Mechaniczna pomarańcza [film] - "300"
Angelus - 18 Kwietnia 2007, 11:10
No to obejrzałam to "cudo". Wczoraj poszłyśmy sobie z mamą na 11.30 i byłyśmy same w kinie. Fajnie. Nikt nie przeszkadzał, nie było popkornożerców ani dzwoniących komórek, więc mogłam się przyjrzeć temu filmowi z wszystkich stron.No i nie powiem aby mu to wyszło na zdrowie.
Zafascynował mnie trailer, który był rewelacyjny. Skusił mnie więc skutecznie. Trailer pozostanie na długo w mojej pamięci, film-nie. Wiedziałam, że to nie jest film historyczny, wiedziałam, że to ekranizacja komiksu, wiec nie powinnam oczekiwać zbyt wiele ale Sin City zaostrzyło apetyt na takie produkcje. 300 nie jest tak dobre jak Sin City.
Ma dużo plusów: świetne ujęcia walk, szczególnie Leonidas ukazany chwilami w zwolnionym tempie, torujący sobie drogę wśród Persów mieczem i tarczą, pokazany jakby tańczył, jak gdyby był to krwawy balet - wizualnie piękna scena z dobrym podkładem muzycznym, rewelacyjna kolorystyka filmu sprawia wrażenie odrealnienia opowieści, widz odnosi wrażenie, ze oto ogląda coś fantastycznego, krwawy mit ożywiony mocą ruchomych obrazów, muzyka potęgująca napięcie i działająca na emocje. Moim zdaniem to wielkie atuty tego filmu. :one:
Ale nie jestem zadowolona z efektu końcowego. Jako całość film nie prezentuje się jako coś godnego zapamiętania. Nie wywołał we mnie pragnienia obejrzenia go ponownie czy zakupu go na dvd. Dlaczego? Głównym powodem jest jego schematyzm i powtarzalność, wtórność rzekłabym oraz udziwnienie. Nie znam komiksu, więc moge oceniać tylko film. Za dużo jak dla mnie w nim nawiązań do Tolkiena i produkcji Jacksona. Oto Persowie jawią się niczym mroczne siły Mordoru, ukazani jako siły zła, w których szeregach walczą stwory i potwory rodem z kraju Saurona. Mamy ogromnego osiłka, wyglądającego jak potwór Frankensteina( nawet wydaje podobne odgłosy), który niczym troll jaskiniowy zawzięcie wymachuje toporem, tocząc pojedynek z Leonidasem. Jest i zdrajca-garbus, wyglądajacy jak Quasimodo z katedry Notre Dame, który podąża za Spartanami niczym Gollum za Drużyną Pierścienia. Nawet pierwsze ukazanie tegoż w filmie, to jego pokrzywiona dłoń i palce, nasuwające od razu skojarzenie z Gollumem i sceną w Morii. Wtórność. :/ Trędowaci obleśni kapłani starych bogów też średnio przypadli mi do gustu. No i powiało nawet Gladiatorem, no bo gdzie miał się żegnać Leonidas z żoną i skąd wyruszyć na swą ostatnią bitwę, jak nie z pól pełnych kłosów zboża? Przecież to naturalne, ze każdy starożytny bohater począwszy od Maximusa upodobał sobie "stepy szerokie", w tym przypadku łany zbóż. To taka charakterystyczna scena z Gladiatora, gdzie pole pojawia się zarówno w prawdziwym życiu, jak i w wizji przedśmiertnej bohatera.To piękne sceny, niezapomniane i dlatego wykorzystanie tego motywu w 300 bardzo mnie zirytowało.
Ksekses też wygląda dziwacznie, jest nienaturalnie wielki, co widać glównie w scenie, gdy stoi za plecami Leonidasa. W dodatku mówi nienaturalnym głosem, którego nie powstydził by sie Lord Vader. I znów kolejny schemat: Zło wcielone musi mówić niskim, głębokim, nienaturalnym głosem.
Cała menażeria wojenna Kserksesa wydaje mi się totalnym przegięciem, bo mimo wszystko u podstaw całej tej historii leży wydarzenie historyczne, mające faktycznie miejsce ale napewno nie w takiej formie, jak to ukazali twórcy filmu. Ja wiem, ze to nie jest film historyczny ale mimo wszystko są jakies granice smaku, gdy usiłuje się połączyć historię z fantastyką. W tym przypadku uważam, ze źle zostały wyważone proporcje i wyszło to groteskowo i wręcz śmiesznie. Perski kat, wyglądający jak skrzyżowanie Jabby(Star Wars) z krabem wyglądał po prostu komicznie. Istny cyrk osobliwości.
