To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Planeta małp - Co nas dziwi... zaskakuje... szokuje...

feralny por. - 10 Stycznia 2012, 18:03

Albo, "poczekam" ;P:
Witchma - 10 Stycznia 2012, 18:04

I wtedy będzie dzwonił pięć razy dziennie z pytaniem: "Długo jeszcze...?"
dalambert - 10 Stycznia 2012, 18:05

Witchma, sprawdź pan w nekrologach, jak będzie , że CiotaŻiuta zeszła to luuuu :wink:
Lynx - 10 Stycznia 2012, 23:34

Witchma, powiedz panu, że ta informacja była ci potrzebna do zapisania w testamencie minimalnych kosztów pogrzebu, bo tyle zamierzasz zapisać swoim spadkobiercom. Bo tak się zastanawiasz, czy pan byłby tak uprzejmy i pomógł Ci to policzyć z uwzględnieniem średniego czasu życia oraz uśrednionej stopy inflacji dla osoby szesnastoletniej... :twisted: a jeśli odmówi, to zacznij do niego wydzwaniać, z zapytaniem czy już obliczył, z częstotliwością co 2 godziny codziennie... :mrgreen:
Istnieje szansa, że zadziała. Szczególnie jak dodasz, że to on będzie mógł obsługiwać Twój pogrzeb, jeśli jego obliczenia okażą się trafne... ;P:

Witchma - 11 Stycznia 2012, 08:56

Lynx, już po sprawie (jakoś po podpisaniu umowy z jego firmą przestał się narzucać). Pogrzeb dzisiaj.
Kasiek - 12 Stycznia 2012, 17:02

Moja mama kupiła wnukowi kocyk, ręcznik z kapturkiem i rożek z usztywnieniem z kokosa. Wszystko niebieskie :shock: Jestem w podwójnym szoku. Raz, że się przekonuje do zakupów już (a mówiła, ze to za wcześnie), a dwa, że NIEBIESKIE??? Ona i niebieskie???
merula - 12 Stycznia 2012, 17:04

bo zwyczajowo dla chłopca niebieski kolor przypisany, to jakie miała kupić?
Kasiek - 12 Stycznia 2012, 17:21

Ona nienawidzi niebieskiego. Przed ślubem truła nam że jak chcemy błękitne dekoracje to ona nie przyjdzie...
Agi - 12 Stycznia 2012, 17:22

Widocznie szanuje konwencję ponad wszystko. :mrgreen:
hrabek - 13 Stycznia 2012, 07:48

Kasiek: dla mnie jest to sytuacja trochę niepojęta, bo sam dopiero co zostałem ojcem po raz drugi i kompletnie nie wiem, co się czuje zostając dziadkiem (szczególnie jeśli mówimy o owocu trwałego i dojrzałego związku, a nie niespodzianką przyniesioną z imprezy przez osiemnastolatkę na przykład). Ale wyobrażam sobie, że gdy rodzice odchowają już dzieci i te dzieci wreszcie się wyprowadzą, przestaną rodziców denerwować (i vice versa, wiem, odwieczny konflikt pokoleń), ułożą sobie życie i widać wyraźnie, że dają sobie radę w życiu, wtedy na pewno musi to być fajne uczucie. I gdy jeszcze przyjdą z informacją o nowym członku rodziny, to wtedy w ogóle musi być coś fantastycznego. Po tylu latach znowu będzie malutki człowieczek w domu, ale tym razem już oficjalnie dziadkowie będą mieli tylko radosne chwile, bo wszystkie te złe (nocne wstawanie, ząbkowanie, itd.) będzie udziałem rodziców.
W sumie tak sobie myślę, że też bym się cieszył jak dziecko :)

Kasiek - 13 Stycznia 2012, 11:43

No ja chyba też, choć ostatnio nawet z Marcinem gadałam, że jakby nam syn czy córka za 16 czy 17 lat przyszli i powiedzieli, że zostaniemy dziadkami to co? Nie cieszyć się? No może za wcześnie, może w nieodpowiedniej chwili, ale właśnie będzie mały człowieczek, kolejny członek rodziny... chyba też bym się cieszyła i szalała i wspierała własne dziecko, bo od tego rodzice są.
Z moją mamą było ciężko, bardzo ciężko na początku i początek ciąży bardzo odchorowałam, płacząc i wyjąc cały dzień za każdym razem jak z nią rozmawiałam...
Tym bardziej mnie dziwi (ale i cieszy) jej zmiana nastawienia.

