Powrót z gwiazd - Być zielonym, a może raczej niebieskim?
Martva - 15 Października 2011, 17:07
Fidel-F2 napisał/a | ponieważ? |
Przez szacunek dla przyrody i cudzej pracy. Weźmy taki chleb. Kawałek ziemi wydarto naturze, jakieś ptaki musiały się wynieść, jakieś drzewa padły. Ktoś to zaorał, ktoś posiał zboże, ktoś je zebrał, ktoś przerobił na mąkę, ktoś upiekł chleb - po to żebym ja go na końcu wywaliła, bo mam za dużo pieniędzy i mnie stać? No bez sensu.
To że wyrzucaną w samej UE pełnowartościową żywnością można by nakarmić ileśtam afrykańskich wiosek, to inna bajka.
Fidel-F2 - 15 Października 2011, 17:23
Martva, dla mnie argument z sufitu. Moje pieniądze więc kupuję co uważam i z tym co kupiłem robię co chcę. W innym wątku dziwisz się farmaceutom z 'przekonaniami' a tu Ty sama masz pretensje do kogoś kto wywalił pomidorową bo nie miał na nią ochoty.
Afrykańskie wioski to w ogóle super argument. Czemu płacisz w knajpie 10zł za piwo? Przecież w supermarkecie możesz kupić to samo za 3zł a tymi 7zł możesz nakarmić afrykańską wioskę. Po co Ci trzydzieści biustonoszy? Kup dwa, jak będziesz nosić jeden to drugi będzie się prał a za resztę nakarmisz wioskę albo i ze trzy. Po co Ci sterty ubrań? Bo źle się czujesz w niedobranych kolorach? to to samo co brak smaku na pomidorową, a ubrania które wyrzucasz do kosza mnóstwo ludzi nosiłoby jeszcze pewnie z pięć lat i sobie chwaliło, ale nie, Ty wywalasz dziurawy T-shirt, zamiast zacerować i chodzić dalej. I nakarmić wioskę. I tak można wkoło.
Jedzenie to taki sam produkt jak wszystko inne.
Problem wynika z dawnych tradycji kiedy o jedzenie było trudno, bo rok niepogody i był głód. W tej chwili dostępność żarcia jest ogromna i można bez problemu produkować jej znacznie więcej tylko ludzkość nie potrzebuje tyle jej produkować a głód murzynków to nie problem z poziomem produkcji a z dystrybucją.
Iscariote - 15 Października 2011, 17:25
Martva napisał/a | Przez szacunek dla przyrody i cudzej pracy. Weźmy taki chleb. Kawałek ziemi wydarto naturze, jakieś ptaki musiały się wynieść, jakieś drzewa padły. Ktoś to zaorał, ktoś posiał zboże, ktoś je zebrał, ktoś przerobił na mąkę, ktoś upiekł chleb - po to żebym ja go na końcu wywaliła, bo mam za dużo pieniędzy i mnie stać? No bez sensu. | On to zrobił żeby zarobić na swój kawałek chleba. To co Ty z tym robisz to już go nie powinno obchodzić.
Jak Cię stać na zawsze pełną lodówkę, to się raczej nie przejmujesz, że coś się marnuje. Zresztą, sprawa indywidualna. Ponarzekać można jak się spojrzy na to globalnie. Ja wyrzucę pół serka, a w Afryce jakieś dziecko cały dzień na takim serku mogłoby przeżyć.
Edit: Fidel-F2 zdążył się wcisnąć. W sumie zgrubsza zgadzam się z tym co napisał.
Martva - 15 Października 2011, 17:33
Iscariote napisał/a | Jak Cię stać na zawsze pełną lodówkę, to się raczej nie przejmujesz, że coś się marnuje. |
Teraz nas stać. Ale to nie jest powód żeby marnotrawić to co w niej jest.
