To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Powrót z gwiazd - Rozmowy religijne

NURS - 11 Marca 2010, 08:38

Piechu, to co cytujesz nie ma nic wspólnego z kościołami/świątyniami.
Pierwsze mówi nawet o tym, ze w synagodze/świątyni/kościele moze się modlić każdy obłudnik. Drugie, jezus kazał nauczać o Bogu a nie tworzyć obrzędów zakończonych rzucaniem na tacę - odpowiedzial przeciez na ich pytanie z czego mają żyć.

Piech - 11 Marca 2010, 09:42

No właśnie o to chodzi, że w relacji z Bogiem jest aspekt indywidualny czyli osobisty i jest też społeczny. Nie powinno nikogo dziwić, że występują oba. We wszystkich innych dziedzinach jest przecież oczywiste, że człowiek nie jest całkiem autonomiczny i w izolacji "dziczeje". Trzeba te dwie strony naszego człowieczeństwa stale jakoś godzić.

Doktryna chrześcijaństwa przypomina odwróconą piramidę. Materiałów podstawowych jest niewiele, a na nich zbudowano ogromną i bardzo złożoną strukturę. Są tam rzeczy bardzo wartościowe, są też piramidalne bzdury. Tak się zawsze dzieje, gdy iluś tam ludzi bierze się z zapałem do pracy. Jedni zgłębiają prawdę, inni liczą anioły na czubku szpilki. Obecny układ jest tak uładzony, aby dla wiernych był łatwy do zaakceptowania. Można odnieść wrażenie, że jest wynikiem ciągłego procesu doskonalenia. Wiemy jednak, że Kościół ma bardzo burzliwą historię i nawet podstawowe kwestie doktrynalne były kontrowersyjne przez całe wieki. Sama organizacja też przechodziła różne fazy, w tym kilka bardzo kiepskich. Cały czas też Kościół przyciągał najlepsze umysły i jest podstawą naszej cywilizacji.

Najważniejsze jest, aby znać Pismo, choć trochę historii i używać własnego rozeznania. Jest na to miejsce nawet w sprawach Wiary. Można w ten sposób uniknąć wielu nieporozumień. Dla wielu ludzi ich stosunek do Kościoła sprowadza się do tego czy im się podoba proboszcz.

NURS - 11 Marca 2010, 10:01

Im bardziej poznajesz Pismo, tym bardziej widzisz, że jest ono tak pełne sprzeczności, ze nie moze być wykładnią niczego, prócz ogólnych zasad wiary, a nwet te nie sa niczym oryginalnym i zdaniem całkiem sporej grupy naukowców zostały zapożyczone z Egiptu, zatem trudno mówić o jakiejś oryginalności tej akurat wiary.
Starając się dojść do ładu z tym wszystkim doszedlem do jednego - nie odrzucami idei Boga, ale odrzucam religijny fałsz, który coraz wyraźniej widzę. Fałsz, który pozwala tworzyć mechanizmy kontroli i dojenia społeczeństwa. Ani ty ani ja nie potrzebujemy pośrednika w kontakcie z Bogiem/Absolutem jakkolwiek chcesz go zwać. Kapłani chrześijańscy niczym się dzisiaj nie różnią od tych egipskich.sumeryjskich albo jakichkolwiek innych. Żyja na koszt owieczek, często też stoją ponad prawem. Kościół staje się karykaturą, przepraszam, ze to piszę, ale tak to odczuwam.
Dzisiaj masz już brata papieża umoczonego w aferę z molestowaniem. Dwa tygodnie, trzy spore afery - meksyk (założyciel Rycerzy Chrystusa), Holandia (molestowanie), Niemcy (molestowanie). Tylko dwa tygodnie. Słabnąca rola kleru w krajach, które idą w stronę sekularyzacji pokazuje, że kościół był zupełnie inną organizacją, niż się ludziom wydawało - a bicz w postaci strachu przed piekłem/potepieniem skutecznie zamykał usta pokrzywdzonym. Teraz, kiedy ten strach słabnie, może się okazać, ze ruszy lawina.
Niestety. Bo alternatywą jest rosnący wpływ muzułman.

Piech - 11 Marca 2010, 10:35

NURS napisał/a
Im bardziej poznajesz Pismo, tym bardziej widzisz, że jest ono tak pełne sprzeczności

Ja widzę nie tyle sprzeczności, co bardzo poważny i fundamentalny problem porozumiewania się Istoty Boskiej z człowiekiem. "Jestem, który jestem" można rozumieć tak: Co tu dużo gadać, i tak prawie nic nie rozumiesz, ciołku, więc zapamiętaj sobie chociaż, że jestem, i powtórz innym.

Anonymous - 11 Marca 2010, 14:57

Prawomocny wyrok zapadł.

Uzasadnienie ciekawe i dające do myślenia. Widział ktoś tę wystawę osobiście?

Fidel-F2 - 11 Marca 2010, 17:59

i dobrze, bo z tymi, pożal się boże, 'uczuciami religijnymi' to wściku macicy dostają
Chal-Chenet - 11 Marca 2010, 20:24


:shock:

Takie "coś" epatuje z ulic. Przepraszam bardzo, ale czy to jest kierowane do fanów "Piły"?

Damian907 - 11 Marca 2010, 23:20

madhavendra napisał/a
Teologia chrześcijańska nie ma monopolu na ideę Boga osobowego.


Odnoszę się do tych poglądów które są dominujące, jeśli posiadasz votum separtum, to chętnie dowiedziałbym się jaka jest Twoja interpretacja.

madhavendra napisał/a


Teologia chrześcijańska nie ma monopolu na ideę Boga osobowego.

