Mechaniczna pomarańcza [film] - Indiana Jones IV - Legenda żyje, czy umiera?
ihan - 26 Maj 2008, 14:15
Oglądanie inaczej niż w kinie IMHO mija się z sensem. Bez rozmachu, natłoku obrazu i dźwięków wychodzi naiwność fabuły. A naiwność musi być, bo to wpisuje się w konwencję. Zdecydowanie, bez Shii film byłby lepszy, nieporównywalny w Riverem, to fakt. W zasadzie istnienie Mutta opiera się wyłącznie na reakcji Indiany, samodzielnie nie miałby sensu. Końcówka, cóż każdy ma jakieś zboczenie, od Stephena Kinga, do widać Lucasa. Idiotyczne ufoludki zawładnęły wyobraźnią, pewnie jakiś spisek bo logicznego wyjaśnienia to ja nie widzę.
Witchma - 26 Maj 2008, 14:18
ihan, pisz częściej, estetyka forum rośnie z każdym postem
a co do tego nieszczęsnego Mutta - ja go odebrałam jako postać komiczną (może mój musk się broni, trudno powiedzieć), szczególnie liany mnie w tym przekonaniu utwierdziły a ostatnia scena tylko wyraźnie daje do zrozumienia, że on się na następce nie nadaje i koniec
ihan - 26 Maj 2008, 14:21
Witchma napisał/a | a ostatnia scena tylko wyraźnie daje do zrozumienia, że on się na następce nie nadaje i koniec :D |
I tutaj widzę światełko w tunelu, w przeciwnym wypadku zaczęłabym się upijać na smutno, aż zostałabym zalanym łzami alkoholikiem.
Sandman - 26 Maj 2008, 16:38
Spoilers warning.
Tragedia. Nastawiłem się na świetne przygodowe kino, a dostałem odmóżdżającą papkę dla amerykańskich nastolatków z taką ilością absurdów i nieprawdopodobieństw, że ciężko je wszystkie ogarnąć. Jasne konwencja Indiany trochę może tłumaczyć, ale nie aż tyle. W tym filmie było ich więcej niż we wszystkich poprzednich częściach razem i jeszcze kilka zostawało. O fabule nie wspomnę, bo ufoki po prostu przyprawiły mnie o stupor.
Z obrazu dawnej świetności został co najwyżej cień, brak dowcipnych dialogów można jakoś przełknąć, ale zabito to co w serii było najważniejsze - zagadki, tajemnica, powolne poznawanie kolejnych elementów układanki.
Kilka wątpliwych plusów niestety nie wystarcza, żebym ten film chciał jeszcze kiedykolwiek obejrzeć.
Konkludując w punktach:
Na PLUS
- czarny charakter - ciekawa postać, świetnie zagrana, no i ten akcent
- wybór przeciwników - zmiana na czerwonych bezbolesna, odpowiednia do czasów
- sekwencje pościgu w magazynie, za motocyklem i w dżungli (pomijając fragmenty z Tarzanem i mrówkami, które sprawiły, że ręce mi opadły po raz kolejny) - typowe i dobrze zrobione,
- efekty specjalne - jak zawsze świetne u Spielberga
Na MINUS
- fabuła, pomysł na film i wszystko co się z tym wiąże - dramat
- postać syna Indiany - osobiście mam nadzieję, że w V części Jones będzie szukał morderców syna
- brak zagadek typowych dla poprzednich części, Indi idzie do celu jak po sznurku.
- 70 letni Indy lejący rosyjskich komandosów gdzie chce i jak chce - tego nawet konwencja nie tłumaczy
- ilość bzdur i niedoróbek tak olbrzymia, że bijąca na głowę nawet Skarb narodów 2, a sądziłem, że to już niemożliwe. Wspomnę tylko te, które najbardziej utkwiły mi w pamięci
-- ściśle tajny magazyn wojskowy broniony przez 4 strażników,
-- lodówka
-- Indi i grzyb atomowy, widać wtedy bomby atomowe nie wytwarzały promieniowania,
-- mrówki wciągające człowieka do mrowiska,
-- goście na cmentarzu - ni przypiął ni przyłatał, co autor miał na myśli?
-- skoro obcym pojazd był potrzebny do podróży międzywymiarowych to jak rozwalił się w Roswell?
-- dlaczego nie odlecieli wcześniej, czaszkę podprowadzono dopiero w XV wieku,
-- jak podprowadzono czaszkę skoro "szkielety żyły"
-- jak Hiszpanie dostali się w 6 do miasta bronionego przez setki indian?
