Park marzeń [gry] - Nikt nie gra w Dragon Age...?
Matrim - 29 Grudnia 2011, 20:44
Sosnechristo napisał/a | Co zaś do Skyrima - no właśnie ten brak konkretnej historii mnie jakoś uwiera. |
Ale przecież historia jest, przynajmniej tak zauważyłem po tych paru godzinach - dzieje się coś na kształt szkockiego powstania Wallace'a. Można wziąć w tym udział (jeśli chce się historię poznać - dla fanów gier fabularnych) lub olać i zwiedzać świat (dla fanów sandboxów). A można też połączyć jedno z drugim ("Chyba dobrym pomysłem będzie, że zanim dołączę do buntowników, spróbuję znaleźć ten superfajny miecz, o którym przeczytałem w jednej książce, a który ponoć ma moc taką, że ho-ho!"). Dużo w takim wypadku dzieje się w głowie, ale przecież to jest fajne Nic się z główną osią historii nie stanie, jeśli bohater zboczy na kilka tygodni w górskie ostępy i skupi się na małych historyjkach.
Witchma - 29 Grudnia 2011, 21:44
Matrim, jak to ładnie ująłeś
Matrim - 29 Grudnia 2011, 22:23
Witchma, dź'kuję Choć to właściwie stwierdzenie faktu, czym ta gra jest (w moim odczuciu oczywiście). A na pewno bardziej się utożsamiam z bohaterem, niż miało to miejsce w Dragon Age 2. A nawet w Baldurach
Homer - 29 Grudnia 2011, 22:25
Widzę, że za dużo reklam się naczytało przed graniem. Ja miałem prościej. Kupiłem, zagrałem i wyciągnąłem wnioski. Ustawiłem sobie całkiem niezłe życie w mieście, klepiąc tych, którzy chciali sklepać mnie, po drodze zahaczając o wątek poszukiwaczy zaginionej arki. Żadnej epickości przy tym nie uświadczając... no, ale co ja tam wiem. Na pewno klepanie psychopatki z reliktem można porównać do poświęcenia własnego żywota dla uratowania całego świata w walce z arcyplugawym arcydemonem o wyglądzie, jakżeby inaczej, smoka.
agrafek - 30 Grudnia 2011, 08:50
Matrim, mam wrażenie, że wojna domowa w Skyrim to raczej tło, część świata niż historia. Bo na los bohatera ta wojna (wyjąwszy początek i parę misji) chyba bardzo nie wpływa. Mogę się mylić, bo jeszcze nie opowiedziałem się po żadnej stronie i nie ruszyłem misji ani dla powstańców ani dla lojalistów. W neutralnych miastach bardziej przejmują się lokalnymi problemami niż wojną domową.
Żeby nie było nie porozumień - i bez tego gra mi się w Skyrim świetnie.
Homer, oczywiście, mogłeś nie doświadczyć epickości w DA2. Widać nie ratowałeś miasta przed inwazją i wielkim magicznym złem pożerającym je od wewnątrz i prowadzącym do wojny domowej, która ma szanse ogarnąć cały kraj przy okazji będąc cały czas najważniejszą postacią w każdym zamieszaniu. Nie wiem jak w takim razie ukończyłeś grę, ale może masz jakiegoś moda umożliwiającego skupianie się na klepaniu bandytów i urządzaniu sobie życia
Ba, DA2 dowodzi, że wydarzenia z DA: O nijak epickie nie były. W pierwszej części w kółko słyszymy o przerażającej pladze i potężnym arcydemonie, a w DA2 nikt się nimi nie przejmuje. Groźniejsi od plagi wydają się uchodźcy:P. Wielka wojna u sąsiadów? Zagłada świata? E tam. My tu, panie, mamy wojny gangów .
No i tego, inwazję. I wielkie starcie dwóch największych frakcji zajmujących się kontrolowaniem magii. Żadnej epickości.
I nie chodzi o to, czy ktoś czytał przed ukazaniem gry każdy materiał jej poświęcony, czy odwracał od takich materiałów wzrok. Pierwsza część ofiarowała nie taki mały świat, sporo wyborów i niezłą historię z kilkoma wątkami. To postawiło pewne wymagania wobec kontynuacji. Wymagania, których ta kontynuacja nawet nie próbowała spełniać. Bioware po prostu zrobiło zupełnie inną grę pod tym samym tytułem, a potem było szalenie zdziwione, gdy zalała je fala krytyki. Twierdzenie, że to taka fajna oryginalna koncepcja nie wytrzymuje próby, gdy np. przeczyta się wyznanie Inon Zura, który przyznał, że dano mu zdumiewająco mało czasu na zrobienie muzyki do gry. Po prostu całe DA2 powstawało na chybcika, byle szybciej. Dlatego nie rozwinięto w nim świata, całość rozgrywa się w kilku lokacjach na krzyż, walka jest uproszczona a trudność stopniowana w sposób absurdalny (hordy przeciwników - spadochroniarzy). Bioware włożyło wiele wysiłku, by to wszystko ukryć, ale nie udało mu się. I zmarnowało naprawdę niezły potencjał, bo historia i sposób jej opowiedzenia dawały szansę na stworzenie czegoś naprawdę fajnego. Niestety, gra powstawała "na przedwczoraj" i wyszła jak wyszła.
