Powrót z gwiazd - Mit Matki Polki!
mawete - 8 Sierpnia 2006, 19:20
Anko
Cytat |
P.S. mawete, widzisz, a jak by się ktoś oburzył, że dziecka (swojego) nie wolno uderzyć pod żadnym pozorem? |
To niech zadzwoni po Policję - nawet dam tej osobie swoją komórkę...
Zobaczymy co bedzie... a z ludźmi i pijaczkami sobie raczej radzę...
dzejes - 8 Sierpnia 2006, 19:23
Cytat | Anko: W grubszych sprawach odpowiedzialność jest tak rozmyta, że nie da się nikogo złapać za rękę, a Ty mnie pytasz, jak świadka w sądzie. |
Problem w tym, że tutaj nikogo nie ma. Nie ma żadnej akcji, żadnej propagandy nawołującej kobiety do rodzenia dzieci. Żyjemy w społeczeństwie demokratycznym, mamy pluralizm, mniej lub bardziej udany, ale zawsze.
To, że jakaś grupa ludzi wyznaje inne poglądy niż ja i do tego śmie je propagować w postaci czy to plakatów, czy reklam w TV - ich sprawa, mogę zacząć propagować odwrotne poglądy - oczywiście mówimy o działaniach w ramach prawa.
Jednak akurat w przypadku dzieci - naprawdę nie widzę nawet akcji propagujących, raczej uświadamiające, że dziecko też jest opcją. Chciałbym, by ludzie mieli jak najwięcej wolności i mogli robić, to co chcą - w tym również mieć pięcioro dzieci jeśli chcą. Ale także nie mieć ich wcale, jesli dla odmiany tak zechcą. Oczywiście nalezy zaakceptować konsekwencje swych czynów, czyli np. istnienie ulg podatkowych dla rodzin z dziećmi.
Anko - 8 Sierpnia 2006, 19:36
dzejes: Cytat | Chciałbym, by ludzie mieli jak najwięcej wolności i mogli robić, to co chcą - w tym również mieć pięcioro dzieci jeśli chcą. | W tym miejscu akurat w pełni się z Tobą zgadzam.
Byle ludzie ponosili konsekwencje swoich wyborów. Bo ulgi podatkowe to co innego, a co innego zaniedbywanie dzieci, jakby wszyscy się mieli nimi zajmować, tylko nie rodzice. A potem mamy sensacyjne doniesienia o tragediach...
Piech - 8 Sierpnia 2006, 20:39
Miria, ty wszystko tak bierzesz personally? Nie wiem co masz w głowie, bo nie znam Cię osobiście. Zresztą, ja tu nie piję do nikogo w szczególności. Ale ogólnie wiem o czym piszę, bo znam ludzi, którzy mają dokładnie tak, jak to opisałem. Mieszkałem w Niemczech, a oni są bardziej od nas zaawansowani. Tam już oficjalnie pisze się o kulturze wrogiej dzieciom. Moi dobrzy niemieccy znajomi z małym dzieckiem przeprowadzili się w poszukiwaniu sąsiedztwa tolerancyjnego wobec dzieci, bo mieli już dość połajanek sąsiadów, którym ich dziecko wciąż przeszkadzało. Bezczelnie żyło i oddychało.
nimfa bagienna - 8 Sierpnia 2006, 20:44
Anko A teraz proszę udowodnić, jakie to siły ponoszą odpowiedzialność za ten mit? Tak, dla dociekliwych...
Odpowiem: wskazanie owych sił to temat na pracę doktorską
A tak poważnie: siła tradycji to siła tradycji. Kotka wydaje na świat młode i nikt jej nie pyta, czy się do tego nadaje. Do czasu wprowadzenia na rynek wiadomej pigułki albo upowszechnienia pewnych wyrobów lateksowych kobiety niewiele się od tych kotek różniły. Miały dzieci - bo tak to jest, kiedy dwoje ludzi uprawia seks. Facet może się zwinąć i sobie pójść, płacąc jakieś alimenty, ale kobieta to już raczej nie. Czy wszystkie zapłodnione tak straszliwie marzyły o dzieciach? Śmiem twierdzić, że jednak nie wszystkie. Zostawały z koniecznością wychowania i utrzymania maluchów i jeszcze wykierowania ich na ludzi, czy tego chcą, czy nie. Nie miały innego wyjścia. Ale to zbyt trywialne i obrzydliwe, prawda? No więc zrodził się mit - uwznioślający i poetyzujący konieczność.