Amerykańską demagogię i patetyczne słowa o wolności itd mogli już sobie podarować bo niemal czekałam, ze gdzieś załopocze na wietrze gwiaździsty sztandar. :/ To już się naprawdę robi nudne. Chyba przestanie mnie dziwic oburzenie potomków Ksarksesa na wizję ich przodków przedstawioną w tym filmie. Gdyby w takim stylu zrobiono film luźno choć oparty na Bitwie pod Grunwaldem a z mojego przodka zrobili połączenie Godzilli z Vaderem, to chyba też by mi ciśnienie podskoczyło. Istnieje coś takiego jak duma narodowa i dlatego rozumiem, ze komuś może się nie podobać takie wypaczenie prawdy historycznej nawet w filmie opartym na komiksie. Moim zdaniem są pewne granice i powinny być, bo samowola i całkowita swoboda twórcza, mogą prowadzić do takich udziwnień jak wizja Persów w tym filmie. :/
Film oglądałam jak dłuższy teledysk ale naprawdę zdecydowanie bardziej podobał mi się trailer. I tak zapamiętam moje spotkanie z 300.
NURS - 18 Kwietnia 2007, 11:58
Angelusie, to zboże u Millera, to chyba przed Gladiatorem było, zatem to tam sie wzorowano
no i te wszystkie postacie, to dokładne odwzorowanie komiksu - nie mozna powiedziec, że to xle, iz filmowiec tak wiernie do tego podszedł. Jesli juz, to millera obsobaczać, , my precioussssnyder niewinny
Kruk Siwy - 18 Kwietnia 2007, 12:02
NURS, o ile wiem to postać kata perskiego wymyślił sobie w swoim rozumku reżyser... U MIllera był normalny facet z siekierą.
Last Viking - 18 Kwietnia 2007, 12:09
Obejrzałem 300 i na mnie film zrobił OLBRZYMIE wrażenie.
To jest to co vikingowie lubią najbardziej
Nie będę powtarzał zachwytów jednak odniosę się do kilku zarzutów jakie przeczytałem na forach.
1. Przedstaiwenie wojska Peskiego i samego Ksarksesa.
To były czasy, gdy wielcy wodzowie uznawali siebie za Bogów, pół-bogów lub ich potomków (sam Aleksander Macedoński uważał się za potomka Achillesa, a będąc w Persji uznawał się za boga - wcalemu się nie dziwię ). Król Persji władał terytorium kilkunastu satrapii, która każda była dwa razy większa od Grecji. Można więc powiedzieć, że władał całym poznanym swiatem, a władza nad poddanymi była większa niż możemy to sobie wyobrazić. Był panem życia i smieci, była panem powietrza i ziemi - słowem był bogiem! Świetnie został przedstawiony jako istota bezpłciowa, subtelna a jednocześnie groźna.
Nieśmiertelni - nazwa budząca lęk nawet w sercach walecznego (gejowskiego ) Świetego Zakonu z Teb i falangi Macedończyka. Doskonale wyszkolona gwardia królewska, która budziła grozę i przerażenie. Wiadomo jak powstają legendy i jak wpływają na umysły ludzi.
Wydaje mi się, że właśnie film (a raczej komiks) miał właśnie podkreślać te legenty, mit, wyobrażenia i nawet nadinterpretacje.
2. Patetyczność
Wiem, że się przejadła w amerykańskim wykonaniu, ale czy myślicie że żołnierze poszliby do walki na rozkaz, albo po tekście Aleksandra:
- Słuchajcie tam jest taka twierdza. Tyr się nazywa. W sumie nie zdobyta... aha i my musimy ją zdobyć
Na łamach książek historycznych znajdziecie mowy wodzów, gdzie ładunek patetyzmu jest oszałamiający. Każdy dowódca odnosi sie do emocjonalności wojowników, do ich najgłębszych uczuć. To nam siedzących bezpiecznie w kapciach przed telewizorem wydaje się, że patetyzm jest infantylny, ale dla tych żołnierzy to jest coś ważnego. Otucha, nadzieja, przekonanie.
Wojownicy nie będą umierać dla pieniędzy, nie będą umierać za idee, nie będą nawet umierać za ojczyznę. Wojownicy będą umierać za swojego wodza, a on musi im udowadnić swoja wielkość zarówno na polu bitwy jak i w retoryce. Zastanowiliscie się ile cesarzy rzymskich straciło głowę, przez to że w dalekiej Iberii, Galii, czy w legionach naddunajskich zjawił się wódz który potrafił przemawiać? Czy Aleksander podbiłby pół świata, pokonał Kodomana pod Issos i Gaugamelą, gdyby nie potrafił przemawiać? Czy Hannibal Barkas zdobyłby tylu sojuszników w wedrówce na Rzym gdyby nie potrafił przemawiać?
3. Homoseksualizm
Eee... powiem wam szczerze, że tego nie dostrzegłem.
Znam historię i wiem jak wyglądało spartańskie wychowanie (praktyki homoseksualne zarówno wśród chłopców i dziewcząt) ale czy można to przekładać na film. Uważam, że został w nim pokazany kanon wojownika, męskiej przyjaźni towarzyszy broni.