Damian907 napisał/a

Jeśli o mnie chodzi to oprucz argumentów filozoficznych, przemawiają do mnie argumenty praktyczne, mianowicie istnieje na świecie zbyt dużo cierpienia którego nie można przypisać wolnej woli, rodzi się wiele dzieci chorych, bez rąk, bez oczu - jak dobry Bóg mógłby ich takimi stworzyć, przecież to nieludzkie. Albo ostatnia katastrofa na Haiti, 300 000 ludzi zginelo (wg niektórych źródeł nawet więcej), tyle samo zostało kalekami - to też miłość Boga do tych ludzi, jego opatrznośc???


:shock: Myślałem, że jako buddysta jesteś zaznajomiony z pojęciem prawa karmy.


Prawo karmana jest czymś innym niż koncepcja osobowego stwórcy, wg mnie te dwie nauki trudno byloby połączyć, sam przyjmuję tylko tą pierwszą - właśnie dlatego że nie mógłbym "kochać" boga który stwarza kaleki dzieci.

Fidel-F2 - 11 Marca 2010, 23:25

Damian907 napisał/a
właśnie dlatego że nie mógłbym kochać boga który stwarza kaleki dzieci.
hi hi, a dlaczego zakładasz, że to ma jakiekolwiek znaczenie?
Damian907 - 11 Marca 2010, 23:41

Rafał napisał/a
Damian907 napisał/a
koncepcja stwórcy jest wewnętrznie sprzeczna.
Ponieważ bo?


Argumenty zostały poczęści już przedstawione, ale może jeszcze:
- Po co doskonały Bóg mialby tworzyć świat? Czegoś mu brakowało? (W tym przypadku nie byłby doskonały), stworzył świat "przypadkiem" (wtedy nie byłby absolutny).
- Akt twórczy wyklucza ewolucję, jeśli istnieje doskonałe dzieło boże, to po co coś udoskonalać (poddanie w wątpliwość doskonałości Boga), a przecież doskonały Bóg nie może stworzyć niedoskonałego wszechświata.
- Skoro Bóg posiada warunki aby stworzyć wszechświat to powinien stwarzać bez przerwy wszechświaty co jest absurdem, chyba że tych warunków nie posiada (nie jest omnipotentny)
- Ale nawet tak ogólnie, przecież koncepcja Boga który otacza świat troską, "kocha" swoje dzieci, i które zapewnia i raj, jest odbiciem naszego okresu dziecięcej beztroski, do której ludzie zwyczajnie tęsknią, jest to odbicie naszych pragnień. Tak samo jak małe dzieci uważają że trawa jest zielona, ponieważ ktoś ją dla nas pomalował :)

[quote="Fidel-F2"]
Damian907 napisał/a
właśnie dlatego że nie mógłbym kochać boga który stwarza kaleki dzieci.
hi hi, a dlaczego zakładasz, że to ma jakiekolwiek znaczenie?

Nie ma, ale tak samo nie ma żadnych dowodów na istnienie boga - dlatego zostaje wiara (czyli wybór).

[quote="Rafał"]Zatem uważasz, że idea boga osobowego jest nielogiczna tylko z powodu braku tożsamości układu bóg-przedmiot stworzenia? Bardzo trudno jest mi znaleźć jakąś spójną logikę tego wywodu, jak możesz to wyjaśnij dlaczego tak uważasz i gdzie zachodzi sprzeczność.

Nie czytasz ze zrozumieniem :? Napisałem że przejście od koncepcji boga ponadosobowego do koncepcji boga osobowego nie jest logiczne, ponieważ ten ostatni jest oddzielny od swojego stworzenia. A nie że niespójnośc pomysłu osobowego stwórcy wynika z jego oddzielenia od stworzenia!

Rafał napisał/a
a samo pojęcie nirwany też posiada boskie atrybuty.


Przede wszytskim zaprzeczamy istnieniu Boga, a nie "boskim atrybutom", Tajemnica, Absolut, Prawda, Jedność - jak najbardziej.

Rafał napisał/a

Zauważ, że Budda nigdy nie przeczył istnieniu Boga, ani poglądowi, że świat posiada stwórcę,


Różnie źródła podają :) W czasach Buddy stwórcę nazywano bodajże "Iswara", i pewne źródła podają że zaprzeczał, napewno stwierdził że żaden Bóg (ani fatum) nie kieruje losami świata, zaprzeczył też że istnieje niezmienne Ego które przechodzi krąg wcieleń (gdzie możnaby szukać śladów Boga), Nirwanę Budda nazwał NIESTWORZONĄ, dlatego też żadna linia buddyjska nie uznaje istnienia stwórcy.


Rafał napisał/a
Przeczytałem twój link, facet sam stawia sobie tezy, które potem obala, nie przejmując się faktem, że niewiele one mają wspólnego z wnioskami, które usiłuje wyciągnąć. Odkrywa Amerykę rozprawiając się z problemami które kilkaset lat wcześniej zgrabnie wyjaśnił Immanuel Kant.


Podaj swoje wyjaśnienia.

Rafał napisał/a
Przeczytaj sobie co napisał o ludziach widzących w mechanice kwantowej cuda na kiju w przedostatnim nr naszego SF&Co Baron13, czyli Adam Cebula. Im dalej czytam, tym bardziej włos mi się jeży. To jest jakiś bełkot.


W tej książce autorzy odwołują się do kopenhaskiej interpretacji mechaniki kwantowej, nie jakieś swojej własnej.

madhavendra napisał/a
Rafał napisał/a
facet sam stawia sobie tezy, które potem obala, nie przejmując się faktem, że niewiele one mają wspólnego z wnioskami, które usiłuje wyciągnąć. .


To się w buddyźmie nazywa klaskanie jedną ręką :wink:



Tego się nie nazywa... Widać że Pan wogóle Zen nie rozumie :mrgreen:


[quote="Rafał"]
Damian907 napisał/a
uważam że Absolut jest w nas i wokół nas (jak ujął to sam Jezus), ale nie jest gdzieś na zewnątrz (jak ujmuje to dzisiejsze ortodoksyjne chrześcijaństwo).
Nie ujmuje, doucz się albo nie wypowiadaj się autorytatywnie w tematach których nie rozumiesz.