Zgoda, upraszczam i brutalizuję. Wiem o tym. Ale - zastanówcie się, ile spośród waszych znajomych i krewnych zdecydowało się na dziecko w pełni świadomie, mając po temu warunki materialne, lokalowe, i mając tę dojrzałość, która predestynuje ich do odpowiedzialnego poczęcia i wychowania następnego pokolenia? A u ilu dzieci pojawiły się przypadkiem, i pierwszą reakcją na ciążę było westchnienie 'psiakrew, co ja/my teraz zrobimy?'
Bo jeśli chodzi o moich krewnych i znajomych, to tych pierwszych jest (tu szybki przegląd) całe trzy pary i troje ich dzieci, a imię tych drugich jest legion.
I to by było na (cyniczne i zimne) tyle.
Acha, żeby nie było. NIE jestem feministką. Wręcz przeciwnie.
Kruk Siwy - 8 Sierpnia 2006, 20:54
nimfa bagienna, jesteś macho?
Anko - 8 Sierpnia 2006, 23:46
Dzięki, nimfo bagienna, za wyjaśnienia i wyrękę. Sama bym tego lepiej nie ujęła, a tylko znowuż dałabym popis "oszołomstwa", jak to nazwano. Mam nadzieję, że dociekliwych wywód zadowolił.
nimfa bagienna: Cytat | Acha, żeby nie było. NIE jestem feministką. | Hmm, sama nie wiem, kto właściwie w tym kraju JEST feministką. Członkinie organizacji z feminizmem w nazwie? Uczestniczki feministycznej "Manify"? Ktoś jeszcze? Bo odnoszę wrażenie, że słowo "feministka" pełni funkcję obelgi i należy na wstępie odżegnać się, że nie jest się "feministką" tak samo, jak należy się odżegnać "ależ nie jestem żadnym komuchem/lewicowcem". Nowe symbole obciachu?
Anko - 9 Sierpnia 2006, 00:09
Piech: Cytat | Tam już oficjalnie pisze się o kulturze wrogiej dzieciom. | Wydaje mi się, że najbardziej wrogi dla rodziców (a przez to i dzieci) jest panujący system pracy: duże bezrobocie, trzeba się o pracę prosić, a pracodawca najchętniej oczekiwałby wiernopoddańczego oddania pracownika (czyt. dyspozycyjności, elastyczności, zaangażowania w firmę, samorozwoju, itp. pierdół wypisywanych w CV). Oczywiście nadmieniony "samorozwój" nie ma polegać np. na rozwijaniu uczuć rodzicielskich, ale na harowaniu jak osioł i "wypalaniu się" poprzez oddanie wszystkich swoich zasobów kreatywności na potrzeby firmy. No i ta ciągłość pracy! Dziś kobieta ok. 50-tki jest za młoda na emeryturę, ale za stara, by podjąć pracę choćby sprzątaczki! A zwłaszcza, jeśli wcześniej długo nie pracowała, bo np. wychowała kilkoro dzieci, to niech siedzi do śmierci przy garach!
Jest taka podła atmosfera, że nie można poświęcać czasu rodzinie, bo się wyląduje na bezrobociu. Bo zamiast zatrudnić dwie osoby na pół etatu, zatrudnia się jedną na etat, i niech najlepiej pracuje po 16 godzin, można będzie jeden etat zredukować i drugiego pracownika zwolnić...
Ale "kultura wroga dzieciom"? Nie żyję w Niemczech, to nie wiem. Ale jest pewna kwestia wyczucia, granica... Wkurza mnie np. zakaz wchodzenia na trawniki czy gry w piłkę wszędzie dookoła bloku - bo gdzie niby się mają dzieci bawić? (Jakoś nie ma zakazu zostawiania psich odchodów na trawniku... ) Ale jeśli dziecko przy zabawie wybije komuś okno, to nie można oczekiwać, że powiemy "ależ nic się nie stało, ależ to rozkoszny maluch".
nimfa bagienna - 9 Sierpnia 2006, 00:56
Kruk Siwy nimfa bagienna, jesteś macho?