Wątek homoseksualny moim zdaniem jest nadinterpretacją
NURS - 18 Kwietnia 2007, 12:11
Kruk Siwy napisał/a | NURS, o ile wiem to postać kata perskiego wymyślił sobie w swoim rozumku reżyser... U MIllera był normalny facet z siekierą. |
A ja o kacie, kocie, nic nie pisałem
Kruk Siwy - 18 Kwietnia 2007, 12:13
No nie... ale chodziło mi to że film nie jest aż tak wierny komiksowi jak się wydaje.
I jeżeli już to Kruku Ojcze Redaktorze proszę mi tu nie wymyślać od czterołapych.
NURS - 18 Kwietnia 2007, 12:17
Komiks jest za ubogi na wierną ekranizacje, dla tej półtorej godziny trzeba było dodac trochę, i dodano, ale w klimacie. A poza tym wiernośc jest kompletna.
do kompozycji kadrów, włącznie.
No, i pamiętajmy o datach. nie mozna walić w Snydera, za to, że ktoś wykorzystał motyw zboża. IMO Miller byl wczesniejszy.
Gustaw G.Garuga - 18 Kwietnia 2007, 12:17
Angelus, w moim odczuciu zboże jest fajnym symbolem, szczerze powiedziawszy widząc tę scenę nie skojarzyłem jej z Gladiatorem. Podoba mi się - jakieś takie nasze, swojskie, te łany zboża, w końcu opowieść jest o zagrożeniu dla tego, co nasze, przez to, co obce.
NURSie, gdyby Snyder zrobił film wierny prawdzie historycznej i powstał film nudny i męczący (w co w przeciwieństwie do kilku uczestników tej dyskusji nie wierzę), czy tłumaczenie "ale to dokładne odwzorowanie historii, nie można powiedziec, że to źle, że filmowiec tak wiernie do tego podszedł, jeśli juz, to historię obsobaczać, reżyser niewinny" byłoby przekonujące? Tuszę, że nie Filmowane dzieło, punkt wyjścia, inspiracja, nie mogą być twórcy kulą u nogi... Kończę, zanim ktoś powie, że jestem uparty
Ixolite - 18 Kwietnia 2007, 12:40
Przy okazji homo i biegania bez gatek:
http://uploads.ungrounded...j=0&w=720&h=480
:>
NURS - 18 Kwietnia 2007, 15:18
gustaw, ale 300 nie jest nudny i meczący, więc... jesteś uparty
Gustaw G.Garuga - 18 Kwietnia 2007, 20:00
Film jest taki, jakim go widzą (jak sama nazwa wskazuje) widzowie. Mnie 300 nie znudził, najwyżej tu i ówdzie zirytował; kogoś innego i owszem. Ale nie będę rozwijał tematu Chodzi tylko o to, że Twój argument - nie można winić reżysera, że to i owo wg niektórych spaprał, skoro chciał być wierny - jest dość wątpliwy.
Ixolite - 18 Kwietnia 2007, 21:19
Podsumowując: whateva
Mniej lub bardziej, ale generalnie się podoba. I o to chodzi
Fearfol - 19 Kwietnia 2007, 15:15
Może trochę oddalę się od tematu 300stu jako filmu i skupię się bardziej na pewnej kwestii. Otóż w swoim krótkim życiu nie obejrzałem za wielu filmów, wiem o tym, ale moim skromnym zdaniem w ostatnich latach( gdy filmów zaczynam oglądac coraz więcej ) nastał trend na pokazywanie historii bez ogródek i ugrzecznień, może zapoczątkowała go "Pasja" a może Gladiator, ale dochodzę do wniosku że kino zerwało już z obrazem dawnych wieków jaki mogliśmy oglądac w "Conanie" , "Jazonie i argonautach" , albo te wszystkie grzeczne filmy z Chrystusem Królem w których Judasz i tylko złośliwym typkiem a śmierc krzyżowa to nic strasznego itd. Teraz wszystko jest bardziej brutalne i wulgarne nabiera zupełnie innego odcienia.
Ale co najciekawsze takie filmy oglądają coraz młodsi, gimnazjum idzie na 300stu. Ja na przykład siedząc sobie w moim małym kinie zauważyłem że na seans przyszła siostra z bratem w wieku 10-12 lat. ( siostrzyczka całkiem ładna była i starsza ) Co więcej te śmieszne oznaczenia na filmach w telewizji są, ale z obserwacji moich wynika że nikt ich nie respektuje ( a są bardziej "swobodne" od tych poprzednich). A na końcu podam jeszcze jeden przykład otóż serial "Rzym" puszczany na płatnym HBO jest od 15 lat, a ( rżną się w nim nie gorzej niż w pornusie, głowy latają na prawo i lewo, pokazana jest korupcja, tajemne układy itd.)
