Blogowanie na ekranie - Wnimanje! Gawra wirtualnego suwalskiego niedźwiedzia!
Kai - 3 Listopada 2010, 21:12
Zgaga napisał/a | podobają mi się faceci w kapeluszach i płaszczach. Lubię ten styl. |
Byle do tego nie chcieli kowbojek zakładać, jak mój ex Młody też lubi kapelusze, wygląda jak Włóczykij, ale nie jest źle, tylko długi skórzany/skóropodobny płaszcz wciąż jest na liście rzeczy upragnionych.
Godzilla napisał/a | Ci z górnej półki raczej odróżniają Izbę Lordów od izby wytrzeźwień. | I galerianek nie szukają w galerii sztuki
Zgaga - 6 Listopada 2010, 10:44
Kai, kowbojki też się dobrze komponują, z dżinsami
Kai - 6 Listopada 2010, 11:11
A fuj! Na szczęście ma już 186 albo i 8, nie musi się "podwyższać"
Zgaga - 6 Listopada 2010, 11:19
Ale to jednak nie o podwyższanie się chodzi.
Kai - 6 Listopada 2010, 11:22
W tamtym przypadku raczej tak
Swoja drogą stylowych skórzanych płaszczy jakoś nie widuję. Ani w sklepach, ani w lumpeksach, jedynie na ludziach. Kupują za granicą?
Zgaga - 6 Listopada 2010, 11:52
A próbowałaś w sklepie z akcesoriami jeździeckimi? Tam oprócz toczków itp. tego typu odzież można dorwać.
A może w sklepach dla maniaków dzikiego zachodu? Np. http://www.dzikizachod.ne..._id=297&lang=pl
Albo na allegro?
Kai - 6 Listopada 2010, 11:54
Allegro odpada, ostatnio zbyt wiele miałam negatywnych opinii o sprzedawcach z samymi pozytywami. Sklep jeździecki mam pod nosem, 200 m od pracy. Sprawdzę i wielkie dzięki za podpowiedź!
ilcattivo13 - 8 Listopada 2010, 20:44
wraca zima, wracają "zabawy" z widlakiem
Ledwo co go dziś rano odpaliłem i wyjechałem z magazynu, "wszedłem z łapami" w paletę i bydlak zgasł. Zamarzł reduktor. Nie wydoliłem nerwowo, zlazłem z widlaka i zacząłem go wyzywać od najróżniejszych. Gdy dotarłem do "je*anej szkopskiej mechanicznej świni" przyszedł dość ważny dla firmy klient... Ups... Dobrze, że facet ma poczucie humoru i że u niego w firmie też mieli kiedyś Clarka
EDIT: literówka
nimfa bagienna - 8 Listopada 2010, 21:23
ilcattivo13 napisał/a | zlałem z widlaka i zacząłem go wyzywać od najróżniejszych |
Zaiste, okrutna to zemsta. Lecz sprawiedliwa.
Kai - 8 Listopada 2010, 21:33
ilcattivo13 napisał/a | je*anej szkopskiej mechanicznej świni | pojawił się Klaus
Matrim - 8 Listopada 2010, 21:36
ilcattivo13 napisał/a | Gdy dotarłem do je*anej szkopskiej mechanicznej świni |
Czyli Jungheinrich, a nie Toyota. Ale w sumie Japonia też w Osi była
ilcattivo13 - 9 Listopada 2010, 12:16
dzięki nimfo, już poprawiłem. A zemsta to dopiero będzie, jak zdam widlaka-"szkopskiego bydlaka" na złom i jak już będzie rdzewiał na złomie, to będę przychodził i na niego "odcedzał kartofelki".
Kai napisał/a | ilcattivo13 napisał/a | je*anej szkopskiej mechanicznej świni | pojawił się Klaus |
ale dłonie jeszcze mam
Matrim - "Clark gmbh" Sam środeczek Osi. Jak nic, w czasie wojny robili Tygrysy z siadającymi pompami paliwowymi
ilcattivo13 - 16 Listopada 2010, 22:28
dowiedziałem się, że w czwartek jadę służbowo na Litwę na dwudniowe "szkolenie" W sobotę mam wesele cioci i będzie u mnie nocowała część gości... Znaczy, jutro szykuje się ostry zapiernicz... I znowu moje forumowe zaległości wzrosną o tysiąc nieczytanych postów...