Nie, ale jeśli bardzo chcesz, mogę ci pomachać z ekranu
Anko To dobre pytanie - kto jest feministką. Istotnie, to określenie nabrało cech obelgi. Podobną łatkę co poniektórzy przyklejają każdej babie, która ośmieli się mieć jakieś poglądy wybiegające poza pewnien stereotyp. W takim przypadku jest to określenie obelżywe i znaczy mniej więcej niedopchnięta, chora na brak chłopa, i przez to filozofująca z braku wzmiankowanego chłopa w długie, samotne wieczory Taką 'feministką' istotnie nie jestem i nie sądzę, żeby mnie zdryfowało w tę stronę. W ogóle od feminizmu jestem jak najdalej. Bo wszystkie znane mi kobiety, określające się jako feministki, nie chcą, żeby kobiety i faceci mieli tak samo. One chcą, by faceci mieli gorzej, żeby im dopieprzyć. A taka postawa mnie brzydzi.
Ja tam jestem za myśleniem. To nie boli. Za przewidywaniem skutków popełnianych czynów i za ponoszeniem konsekwencji jako wyniku wyboru, bez szlochania, ubolewania itp. Za byciem dorosłym człowiekiem. Płeć nie zwalnia od myślenia, obojętne, jakiej płci się jest. I ubolewam, że sporo kobiet z tego myślenia rezygnuje z chwilą, kiedy wybranek założy im obrączkę na palec. Bo w sumie po co TERAZ mają myśleć, skoro zakontraktowany chłop pomyśli za nie? Po to w końcu jest, nie?...
Łobrzydliwe to z lekka.
Wracając do punktu wyjścia, czyli do Chylińskiej. Gdyby zadała sobie trud myślenia, wiedziałaby, że maleńkie dziecko to zarwane noce, bolące cycki, gorączka popołogowa, deprecha, przewartościowanie wszystkiego itp. Może nie w każdym przypadku, ale z tym TEŻ należy się liczyć. A tu co? Niespodzianka, szok, pretensje do świata.
Dabliu - 9 Sierpnia 2006, 00:58
A mi się artykulik podoba. Przecież Chylińska nie miała na celu nawrzucać własnemu dzieciakowi, że potwór i w ogóle... nawrzucała raczej światu, za głupie reklamy pieluch, za propagandę karmienia piersią, za księży wołających "mnóżcie się" itd. Dała wyraz chwilowej sytuacji w swoim życiu, ze złością i bez ogródek, ale gdy wczytacie się w artykuł bardziej jak w poezję, nabierze zupełnie innego znaczenia. Początki macierzyństwa są właśnie takie, a Chylińska dała pokaz odwagi cywilnej, bo umiała powiedzieć wprost o odczuciach, jakie nią w tym momencie targają, choć (jestem pewien) w 100% zdawała sobie sprawę z tego, że to tylko odczucia, i że miną... wyrzygała się po prostu i na zdrowie, bo być matką wcale nie jest łatwo i tak na serio, to wiedza ta dociera do kobiet dopiero przy własnym dzieciaku. I żadne tam "obserwacje otoczenia" nie przygotują nawet w drobnej części na szok...
Anko - 9 Sierpnia 2006, 01:26
nimfa bagienna: Cytat | Bo wszystkie znane mi kobiety, określające się jako feministki, nie chcą, żeby kobiety i faceci mieli tak samo. One chcą, by faceci mieli gorzej, żeby im dopieprzyć. A taka postawa mnie brzydzi. | Co prawda uważam, że jest mnóstwo pól, gdzie kobiety są dyskryminowane (i bardzo mi się to nie podoba), ale z drugiej strony takoż nie podoba mi się dyskryminowanie facetów. 3 przykłady z brzegu:
1. Sądy rodzinne. Nawet wyrodna matka, gdy chce po rozwodzie zatrzymać dziecko przy sobie, przekona sąd, a za uniemożliwianie dziecku kontaktów z ojcem niewiele jej zrobią.
2. Czytałam artykuł o tym, jak facet chciał zostać... eee... przedszkolankiem? Jak się taki zawód w formie męskiej w ogóle nazywa? I straszne schody mu robili, zastanawiali się, czy aby nie pedofil... Zupełnie bezpostawnie zresztą.