Miałem już przyjemność uczestniczenia w dyskusji z wieloma chrześcijanami, również z księżmi, raz nawet i z biskupem. Z tego co się od nich dowiedziałem, jednoznacznie wynikało że Bóg jest dla nich czymś "zewnętrznym", ale to logiczne - gdyby Bóg był czymś "w nas, i wokół nas" to absurdem byłoby mówić o akcie stworzenia, o "łasce Boga", o "opatrzności" itd

Anonymous - 12 Marca 2010, 00:15

Cytat
- Po co doskonały Bóg mialby tworzyć świat? Czegoś mu brakowało? (W tym przypadku nie byłby doskonały), stworzył świat przypadkiem (wtedy nie byłby absolutny).


Bo Mu się tak podobało.

Cytat
Akt twórczy wyklucza ewolucję, jeśli istnieje doskonałe dzieło boże, to po co coś udoskonalać (poddanie w wątpliwość doskonałości Boga), a przecież doskonały Bóg nie może stworzyć niedoskonałego wszechświata.


Zakładając, że Bóg jest ex definitione doskonały i wszechmocny, może stwarzać co mu się podoba. Także niedoskonały świat z ewolucją i kamień, którego nie podniesie.

Cytat
Skoro Bóg posiada warunki aby stworzyć wszechświat to powinien stwarzać bez przerwy wszechświaty co jest absurdem, chyba że tych warunków nie posiada (nie jest omnipotentny)


Skoro Bóg jest wszechmocny, może stwarzać inne wszechświaty, ale nie musi. Nikt Mu tego nie zakazuje, więc jeśli tych wszechświatów nie stwarza, to nie chce i nic nam do tego. A poza tym, dlaczego u licha uważasz, że stwarzanie bez przerwy wszechświatów jest absurdem? Bóg stworzył Wszechświat ze wszystkimi jego prawami, które biolodzy czy fizycy powoli odkrywają, a parę teorii fizycznych, wcale zresztą niegłupich i opartych na mechanice kwantowej, mówi właśnie o istnieniu koncepcji wszechświatów równoległych i to takich, które rodzą się w każdej sekundzie naszego istnienia. Jeśli ta teoria jest prawdziwa, właśnie narodził się alternatywny Wszechświat, w którym Żerań nie napisał tego posta, bo jeszcze siedzi w knajpie i pije piwo, a potem wchodzi na forum SFFiH po powrocie do domu, odkrywa ciekawą rozmowę i głowi się, czy nie narodził się jakiś alternatywny Wszechświat, w którym Żerań wrócił z knajpy dużo wcześniej...:) Ewentualnie w tej alternatywnej rzeczywistości Żerań wyszedł z knajpy napruty i oszalał, bo za bardzo głowił się nad metafizyką. Nauki ścisłe nie są sprzeczne z religią.

Fidel-F2 - 12 Marca 2010, 00:17

Damian907 napisał/a
Nie ma, ale tak samo nie ma żadnych dowodów na istnienie boga - dlatego zostaje wiara (czyli wybór).
jeśli nie ma to po co ta gadka? no i jeśli boga nie ma to wszytko to są pierdooły, jeśli jest to też

edit zjadło kilka literek

madhavendra - 12 Marca 2010, 08:39

Damian907 napisał/a
Rafał napisał/a
Damian907 napisał/a
koncepcja stwórcy jest wewnętrznie sprzeczna.
Ponieważ bo?


Argumenty zostały poczęści już przedstawione, ale może jeszcze:
- Po co doskonały Bóg mialby tworzyć świat? Czegoś mu brakowało? (W tym przypadku nie byłby doskonały), stworzył świat przypadkiem (wtedy nie byłby absolutny).


Narzucasz transcendencji linearne pojmowanie czasu i wynikający z niego przyczynowo-skutkowy ciąg. Popatrz na to w ten sposób - Bóg i dusze istniały zawsze i są jednością - nie zostały stworzone, aby wypełnić jakąś pustkę, ale są doskonałą częścią, doskonałego Boga.

[quote="Damian907"]
- Akt twórczy wyklucza ewolucję, jeśli istnieje doskonałe dzieło boże, to po co coś udoskonalać (poddanie w wątpliwość doskonałości Boga), a przecież doskonały Bóg nie może stworzyć niedoskonałego wszechświata.


I znowu narzucanie materialnej wizji na duchową rzeczywistość. Dlaczego akt twórczy miałby wykluczać ewolucję? W świecie materialnym to co raz stworzone i doskonałe (w jakiś sposób) pozostaje takie już zawsze. W świecie duchowym to co doskonałe, może stawać się jeszcze doskonalsze. Duch nie jest statyczny.

[quote="Damian907"]
- Skoro Bóg posiada warunki aby stworzyć wszechświat to powinien stwarzać bez przerwy wszechświaty co jest absurdem, chyba że tych warunków nie posiada (nie jest omnipotentny)

Dlaczego absurdem? Myślisz, że Bóg podlega jakimkolwiek prawom wszechświata, którego sam jest stwórcą? Widzisz wszechświat jako statyczny twór, ja widzę go jako dynamiczny, ciągle ekspandujący, ewoluujący.

Damian907 napisał/a

- Ale nawet tak ogólnie, przecież koncepcja Boga który otacza świat troską, kocha swoje dzieci, i które zapewnia i raj, jest odbiciem naszego okresu dziecięcej beztroski, do której ludzie zwyczajnie tęsknią, jest to odbicie naszych pragnień. Tak samo jak małe dzieci uważają że trawa jest zielona, ponieważ ktoś ją dla nas pomalował :)


W twojej filozofii pojawia się raz za razem sprzeczność - w jednym miejscu oczekujesz, że przekonasz nas do doświadczenia, które nie jest poznawalne racjonalnie - karma, reinkarnacja. Zaraz później, tam gdzie ci wygodniej, wyjaśniasz duchowe kwestie, z którymi się nie zgadasz, za pomocą psychologii. Ponieważ mamy w sobie dziecko, które tęskni za bezpieczeństwem, to Boga i świata duchowego nie ma? Kulawy ten argument.