-- walki Indiego z ruskimi już wspomniane wcześniej,
i wiele innych
Rozpisałem się, ale to pewnie z żalu. Dużo sobie obiecywałem po tym filmie, a tu taka klapa. Moim skromnym zdaniem legenda Indiany Jonesa wygląda teraz tak jak sam Ford, trzymają ją przy życiu tylko wspomnienia.
Homer - 26 Maj 2008, 18:16
Kruk Siwy napisał/a | A no cóż... ciekawym czy w wersji cyfrowej dostępne jest. Bo wtedy walę do kina Nova Praha.
Bo pójśc pójdę choćby tam nawet dwie Sheile grasowały. |
Dostępne Pierwszy seans, który oglądałem w takiej jakości i muszę przyznać - widać różnicę.
Sandman napisał/a | ...z taką ilością absurdów i nieprawdopodobieństw, że ciężko je wszystkie ogarnąć. Jasne konwencja Indiany trochę może tłumaczyć, ale nie aż tyle. W tym filmie było ich więcej niż we wszystkich poprzednich częściach razem i jeszcze kilka zostawało. |
Jestem świeżo po trzech poprzednich częściach Indiany i nie zgadzam się z tym co piszesz. Każdy Indiana ma mnóstwo "przegiętych" sytuacji, ten film pod tym względem nie był wyjątkiem ni w jedną ni w drugą stronę - jedyna różnica, że tym razem nieprawdopodobieństwa są bardziej efektowne.
Sandman - 26 Maj 2008, 18:33
Homer napisał/a | Jestem świeżo po trzech poprzednich częściach Indiany i nie zgadzam się z tym co piszesz. Każdy Indiana ma mnóstwo przegiętych sytuacji, ten film pod tym względem nie był wyjątkiem ni w jedną ni w drugą stronę - jedyna różnica, że tym razem nieprawdopodobieństwa są bardziej efektowne. |
Niestety nie zgadzam się. W poprzednich częściach nawet jeśli jakaś sytuacja była nieprawdopodobna, czy absurdalna to najczęściej była serwowana z przymrużeniem oka, jak w III kiedy ścigający Jonsów samolot wlatuje do tunelu, traci skrzydła, a kadłub ślizgaj się po drodze i wyprzedza ich samochód. Mina niemieckiego pilota - bezcenna. Tutaj tego mrugnięcia okiem w stronę widza moim zdaniem zabrakło i to powodowało, że tych absurdów nie dało się przełknąć. Zresztą brakowało mi humoru w tej części zdecydowanie.
Homer - 26 Maj 2008, 18:44
No wiesz... trudno o większe przymrużenie oka niż świstaki/surykatki/pieski preriowe czy co to było i grzyb przy lodówce, kujon w bibliotece... hmm. Zresztą to kwestia osobistego odbioru. Dla mnie cały ten film to było mrugnięcie...
Sandman - 26 Maj 2008, 19:40
O świstakach zapomniałem minutę po ich zobaczeniu, dla mnie nie stanowiły źródła humoru w tym filmie. Kujon w bibliotece był dobry, jak cała ta sekwencja, jeden z lepszych momentów w tym filmie.
Oczywiście odbiór filmu to kwestia czysto subiektywna i nie mam zamiaru się sprzeczać, czy kogoś odwodzić od jego zdania. Dla mnie ten film był słaby, pisałem też czemu. Jeśli się komuś podobał, to też świetnie, może dostrzegł coś co mnie umknęło, może nie oczekiwał tak wiele, a może po prostu potrafił przymknąć oko na to co mnie raziło i cieszyć się resztą.
dzejes - 26 Maj 2008, 21:45
Miałem ochotę wypowiedzieć się szerzej, ale mi przeszło. Tak więc w skrócie - najgorsza część wyśmienitej serii. Zarzuty Sandmana są moimi - dodam, że:
- zamiana brunatnych na czerwonych wcale nie była bezbolesna.
- Cate została oszpecona mundurami
- a scena, gdy Indiana wdmuchuje Indianinowi strzałkę z dmuchawki do ust - idiotyzmem roku.
Piech - 26 Maj 2008, 23:41
Ja zawiedziony nie jestem, bo wiedziałem na co idę.
Najwięcej radości sprawił mi akcent Blanchett. Wśród tego efekciarskiego pierdu-pierdu (do którego jednak mam sentyment z dawnych lat) nagle na scenę wszedł prawdziwy zawodowiec. Klasa.
Rodion - 27 Maj 2008, 17:50
http://jollyjack.devianta...-Lucas-86879449
Chyba wszyscy maja po tym filmie podobne odczucia
Urbaniuk - 27 Maj 2008, 19:19
niestety zdołał pomaziać...