Nie mam tego stanu rzeczy nikomu za złe, może to jakiś spisek mający na celu "lepsze" przygotowanie dzieci do dorosłego życia. I bardzo dobrze.
koniec przekazu
Nexus - 19 Kwietnia 2007, 18:23
Gustaw G.Garuga napisał/a | Nowoczesna nauka to tylko zestaw teorii, które obowiązują, dopóki ktoś ich nie obali i nie zaproponuje nowych |
Zgadzam się Tylko jest jedna mała różnica (w moim odczuciu i tak na zdrowy rozsądek (którego może mi brakować )) - w przypadku historii wraz z upływem czasu maleje szansa na wierne odtworzenie przeszłości. Dla nauki czas działa na jej korzyść, bo najczęściej stare teorie okazują się szczególnym wyjątkiem, lub są jednym z wyników teorii ogólnej. Co tylko potwierdza Twoje przedostatnie zdanie z wypowiedzi Od nas zależy czy podejdziemy do historii i nauki sceptycznie, czy przyjmiemy jako prawdy objawione. Oczywiście jak już skończymy szkoły
Gustaw G.Garuga - 19 Kwietnia 2007, 19:52
Nexusie, nie podzielam w pełni Twego zdania - nowe stanowiska archeologiczne są wciąż odkrywane, znajduje się stare teksty, a postęp nauki (np. węgiel C14) umożliwia badanie znalezisk na nowo. Przed nami jeszcze wiele odkryć poszerzających naszą wiedzę o przeszłości. Ale wiem, co masz na myśli, więc zgoda
Nexus - 21 Kwietnia 2007, 12:26
Owszem i należałoby sobie odpowiedzieć na pytanie, czy nauka i jej teorie mają jakiś kres? Czy istnieje granica opisania rzeczywistości? Czy nadejdzie taki moment, że wszystko już będzie opisane, skatalogowane, wyjaśnione i znane? Bo w przypadku historii jest to możliwe Kiedyś źródła się wyczerpią...
Homer - 21 Kwietnia 2007, 22:52
Może i się wyczerpią, ale jeden człowiek całej historii nie ogarnie. A nikt nie żyje wiecznie. Każdy kolejny historyk zaś musi żmudny proces poszerzania swojej wiedzy zaczynać od zera . Dodatkowo historia zawsze się powieksza . A co do stworzenia ultrakatalogu... zawsze pojawią się jakieś źródła, które będą z nim w sprzeczności i część z nich będzie miała racje . Wszak ludzka niemożliwościa jest stworzenie takiego nieomylnego katalogu .
Comar - 22 Kwietnia 2007, 06:43
Nexus napisał/a | Kiedyś źródła się wyczerpią... |
Samo zapoznanie się ze źródłami nie wystarczy. Trzeba je jeszcze zinterpretować. A to już zależy tylko od badającego źródło. Z pewnością nie wszyscy zinterpretują na ten sam sposób. A historycy to kłótliwa i uparta grupka. Słyszałem kiedyś ponoć autentyczną historię o dwóch profesorach, którzy skakali sobie do oczu z powodu niezgody co do miejsca w którym rzekomo padł trupem Urlich von Jungingen. Pod drzewem czy pięć metrów dalej
Anonymous - 23 Kwietnia 2007, 22:48
Obejrzałem. Czegoś mi w tym filmie brakowało. Hmm... Nie mogę sobie przypomnieć... ....... Mam! Gwiaździstego sztandaru jUeSAj! Moim zdaniem nie ma się czym podniecać. Jedyne, co się podobało to przeniesienie stron z komiksu do filmu. W pewnych momentach bohaterowie pozowali jak do zdjęć czy ilustracji. Podejrzewam, że te momenty to kalka z komiksu. A poza tym nic takiego.
Rafał - 24 Kwietnia 2007, 07:19
Kurczę, mam od tygodnia na DVD (hm, mam pewne wątpliwości czy płytka oryginalna) i po tych ochach i achach muszę chyba w końcu to obejżeć.
Czarny - 24 Kwietnia 2007, 07:26
Rafał obejrzeć i na 100% masz pirata, więc się tu nie chwal
Rafał - 24 Kwietnia 2007, 07:31
No właśnie, tak myślałem, bo opakowanie cacy, z hologramem i w ogóle, tylko napis licencja do wypożyczania tak mnie tknęła.
Za karę napiszę 100 razy obejrzeć, obejrzeć, obejrzeć, obejrzeć, obejrzeć, obejrzeć, obejrzeć, obejrzeć, obejrzeć, obejrzeć, obejrzeć, obejrzeć, obejrzeć, obejrzeć, obejrzeć, obejrzeć, obejrzeć, obejrzeć, obejrzeć, obejrzeć, obejrzeć, obejrzeć, obejrzeć, obejrzeć, obejrzeć, obejrzeć, obejrzeć, obejrzeć, obejrzeć, obejrzeć, obejrzeć, obejrzeć, obejrzeć, obejrzeć, obejrzeć, obejrzeć, obejrzeć, obejrzeć, obejrzeć, obejrzeć, ...
