To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Mistrzowie i Małgorzaty - Romuald Pawlak.

NURS - 17 Stycznia 2006, 16:02

W Polsce też był taki facet, co za pieniądze autorów drukowal im ksiązki. nieźle na tym wychodził :-) Autorzy raczej nie...
dzejes - 17 Stycznia 2006, 16:05

Piotrek Rogoża napisał/a
Ale z drugiej strony, w amerykańskich poradnikach dla pisarzy podają, że za debiut nie należy oczkiwać więcej, niż osiem tysięcy dolarów... :) . [ Przykład ten powtarzam za Pilipiukiem i jego Piszemy bestsellera].

No i kurde, skąd się biorą pisarze zawodowi? Przecież nawet w Polsce znajdzie się takich. Czyżby ten jeden procent, czy to jeszcze jakieś promile?


W USA jest dość podobnie jeśli chodzi o początek. Opowiadania publikowane za darmo lub za egz. autorskie, potem za pieniądze, które mogą stanowić co najwyżej dodatek do zarobków zasadniczych.
Ogromną różnicą są możliwości. W Polsce dość ograniczone, tam ..."sky is the limit."

A co do pisarzy zawodowych : a ile osób w Polsce żyje tylko i wyłącznie z pisania beletrystyki?
Chyba można policzyć na sztuki.

Piotrek Rogoża - 17 Stycznia 2006, 16:09

dzejes napisał/a
W USA jest dość podobnie jeśli chodzi o początek. Opowiadania publikowane za darmo lub za egz. autorskie, potem za pieniądze, które mogą stanowić co najwyżej dodatek do zarobków zasadniczych.


To można powiedzieć, że mamy lepiej niż w USA, bo ja za kasę z debiutu parę dni żywiłem się nad morzem 8) .

dzejes napisał/a
Ogromną różnicą są możliwości. W Polsce dość ograniczone, tam ...sky is the limit.


Bo tam mają taaaki przemysł marketingowy i tyyylu potencjalnych nabywców. Hmmm, a gdyby nastawić się na eksport na Wschód? Ponoć w Rosji pisarze mają nieźle :) .

dzejes - 17 Stycznia 2006, 16:12

Piotrek Rogoża napisał/a


To można powiedzieć, że mamy lepiej niż w USA, bo ja za kasę z debiutu parę dni żywiłem się nad morzem 8) .


Wex poprawkę na wiek. Dla ciebie ...set zł. to coś innego, niz dla gościa z rodziną, który pisuje nocami w przerwach miedzy kołysaniem wózka, a przygotowywaniem się do pracy.

Romek P. - 17 Stycznia 2006, 16:13

Piotrek Rogoża napisał/a
Romek P. napisał/a
Bo moim zdaniem, po pierwsze, ten jeden procent głównonurtowców publikuje na normalnych warunkach.


Jeden na stu - niezbyt pocieszające. A już na pewno nie dla pozostałych dziewięćdziesięciu dziewięciu :) .


Widzisz, nie dałbym głowy, czy jeżeli zapytasz NURSa o to, jaki procent nadsyłanych tekstów publikuje, czy też nie dostaniesz odpowiedzi: jeden na sto :)

[quote="Piotrek Rogoża"]
Romek P. napisał/a
Bo gdzieś czytałem o amerykańskim wydawnictwie, które za parę tysięcy dolców drukuje 1000 egz i wprowadza na rynek


Ale z drugiej strony, w amerykańskich poradnikach dla pisarzy podają, że za debiut nie należy oczkiwać więcej, niż osiem tysięcy dolarów... :) . [ Przykład ten powtarzam za Pilipiukiem i jego "Piszemy bestsellera"].

To są demagogiczne przyklady, niestety. Zarabiamy w dolarach, płacimy w dolarach, to po pierwsze. Po drugie, porownywanie sie do rynku 25-krotnie wiekszego jest bezsensowne, aczkolwiek wydaje się efektowne.
Dochodzi jeszcze fakt, iż Polska jest krajem na dorobku. Z sytymi demokracjami będziemy sie mogli porównywać za lat najwcześniej 10-20. Istnieje cos takiego jak siła nabywcza pieniądza, czy jak sie toto nazywa.

