Summa Technologiae - przepraszam, kto mi powie...?
nureczka - 13 Kwietnia 2014, 20:03
figurant
primo - "w moim wieku" może oznaczą zarówno lat 15 jak 50
secundo - czy byłeś w stanie opanować dobrze, jakikolwiek inny język? Jeśli tak, to pewnie dasz radę. Jeśli nie, to istnieje niebezpieczeństwo, że nie masz do tego smykałki.
tertio - jeśli nie spróbujesz, to się nie dowiesz.
CzterySilnia - 13 Kwietnia 2014, 20:45
Nureczka, o tym dokładnie mówię
figurant - 14 Kwietnia 2014, 09:49
Jestem stary, wiek chrystusowy już za mną. Nigdy nie nauczyłem się porządnie żadnego języka. Po części jest to wina moich nauczycieli po części moja. Zawsze uczyłem się na tyle, aby zaliczyć klasówkę, maturę, egzamin.
Poziom jaki chciałbym osiągnąć to coś więcej niż zapytanie się gdzie jest najbliższy przystanek metra. Nie wiem, obejrzeć serial bez lektora czy przeczytać artykuł o Evertonie na "fourfourtwo"
Dzięki za wszystkie opinie. Muszę się i zacząć wkuwać. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Adon - 14 Kwietnia 2014, 09:57
Nic tak dobrze nie uczy języka, jak przebywanie w kraju, gdzie się go używa. Ale...
Z angielskim nigdy nie miałem problemu, choć zacząłem się go uczyć dopiero w ogólniaku (wcześniej uczyłem się rosyjskiego), zawsze miałem oceny przynajmniej dobre, na studiach lektorat skończyłem z bardzo dobrą. Potem pojechałem do Irlandii i okazało się, że języka nie znam wcale, bo nikt tak nie mówi, jak mnie uczono (no, może na bbc, wyłączając bbc regionalne). I po siedmiu latach mieszkania w Wielkiej Brytanii stwierdzam, że języka nadal dobrze nie znam.
Witchma - 14 Kwietnia 2014, 10:03
Adon napisał/a | Nic tak dobrze nie uczy języka, jak przebywanie w kraju, gdzie się go używa. Ale... |
Ty to powiedz czikagowskiej Polonii
figurant, moje trzynastoletnie doświadczenie w uczeniu ludzi przeróżnych i w przeróżnym wieku mówi, że przede wszystkim musisz chcieć i poświęcić na to trochę czasu. W tym momencie dostęp do materiałów jest tak ogromny, że jeszcze możesz powybrzydzać.
Niestety są przypadki absolutnie beznadziejne (i nie wierzcie szkołom językowym, które twierdzą, że nauczą KAŻDEGO, bo spotkałam co najmniej dwie osoby, których nikt nie byłby w stanie czegokolwiek nauczyć), ale jeśli twierdzisz, że w szkole jakoś sobie radziłeś, to na co czekasz?
Adon - 14 Kwietnia 2014, 10:24
Witchma napisał/a | Ty to powiedz czikagowskiej Polonii |
A to nie trzeba aż tak daleko, w Londynie też są getta, choć nie celują w tym Polacy, tylko muzułmanie, którzy nie chcą się intergować ani trochę, mają roszczeniowe podejście do życia i wcale nie czują potrzeby uczenia się angielskiego. Może to i racja, bo jeszcze tylko parę lat i będziemy mieli Zjednoczone Emiraty Europejskie.
nureczka - 14 Kwietnia 2014, 10:42
Adon napisał/a | bo nikt tak nie mówi, jak mnie uczono |
A to niestety dotyczy wszystkich języków. W obie strony. Mając zdany egzamin państwowy z rosyjskiego na Łomonosowie, o mało nie obalałam analogicznego egzaminu w Polsce, bo mówiłam nie tak jak książce. W ostatniej chwili uratowała mnie zasiadająca w komisji Rosjanka.
Fidel-F2 - 14 Kwietnia 2014, 12:47
Brat jest w Irlandii 10 lat i w zasadzie nie mówi po angielsku. Proste zwroty, pojedyncze słowa. Drugi brat przyjechał do Irlandii kompletnie bez języka a po dwóch tygodniach dogadywał się bez problemu.
