To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Ludzie z tamtej strony świata - Marek Żelkowski

mawete - 15 Listopada 2005, 09:27

Było jakieś opowiadanko Przewodasa o bełkocie... chyba w tomiku NOTEKA 2015, ale nie pamiętam tytułu... Podobało mi się... "Dziewica Moru"???
Marek1964 - 15 Listopada 2005, 09:45

Bełkot jest jednak tylko dowodem pewnej nieporadności w formułowaniu myśli (albo braku myślenia w ogóle!). Natomiast takie zjawiska jak nowomowa ("1984") lub takie jak opisuje Andrzej Batko świadczą o tym, jak bardzo człowiek (cieszący się swoim rozumem) uzależniony jest od podświadomości! Nie zdawałem sobie sprawy (jak każdy przeciętny człowiek) jak często ulegamy manipulacjom! Wydaje się nam, że potrafimy owe zabiegi wyczuć (niektóre pewnie tak), a tak naprawdę nie zdajemy sobie sprawy jak groźne mogą być słowa! To broń, która w ręku zręcznego i świadomego manipulatora może mieć siłę taranu!

Jak czytam to co napisałem wyżej, to widzę jak bardzo dałem się zmanipulować książce Andrzeja Batko :mrgreen: I tak zaczyna się paranoja!

mawete - 15 Listopada 2005, 10:05

Marek1964: jeśli widzisz, że jesteś manipulowany to jest to pierwszy krok na drodze do samodzielnego myślenia... :mrgreen:
Złośliwe to było, i nie odnoszące się do Ciebie... ale jak widzę reakcję niby inteligentnych ludzi na slogany, to mnie krew zalewa... Leżałem w lutym w szpitalu, miałem bardzo poważną operację. Słuchałem rozmów "wspówięźniów" w trakcie oglądania programów informacyjnych... i ręce mi opadały...

Marek1964 - 15 Listopada 2005, 10:16

Zgadzam się z tobą! Jak posłuchałem jakie ludzie podawali powody głosowania na jednego, drugiego, ... ósmego kandydata na prezydenta, to miałem wrażenie, że znalazłem się w domu wariatów! Jedna pani mówiła np., że głosuje na pana X, bo jest brzydki i nie będzie romansował tylko pracował! :shock: A przytoczony przykład nie jest najgłupszy z tych, które miałem okazję usłyszeć!
Z drugiej strony mamy demokrację i każdy może mieć swoje motywacje (dowolnie idiotycznie). To prawda! Ale ja nie muszę być przecież szczęśliwy z tego powodu! Nie muszę :!: Na szczęście! :D

mawete - 15 Listopada 2005, 10:43

Już chyba gdzieś pisałem, że jeśli normą ma byc ogół, to ja wolę byc margines... :twisted:
Marek1964 - 15 Listopada 2005, 10:48

:bravo :bravo :bravo
DOBRE! ZAPAMIĘTAM!

Margot - 15 Listopada 2005, 14:43

No, bełkotem zaczęłam się interesować jakiś rok temu => wpadłam w amok poznawczy. Inspiracją była praca (znaczy: zlecone zajęcie dla pieniędzy), polegająca na przepisywaniu wywiadów do pracy magisterskiej pewnej psycholog, którą znałam dość długo.
Wyobraźcie sobie mój szok, kiedy zorientowałam się, że:
a. rzeczona psycholog nie potrafi skończyć żadnego zdania, a wypowiedzi formułuje tylko w jeden sposób (zdania zależne) - choć wcześniej wydawała mi się całkiem do rzeczy.
b. większość wypowiedzi, to protezy językowe, powtórzenia, zdania bez związku.
Wniosek ogólny: 20 h rozmów (na zadany temat, sterowanych pytaniami) to w 90% bełkot (pytania też się w tym mieszczą).

Te 10%, to był jeden mężczyzna, który mówił nieco wolniej niż inni, opanowanym głosem i kończył KAŻDE zdanie, a przy tym formułował swoje zdania stosownie do tego, co chciał wyrazić, a nie na czuja. Stąd miałam materiał porównawczy. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie to, co znałam z teorii => że komunikacja między ludźmi, to przede wszystkim "mowa ciała" i intonacja, a słowa, słowa, moi drodzy, to tylko dodatek - ot, takie punktowanie treści (no, przesadzam, ale nie tak bardzo).

W pracy miałam epizody polityczne, parę przemówień politycznych też napisałam. Jeżeli się komuś wydaje, że chodzi o to, żeby w politycznym przemówieniu była utrzymana zasada maximum treści przy minimum słów, to jest w błędzie. W polityce bełkot jest, oczywiście, narzędziem marketingu - sposobem na budowanie wizerunku. Chodzi o to, zeby polityk mówił i sprawiał wrażenie, że mówi mądrze. Gdyby zastosować zasadę maxT/minS, nikt by nie uwierzył w wizerunek deliktwenta, a co gorsza, mógłby zacząć polemizować...? Juuuj! Przemówienie ma odbiorców uśpić, wpuścić w trans, ale na pewno nie ma funkcji informacyjnej ani kognitywnej!