Czarny - 24 Kwietnia 2007, 08:22
To Ty masz wersję dla wypożyczalni, ale już wydane w Polsce
Rafał - 24 Kwietnia 2007, 08:26
Dlatego podejrzewam jakoweś piracenie. Albo inny kant, bo chyba trochę za szybko na takie coś
Ixolite - 24 Kwietnia 2007, 08:45
Bo ja wiem, niby miesiąc od premiery już minął
Kyle Katarn - 16 Maj 2012, 13:05
Wiem, że powinienem był oglądać ten film jako ekranizację komiksu, a nie jako film historyczny, ale fakt, że odnosi się bezpośrednio do wydarzeń historycznych, IMO pewne piętno jednak wywarł na tym filmie.
Generalnie zgadzam się z tym, co napisał Zerowiec (i nie wiem, skąd to uszczypliwe pytanie Fidela, czy Zerowiec był na haju, gdy to pisał), bo Zerowiec pisał z sensem i zrozumiale, choć trochę "naukowo". I zasadniczo moje zastrzeżenia do tego filmu są takie same, jak wymienione w jednym artykule (wklejam, bo pewnie nikomu by się nie chciało otwierać linku, a poza tym nie wiadomo, czy ta strona z artykułem nie zniknie, jak wiele innych, z serwera):
http://www.przeglad-tygod...wy-mit-termopil
Cytat | \300\ to tylko ekranizacja dalekiego od historycznych ambicji komiksu. Wypada jednak podkreślić, że jeśli któryś z uczestników starożytnych wojen perskich zasługuje na określenie imperium zła, to nie azjatyckie królestwo Achemenidów, lecz Lacedemon (czyli Sparta), tyran Peloponezu. Nie przypadkiem spartiaci (pełnoprawni obywatele Sparty) byli idealnym wzorem dla nazistów, Himmler stawiał ich za przykład swoim esesmanom. Po Stalingradzie Hitler żalił się, że jego żołnierze powinni zginąć nad Wołgą jak Spartanie pod Termopilami, niestety, feldmarszałek Paulus nie wykazał sie odwagą Leonidasa.
Sparta była okrutnym, totalitarnym państwem, budzącym lęk wśród współczesnych, w okresie klasycznym kulturalną pustynią (przedstawianie spartiatów jako obrońców cywilizacji musi wzbudzić wśród znawców przedmiotu śmiech). Persom zresztą niszczenie greckich dzieł historycznych i literackich, co sugeruje film, na myśl by nie przyszło. Spartiaci mogli przez całe życie ćwiczyć się w wojennym rzemiośle tylko dlatego, że utrzymywali ich poddani - periojkowie, czyli Lacedemończycy niemający spartańskiego obywatelstwa, oraz przede wszystkim heloci, swego rodzaju państwowi niewolnicy. Spartanie po morderczych stuletnich wojnach ujarzmili Messenię, rozległą krainę na zachodzie Peloponezu, zamieszkaną (podobnie jak Lacedemon) przez Greków z ludu Dorów. Messeńczycy zostali obróceni w niewolników - było to wydarzenie bezprecedensowe w helleńskim świecie. Spartiaci ciemiężyli helotów bez miłosierdzia - wykształcili cały system wyzyskiwania i upokarzania poddanych. Heloci zlewali się potem na polach swych panów, musieli nosić ośmieszające stroje, byli systematycznie chłostani tylko po to, aby nie zapomnieli, że są niewolnikami. Spartiaci upijali ich na ucztach i zmuszali do śpiewania sprośnych pieśni - patrząc na upodlenie helotów, \bohaterowie\ znad Eurotasu pielęgnowali swoje poczucie wyższości.
Spartiata nie maszerował na wojnę z tarczą. Dźwigał ją helota, od którego także żądano, aby w godzinie próby przelewał krew za swych władców.
