To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - Ostatnio czytane

Lis Rudy - 23 Sierpnia 2011, 18:08

ilcattivo13 napisał/a
dla mnie dwa pierwsze tomy Achai były bardzo-bardzo, ale trzeci zepsuł ogólne wrażenie.


z tego co wiem, powstanie trzeciego tomu w pewien sposób wymusił Wydawca. Pewnie dlatego zalatuje lekką nudą i dłużyznami. Ale dobra wiadomość jest taka, że jak poinformowano mnie na Targach Ksiązki w Wawie, Fabryka planuje gdzieś w okolicach września (nie wiem na ile to realne) wydać tom IV. Ma się w nim podobno dziać że ho, ho :!:

ilcattivo13 - 23 Sierpnia 2011, 18:12

wiem już od ostatniego gorimokonu :) i czekam z niecierpliwością.
Lis Rudy - 23 Sierpnia 2011, 18:13

ilcattivo13, to tak jak ja.
Czuję że w końcu pojawią się Ziemcy.

ilcattivo13 - 23 Sierpnia 2011, 18:19

Lisie - bo byłbym zapomniał - w sprawie cyberpunku prawie gadasz, dać Ci wódki! ;P: Gibson wielki jest i basta :D
Lis Rudy - 23 Sierpnia 2011, 18:29

Iscariote, ilcattivo13, Thx, bo już zwątpiłem.
illianna - 23 Sierpnia 2011, 18:34

Patrol zmroku, Ostatni patrol, Łukjanienko, cóż muszę w końcu zgodzić się z Nureczką, z każdym tomem ciut gorzej, takie czytadło i ta rosyjska maniera, zły musi przegrać, a dobry jest dobry nawet jak jest suk...synem mydlącym oczy propagandową gadką.
Lis Rudy - 23 Sierpnia 2011, 18:36

ilcattivo13, 8)

Thx, bo już zwątpiłem.

Edytka
Nureczka, tak, to ten Johny Mnemonik. A jedyna sensowna ekranizacja powieści Gibsona to ta z Keanu Reevesem.
z KOLEI WYDANA NIEDAWNO "Spook Country. W kraju agentów" Gibsona to podobno jakiś dramat. Tak czytałem...

nureczka - 23 Sierpnia 2011, 18:43

Jak dla mnie Keanu Reeves może siedzieć bez ruchu i w milczeniu przez dwie godziny. I tak na film pójdę :oops:
feralny por. - 23 Sierpnia 2011, 18:44

nureczka, wspieramy, wspieramy.
Lowenna - 23 Sierpnia 2011, 19:42

nureczka i idziemy oglądać z Tobą :roll:
illianna - 23 Sierpnia 2011, 20:50

nureczka napisał/a
Jak dla mnie Keanu Reeves może siedzieć bez ruchu i w milczeniu przez dwie godziny. I tak na film pójdę :oops:
dokładnie, ja też ;P:
merula - 23 Sierpnia 2011, 20:54

chociaż jak dla mnie może też coś mówić ;P:
ilcattivo13 - 23 Sierpnia 2011, 21:07

lepiej byście coś sobie poszły poczytać, a nie biednych ludzi (i niedźwiedzie) "KReevesem" straszycie :wink:
fealoce - 24 Sierpnia 2011, 06:37

... i fafkulce :wink:
Rafał - 24 Sierpnia 2011, 08:31

Zadziwiacie mnie ludzie. Ziemiański zapierał się jak żaba błota, że Achaja to jest jedna powieść, żadne tam tomy, tomy to wydawca niedobry porozdzielał i nie wie o co kaman z tym III tomem, on żadnego III tomu nie pisał :wink: :lol:

Zaskok mam z IV tomem, azaliż to prawda? :shock:

Sandman - 24 Sierpnia 2011, 08:58

Rafał, z tego co wiem z rozmów z Nursem była to faktycznie jedna powieść i wydawca nalegał na podział na tomy. Okazało się wtedy, że wychodzą z tego 2 tomy z kawałkiem, dlatego nalegali na dopisanie i rozciągnięcie końcówki. Jak się to skończył wszyscy wiemy.
dalambert - 24 Sierpnia 2011, 08:59

Rafał napisał/a
Zaskok mam z IV tomem, azaliż to prawda?