*************************
w mojej firmie robił dziś zakupy facet z PO. Kupował płytę na którą będzie przyklejał plakaty wyborcze. Płyta miała być z pocięciem. Fakturzystka/bratowa uzgodniła jak pociąć, zrobiła rysunek, a przed cięciem, razem z bratem i tak jeszcze raz z facetem uzgodniliśmy cięcie. I teraz jest taka akcja - tniemy jeden pas, tniemy drugi i facet mówi, że źle tniemy i że to ma być całkiem inaczej i że on nam przecież tłumaczył jak. I idzie z tym do szefowej, że on nam wytłumaczył, a my mu źle pocięliśmy... Tak się wk***wiłem, że dosłownie tyle >< brakowało do tego, żebym facetowi kazał spie***lać
Mało tego, te plakaty zachęcają do głosowania na syna byłego prezydenta miasta, który to prezydent chciał pozbawić pracy ponad 500 osób, bo wymyślił sobie, że w okolicy, w której
jest usytuowanych 75% suwalskich hurtowni wybuduje blokowisko i kolejny Kaufland...
Faceta na wczasach we Włoszech "**uj jasny strzelił", a teraz widzę na mieście plakaty grupy nazywającej się "Wizja G**ewskiego"... I jak ludzie będą na nich głosować, to chyba mnie coś strzeli...
Fidel-F2 - 16 Listopada 2010, 22:34
pewnie *uj
ilcattivo13 - 16 Listopada 2010, 22:41
pewnie tak...
dalambert - 17 Listopada 2010, 11:17
Praca pracą, konwenty konwentami, teraz pytanie najważniejsze :
Co u GRUCHY
ilcattivo13 - 17 Listopada 2010, 11:19
obrażony ale jeszcze nie nafajdał mi do butów
dalambert - 17 Listopada 2010, 11:21
ilcattivo13, ma jeszcze sznse, załatwi Cie jak się będziesz rozbijał, tfu szkolił na Litwie
ilcattivo13 - 17 Listopada 2010, 11:30
jest szansa, że nie będę musiał jechać na "Liftę". Gardło mnie boli i mam lekką gorączkę
ilcattivo13 - 20 Listopada 2010, 12:07
A jednak pojechałem. Całą środę żarłem czosnek na przemian z Gripexem i Rutinoscorbinem i pomogło.
Litwa... hmmm... Olita (po ichniemu Alytus)... hmmm... piękne dziewczyny... hmmm... gorzałka... hmmm... jeszcze więcej gorzałki... hmmm... impreza do 5 rano... hmmm. pobudka o 6-tej... ojojojoj...
To teraz trochę obszerniej. Wyjazd z Suwałk, w czwartkowy poranek. Jeszcze granic miasta nie minęliśmy, a już wódka po busie krążyła. Byłem twardy, nie wypiłem ani kropelki (trochę się bałem, że mi choroba może wrócić). Dojechaliśmy do Olity, zakwaterowali nas w trzygwiazdkowym hotelu. Tzn. te trzy gwiazdki, to oni albo dostali daaaawno temu, albo perfekcyjnie znają "dzielenie". Powiedzmy, że nasza łazienka miejscami wyglądała minimalnie lepiej niż ta z Falkonowego internatu, a miejscami "ździebko" gorzej. Ale nic to, przebraliśmy się i sruuu na konferencję. Konferencja odbywała się w Alituskim Centum Kultury i Komunikacji, które wygląda sowiecki dom kultury (w goglach obecne jako AKKC, niestety zdjęć nie znalazłem). Od progu króluje beton z grysikiem, na ścianach panele, wszędzie ciemno i zimno. Cały czas miałem wrażenie, że zaraz pojawią się siwowłosi panowie, weterani w mundurach, złotobłyszczący orderami i uśmiechami... Brrrrrr.... Zaprowadzili nas na obiad. Sala odremontowana, w rogu podium dla orkiestry, dobrze zaopatrzony bar. Pierwsze danie - coś jak zupa-krem warzywny, tyle, że warzywa odnalazły się w cieście marchewkowym... Drugie danie - klasyka kuchni geesowskich - czyli 200 gram schabowego zrobionego z 50 gram schabu plus kolorowy ryż i sałatka. Mięso było na tyle "rozklepane", że