3. Mojemu koledze pracodawca nakazał ściąć włosy, "bo w kucyku wygląda niepoważnie". Uff, dobrze, że kobiet to nie dotyczy... No, co za idiotyzm.
Ale zwłaszcza stereotypy, że kobieta powinna zajmować się dzieckiem, szkodzą obu płciom. Kobietę obarczają nadmierną odpowiedzialnością, a mężczyźnie czasem nie pozwalają się bardziej zaangażować, niż by chciał. No i ta plaga podejrzeń o pedofilię - dzisiaj podobno scenka z mężczyzną przytulającym dziecko częściej się kojarzy z pedofilią, niż z miłością ojcowską. Co za czasy.
Ach, i przypomniało mi się, co na pewnym wykładzie rzekła dr Środa (czy za jej cytowanie też się jest automatycznie zaliczanym do "feministek"? ): Kiedy znaleziono na dworcu opuszczoną kilkuletnią dziewczynkę, to media trąbiły: A gdzie jest matka dziewczynki?! Czemu nikt nie zapytał, a gdzie jest ojciec dziewczynki?
Lu - 9 Sierpnia 2006, 02:54
Godzilla:
Cytat | Powiem tak: artykuł Chylińskiej niemiły, pełen agresji i pretensji o najprostsze rzeczy. Niedojrzałość bije w oczy. Nie lubię wywlekać babskich spraw w towarzystwie (zwłaszcza męskim), ale to tak, jakby dziewczynka przy pierwszej miesiączce wściekła się i klęła na świat, Boga i rodziców, bo ona myślała, że kobieta jest jak królewna, a tu takie sprawy, fe, i jeszcze boli. |
Nie rozumiem dlaczego nie miałabym mówic o bólu podczas porodu i o gojeniu porozcinanych warg sromowych. Jest w tym coś wstydliwego ?
Mężczyźni już od dawana piszą artykuły a nawet książki o tym jak odmarzają im palce na poligonie i jak źle traktują ich kucharze - to podaje się do publicznej wiadomości, dlaczego więc temat porodu miałby być tematem tabu
Sama nigdy nie byłam w ciąży i nigdy nie miałam dzieci, ale miałam znajomą położną, która jako młoda osoba pracowała kilka lat w zawodzie, aż wreszcie zaszła w upragnioną ciązę i urodziła długo oczekiwane dziecko - po porodzie powiedziała że nie spodziewała się takiego bólu i że przebieg porodu od strony rodzącej matki był dla niej kompletnym szokiem i zupełnie nowym przeżyciem. Opisywała poród jako koszmar i całkowite zaskoczenie
Tak więc tylko rodzące kobiety mogą powiedzieć co wtedy człowiek czuje.
Nimfo: zgadzam się z tobą ze narodził się mit instynktu macierzyńskiego. Ja również mam koleżanki z małymi dzieciakami i z ich relacji jasno wynika że one te dzieci zaczynają kochać dopiero w procesie socjalizacji - czyli dopiero po pewnym okresie od momentu porodu wytwarza się więź między matką a dzieckiem - analogicznie jak więź z ojcem, tyle że z ojcem później.
W momencie szoku poporodowego, czyli w momencie gwałtownego spadku estrogenu i innych hormonów (nie jestem specem) często nastepuje odrzucenie dziecka bo kobieta ma po prostu depresję. Spotkałam się z sytuacją kiedy kobieta urodziła dziecko i 3 dnia po porodzie wyjechała na miesiąc do rodziny na wieś żeby "dojśc do siebie" zostawiając dzieciaka z ojcem - i to ojciec przewijał małego i karmił sztucznym pokarmem bo żal mu było dzieciaka - nie robił tego dlatego z miłości tylko z poczucia obowiązku.