Po kilku dniach nie pamiętam juz niczego z tego filmu. nie ma w nim scen któe się pamięta jak otwarcie arki, pułapki przed graalem, a nawet scena z robalami w światyni. nic co by było warte zapamietania.
dzejes->Cytat | a scena, gdy Indiana wdmuchuje Indianinowi strzałkę z dmuchawki do ust - idiotyzmem roku. |
Ale to było akurat w stylu dawnego indiany! Nie idiotyzm jest problemem tylklo to ze poza idiotyzmami nic tam nie było
dzejes - 27 Maj 2008, 21:53
Urbaniuk napisał/a |
dzejes->Cytat | a scena, gdy Indiana wdmuchuje Indianinowi strzałkę z dmuchawki do ust - idiotyzmem roku. |
Ale to było akurat w stylu dawnego indiany! Nie idiotyzm jest problemem tylklo to ze poza idiotyzmami nic tam nie było |
A od kiedy lotki mają ostrza z obu stron?
Gdy Indiana zastrzelił pięciu, czy sześciu Niemców jednym strzałem z Lugera - to jeszcze było na granicy, do tego jego mina, gdy z niedowierzaniem oglądał broń - bezcenna. Tutaj nic.
Homer - 27 Maj 2008, 22:10
dzejes napisał/a |
A od kiedy lotki mają ostrza z obu stron? |
Czemu ostrza z obu stron? Mógł się zwyczajnie udławić, albo zaciąć w język - wszak na lotce była trucizna.
Czarny - 28 Maj 2008, 06:05
Homer napisał/a | Czemu ostrza z obu stron? |
Było widać, że lotka wbiła mu się w podniebienie. Poza tym trucizną raczej nie macza się drugiej strony - ryzyko draśnięcia
Sandman - 28 Maj 2008, 07:13
Nie wspominając o takich detalach jak to, że końcówka powinna być czymś obwiązana, żeby uszczelnić dmuchawkę i żeby Jons był wstanie wydmuchać ją w ogóle z dmuchawki z drugiej strony. Pojemność płuc musiał by mieć chyba ze 2 razy większą niż normalny człowiek. Sprężenie powietrza na takiej długości to raczej nie jest prosta sprawa.
Anonymous - 29 Maj 2008, 01:05
Bylem, widzialem. Teraz zrzedzic bede. Mozliwe spojlery.
Indiana Jones, czesci jeden do trzy to klasyka filmu awanturniczego i fantastycznego. Wiele filmow i gier wzielo z niego pomysly.
I jak to bylo w przypadku Gwiezdnych Wojen lepiej byloby gdyby poprzestano na 3 czesciach. Przegiecie we wszystkim
*humor
*kaskaderskie akcje
*tajemnica,w zasadzie jej brak,bo jest tak lopatologiczna, ze zal autorow.
*Kate Blanchett, czemu nie utonela na Titanicu.
*Shia LaBeouf, niech sie trzyma transformersow i innych badziewiow, beztalencie jedno.
Wydaje mi sie ze wiem w czym rzecz. Czemu Lucas i Spielberg wyprodukowali filmidlo? Bo mieli za duzo do stracenia. Bo juz nie sa artystami, ktorzy chca pokazac swoj kunszt,raczej wyrobnikami probujacymi utrzymac klientow. I tu nie chodzi o widza raczej o producenta. Juz nie musza zachwycac, balansowac na linie niepewnosci. Oni sa na szczycie. Nawet jesli wyprodukuja film o zuku gnojniku walczacym z najezdzca z Marsa, ktos da na to kase a ludzie pojda to obejrzec.
Przerazila mnie troche scena z kapeluszem i mam mieszane uczucia: czyzby Drewnaldinho Shia LaBeouf mial zastapic Harrisona Forda?? Nie, to koniec swiata. Mam nadazieje ze nie bedzie kolejnych czesci.Bo z kazda kolejna czescia autorzy beda zabijac kanon kina przygodowego.
Edit: Tekst pisany na znieczuleniu, tak mi zal bylo legendy kina.W pelni zgadzam sie z zarzutami Sandmana.