Co roku Sparta oficjalnie wypowiadała wojnę helotom, aby, bez ściągania na siebie gniewu bogów, wymordować najniebezpieczniejszych spośród nich. Spartańscy młodzieńcy w czasie makabrycznych obrzędów inicjacyjnych (krypteje) polowali na helotów jak dzikie wilki. Nawet najnędzniejszy niewolnik w królestwie Kserksesa miał się lepiej niż Messeńczyk ujarzmiony przez spartańskich \nadludzi\. Ale Sparta żyła w nieustannej obawie przed buntem helotów, co paraliżowało jej politykę zagraniczną. Messeńczycy nie zapomnieli o swej niepodległości. Gdyby Kserkses wkroczył na Peloponez, przyjęliby go z otwartymi ramionami. Persowie mieli za Przesmykiem Korynckim także innego sprzymierzeńca - potężne doryckie polis (wspólnota obywatelska, miasto-państwo) - Argos, nieubłaganego wroga Sparty. W 494 r. p.n.e. król Sparty, Kleomenes III, podstępem zadał armii Argiwów miażdżącą klęskę, a niedobitków spalił żywcem w świętym gaju pod Sepeją. 6 tys. mężów z Argos straciło życie w tej rzezi. Dumne miasto zostało ogołocone z obrońców. Argiwowie bali się, że Sparta dokończy dzieła i zgotuje im los Messeńczyków, dlatego gorliwie szukali przyjaźni Wielkiego Króla. Oświadczyli zdumionym Persom, że wywodzą się od wspólnego protoplasty - mitycznego herosa Perseusa. Gdyby Kserkses przedostał się na Peloponez, wyborni argiwscy włócznicy z pewnością przyłączyliby się do niego.
Wielki Król podjął swą wyprawę na Grecję z wielu przyczyn. Zdawał sobie sprawę, że dopóki nie podporządkuje sobie Hellady, perskie panowanie nad Grekami w Azji Mniejszej nigdy nie będzie bezpieczne. W 500 r. Grecy z ludu Jonów w Azji Mniejszej wzniecili antyperską rebelię, uzyskali niewielką pomoc od Aten i obrócili w perzynę starożytne miasto Sardes z jego słynnymi świątyniami. Była to zbrodnia wobec bogów, która nie mogła zostać niepomszczona. Tym bardziej że perski monarcha był wybrańcem i narzędziem Ahura Mazdy, boga światłości, prowadzącego nieustanną walkę z siłami mroku i zła. Król Królów miał obowiązek wspierać Ahura Mazdę i karać tych, którzy burzą boski ład. W 491 r. Dariusz, ojciec Kserksesa, wysłał do Hellady posłów, domagając się \ziemi i wody\ jako symbolicznego gestu poddania się. Wiele greckich państewek posłuchało, przewidując, nie bez racji, że na symbolu się skończy. Ale Ateny i Sparta okrutnie zamordowały perskich heroldów. Było to jaskrawe pogwałcenie prawa narodów. Tym samym oba państwa stały się dla Persów daiwas, demonami mroku, nieprzyjaciółmi Ahura Mazdy. Dariusz wysłał flotę na Morze Egejskie z zadaniem podbicia helleńskich wysp. Zachęcani przez wygnanego z Aten tyrana Hippiasa perscy wodzowie wylądowali potem na maratońskiej plaży. Liczyli, że zdołają przywrócić Hippiasowi władzę. Ale w bitwie pod Maratonem stosunkowo nieliczne hufce irańskie zostały rozgromione. Należy podkreślić, że Persowie nie mieli pieszych wojowników, którzy mogliby dotrzymać pola zakutym w spiż, walczącym \tarcza przy tarczy\ helleńskim hoplitom. Żołnierze szacha, z wiklinowymi tarczami, w pikowanych kaftanach, z włóczniami i akinakami (mieczami), krótszymi niż grecki oręż, walczyli mężnie, lecz zazwyczaj ponosili klęski. Persja Achemenidów tak naprawdę nigdy nie miała szans na podbój Grecji.
Mimo doznanych przez sprawę Ahura Mazdy upokorzeń Kserkses, syn Dariusza, początkowo nie kwapił się do wyprawy na Helladę. Jeśli ją podjął, to tylko dlatego, że gorąco namawiali go do tego przedsięwzięcia liczni Grecy - Aleuadzi z Tessalii, Argiwowie, wygnany król Sparty Demaratos, Pizystratydzi, potomkowie Hippiasa, tyrana Aten. Kserkses zdawał sobie sprawę, że tylko dzięki wsparciu \spiżowych\ greckich hoplitów będzie miał widoki na zwycięstwo. Persowie znani byli ze swej tolerancji religijnej i pobożności, okazywali także bezgraniczną hojność wobec greckich świątyń. Dlatego Delfy, najsłynniejsza wyrocznia w Helladzie, wróżyła hufcom z Iranu triumf w wojnie i przestrzegała Greków przed stawianiem oporu. Wielu, np. Kreteńczycy, posłuchało.