Myślę że wiele kobiet po porodzie zajmuje się dzieckiem z poczucia obowiązku, nie dlatego ze kochają to dziecko, a jeżeli nawet kochają to nie uświadamiają sobie tego. Spadek poziomu hormonów robi swoje a natury nie przeskoczymy
Artykuł Chylińskiej uważam za dobry - kobieta wyraziła swoje zdanie i opowiedziała o tym co czuje po kilku dniach po porodzie Zrobiła to na swój brutalny sposób co wzburzyło nieco opinią publiczną, ale też powiedziała coś o czym nie mówiono wcześniej publicznie, ale co mnie osobiście mówiono już wcześniej - poród i stan połogu to szok dla kobiety, bez względu na jej teoretyczną wiedzę (vide moja położna )
Duke - 9 Sierpnia 2006, 07:08
Wiecie co mnie uderzyło w tym felietonie? Małe pytanie: gdzie ojciec, gdzie rodzina? Chylińska została sama i swiruje. Faktem jest że mając dziecko bez pomocy rodziny i partnera to ma sie przesrane tak do 16 roku życia (choć i to nie jest pewne). Mam baaardzo dobrą koleżnkę której mąż ma taka pracę że wiecznie go w domu nie ma i faktycznie dziewczyna pozostawiona sam na sam z dzieckiem (oboje rodzice daleko) byla cieniem i wrakiem. Zabawnie to wyglądałao jak przewijała małego z uśmiechem na twarzy i śpiewała mu "zaśnij wreszcie poj#$%e pier$%^ny, bo jak nie to mamusia ci zak$%*i wałkiem". W takich momentach razem z żoną i kilkoma znajomymi przyjeżdaliśmy w tygodniu jej pomóc, aby mogła choć te parę godzin przespać. Tutaj takiej pomocy nie widzę i wniej upatruje agresję i przekonanie że "to nie tak miało być".
Co do samych dzieci jako takich - czasem myślę ze faktycznie powinna być kontrola urodzeń, tak dla dobra samych dzieci. Mieszkam w "ciekawej" dzielnicy - na ogromnym blokowisku i widzę te młode mamusie i tatusiów nie zawsze trzeźwych (a w zasadzie tylko dzięki wozkowi w miarę prosto idących), dorastające pokolenie dzieciaków wychowane na tylko na gangsta hiphopie, nastoletnie dzieci sąsiadów od których prędzej uslyszę "spie#$%j chu#$%u je$%any" niż "dzieńdobry, przepraszam".
nimfa bagienna - 9 Sierpnia 2006, 07:20
Anko, względem feministek jeszcze jedna rzecz.
Kiedyś pani Środa zapluwała się, że kobiety są tak okrutnie gnębione, potrzebują 50% przedstawicielek swojej płci w Sejmie. Koniecznie, od zaraz i już. A ja mam pytanie - dlaczego nie pójść na całość? Skoro 50% posłów ma być kobietami, to może od razu 50% poborowych, 50% kanalarzy, kierowców autobusów dalekobieżnych, operatorów dźwigów, górników? To TEŻ jest równouprawnienie. Tylko o tym jego aspekcie jakoś panie feministki zapomniały.
Równouprawnienie to kolejny mit. To se ne da, przyroda o to zadbała i nie da rady obejść sprawy. Mam je zresztą gdzieś. I lubię dostawać kawę do łóżka
Lu Dzięki za zrozumienie. Mniej więcej o to mi chodziłó. Niewykluczone, że miłość do dziecka, podobnie jak każda inna miłość, rodzi się PODCZAS. Podczas przebywania z tym dzieckiem. Tym niemniej, tak jak nie każdy/a ma predyspozycje do bycia ojcem rodziny czy żoną, bo lepiej sprawdzą się w roli weekendowego kochanka/kochanki, tak nie każda ma predyspozycje do bycia matką. Taką, co kocha, rozumie i jest oparciem, a nie taką, co wydała na świat. Cierpi na tym i matka - bo widzi, że w jej relacjach z potomkiem brakuje czegoś istotnego, a przede wszystkim dziecko - bo podsunięcie mu miski pod nos, ubranie i posłanie do szkoły to nie wszystko, trzeba czegoś więcej. A o to coś więcej trudno.
Kruk Siwy - 9 Sierpnia 2006, 07:39
nimfa bagienna, chcę. Lubię nimfy. Bagienne też.
Godzilla - 9 Sierpnia 2006, 08:35
Lu:
Cytat | Nie rozumiem dlaczego nie miałabym mówic o bólu podczas porodu i o gojeniu porozcinanych warg sromowych. Jest w tym coś wstydliwego ? |
Ależ kobiety o tym mówią, mówią od zawsze, choć dopiero od niedawna w gazetach, zwłaszcza takich ogólnych, nie poświęconych tylko tematyce mam i dzieci. Nasłuchałam się tych opowieści od dziecka, i w dużej mierze im zawdzięczam długi okres, kiedy w ogóle trzymałam się na dystans od wszystkich babskich spraw. Ubranie bure, włosy na chłopaka, żadnych romantycznych historii. Takie przydługie dzieciństwo, bez ciągot do dorosłości.