Ziuta - 15 Października 2011, 17:41
Ja też nie wyrzucam jedzenia. Jak coś się zepsuje, to mam wyrzuty sumienia. To czysto irracjonalne przebłyski galicyjskiej biedy i teologicznego zabobonu całowania chleba, który upadł na ziemię. Ale dobrze mi z tym.
Fidel-F2 - 15 Października 2011, 17:47
i nie widzę w tym problemu ale dziwienie się innym zachowaniom jest odrobinę dziwne
Ziuta - 15 Października 2011, 17:51
Zauważ, że liberalna demokracja też ma swoje dogmaty.
Lis Rudy - 15 Października 2011, 18:23
merula napisał/a | można też pokroić i nakarmić ptaki. |
Tak robiłem, ale jak te skrzydlate skurwiele obs*rywały mi samochód dziesiątkami kolorowych kleksów to przestałem.
Fidel-F2 napisał/a | Jedzenie to taki sam produkt jak wszystko inne. |
Fidel, i tak, i nie.
Będąc osobą super bogatą, możesz sobie pozwolić na rozpasanie i kupować jedzenie, po czym zaraz po wyjściu ze sklepu wykrzaczyć je do kosza. Wolno Ci, bo stać Cię.
Możesz też sobie kupić Rollsa i rozpierniczyć go o najbliższy mur, a co !
Możesz bo zarabiasz. Tylko czy musisz ?
Ale tu jest problem szerszy, bardziej etyczny-czy naprawdę MUSISZ tyle kupować i większość z tego wyrzucać ? A kupuj tyle samo, tyle że w mniejszych ilościach a częściej-zobaczysz że zużywasz większość z tego co kupujesz, a wyrzucasz niewiele.
Napisałeś że Fidel-F2 napisał/a | W tej chwili dostępność żarcia jest ogromna i można bez problemu produkować jej znacznie więcej tylko ludzkość nie potrzebuje tyle jej produkować a głód murzynków to nie problem z poziomem produkcji a z dystrybucją. |
Czy na pewno ???
Kilka lat temu widziałem zdjęcia na których wiele spychaczy niszczyło DOBRĄ żywnośc wyprodukowaną w UE, bo zachodni rolnicy nie chcieli jej bezpłatnie przekazać do krajów biednych, gdyż zależało im na utrzymaniu "godnych" cen sprzedaży/produkcji.
W tym samym mniej więcej czasie Bob Geldof organizował spaktakularny koncert dzięki któremu spodziewał się zebrać pieniądze by pomóc głodującej Somalii.
Widzisz absurd ?
JA nie namawiam nikogo aby postępował jak ja chcę. Piszę tylko, że JA nie rozumiem takiego postępowania i go po prostu nie akceptuję.
Fidel-F2 - 15 Października 2011, 18:40
Lis Rudy napisał/a | Fidel, i tak, i nie.
Będąc osobą super bogatą, możesz sobie pozwolić na rozpasanie i kupować jedzenie, po czym zaraz po wyjściu ze sklepu wykrzaczyć je do kosza. Wolno Ci, bo stać Cię.
Możesz też sobie kupić Rollsa i rozpierniczyć go o najbliższy mur, a co !
Możesz bo zarabiasz. Tylko czy musisz ? | A co cię to obchodzi? Ja pracowałem na te pieniądze i to moja prywatna sprawa. Póki Konstytucja i Kodeks Karny nie mówią inaczej.
Lis Rudy napisał/a | Czy na pewno ???
Kilka lat temu widziałem zdjęcia na których wiele spychaczy niszczyło DOBRĄ żywnośc wyprodukowaną w UE, bo zachodni rolnicy nie chcieli jej bezpłatnie przekazać do krajów biednych, gdyż zależało im na utrzymaniu godnych cen sprzedaży/produkcji.
W tym samym mniej więcej czasie Bob Geldof organizował spaktakularny koncert dzięki któremu spodziewał się zebrać pieniądze by pomóc głodującej Somalii.
Widzisz absurd ?
| Napisałeś to samo co ja. Produkować to nie problem, dystrybucja to problem.