A bełkot, to zjawisko występujące powszechnie - gdzie jest język, tam jest bełkot. Niekiedy jest narzędziem, jak w polityce, w życiu codziennym jednak mamy do czynienia z brakiem refleksji wewnętrznej i brakiem samokontroli. Nie występuje już tylko jako jednostka chorobowa czy urazowa, nie jest też efektem nadużycia pewnych wysokoprocentowych płynów, jest po prostu stylem zachowania - niedbałością, z której mało kto zdaje sobie sprawę. Bo tak naprawdę - mało kto słucha drugiego człowieka. Większość z nas - patrzy :mrgreen:

(Ależ się rozgadałam...Na konika wsiadłam... Ale zdanie piękne, mawete) :D :D:D

Marek1964 - 15 Listopada 2005, 20:49

Fajne małe studium bełkotu! :mrgreen: Ciekawe! Tylko z jedną rzeczą trudno mi się zgodzić! Z moich doświadczeń wynika, że ludzie nie słuchają jeden drugiego, gdyż większość z nich woli gadać niż słuchać. Są przekonani, iż to co mają do powiedzenia jest prawdziwym objawieniem dla świata i w związku z tym prawie nigdy sobie nie żałują! Mówią, mówią, mówią... I nawet nie mają zamiaru niczego słuchać! Po co? Przecież wiedzą lepiej! :evil:
Margot - 15 Listopada 2005, 21:15

O, tak! Ale siebie też nie słuchają, przynajmniej nie pod kątem tego, co mówią. Gdyby siebie nagrali i wysłuchali niejako z zewnątrz => przestaliby tak kochać brzmienie własnego głosu :mrgreen:

Natomiast w sytuacji rozmowy, takiej "normalniejszej" (choć własciwie, to Ty, Marku mówisz o normie), informacje przyjmujemy głównie wzrokiem, język, to zaledwie 6-8% komunikatu :D :D:D

I dziękuję, cieszę się, że Ci sie spodobało :)

Marek1964 - 15 Listopada 2005, 21:50

Z tym wzrokiem to też najczystsza prawda :!: A zaobserwowałem to pisząc scenariusze słuchowisk dla radia (mam na koncie kilkanaście zrealizowanych tytułów). Pisząc dialogi dla "teatru wyobraźni" jakim jest radio trzeba bardzo uważać! Nie ma przecież komunikatów wzrokowych i... I nie jest łatwo. Ale problemy są oczywiście do przełamania. Właściwie zawsze! W radiu można zagrać praktycznie wszystko, tylko trzeba mieć pomysł i znać pewne żelazne zasady rządzące tekstami scenariuszy radiowych. To świetna gimnastyka dla stylu. :lol:
mawete - 15 Listopada 2005, 22:06

Prawdę mówiąc ja wolę słuchać. Kiedyś usiłowałem (to jest właściew słowo) napiać opowiadanko o końcu świata, o który to m.in. się z gin'em na jednym z Falkonów pokłóciłem. Niestety nie wyszło. Może własnie dladego, że nauczono mnie stosować zasadę max T/ min S. Czyli prosto, jasno, logicznie i na temat...
Marek1964 - 15 Listopada 2005, 22:10

A ci co wolą pisać to... to niby wodę leją? :lol: :lol: :lol:
Margot - 15 Listopada 2005, 22:17

Marek1964 napisał/a
A ci co wolą pisać to... to niby wodę leją? :lol: :lol: :lol:

Wodę! Żebyż! Niektórzy pchają trociny między słowa! :mrgreen:

Mawete, coś musi być innego. Bo jeżeli słuchasz i lubisz słuchać, to na pewno masz "ucho" do języka (Kres nieprzypadkowo tego terminu użył). Może nie potrafisz sugestywnie pisać. Bo język mówiony, nawet w radio (spoty, to co prawda nie słuchowiska, bo mają po 30 sekund, ale też mam sporo na koncie), niesie informację przez barwę, intonację, natężenie, rytm wypowiedzi. Na papierze, gdzie język występuje w wersji wyekstrahowanej od komunikacji, potrzebne są zabiegi imitujące właśnie tego rodzaju informacje => środki wyrazu :D

mawete - 15 Listopada 2005, 22:21

Nie, ale muszą mieć talent do obrazowego przedstawiania świata. Do pewnego poetyckiego ubierania myśli w słowa. Powinni zachipnotyzować czytelnika grą słów, zaprosić go do swojego wewnętrznego świata. Ja tego nie potrafię. Dla mnie liczy się max skuteczności przy min wysiłku, a to najczęściej oznacza proste, suche, naładowane informacjami zdania. Bez tego "śpiewu" który odróżnia mistrza od czeladnika.
Marek1964 - 15 Listopada 2005, 22:28