Mój punkt jest taki - wierz w swój buddyzm, ale bądź świadomy, że twój światopogląd również oparty jest na wybranych przez ciebie założeniach, które można uznać za dogmaty. You are not better 8)

Damian907 - 12 Marca 2010, 18:56

Żerań napisał/a
Cytat
- Po co doskonały Bóg mialby tworzyć świat? Czegoś mu brakowało? (W tym przypadku nie byłby doskonały), stworzył świat przypadkiem (wtedy nie byłby absolutny).


Bo Mu się tak podobało.


Ale widzisz, to znaczy że czegoś jeszcze chciał (powstania świata), a istota która ma pragnienia (przynajmniej z buddyjskiego punktu widzenia) nie jest doskonała!

Żerań napisał/a

Cytat
Akt twórczy wyklucza ewolucję, jeśli istnieje doskonałe dzieło boże, to po co coś udoskonalać (poddanie w wątpliwość doskonałości Boga), a przecież doskonały Bóg nie może stworzyć niedoskonałego wszechświata.


Zakładając, że Bóg jest ex definitione doskonały i wszechmocny, może stwarzać co mu się podoba. Także niedoskonały świat z ewolucją i kamień, którego nie podniesie.


Ale po co doskonały Bóg miałby stworzyć niedoskonały świat, jeśli byłby w stanie stworzyć doskonały? Chciał nas trochę pomęczyć chorobą, starością i śmiercią? Podobają mu się trzęsienia ziemi w których giną ludzie, albo kalekie dzieci???


madhavendra napisał/a
Damian907 napisał/a
Argumenty zostały poczęści już przedstawione, ale może jeszcze:
- Po co doskonały Bóg mialby tworzyć świat? Czegoś mu brakowało? (W tym przypadku nie byłby doskonały), stworzył świat przypadkiem (wtedy nie byłby absolutny).


Narzucasz transcendencji linearne pojmowanie czasu i wynikający z niego przyczynowo-skutkowy ciąg. Popatrz na to w ten sposób - Bóg i dusze istniały zawsze i są jednością - nie zostały stworzone, aby wypełnić jakąś pustkę, ale są doskonałą częścią, doskonałego Boga.


Skoro dusze ludzkie byłyby idealnymi częściami Boga, to co do licha robią one na tym "łez padole" gdzie nie ma śladów stwórcy?

[quote="madhavendra"]I znowu narzucanie materialnej wizji na duchową rzeczywistość. Dlaczego akt twórczy miałby wykluczać ewolucję? W świecie materialnym to co raz stworzone i doskonałe (w jakiś sposób) pozostaje takie już zawsze. W świecie duchowym to co doskonałe, może stawać się jeszcze doskonalsze. Duch nie jest statyczny.

1. Przede wszytskim to co doskonałe nie może stać się "doskonalsze", to tak jakby powiedzieć że idealna biel staje się jeszcze bardziej biała :) Ale częściowo masz rację, dzięki rozwojowi duchowemu możliwa jest przemiana człowieka na lepsze, jest to tym bardziej jasne, jeśli odrzucimy koncepcję niezmiennego Ego, (tak przy okazji - gdyby nic się w nas nie zmieniało, to wieczność byłaby katorgą, a do tego "braku zmiany" sprowadza się koncepcja niezmiennej duszy).
2. Skoro Bóg stworzył świat to wszelka zmiana nie mogłaby być możliwa, inaczej oznaczałaby ona zmianę samego stwórcy (co wykluczałoby jego doskonałość).

madhavendra napisał/a
W twojej filozofii pojawia się raz za razem sprzeczność - w jednym miejscu oczekujesz, że przekonasz nas do doświadczenia, które nie jest poznawalne racjonalnie - karma, reinkarnacja. Zaraz później, tam gdzie ci wygodniej, wyjaśniasz duchowe kwestie, z którymi się nie zgadasz, za pomocą psychologii. Ponieważ mamy w sobie dziecko, które tęskni za bezpieczeństwem, to Boga i świata duchowego nie ma? Kulawy ten argument.


1. Prawo Karmana, jak i reinkarnacja są poznawalne racjonalnie, tylko że poznać a doświadczyć, to tak jak widzieć obraz, i widzieć "na żywo" przedmiot który był malowany, bez nadinterpretacji proszę :)
2. Z tymi dziećmi to nie jest argument sensu stricto, jest to raczej pewna myśl którą warto wziąść pod uwage.

madhavendra - 12 Marca 2010, 20:35

Cytat
Skoro Bóg stworzył świat to wszelka zmiana nie mogłaby być możliwa, inaczej oznaczałaby ona zmianę samego stwórcy (co wykluczałoby jego doskonałość).


No i właśnie tutaj się nie zgodzimy. Słyszę, co mówisz, ale uważam, że problemem jest właśnie materialna wizja świata w buddyźmie - odrzucjąc transcendencję, nie jesteście w stanie zrozumieć nieograniczonych możliwości w duchu - utknęliście w materialnej wizji i z samego założenia buddyzm nie jest w stanie poznać "drugiej strony" tzn. bytu poza materią.
Na tym opuszczę dyskusję, bo nie ma sensu - wychodzimy z różnych przesłanek i dlatego zawsze będziemy dochodzić do różnych wniosków.