[quote="Piotrek Rogoża"]No i kurde, skąd się biorą pisarze zawodowi? Przecież nawet w Polsce znajdzie się takich. Czyżby ten jeden procent, czy to jeszcze jakieś promile?

Pojęcia nie mam. Ale wydaje mi się, że coraz wiecej osób pisze literaturę popularną wszelkich typów, od romansideł po fantastykę :P

Margot - 17 Stycznia 2006, 16:15

W Rosji podobno nakłady wysokie są, nawet przy debiutach, jak pamiętam z paru spotkań autorskich => po wydaniu drugiej powieści już da sie wyżyć i pisać trzecią za honorarium z drugiej :twisted:
No, cóż, u nas za mało ludzi, żeby się to udało wszystkim autorom :mrgreen:
A jeszcze tylko połowa ogólnego targetu to czytelnicy tzn. statystyczni.
To szalenie ogranicza rynek. :twisted:

Romek P. - 17 Stycznia 2006, 16:16

NURS napisał/a
W Polsce też był taki facet, co za pieniądze autorów drukowal im ksiązki. nieźle na tym wychodził :-) Autorzy raczej nie...


Kogo masz na myśli? Z fantastyki, jak rozumiem?

Piotrek Rogoża - 17 Stycznia 2006, 16:19

dzejes napisał/a
Wex poprawkę na wiek. Dla ciebie ...set zł. to coś innego, niz dla gościa z rodziną, który pisuje nocami w przerwach miedzy kołysaniem wózka, a przygotowywaniem się do pracy.


Niestety masz rację. Mówiłem już, że nie chcę dorosnąć? Parę miesięcy temu przeżyłem jeden z najsmutniejszych momentów w życiu: odebrałem dowód osobisty.
A potem się zaczęło: wyrabianie NIPu, blablabla. Ojciec już mnie rozliczeniem podatkowym straszy :twisted: .

Romek P. napisał/a
Widzisz, nie dałbym głowy, czy jeżeli zapytasz NURSa o to, jaki procent nadsyłanych tekstów publikuje, czy też nie dostaniesz odpowiedzi: jeden na sto


Hmmm. Z jednej strony to budujące, że tyle osób garnie się do pisania, ale z drugiej - chyba zaczynam rozumieć, na kim zarabiają wzmiankowane wcześniej wydawnictwa :) .

Haletha - 17 Stycznia 2006, 16:20

Romek P. napisał/a
Książka w nakładzie 500 egzemplarzy i kolportażu ogólnopolskim kosztować będzie 3200 zł, z tego my możemy wyasygnować jedynie 800 zł. Prosimy więc o deklarację bądź sugestię, skąd zdobyć brakujące środki. Z serdecznością - Stefan Pastuszewski.
Blankiet to oczywiście druk do przesłania pieniędzy :)

ROTFL! Owszem, istnieje całkiem popularne zjawisko drukowania książek własnym sumptem (i wiem o tym więcej, niż mogłoby się tutejszym forumowiczom wydawać), niemniej powyższy serdeczny tekst jest... no niesamowity. Miał facet fantazję, nie ma co.

Chociaż z drugiej strony wydawca może i istotnie ma pietra wydając książkę absolutnego debiutanta - znane nazwisko na okładce w dużym stopniu decyduje o poczytności danego dzieła (choćby wywiad Beresia z Sapkowskim) i można w nie w ciemno zainwestować. W tym pierwszym wypadku zawsze istnieje pewien stopień ryzyka, że książka się nie sprzeda (więc może nie warto w nią w ciemno inwestować?), a skromne, małe wydawnictwo może nie zdołać jej wypromować.
A wtedy lepiej zgłosić się do jakiegoś większego i lepszego:)

Piotrek Rogoża - 17 Stycznia 2006, 16:23

Margot napisał/a
W Rosji podobno nakłady wysokie są, nawet przy debiutach, jak pamiętam z paru spotkań autorskich => po wydaniu drugiej powieści już da sie wyżyć i pisać trzecią za honorarium z drugiej


No to mówię: eksportujemy na wschód. Najpierw Pilipiuka, on lubi wschodnie klimaty, wyrobi nam pochlebną opinię :) . A potem nastawiamy się na rynek wschodni :) . Tam zapłacą, pokochają, i jeszcze zekranizują z rozmachem :) .

