Ludzie z tamtej strony świata - Aleksander Kusz
mawete - 7 Lutego 2010, 09:39
xan4: planujesz coś dłuższego?
andre - 7 Lutego 2010, 10:25
urlop chociażby...
mawete - 7 Lutego 2010, 11:03
xan4 - 7 Lutego 2010, 13:11
andre, , o mało co nie potraktowałem monitora kawą, którą właśnie piłem
mawete, tak, planuję, a nawet próbuję Nawet sobie obiecałem, że nie mogę napisać szorta, dopóki nie skończę czegoś dłuższego (urlopu chociażby ). Ci co znają moją miłość do szortów, to wiedzą jakie to wyrzeczenie.
W zeszłym roku zacząłem pisać "Latarnię na końcu wszechświata" i niestety utknąłem. Myślę, że się teraz zmobilizuję do skończenia wstępu i napisania pierwszych paru opowieści.
Drugą rzeczą, którą ostatnio zacząłem to Finansman. Księga-prawie-że-cała. Tutaj kończę opowieść pierwszą, w której poznajemy Finansmana i w której wykonuje swoje pierwsze zlecenie.
shenra - 7 Lutego 2010, 14:48
xan4 napisał/a | Nawet sobie obiecałem, że nie mogę napisać szorta, dopóki nie skończę czegoś dłuższego (urlopu chociażby | że co proszę
mawete - 7 Lutego 2010, 14:53
No to ja czekam, jesteś jedną z niewielu osób u których nie jestem w stanie przewidzieć rozwoju sytuacji.
A! Pomyśl o przyjechaniu na Falkon.
xan4 - 7 Lutego 2010, 17:05
mawete, nie wiem, czy to dobrze, czy źle, że nie jesteś w stanie przewidzeć rozwoju sytuacji, mam nadzieję, że dobrze (dla mnie )
Już na zeszłoroczny Falcon się wybierałem, ale nie dotarłem, w ogóle ja się często gdzieś wybieram, ale potem nie dojeżdżam. W tym roku powiedziałem sobie, że muszę dojechać do Nidzicy i aby nie mieć potem wymówek, to wpłaciłem już za akredytację, może to mnie zmobilizuje. No i w tym roku chciałbym jeszcze na jakiś balkon krakowski zawitać (jak mnie przyjmą).
shenra, ja jestem chyba jeszcze bardziej leniwy niż andre więc musiałem sięgnąć po ostateczne środki, aby spróbować czy jestem w stanie napisać coś dłuższego
shenra - 7 Lutego 2010, 17:14
xan4, to już siadaj do pisania tego tam..pff dłuższego . Kcem widzieć Twojego szorta w chomikowym ogródku
andre - 7 Lutego 2010, 17:16
xan4 napisał/a | ja jestem chyba jeszcze bardziej leniwy niż andre więc musiałem sięgnąć po ostateczne środki, aby spróbować czy jestem w stanie napisać coś dłuższego |
widzę, że pomalutku staję się legendarny...
Martva - 7 Lutego 2010, 17:17
xan4 napisał/a | No i w tym roku chciałbym jeszcze na jakiś balkon krakowski zawitać |
To jest bardzo prawidłowa postawa
Niepisanie szortów jako metoda na napisanie czegoś dłuższego skutkuje u mnie niepisaniem niczego
xan4 - 7 Lutego 2010, 17:23
andre, nawet nie pomalutku, kiedy zobaczymy Twój zbiór opowiadań, no kiedy?
Martva, spróbuję nie iść Twoją drogą
shenra, hmm, spróbuję, ale nie obiecuję
shenra - 7 Lutego 2010, 17:23
Martva napisał/a | Niepisanie szortów jako metoda na napisanie czegoś dłuższego skutkuje u mnie niepisaniem niczego | Ty go już tak nie zachęcaj normalnie....
xan4 napisał/a | No i w tym roku chciałbym jeszcze na jakiś balkon krakowski zawitać (jak mnie przyjmą). | 20 mamy wolny termin
Witchma - 7 Lutego 2010, 19:34
xan4 napisał/a | W zeszłym roku zacząłem pisać Latarnię na końcu wszechświata i niestety utknąłem. Myślę, że się teraz zmobilizuję do skończenia wstępu i napisania pierwszych paru opowieści.
