To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Powrót z gwiazd - Kaszanka z grilla czy wściekły pies? Wybór należy do Ciebie.

Fidel-F2 - 20 Grudnia 2006, 11:01

właśnie
Piech - 20 Grudnia 2006, 11:12

Cytat
Martva: Chcesz się kłócić dalej, czy będziemy gadać o żarciu?

Nie chcę się kłócić. Skąd to wrażenie? Nie jestem też specjalistą od żywienia. W życiu nie liczyłem kalorii w jedzeniu. To czy kalorii jest za dużo czy za mało, to przecież każdy widzi bez liczenia. Co do poszczególnych składników żywienia, to zwykle wystarczy posłuchać, co nasz organizm nam podpowiada. Niestety wielu ludzi przy jedzeniu kieruje się ideologią, a nie apetytem. Jest to kłopotliwe dla nich i dla innych. Amerykanie obłożeni są literaturą o żywieniu, nabożnie liczą ilość słodzika w swej dekofeinowanej kawie - i co? Widziałaś jak wyglądają? To naród, który zapomniał normalnie jeść. Namącone mają w głowie przez cwaniaków, którzy straszą ich pseudonaukowym żargonem i nakłaniają do jedzenia swoich cudownych produktów. Coż to za interes sprzedawać śmietanę, kiedy można postraszyć, że śmietana jest be, a zamiast tego sprzedawać g... zwane non-dairy creamer. Itd, itp.

dzejes - 20 Grudnia 2006, 11:12

Daj spokój, jeśli chcesz się kłócić - wymyśl sensowniejszy temat. Bakterie salmonelli są cholernie żywotne. Zabija je dłuższa obróbka termiczna, smażenie na ten przykład jest generalnie nieskuteczne, groźne jest też przyrządzanie nie do końca rozmrożonej żywności, podobnie jak i tej ponownie zamrożonej.

A gołębie są świetnym nosicielem.

Fidel-F2 - 20 Grudnia 2006, 11:18

czyli usmażenie jajek nie zabija salmonelli? :shock:
dawno powinienem zemrzeć
nigdy nie zamrażam powtórnie żarcia - mam to za szczyt głupoty

Fidel-F2 - 20 Grudnia 2006, 11:20

Cytat
■ Pałeczki salmonelli giną w temperaturze 60–65°C, można więc uniknąć zatrucia podgrzewając potrawy.

Portal Farmaceutyczno-Medyczny

dzejes - 20 Grudnia 2006, 11:21

No i?
Fidel-F2 - 20 Grudnia 2006, 11:24

przecież to proste
rosół z gołębia gotuje się przez kilka godzin w temp ok 100'C - salmonella nieistotna jest cbdu

Piech - 20 Grudnia 2006, 11:26

A co z toksyną produkowaną przez salmonelle? Czy nie można się zatruć jedząc ugotowane salmonelle wraz ze świństwem, które one przed śmiercią wyprodukowały? Pytam, bo nie wiem.
dzejes - 20 Grudnia 2006, 11:26

Tak, oczywiście z gołębia robi się tylko rosół. UMTC
Martva - 20 Grudnia 2006, 11:27

Piech
Cytat
Co do poszczególnych składników żywienia, to zwykle wystarczy posłuchać, co nasz organizm nam podpowiada. Niestety wielu ludzi przy jedzeniu kieruje się ideologią, a nie apetytem. Jest to kłopotliwe dla nich i dla innych.