Poza tym przykład który podałeś nie jest całkiem sensowny bo kosztem owej dobroczynności byłby spadek dochodów zachodnich rolników. Oburzasz się, a czy Ty część swoich dochodów przeznaczasz na wspomożenie głodujących Somalijczyków?
Lis Rudy - 15 Października 2011, 20:21
Fidel-F2 napisał/a | a czy Ty część swoich dochodów przeznaczasz na wspomożenie głodujących Somalijczyków? |
Somalijczyków to może nie, ale podczas zbiórek żywności w hipermarketach robię część zakupów specjalnie pod kątem osób mających gorzej ode mnie i przekazuje je do banków żywności. W ubiegłym roku za ok. 20 zeta nakupiłem naprawdę sporo jedzenia, dzięki któremu (mam nadzieję) ktoś potrzebujący przeżył trudny/gorszy okres.
Nawet Pani z wolontariatu przyjmująca ode mnie tą żywność była zdziwiona że tyle tego jest.
Fidel-F2 napisał/a | A co cię to obchodzi? Ja pracowałem na te pieniądze i to moja prywatna sprawa. Póki Konstytucja i Kodeks Karny nie mówią inaczej. |
Fidel, ABSOLUTNIE NIC MNIE NIE TO NIE OBCHODZI.
Oczywiście możesz ze swoimi pieniędzmi, zakupami robić co chcesz. Przecież nikt nie będzie Ci patrzył w portfel. To tylko i wyłącznie Twoja sprawa.
Tylko że dyskutujemy w kontekście raportu który zalinkowała Martva, a który mówi że marnujemy miliardy złotych i setki ton jedzenia w kontekście bezsensownych zakupów.
Kilka osób przedstawiło swój punkt widzenia, Ty przedstawiłeś swój. Nikt nikogo do niczego nie zmusza.
Fidel-F2 - 15 Października 2011, 20:36
Lis Rudy napisał/a | W ubiegłym roku za ok. 20 zeta nakupiłem naprawdę sporo jedzenia | naprawdę fantastycznie
Lis Rudy napisał/a | Fidel, ABSOLUTNIE NIC MNIE NIE TO NIE OBCHODZI.
Oczywiście możesz ze swoimi pieniędzmi, zakupami robić co chcesz. Przecież nikt nie będzie Ci patrzył w portfel. To tylko i wyłącznie Twoja sprawa. | a dopiero co zaglądałeś
Lis Rudy napisał/a | Tylko że dyskutujemy w kontekście raportu który zalinkowała Martva, a który mówi że marnujemy miliardy złotych i setki ton jedzenia w kontekście bezsensownych zakupów.
| co jest sensownym zakupem a co nie? mi właśnie idzie o to, że nie dyskutujemy w kontekście zalinkowanego raportu, bo kwestia wyrzucania jedzenia nie ma nijakiego związku z poziomem głodu na świecie, czy będzie świat wyrzucał czy nie będzie, poziom głodu się nie zmieni bo rzecz nie w ilości a w systemie dystrybucji, co sam wcześniej raczyłeś zauważyć
poza tym marnujesz (co to zresztą znaczy? może zamiast kupować film powinieneś ściągnąć torrenta a pieniądze przeznaczyć na Somalijczyków) pieniądze na dziesiątki innych sposobów a z jakiegoś powodu uczepiłeś sie jedzenia
Lis Rudy napisał/a | Nikt nikogo do niczego nie zmusza. | jasne, ale oceniasz moralnie, na dodatek na podstawie fałszywych przesłanek
Kostucha Drang - 16 Października 2011, 10:29
Z gospodarczego punktu widzenia zachowania opisane w artykule są jak najbardziej o.k.
Bogate gospodynie kupujące więcej niż są w stanie zużyć i wyrzucające nadmiar produktów pozwalają zarobić sprzedawcy. Sprzedawca sprzedając więcej jest w stanie np. obniżyć ceny albo otworzyć nowy sklep i zatrudnić dwie następne sprzedawczynie.