Damian907 - 14 Marca 2010, 16:24

Zawsze możemy podjąć polemikę, mi nie zależy na żadnej "wojnie o dogmaty", raczej o wykazanie wzajemnych różnic, o wzajemne zrozumienie, tak aby każdy wiedział "na czym stoi", oraz żeby zewnętrzny obserwator naszej wymiany poglądów mógł sam oceniać która wizja świata mu bardziej odpowiada...
madhavendra - 14 Marca 2010, 21:44

Damian907 napisał/a
Zawsze możemy podjąć polemikę, mi nie zależy na żadnej wojnie o dogmaty, raczej o wykazanie wzajemnych różnic, o wzajemne zrozumienie, tak aby każdy wiedział na czym stoi, oraz żeby zewnętrzny obserwator naszej wymiany poglądów mógł sam oceniać która wizja świata mu bardziej odpowiada...


Powiem ci, jak wygląda dla mnie główna różnica pomiędzy buddyzmem a teizmem (pomijając związek z konkretnym wyznaniem, choć nie ukrywam, że inspiruje mnie Vedanta osobowa, a dokładniej Gaudiya Vaisnavizm).

1. Buddyzm ma materialną wizję świata. Nawet to, co zachodni materialiści-ateiści uznaliby za rodzaj duchowości, jest tak naprawdę wyższym poziomem materii - materią subtelną. Buddyzm nie uznaje istnienia transcendencji i przy takim punkcie wyjściowym logiczne jest, to co mówisz - rzeczywistość można poznać w oparciu o racjonalność, używając materialnego umysłu. Idąc dalej - można osiągnąć wyzwolenie za pomocą materialnych środków (rozumu).

2. Transcendentalizm zakłada, że istnieje rzeczywistość poza materią (dotykalną, w której uwięziony jest system pojęciowy materialistów, jak i subtelną, którą dostrzega Buddyzm). Przy takim punkcie wyjściowym, trzeba odrzucić racjonalizm, czyli innymi słowy poznanie rzeczywistości za pomocą rozumu i zmysłów. Dlaczego? Ponieważ poznając sferę duchową potrzebne są duchowe narzędzia - środki materialne są nieadekwatne do badania transcendencji.

Opisane przeze mnie różnice są jedne z wielu. Inne dotyczą na przykład celu. W Buddyźmie jest to Nirvana - wyzwolenie z materii, rozpłynięcie się materialnej jaźni w nicości. W filozofii transcendentalnej (Vedanta) wyzwolenie z materii jest dopiero początkiem ścieżki. Poza nią jest świat duchowy, którego materia jest tylko odbiciem.

Powiem szczerze, że nie rozumiem jakiemu celowi miałaby służyć nasza polemika. Sprawia mi przyjemność rozmowa na te tematy, ale z punktu widzenia praktycznego, nie widzę jak moglibyśmy wejść na wspólną płaszczyznę porozumienia, z tych samych powodów, o których napisałem w poprzednim poście - wychodzimy z kompletnie różnych założeń i dlatego nasze wnioski będą się zawsze różnić. Dla ciebie wszelkiego rodzaju doświadczenia duchowe, w ostatecznym rozrachunku będą iluzją, częścią świata materialnego. Ja natomiast stawiam bardzo wyraźną granicę - z jednej strony doświadczenia materialne (zaliczam do tego nawet buddyjskie doświadczenie Nirvany), z drugiej doświadczenia transcendentalne, pochodzące z autentycznego kontaktu z "drugą stroną", światem duchowym, czy jak to określał Platon - światem idei.

Damian907 - 15 Marca 2010, 14:35

madhavendra napisał/a
Powiem ci, jak wygląda dla mnie główna różnica pomiędzy buddyzmem a teizmem (pomijając związek z konkretnym wyznaniem, choć nie ukrywam, że inspiruje mnie Vedanta osobowa, a dokładniej Gaudiya Vaisnavizm).


Z tych okolic to szanuję Adwajta Wedantę, choć to raczej pobieżna wiedza, a nie dogłebna znajomość.

madhavendra napisał/a


1. Buddyzm ma materialną wizję świata. Nawet to, co zachodni materialiści-ateiści uznaliby za rodzaj duchowości, jest tak naprawdę wyższym poziomem materii - materią subtelną. Buddyzm nie uznaje istnienia transcendencji i przy takim punkcie wyjściowym logiczne jest, to co mówisz - rzeczywistość można poznać w oparciu o racjonalność, używając materialnego umysłu. Idąc dalej - można osiągnąć wyzwolenie za pomocą materialnych środków (rozumu).


1.1. Materialiści-ateiści, wszelką duchowośc uważają za istniejącą wyłącznie w mózgu czlowieka (czyli dla nich fikcyjną). Buddyzm nie podziela tego poglądu.
1.2. Nie wiem co to jest "materia subtelna" wg Buddyzmu, musisz to mi skromnemu buddyści wytłumaczyć.
1.3. Transcendencja ma dwa znaczenia, jednym jest coś istniejącego "na zewnątrz" postrzegającego (co Buddyzm odrzuca), drugim znaczeniem jest coś wymykającego się "zwykłemu" ludzkiemu doświadczeniu, niedostepny przy użyciu naszych 5 ograniczonych zmysłów (z czym Buddyzm w 100% się zgadza).
1.4. Tak jak już powiedziałem, rzeczywitość można zrozumieć w sposób racjonalny, ale aby jej w pełni doświadczyć samo myslenie nie wystarczy, potrzebna jest praktyka medytacyjna (lub inna).

madhavendra napisał/a
2. Transcendentalizm zakłada, że istnieje rzeczywistość poza materią (dotykalną, w której uwięziony jest system pojęciowy materialistów, jak i subtelną, którą dostrzega Buddyzm).


Gdyby istniała rzeczywistośc zupełnie oddzielna od materii to znaczyłoby że nie mielibyśmy do niej żadnego dostepu. Buddyzm patrzy na to w inny sposób - materia jest we współzależności ze świadomością (ale jednocześnie świadomość może istnieć w sposób "niezależny"), dlatego np. jest możliwe odradzanie sie.


madhavendra napisał/a
W Buddyźmie jest to Nirvana - wyzwolenie z materii,


Co rozumiesz poprzez "wyzwolenie się z materii"?


madhavendra napisał/a
rozpłynięcie się materialnej jaźni w nicości.