Rafał - 14 Kwietnia 2014, 12:59
Zależy chyba też od wpadania w ucho. Nie uczyłem się ani holenderskiego, ani niemieckiego, a po miesiącu w Niemczech cokolwiek potrafiłem przeczytać w Bildzie, a dodatek zrozumieć o czym czytam, po miesiącu w Holandii, ech, szkoda gadać. Przywitać się, podziękować i przeklinać.
nureczka - 14 Kwietnia 2014, 13:04
Ja od siebie dodam jeszcze jedną "mądrość". Znajomość języka dzielimy na:
a) bierną i czynną
b) w mowie i w piśmie
Pierwszy przypadek jest oczywisty - opanować język biernie jest znacznie prościej niż czynnie. Osobiście znam dwóch uznanych tłumaczy, władających językiem wyłącznie biernie (jeden tłumaczy z angielskiego, drugi z rosyjskiego). Próby poskładania przez nich prostego zdania w języku obcym były zwyczajnie żenujące.
Przypadek drugi nie jest taki oczywisty, choć wydaje mi się, że opanowanie języka pisanego (w obie strony), jest znacznie łatwiejsze niż w mówienie/słuchanie. Ale to może być mój subiektywny osób (mam drobne problemy ze słuchem, więc nauka mowy kiepsko mi idzie).
Jeśli ktoś chce tylko czytać i/lub oglądać, to zasadniczo wystarczy znajomość bierna w mowie i/lub w piśmie.
figurant - 14 Kwietnia 2014, 13:27
A czy ktoś zna taką stronkę jak busuu.com? Może się do czegoś przydać?
W moim przypadku wystarczy bierna znajomość w mowie i piśmie, bo jeżeli nic się nie zmieni to raczej nie będę miał okazji rozmawiać z anglikami.
Mój brat siedział w Londynie prawie cztery lata i raczej się angielskiego nie nauczył. Inna sprawa, że jego szef zatrudniał prawie samych polaków. A jak już dostali angielskiego kierowce to ten mówił w jakimś dziwnym narzeczu i nawet niektórzy Anglicy go nie rozumieli.
nureczka - 14 Kwietnia 2014, 13:32
figurant napisał/a | Mój brat siedział w Londynie prawie cztery lata i raczej się angielskiego nie nauczył. Inna sprawa, że jego szef zatrudniał prawie samych polaków. |
To tak jak ja w Finlandii
Pracowałam głównie z Brytyjczykami - tam się nauczyłam rozumieć szkocką wymowę.
Godzilla - 14 Kwietnia 2014, 13:34
Ja posiedziałam w Stanach pół roku w polskiej rodzinie, ale z samego TV dużo się nauczyłam i bardzo rozgadałam. Czasem trafiały się jakieś towarzyskie imprezy, grille u znajomych wujostwa czy coś, choć i tam raczej była Polonia. Mimo wszystko bardzo dużo skorzystałam. A w dziwnym narzeczu to mówił jakiś tam krewny-czy-znajomy, młody chłopak, dziecko polskich rodziców. Mamma mia, to nie był ani polski, ani angielski, Ponglish do kwadratu. Zrozumieć co on gadał to była męka.
konopia - 14 Kwietnia 2014, 17:03
Łatwiej mówić niż pisać pa angielsku, czasem mam wrażenie, że piękny język Szekspira składa się z samych wyjątków
W UK wkurzające jest to, że chyba nikomu tutaj tak na prawdę nie zależy by przyjezdni nauczyli się mówić po anielsku, wszędzie same ułatwienia - choćby te ulotki co sam je w gabinecie tłumaczyłem, niby chwalebne to ale całkowicie zwalnia przyjezdnych z potrzeby nauczenia się czegokolwiek. Tworzą się polskie kręgi, nie trzeba znać angielskiego by załatwić sprawy życiowe, co prawda daje to fantastyczna okazję do oszust i naciągactwa, ale to już inna opowieść.