Dla mnie "Achaja" / nieważne czy dwu, czy trzy tomowa/ kończy się wyraźnym "skrótowcem" czy innym spojlerem co do dalszych losów bohaterów.
Może szanowny tfurca z braku kasy i pomysłów rozpisał teraz ten spojler na 500 stron i tyle.
Jak udatnie to czemu nie :wink: :?:

Iscariote - 24 Sierpnia 2011, 09:47

Rafał napisał/a
Zaskok mam z IV tomem, azaliż to prawda?
Żeby tylko IV.
http://fabrykaslow.com.pl/aktualnosci.php?id=3690 :roll:

Rafał - 24 Sierpnia 2011, 10:30

Gin napisał/a
Na przełomie tego roku i następnego powinna być już surówka piątego tomu. W przyszłym roku szósty. I na razie przerwa.
No to sie żem zaszokował. Trzeba będzie Gina przymolestować, może się na forum znów pojawi.
shenra - 24 Sierpnia 2011, 11:04

Uznański Herrenvolk, to kto jeszcze NIE czytał? :mrgreen:
Agi - 24 Sierpnia 2011, 11:05

Jestem w trakcie. Dobrze się czyta.
Iscariote - 24 Sierpnia 2011, 11:09

shenra, ja.
Lowenna - 24 Sierpnia 2011, 11:34

Iscariote, +1
merula - 24 Sierpnia 2011, 11:42

i ja ;P:
Agi - 24 Sierpnia 2011, 12:23

To może załóżcie wątek o nieczytanych książkach?
ilcattivo13 - 24 Sierpnia 2011, 15:09

"Pod czarcim kopytem" Kazimierza Korkozowicza. Kilka dni temu zacząłem porównywać tę powieść do "Diabła Łańcuckiego" Komudy i teraz porównanie to dokończę. Uwaga na ew. spoilery dotyczące obydwu powieści!

Bohaterowie.
Najpierw ci źli - jak już wspominałem, Stadnicki Komudy przy Stadnickim Korkozowicza jest jak Miś Colargol przy Hannibalu Lecterze. Oba Diabły są równie barwnie opisane, ale to ten drugi jest naprawdę zły i to pomimo brania poprawki na raczej okrutną moralność i mało humanitarny sposób życia ludzi w XVI i XVII wieku. Pierwszego czytelnik nie lubi, drugiego - się boi.
Ci dobrzy - u obydwu Autorów główny bohater jasnej strony mocy ma na imię Jacek. Dydyński Komudy jest typowym dobrym, szlachetnym, inteligentnym, mężnym i przystojnym bohaterem, a jego ciemna strona raczej budzi u czytelnika sympatię niż niechęć. Natomiast "korkozowiczowy" Skorut... Do licha! Według dzisiejszych standardów moralnych nawet nie można go nazwać pozytywnym bohaterem! Używa dokładnie tych samych metod co Stadnicki - pali wsie i majątki, grabi co się da, zezwala swoim żołdakom na gwałcenie kobiet, morduje (jakbyśmy to dzisiaj powiedzieli - "ze szczególnym okrucieństwem") jeńców, katuje sługi Stadnickiego, zabija ludzi z zimną krwią - normalnie Pol Pot i Darth Vader w jednym. A mimo wszystko, facet jest sympatyczny i czytając jego "przygody" przez cały czas życzy mu się powodzenia...
Jest jeszcze inna rzecz, która odróżnia obydwu bohaterów. Dydyński jest postacią romantyczną i bajkową - Skorut jest realny do bólu (dajmy na to, jak w wybatożonych przez hajduków plecach).

