Mechaniczna pomarańcza [film] - Ostatnio oglądane filmy
NURS - 31 Grudnia 2009, 11:28 Nie mam pretensji do tego, że świerszcz w Pinokiu miał cokolwiek, nawet cylinder, bo to inna bajka
Ale nie mam zamiaru udawać, że Cameron i jego tysiąc słoni, popełnił dzieło idealne pod każdym względem. To, co napisałeś, pokazuje tylko, jak łatwo i prosto (prawdę powiedziawszy coraz prościej) zadowolic człowieka. Ty już nie wymagasz, tylko cieszysz się z tego, co ci dają. IMO Avatar mógłby być równie fajny, a nawet o niebo lepszy, gdyby Cameron podszedł do tematu powazniej, a nie pod publikę - bo w tym jednym się zgodzimy, ludzie chłoną ten film, podobnie jak Władce Pierścieni, głównie za sprawą olśniewających widoczków, nie treści.
Ale masz pełne prawo uważać, jak uważasz. Tylko szanuj moje prawo do wyrażania opinii na ten temat. dzejes - 31 Grudnia 2009, 11:47 Serio uważasz, że ludzie wymagają coraz mniej? Że kiedyś to było lepiej? Kiedy? Za czasów rzymskich, gdy publika waliła na igrzyska? Może w Ameryce Południowej, gdzie największymi atrakcjami były krwawe, pseudoreligijne widowiska? W średniowiecznej Europie z publicznymi egzekucjami?
Dla mnie tego typu widowiska to współczesne odpowiedniki drzwi gnieźnieńskiej katedry, na których wyrzeźbiono scenki z Biblii, żeby niepiśmienna gawiedź mogła sobie popodziwiać. I choć sam tego teoretycznego Bergmana czasem obejrzę, to czasem też Avatara.
Moim zdaniem ludzie się nie zmienili, jedynie cywilizacja sprawiła, że zamiast palić czarownice na stosie idziemy do świątyni, w której dostajemy magiczne okulary i oglądamy historię Heraklesa, znaczy Johnascully'ego.Fidel-F2 - 31 Grudnia 2009, 12:00 The Last House On The Left Dobry thriller, trzyma w napięciu do końca. Naturalnie fabuła zaniedbywalna. Główna bohaterka mimo fizycznego nastolęctwa przedstawiona bardzo erotycznie. Cieszy oko. Rola matki jakaś taka niespójna, rozbija atmosferę filmu. Bandyci fajowi.NURS - 31 Grudnia 2009, 12:12 dzejes, ja o niebie, ty o chlebie.
odkręć sobie telewizor, zobaczysz, ze sporo ludzi w tym kraju nadal chce spalić czarownice. tak ze 25% circa, a pewnie drugie tyle się do tego nie przyznaje otwarcie
Gdyby Avatar nie był reklamowany jako dzieło idealne, to przyznałbym ci rację, ale niestety ma być szczytem szczytów i achem achów, a IMO nie jest. To znakomite widowisko rozrywkowe, które mogłoby (patrz Aliens) być oparte na sensowniejszym scenariuszu. Bergman to zupełnie inna bajeczka, nigdy nie wymagalem od Avatara, zeby był Siódmą pieczecią. Wystarczyłby mi spójny i logiczny scenariusz a nie pretekstowa akcja mająca doprowadzić do widowiskowego finału. A mogła taka być, i oprócz tysiąca słoni miałbym jeszcze satysfakcję, ze kuglarz zarobił uczciwiej na wyjęte mi z kieszeni pieniądze nie chciałbyś tego, naprawdę?Fidel-F2 - 31 Grudnia 2009, 12:16
NURS napisał/a
Gdyby Avatar nie był reklamowany jako dzieło idealne, to przyznałbym ci rację, ale niestety ma być szczytem szczytów i achem achów
NURSie, złoty a jak ma być reklamowane? Toż to przecież reklama jest. R e k l a m a. Tobie trzeba to tłumaczyć? Nie wierzę.Gustaw G.Garuga - 31 Grudnia 2009, 15:38 Anioły i demony - wyraźna poprawa w stosunku do Kodu da Vinci, właściwie pod każdym względem. Zresztą książka też bardziej mi się podobała. Co nie znaczy, że nie czytuję także Mickiewicza i Luo Guanzhonga (to tak a propos Camerona i Bergmana) Anonymous - 31 Grudnia 2009, 16:52
NURS napisał/a
ludzie chłoną ten film, podobnie jak Władce Pierścieni, głównie za sprawą olśniewających widoczków, nie treści.
