Blogowanie na ekranie - Foratorium
gorbash - 25 Sierpnia 2009, 09:25
Jechałem kiedyś PKSem z Kielc do Skarżyska.
baranek - 25 Sierpnia 2009, 09:26
to musiała być szokująca przygoda sama w sobie.
Agi - 25 Sierpnia 2009, 09:28
gorbash, i co?
Większą część zawodowego życia dojeżdżałam PKS-em do pracy.
Dziesięć lat temu usiadłam za kierownicą własnego samochodu.
Poczułam się wolnym człowiekiem.
Poopowiadać o moich przygodach na drodze?
baranek - 25 Sierpnia 2009, 09:31
Agi napisał/a | Poczułam się wolnym człowiekiem. |
chyba żartujesz. większość znanych mi szczęśliwych posiadaczy, jest niewolnikami swoich aut. nawet moja Żona, jak jej skasowali samochód, nie umiała się w autobusie miejskim odnaleźć. to wolność jest?
Agi - 25 Sierpnia 2009, 09:32
Ale samochód mi z parkingu nie ucieknie.
E.
Jestem właścicielem samochodu, a nie jego niewolnikiem. Traktuję go, jak każdy użyteczny sprzęt.
baranek - 25 Sierpnia 2009, 09:41
no, jeden facet kiedyś opowiadał (nie pamiętam dokładnie, więc naszkicuję tylko): "najpierw pojechałem do wulkanizatora wymienić opony na letnie, potem do blacharza, bo mi na parkingu lekko tył wgnietli. potem do lakiernika, żeby wyrównał to wszystko ładnie. ale miał takiego lakieru. objeździłem kilka sklepów, ale wreszcie znalazłem. wróciłem do lakiernika. od ręki mi pomalował. potem do elektryka pojechałem. bo prawy przedni reflektor coś szwankował. okazało się, że żarówkę tylko trzeba wymienić. ale oczywiście nie miał. w czwartym sklepie dopiero znalazłem. to później jeszcze do PZU, bo ubezpieczenie się właśnie kończyło..." i tak dalej, w tym guście przez jakieś dziesięć minut. i zakończył słowami: "i jak ja bym zdążył to wszystko załatwić, gdym nie miał samochodu?".
Agi - 25 Sierpnia 2009, 09:48
Świetne!
Drobne problemy i naprawy załatwia mój nieoceniony Mąż, a byle zadrapaniem lakieru zwyczajnie się nie przejmuję.
Rafał - 25 Sierpnia 2009, 10:27
Jechałem kiedyś PKSem z Nowego Targu do wioski Sromowce Niżne. Kupuję bilet w okienku i mówię: bilet do Sromowiec. Baba: do Sromowców chyba, mrucząc pod nosem <zboczeńce jakieś>. Pomyślałem chwilkę i dziwnie mi się zrobiło.
Pucek - 25 Sierpnia 2009, 10:52
Dawno, dawno temu - czasy szkolnych wakacji - jeździłam z ojcem regularnie do Krościenka. Stąd często robiliśmy wycieczki PKSem do Sącza, Krynicy czy Czorsztyna. Pasażerami głównie byli tubylcy, a jak się paru znajomków spotkało to zaczynali śpiewać (nawet po trzeźwemu), wtedy jeszcze miejscowe swoje śpiewki. Jedną taką podrzucam:
Jestem sobie Krakowianka,
mam fartuszek po kolanka,
fajduli, fajduli, faj
a spódniczkę jeszcze wyżej
żeby chłopcom było bliżej
fajduli, fajduli, faj
No przecie szkoda żeby zaginęło
Virgo C. - 25 Sierpnia 2009, 11:45
Cztery lata dzień w dzień dojeżdzałem do ogólniaka w Świdnicy i najpiękniejsza historia jaką z tego okresu pamiętam wydarzyła się zimą. Ta jak zwykle zaskoczyła drogowców, więc spora warstwa śniegu zalegała na drogach. Dojechaliśmy do pierwszej wsi na luzie, przy zjeżdzaniu do niej był lekki strach, autobus się trochę narowisty zrobił ale nic, czego nie dało się opanować. Ludzie w Mokrzeszowie wysiedli, zapakowali się nowi uczniowie i jazda po górę. I tutaj właśnie autobus zaczął nie wyrabiać. Po kilku próbach nie pozostało nam nic innego jak wysiąść z autobusu i wspomóc go siłą swoich rąk. Kierowcy jadący za nami nawet nie trąbili, widocznie im mowę odjeło
Rafał - 25 Sierpnia 2009, 11:58
Znam tę górkę, też ją zapamiętam, ale z powodu bliskiego spotkania z rowem - taka szklanka była, że na niby czarnym asfalcie na butach ze 20 m można było przejechać.