Najgorsze jest to, że spora grupa przyjezdnych (niezależnie od narodowości) uważają że to Brytyjczycy maja się starać by nawiązać z nimi kontakt i ułatwiać im życie.
joe_cool - 14 Kwietnia 2014, 18:02
Mój Tato zaczął się uczyć angielskiego sporo po 50-tce i może nie jest orłem, ale sporo rozumie i się dogada
figurant napisał/a | obejrzeć serial bez lektora czy przeczytać artykuł o Evertonie na fourfourtwo |
Oglądaj seriale z napisami, to dużo daje I czytaj artykuły po angielsku, to też bardzo dużo daje - w nastolęctwie drukowałyśmy z przyjaciółką na potęgę jakieś artykuły z netu (jej ojciec był informatykiem na uczelni i tam był dostęp do netu w tamtych czasach ) o naszych idolach muzycznych, czytałyśmy to ze słownikiem w ręku, ucząc się przy okazji języka w tempie dość ekspresowym.
Matrim - 14 Kwietnia 2014, 18:08
joe_cool napisał/a | Oglądaj seriale z napisami, to dużo daje |
Więcej daje oglądanie BEZ napisów żadnych, ale tylko w przypadku serialu, który się zna i lubi. Ja tak zacząłem od Przyjaciół. Po kilku odcinkach przyzwyczaiłem się do dialogów i było z górki. Albo ulubione filmy, albo filmy dla młodego widza, bo tam język jest sporo prostszy.
Inna ważna rzecz: słuchawki i skupienie - i tłumaczenie otoczeniu, że to nauka jest!
nureczka - 14 Kwietnia 2014, 18:14
konopia napisał/a | Łatwiej mówić niż pisać pa angielsku |
Ja mam dokładnie odwrotnie, ale już pisałam dlaczego
gorat - 14 Kwietnia 2014, 20:48
Ja też głosuję za pismem - tak drastycznie, że napisy muszą być Podobno oglądanie dało mi dużo - byłem zszokowany zasłyszanymi niedawno opiniami, nie spodziewałem się w mowie postępu/dobrych wyników. O pismo nie mam się co obawiać, więcej się w nim po anielsku (git pomysł, konopia!) niż po polsku porozumiewam.
ketyow - 15 Kwietnia 2014, 14:23
Słowa, których bez problemu używam w pisanym angielskim, kiedy mam zamiar je powiedzieć, zawsze gubią mi się na końcu języka. Co do napisów, to chętnie zobaczyłbym napisy do słów wypowiadanych przez Filipińczyków. Oni zamiast "w" mówią "b", czyli fajw to jest bajb. Masakra. Raz nam siłownię zalewało, pytam się w czym jest problem i słyszę "brołken balb". No i myślę sobie: co on kurde palił, co ma żarówka do przecieku. Oczywiście bulb wymawiają identycznie jak valve
ketyow - 17 Kwietnia 2014, 07:04
Może mi ktoś wytłumaczyć jak się dodaje kontakt w Viber? Wreszcie jest coś na co jestem za głupi, albo (co bardziej prawdopodobne) to po prostu nie działa jak należy. Chcę dodać kontakt do Viber, wyskakuje mi zwykłe telefoniczne wprowadzanie kontaktów - cholera wie po co - w każdym razie wprowadzam czyjąś nazwę i numer telefonu, kontakt dodaje się do telefonicznej listy kontaktów, ale lista kontaktów w Viber nadal jest pusta.
Co do Skype to ten program to tragedia - jakość połączeń może i dobra, jak się już jakimś cudem uda połączyć, bo przecież obie osoby muszą w tej samej chwili akurat patrzeć na Skype'a, żeby odebrać, bo tylko sporadycznie ten syf wydaje dźwięki. Nie aktualizuje wiadomości, czasami wieczorem dostaję wiadomości z rana, na Skype na komórce mam zupełnie inne wiadomości niż na komputerze, bo tego też nie synchronizuje - generalnie ten program to jeden wielki straszliwy bug. A teraz się zastanawiam czy ten Viber nie ma podobnie.
EDIT: Ok, Viber zrobiłem. To tak jak z tym kalendarzem, albo włączamy usługę "rozdawaj swoje dane osobowe googlowi na lewo i prawo", albo spadaj na drzewo, nie pokorzystasz z 3/4 aplikacji. Android jest straszny. Google jest straszne. Nikt nas nie zmusza do poddawania się obserwacji Wielkiego Brata, a mimo to nie możemy bez niej żyć.