Moralnych dylematów też tu nie dostrzegam - podobnie jak Fidel.
Poza tym - z faktu, że ktoś kupuje więcej niż mu potrzeba a resztę wywala wcale nie wynika, że jest bez serca i olewa głodujących. Może po prostu nie chce mu się ganiać do punktów zbiórek jedzenia ( bo pracuje ) i woli zrobić przelew na rachunek organizacji charytatywnej albo dać na biednych we kościele ?
Podsumowując: typowo lewackie, podszyte zawiścią wpieprzanie się innym w gary.
trevorr - 19 Października 2011, 16:45
czy mógłby mi ktoś wyjaśnić w jaki sposób to, że nie będę wyrzucał jedzenia przyczyni się do usunięcia problemu głodu? jeżeli będę mniej kupował, to sklep i tak wyrzuci nie sprzedaną żywność. w dalszej perspektywie jeżeli spadnie ilość kupowanej żywności to spadnie także jej produkcja, spadną ceny, rolnicy będą musieli sprzedawać taniej, będą mieli straty, natomiast głodujący i tak nie będą mieli dostępu do żywności.... trzeba zmienić chyba raczej prawo, ułatwić przedsiębiorcom przekazywanie żywności potrzebującym, zmienić sposoby dystrybucji, a nie wzbudzać wśród ludzi wyrzuty sumienia, że żywność przez nich wyrzucana przyczynia się do głodu na świecie.
ilcattivo13 - 19 Października 2011, 17:01
trevorr napisał/a | ...jeżeli spadnie ilość kupowanej żywności to spadnie także jej produkcja, spadną ceny... | nie kojarzę takiego faktu w historii, żeby mała podaż produktu spowodowała spadek jego ceny
Z resztą wypowiedzi się zgadzam - przez prawie dwanaście lat pracowałem obok największej w regionie hurtowni mięsnej, dwóch hurtowni spożywczo-przemysłowych i jednej owocowo-warzywnej. Pamiętam, ile setek kilogramów jedzenia (nie licząc roślin, bo tych wywalali po dwa sześciometrowe kontenery miesięcznie) co miesiąc szło do kosza, bo nie można ich przekazywać dla potrzebujących. To samo było u znajomego w piekarni. Mógł sprzedać zwrócony chleb za symboliczną dla fermy świń, ale już nie dla organizacji zajmującej się pomocą dla biednych.
trevorr - 19 Października 2011, 18:14
no to co się stanie tak konkretnie jeżeli przestaniemy wyrzucać jedzenie, czyli będziemy mniej kupować? jaki to będzie miało wpływ na ceny, na produkcję, na pracę i płacę rolników, oraz na ilość głodujących ludzi?
merula - 19 Października 2011, 18:39
będziemy musieli dokarmiać głodujących rolników. bo im sie przestanie opłacać uprawianie czegokolwiek.
Lis Rudy - 19 Października 2011, 19:37
trevorr, jeśli chodzi o mnie, to po prostu nie lubię wywalać jedzenia. Pisałem o tym wcześniej. Strasznie mnie to irytuje że marnuje się (z reguły) dobre jedzenie.
A czy w jakiś sposób bardziej racjonalne zakupy wpłynęłyby na problem głodu ? Pewnie nie. Czy moznaby było część niszczonej przez producentów żywności przekazać potrzebującym ? Pewnie tak, tyle tylko, że nie zarobiliby oni zakładanych przez siebie pieniędzy. Czy jednak niszcząc w proteście wyprodukowaną żywność zarabiają jakiekolwiek pieniądze ? Także nie.