Fabuła - jak stwierdziłem wcześniej, "Diabeł Łańcucki" Komudy to czystej wody hollywoodzka superprodukcja spod znaku płaszcza i szpady. Natomiast powieść Korkozowicza to pełnokrwisty (w przenośni i dosłownie) dramat historyczny - takie połączenie tragedii Szekspira i "Rzymu" (czy innych historycznych seriali z HBO). U Komudy ilość pojedynków (fachowo opisanych), pościgów, potyczek i scen miłosnych wystarczyłaby do obdzielenia kilku powieści - u Korkozowicza akcja jest wolniejsza, a choć walk i pościgów też by się niemało znalazło, to wszystkie są opisane w bardziej stonowanym stylu. A choć gwałtów i przemocy jest tu sto razy więcej niż u Komudy, to Autor nie idzie przy tym "w folety" i wszystko opisuje bez przesadnego wchodzenia w szczegóły (dzięki czemu mogą ją czytać osoby nieletnie).

Geografia - Komuda skupia się na głównym wątku historii Stadnickiego i akcję umiejscawia na niewielkim obszarze - Korkozowicz "każe" swoim bohaterom ganiać po obszarze bez porównania większym.

Tło historyczne i wierność realiom - Komuda, jak sam to przyznał, dla celów fabularnych trochę nagiął historię, m.in. część bohaterów przeniósł w czasie. Z drugiej strony, pod względem opisów ubiorów, broni, wyposażenia, pojedynków i szermierki, technik jazdy konnej, itp., "Diabła Łańcuckiego" można bez wątpienia traktować jak encyklopedię. A jak do tego podszedł Korkozowicz? On w swojej powieści historii nie zmieniał. Może i nie skupiał się na każdym detalu, ale bez porównania wiarygodniej pokazał prawdziwe życie w tamtym okresie - siedemnastowieczną moralność, politykę, czy stosunki międzyludzkie i między poszczególnymi grupami społecznymi - stąd jego książkę potraktowałbym jako uzupełniający podręcznik "szlacheckiej" historii Polski.
Jedyną rzeczą, którą obaj opisali tak samo dokładnie, jest działanie ówczesnego aparatu sądowniczego - u obu Autorów mamy mnóstwo fragmentów bardziej lub mniej oficjalnych pism, którymi wymieniały się obie strony konfliktu.

Reasumując - o ile powieść Komudy można polecić każdemu miłośnikowi literatury "lekkiej, łatwej i przyjemniej", o tyle "Pod czarcim kopytem" Korkozowicza wymaga zdecydowanie dojrzalszego czytelnika, który lubi przy czytaniu pomyśleć i na równi z fabułą ceni sobie realizm opowieści.

Jeśli chodzi o ocenę, "Diabeł Łańcucki" Komudy dostał wysokie 8,5/10, ale "Pod czarcim kopytem" Korkozowicza ździebko bardziej przypadło mi do gustu i stąd dostaje 9/10.

cranberry - 24 Sierpnia 2011, 15:10

Keanu R. ma niewątpliwie wiele zalet, ale mi się znudził ostatnio ;)

Wracając do Gibsona - też właśnie jestem na świeżo w temacie: teraz Neuromancer, Idoru i jestem w trakcie czytania Wszystkie jutra.

Opowiadania Gibsona były dla mnie objawieniem - zwłaszcza Zimowy targ, Hotel New Rose i to o studentce, co popadła w nieodpowiednie towarzystwo (zapomniałam tytułu). Styl specyfiiczny, ale natychmiast się przyzwyczaiłam, świat - objawienie, bohaterowie, których się zapamiętuje.

Natomiast Neuromancer - też mam wrażenie, że to taka książka, którą się ceni za to, że jest Początkiem. Ale np. Vinge w opowiadaniu Prawdziwe imiona (akurat czytałam o ostatniej NF/WS) pisze dokładnie o tym samym, a lepiej. Pisał WTEDY, a czyta się, jakby pisał teraz.

Neuromancera naprawdę strasznie ciężko się czyta (a ja lubię styl Gibsona), a tłumaczenie niestety nie pomaga (tak, wiem, że Gibsona tłumaczyć to zgroza, ale dla czytelnika też trudno, jak się jeszcze podmioty mieszają).