Margot - 17 Stycznia 2006, 17:14

Piotrek Rogoża napisał/a
Margot napisał/a
W Rosji podobno nakłady wysokie są, nawet przy debiutach, jak pamiętam z paru spotkań autorskich => po wydaniu drugiej powieści już da sie wyżyć i pisać trzecią za honorarium z drugiej


No to mówię: eksportujemy na wschód. Najpierw Pilipiuka, on lubi wschodnie klimaty, wyrobi nam pochlebną opinię :) . A potem nastawiamy się na rynek wschodni :) . Tam zapłacą, pokochają, i jeszcze zekranizują z rozmachem :) .

Jeżeli na podstawie Pilipiuka rosyjski odbiorca ma sobie wyrobić pochlebne zdanie na temat polskiej fantastyki, radzę tym, co chcą pójść za nim od razu się zastrzelić. :mrgreen:
Jak dotąd wierzyłam święcie, że rosyjscy czytelnicy fantastyki znajdują upodobanie w prozie o nieco wyższym poziomie komplikacji - i na poziomie języka, i na poziomie konstrukcji. :mrgreen:

Oczywiście, opinia nie dotyczy zbioru opowiadań Pilipiuka (przepraszam, znowu zapomniałam, ile to było) "XXXX kroków".

Ale skoro już jesteśmy w tym wątku, to, jak myślę, Pawlak by się nadał do przecierania drogi na Wschód... :mrgreen:

Romek P. - 17 Stycznia 2006, 17:42

Margot napisał/a
Piotrek Rogoża napisał/a
Margot napisał/a
W Rosji podobno nakłady wysokie są, nawet przy debiutach, jak pamiętam z paru spotkań autorskich => po wydaniu drugiej powieści już da sie wyżyć i pisać trzecią za honorarium z drugiej


No to mówię: eksportujemy na wschód. Najpierw Pilipiuka, on lubi wschodnie klimaty, wyrobi nam pochlebną opinię :) . A potem nastawiamy się na rynek wschodni :) . Tam zapłacą, pokochają, i jeszcze zekranizują z rozmachem :) .

Jeżeli na podstawie Pilipiuka rosyjski odbiorca ma sobie wyrobić pochlebne zdanie na temat polskiej fantastyki, radzę tym, co chcą pójść za nim od razu się zastrzelić. :mrgreen:
Jak dotąd wierzyłam święcie, że rosyjscy czytelnicy fantastyki znajdują upodobanie w prozie o nieco wyższym poziomie komplikacji - i na poziomie języka, i na poziomie konstrukcji. :mrgreen:

Oczywiście, opinia nie dotyczy zbioru opowiadań Pilipiuka (przepraszam, znowu zapomniałam, ile to było) XXXX kroków.

Ale skoro już jesteśmy w tym wątku, to, jak myślę, Pawlak by się nadał do przecierania drogi na Wschód... :mrgreen:


To ja powiem tak: szukam agenta literackiego :) nie tylko na kierunku wschodnim :)

Anko - 17 Stycznia 2006, 18:05

Aha, wciąż zamierzałam to napisać i wciąż zapominałam, aż temat się skończył... Cóż, zatem wrócę do niego. Jeśli chodzi o tytuł "Wody cierpienia" to pasuje mi on raczej do łzawego melodramatu albo romansidła, ew. równie nudnej powieści "głównonurtowej" (skojarzenia? "Nad brzegiem rzeki Piedry usiadłam i płakałam", "Wierna rzeka", "Nad Niemnem") - zatem w przypadku takiego tytułu "oryginalnego", to tylko podziękować Loganowi. :bravo
Romek P. - 17 Stycznia 2006, 18:11

Anko napisał/a
Aha, wciąż zamierzałam to napisać i wciąż zapominałam, aż temat się skończył... Cóż, zatem wrócę do niego. Jeśli chodzi o tytuł Wody cierpienia to pasuje mi on raczej do łzawego melodramatu albo romansidła, ew. równie nudnej powieści głównonurtowej (skojarzenia? Nad brzegiem rzeki Piedry usiadłam i płakałam, Wierna rzeka, Nad Niemnem) - zatem w przypadku takiego tytułu oryginalnego, to tylko podziękować Loganowi. :bravo