Drugą rzeczą, którą ostatnio zacząłem to Finansman. Księga-prawie-że-cała. Tutaj kończę opowieść pierwszą, w której poznajemy Finansmana i w której wykonuje swoje pierwsze zlecenie. |
No teraz to się już nie wymigasz
xan4 - 7 Lutego 2010, 19:48
shenra bardzo chętnie zawitam do Krakowa i poznam Was wszystkich, ale najlepiej jakąś ciepłą porą. Wproszę się na balkon tak późną wiosną, jak będzie można.
Witchma, mam nadzieję, że moja osobista muza już o to zadba
mawete - 7 Lutego 2010, 20:39
xan4: pamiętaj jak Cię złapią za rękę to mów, że nie Twoja ręka...
a tak to masz przerąbane - ja też chcę przeczytać
Stormbringer - 7 Lutego 2010, 23:01
xan4 napisał/a | Nawet sobie obiecałem, że nie mogę napisać szorta, dopóki nie skończę czegoś dłuższego (urlopu chociażby ). |
Też się tak czasem motywuję, ale dla szortów najczęściej robię wyjątek. Te trzy tysiące znaków na inny temat to całkiem miła odmiana.
xan4 - 8 Lutego 2010, 10:31
No, biedny ja, myślałem, że prekursorem zostałem w tym temacie, albo przynajmniej zwykłym kursorem, a tutaj się okazuje, że ogonem jestem
Agi - 8 Lutego 2010, 10:33
xan4 napisał/a | albo przynajmniej zwykłym kursorem |
Będziesz robił "mig, mig" ?
shenra - 8 Lutego 2010, 12:07
Stormbringer napisał/a | Też się tak czasem motywuję, ale dla szortów najczęściej robię wyjątek. Te trzy tysiące znaków na inny temat to całkiem miła odmiana. | To jest postawa godna naśladowania. xan4 ucz się, ucz.
Arya - 27 Marca 2010, 22:07
ABC...Zwycięzca jest po prostu świetne. Gratulacje!
xan4 - 28 Marca 2010, 08:23
Miło mi, że dotarłaś aż tutaj, aby mi to napisać, dzięki za dobre słowo
Adon - 13 Lipca 2010, 16:04
Widzę, że Twój opis potwora znalazł się w fabrycznym almanachu. (też tam opisik popełniłem ).
xan4 - 13 Lipca 2010, 18:05
Adon, no to w dobrym towarzystwie się znalazłem
Wszedłem sobie wczoraj na stronę Fabryki, zobaczyłem, że można wygrać antologię, więc czym prędzej napisałem parę zdań i zaraz wysłałem . Teraz, jak to sprawdziłem, to mogę sobie zarzucić, że się nie przyłożyłem, bo i książki nie wygrałem i jakoś tak blado wyszło
Ale temat bardzo mi się spodobał, ciekawy im wyszedł
Witchma - 13 Lipca 2010, 18:31
Gratulacje
xan4 - 14 Września 2010, 12:40
Tak mnie naszło
Cykl: Bajki z piasku ukręcone
Bajka o Marku co się ludziom nie kłaniał (a przynajmniej miał taki zamiar)
W dalekim zamorskim kraju, gdzie ludzie żyją na plaży, mieszkał sobie Marek. Jego rodzina mieszkała niedaleko granicy z krajem z piwa słynącym. Mały Marek całe dnie spędzał na plaży, grał w piłkę, zbierał muszelki. Czasami z kolegami bawił się w policjantów i złodziei. Od dzieciństwa był spokojnym i wyważonym dzieckiem, więc zazwyczaj w tej zabawie był sędzią skazującym złodziei na więzienie lub prace społeczne.
Kiedy ukończył Podstawową Szkołę Piaskową, oraz Ogólnokształcące Liceum Piaskowe postanowił uczyć się dalej. Wybrał Uniwersytet Piaskowy kilkadziesiąt kilometrów od domu, w stolicy regionu obfitującego w kopalnie piasku. Kiedy zaczynał studia na kierunku zarządzania piaskiem, wiedział, że to jest to, co chce robić. Chce pomagać ludziom zarządzać piaskiem, plażą, doradzać rządzącym tak, aby wszystkim na plaży żyło się bardzo dobrze, a jemu oczywiście, w ramach gratyfikacji, jeszcze lepiej. Był ambitny, tytuł magistra mu nie wystarczył, uczył się dalej, więc po dwóch latach obronił doktorat z zarządzania piaskiem. Następnie rozpoczął pracę na uniwersytecie, jako adiunkt i stawał się coraz bardziej znany w kawiarenkach piaskowych.