Zdecydowanie NIE


madhavendra napisał/a
Powiem szczerze, że nie rozumiem jakiemu celowi miałaby służyć nasza polemika. Sprawia mi przyjemność rozmowa na te tematy, ale z punktu widzenia praktycznego, nie widzę jak moglibyśmy wejść na wspólną płaszczyznę porozumienia, z tych samych powodów, o których napisałem w poprzednim poście - wychodzimy z kompletnie różnych założeń i dlatego nasze wnioski będą się zawsze różnić.


Jak wykazała Twoja analiza, jest jeszcze wiele nieporozumień!


madhavendra napisał/a
Dla ciebie wszelkiego rodzaju doświadczenia duchowe, w ostatecznym rozrachunku będą iluzją, częścią świata materialnego.


Ja nie uznaje dychotomii swiat materialny - świadomość ("świat duchowy"), dlaczego tak jest miałes juz okazję przeczytac.


madhavendra napisał/a
Ja natomiast stawiam bardzo wyraźną granicę - z jednej strony doświadczenia materialne (zaliczam do tego nawet buddyjskie doświadczenie Nirvany), z drugiej doświadczenia transcendentalne, pochodzące z autentycznego kontaktu z drugą stroną, światem duchowym, czy jak to określał Platon - światem idei.


Koncepcja "świata idei" jest dualistyczna i nielogiczna, sam zresztą ją obaliłeś - jak mógłbyś "mieć kontakt" z światem idei, skoro istnieją one niezależnie od swiata materii, którego sam jesteś cześcią? Albo świat materii jest współzależny ze światem ideii (i rzeczywiście czegoś doświadczyłeś), albo jest dychotomiczny (i nie mogłeś go doświadczyć).

Pozdrawiam!

Fidel-F2 - 15 Marca 2010, 17:28

Ambioryks wytłumacz Panom
Ambioryks - 16 Marca 2010, 12:10

madhavendra napisał/a
Transcendentalizm zakłada, że istnieje rzeczywistość poza materią (dotykalną, w której uwięziony jest system pojęciowy materialistów, jak i subtelną, którą dostrzega Buddyzm). Przy takim punkcie wyjściowym, trzeba odrzucić racjonalizm, czyli innymi słowy poznanie rzeczywistości za pomocą rozumu i zmysłów. Dlaczego? Ponieważ poznając sferę duchową potrzebne są duchowe narzędzia - środki materialne są nieadekwatne do badania transcendencji.

Idąc tym tropem, transcendencja nie oznacza również kwestii związanych z duszą - ponieważ fizyczne przeżycia mają duży wpływ na doznania duchowe. Wszelkie używki, duża część leków, nie wspominając o narkotykach, mają wpływ na, można powiedzieć, stan duszy. Tak samo dusza nie jest w stanie sobie poradzić z umysłem wówczas, gdy mózg zostanie np. uszkodzony pod wpływem uderzenia się w głowę i gdy ma się np. amnezję. Tutaj też wszystko zależy od fizyczności. Pamięć i świadomość w dużej mierze zależą od stanu fizycznego ciała, w tym mózgu. I tak samo, stan duszy wpływa na stan fizycznego zdrowia i na zmiany w organizmie. Np. skrajne przerażenie może wywołać osiwienie, strach zakłóca procesy przemiany materii itd. Chyba że uznać duszę za całkowicie niezależną od umysłu, ale tego chyba buddyzm nie zakłada.
Duchowość i cielesność zależą od siebie. Są nierozerwalne.

Reinkarnacja mogłaby być odpowiedzią na sprzeczność, jaką jest jednoczesne uznanie za prawdziwe dwóch stwierdzeń, których chyba nikt nie obalił: "W przyrodzie nic nie ginie" i: "Wszystko, co ma początek, ma też koniec" (zakładając, że te stwierdzenia dotyczą również życia i jaźni), jednak jest dla mnie niepojęte, w jaki sposób świadomość miałaby się pojawić już na długo przed tym jedynym żywotem, który pamiętam w chwili obecnego życia. Dlaczego nie pamiętam, gdzie moja jaźń była na początku czasu, tzn. przed zmaterializowaniem się, i dlaczego nie pamiętam poprzednich żywotów i jestem przekonany, że obecny jest jedyny, jakiego zaznałem.

Chrześcijaństwo odrzuca stwierdzenie, że wszystko, co ma początek, ma też koniec, bo uznaje, że życia ani duszy to nie dotyczy (dusza ma swój początek w kształtującym się ciele), uznając jedynie tezę, że w przyrodzie nic nie ginie (życie po śmierci, niebo i piekło, Sąd Ostateczny), uznając, że utworzona już dusza nigdy nie ginie, nie znika.
madhavendra napisał/a
rozpłynięcie się materialnej jaźni w nicości.

Nirvana to nie nicość. Buddyzm nie jest aż tak nihilistyczny. Tutaj akurat jest trochę panteistyczny (vide śmierć jako zjednoczenie się z Mocą w "Gwiezdnych Wojnach" - zaczerpnięte z buddyzmu właśnie. Podobnie jak powrót do Źródła w "Matriksie").

Fidel-F2 - 16 Marca 2010, 22:06

dzięki, wiedziałem, że można na Ciebie liczyć
Damian907 - 17 Marca 2010, 09:43

Ambioryks napisał/a
jest dla mnie niepojęte, w jaki sposób świadomość miałaby się pojawić już na długo przed tym jedynym żywotem, który pamiętam w chwili obecnego życia.


Gdyby świadomośc pojawiła się wraz z powstaniem tego ciała (w tym życiu), to równie dobrze po śmierci ciała powinna się rozpaść.