Kobiety przy okazji różnych rodzinnych spotkań, zwłaszcza jak w okolicy były młode mamy, wspominały kilkudniowe porody, przywiązywanie do łóżka porodowego, wulgarne położne, zaniedbywanie przez personel, niepokój o dziecko obowiązkowo odbierane matce, dowożone zgodnie z grafikiem na tzw. karmienie (o normalnym karmieniu nie ma mowy w takim układzie), koszmarne kłopoty z zapaleniami piersi... Starczy? Mówię nie podając szczegółów, bo to nie jest materiał na to forum.
Naprawdę to dosyć, żeby wpędzić w długotrwały szok. O tych rzeczach należy mówić, ale mądrze, podając sposoby jak można sobie poradzić z problemem. Że łatwiej jest z mężem, zwłaszcza kochającym. Że należy jak najwięcej dowiedzieć się o szpitalach i wybrać ten, który najrozsądniej wygląda. Że karmienie piersią to osobny dział wiedzy, i są poradnie laktacyjne, do których trzeba uderzać w kłopotach. Że są grupy wsparcia i psychologowie (wiem, o to najłatwiej w dużych miastach, no ale Trójmiasto małe nie jest). I że kobieta rodząca ma do wykonania pewne zadanie, i może je sobie choć trochę ułatwić, a nie tylko czekać, że przyjdzie lekarz i uwolni ją od tego przeklętego bólu.
Z całej tej historii można wyjść albo zwycięsko (czyli pomału odzyskać równowagę i pogodę ducha), albo w charakterze męczennicy, która do starości będzie ciosać kołki na głowie mężowi i dzieciom, podświadomie mszcząc się za doznane krzywdy.
Nie chcę mydlenia oczu młodym ludziom, że nie ma problemu. Był, jest i będzie. Ale skoro on już jest, to trzeba mówić im co z tym da się zrobić, a nie tylko szokować koszmarnymi historiami.
Anko - 9 Sierpnia 2006, 12:12
Duke: Cytat | Co do samych dzieci jako takich - czasem myślę ze faktycznie powinna być kontrola urodzeń, tak dla dobra samych dzieci. | Ta matka, co "ma jedno dziecko pod czterdziestkę", jak tu ktoś to określił, pewnie się tysiąc razy zastanawia, jak być dobrą matką. A w opisanym przez Duke'a przykładzie? Co z tego, że taka "matka Polka" odnawia "tkankę narodu", gdy ta "tkanka" chora? (Bo np. matka piła i paliła w ciąży, a potem zaniedbywała dziecko i prawie wcale go nie wychowywała?)
Rafał - 9 Sierpnia 2006, 12:16
Przeczytałem. Swojego zdania na temat Chylińskiej nie zmieniłem, a wprost przeciwnie.
Dabliu - 9 Sierpnia 2006, 17:49
Odnoszę wrażenie, że niektórzy nie zrozumieli chyba tego artykułu. Przecież gdyby Chylińska rzeczywiście miała do świata pretensje różnorakie na temat macierzyństwa, to by o tym nie pisała, tylko oddała dziecko do adopcji i tyle...
Powiedzmy, że chcę napisać artykuł o dorosłości. I co, napiszę że fajnie? Że wszystko świetnie i w ogóle super? Nie. Napisałbym (w każdym razie mógłbym tak zrobić): "czemu do k.... nędzy nikt mnie wcześniej nie ostrzegał?! Niby wiadomo było, że praca i obowiązki, ale dlaczego nikt nie mówił, że to garb?! Że stukilowa kula u nogi? Że trudy, znoje i rozczarowania! Że serce do kitu i wrzody w bebechach, i ten ból, kiedy łeb po ciężkim dniu nap.....la jak sku...syn! Dlaczego wszyscy naokoło powtarzają - dorośnij wreszcie... no to dorosłem. I co? I gdzie nagroda? Gdzie zaszczyty? Gdzie te obiecane swobody? Na ch.j mi możliwość legalnego zakupu browca po robocie, skoro po robocie to ja się wlokę do chałupy na czworaka. Mówili - będziesz dorosłym odpowiedzialnym obywatelem, będziesz miał własne pieniądze itd. Teraz to ja dopiero nie mam własnej kasy, jak już mi państwo, rachunki i nieprzewidziane wypadki wszystko zeżrą!" Itd. itp. etc. etc...