Rafał - 17 Kwietnia 2014, 07:48
Rafał wieeeeki temu, jakoś tak początkiem kwietnia napisał/a | A może ktoś zna stronę, na której można darmo sprawdzić przebieg auta po VIN? |
Rozkminiłem temat. Nie ma takiej stronki. Te które udają, że są i każą sobie płacić nie podadzą nic ponad to co można samemu rozkodować po nr VIN. Żeby się dobrać do baz danych, trzeba mieć dostęp serwisowy. Udało mi się taki dostęp znaleźć, można całą historię auta sobie poczytać, o ile auto przyjechało z "zachodu". Daty, przebiegi, naprawy, błędy z komputera, ubezpieczenia, właścicieli, cuda na kiju. Trzeba mieć tylko dojście do pracownika autoryzowanego serwisu. Ot, i cała tajemnica.
hrabek - 17 Kwietnia 2014, 07:54
Ale nie wszystkie autoryzowane serwisy nawet mają ogólnokrajowe bazy danych, nie mówiąc już o ogólnoeuropejskich. Audi akurat ma, ale już np. Skoda nie ma, więc nawet jak pojedziesz do ASO, to nikt ci nie powie jakie naprawy były robione, o ile nie były w tym konkretnym ASO. Dla mnie to dziwne, bo serwisom powinno zależeć na tym, żeby historia szła za autem, ale widocznie producenci nie mają takich priorytetów.
Rafał - 17 Kwietnia 2014, 07:55
"Zachód", hrabek, kluczowe słowo to: "zachód"
hrabek - 17 Kwietnia 2014, 08:55
No toż przecież w stosunku do Ciebie, jestem zachód
Ale na poważnie, to nie ma znaczenia czy zachód, czy nie. Marki premium mają już ogólnoeuropejskie bazy danych. Inne nie mają i nie ma znaczenia czy serwisujesz w Polsce, czy w Holandii czy gdzie indziej. Nie sprawdzisz historii i koniec. Chociaż mam nadzieję, że będzie się to zmieniać w przyszłości, aż tyle to nie kosztuje moim zdaniem.
Rafał - 17 Kwietnia 2014, 09:51
Ty jesteś północ, na zachód ode mnie to Nowa Ruda i Broumowske Steny
merula - 13 Maj 2014, 22:38
jak już pisałam w innym wątku, wystawiłam aluminiowego rumaka ze stajni i zaczęłam regularniej korzystać z dobrodziejstwa roweru. i nasunęło mi się pytanie, jak korzystać z tego co mam, czyli przerzutek. mam dwie i nie do końca kumam, co one mi dają i jak regulować ich ustawienia. może jaka dobra dusza wspomoże wiedzą.
dodam, że jeżdżę po nader urozmaiconym podłożu, od asfaltu i kostki, poprzez w miarę twarde podłoże leśne, po piaszczyste lub błotniste drogi gruntowe, mocno nierówne. i jestem nader niedoświadczonym cyklistą.
Fidel-F2 - 14 Maj 2014, 01:56
merula, ale to tak jak w samochodzie. Szybciej jedziesz-wyższy bieg i na odwrót.
mesiash - 14 Maj 2014, 09:43
merula, wszystko to matematyka i fizyka, bieg na przerzutce określa, po której zębatce jeździ łańcuch. Im bardziej zbliżone do siebie wielkością są zębatki przednia i tylna (bieg 1-1), tym mniej siły musisz użyć na kręcenie kołem, bo na jeden obrót nóg przypada najmniej obrotów koła. Analogicznie, na biegu 3-7 (zakładam że masz 7 z tyłu, a nie 6 czy 9, ale to bez znaczenia: 3-max) jest najtrudniej, bo na jeden obrót dużą zębatką z przodu przypada z 6-7 obrotów tylniej. Przekłada się to oczywiście na prędkość jazdy - im większy bieg przedni i tylni, tym szybciej będziesz jechać przy zachowaniu tej samej kadencji (częstotliwości obrotów). Zasadniczo - im łątwiejszy teren, tym większy bieg można wrzucić, a im trudniejszy (piach, błoto), tym bezpieczniej jest zejść niżej.
Co do jeżdżenia do pracy i ubrań, to mam ten sam problem, ale można to obejść w chłodniejsze dni (żeby się nie spocić, bo to jednak 9km), jadąc w innym stroju, i przebierając się na miejscu, chociaż kabina toaletowa nie jest najwygodniejsza do takich celów
feralny por. - 14 Maj 2014, 09:48
Zębatka:
mesiash - 14 Maj 2014, 10:06
Por:
|
|
|