Ambioryks napisał/a
Dlaczego nie pamiętam, gdzie moja jaźń była na początku czasu, tzn. przed zmaterializowaniem się, i dlaczego nie pamiętam poprzednich żywotów i jestem przekonany, że obecny jest jedyny, jakiego zaznałem.


Wiekszosc ludzi ma az za duzo problemow w jednym zyciu, gdyby jeszcze dochodzily do tego traumy z poprzednich wcielen to niewielu ludzi mogloby funkcjonowac normalnie. Sa jednak ludzie ktorzy twierdza ze pamietaja swoje poprzednie wcielenia, nie sa to tylko buddyjscy Tulku, ale i rowniez zwykli ludzie z katolickich krajow → odsylam do programu ''strefa tajemnic, reinkarnacja'', znajdziecie w necie.


Ambioryks napisał/a

Nirvana to nie nicość. Buddyzm nie jest aż tak nihilistyczny. Tutaj akurat jest trochę panteistyczny (vide śmierć jako zjednoczenie się z Mocą w Gwiezdnych Wojnach - zaczerpnięte z buddyzmu właśnie. Podobnie jak powrót do Źródła w Matriksie).


Zadne z powyzszych.

PD - 17 Marca 2010, 10:00

Damian907 napisał/a
Wiekszosc ludzi ma az za duzo problemow w jednym zyciu, gdyby jeszcze dochodzily do tego traumy z poprzednich wcielen to niewielu ludzi mogloby funkcjonowac normalnie.

Ależ prawo karmy zakłada, że problemy w tym wcieleniu są skutkiem zła z poprzednich wcieleń.
Stąd całe bandy speców od "przypominania sobie" poprzednich wcieleń. Nie wierzę, zeby cokolwiek sobie tak naprawdę przypominali, raczej powstaje w ich umysłach mieszanka marzeń, urojeń, czy sugestii "terapeuty" w efekcie oprócz zwykłych problemów życiowych zmagaja sie jeszcze ze zmyślonymi traumami, rzekomo pochodzącymi z poprzednich wcieleń. I tu masz racje, z czyms takim nie da sie funkcjonowac normalnie.

Ambioryks - 17 Marca 2010, 10:47

Damian907 napisał/a
Gdyby świadomośc pojawiła się wraz z powstaniem tego ciała (w tym życiu), to równie dobrze po śmierci ciała powinna się rozpaść.

No właśnie. To logiczne. Zgodnie z zasadą: "Wszystko, co ma początek, ma też koniec".
Damian907 napisał/a
Wiekszosc ludzi ma az za duzo problemow w jednym zyciu, gdyby jeszcze dochodzily do tego traumy z poprzednich wcielen to niewielu ludzi mogloby funkcjonowac normalnie.

Możliwe. Ale z tego, co wiem, organizm - w tym psychika - ma jakieś mechanizmy obronne, polegające m.in. na wypieraniu traum ze świadomości. Poza tym, skoro obciążeniem są traumy z poprzednich wcieleń - to dlaczego nie miałoby się pamiętać z poprzednich wcieleń tylko tego, co pozytywne i przyjemne? Dlaczego jeśli zapomina się traumy, to zapomina się też przyjemne rzeczy? Ta pamięć nie może być wybiórcza? Musi być albo kompletna, albo żadna?

W ogóle to sposób myślenia buddyzmu różni się od chrześcijaństwa również sposobem postrzegania czasu - jako cyklicznego zamiast jako linearnego. Buddyzm zakłada wieczne powracanie, powtarzanie się pewnych zdarzeń, a chrześcijaństwo zakłada ich niepowtarzalność. Buddyzm - koło, chrześcijaństwo - linia. Buddyzm - od początku żywota do początku kolejnego żywota, a chrześcijaństwo - od stworzenia świata, poprzez grzech, przyjście Mesjasza, jego śmierć i wniebowstąpienie, aż do Sądu Ostatecznego. Możliwe, że te różnice wynikają z różnic kulturowych i/lub mentalnych.
Damian907 napisał/a
Sa jednak ludzie ktorzy twierdza ze pamietaja swoje poprzednie wcielenia

Twierdzą. Ale czy są jakieś dowody na to, że mówią prawdę? Że nie zmyślają? I że nie mają urojeń i że są zdrowi psychicznie?
Damian907 napisał/a
Zadne z powyzszych.

Więc może wyjaśnisz?

Fidel-F2 - 17 Marca 2010, 19:15

dżizas, ale jajca
dzejes - 17 Marca 2010, 19:28

Fidel rozmawiaj merytorycznie, pełnymi zdaniami, albo nie komentuj. To już któryś z rzędu twój post tego typu i wystarczy.
Fidel-F2 - 17 Marca 2010, 22:14

ot po prostu rzucam jednym okiem na tę wymianę zdan i w czaszce mi sie nie mieści, że ludzie takie rzeczy na poważnie opowiadają, rechot sam się wyzwala, jak sam wiesz, czasem trudno się w takiej sytuacji powstrzymać
Damian907 - 18 Marca 2010, 09:44

PD napisał/a
Stąd całe bandy speców od przypominania sobie poprzednich wcieleń. Nie wierzę, zeby cokolwiek sobie tak naprawdę przypominali, raczej powstaje w ich umysłach mieszanka marzeń, urojeń, czy sugestii terapeuty w efekcie oprócz zwykłych problemów życiowych zmagaja sie jeszcze ze zmyślonymi traumami, rzekomo pochodzącymi z poprzednich wcieleń. I tu masz racje, z czyms takim nie da sie funkcjonowac normalnie.


To są metody ezoteryków i "New Age", stanowczo się od tych kręgów odcianam.

PD napisał/a
Damian907 napisał/a
Wiekszosc ludzi ma az za duzo problemow w jednym zyciu, gdyby jeszcze dochodzily do tego traumy z poprzednich wcielen to niewielu ludzi mogloby funkcjonowac normalnie.