jeden z naszych powiedział, że coś w stylu "tak przyrządzonego mielonego jeszcze nie jadłem"... Żeby nie sos, to pewnie byśmy konferowali głodni. Z drugiej strony, gdybyśmy nie zjedli, to nikt by sraczki nie dostał... Ech... Po obiedzie konferencja... Przedstawiciele miejscowych banków, firm, ichnich Izb Handlowych i innych takich. I kilkudziesięciu młodych przedsiębiorców z Litwy, w tym kilkanaście dziewczyn, na których można było oko zawiesić na dłużej... Po kilku godzinach przerwa. Wszyscy rzucili się do gorących napojów, bo (jak już wspominałem) i jak na sowiecki budynek przystało, zimno było jak jasny... A jeśli już dla mnie jest zimno, to znaczy, że JEST ZIMNO... Ale wracając do napojów i rzucania się. Litwini nie byli na obiedzie, więc oni (i ci nasi, którzy mieli twardsze żołądki) wybrali napoje, a my wybraliśmy toalety. Powiem tak - sytuacja była na tyle ekstremalna, że ledwo zdążyłem w toalecie zdjąć gacie. Tzn. gacie zdjąłem, ale nawet nie bawiłem się w rozpinanie rozporka czy guzików i jak ktoś stał pod drzwiami, to usłyszał coś takiego TRRACH - PRYT - CHLUUUUP - UFFF (przy czym to pierwsze, to odgłos pękania materiału w spodniach, a ostatnie - długie i pełne ulgi westchnienie)... Dzięki Bogu, do plakietek z nazwiskami były dołączone agrafki. Ograbiłem z tychże agrafek pół naszej grupy i mogłem dalej uczestniczyć w konferencji. Po konferencji, przejażdżka limuzynami po ulicach Alytusa. Do dwóch limuzyn, z których (oficjalnie) jedna była 8-osobowa, a druga 14-osobowa, wcisnęli ze 30 osób. Nie było jak się ruszyć, wszyscy siedzieli w kurtkach i płaszczach, a kierowcy odpalili ogrzewanie, choć po 10 minutach stwierdziliśmy zgodnie, że to nie były limuzyny, tylko piekarniki z termoobiegiem... Po nocnych i rozkopanych ulicach Alytusa wozili nas nieco ponad pół godziny. Mieliśmy podziwiać miasto, ale może to i dobrze, że nocą, przez przyciemniane i zaparowane na maksa szyby nic nie było widać... Bo Alytus wygląda tak kolorowo jak nasze miasta tuż po upadku komuny. Jeden pozytyw, obejrzałem sobie kawał fajnego koncertu Roda Stuarta... Limuzyny zawiozły nas do kościoła (katedry/bazyliki) na koncert. Weszliśmy do środka, a tam z 10 stopni zimniej niż na podwórku. Zrobiliśmy "w tył zwrot" i dobrze, że na parkingu stał nasz bus. Władowaliśmy się do środka i czekaliśmy na koniec mąk. Przy okazji, trochę się rozgrzaliśmy, bo chłopcy skoczyli do sklepu i przynieśli kilka buteleczek czegoś, co smakowało jak "przypalanka"... Tym razem nie miałem oporów, dla kurażu walnąłem sobie kusztyczek... A może i z osiem... A jak tak siedzieliśmy w bisue, to co chwila dołączali do nas ci, którzy nie wytrzymali trudów obcowania we sztuką i jak się dowiedzieliśmy, dziewczyny, które grały koncert, były ubrane w letnie wdzianka (sukienki bez rękawów i takie tam)... Dopiero później się dowiedzieliśmy, że zespół przyjechał z Norwegii i wszystko stało się jasne... Po koncercie, zabrali nas z powrotem do centrum, na kolację i imprezę. Byliśmy tak głodni i zmarznięci, że nawet ew. biegunka nie odgoniła nas od jedzenia... A szkoda... Ale o tym później... Na imprezie przygrywał litewski młodzieżowy zespół pieśni i tańca. Grali ostro (mają zdecydowanie ostrzejszą muzykę niż u nas) i co kilkanaście minut urządzali tańce i zabawy, w których