Osobiście chłonęłam go właśnie z powodu treści - to taka współczesna (lub nawet futurystyczna) baśń, oparta na schematach, które zawsze kręciły ludzkość, patrz wspomniany wyżej Herakles/Prometeusz/Roland itepe. Prostota i schematyczność idealnie się w tym filmie sprawdzają. IMO ten film ma uwalniać proste emocje i olśniewać widza, a wymaganie od niego, by skłaniał do refleksji czy ukazywał jakieś bardziej skomplikowane mechanizmy to zwyczajne nieporozumienie.Hubert - 1 Stycznia 2010, 11:11 Zombieland. Urocze filmidło.
dzejes napisał/a
Masz pretensje, że świerszcz w Pinokiu (z 1940 roku!) ma 4 łapki i nosi cylinder? Antropomorfizacja to w pełni świadomy zabieg. Pójście na łatwiznę? Pewnie tak, ale to nie Bergman, tylko James I tysiąc słoni!! Cameron.
I tak fajniejszy był Robal z Mulan.
A tak już na serio. Jakoś nie czuję wielkiej potrzeby, by iść na Avatara. A jeśli już, to nie w 3D - nie przepadam za tym. No i tłok pewnie będzie mniejszy na 2D. Jednak Cameron to Cameron.NURS - 1 Stycznia 2010, 12:03 dzejes - dam ci pewien przykład tego, dlaczego uważam, ze jest gorzej. Star Wars - porównaj obie trylogie. Tę starą i te nową. Powinieneś zobaczyć o co mi chodzi.
Miria - to twoja opinia, ty chcesz to tak widzieć i masz do tego pełne prawo. Ale to nie musi być prawda. Zabieg, o którym napisałem, sprawiłby, że Avatar stałby się dziełem genialnym, jak zapowiadano.
Nie uwierze, że chcielibyście oglądac ten film o kontakcie ludzi z... ludźmi o niebieskiej skórze, skoro moglibyście obejrzeć film o kontakcie z naprawdę obcą rasą - wcale niekoniecznie tak trudną do zrozumienia, jak się wydaję. I o tym pisałem - że Cameron serwuje już za daleko posunięte uproszczenia (bo chce powtórzyć sukces Titanica, więc jedzie sprawdzonym schematem). Mnie to po projekcji uwiera, spodziewałem się więcej. I tyle.Anonymous - 1 Stycznia 2010, 12:13
NURS napisał/a
Zabieg, o którym napisałem, sprawiłby, że Avatar stałby się dziełem genialnym, jak zapowiadano.
To Twoja opinia i masz do niej prawo, ale to nie musi być prawda.
NURS napisał/a
Nie uwierze, że chcielibyście oglądac ten film o kontakcie ludzi z... ludźmi o niebieskiej skórze, skoro moglibyście obejrzeć film o kontakcie z naprawdę obcą rasą
Ależ uwierz. O kontakcie z obcą rasą było pełno filmów, o niebieskich ludziach mniej.
Obca-obca rasa - to byłby zupełnie inny film po prostu. Co z wątkiem miłosnym, co z szybkim "wczuwaniem się" w ciało obcego? Nie bałdzo chciałabym oglądać sceny intymne z udziałem omackowanych, pokrytych łuską stworów. Nienienie, jest świetnie tak jak jest.dzejes - 1 Stycznia 2010, 12:45
Sosnechristo napisał/a
A tak już na serio. Jakoś nie czuję wielkiej potrzeby, by iść na Avatara. A jeśli już, to nie w 3D - nie przepadam za tym. No i tłok pewnie będzie mniejszy na 2D. Jednak Cameron to Cameron.
Spoko, możesz poczekać jakiś czas i pójść, gdy przewali się pierwsza fala. Poza tym myślę, że tak naprawdę tłumy są tylko w weekendy. Jeśli możesz iść w tygodniu, to spokojnie obejrzysz.
i warto iść na wersję 3D. Choćby dla niemal-nagiej Sigourney Weaver
NURS napisał/a
Nie uwierze, że chcielibyście oglądac ten film o kontakcie ludzi z... ludźmi o niebieskiej skórze, skoro moglibyście obejrzeć film o kontakcie z naprawdę obcą rasą - wcale niekoniecznie tak trudną do zrozumienia, jak się wydaję.
jeśli mam ochotę na opowieść o kontakcie z obco-obcymi obcymi, to czytam "Kontakt", czy "Solaris", lub też w ostateczności "Głos Pana". A przecież nawet te ksiązki zapewne nie są pozbawione rzeczy, do których można się przyczepić.