No tak, toteż dostał, co jego i teraz chodzi po Krakowie, zaczepia ludzi w księgarniach i z dumą pokazując "Czarem" mówi: "- To moje" :P
A ja z przyjemnością przyznaję, że wymyślił dobry tytuł :)

Ale takie historie utwierdzają mnie w przekonaniu, że wąskiej, wybranej grupie wewnętrznych recenzentów należy zaufać, nawet jeżeli krytykują :)

PS. Zbieram się do odpisania :)

Anko - 17 Stycznia 2006, 18:15

Romek P. napisał/a
Zresztą, z tego co wiem, nadal 99 procent głównego nurtu tak wygląda. Autor wydaje tomik na kserografie :) albo żebrze w Urzędzie Miejskim, Wojewódzim czy u kogos innego. Po czym - w wyniku rozlicznych cierpień i upustu gotówki - może się pochwalić kolegom, że ma, i może sprzedawać książkę z plecaka albo wstawic do trzech zaprzyjaźnionych księgarń...

Z tego wynika niestety taka smutna konsekwencja, że jedyną selekcją jest zasobność portfela/konta w banku, a nie jakość książki. :cry:
Z drugiej strony, jako człowiek, któremu rodzina wbiła do głowy (i powtarza do dziś, choć już od paru lat otwarte drzwi wyważa) - że "z pisarstwa to ty nie wyżyjesz" - uważam, że niechby mi i nie płacili, pogodziłabym się z tym, ale co to za porządki, żeby wydrukować książkę byle gdzie, nikt o niej nie usłyszy, więc kto ją kupi? Kluczem jest tu chyba dystrybucja oraz recenzje, patronaty, zapowiedzi. A czy można na to liczyć w przypadku - "masz Pan swoje 500 egzemplarzy i zrób z nimi co chcesz"? Ogólnopolska dystrybucja, zareklamowali się w Twoim przypadku. Aha, ciekawe jak wygląda to w praktyce. (Ktoś wie, gdzie można kupić autorskie tomiki poezji? :o Ach tak, widziałam kiedyś taką zakamuflowaną półeczkę w Empiku w Katowicach, ale od tego czasu przeszedł on co najmniej dwa przemeblowania i nie wiem, czy bym ją jeszcze znalazła...)

Wiedźma - 17 Stycznia 2006, 18:16

Romek P. napisał/a


PS. Zbieram się do odpisania :)

A może by tak do pisania? :mrgreen:

Wiedźma - 17 Stycznia 2006, 18:19

Anko napisał/a
Kluczem jest tu chyba dystrybucja oraz recenzje, patronaty, zapowiedzi. A czy można na to liczyć w przypadku - masz Pan swoje 500 egzemplarzy i zrób z nimi co chcesz? )


W dzisiejszych czasach reklama jest bardzo wazna. I osoby wydające 500 egz. bez reklamy mają o prostu ładny zbiorek na półce rodzinnej, nic więcej.

Romek P. - 17 Stycznia 2006, 18:24

Anko napisał/a
Romek P. napisał/a
Zresztą, z tego co wiem, nadal 99 procent głównego nurtu tak wygląda. Autor wydaje tomik na kserografie :) albo żebrze w Urzędzie Miejskim, Wojewódzim czy u kogos innego. Po czym - w wyniku rozlicznych cierpień i upustu gotówki - może się pochwalić kolegom, że ma, i może sprzedawać książkę z plecaka albo wstawic do trzech zaprzyjaźnionych księgarń...

Z tego wynika niestety taka smutna konsekwencja, że jedyną selekcją jest zasobność portfela/konta w banku, a nie jakość książki. :cry:


Na szczęście - nie. Bo dziś nie sztuka coś wydrukować. A taki przykładowy autor swojej książki do Empiku nie wstawi :) dla mnie - ale zaznaczam, że to tylko moja osobista opinia - kryterium staje się faktyczna ogólnopolska dostepnośc. Można książkę kupić w Koszalinie, Kielcach i Szczecinie, jest OK. Tylko w Kielcach, bo dajmy na to stamtąd autor pochodzi - jakiś druk lokalny? nie wiem, jak to nazwać. Ale róznica jest chyba widoczna :)