I dlatego nie rozumiem ich postawy-owszem, chęć zarobku jest całkowicie normalna, ale żywność zniszczona jest stratą i także nie przynosi dochodu, a wręcz stratę.
merula napisał/a | będziemy musieli dokarmiać głodujących rolników. bo im sie przestanie opłacać uprawianie czegokolwiek |
merula, ale chyba tylko w Polsce funkcjonuje absurdalne określenie "klęska urodzaju". Zawsze wtedy słyszę że czegoś się nie opłaca produkować.
Ja wychodzę z założenia, że zarobione nawet 50 złotych, to 50 złotych w kieszeni. Niezarobione, oznacza pustą kieszeń.
I to tyle jeśli chodzi o moje zdanie, ale co ja tam wiem....
czterdziescidwa - 19 Października 2011, 20:39
Lis Rudy napisał/a | trevorr, jeśli chodzi o mnie, to po prostu nie lubię wywalać jedzenia. Pisałem o tym wcześniej. Strasznie mnie to irytuje że marnuje się (z reguły) dobre jedzenie.
A czy w jakiś sposób bardziej racjonalne zakupy wpłynęłyby na problem głodu ? Pewnie nie. Czy moznaby było część niszczonej przez producentów żywności przekazać potrzebującym ? Pewnie tak, tyle tylko, że nie zarobiliby oni zakładanych przez siebie pieniędzy. Czy jednak niszcząc w proteście wyprodukowaną żywność zarabiają jakiekolwiek pieniądze ? Także nie.
I dlatego nie rozumiem ich postawy-owszem, chęć zarobku jest całkowicie normalna, ale żywność zniszczona jest stratą i także nie przynosi dochodu, a wręcz stratę.
|
Dokładnie. Nie chodzi tylko o pragmatykę. Marnowanie / nie marnowanie jedzenia ma też jakiś tam wymiar symboliczny. Pamiętam jak moja babcia podnosiła z ziemi każdy kawałek chleba, który upadł. Nie z oszczędności albo religijnego zabobonu.
Przez szacunek dla... dostatku? Bo pamiętała czasy, kiedy chleba brakowało.
Nie wszystko co ważne, musi być pragmatyczne i nie wszystko, co niepraktyczne musi być zabobonem.
Kiedy się spotykamy, podajemy sobie prawe ręce, mimo że nie spodziewamy się, że znajomy ukrywa w dłoni sztylet. Staramy się nie marnować jedzenia, bo szanujemy to, że go nie brakuje. Trochę taki znak cywilizacji.
ilcattivo13 - 19 Października 2011, 21:06
trevorr - tak jak pisałem, miałem zastrzeżenie wyłącznie do tego, co zacytowałem. A zastrzeżenia miałem dlatego, że ceny produktów spadają przy wzroście wielkości produkcji, a rosną, kiedy wielkość produkcji maleje. Nie chce mi się grzebać w podręcznikach do ekonomii, ale jest specjalne prawo, które o tym mówi. Wydaj mi się, że popełniłeś ten błąd z tego powodu, że myślisz o rolnikach jako o dostawcach gotowego produktu, a nie jako o jednym z ogniw produkcji, dostarczających półproduktu/surowców.
Jeśli Twój łańcuch zdarzeń ma być oki, to powinien być taki:
- spada ilość kupowanej żywności (czyli spada popyt),
- upada większość producentów, a ci, którzy przetrwają, ograniczają produkcję i podnoszą ceny oferowanej żywności,
- jest mniejsza produkcja gotowej żywności - spada popyt producentów na półprodukty i surowce od rolników i innych dziedzin gospodarki (np. energetyki czy transportu),
- rolnicy muszą ograniczać produkcję (ręka do góry, kto czytał "Paragraf 22" ), albo sprzedawać ją po obniżonych cenach,
- następuje poważny kryzys w gospodarce, wszyscy są biedni i w ogóle...