I jakbym coś takiego napisał, to czy ktoś potraktowałby serio ten wyrzut? Przecież to taki tylko literacko-mentalny rzyg... taki dla zdrowia... Przecież napisanie takiego tekstu nie oznaczałoby, że ludzkość ma mi zwrócić dzieciństwo i jeszcze dać odszkodowanie za dorośnięcie. I tak też należy traktować IMO artykuł Chylińskiej, jako swoiste katharsis, a nie jako wyrzut i pretensję do świata i do dziecka. Po prostu opisała swoje uczucia w specyficzny sposób. Przynajmniej była szczera, była w tym tekście sobą. Ale przecież nie wyrzuciła dzieciaka na śmietnik, nie leje go kablem, tylko uzewnętrznia się za pomocą klawiatury...
Myślę, że doskonale zdaje sobie sprawę z normalności swojej sytuacji i godzi się na nią, a ów tekst jest tylko wentylem, przez który upuściła trochę pary...
BTW w tekście nie zauważyłem wzmianki, że niby dziecko nie ma ojca. Przecież wyraźnie laska pisze, że wrzeszczy na swojego starego przy byle okazji i wkurza ją to, bo nie może się opanować. W dodatku, w przeciwieństwie do wielu kobiet, zdaje sobie sprawę z tego, że działa pod wpływem emocji, wciąż wyżywając się na facecie.
Sam jestem ojcem i też to przerabiałem
Sasori - 9 Sierpnia 2006, 18:37
Hulk w pełni cię popierać, Dabliu, i chcieć to wszystko napisać wcześniej, tylko Hulkowi się nie chcieć, więc nie napisać. Hulk natomiast chętnie wykorzystać twoją pracę by wetknąć wszystkim "Chylińska to debilka" szpilę. Albo całe stado.
A macie, mistrzowie interpretacji.
Pako - 9 Sierpnia 2006, 19:01
A wbodę se tę szpilkę w ucho chyba, bo faktycznie, początkowo za ostro poleciałem w mojej prywatnej ocenie. Mea culpa.
Co nie zmienia faktu, że ona w artykule też przesadziła moim zdaniem, bo ukazała tylko ten najgorszy aspekt, czyli zrobiła tak jak w reklamach, które krytykuje "tylko na odwrót"
Gustaw G.Garuga - 9 Sierpnia 2006, 19:25
Dabliu napisał świetnie Pełna zgoda. Moje osobiste wyróżnienie za poniższy fragment:
Cytat | Na ch.j mi możliwość legalnego zakupu browca po robocie, skoro po robocie to ja się wlokę do chałupy na czworaka. |
Chłopie, Ty bierz i felietony pisz!
Dabliu - 9 Sierpnia 2006, 21:55
A dziękuję, dziękuję polecam się na przyszłość
Duke - 10 Sierpnia 2006, 09:45
W sumie mozna zrobic taki "Wybitnie agresywny wątek" aby każdy mógł napisać co go boli bez cenzury. Tak na prawdę Dabliu, nie piszesz niczego nowego. Pamiętam jak to ludzie i młodzeż się cieszyła z upadku "komuny" w latach 90 tych, a jeden stary już belfer powiedział " I z zczego się cieszycie *beep*? Jeszcze zapłaczecie za komuną, jak wróci bezrobocie, a witryny w skepach będziecie tylko ogladać. Co z tego że każdy sklep będzie wygladał jak Pewex jak was nie będzie na to stać..." I wiecie co? Stary miał rację.. Bezrobocie i scenki jakie opowiadał mi dziadek wracją. Znowu bezrobotni czekają pod fabryka aż kogoś wyrzucą, znowu są potrzebne noclegownie, znowu pracownik jest traktowany jak szmata, a na Śląsku działaja bieda szyby.
Generalnie rzecz biorąc to to dorosłe zycie jest stanowczo przereklamowane
A Chylińskiej nie lubię i tak więc te szpile sami możecie sobie wcisnąć sami wiecie w co
dzejes - 10 Sierpnia 2006, 09:46
"I jeszcze niektórzy wtykają mu szpilki..."