OK, jak nie chcesz się kłócić i nie uważasz za specjaliste, to ja sprecyzuję moje stanowisko: Słucham mojego organizmu - jeśli mnie na coś nosi, jem to. Niezależnie od tego, czy chodzi o natkę pietruszki, kaszę gryczaną, pizzę, sok z grejpfruta, chałwę czy chleb z masłem i solą. Mięso jest dla mnie równie 'jadalne' jak dla Ciebie drewniane wióry albo nawóz kurzy granulowany o zapachu waniliowym. Lubię również wiedzieć, co jem i jakie są najlepsze źródła danego składnika w pożywieniu.
Nie uważam, żeby moja dieta była uboga i jednostronna. Badania krwi robiłam ostatnio 1,5 roku temu, poziom hemoglobiny miałam w górnych granicach normy (14,4 jj-jakieś jednostki:) przy normie dla kobiet do 15; siostra roslinozerna 14,3, mięsożerna 13,9). Gdyby nie 'żabie' ciśnienie krwi, odziedziczone po matce, mogłabym być honorowym krwiodawcą, ale tak to sie troche boję. Co do anemii - można nie mieć anemii na diecie wege, można mieć anemie jedząc mięso, to zależy od organizmu.
Co do 'kłopotliwości dla innych'... Cóż. Na Polconie w Elblagu jakieś dziewczę opowiadało że ma znajomego który nie je miesa, zaprosiła go kiedys na sałatke jarzynową, majonezu było dużo, nie zauważył szynki pokrojonej w drobna kostkę i ach, jakież to było śmieszne. :roll:
Nie mam ochoty na mięso, nigdy. Ale jeśli mam tym komuś sprawiać kłopot, to niech mnie nie zaprasza na obiad. Tyle z mojej strony :)

Fidel-F2 - 20 Grudnia 2006, 11:30

faktycznie jak się z gołębia zrobi kremówkę to można zarazić sie salmonellą, zwracam honor dzejes
dzejes - 20 Grudnia 2006, 11:32

Tak, oczywiście z gołębia robi się tylko rosół. Zwracam honor.
Fidel-F2 - 20 Grudnia 2006, 11:35

fatycznie popularny jest jeszcze w Polsce tatar z gołębia
coś się człeku czepił??? kurczaki też przenoszą salmonellę a jakoś ludność wciąga te bomby biologiczne aż się uszy trzęsą

savikol - 20 Grudnia 2006, 11:42

Cytat
Na Polconie w Elblagu jakieś dziewczę opowiadało że ma znajomego który nie je miesa, zaprosiła go kiedys na sałatke jarzynową, majonezu było dużo, nie zauważył szynki pokrojonej w drobna kostkę i ach, jakież to było śmieszne.


He! Z równie „zabawnych” żartów żywieniowych przypomina mi się historia, o której trąbili kiedyś w mediach. Działo się to na samym początku polskiej misji wojskowej w Iraku. Pan Generał, wtedy dowódca całej okupacyjnej strefy międzynarodowej, zaprosił na powitalne przyjęcie miejscowych immamów i innych mudżahedinów. Na stół wjechały dania typowo polskie, czyli jakieś tam pierożki i oczywiście bigos. Sztandarowe danie jak zwykle naszpikowane było kiełbasą i mięsem wieprzowym w luźnej postaci. Nikt jakoś nie pomyślał, że podanie muzułmanom wieprzowiny to w najlepszym wypadku afront, a właściwie dywersja. Na szczęście miejscowym smakowało i się nie połapali co właściwie jedzą, i jakoś obyło się bez afery.
:|

Fidel-F2 - 20 Grudnia 2006, 11:45

no jakby odmówili bigosu to wyszli by na głupków i niegodziwców

poza tym, wystarczy jeśli generał zna się na mięsie armatnim

hjeniu - 20 Grudnia 2006, 11:47

Pewnie staropolskim zwyczajem suto bigos zapijali (żeby się nie zatknąć) :mrgreen:
Kruk Siwy - 20 Grudnia 2006, 11:54

hjeniu, muzułamanie?
Piech - 20 Grudnia 2006, 11:55

Pisząc o kłopotliwości dla innych mam akurat na myśli międzynarodowe spotkania, które czasem współorganizuję. Pół biedy, gdy uczestnicy są z naszego regionu Europy, ale gdy przyjeżdżają ludzie z Europy zachodniej, to okazuje się, że jeden nie je mięsa, a drugi je mięso, ale tylko białe, trzeci nie je ryb, a czwarty je tylko ryby. Piąty jest wegetarianem, ale zje kurczaka. Inny je tylko owoce morza i nie je nabiału. Ja potem siedzę na obiedzie przy takim i pilnuję, żeby mu obsługa czasem nie podała czegoś, czego on nie je. Niedawno jednak podglądnąłem jak radzą sobie Francuzi i chyba taką samą metodę zastosuję u nas. Przy wejściu na salę stał tam ktoś i sortował dietetyków od wszystkożernych. Wszystkich dietetyków posadzili razem i podali im jakieś marchewki, sałatki czy coś tam. A innym podali coś takiego (przepisuję z pamiątkowego menu):

Lasagne de escalivada (legumes) a la pate d'epinards et fromage frais.