I na tym łańcuch mógłby się skończyć, gdyby nie to, że pewne inne prawo ekonomiczne mówi, że:
- wraz ze spadkiem zamożności ludzi, wzrasta popyt na podstawowe dobra konsumpcyjne, a zwłaszcza na art. spożywcze pierwszej potrzeby,
- i nagle się okazuje, że ceny żarcia idą w wierch i że trzeba wyprodukować więcej żarcia, w tym piwa i precelków ,
- przedsiębiorczy ludzie zaczynają otwierać nowe fabryki żarcia, które potrzebują więcej półproduktów/surowców od rolników i od innych gałęzi gosp. (przy okazji wzrasta zatrudnienie) - ceny żarcia zaczynają spadać,
- rolnikom się opłaca hodować/uprawiać, co w połączeniu z większym zatrudnieniem sprawia, że ludzie się bogacą i chwalą xxxx (tu wstaw nazwę aktualnie rządzącego ugrupowania),
- i tak aż do momentu, w którym każdy ma tyle kasy, że zamiast na żarcie wydaje ją na coś innego,
- a po jakimś czasie znowu zaczynają się pojawiać artykuły w gazetach o wyrzucaniu żarcia,
- i znowu produkcja żarcia zaczyna być nieopłacalna, bo popyt na żarcie zmalał...
I tak w kółko Macieju
Z drugiej strony, warto by było przytoczyć słowa mojego ulubionego wykładowcy od historii myśli ekonomicznej, który zaczął swój pierwszy wykład dla mojego semestru słowami - "Pewnie to was zaskoczy, ale do dziś dnia każde prawo ekonomiczne zostało obalone. I to przynajmniej kilka razy." (cytat z pamięci)
Lis Rudy napisał/a | ...Ja wychodzę z założenia, że zarobione nawet 50 złotych, to 50 złotych w kieszeni. Niezarobione, oznacza pustą kieszeń. |
Wspomnieć też trzeba o tym, że ziemia nieuprawiana traci na jakości (cholera - zapomniałem, jak to się fachowo nazywa - to chyba od przetrenowania przy s(a)cr(e)(ab)ble(u) ).
Lis Rudy napisał/a | I to tyle jeśli chodzi o moje zdanie, ale co ja tam wiem.... |
Jak to mówią: "Tyle wiesz - ile zjesz". I nie wiem jak Ty, ale ja, po dzisiejszych dwóch dużych babkach ziemniaczanych na skwarkach i kiełbasce, wiem całkiem sporo o ziemniakach i mięsie wieprzowym
Edit: oczywiście zapomniałem w łańcuchu opisać wahań cen
Kostucha Drang - 20 Października 2011, 07:12
ilcattivo13 napisał/a | Wspomnieć też trzeba o tym, że ziemia nieuprawiana traci na jakości (cholera - zapomniałem, jak to się fachowo nazywa - to chyba od przetrenowania |
kurcze -myślałem, że taki "odpoczynek" od uprawy jest w sumie pożyteczny dla gleby ? Nie mam zielonego pojęcia o rolnictwie więc być może pieprzę głupoty po prostu kojarzy mi się tzw. "trójpolówka" gdzie jedna cześć ziemi odpoczywała co miało chyba zapobiegac jej wyjałowieniu. Z drugiej strony takie zachwaszczone pole pełne kamlotów ( skąd one się k... biorą ?? !! ) na pewno traci na wartości w stosunku do systematycznie obrabianego.
pozdro
trevorr - 20 Października 2011, 08:29
dzięki za wyczerpujące wyjaśnienie.... zastanawia mnie w takim razie jedno. jaki cel mają kampanie typu 'nie marnuj', w których to konsumentów obarcza się winą za to to że przyczyniają się do głodu na świecie wyrzucając żywność?