[quote="Anko"]Z drugiej strony, jako człowiek, któremu rodzina wbiła do głowy (i powtarza do dziś, choć już od paru lat otwarte drzwi wyważa) - że "z pisarstwa to ty nie wyżyjesz" - uważam, że niechby mi i nie płacili, pogodziłabym się z tym, ale co to za porządki, żeby wydrukować książkę byle gdzie, nikt o niej nie usłyszy, więc kto ją kupi? Kluczem jest tu chyba dystrybucja oraz recenzje, patronaty, zapowiedzi. A czy można na to liczyć w przypadku - "masz Pan swoje 500 egzemplarzy i zrób z nimi co chcesz"? Ogólnopolska dystrybucja, zareklamowali się w Twoim przypadku. Aha, ciekawe jak wygląda to w praktyce. (Ktoś wie, gdzie można kupić autorskie tomiki poezji? :o Ach tak, widziałam kiedyś taką zakamuflowaną półeczkę w Empiku w Katowicach, ale od tego czasu przeszedł on co najmniej dwa przemeblowania i nie wiem, czy bym ją jeszcze znalazła...)

Moim zdaniem, nawet nie warto sobie zawracać glowy rozważaniem, czy przy tym nakładzie istnieje ogólnopolska dystrybucja. Kilka-kilkanaście małych punktow sprzedaży, reszta to plecak i spotkania autorskie, albo znajomi :)

Nie o to chodzi w publikowaniu. Przynajmniej moim zdaniem :)

Anko - 17 Stycznia 2006, 18:28

Wiedźma napisał/a
Romek P. napisał/a


PS. Zbieram się do odpisania :)

A może by tak do pisania? :mrgreen:

Widzisz Romku, przecież mówiłam, że poczekam, to i nawet do głowy mi nie przyszło jakieś tfu! popędzanie. Nie musisz się usprawiedliwiać, a tym bardziej nie na forum, bo czujne oko (Wiedźmy) patrzy. :twisted:

Wiedźma - 17 Stycznia 2006, 18:32

Anko napisał/a
Wiedźma napisał/a
Romek P. napisał/a


PS. Zbieram się do odpisania :)

A może by tak do pisania? :mrgreen:

Widzisz Romku, przecież mówiłam, że poczekam, to i nawet do głowy mi nie przyszło jakieś tfu! popędzanie. Nie musisz się usprawiedliwiać, a tym bardziej nie na forum, bo czujne oko (Wiedźmy) patrzy. :twisted:


Taka rola niewdzięczna Wiedźmy, ciężkiej... :twisted: :mrgreen:

Wiedźma - 17 Stycznia 2006, 19:08

Margot napisał/a


Ale skoro już jesteśmy w tym wątku, to, jak myślę, Pawlak by się nadał do przecierania drogi na Wschód... :mrgreen:


A ja całkiem serio myślę, że w Hiszpanii na przykład "Inne okręty" mogłyby być przyjęte z zainteresowaniem, może nawet większym niz u nas.

Romek P. - 17 Stycznia 2006, 19:19

Wiedźma napisał/a
Margot napisał/a


Ale skoro już jesteśmy w tym wątku, to, jak myślę, Pawlak by się nadał do przecierania drogi na Wschód... :mrgreen:


A ja całkiem serio myślę, że w Hiszpanii na przykład Inne okręty mogłyby być przyjęte z zainteresowaniem, może nawet większym niz u nas.


Problem w znalezieniu kogoś, kto by wiedział, jak to załatwić. Nikogo takiego nie znam - a owszem, myślę, że Hiszpanów mogłoby to zaciekawić... albo i nie :)

Piotrek Rogoża - 17 Stycznia 2006, 19:20

Margot napisał/a
Jeżeli na podstawie Pilipiuka rosyjski odbiorca ma sobie wyrobić pochlebne zdanie na temat polskiej fantastyki, radzę tym, co chcą pójść za nim od razu się zastrzelić.
Jak dotąd wierzyłam święcie, że rosyjscy czytelnicy fantastyki znajdują upodobanie w prozie o nieco wyższym poziomie komplikacji - i na poziomie języka, i na poziomie konstrukcji.

Oczywiście, opinia nie dotyczy zbioru opowiadań Pilipiuka (przepraszam, znowu zapomniałam, ile to było) XXXX kroków.