Przekazy historyka wojen perskich, Herodota z Halikarnasu, o liczebności armii perskiej (milion siedemset tysięcy samych wojowników wojska lądowego) są groteskowo wyolbrzymione. Starożytni wodzowie i władcy w praktyce nie mogli wystawiać hufców liczniejszych niż 100 tys. ludzi - trudności z zaopatrzeniem ludzi i zwierząt były w warunkach prymitywnej techniki nie do pokonania. Renomowany niemiecki historyk wojskowości Hans Delbrück ocenił liczebność wojsk Kserksesa na zaledwie 40 tys. zbrojnych. Ten rewizjonizm zapewne posuwa się za daleko. Bliski prawdy jest jednak współczesny brytyjski specjalista od starożytnych wojen, John F. Lazenby. W 1993 r. obliczył on, że pod solarnymi sztandarami Wielkiego Króla maszerowało jakieś 90 tys. ludzi. Gdyby poleis Hellady potrafiły się zjednoczyć, mogłyby wystawić równie liczne i znacznie lepiej uzbrojone hufce. Według świadectwa Herodota, tylko 31 państewek, które postanowiły bronić się przed Persami, zmobilizowało prawie 40 tys. hoplitów i 70 tys. lekkozbrojnych.
Ale liczne ludy z północnej i środkowej Hellady od razu uznały zwierzchnictwo perskiego monarchy. Stało się tak także na skutek egoizmu i tchórzostwa Sparty. Lacedemończycy nie chcieli bronić Hellady, lecz tylko Peloponezu. Liczyli, że zatrzymają pochód Kserksesa dopiero na sześciokilometrowym Przesmyku Korynckim. Pod Termopile wysłali więc niewielkie siły - jakieś 6 tys. żołnierzy, w tym tylko 300 spartiatów i 900 periojków. Każdemu spartiacie towarzyszył co najmniej jeden helota. Wojska broniące Termopil miały tylko opóźnić pochód Kserksesa, tak aby Sparta miała czas na ufortyfikowanie przesmyku. Leonidas wiedział, że prowadzi \mięso włóczniowe\ przeznaczone na zagładę. Być może król pragnął umrzeć - znał przepowiednię wyroczni delfickiej, zgodnie z którą albo Sparta zostanie zdobyta, albo też jej władca polegnie. Leonidas zamierzał zapewne też odkupić śmiercią ciężką winę - to on przyczynił się do zamordowania swego przyrodniego brata, Kleomenesa III, zwycięzcy spod Sepei. W każdym razie gdyby Sparta i sprzymierzeńcy wysłali do Termopil całą swą armię, zastępy Kserksesa nie przedarłyby się na południe i Ateny nie zostałyby zniszczone. Spartanie nie zamierzali jednak narażać skóry w obronie Aten, miasta, którego potęga od dawna była im solą w oku.
Kiedy Persowie obeszli pozycje obrońców Termopil, Leonidas został nie tylko z 298 spartiatami. Miał przy sobie także co najmniej 300 helotów oraz ponad 3 tys. innych żołnierzy z Peloponezu. Rozkazał uczestniczyć w beznadziejnej walce także 400 Tebańczykom. 700 hoplitów z Tespiów dobrowolnie wzięło udział w bitwie. Z wyjątkiem niektórych Tebańczyków, którzy złożyli broń, wszyscy pozostali zginęli w Gorących Bramach. Propaganda spartańska sprawiła wszakże, że tylko 300 spartiatów przeszło do historii jako niezłomni bohaterowie. Na nasze współczucie zasługują wszakże heloci, którzy w wąwozie termopilskim oddali życie za Grecję i swych bezlitosnych panów.
O klęsce Kserksesa zadecydowała bitwa morska pod Salaminą, w której Grecy zwyciężyli dzięki flocie Ateńczyków oraz przemyślności ich wodza, Temistoklesa. Spartanie z zaledwie 16 okrętami odegrali tylko minimalną rolę w tej batalii. W ostatniej wielkiej bitwie - pod Platejami w Beocji w 479 r. p.n.e. wódz perski Mardonios dowodził właściwie persko-grecką koalicją. Jego hufce wspierali liczni i bitni hoplici z Teb i z Tessalii. Ogółem, jak zaświadcza Herodot, pod złotymi orłami Ahura Mazdy walczyło 50 tys. Hellenów.
Ale zbrojni w wiklinowe tarcze żołnierze Mardoniosa nie oparli się spiżowej falandze spartiatów.
Gdyby Persowie zwyciężyli i zburzyli Spartę, nie oznaczałoby to dla Hellady katastrofy czy utraty wolności, o zagładzie cywilizacji nie wspominając. Pod hegemonią perską Messenia odzyskałaby wolność, a Argos - bezpieczeństwo. Wielki Król, nawet gdyby chciał, nie mógł trwale okupować Grecji. Hellada miała dla monarchów z Persepolis tylko peryferyjne znaczenie. Imperium musiało wypełniać ważniejsze zadania - utrzymanie niepokornego Egiptu i skorej do buntów Babilonii, obronę długiej północnej granicy, wciąż zagrożonej przez nomadów z bezkresnych stepów Azji. Należy podkreślić, że nawet znajdującym się blisko Macedończykom nie udało się ujarzmić Hellenów. Dokonali tego z trudem dopiero Rzymianie, a i tak musieli puścić z dymem Korynt, spustoszyć Ateny, sprzedać w niewolę dziesiątki tysięcy mieszkańców Epiru. Nawet gdyby Kserkses zostawił w podbitej Grecji jakieś załogi wojskowe, zostałyby one zmiecione w ciągu kilku lat. Hellenowie uważali bowiem wolność (w tym wolność do wzajemnego wyrzynania się) za swoje niezbywalne prawo.