illianna - 25 Sierpnia 2009, 13:21
jeden PKS, a tyle histori
ja jeszcze kilka na pewno opowiem, tylko muszę znaleźć chwilkę na napisanie
nimfa bagienna - 25 Sierpnia 2009, 17:30
Kiedyś jechałam autobusem PKS. Był tłok, stałam. Obok mnie stał jakiś pryszczaty młodzian, na oko 16-letni, któremu w pewnej chwili zagrały hormony i usiłował mnie pomacać tu i ówdzie.
Jako że nie gustuję w przygodnych i pryszczatych młodzianach, odsunęłam się.
Młodzian popatrzył na mnie z urazą i rzekł tonem podniosłym i pełnym namaszczenia:
- Dostąpi pani szczytu sławy, bo dotknęła pani MOJA ręka!
Czekam. Wciąż czekam. Na ten szczyt sławy.
Anonymous - 25 Sierpnia 2009, 18:12
O rany, nie wierzę...
nimfa bagienna - 25 Sierpnia 2009, 18:47
Hyhy, mnie lubią świry.
Wrzucam jeszcze jedną historię autobusową, tym razem z autobusu miejskiego. Właściwie przeklejam ją z FF, bo tam już ją opowiedziałam, a nie chce mi się pisać po raz drugi.
Parę lat temu dostałam schizy, że niebawem umrę. Przejęła się tym moja koleżanka Joanna i zaprosiła mnie na weekend do siebie, żebym nie siedziała sama w domu. Dzielnie zabawiała mnie przez cały weekend, spiła mnie, czytała mi na głos Moskwa - Pietuszki ze szczególnym uwzględnieniem rozdziału o koktejlach. Ogólnie fajnie było. W poniedziałek rano jedziemy do pracy autobusem. Koło nas dużo ludzi. Joanna pyta: "I jak tam, lepiej ci? Nie wydaje ci się już, że umrzesz?" Ja nabieram tchu, żeby powiedzieć, że niestety nic się nie zmieniło. I w czasie, kiedy nabieram tego tchu, odzywa się stojący obok nas facet (około pięćdziesiątki, z wyglądu kulturalny, zadbany, czarna broda z siwymi paseczkami, płaszcz, teczuszka): "O. A ja jestem Śmierć. Ja po panią jeszcze w tym roku nie przyjdę." Autobus zatrzymuje się na przystanku, facet wysiada.
W tym momencie schiza mija mi jak ręką odjął.
Anonymous - 25 Sierpnia 2009, 19:30
Ja to schizę bym chyba złapała po takim tekście.
Kruk Siwy - 25 Sierpnia 2009, 20:25
Dostałem schizy. Bo ja lubię nimfę bagienną, znaczy jestem świrem.
Idę się utopić, cy cuś.
nimfa bagienna - 25 Sierpnia 2009, 20:47
Kruku!
Błagam!
Odstąp od wprowadzenia w życie tego straszliwego pomysłu!
Nie każdy pies jest pudlem, chociaż każdy pudel to pies.
Nie każdy, kto mnie polubił... etc.
Kruk Siwy - 25 Sierpnia 2009, 20:49
bul, bul, bul!