Jego spokojne opinie na temat gospodarowania piaskiem były często cytowane w gazetach wydawanych na plaży. Nie opowiadał się za żadną z opcji, ani tych, co chcieli czesać piasek w lewo, ani tych, co chcieli czesać w prawo. Nie dawał poparcia tym co chcieli piasek zostawić w świętym spokoju, ciesząc się plażą, słońcem i morzem. Także Ci, co chcieli zrobić plażę zieloną nie mogli na niego liczyć. Wypowiadał się zgodnie z logiką, ze swoją logiką, chłopaka wychowanego w kulcie pracy wśród kopalni piasku. Z biegiem czasu zaczęto o nim mówić: niezależny. Popierał konkretne pomysły, a nie opcje czy kluby. Coraz częściej był zapraszany do różnych kawiarenek, gdzie występował jako ekspert. Wypowiadał się w trakcie wyborów na plaży i po, w trakcie przesileń, kiedy kluby kłóciły się na co wydać pieniądze, a właściwie z czego załatać dziurę w budżecie, po ostatnich wydatkach. Jego głos, jego twarz w kawiarenkach zaczęły pojawiać się tak często, jak starszej już pani Jadwigi, która etatowo już komentowała wszystkie działania klubów na plaży. Pojawiał się i znikał, tak, że ludzie opowiadali już sobie kawały, że obojętnie gdzie pójdą, to tam na pewno zamiga im Marek.
Jednak po pewnym czasie Marek stwierdził, że ma już dość doradzania, pokazywania co źle wykonują kolejni zarządzający plażą i jak lepiej można to było zrobić. Przecież za to nikt mu nie płacił! Teraz on też chce się włączyć do zarządzania plażą, a właściwie do korzystania z profitów z tego zarządzania. A najlepiej nie za bardzo się przepracowując. Wykorzystał to, że w tym czasie kraj na plaży przystąpił do Unii Krajów Zamorskich i trzeba było wysłać tam swoich przedstawicieli. Zaproponował swoją kandydaturę klubowi, który ideologicznie chciał zaczesywać piasek w prawo, ale tak naprawdę gospodarczo zaczesywał go w lewo, co powodowało że członkowie klubu nie zawsze czuli komfortowo. Tam, z braku lepszych kadr, wystawili go, jako ich kandydata do Parlamentu Zamorskiego z okręgu słynącego z kopalń piasku. Plażowicze byli zdziwieni, natomiast bywalcy klubów już nie. Wiedzieli dokładnie, że od jakiegoś czasu, wypowiedzi i połajanki Marka w kawiarenkach były coraz bardziej zgodne z linią kościoła braci mniejszych. W swoim okręgu dosyć łatwo został posłem do parlamentu i z powodu, że jako bezstronny mówca stracił już swoje miejsce w kawiarenkach, rozpoczął pisanie pamiętnika piaskowego na liściach palmy rosnącej przy głównym molo. Nie czytano go, bo i po co? Ale po pewnym czasie okazało się, że inni, tak zwani niezależni kawiarenkarze, wypowiadający się w tak zwanych niezależnych kawiarenkach, co chwilę cytowali jego wypowiedzi, więc Marek znowu, powoli, stawał się sławny, ale tak jakoś inaczej, piaskowo, tym razem budując swoją karierę.
Chciał się dostać tylnym wejściem na dwór szefa klubu, ale niestety, szef miał partyzanckie metody zaufania. Korzystał czasami z usług przeróżnych ludzi pracujących na plaży, mających przeróżne poglądy, niekiedy nawet przyjmując ich do klubu, a czasami spokojnie, bez mrugnięcia okiem ich wyrzucając. Miał jednak jedną podstawową zasadę. Ufał tylko najstarszym towarzyszom broni. Tym z którymi był zakopany po uszy w piasku, kiedy toczyły się walki podczas Wielkiej Wojny z Zaborcą.