Ja myślałem właśnie o tym zbiorze. Wędrowycze to jedno, ale w "X Krokach" (też nie pamiętam, ile ich było :) ) są świetne opowiadania. A że przy okazji w większości przesiąknięte wschodnim duchem...

Wiedźma napisał/a

A ja całkiem serio myślę, że w Hiszpanii na przykład Inne okręty mogłyby być przyjęte z zainteresowaniem, może nawet większym niz u nas.


W Hiszpanii polska fantastyka ma już chyba dobrą markę - łyknęli Sapkowskiego i Kresa, na pewno nie pogardziliby Pawlakiem 8) .
W ogóle, mamy dużo dobrych pisarzy, IMHO nie odstających od średniej światowej (a jak odstających, to często na plus), fajnie byłoby ich wypromować na świecie.
Wyobrażacie sobie wysokobudżetową, sprawnie zrobioną ekranizację "Pana Lodowego Ogrodu"?

Margot - 17 Stycznia 2006, 19:23

Mnie łatwiej wyobrazić sobie hollywoodzką ekranizację "Achai".
Piotrek Rogoża - 17 Stycznia 2006, 19:39

Albo offowy film "Artie Libshit, kreator cielesny" 8) . Przy czym tu nawet Hollywood nie byłoby potrzebne. A jatka byłaby pierwszorzędna - Twoje klimaty - zwłaszcza w finale, z rżniętym gardłem.
Właśnie- niedawno znalazłem w starej NF to opowiadanie. Romek, świetne było! :bravo

Wiedźma - 17 Stycznia 2006, 19:44

Hm... ekranizacja "Innych okrętów" tez byłaby OK :)
Margot - 17 Stycznia 2006, 19:52

Piotrek Rogoża napisał/a
Albo offowy film Artie Libshit, kreator cielesny 8) . Przy czym tu nawet Hollywood nie byłoby potrzebne. A jatka byłaby pierwszorzędna - Twoje klimaty - zwłaszcza w finale, z rżniętym gardłem.
Właśnie- niedawno znalazłem w starej NF to opowiadanie. Romek, świetne było! :bravo

Pamiętam to opowiadanie, osobliwie nie tyle z jatki, co z pomysłu :mrgreen:
Zdecydowanie, nie do Hollywood, bo tam by zepsuli.
Tylko Achai nie zepsują, bo nie da się zepsuć czegoś tak zepsutego :mrgreen:

Ziuta - 17 Stycznia 2006, 21:01

A von Trier zrobiłby "Inne Pieśni". Kamerą cyfrową w ruinach Partenonu (jako symbol filozofii Arystotelesa, w końcu Mistrz na efekty specjalne by się e zgodził :) )
Logan - 18 Stycznia 2006, 11:35

Romek P. napisał/a
Anko napisał/a
Aha, wciąż zamierzałam to napisać i wciąż zapominałam, aż temat się skończył... Cóż, zatem wrócę do niego. Jeśli chodzi o tytuł Wody cierpienia to pasuje mi on raczej do łzawego melodramatu albo romansidła, ew. równie nudnej powieści głównonurtowej (skojarzenia? Nad brzegiem rzeki Piedry usiadłam i płakałam, Wierna rzeka, Nad Niemnem) - zatem w przypadku takiego tytułu oryginalnego, to tylko podziękować Loganowi. :bravo


No tak, toteż dostał, co jego i teraz chodzi po Krakowie, zaczepia ludzi w księgarniach i z dumą pokazując Czarem mówi: - To moje :P
A ja z przyjemnością przyznaję, że wymyślił dobry tytuł :)

Ale takie historie utwierdzają mnie w przekonaniu, że wąskiej, wybranej grupie wewnętrznych recenzentów należy zaufać, nawet jeżeli krytykują :)

PS. Zbieram się do odpisania :)


Pawlak, powiem tylko tyle - trenuj dalej cierpliwość i klepanie na dużym kompie. Moja złośliwość nie zna granic...

Romek P. - 18 Stycznia 2006, 12:15

Logan napisał/a
Pawlak, powiem tylko tyle - trenuj dalej cierpliwość i klepanie na dużym kompie. Moja złośliwość nie zna granic...


Też mi nowina... :)
A szantaż ze strony admina to nie jest nowina, tylko groźba karalna :P



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group