To nie ludzie, to Hulki"
mad - 10 Sierpnia 2006, 12:32
Nie jestem wrogiem feminizmu jako takiego. Jestem wrogiem feminizmu głupiego, durnego - który niestety dominuje. Żałosne są propozycje dzielenia miejsc w parlamencie wg płci. Obojętnie, jakie ustali się parytety, będzie to... segregacja płciowa. Powinna obowiązywać prosta zasada: startują najlepsi bez względu na płeć. Na jednej liście może być 100% kobiet, jeśli akurat są najlepsze, na innej 0% - jeśli żadna się nie przebiła. I to jest zdrowe, naturalne. Ustalając parytety (jakiekolwiek), stawiamy na 1. miejscu płeć, a dopiero dalej kwalifikacje. Kolejny bzdurny wymysł. I nie potrafię zrozumieć, jak pochwalać go mogą liberałowie, którzy powinni przecież opowiadać się za swobodą wyboru, logiką tegoż.
Pani Środa to kliniczny przykład myślenia z klapami na oczach. Warto się wsłuchać w jej wypowiedzi, bo niezależnie od podejmowanej tematyki, zawsze dochodzi do tej samej konkluzji: wszystkiemu winny męski szowinizm.
Feministki powinny się zająć - dla dobra kobiet - sprawami rzeczywiście ważnymi, a nie ideologiczną papką. Np.:
1. Zadbać o godność kobiety podczas porodu. Sam słyszałem wypowiedź kretyna-lekarza w TV, który stwierdził, że poród musi boleć, po prostu jak wyrwanie zęba.
Feministki powinny zająć się tym panem i jemu podobnymi.
2. Lobbować na rzecz ulg prorodzinnych. Jakoś dziwnie się składa, że większość kobiet jednak zakłada rodziny i rodzi - dla nich byłoby chyba dobrze, gdyby takie ulgi istniały?
3.Lobbować na rzecz surowszych kar za gwałty.
Itp.
Anko - 10 Sierpnia 2006, 12:55
mad68: Cytat | Ustalając parytety (jakiekolwiek), stawiamy na 1. miejscu płeć, a dopiero dalej kwalifikacje. Kolejny bzdurny wymysł. | Miałbyś całkowitą rację (że to bzdura), szkoda tylko, że jak patrzę na naszych posłów, to jakoś nie wierzę, że "kwalifikacje" są stawiane na miejscu pierwszym albo choćby dziesiątym...
Piech - 10 Sierpnia 2006, 12:59
Cytat | mad68: Feministki powinny się zająć - dla dobra kobiet - sprawami rzeczywiście ważnymi, a nie ideologiczną papką |
Tak, ale to już jest poważna, odpowiedzialna praca. Miernoty, takie jak Magdalena Środa, do tego się nie nadają. Po prostu nie ta klasa, nie ten format.
Dlatego, żeby zaistnieć, miernoty potrafią co najwyżej robić hucpę.
Sasori - 10 Sierpnia 2006, 13:06
Duke wydukał:
Cytat | A Chylińskiej nie lubię i tak więc te szpile sami możecie sobie wcisnąć sami wiecie w co |
Hulk wiedzieć w co! Niestety jego skóra jest za twarda na takie historie, powtykał więc szpile w dupsko Sasoriego, który teraz nie może siedzieć i oddał Hulkowi kompa.
Anko - 10 Sierpnia 2006, 13:20
Piech: Cytat | Dlatego, żeby zaistnieć, miernoty potrafią co najwyżej robić hucpę. | Kiedy wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one? W naszym kraju jakoś tak jest (nie wiem dlaczego i smuci mnie to), że medialną hucpą łatwiej sobie zaskarbić poparcie, niż sensownym działaniem. Popatrzmy, za co różni politycy/różne partie zdobywają popularność. Czy za działania sensowne, pożyteczne, przemyślane i dla dobra kraju? Czy za jakieś doraźności, jasełka, puszenie się przed kamerą i kiełbasy wyborcze?
Sama nie wiem, ilu polityków jest naprawdę głupich, a ilu mądrych i przebiegłych, zdających sobie sprawę, że tylko pajacowaniem dobiją się do forsy i stołka, więc tańczą w tym rytmie...
|
|
|