Coś w tym jest! Ale muszę to pomyśleć! A z tym jest dzisiaj naprawdę słabo, bo mam deficyt w liczbie przespanych godzin. :mrgreen:
Margot - 15 Listopada 2005, 22:35

mawete napisał/a
Nie, ale muszą mieć talent do obrazowego przedstawiania świata. Do pewnego poetyckiego ubierania myśli w słowa. Powinni zachipnotyzować czytelnika grą słów, zaprosić go do swojego wewnętrznego świata. Ja tego nie potrafię. Dla mnie liczy się max skuteczności przy min wysiłku, a to najczęściej oznacza proste, suche, naładowane informacjami zdania. Bez tego śpiewu który odróżnia mistrza od czeladnika.


To, co w Sztuce nazywa się S t y l e m :mrgreen:

mawete - 15 Listopada 2005, 22:36

To idź spać... Ja kończę piwo i też spadam do domu. :)
mawete - 15 Listopada 2005, 22:38

Margot: ajak to się nazywa w niesztuce?
Margot - 15 Listopada 2005, 22:46

mawete napisał/a
Margot: ajak to się nazywa w niesztuce?

Tak samo, bo Norwid do sztuki wliczał też literaturę :D :D:D

A prawidłowo cytat powinien brzmieć:

(...) co w Sztuce mianują Stylem

<Przebacz, Mistrzu>

mawete - 15 Listopada 2005, 22:50

Ale ja nie pretenduję do miana "sztukmistrza".... tzn, że jestem bezstylowy? Szary? Nudny i bezbarwny? Hmmmm.... :twisted:
Margot - 15 Listopada 2005, 22:57

Nic z tych rzeczy - cytat odnosił się wyłącznie do samooceny umiejętności pisarskich, mawete :D
Tak mi się skojarzyło od razy z wysoka...

mawete - 16 Listopada 2005, 15:38

Zły dzień mam wczoraj jak z roboty wróciłem i położyłe m się spac (o 0.30) to o 2.54 zadzwonili żebym zbierał dupę w troki i brał się do roboty... dopiero wróciłem... a jeszcze z szefem się poqr***ałem...

/edit... brakuje mp pm i am przy godzinie... zerwali mnie w nocy a jest dzień...

mawete - 16 Listopada 2005, 16:21

Właśnie listonosz książkę przyniósł. Marek1964: thx wieczorem przeczytam...
Od razu mi się humor poprawił :D

Marek1964 - 16 Listopada 2005, 16:23

Ukazała się ksiązka SF "Kajomars i inne opowiadania", której autorem jest... Wiktor Żwikiewicz.Tomikzawiera głównie opowiadania autora znane z wcześniejszych zbiorów. Nie wiem jak będzie z dostępnością książi na rynku, bo wydawnictwo EPIGRAM nie jest potęgą wydawniczą. Ponieważ ma jednak coś wspólnego z wydawcą lokalnych dzienników w Bydgoszczy i Toruniu... Może będzie dostępna! Na wszelki wypadek podaję telefon do wydawcy (052 326 07 33).
Marek1964 - 16 Listopada 2005, 16:26

Cieszę się razem z tobą! :D Przyjemnej lektury (mam nadzieję!) :lol: :lol: :lol:
Margot - 16 Listopada 2005, 16:28

Ech, Żwikiewicz to miał odjazdowe teksty. Małolatą będąc dorwałam "Imago" => chyba po raz pierwszy zrozumiałam wtedy, o co chodzi z tym "stylem" :D
Z treści rozumiałam wtedy chyba tylko spójniki... :)

Ale mam wszystkie książki WŻ. Mogę tylko polecić uwadze tych, co jeszcze nie czytali :D

Marek1964 - 16 Listopada 2005, 16:47

Lubię Żwikiewicza, ale znawcą nie jestem :!: Nie dam głowy, że któryś z tekstów nie jest świeżutki (w Bydgoszczy niektóre krążyły w maszynopisach i mogę go znać mimo iż nie ukazał się drukiem).
Dla pewności zamieszczam spis opowiadań z w/w zbiorku: Kajomars, W cieniu Sfinksa, Sejmor Srebrnołuski, Appendix Solariana.

:bravo :bravo :bravo To dla autora zbiorku.

Margot - 16 Listopada 2005, 16:59

Ten Appendix muszę sprawdzić... :D
Resztę mam. WŻ jest suuper. Ale może mam zwyczajny sentyment. W końcu, był jednym z pierwszych autorów SF, których czytałam :mrgreen:

andre - 17 Listopada 2005, 09:22

Appendix był w SFerze
mawete - 17 Listopada 2005, 09:37

ano był...
[OT] Andre: aa3 zastanawia sięczy Ci mam nogi powyrywac... za Falkon... :evil: [OT]



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group