ja także nie wyrzucam jedzenia. staram się przynajmniej tego nie robić. nie robię za dużych zakupów, część resztek jedzą zwierzęta, część idzie na kompost. podobnie mam zresztą z wodą, energią. staram się nie zużywać jeśli nie ma takiej potrzeby. po części wynika to z pewnie z szacunku do pieniędzy, po części z jakiegoś tam ekologicznego powodu, a po części zawsze myślałem że to w jakiś sposób pomoże tym miejscom w których jest mniej żywności, czy mają jakieś problemy. ale właśnie, czy takie działania pomogą? czy to że ja (czy nawet wszyscy) ograniczymy wyrzucanie żywności, ograniczymy zużycie wody, przyniesie jakieś bezpośrednie korzyści głodującym w Polsce, czy na świecie? smutno to stwierdzić (sam jakoś byłem przekonany, że pomagam jakoś w ten sposób), ale niestety nie za dużo to pomoże chyba.... choć to nie zmienia faktu, że nadal będę się starał nie marnować żywności i innych produktów. jest to nieopłacalne, szkodzi środowisku, ale nie ma wpływy na głód na świecie. nie obarczajmy się winą za to. jeżeli jestem w błędzie, to chętnie się dowiem dlaczego źle myślę.. w sumie wtrącając się w dyskusję szukałem potwierdzenie tego, że jednak powinniśmy mieć wyrzuty sumienia wyrzucając żywność. póki co trochę zmieniłem zdanie.
hrabek - 20 Października 2011, 09:11
Lis Rudy napisał/a | Ja wychodzę z założenia, że zarobione nawet 50 złotych, to 50 złotych w kieszeni. Niezarobione, oznacza pustą kieszeń. |
Nie zgadzam się. Jeśli musiałbyś tydzień harować w pocie czoła na te 50zł, to pewnie wolałbyś zostać w domu i pobawić się z dzieckiem, żoną, czy kumplami.
Rafał - 20 Października 2011, 10:09
hrabek napisał/a | Nie zgadzam się. Jeśli musiałbyś tydzień harować w pocie czoła na te 50zł, to pewnie wolałbyś zostać w domu i pobawić się z dzieckiem, żoną, czy kumplami. | Oczywiście jeśli tylko cię na to stać, a nie jest to kwestią przeżycia.
hrabek - 20 Października 2011, 12:10
Lis Rudy nic nie pisał o tym, że jest to kwota decydująca o życiu i śmierci. W takim przypadku pewnie masz rację, choć też bym się mocno musiał zastanowić, biorąc uwagę poniższe.
Obecnie marnuję znacznie większą sumę miesięcznie w związku ze zmianą pracy, bo dojeżdżam samochodem codziennie ponad 100km w jedną stronę Mógłbym pociągiem, byłoby dużo taniej, zaoszczędziłbym 1000zł, ale podróż samochodem zajmuje mi 1h20m, a sam pociąg jedzie 1h50m, plus 20m autobusem na dworzec i 20-25 minut na pokonanie z buta w jedną stronę 3km od dworca do miejsca pracy, bo żadnego połączenia nie ma. Wychodzi w zaokrągleniu 3 godziny (bo między autobusem i pociągiem jest trochę przerwy), więc jak się tak przejechałem, to wróciłem do domu, jak mój syn spał. Wystarczył mi jeden dzień, żeby zagryźć zęby, policzyć kasę jeszcze raz i stwierdzić, że ni huhu się nie opłaca pociągiem jeździć.
Nie wyobrażam sobie nie być co wieczór w domu, żeby chociaż chwili nie poświęcić dzieciom i jeśli ma mnie to kosztować tysiaka miesięcznie, to mówi się trudno.
czterdziescidwa - 20 Października 2011, 12:21
hrabek napisał/a | 1h20m, a sam pociąg jedzie 1h50m, plus 20m autobusem na dworzec i 20-25 minut na pokonanie z buta w jedną stronę 3km od dworca do miejsca pracy, bo żadnego połączenia nie ma. Wychodzi w zaokrągleniu 3 godziny (bo między autobusem i pociągiem jest trochę przerwy), więc jak się tak przejechałem, to wróciłem do domu, jak mój syn spał. |
Musisz sobie to po prostu lepiej ułożyć: http://www.youtube.com/watch?v=fBfQgcLvg-c
W ogóle dojazdy to może być koszmar; Jak na mojej trasie, w zimie, remontowali kiedyś tory, to dojazd (razem z przesiadkami i czekaniem) wydłużał się o 1.5h. Człowiek miesiące, lata życia spędza dojeżdżając do pracy.
nimfa bagienna - 20 Października 2011, 13:39
Też staram się nie wyrzucać jedzenia.