Ateny i Sparta, upojone zwycięstwem nad Persami, rychło zaczęły wadzić się między sobą. W końcu doszło do wyjątkowo niszczycielskiej i zgubnej dla Greków wojny peloponeskiej (431-404 p.n.e.), w której obie strony dopuściły się okrucieństw, jakimi nie splamili się nigdy \barbarzyńscy\ wojownicy Wielkiego Króla. Gdyby Kserksesowi udało się zdobyć Lacedemon, oszczędziłby Helladzie takich nieszczęść.
***
Herosi popkultury
\Nie chciałem, żeby mój film wyglądał jak wierna fotografia. Zamiast tego pragnąłem wciągnąć widzów do świata stworzonego przez Franka Millera. To nie miał być film historyczny. Nie miał być wierny prawdzie historycznej. Zamiast tego wszystkiego chciałem przedstawić film tak prawdziwy jak żaden inny\, zastrzega na wszelki wypadek reżyser Zack Snyder, znany dotąd jako twórca wideoklipów, reklam i jednej fabuły - horroru \Świt żywych trupów\. I faktycznie tego, czego nie zamierzał, nie zrobił. Snyder wziął na warsztat komiks mistrza gatunku Franka Millera, spod którego ręki wyszło m.in. również przeniesione na duży ekran \Sin City\ (\Miasto grzechu\).
Osławiona epitafium Symonidesa \Przechodniu, powiedz Sparcie...\ walka Spartan potraktowana jest tu raczej umownie, jako pretekst do pokazania mężnych czynów, honoru, zdrady, waleczności - co na ekranie daje rezultat mieszaniny patosu z popkulturą, w której historię objaśnia komentator z offu, Leonidas zagrzewa do śmiertelnej walki, jego żona wygłasza płomienną mowę w senacie, a Kserkses wygląda niczym ikona love parade. Zapomnijmy zatem o głębi psychologicznej postaci czy wyrafinowanej fabule. Zamiast tego mamy komputerowo obrobioną, owszem, malowniczą jatkę, w której krew tryska strumieniami, a trup ściele się gęsto. Realizatorzy nastawili się na to, co Hollywood lubi najbardziej - superprodukcję, gdzie liczy się efekt, którym w tym przypadku jest jak najwierniejsze oddanie stylistyki komiksowej. I dopięli swego, o czym świadczy ogromny sukces kasowy w USA. (ag)
***
Spartiaci i Nieśmiertelni
Nie ma sensu polemizować z filmem-komiksem, niemniej jednak wypada wyjaśnić kilka spraw:
- Wojownicy spartańscy nie walczyli z nagimi torsami, lecz w pełnej zbroi (pancerz i nagolenniki).
Tacy goli żołnierze, jak w filmie \300\ szybko zginęliby od perskich strzał. Spartiata, który wyruszył w bój bez zbroi, był skazywany na grzywnę w wysokości 1000 drachm.
- Literą lambda Spartanie oznaczali swe tarcze w IV w. p.n.e. W czasach wojny z Persami każdy wojownik umieszczał na tarczy swe indywidualne znaki.
- Król Kserkses nie był obwieszonym łańcuchami, łysym mutantem, lecz wysokim, silnym, pełnym dostojeństwa mężczyzną z utrefioną brodą i wąsami, w złocistych, powłóczystych szatach.
- Perska gwardia królewska, Nieśmiertelni,
nie przypominali zamaskowanych, chorych
na trąd wojowników ninja. Ich wygląd opisuje Herodot: \Na głowie nosili niesztywne filcowe kapelusze, zwane tiarami, na ciele pstre kaftany z rękawami i pancerze ze stalowych łusek, które wyglądały jak rybie łuski; na nogi wdziewali spodnie. Zamiast wielkich tarcz mieli małe, plecione, pod którymi wisiały kołczany; dalej krótkie lance, wielkie łuki, strzały z trzciny, do tego sztylety...\. |
Matrim - 16 Maj 2012, 14:16
Kyle Katarn, nie mnóż bytów nad potrzebę. To już trzeci wątek, w którym maglujesz jeden temat. Wybieraj jeden i go się trzymaj, taka uwaga na przyszłość.
Homer - 16 Maj 2012, 14:35
Rafał napisał/a | napiszę 100 razy |
Rafał, a gdzie brakujące 60 razy?
Rafał - 16 Maj 2012, 14:57
Alatar - 16 Maj 2012, 16:31
Czy to się nie nazywa poprawnie manipulacją?
|
|
|