Millefeuille de veau aux champignons, saute de poireaux, courgettes et pruneaux.

Profiteroles a la creme fraiche, nappage de chocolat chaud.

Cafe Moka


He, he.

Fidel-F2 - 20 Grudnia 2006, 11:57

i jak tu sie nie śmiać?
dzejes - 20 Grudnia 2006, 11:57

Oj tam, sałata lodowa z rukolą i marchewką polana sosem ziołowym, z dodatkiem rodzynek i kandyzowanego ananasa mmm...
Martva - 20 Grudnia 2006, 12:05

Piech
Cytat
Pisząc o kłopotliwości dla innych mam akurat na myśli międzynarodowe spotkania, które czasem współorganizuję. (...) Piąty jest wegetarianem, ale zje kurczaka.


To taki z niego wegetarianin, jak ze mnie abstynentka (piję rzadko i niedużo, 2 piwa to górna granica) ;)

Piech - 20 Grudnia 2006, 12:13

Autentyczne. Niektórzy Hindusi są takimi "wegetarianinami".
Martva - 20 Grudnia 2006, 12:20

Oj, musze przyznać że taki 'wegetarianizm' doprowadza mnie do furii. On raczej dotyczy młodych ludzi podążających za modą, a nie 'ideowców' i zrodził się tak nurt nazywany powszechnie 'semiwegetarianizmem' - dla mnie to taka rzecz, która nie może być semi, tak jak nie mozna byc półdziewicą czy półabstynentem właśnie.
A denerwuję się li i jedynie dlatego, że jak wchodzę do jakiejś knajpy i pytam miłego pana o coś wegetariańskiego, to czasem słyszę 'rybę' albo 'kotlety z kurczaka'. Uh :[

Poza tym ciągnie mnie w stronę ciasta marchewkowego; myślę nad upieczeniem go na świeta w bardziej spiernikowanej wersji. Próbował ktoś może?

Fidel-F2 - 20 Grudnia 2006, 12:27

marchewkowe jadłem w Irlandii - palce lizać
a mnie do "furii" doprowadze, żywienie się "ideowe" - przecież to szczyt głupoty
poza tym "wegetarianin" to tylko nazwa, jeden je nabiał inny nie je jaj, albo ryb albo je te ryby ale nie je czego innego, jakoś tych "dziwaków" trzeba uwspólnić :wink:

savikol - 20 Grudnia 2006, 12:36

Różne są przypadki „wegetarian”. Znam jednego takiego nieszczęśnika, który jest wegetarianinem, gdy w pobliżu jest jego żona – ideowiec i hetera (do tego znacznie od niego większa, podejrzewam, że go bije). Kiedy zdarzy mu się okazja wyrwać od swego aniołka rzuca się na mięso jak zwierzę. Ponoć jak wpadnie czasem do swoich rodziców potrafi opędzlować kilka schaboszczaków w biegu i bez dodatków. Największy jest ubaw jak oboje wpadną na gilla. Mięso skwierczy, wszyscy pożerają karkówki i trzeszczące kiełbaski, a ten biedaczek siedzi coraz bardziej wku…. No cóż, ludzie ludziom zgotowali ten los.
mawete - 20 Grudnia 2006, 12:46

savikol :bravo :bravo :bravo :mrgreen:
Adashi - 20 Grudnia 2006, 12:48

A ludzie pochodzą od zwierząt, mają kły jak drapieżniki, więc jedzenie mięsa to ich natura. :mrgreen:
hjeniu - 20 Grudnia 2006, 12:55

Kruku, przez rok mieszkałem w akademiku boks w boks z muzułmanami, nie widziałem ich trzeźwych więcej niż raz. Ale to chyba byli szyici :mrgreen:
Sasori - 20 Grudnia 2006, 12:55

A jak kiedyś jeden hipis powiedział mojemu kumplowi że "ludzie inteligentni nie jedzą tego, co ma oczy" to ten odpowiedział że "tego co kret pytą trącał to też nie" i było okropnie śmiesznie wtedy, o.
Adashi - 20 Grudnia 2006, 13:01

Sasori, :bravo :mrgreen: :D


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group