Ale nie z powodu szczytnych ideałów i współczucia dla głodnych Murzynków, ale z bardzo prymitywnego powodu: kupuję je za pieniądze. Pieniądze zarabiam osobiście, nie utrzymuje mnie mamusia ani gach. Nie przychodzą mi lekko. Szanuję swoją pracę, gdyż ponieważ albowiem znam jej wartość, więc wyrzucanie produktów (nie tylko spożywczych), które się do czegoś nadają, jest wyrazem lekceważenia dla własnego wysiłku. Jak to powiedział w którymś z Patroli Anton Gorodecki - jestem patriotą własnego konta.
Agi - 20 Października 2011, 13:42
nimfa bagienna,
+1
Są przyjemniejsze sposoby marnotrawienia pieniędzy niż wyrzucenie ich do śmieci.
ilcattivo13 - 20 Października 2011, 15:37
Kostucha Drang napisał/a | ...trójpolówka gdzie jedna cześć ziemi odpoczywała co miało chyba zapobiegac jej wyjałowieniu. |
to było w czasach, kiedy tylko (no, może lepiej "prawie wyłącznie") uprawiano zboża i hodowano zwierzęta. Wtedy ten rok "ugorowania" pozwalał na wypoczynek i nawożenie gleby, a chwastami zajmowały się zwierzęta (np. kozy). Ale jeszcze przed rozbiorami, wraz ze wzrostem popularności innych roślin, "dotarło" do ludzi, że zamiast na dobrych gruntach wypasać zwierzęta, można tam zasiać warzywa, albo rośliny okopowe.
Kostucha Drang napisał/a | Z drugiej strony takie zachwaszczone pole pełne kamlotów ( skąd one się k... biorą ?? !! ) na pewno traci na wartości w stosunku do systematycznie obrabianego. |
"kamloty" wyłażą z ziemi wskutek zamarzania i rozmarzania gleby oraz erozji wierzchnich jej warstw.
trevorr - takie kampanie, podobnie jak różnego typu "live aid'y" mają uspokoić sumienie ludzi, którzy mają tyle żarcia, że nie wiedzą co z nim robić, a którzy raz na jakiś czas zobaczą w internecie/tv/gazecie głodujących ludzi (np. z Afryki). Oba te działania uważam za głupotę ("live aid'y" nawet bardziej jako skrajny debilizm).
Odnośnie moralnego aspektu wyrzucania żywności - każdy ma swoje sumienie i swój rozum. Ja nie wyrzucam żarcia, bo tak zostałem wychowany. No i pamiętam czasy, kiedy w naszej lodówce bywało pusto. I do tego jeszcze dochodzi wiara - w katolicyzmie marnowanie jedzenia to zwyczajny grzech. No i to, co napisała nimfa - zamiast kupować niepotrzebne żarcie, wolę kupić sobie książkę, albo pójść ze znajomymi na browca.
hrabek - 20 Października 2011, 15:47
Fajnie się mówi, dopóki się płaci tylko za siebie. Idziesz do sklepu, kupujesz ile trzeba i wszystko zjadasz. Trochę inaczej to wygląda, gdy robi się zakupy dla cztero-pięcio osobowej rodziny, bo nie da się przewidzieć ile każdy zje na śniadanie, obiad i kolację i jakie przekąski pomiędzy posiłkami pochłonie. A dzieci to nie roboty i nie da się ich zaprogramować, żeby zawsze jadły tyle samo.
ilcattivo13 - 20 Października 2011, 16:05
hrabek, ale lodówkę z zamrażalnikiem posiadasz?
|
|
|