my, jako goście honorowi, uczestniczyć musieliśmy... Ale nie było tak źle... Jeśli chodzi o mnie, to mógłbym się tak bawić na każdej imprezie. Aby tylko wódka była... "Apropo" wódki, czyli po ichniemu "degtine"... Musieliśmy ją sobie kupować w barze (stąd pisałem, że był dobrze zaopatrzony), po 25 litów za pół litra, czyli jak na warunki barowe, to cena jest ekstraordynarnie niska... Za to jak piękne są litewskie Polski... Ze cztery razy się zakochałem od pierwszego wejrzenia... "Zdrowe" dziewczyny, piersiaste, biodra takie, że ho-ho... Ech... Impreza skończyła się około 23-ciej. Wróciliśmy do "alkohotelu" i zaczęła się impreza "pokojowa"... Do piątej rano... A o szóstej pobudka, bo na ósmą byliśmy umówieni na spotkanie w merostwie... Było.... Hmmm... Było... No niech będzie, że "było". To powinno wystarczyć... Po wizycie w merostwie, wizyta w litewskich firmach i instytucjach. Dzięki Bogu, w pierwszej odwiedzanej, zdążyłem zająć toaletę jako pierwszy... Współczuję tym, co byli na końcu kolejki... Jeden z moich kolegów, odwiedzał toalety w co najmniej trzech firmach pod rząd. Przy okazji dowiedzieliśmy się, co oznacza anglijskie słowo "busy". A jest to, ni mniej ni więcej tylko "zasrany"... Po zwiedzaniu był obiad. W małej filiżance dostaliśmy coś, co wyglądało jak zupa cebulowo-groszkowo-ziemniaczana, a potem plasterek mięska z czterema papierowymi frytkami i surówką. I znowu, żeby nie sos, to byłoby ciężko... Po obiedzie odwiedziliśmy jeszcze dwie firmy. Pierwsza, robi dizajnerskie meble na zamówienie, a druga... Druga to Tarzanija, czyli park rozrywki linowej. W Polsce ponoć nie ma tak atrakcyjnego parku. A już nie ma takiego, który oferuje prawie 40 sekundowy zjazd po linie zawieszonej nad rzeką (nad Niemnem, żeby była jasność) i potem powrotny zjazd (prawie 30 sekund)... Żebym wziął normalną kurtkę, to bym tam polazł na te liny, ale w wełnianym płaszczu do kolan nawet nie próbowałem (a na "latanie" w samym sweterku było za zimno i za mokro)... Ale nie tylko na linach można tam się bawić. Są boiska do piłki nożnej, koszykówki, siatkówki, jest plac zabaw dla dzieci, są miejsca na grilla i na ogniska, są altanki, jest namiot piwny, a teraz robią jeszcze zbocze do zjeżdżania na dętkach, wyłożone takim specjalnym tworzywem, że można będzie jeździć zimą i latem... Jak tylko pogoda się ustabilizuje i zbiorę ekipę śmiałków, to ja tam wracam... A na razie wrócę do opisu "mojej litewskiej ekskursji". "Tarzaniję" opuściliśmy gdy już było ciemno. Jako, że to był ostatni punkt naszego programu, to bus obrał kierunek na Suwałki. Po drodze zajechaliśmy na stację paliw, gdzie, jak się okazało, ceny są o 20% niższe niż w sklepie bezcłowym na granicy w Budzisku! A licząc po kursie 1,15 pln za 1 lita, 0,7 Złotej L. kosztowało 2,5 pln taniej niż w Polsce, a 0,5 Złotej ponad 3 pln taniej. Dzięki oszczędnościom, kupiłem sobie kilka butelek piwa (niepasteryzowano-niefiltrowane i pszenne), dzięki czemu podróż minęła znośnie... Wróciłem do domu wieczorem i zgadnijcie, z kim się przywitałem najpierw... Z moim ukochanym kibelkiem... A potem zjadłem coś normalnego, wykąpałem się i spałem całe 10 godzin
ilcattivo13 - 23 Listopada 2010, 14:14
dwa tygodnie imprezowania wymieszane z podróżami i nadrabianiem w pracy zaległości zrobiły swoje.