Co mnie dziś zaskoczyło:
Koszula Ralpha Laurena dla dziecka tak na oko 2 lata w ciuchu za 6 zł... Wzięłam, a co :mrgreen:

hrabek - 13 Stycznia 2012, 12:21

Już było o tym mówione, ale najwięcej szacunku nabiera się do dzieci, gdy te się wyprowadzą i zaczną się same utrzymywać. Wtedy rodzice zaczynają je traktować jak równych partnerów. Z drugiej strony wyprowadzone i zmuszone do liczenia każdego grosza dzieci zaczynają nagle z większym sensem się wypowiadać ;)
Znam problem z obu stron, bo przecież nie tak dawno sam się wyprowadzałem, a już nie mogę się doczekać, aż córka zacznie swoje życie, bo chodzi nafoszona całymi dniami, albo ujada jak rattlerek i tak jak ten rattlerek, jak przychodzi do zmierzenia się z problemem, to albo daje nogę, albo staje bezradnie i robi wielkie oczy.

Godzilla - 13 Stycznia 2012, 12:48

Kasiek, mnie bombardowali przesądem, że zakupy dla dziecka to dopiero jak się urodzi. Pukałam się w czółko: wtedy dopiero uganiać się za wózkiem i kompletować wyprawkę, a dziecko co - omotać we własny sprany podkoszulek? Głupota. Wszystko przygotowaliśmy wcześniej. A potem przez dłuższy czas co miesiąc była wymiana ubranek, bo małe rosły jak na drożdżach i ani się obejrzeliśmy a przestawały się mieścić w kolejnych ciuszkach. Właściwie nie używaliśmy ubranek na 54, znajome poradziły nam od razu 62. Może z początku trochę się w tym nóżki plątały, ale to niedługo. Popieram tę koszulę dla dwulatka. Przydają się takie zapasy, żebyś tylko pamiętała że ją masz i wyciągnęła w odpowiednim momencie.

I jeszcze jedno: szybko nauczyłam się nosić w torbie centymetr i nie dowierzać rozmiarom, bo co producent to inaczej sobie wymyśli.

hrabek - 13 Stycznia 2012, 12:50

Ha, a my nauczeni poprzednim doświadczeniem (60cm długości) kupowaliśmy od razu na 62. I co? I urodził się 50 i się okazało, że wszystko jest tak olbrzymie, że trzeba było praktycznie całą garderobę od nowa kupić. Za to teraz minęły 2 miesiące i te 62 jakieś takie małe się porobiły.
Godzilla - 13 Stycznia 2012, 12:53

No tak. Moje maluchy były od razu duże i długie.
Kasiek - 13 Stycznia 2012, 14:38

hrabek napisał/a
Już było o tym mówione, ale najwięcej szacunku nabiera się do dzieci, gdy te się wyprowadzą i zaczną się same utrzymywać.

W zasadzie utrzymywałam się sama od początku studiów (rodzice zapłacili mi za I semestr, ale potem non stop pracowałam), a od ponad roku mieszkałam z Marcinem, więc utrzymywałam się też sama. Ale chyba dopiero teraz mama przekonuje się, że "jakoś to będzie"

hrabek napisał/a
Z drugiej strony wyprowadzone i zmuszone do liczenia każdego grosza dzieci zaczynają nagle z większym sensem się wypowiadać ;)


A to na pewno :)

Godzilla napisał/a
Kasiek, mnie bombardowali przesądem, że zakupy dla dziecka to dopiero jak się urodzi. Pukałam się w czółko: wtedy dopiero uganiać się za wózkiem i kompletować wyprawkę, a dziecko co - omotać we własny sprany podkoszulek? Głupota. Wszystko przygotowaliśmy wcześniej. A potem przez dłuższy czas co miesiąc była wymiana ubranek, bo małe rosły jak na drożdżach i ani się obejrzeliśmy a przestawały się mieścić w kolejnych ciuszkach. Właściwie nie używaliśmy ubranek na 54, znajome poradziły nam od razu 62.


Dla mnie to też głupota. Wczoraj jedna dziewczyna z forum (z terminem o dzień późniejszym niż mój) zaczęła rodzić... o 15 tygodni za wcześnie! Jak tak sobie pomyślę, że mogłabym tak samo, albo musiałabym pójść do szpitala i leżeć plackiem i zostawić Marcina samego z tym babskim zajęciem - to dopiero by dziecko nic nie miało :mrgreen: Wolę przynajmniej z grubsza mieć ogarnięty temat. Poza tym po cesarce może być tak, że w tydzień dojdę do siebie, a może być, odpukać, jak z illianą, która miała przecież niezłe przeżycia... Po samym porodzie przecież nie będę ganiać i szukać wszystkiego...

Godzilla napisał/a
No tak. Moje maluchy były od razu duże i długie.