Że co? A - no to dobrze, przy okazji głowę umyłem. I może nawet coś napiszę. Trza wykonać plan dzienny.
illianna - 25 Sierpnia 2009, 21:41
jak już opowiadamy takie historyjki, to zwykli zboczeni panowie, którzy na ulicy proponują mi różne rzeczy już mnie nie dziwią, jeden taki zwłaszcza rano o 6 lubił zachodzić z tyłu i szeptać zberezeństwa do ucha, najgorzej w zimie jak się miało kaptur i ograniczoną widoczność i słyszalność, zakradał się cicho, stawał blisko i wygłaszał coś w stylu "chciałbym ci..." i tu następowała konkretna wulgarna propozycja na miłe spędzenie poranka w jego towarzystwie kiedyś jednak wracałam z Sebastianem z zajęć, dawno to było, ale do dziś pamiętam, Sebastian jakoś mnie zostawił z tyłu, bo nie zauważył, że zatrzymałam się przy wystawie, przechodziłam przez plac św Marii Magdaleny, tam gdzie Skarga stoi, nagle jakiś facet przecinając mi po ukosie drogę i mijając bardzo blisko wyszeptał scenicznie "Chcę zjeść twoją głowę", wierzcie mi TO robi wrażenie, bardziej niż "Chcę wylizać twoją...", co jest, nie wiem czemu ,sztandarowym tekstem większości, składających propozycje nie do odrzucenia, panów,
też wtedy pomyślałam, że chyba jestem jakaś nie tego, że mi się TAKĄ propozycję składa, no i jakieś pól roku nie chciałam chodzić Grodzką na Rynek, a jak już szłam to trzymałam się kurczowo Sebastiana
Stoniu - 25 Sierpnia 2009, 21:43
To ja napiszę o mojej przygodzie busowej. Zdarzyła się ona na trasie Kraków-Rabka Zdrój, chyba jechałem wtedy na Boże Narodzenie. Ludzi oczywiście jechało więcej, niż miejsc siedzących, więc pozostali podróżni stłoczyli się w przejściu. Przede mną siedział sobie facet, który podróż umilał czytaniem książki Dana Browna (chyba to był Kod). No i tak sobie czytał, do czasu aż stojąca za nim kobieta (po 30), zaczęła mówić mu o zgubny wpływie takiej literatury. O kłamstwach w niej zawartych, jaka to książka jest zła. Na nic sie nie zdały argument faceta, iż traktuje Kod jako zwykle czytadło. A ona nie zważając na te słowa, zaczęła mu robić dalszy wykład, podczas którego wspomniała, że w czasie kiedy studiowała religioznawstwo, czuła się jak na dnie. No i "umilała" facetowi podróż, ukazując mu swoją wizję świata. Szkoda, ze koleś nie umiał jej odgonić. A i w nagrodę dostał jakiś święty obrazek .
A opowieść nimfy poraża .
Agi - 25 Sierpnia 2009, 22:15
Też mnie naszło na opowieść.
W czasach przedsamochodowych często korzystałam z autostopu, więc jak już zostałam "szczęśliwym posiadaczem" też zabieram autostopowiczów, chociaż ostatnio coraz rzadziej.
Pewnego razu jechałam mało uczęszczaną drogą, gęsto obsadzoną drzewami. Uwielbiam takie trasy i jeśli tylko mogę, to unikam "krajówek".
Godzina wczesnopopołudniowa, niedziela, znaczy autobusy raczej nie kursują. Zatrzymuje mnie młody człowiek. Nie zastanawiając się hamuję i zabieram go. Ujechaliśmy może z pięć kilometrów, a mój pasażer nagle pyta - A co by pani zrobiła, jakbym się teraz na panią rzucił?
Na to ja bez najmniejszego zawahania - Widzi pan te drzewa? Zanim mnie pan dotknie zdążę uderzyć w najbliższe i na pewno nie swoją stroną.
