureczki ludzkiego żywota. Ma też dać człowiekowi oddającemu mu cześć wieczne życie. - To prosta definicja Boga wiodących religii (bez buddyzmu).

W filozofii zamieszanie jest nieco większe, ale z pewnością Bogiem nie jest Twój laptop, nawet jeśli jest lepszy od mojego spróchniałego dziadka.

dzejes - 11 Marca 2007, 17:00

mad - ale dlaczego nie mój laptop? Twierdzę, że jest Bogiem. Wierzę w to głęboko. Koniec.

To Ty próbujesz łączyć dwa porządki - religijny i naukowy, nie ja.

mad - 11 Marca 2007, 17:08

Ja nie próbuję łączyć żadnych porządków. Zapytałem tylko o dowód, a definicję niech sobie autor dowodu sam zbuduje. Jeśli nie będzie rażąco niezgodna ze zdrowym rozsądkiem, a przysłuzy się dowodowi - mogę ją przyjąć w ciemno. Nie wymagam wiele.
Dowód może być z jakiegokolwiek porządku. Nawet religijnego.

dzejes - 11 Marca 2007, 17:11

Ależ mylisz. Zapytuesz o dowód - a to pojęcie z dyskursu naukowego. Wiara nie tylko nie wymaga żadnych dowodów, ale po prostu nie zajmuje się tym zagadnieniem.

A jeśli mam sam sobie budować definicję - to wracamy do mojego laptopa.

Pako - 11 Marca 2007, 17:11

mad - problem z tym, że Bóg jest niedefiniowalny i nieudowadnialny. I tak se możemy gdybać i rzucać... Dlatego tez zacząłem o tym, żeby dowieść że Boga nie ma. Nie da się. I gadajcie se co chcecie, nie da się i nie uda się.
Tym samym rację mogę mieć ja, może mieć mad. Ja wierzę, że ja mam rację, mad wierzy, że to on ma rację, a jak jest naprawdę to się przekonamy za jakiś bliższy lub dalszy, ale nieznany nam czas.

Adashi - 11 Marca 2007, 17:13

Pako napisał/a
kiedy nauka wykluczyła istnienie Boga? Przegapiłem coś?

A dowiodła jego istnienia? Tak, mi się wydaje, że coś przegapiłeś. W szkole uczą (o ile fanatycy tego nie zmienią), że człowiek pochodzi od małpy (a nie, że storzył go Bóg), że wszechświat zaczął się od wielkiego wybuchu (a nie został stworzony przez Boga), tak czy nie? Religia była kiedyś potrzebna ludziom do wyjaśnienia pewnych zjawisk i wypracowania norm etycznych, ale naprawdę utrzymywanie w tonie śmiertelnie poważnym, że oto mutacja judeo-mitologii jest jedynie słuszna i prawdziwa uważam za nieporozumienie, no dobra ja też lubię fantasy, ale bez przesady.

Ziuta - 11 Marca 2007, 17:18

dzejes napisał/a
Ależ mylisz. Zapytuesz o dowód - a to pojęcie z dyskursu naukowego. Wiara nie tylko nie wymaga żadnych dowodów, ale po prostu nie zajmuje się tym zagadnieniem.

Dodam jeszcze, że nauka dopuszcza istnienie pojęć, których niesprzeczności nie da się ani wykazać, ani obalić. Jak choćby matematyki.

mad - 11 Marca 2007, 17:21

Pako napisał/a
a jak jest naprawdę to się przekonamy za jakiś bliższy lub dalszy, ale nieznany nam czas.


Nie przekonamy się, bo w momoencie śmierci zniknie nasza świadomość i nie będziemy wiedzieli, że tam nic nie ma.
Ja wcalę nie wierzę, że mam rację. Chciałbym jej nie mieć.

dzejes: dowód to również pojęcie z dyskursu filozoficznego. Powstały całe tomy filozoficznych "dowodów" na istnienie Boga. W moich postach nie napisałem, że musi to byc dowód naukowy. Niech będzie jakikolwiek.

dzejes - 11 Marca 2007, 17:23

No dobrze, dowód ontologiczny. Bóg istnieje, bo istnieje koncepcja Boga.
Adashi - 11 Marca 2007, 17:25

na tej samej zasadzie istnieje Pikachu - jak pięknie :mrgreen:
Czarny - 11 Marca 2007, 17:37

Adashi napisał/a
W szkole uczą (o ile fanatycy tego nie zmienią), że człowiek pochodzi od małpy (a nie, że storzył go Bóg), że wszechświat zaczął się od wielkiego wybuchu (a nie został stworzony przez Boga), tak czy nie?


Człowiek to dla religii (przynajmniej katolickiej) nie tylko zwierzę pochodzące od małpy, ale również dusza pochodząca od Boga.
A kto zapalił lont do tego Wielkiego Wybuchu :wink:

Fidel-F2 - 11 Marca 2007, 17:40

chłopaki, ta dyskusja to najwyżej do przedszkola sie nadaje

Czarny, sam sie zapalił :wink:

dzejes - 11 Marca 2007, 17:41

Fidel - wow, to nas zgasiłeś, w swoim stylu :twisted:


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group