Jasne, można się w niej nieźle bawić - Ty jesteś na to przykładem. Ale lepiej innych ostrzec, jeśli mieliby wywalić na to większe pieniądze. Ja też nie zapłaciłbym za DA2 więcej niż 30 zeta. A nawet te tylko dlatego, że jestem ciekaw, czy trzecia część im wyjdzie. W takim przypadku chciałbym mieć całość cyklu.
Hubert - 30 Grudnia 2011, 13:00
Generalnie zgadzam się z Twoim sposobem myślenia, jeśli DA III będzie dobrą grą, nawet - tfu, tfu - nowoczesną w kwestiach innych niż grafika...
... choć szczerze mówiąc wolę, by moje pieniążki trafiały do kieszeni twórców nawet trochę szalonych (jak Chris Avellone i jego nowa mania walki z drugim obiegiem gier, ale za scenariusz do Tormenta jestem w stanie wybaczyć mu bardzo wiele, ciekaw jestem, czy to był jego 'scenariusz życia', opus magnum, czy też jeszcze nas czymś zaskoczy) i szałapuckich w kwestii techniki, ale tworzących OPOWIEŚCI - tak, o Obsidianie tu mowa.
Jeśli w ogóle złamię swoje postanowienie o niegraniu aż do premiery Diablo III, to chyba na Alpha Protocol lub wspominanym przeze mnie Neverwinter Nights 2.
O ile to pierwsze mój lapek uciągnie.
A krytyka DA II rozbija się, zauważyłem, o to właśnie, o czym mówił agrafek - o zawiedzione nadzieje, zawiedzionych miłośników oldschoolu - było ich dość, by gniewne pomruki z for i całej reszty mediów doszły do Bioware'u i wymusiły chwilę refleksji - choćby i udawanej.
Homer - 30 Grudnia 2011, 21:45
Bioware i oldschool, ludzie, w co Wy wierzycie. Oldschoolowe crpgi się Wam marzą w grze, która ma konsolowe sterowanie. Takich gier już nie będzie, bo kto to kupi i przejdzie, a co za tym kupi i przejdzie kontynuacje? Starzy gracze na tak rozbudowane gry nie mają czasu. A młodzi nie mają ochoty na grę skrytą za parawanem wyobraźni tylko na szybkie i miodne efekty.
Dobrze, że zapas klasycznych gier jest tak spory, że przechodząc je ponownie jedna po drugiej zabierze to z dziesiątkę lat, a wtedy już można wracać do pierwszej ze zbioru,
agrafek przecież to była wojna gangów. Zabawa w jednym domu. I mnie się podobało, że zamiast oklepanego schematu ratowania całego świata (po drodze ratując dużo małych światów), mam historię życia - serial. I to nie ty wcale jesteś najważniejszym bohaterem. Jesteś statystą tego co wyczyniają osoby, które dane Ci było spotkać i lepiej poznać. Jakbyś się nie obrócił, buntownik skradnie Ci całą śmietankę sławy. Wybór, który Tobie po tym pozostaje to popłuczyny po fabularnym twiście.
Hubert - 30 Grudnia 2011, 22:38
Homer, DA:O było czymś takim. I sprzedało się lepiej niż "nowoczesne" DA II. Tym zresztą miała być ta seria - starą szkołą. A że Bioware'owi się odmieniło...
Kalep - 17 Stycznia 2012, 22:17
Ja słyszałem odwrotnie, że to DA II sprzedało się lepiej, a DA:O gorzej. Powody powodzenia DA II były ponoć trzy: sporo pieniędzy zainwestowanych w reklamę (chyba dużo więcej niż w 1), nastawienie się na model rozrywki bardziej popularny w USA i wyrobienie sobie niezłej opinii poprzednią częścią. Szkoda, duże nadzieje wiązałem z serią powracającą do korzeni.
Ps: Właśnie nieśmiało grywam sobie (po chyba rocznej przerwie) w DA: Przebudzenie (z powodu problemów z Wiedźminem 2) i dobrze się gra. Mam nadzieje, że Bioware zrobi DA III w starym, dobrym stylu. Nadzieja matką głupich, a każda matka kocha swoje dzieci (nawet Matka Lęgu)
Hubert - 17 Stycznia 2012, 22:54
Kalep, większość serwisów branżowych mówiła, że DA II sprzedało się bardzo tak sobie. Gdyby wyniki były przyzwoite, to nie kajaliby się publicznie, nie (Bioware, znaczy)?
Kalep - 20 Stycznia 2012, 19:01
W sumie racja, też mi się to wydało nieco dziwne, może ta informacja była błędna. Czytał ktoś powieści z tego uniwersum? Co sądzicie?
|
|
|