A jeśli chcę iśc na prostą historię o miłości z przeszkodami plus 1000 słoni w 3D - to Avatar jest świetnym wyborem. Jestem na tyle swiadomy siebie, że wiem, że takie rzeczy mi się po prostu podobają. Na Sin City, 300, czy Avatarze właśnie odpływam po prostu, włączam film i jestem gdzie indziej. Magia kina NURS - 1 Stycznia 2010, 13:29
Miria napisał/a
Ależ uwierz. O kontakcie z obcą rasą było pełno filmów, o niebieskich ludziach mniej.
Obca-obca rasa - to byłby zupełnie inny film po prostu. Co z wątkiem miłosnym, co z szybkim wczuwaniem się w ciało obcego? Nie bałdzo chciałabym oglądać sceny intymne z udziałem omackowanych, pokrytych łuską stworów. Nienienie, jest świetnie tak jak jest.
Masz rację... gdyby nie fakt, ze Avatar miał być filmem o kontakcie z inną rasą. Zapewniam cię, ze można było go zrobić tak, żeby człowiek w avatarze (bo nie sam) mógl przezyć coś innego. I dlaczego, na litości, obcy musza ociekać śluzem, albo miec łuski? BTW, przytuliłas się kiedyś do weża? To naprawdę nieziemsko przyjemne, poczuć jego metaliczną gładkość i ciepło. Jedenastka - 1 Stycznia 2010, 15:41
NURS napisał/a
przytuliłas się kiedyś do weża? To naprawdę nieziemsko przyjemne, poczuć jego metaliczną gładkość i ciepło.
Ja się przytuliłam. Było gładko i ciepło... aksamitnie i cudownie.
Metaliczności nie czułam... a jest?
Wszystkich, którzy widzieli "Avatar" bardzo proszę o opis scen intymnych... skoro takie są.gorat - 1 Stycznia 2010, 19:23 Trochę musiałem pokombinować, zanim tutaj trafiłem - temat w ignorach Zaczynam się zastanawiać, czy zdjąć kilkuletnią banicję...
Dun: oglądałem
Po kolei:
Kevin sam w Nowym Yorku (Home Alone 2)
Po raz pierwszy oglądane - i oby ostatni, tak przynajmniej oceniam.
Spoiler:
Co przede wszystkim gryzło - nadmiar moralizowania (po co ta cała historia z gołębiarką?!?) i dłużyzny. Dziwne wydało mi się też pokazanie nagrywania tylko akurat tego, co później użył - film się okazuje przez o fantastycznym, bo dzieciak jest jasnowidzem... Kryminalna scena w hotelu i cały ciąg zdarzeń w remontowanym domu były jednak nadal wyśmienite Wsadzanie głowy do kibla przeturlało mnie ostro. Oczywiście pokazanie czaszki przy porażaniu prądem jednego ze złodziejaszków mocno mnie zniesmaczyło jako zabieg wybitnie głupkowaty.
Szklana pułapka (Die Hard)
Fragmenty chyba widziałem wcześniej, teraz wreszcie była całość. Wyśmienicie. Choć nie widzę sensu w oglądaniu jeszcze raz.
Siedmiu wspaniałych (Magnificent Seven)
Spłowiała przyjemność Włączyłem, by potestować odtwarzanie, jakoś złapałem się ponad godzinę później na oglądaniu. Dokończyłem, bo co zostało. Głosy wyśmienite, choć może to brak lektora/dubbingu mnie tak ucieszył.
Przyjemniaczek (Mr Nice Guy)
Chan w wysokiej formie.:turlałem się często i gęsto. Tym bardziej, że ten akurat film widziałem po raz pierwszy. Jest na co popatrzeć, jak zawsze
Spoiler:
Mocny, wręcz przegięty jest finał - rozjeżdżanie samochodów już było, ale... domów? Samochodem?