Ależ prawo karmy zakłada, że problemy w tym wcieleniu są skutkiem zła z poprzednich wcieleń.


Tak, ale traumy są czyms innym niż zwykłe trudności.


[quote="Ambioryks"]Możliwe. Ale z tego, co wiem, organizm - w tym psychika - ma jakieś mechanizmy obronne, polegające m.in. na wypieraniu traum ze świadomości.

Ale w podświadomości, czy też w "świadomości magazynującej", ślady tych wydarzeń pozostają, ich wpływa na nowe odrodzenie jest silny, zwłaszcza jesli te wydarzenia nastąpiły tuz przed śmiercią.


Ambioryks napisał/a
Poza tym, skoro obciążeniem są traumy z poprzednich wcieleń - to dlaczego nie miałoby się pamiętać z poprzednich wcieleń tylko tego, co pozytywne i przyjemne? Dlaczego jeśli zapomina się traumy, to zapomina się też przyjemne rzeczy? Ta pamięć nie może być wybiórcza?


W zasadzie Buddyzm tego jakoś specjalnie nie wyjaśnia, mówi się że te wspomnienia zostają poprostu "wyczyszczane", osobiście uważam że ludzie zwyczajnie nie są wystarczająco rozwinięci duchowo, mężczyzna przypominając sobie siebie w ciele kobiety poprostu by oszalał, nie mówiąc o tym że ta wiedza nie jest nam do niczego potrzebna, to co było najistotniejsze obserwujemy w obecnym wcieleniu.

Ambioryks napisał/a

Damian907 napisał/a
Sa jednak ludzie ktorzy twierdza ze pamietaja swoje poprzednie wcielenia

Twierdzą. Ale czy są jakieś dowody na to, że mówią prawdę? Że nie zmyślają? I że nie mają urojeń i że są zdrowi psychicznie?


99 % tych przypadków nie jesteśmy w stanie udowodnić, więc to raczej ludzkie fantazje, ale są trudniejsze przypadki jak Santi Dewi, albo

http://www.youtube.com/watch?v=3IKeeGSvYHY


[quote="Ambioryks"]W ogóle to sposób myślenia buddyzmu różni się od chrześcijaństwa również sposobem postrzegania czasu - jako cyklicznego zamiast jako linearnego. Buddyzm zakłada wieczne powracanie, powtarzanie się pewnych zdarzeń, a chrześcijaństwo zakłada ich niepowtarzalność. Buddyzm - koło, chrześcijaństwo - linia. Buddyzm - od początku żywota do początku kolejnego żywota, a chrześcijaństwo - od stworzenia świata, poprzez grzech, przyjście Mesjasza, jego śmierć i wniebowstąpienie, aż do Sądu Ostatecznego. Możliwe, że te różnice wynikają z różnic kulturowych i/lub mentalnych.

Napewno przyczyny róznic są kulturowe, ale prawda może być tylko jedna, albo się odradzamy albo nie, albo osobowy stwórca istnieje albo nie istnieje. Mówiąc o buddyjskiej wizji czasu można powiedzieć koło, ale można i "sfera", linearna koncepcja czasu oznacza że swiat kiedyś nie istniał (wtedy nie mowilibyśmy o powstaniu), czyli że albo powstał ex nihilo (co jest absurdem), albo stworzył je Bóg który jest sam swoja przyczyną, co tez nie opiera się analizie.

Ambioryks napisał/a

Damian907 napisał/a
Zadne z powyzszych.

Więc może wyjaśnisz?


"Oto jest mnisi ta podstawa gdzie nie ma ani elementu ziemi, ani elementu wody, ani elementu ognia, ani elementu wiatru, ani sfery nieskończonej przestrzeni, ani sfery nieskończonej świadomości, ani sfery nicości, nie ma sfery ani percepcji ani braku percepcji, ani tego świata, ani następnego świata, ani słońca, ani księżyca. I tu mnisi, nie ma wejścia ani wyjścia, ani trwania ani przemijania ani powstawania. Nieutworzone, niezmienne, wyzbyte oparcia, to właśnie jest kresem stresu i cierpienia."

Budda


[quote="Fidel-F2"]ot po prostu rzucam jednym okiem na tę wymianę zdan i w czaszce mi sie nie mieści, że ludzie takie rzeczy na poważnie opowiadają, rechot sam się wyzwala, jak sam wiesz, czasem trudno się w takiej sytuacji powstrzymać

Za trudne dla Pana?

PD - 18 Marca 2010, 18:02

Damian907 napisał/a
To są metody ezoteryków i New Age, stanowczo się od tych kręgów odcianam.

Ot to jeden ze skutków przekonania co do reinkarnacji. Innym jest np. tworzenie kastowego społeczeństwa itd.
Skutki spłeczne czy psychiczne potrafia byc straszne.

Damian907 napisał/a
Tak, ale traumy są czyms innym niż zwykłe trudności.

Co za różnica. To i tak wszystko skutek, tego, ze pewne w poprzednim wcieleniu na kogoś nakrzyczalem itp ...jesli wierzyć w karme.

Damian907 napisał/a
mężczyzna przypominając sobie siebie w ciele kobiety poprostu by oszalał, nie mówiąc o tym że ta wiedza nie jest nam do niczego potrzebna, to co było najistotniejsze obserwujemy w obecnym wcieleniu.

Lub doszukujemy się czegoś, czego nie było. Poza tym jesli ktoś wierzy, ze reinkarnował, to musi przyjac, że pewnie był już i kobietą i mułem i świnką morską itd. Idzie oszaleć. Swoją droga znam takiego, co twierdzi, ze był Brucem Lee, tyle ze urodził się jeszcze za jego życia :D

Fidel-F2 - 18 Marca 2010, 21:29

Damian907 napisał/a
Za trudne dla Pana?
dzejes, sam widzisz :mrgreen:


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group