Ja dodatkowo usiłuję jeszcze zrozumieć, co poeta miał na myśli komputerowo, a to nie zawsze jest dobry pomysł, jeżeli mówimy o rzeczach, których w czasie pisania utworu nie było, a teraz są (nooo, prawie ;) )

Za to Trylogia Mostu (Światlo wirtualne, Idoru, Wszystkie jutra) mi się podoba - bo są wyraziści bohaterowie, niektórzy sympatyczni (Rydell, Chia), czyta się przyjemnie - problem w języku, dla mnie Neuromancer, jest w zasadzie niestrawny (gdyby nie treść, która jednak też nie porywa tak, jak powinna). Trylogia Mostu jest pod tym względem bardzo dobra - Gibson nabrał wprawy w swoim specyficznym stylu?

O, to tak na szybko :D

Edit: byłoby grzechem, pisząc o Neuromancerze, nie wspomnieć o Molly ze sztyletami w pazurkach - Molly była faaajna :D

ilcattivo13 - 24 Sierpnia 2011, 15:21

cranberry napisał/a
Neuromancera naprawdę strasznie ciężko się czyta (a ja lubię styl Gibsona), a tłumaczenie niestety nie pomaga (tak, wiem, że Gibsona tłumaczyć to zgroza, ale dla czytelnika też trudno, jak się jeszcze podmioty mieszają).

Ja dodatkowo usiłuję jeszcze zrozumieć, co poeta miał na myśli komputerowo, a to nie zawsze jest dobry pomysł, jeżeli mówimy o rzeczach, których w czasie pisania utworu nie było, a teraz są (nooo, prawie ;) )


Ja czytałem w tłumaczeniu Piotra W. Cholewy (wydanie z Kameleona) i nie znalazłem tam nic niezrozumiałego. Język prosty, słownictwo zrozumiałe - również technikalia.

Co do różnic pomiędzy Trylogią Ciągu, a Trylogią Mostu - pierwsza to technothrillery, a druga to powieści dla nastolatek ;P: Może to stąd płynie problem w odbiorze "Neuromacera" 8)

Fidel-F2 - 24 Sierpnia 2011, 15:35

ilcattivo13 napisał/a
Może to stąd płynie problem w odbiorze Neuromacera
a może stąd, że to gniot?
cranberry - 24 Sierpnia 2011, 16:05

Ja nie twierdzę, że gniot - doceniam wizję. Zwłaszcza doceniam, kiedy mam świadomość, kiedy to było pisane.
Natomiast wywracam się na poetycznych opisach działania komputerów - ciągle muszę sobie tłumaczyć, że to (nieco egzaltowany...) sposób opisu interfejsu :) A ja niestety jestem z tych, co jak chcą uścislić, o jaki kolor chodzi, to podają opis szesnastkowy :D . W komputerach lubię język ścisły, w powieściach - emocje. Nie, niekoniecznie musi to być TRU LOFF :D , inne emocje też mile widziane - a jakoś się nijak nie mogłam przejąć losem Case'a. Niby rozumiałam, że on się pakuje w kłopoty, bo na tym właśnie polega jego praca (mimo że węszy na boki i widzi, jak duże to kłopoty) - ale jakoś do mnie nijak nie trafiał. Wolę już Laneya z Idoru i Wszystkie jutra. Może dlatego, że Laneyowi płaci czlowiek a nie SI :D Tzn w Idoru, bo co będzie dalej w ostatniej części, to jeszcze nie wiem.

Też mam tłumaczenie Cholewy, w nowym wydaniu Książnicy. I niestety w nim piersi czasem gdzieś idą, a pistolety coś robią - o ile dobrze pamiętam przykłady. A u Gibsona świat sam w sobie jest tak dziwny, tak dziwnych rzeczy się czytelnik po nim spodziewa, żę jeszcze chaos z podmiotami plus miejscami "dziurawe" opisy autora (opis z załozenia skrótowy, w pratyce czasem czytenik trafia na taką "dziurę", nomen omen, błąd w matrixie - rzeczywistośc mu się na sekundę rozjeżdża i ma zonk. Czytelnik, nie rzeczywistość) - więc to po prostu męczy na dłuższą metę, jeżeli bardzo szybko wiadomo, co ta SI chce zrobić (czyli w zasadzie nie ma wielkiego & zaskakującego finału), mniej-więcej wiemy czym ona jest, a jedyne, co mnie interesowało, to czy Molly przeżyje.



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group