Wstawka z udziałem reżysera była syta. Szczególnie jak ten się "odwdzięczył".ihan - 1 Stycznia 2010, 20:42 Avatar w 2D, bo miałam wybór w moim mieście: 2D lub 2D. Przez pierwsze pół godziny się cieszyłam, że mi sie podoba i nareszcie nie będę marudzić. To takie odświeżające. Bo i Weaver, i Rodriguez no i film o komandosach (a przecież jeśli ktoś jeszcze nie wie, to Snajpera z Berengerem uwielbiam). Super, fajnie, obcy ekosystem do przełknięcia, choć bez fajerwerków. Kurczak, tylko film trwał dłużej niż te pół godziny. W zasadzie ostatnią godzine wynudziłam się niemożebnie, no kurcze, ileż można. Do okularów do 3D jeszcze chyba jakieś zioło powinny dodawać żeby człowiek wczuł się w hippisowe klimaty new age i Gaję o zmienionym dla niepoznaki imieniu, a zmienionym tak, że nikt, ale to nikt się nie domyśli o co chodzi. W końcówce nie ukazało się niemowlę z częściowo ludzkim DNA chyba tylko dlatego, że bardziej delikatni widzowie mogliby zejść z powodu przekroczenia ilości cukru we krwi. Wątek romansowy, rany, co za biip, biip, biip, cały film to wydmuszki i przewidywalne jak cholera szkice, ale wątek romansowy przebił wszystko. Ja rozumiem, nastolatki wychowane na wampirach, ja rozumiem większość ludzi nie kojarzy ataku ewoków, ale jakaś niespodzianka może. Taki mały bonusik? Tak, jest owszem bohater pozytywny: Pułkownik Quaritch, facet z jajem, zasadami i jakiś jasny punkcik w słodkim dryfowaniu donikąd.
I tylko szkoda niewykorzystanej Weaver. Zdecydowanie nie polecam, bo wizje jednak aż tak odjechane nie są i wiele odswieżajacego (ojej, roślinki przekjazują sobie impulsy miedzy korzeniami, ojej: Houston, Houston, tu to się plant neurobiology nazywa i na to się gruba forsę z grantów zgarnia). Naprawdę, przepraszam wszystkich zachwyconych, ale takiego steku bzdur dawno nie widziałam. Ten film to takiemu Dystryktowi9 (który przeciez jakims straszliwym objawieniem nie był) mógłby buty wiązać i pucować.Anonymous - 1 Stycznia 2010, 21:45
NURS napisał/a
gdyby nie fakt, ze Avatar miał być filmem o kontakcie z inną rasą
Miał? Może, nie wiem, dla mnie był po prostu o czymś innym.
NURS napisał/a
I dlaczego, na litości, obcy musza ociekać śluzem, albo miec łuski? BTW, przytuliłas się kiedyś do weża? To naprawdę nieziemsko przyjemne, poczuć jego metaliczną gładkość i ciepło.
Cholera, mogłam się domyśleć, że mój post będzie odczytany zbyt dosłownie. Pewnie, że nie muszą, chodzi mi o to, że im bardziej coś jest odmienne od nas, tym trudniej o odczuwanie empatii, o wyższych i subtelniejszych uczuciach nie wspominając. A Avatar jest IMO filmem skierowanym do przeciętnego widza, nie miłośnika fantastyki.
Wąż jest miły w dotyku (ale coś, co ocieka śluzem, to zupełnie co innego ) , podobnie jak kot i masa innych zwierzątek, ale nie identyfikuję się z nimi podczas oglądania filmów przyrodniczych o zalotach i z "momentami".
ihan napisał/a
Ten film to takiemu Dystryktowi9 (który przeciez jakims straszliwym objawieniem nie był) mógłby buty wiązać i pucować.
Ja rozumiem, że Ci się nie podobało i nie czuję się urażona, ale porównywać Avatar i Dystrykt? Równie dobrze można porównać "E.T." i "Obcego".Agi - 1 Stycznia 2010, 22:49 Obejrzeliśmy Ratatuj, sympatyczne.NURS - 1 Stycznia 2010, 23:31
Jedenastka napisał/a
NURS napisał/a
przytuliłas się kiedyś do weża? To naprawdę nieziemsko przyjemne, poczuć jego metaliczną gładkość i ciepło.
Ja się przytuliłam. Było gładko i ciepło... aksamitnie i cudownie.
Metaliczności nie czułam... a jest?
Wszystkich, którzy widzieli Avatar bardzo proszę o opis scen intymnych... skoro takie są.
generalnie nie ma, aczkowliek w domyśle pozostaje, ze oni się tymiwarkoczykami, znaczy czułkami stykają i wie jedno, co czuje drugie. Ale to w domyśle.NURS - 1 Stycznia 2010, 23:38
Miria napisał/a
NURS napisał/a
gdyby nie fakt, ze Avatar miał być filmem o kontakcie z inną rasą
Miał? Może, nie wiem, dla mnie był po prostu o czymś innym.