Kiedy Marek zorientował się, że to mu się nie udało, zaczął opisywać aktualnie zarządzający plażą klub „Aby nam wszystkim było dobrze, aby nie zabrakło nam słońca na plaży” jako bandę łajdaków i złodziei. Plażowicze, którzy wiedzieli o tym od dawna, byli zaskoczeni faktem, że Marek dopiero teraz do tego doszedł. Obrzucanie błotem rządzącego klubu nie przyniosło żadnych rezultatów i wyglądało na to, że kariera Marka zaśnie cicho na piasku.
Kiedy szef klubu „Aby pamięć o naszych wielkich przegranych bitwach nigdy nie umarła” nie wygrał kolejnych wyborów (przy czym przegrana była oczywiście zgodna z linią programową partii, że lepiej heroicznie przegrywać, niż szczęśliwie wygrywać), Marek poparł młode kraby które organizowały tym razem wybory, a wcześniej czekały na swoją szansę na zaistnienie w klubie na jednej z najbardziej opuszczonych plaż w rejonie. I okazało się, że znowu poparł niewłaściwe kraby. Kraby, krabiki właściwie jak się okazało, nic nie znaczące zwierzątka morskie, zostały bardzo szybko wycofane z powrotem na poprzednią plażę, a wokół szefa znowu pojawili się bojownicy o wolność piasku.
I w tym momencie Marek nie wytrzymał. Napisał list otwarty na palmie, do swojego szefa, że źle się dzieje w klubie i zasugerował, wyobrażacie sobie, zasugerował szefowi, że się myli. Na reakcję nie musiał długo czekać, nie został wyrzucony z klubu, bo się nigdy wcześniej do niego nie zapisał, albo nikt go do niego nie chciał przyjąć, tego niestety nie wiemy. Został natomiast wyrzucony z delegacji klubu do PZ i poinformowany, że nie ma się nawet co pojawiać przed ich klubem, ani nawet przechodzić przez ich kawałek plaży. Marek rozochocony faktem, że znowu rozmawiają o nim w kawiarenkach, chciał podtrzymać dobrą passę. Pobiegł na następny dzień pod wejście do klubu „Aby nam się dobrze żyło, nam, przede wszystkim nam”, gdzie skacząc i pajacując rozpoczął wykrzykiwać, że niech sobie nie myślą, że on do nigdy się do nich nie zapisze. Ochroniarze spojrzeli na niego, jak na osobę mocno cierpiącą na pewne braki i nawet na to nie zareagowali. Paru przechodzących klubowiczów parsknęło śmiechem, a jedna mama prowadząca dziecko, zakryła mu oczy mówiąc, aby nie oglądał tak gorszących scen. Marek widząc, że nikt nie reaguje na jego podskoki, musiał wrócić do swojego domku na plaży. Usiadł na leżaku i przesypywał piasek pomiędzy palcami.
Tutaj kończy się opowieść o Marku co się ludziom nie kłaniał.
Jednak tak się teraz zastanawiam, czy on tak uwierzył we własne siły, tak mu się dużo dobrego o sobie wydawało, że go poniosło, czy zrobił to specjalnie, bo wiedział, że niedługo nastąpi przetasowanie w owym klubie do którego nie należał, a wtedy odpowiednie siły przypomną sobie o nim i o tym co mówił i pisał.
I myślę, że to drugie. Myślę, że jeszcze usłyszymy o ambitnym Marku.
Stormbringer - 20 Października 2010, 11:37
xan, na stronie zapowiedzi jeszcze brak, Ty się nic nie przyznajesz, a tu się okazuje, że znowu wylądowaliśmy razem w tym samym numerze.
xan4 - 20 Października 2010, 11:57
To fajnie Bardzo się cieszę, drugi raz z rzędu nam się udało
Całkiem inna okładka, w zapowiedziach była zdaje się okładka do Żambochowego Koniasza, ale tutaj jest do Forysia. Ale co tam, ta mi się o wiele bardziej podoba, z wiadomego powodu oczywiście
Ciekawe, czy to zmiana całości, czy będzie inna okładka do numeru z e-gazety i inna do papierowej. Pewno się niedługo dowiemy.
Witchma - 20 Października 2010, 12:00
xan4,
shenra - 20 Października 2010, 12:36
xan4, świetnie
Iwan - 20 Października 2010, 14:28
xan4,
|
|
|