W sobotę poszedłem na wesele cioci, *beep* się bawiłem, ale około 23-ciej poczułem się, jakby mi diurasel padł. Wydoliłem do 00:20 i z dobrym humorem zacząłem się żegnać z rodziną i innymi gośćmi i pewnie wróciłbym z takim humorem do domku, ale pojawiła się moja najnowsza bratowa i wszystko spierdzieliła. Odstawiła popis takiego buractwa, że naprawdę mało brakowało, a bym jej kazał spierd***ć... I dobry humor diabli wzięli... A w poniedziałek, w pracy, bratowa do mnie jakby nigdy nic - "O cześć! Ale fajne było wesele, nio nie?!"... Ech...
***********************************
Grucha stracił kolejnego kła i na chwilę obecną, z początkowych czterech, został mu tylko prawy dolny... Zastanawiam się, czy tym razem to choroba, czy też znowu "zaliczył" schody...
dalambert - 23 Listopada 2010, 14:16
ilcattivo13 napisał/a | Grucha stracił kolejnego kła i na chwilę obecną, z początkowych czterech, został mu tylko prawy dolny... |
O rany karmienie mielonym go czeka
ilcattivo13 - 25 Listopada 2010, 09:41
dalambert, na razie bezproblemowo zjada to co zawsze, czyli wołowinę i wieprzowe serca i nerki. A wczoraj to nawet kawał królika schrupał Tak się bydlak "wypanił"...
*************************************************
Ale miałem wczoraj posiedzenia rady nadzorczej... Jedna kobita chce zacząć swój własny biznes i zamyśliła sobie rozwiązanie spółki i że potem przejmie najlepszą część majątku, czyli hurtownię budowlaną... Wszyscy inni udziałowcy są przeciw, więc nic z tego nie wyjdzie, ale i tak cholernie nerwowo było, bo kobita widząc, że nie ma poparcia, zaczęła zachowywać się po chamsku...
*************************************************
Mam nadzieję, że reszta tygodnia będzie lżejsza...
ilcattivo13 - 25 Listopada 2010, 11:40
garść fotek z sobotniego wesela:
FOOOOD!! Where is MY food, You lazy basterds!?
***********************
Ajm a prajwet danser, e danser for... fód end bózz
***********************************
Zdjęcie? Beze mnie?! Nie ma mowy... (pan z ekstremalnej lewej, to taki jeden, co tu się czasem pojawia... No nie, Kwsuwalki? )
*******************************
mła i Państwo Młodzi Jakieś 0,5l Krupniku po rozpoczęciu imprezy
*********************************
Mój "małolepszy" profil
*********************************
cholera, teraz wszyscy będą wiedzieli, że mam łaskotki
**********************************
będę grzeczny, tylko już nie gilgoczcie mnie
***********************************
"Cacy-cacy po łysej glacy, panie "grzeczny chłopczyku"
Jedenastka - 1 Grudnia 2010, 11:29
Hm. Jednak wolę Twój konwentowy image, ilcattivo13.
ilcattivo13 - 1 Grudnia 2010, 11:36
no to mnie pocieszyłaś...
Jedenastka - 5 Stycznia 2011, 22:31
ilcattivo13 napisał/a | no to mnie pocieszyłaś... |
Każdy ma jakiś talent .
Zastanawiam się, z kim Ty się skontaktowałeś, o czym informujesz w podpisie...
Tak tylko pytam - odpowiedzi niekoniecznie oczekuję. Może to tajemnica albo coś?
Agi - 5 Stycznia 2011, 23:02
Jedenastka napisał/a | Zastanawiam się, z kim Ty się skontaktowałeś, o czym informujesz w podpisie... |
Przegapiłaś akcję poszukiwania Matrima przed Jaćkonem
Jedenastka - 5 Stycznia 2011, 23:07
Coś czytałam o tym... czyli akcja musiała być ciekawa skoro niedźwiedź do dziś dziękuje
ilcattivo13 - 6 Stycznia 2011, 00:14
Jedenastka - aleś ostatnio upier... znaczy, uszczegółowiona... Kilka tysięcy postów do ogarnięcia po świętach i Jaćkonie, sporo spraw rozgrzebanych i w załatwianiu, więc podpis zaczeka, aż załatwię przynajmniej najpilniejsze
*************************************
Dla oczekujących na wieści o "kuociku malieńkim" - było wczoraj krwawo i "słodko", bo znowu załapałem się na pazur pod paznokciem... Chyba tylko skrobnięcie pazurem po kości jest "przyjemniejsze" od pazura pod paznokciem... Za karę spędził kilka godzin na dołku. Moim własnym
|
|
|