[
miriu kochana, gdyby ten film reklamowano jako romans w sztafarzu fantastycznym, to bym nie pyskowal. Ale obejrzalem wielki program z Cameronem w roli glównej, gdzie opowiadano, nie o romansidle tylko o kontakcie między dwiema tak bardzo odmiennymi rasami. Pic na wodę, fotomontaż. I o to mi chodzi. Ja to rozumiem a nawet kumam, co zaznaczyłem w tekście. Wiem o co chodzi, tylko dziwię się, że prawdziwi miłośnicy fantastyki (bo tym co płaca za pozytywne recki to się nie dziwię) nie chcą tego zauważyć, ze pod sztandarem kontaktu dostali druga pocahontas. Brzytwa ockhama się kłania. Ten film nie musial być fantastyczny, zeby pokazac to, co pokazywał. Gdyby zrobiono go o 19 wiecznych stanach i pracowniku korporacji wycinającej drzewa zakochanym w indiance, miałabyś dokładnie tosamo, nawet w 3d. z widowiskowa bitwą, jednej sceny nie musieliby zmieniać. zamiast mutalisków, ujeżdżaliby na preriach mustangi a w finale budujący kolej ściągneliby pociąg pancerny do rozpieprzenia wigwamów pod wielką araukarią. O to mi chodzi, nie o poziom romansu. Obcy nie są obcy a Cameron mi to obiecał ketyow - 1 Stycznia 2010, 23:52 Donnie Darko. Film bardzo bardzo na plus i jak najwięcej takich.Chal-Chenet - 2 Stycznia 2010, 00:17 Rewers.
Dobry film. Sama w sobie Buzek jest okropna, ale zagrała wyśmienicie, w ogóle aktorstwo jest dobre, wybija się też Janda, ale przede wszystkim Polony, jako babcia. Dobry występ zanotował też Dorociński.
Nie za bardzo wiedziałem co to za film, spodziewałem się typowo polskiego smęcenia o problemach, ale zostałem mile zaskoczony. Nieco kryminału, nieco komedii, nieco dramatu. Dobra mieszanka.Ellaine - 2 Stycznia 2010, 01:06 Dość niedawno wróciłam z seansu "Avatara", w 3D. Bardzo efektowny film, trzeba przyznać. Widoczki interesujące i ujęcia niczego sobie, czasem jakaś muszka przeleciała przed ekranem, a to popiół unosił się człowiekowi tuż przed nosem. Ładnie. W sumie pierwszy raz byłam na filmie 3D. Wrażenia pozytywne.
Jeśli chodzi o treść... cóż, bardzo prosta historia, źli Europejczycy najeżdżają Inków,... Historia alternatywna. Howgh! Połączenie Pocahontas i Bravehearta (z tym, że "Szkoci" nawet nie musieli się malować...). Wtręty o tym, że należy chronić środowisko, no i pokazany ludzki pęd do destrukcji tego, co tylko śmie stanąć na drodze do celu - w stanie czystym. Generalnie bardziej oczarowały mnie widoki niż opowiedziana wśród owych historia, ale i tak nie żałuję, że poszłam.Adon - 2 Stycznia 2010, 02:00 Sherlock Holmes - po beznadziejnym filmie i kilku słabych powrót Guya Ritchiego do formy. Londyn oddany świetnie, niezłe kreacje postaci, słowem, świetne widowisko. Polecam!Dabliu - 2 Stycznia 2010, 02:02
Ellaine napisał/a
źli Europejczycy najeżdżają Inków
Hmm... ale dlaczego akurat Inków? Toć oni byli gorsi niż ci straszni Europejczycy. I nic a nic nie mieli w sobie ze smurfów, elfów... czy jak oni tam... Na'avi...?lucek - 2 Stycznia 2010, 04:23 Dorian Grey - filmowi brak lekkości powieściowego oryginału, do tego ma nieco dłużyzn i tandetnie wygląda obraz. Ale poza tym to przyjemny (mimo, że przepuszczony przez filtr matołectwa filmowców) pokaz widoczków z wiktoriańskiej Anglii.Kruk Siwy - 2 Stycznia 2010, 10:40 Adon, ale ponoć nie zostało wiele z Sherlocka? Leją się głównie po paszczach i wybuchają?dzejes - 2 Stycznia 2010, 10:48 Zastanawiam się ile w tych opiniach o Avatarze, które tutaj czytam napinania się 'ja to jestem ponad takie proste historie!".ihan - 2 Stycznia 2010, 11:53 Nie wiem czy się napinam, nie wiem czy jestem ponad coś tam, ale gdybym miała ochotę obejrzeć naiwny romansik, to bym chadzała na komedię romantyczne i inne takie. A nie chadzam. Idę na film mający tworzyć nową jakość, a co nowego stworzył? Że nowe efekty specjalne? No OK, miałam pecha, ogladałam w 2D i kompletnie wrażenia nie zrobił, znaczy historia sama w sobie się nie broni, a raczej nudzi, bo od początku wiadomo jak się skończy.