Film jest do d**y.
dalambert - 29 Maj 2008, 07:33
krisu napisał/a | Mam nadazieje ze nie bedzie kolejnych czesci.Bo z kazda kolejna czescia autorzy beda zabijac kanon kina przygodowego. |
Mam nadzieję , że bedą - co co za kanon co martwo w Kinie Starych Filmów leży, a daj in Boiże Jeszcze ze trzy filmy, co mi tam
Homer - 29 Maj 2008, 11:20
krisu napisał/a | *Kate Blanchett, czemu nie utonela na Titanicu. |
Ehm? Nie łapie...
gorbash - 29 Maj 2008, 11:24
Nie utonęła z tego samego powodu co ja
Adashi - 29 Maj 2008, 12:59
krisu napisał/a | Kate Blanchett, czemu nie utonela na Titanicu. |
Cate Blanchett? Pewnie dlatego, że też ma na imię Kate tak jak Kate Winslet Zaraz, ale Cate i Kate to jednak nie to samo
Anonymous - 29 Maj 2008, 23:51
Homer napisał/a | krisu napisał/a | *Kate Blanchett, czemu nie utonela na Titanicu. |
Ehm? Nie łapie... |
oops... faktycznie, tam Winslet byla. Ale ja bym je i tak utopil w lyzce wody.
Kruk Siwy - 30 Maj 2008, 08:32
Byłem, widzialem, zaakceptowałem.
Bez rewelacji, miejscami przeszarżowane, ale który Indiana taki nie był? Widać niestety że HF rusza się jak emeryt, ale... ja poprostu lubię tego gościa i żadne strzałki ani ufoki mnie nie wnerwiły.
Tylko to zaufanie do radzieckiego sprzętu...
I Cate była boska, szkoda że nie powróci w następnych Indianach.
Dobra rozrywka, choć już nie tak świeża jak poprzednie części. Dobrze że Spielbierg nie poszedł w ślady Lucasa.
Witchma - 30 Maj 2008, 08:46
Kruku, zaskoczyłeś mnie, sądziłam, że będziesz bardziej krytyczny
Kruk Siwy napisał/a | Widać niestety że HF rusza się jak emeryt |
Fakt, ale żeby wszyscy emeryci w Polsce tak wyglądali i tak się ruszali, to wcale bym się nie obraziła Myślę, że i tak dał sobie świetnie radę...
Kruk Siwy - 30 Maj 2008, 08:54
Dobrze się bawiłem, kino było bardzo dobre, smród popcornu umiarkowany. Wyłączyłem myślenie, włączyłem zmysł humoru. Poza tym w filmie było sporo odwołań do różnych różności co jest fajne. I rozbawiło mnie tłumacznie sloganu wyborczego: I like Ike...
I lubię pieski preriowe.
Witchma - 30 Maj 2008, 09:00
A właśnie - gdzieś od połowy filmu miałam przeświadczenie, że chyba za bardzo się producenci nastawili na widownię dziecięcą i wszystko łopatologicznie tłumaczą. Przy scenie, kiedy Cate znajduje nadajnik przed świątynią wydało mi się oczywistą oczywistością, skąd się tam wziął.
Tymczasem obok mnie siedział pan z synkiem (który cały czas biegał do toalety, wkurzając wszystkich niepomiernie) i w momencie, kiedy pokazali, jak Mac rzuca nadajnik pan wykrzyknął (!): "O, a to ten jednak ten to zostawił, tak?!"
Załamałam się zupełnie, ale od razu z wielką wyrozumiałością spojrzałam na pewne rozwiązania fabularne
Kruk Siwy - 30 Maj 2008, 09:19
Co tam. Tak być musi, chociaż oczywiście i mnie to trochę szczypało. Ale junior ucharakeryzowany na Jamesa Deana czy też później Elvisa - naprawdę zabawny. A stylizowana scena bójki w barze - miodzio!
Witchma - 30 Maj 2008, 09:21
Kruk Siwy napisał/a | A stylizowana scena bójki w barze - miodzio! |
Dla tej sceny poszłabym chętnie obejrzeć ten film jeszcze raz, bo co, jak co, ale to im się wybitnie udało... i pieski preriowe
Nickt - 1 Czerwca 2008, 10:06
Ja z takim pytaniem. Może się zdarzy, że ktoś przypadkiem będzie znał odpowiedź.
Otóż założyłem się z moją piękną o to, w jaki sposób kręcono scenę szermierki na samochodach. Jak dla mnie, wyglądało to na tyle realistycznie, że śmiem twierdzić, iż wszystko to kręcono bez efektów specjalnych (dwójka kaskaderów na jadących samochodach i już). Moja piękna uważa, że był to jakiś bluebox, czy inne świństwo. Wiecie może po czyjej stronie stoi racja?
Witchma - 1 Czerwca 2008, 10:25
Nickt napisał/a | Wiecie może po czyjej stronie stoi racja? |
Zapewne w dodatkach do DVD będzie odpowiedź
|
|
|