Koleś zbladł, wyjąkał - żartowałem - i siedział cichutko do końca podróży.
dalambert - 25 Sierpnia 2009, 22:23
illianna napisał/a | i tu następowała konkretna wulgarna propozycja na miłe spędzenie poranka w jego towarzystwie |
Wielki polski rzeźbiarz Xawery Dunikowski znany był z miernej urody, nikczemnej postury i licznych pań z którymi stosunki miał bliskie.
Zapytano go kiedyś Xawciu jak ty te panie podrywasz?. Na co on skromnie / sepleniąc zresztą/ :
"Mówię chodź sssssię pie....'
"I co Xawciu w pysk nie dają ?"
"Polowa daje w pysssk, a połowa daje!"
i wielcy artysci dżentelmenami nie bywali. Przynajmniej nie wszyscy.
Virgo C. - 25 Sierpnia 2009, 23:18
Miał lepszą skuteczność niż znajomy, który w knajpie zaczepia dziewczyny słowami "Jestem Wulfgar, a Ty będziesz tej nocy moją niewolnicą". Tylko 1 na 10 nie daje mu w pysk
A historia Stonia mi przypomniała jak pierwszy raz (zaraz po maturze) jechałem do Krakowa z kumplem. We Wrocławiu wsiadł jakaś kobieta, wg metryki skończone 26 lat, na oko lat 30 i trochę. Jak się do kumpla przyssała to trajkotała przez całą drogę, a jechała aż do Krzeszowic. Skakała z tematu na temat, do szczęścia jej wystarczyło nawet jak kumpel głową skinął. Ale jazdy się zaczęły na odcinki Gliwice - Katowice. Wsiadł wtedy do naszego przedziału jakiś typowy Ślązak i po krótkim zapoznaniu z oratorskimi zdolnościami współpasażerki zaczął jej tokować, że jej chłopa potrzeba, a jakby już takiego miała to ten by ją nauczył mówić krótko i na temat. Ta się na niego obrażała, mówiła że już więcej z nim nie rozmawia bo to prostak, a po nie więcej niż 10 sekundach znowu zaczynała gadać. Kabaret był fajny, ale później nam resztę drogi tłumaczyła dlaczego nie możemy dopuścić by z nas wyrosły takie chamy jak tamten koleś. Po prawdzie wolałem już jednym uchem słuchać o zbawiennym wpływie lnu na włosy i cerę...
gorbash - 26 Sierpnia 2009, 06:05
Virgo C. napisał/a | Tylko 1 na 10 nie daje mu w pysk |
Pewnie te niesłyszące?
illianna - 26 Sierpnia 2009, 06:40
ja w pysk nie daję, z zatroskaniem proponuję psychiatrę, działa piorunująco
Agi napisał/a | Zatrzymuje mnie młody człowiek. | a przystojny chociaż był
Rafał - 26 Sierpnia 2009, 06:52
Kiedyś mnie też chciał zatrzymać młody człowiek, to było dawno temu jak byłem metalem i miałem długie włosy gdzieś tak do połowy pleców. Wracałem mocno wieczorową porą obok parku i w pewnym momencie słyszę z parku rumor i ktoś z tyłu biegnie w moja stronę, ciekawy się odwracam - morda moja zarośnięta - kolesia wmurowało w ziemię, takiego opadu szczęki w życiu nie widziałem, jak on zaczął spier..., ech mogłem się nie odwracać
illianna - 26 Sierpnia 2009, 07:01
Rafał, tak zestresować biedaka, impotentem pewnie się stał i już nigdy nikogo nie zgwałcił
Agi - 26 Sierpnia 2009, 07:27
illianna napisał/a | Agi napisał/a:
Zatrzymuje mnie młody człowiek.
a przystojny chociaż był |
Może i przystojny, ale charakter wredny miał na gębie wypisany.
illianna - 26 Sierpnia 2009, 10:21
to faktycznie nie warto było
śmiech śmiechem, ale do mnie kiedyś przyszła dziewczyna po tym jak ją facet w samochodzie przy pomocy noża zmusił do różnych rzeczy, tyle że, on ją zabrał na stopa, nie miała argumentu wjechania w drzewo
|
|
|