Miria, dlaczego nie mogę porównywać? Oba filmy mają być o kontakcie z obcą rasą. Oba mają pokazywać jacy ludzie są be. Tęsknię za filmem SF, z przewagą tego S w końcu, tak dla odmiany. Albo jeśli nie przewagą, to przynajmniej odrobiną tego SF. Film ma obrzydzać korporacje. Ha, ha, ha no to chyba ktoś korporację na obrazku widział.
Spoiler:
Korporacja, która pozwala by gość na wózku używał pełnosprawnego awatara, wartego grubą forsę tak sobie, bez nadzoru psychologa? Toć nawet nieobeznany widz wie, że na pewno będzie coś nie halo, co dopiero korporacja, która przeprowadzając rozmowy kwalifikacyjne szukając np. specjalisty od HPLC stosuje wyłącznie rozmowę z psychologiem nie interesując się w ogóle przygotowaniem merytorycznym kandydata. Na Pandorze pewnie byliby głównie psycholodzy, a nie naukowcy dziwaczni i niby wojskowi, którzy nie potrafią wypełniać rozkazów.
EDIT i jeszcze jedno:
Spoiler:
Po diabła było dodawac innym stworzeniom po 2 kończyny, jeśli z założenia Na'vi, by Jake mogł stworzyć nową rasę, mieli mieć niezmieniona liczbę? Żeby było bardziej dziwnie? No i te majteczki z wycięciem na ogon, ciekawe jak załotwiali potrzeby naturalne? Takie ciasne wycięcie to cholernie niepraktyczne jest.
Ellaine - 2 Stycznia 2010, 11:54
Dabliu napisał/a
Hmm... ale dlaczego akurat Inków? Toć oni byli gorsi niż ci straszni Europejczycy. I nic a nic nie mieli w sobie ze smurfów, elfów... czy jak oni tam... Na'avi...?
Chyba w nocy niejasno się wyraziłam, moja wina. Chodzi mi nie o podobieństwo obyczajowe, tylko o to, co mieli Inkowie, a co chcieli mieć Europejczycy (ziemia, złoto, inne dobra). Po prostu tutaj jest analogicznie - Na'vi mieli pecha mieszkać tam, gdzie mieszkali, i gdzie było coś, co chcieli mieć ludzie.
Cóż, dzejesie, mogę mówić wyłącznie za siebie, chociaż nie wiem czy i też do mnie pijesz. Ale czuję potrzebę wyjaśnienia, że z Lubym dzieliliśmy się obserwacjami jeszcze w trakcie filmu (co na szczęście nie przeszkadzało innym oglądającym ;) ). I po puszczeniu już końcowych napisów nie siedziałam dlatego, że byłam głęboko wstrząśnięta, a tylko dlatego, że widoki wciąż były w 3D, a że sala była pełna... to nie było sensu się spieszyć z wychodzeniem. Nie twierdzę, że jestem ponad te proste historie; bo historia była ciekawa, z przesłaniem, tylko że już ją ktoś, kiedyś opowiedział... i bardziej skomplikowaną, chociaż podobną historię opowiedzieli mi twórcy Księżniczki Mononoke (a trochę prostszą twórcy Pocahontas ;) - szczerze, to jak Jack i Neytiri biegali po lesie to po głowie ciągle chodziła mi piosenka Pocahontas "Ty masz mnie za głupią dzikuskę").Jedenastka - 2 Stycznia 2010, 12:09
NURS napisał/a
generalnie nie ma, aczkowliek w domyśle pozostaje, ze oni się tymiwarkoczykami, znaczy czułkami stykają i wie jedno, co czuje drugie. Ale to w domyśle.
Szkoda, że tylko w domyśle.
Rozumiem, że mam się nie spodziewać rewelacji typu Jane Fonda w maszynie w Barbarelli.