Nasze też się tak zapowiada, bo rośnie jak na drożdżach :D

Godzilla - 13 Stycznia 2012, 22:14

Na poniedziałek zapowiadają -10 stopni :shock:
Matrim - 13 Stycznia 2012, 23:42

Godzilla napisał/a
Na poniedziałek zapowiadają -10 stopni :shock:

Ha! Czyli to tłumaczy dzisiejsze tajne manewry pługopiaskarek, krążących po ulicach, wyładowanych solą i ostrzących niepostrzeżenie łopaty. Drogowcy za punkt honoru postawili sobie wziąć odwet i zaskoczyć w tym roku zimę! Jeszcze zanim w ogóle przyjdzie. To się nazywa plan doskonały :)

Kasiek - 14 Stycznia 2012, 12:08

Dobrze, że nie zaczęli w listopadzie :P
Martva - 14 Stycznia 2012, 22:15

Zrobiłam porządek na podłodze w warsztacie biżuteryjnym, znaczy wzięłam linijkę i starannie zgarnęłam nią wszystko co tam leżało. Przy okazji wydłubałam z wykładziny lekko licząc siedem igieł wbitych na płasko i niemal niewidocznych. szokuje mnie że aż tyle, a poza tym część z nich próbowałam znaleźć jak spadła i szukałam całkiem długo, z bliska i świecąc mocną lampą - jak kamień w wodę. Ale odzyskałam moją ukochaną do indiańców, ośmiocentymetrową - ciekawe na jak długo.
Kasiek - 14 Stycznia 2012, 22:31

Martva, a nie próbowałaś magnesem? Wystarczy przejechać nad dywanem i znajdują się różne skarby :D
Godzilla - 14 Stycznia 2012, 22:43

Nie wszystkie igły dają się przyciągać.
Martva - 15 Stycznia 2012, 11:49

Zwłaszcza jak są wprasowane w wykładzinę tak że widać ok 0,5cm, bo się akurat błyszczy ;)
Kasiek - 15 Stycznia 2012, 11:53

No chyba że tak, wtedy trzeba patrzeć gdzie się błyszczy :D
Kasiek - 17 Stycznia 2012, 18:18

Przepraszam, że post pod postem, ale to zupełnie inna sprawa. Jestem w szoku...
http://wiadomosci.wp.pl/t...,wiadomosc.html

Godzilla - 17 Stycznia 2012, 19:12

W Chinach to chyba nic mnie nie zdziwi. Po dziesięcioleciach przymusowych skrobanek dla kobiet spodziewających się drugiego dziecka takie psychiczne kalectwo może się zdarzyć. Dziecko w jedną stronę, dziecko w drugą, zdrowe, chore, synek, córka... Człowiek całe życie jest zlepkiem komórek. Czym tu się przejmować...

To znaczy ja już nie mam siły się szokować i staram się omijać co pikantniejsze tytuły w gazetach. Codziennie można znaleźć niezłą dawkę makabry. Do koloru, do wyboru. Głowa to nie śmietnik.

czterdziescidwa - 17 Stycznia 2012, 19:58

A co mają do tego Chiny? W Polsce mało zadźganych, uduszonych, utopionych, zamkniętych w piwnicach dzieci mieliśmy w ciągu ostatniego pięciolecia? W kraju gdzie zygota nieomalże ma prawo głosować w wyborach?
Godzilla - 17 Stycznia 2012, 20:03

Zygota zasadniczo ma prawo żyć. O ile mi wiadomo, są jakieś granice wiekowe przy głosowaniu w wyborach. I wybacz, nie pamiętam czy jest to 18 czy 21 lat przy czynnym prawie wyborczym. Owszem, mamy własną porcję makabry. Przypuszczam jednak, że skala i drastyczność jest nie do porównania.
mBiko - 17 Stycznia 2012, 20:57

czterdziescidwa, a co ma posiadanie jakiś praw do bycia okaleczanym, maltretowanym, duszonym czy topionym?

Problem leży nie po stronie te prawa posiadające, a raczej po tej , która mając coś nie po kolei w głowie tych okrucieństw dokonuje.

czterdziescidwa - 17 Stycznia 2012, 21:22

mBiko napisał/a
czterdziescidwa, a co ma posiadanie jakiś praw do bycia okaleczanym, maltretowanym, duszonym czy topionym?

Problem leży nie po stronie te prawa posiadające, a raczej po tej , która mając coś nie po kolei w głowie tych okrucieństw dokonuje.


Posiadanie, albo nie posiadanie praw ma dużo wspólnego z tym, jak posiadacz / nieposiadacz praw jest traktowany ;) Ale tu nie o to chodzi.
Nie chcę dyskutować o aborcji, ale nie zgodzę się na takie demagogie, że stosunek do aborcji implikuje stosunek do dzieci.



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group