To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Blogowanie na ekranie - Wnimanje! Gawra wirtualnego suwalskiego niedźwiedzia!

Ziuta - 20 Wrzeœśnia 2010, 15:36

ja bym się na sylwestra z Wami pisał. Wszystko zależy od pieniędzy i tego, czy jechałby też ktoś inny z Krakowa (ja nieruchawy jestem i za bardzo w ciopongach się nie orientuję)
ilcattivo13 - 20 Wrzeœśnia 2010, 15:41

shenra - po łysinie, to się nie głaska, tylko klepie :mrgreen:

Ziuta - gadaj z Virgo, bo on się jako pierwszy deklarował, a teraz się gdzieś dekuje... Co do ceny - przedstawiałem "zgrubsze" koszta.

shenra - 20 Wrzeœśnia 2010, 15:57

ilcattivo13 chcesz, żebym Cię klepnęła :shock: ... 8) ... :twisted: ... :mrgreen:
Kai - 20 Wrzeœśnia 2010, 18:19

ilcattivo13, można jeszcze popolerować, nivea i szmatka :)
ilcattivo13 - 20 Wrzeœśnia 2010, 22:16

shenra napisał/a
ilcattivo13 chcesz, żebym Cię klepnęła :shock: ... 8) ... :twisted: ... :mrgreen:


jak będziesz to robiła z takim wdziękiem jak Benny Hill, to włala :mrgreen:

Kai - wystarczy za krótkie łóżko i łepetyna będzie wydepilowana jak nie wiem co i wypolerowana jak maska Maybacha sułtana EA ;P:

Zgaga - 21 Wrzeœśnia 2010, 09:45

Ooo... Widzę, że sylwestrowa wyprawa nabiera rumieńców. Dużo już nas pewnych?


A co do spania na podłodze. Teraz tak mieliśmy - zajęliśmy wszystkie łóżka, znaczne fragmenty podłogi w pokojach oraz czasami fotele na korytarzach, jak już ktoś w stanie lekkiej nieważkości nie mógł trafić.
Fakt, była to agroturystyka. Fakt, nocowaliśmy u ludzi zaprzyjaźnionych, tolerujących nasze wybryki i wiedzących, że większych strat nie uczynimy.

shenra - 21 Wrzeœśnia 2010, 10:54

ilcattivo13 napisał/a
z takim wdziękiem jak Benny Hill
(że też nie mam tej fajnej emotki z sarnimi oczyma - weź sobie wyobraź teraz - " ") :twisted:
ilcattivo13 - 21 Wrzeœśnia 2010, 11:29

Zgaga - jak najbardziej nabiera rumieńców. Już jest nas dwoje :D

Sądząc po zainteresowaniu, to trzeba będzie mniejszego domu szukać :| albo i namiot "dwójka" wystarczy :wink:

Ale mam nadzieję, że ktoś jeszcze się na (poważnie) zdeklaruje w ciągu najbliższych 7 - 10 dni.

shenra - wyobraziłem, spadłem z krzesła, zabolało, znowu wyobraziłem, zabolało jeszcze bardziej (bo uderzyłem się potylicą w podłogę), znowu wyobraziłem i już mnie nic nie boli.
Światełka w tunelu, babci i Elvisa wyobrażać sobie nie musiałem :mrgreen:

shenra - 21 Wrzeœśnia 2010, 12:07

ilcattivo13 i tak trzymaj. Jak wiesz, zawsze możesz liczyć na moją, pomocną dłoń... :twisted: W różnym zakresie... :shock: :oops: :mrgreen: (zaraz ja się gibnę z krzesła :mrgreen: )
ilcattivo13 - 21 Wrzeœśnia 2010, 12:52

no teraz to dopiero zacząłem się bać :mrgreen:
ilcattivo13 - 23 Wrzeœśnia 2010, 21:48

Stwierdziłem u siebie pokłady (głębokie jak Rów Mariacki) okrucieństwa (wielkiego jak Czumulnga) :twisted:

Po robocie pojechałem zrobić zakupy i jakoś tak naszło mnie na coś słodyczego. Udałem się w kierunku stoiska z czekoladą, żeby nabyć jakąś porządną, grubaśną, czarną czekoladę z całymi orzechami, ale nie było takowej :| Za to przy półkach stała miła i elegancko ubrana pani i z pewną beznadzieją w głosie usiłowała delikatnie odgonić od słodyczy swoje małe córki (na oko 5 - 4 lata). Ja ze dwie czy trzy minuty szukałem odpowiedniej czekolady - ona ze dwie czy trzy minuty próbowała kulturalnie spacyfikować potomstwo. W końcu i ja i oni oderwaliśmy się od regału i rozeszliśmy w różne strony. Ale za momencik spotkaliśmy się w kolejce przy kasie (oni stali za mną). A przy kasach, jak to przy kasach, słodyczy masa. I to takich, co lepiej pasują do rozmiaru dziecięcej dłoni. Przez kolejne (dla tej pani, najprawdopodobniej, beznadziejnie długie) minuty miałem okazję poznać milion i jeden sposobów na przekonanie mamy, że słodycze są dobre i pożywne. Oraz jakiś tysiąc sposobów przemycenia słodyczy do kosza z zakupami. Takiej pomysłowości u tak małych dzieci się nie spodziewałem. Jak byłem już drugi w kolejce do kasy, pani skończyła się cierpliwość i wreszcie zdołała okiełznać pomiot. I wtedy ja zobaczyłem cudowny napis PROMOCJA na kartonie ze Snikersami (coś koło złotówki za sztukę - czyli cena ciut niższa niż w hurtowni). I na oczach tych smutnych dzieci zagarściowałem w tymże kartonie i do mojego kosza trafiło równo dziesięć pięknych batoników.
Pani tylko sapnęła... A ja musiałem szybko zapłacić, wybiec ze sklepu i poszukać schronu, bo alarm przeciwlotniczy się włączył. Wyły co najmniej dwie różne syreny :twisted:

Siatan ze mnie pierwsza klasa i jak nic, po śmierci czekają mnie piekło i wciórności :mrgreen:

dalambert - 23 Wrzeœśnia 2010, 22:05

ilcattivo13, będziesz sie piekł w kotle gorącej czekolady / bez orzechów / :mrgreen:
Kai - 23 Wrzeœśnia 2010, 22:06

ilcattivo13, wspomniałam już, że lubię dzieci, ale z rożna? :twisted: Bardzo dobrze się stało, wrzaskuny sklepowe niech mają nauczkę.
Fidel-F2 - 23 Wrzeœśnia 2010, 22:09

Kai napisał/a
Bardzo dobrze się stało, wrzaskuny sklepowe niech mają nauczkę.
za karę, że mają durną matkę?
ilcattivo13 - 23 Wrzeœśnia 2010, 22:10

dalambert - mnie tam pasi. A jakby jeszcze wodę ognistą dawali ;P:

Kai - jakby co, trzeba zajmować sąsiednie kotły, przynajmniej sobie pogadamy :mrgreen:

Kai - 23 Wrzeœśnia 2010, 22:26

ilcattivo13, i trzeci jakiś mniejszy pośrodku, będzie na czym wrzący kwas postawić i karty rozłożyć... :mrgreen:

Fidel-F2 napisał/a
za karę, że mają durną matkę?

A jak myślisz, kto ostatecznie będzie musiał je uspokoić i się z nimi użerać? Superniania? :twisted:

Fidel-F2 - 23 Wrzeœśnia 2010, 22:28

a na cholerę sie użerać?
shenra - 24 Wrzeœśnia 2010, 12:41

Czemu zawsze robi się negatywne założenia?
Hubert - 24 Wrzeœśnia 2010, 13:00

shenra, bo w czekoladzie nie było orzechów. :wink:
Kai - 24 Wrzeœśnia 2010, 13:04

A w snikersach nie było czekolady. :wink:
ilcattivo13 - 24 Wrzeœśnia 2010, 13:47

ale były za złotówkę :mrgreen: No i ja lubię snikersy :D
Kai - 24 Wrzeœśnia 2010, 19:13

Snikersiarz! A nie wolisz Kit-katów? nie mylić z Kitekat :P
merula - 24 Wrzeœśnia 2010, 19:19

Kai, ale nie porównuj nawet Snickersów z Kit-katami. Po prostu nie ta bajka.
Kai - 24 Wrzeœśnia 2010, 19:24

merula, nie mam pojęcia, dla mnie wszystko to słodka mamałyga :) Wybacz, słodkie dla mnie to teoria :) tylko reklamy oglądam.
ilcattivo13 - 24 Wrzeœśnia 2010, 23:03

Kai - gdyby greccy bogowie znali snikersy i Ciechana, to ambrozję by olewali ;P:

A Kit-Katy są "kaka-be". I wszelkie Szpricesy (jakoś nie lubię tego typu fafli - co innego kupić sobie w hurtowni kilogramowy kartonik fafelków :wink: ). I Marsy - to to jest dopiero słodka mamałyga, błeeee.

Snikersy są słodko-słone i dlatego są super-duper-kul :D

ihan - 24 Wrzeœśnia 2010, 23:13

Eeee, cienias jesteś. Trzeba było kupić te snikersy i dać dzieciakom po jednym, cała determinacja i próba osiągnięcia sukcesu dydaktycznego przez matkę by legła w gruzach. Tak robią twardziele-wredniaki.
Hubert - 24 Wrzeœśnia 2010, 23:19

ihan, :bravo :mrgreen:
Duch w narodzie nie ginie. :twisted:

Zgaga - 25 Wrzeœśnia 2010, 07:34

ihan napisał/a
Eeee, cienias jesteś. Trzeba było kupić te snikersy i dać dzieciakom po jednym, cała determinacja i próba osiągnięcia sukcesu dydaktycznego przez matkę by legła w gruzach. Tak robią twardziele-wredniaki.

A potem przy każdym spotkaniu by było:
Wujku, co dla nas kupiłeś?

ilcattivo13 - 25 Wrzeœśnia 2010, 08:55

ihan - ale wtedy zafukanie by się ograniczyło tylko do osoby matki, a danie dzieciakom snikersa mogło by być uznane za dobry uczynek. I nici z kotła...

Wolę nie ryzykować...

No i to co powiedziała Zgaga... Brrrrrr :| Pani była "ździebko" anorektyczna i co za tym idzie - wyjątkowo mało atrakcyjna... Chyba nie chciałbym zostać "wujkiem" :wink:

baranek - 25 Wrzeœśnia 2010, 09:24

jechałem kiedyś pociągiem z Olsztyna do Poznania. osobowy, wagony kowbojskie, tłum ludzi. i między innymi jakieś małżeństwo z dzieckiem. tak na oko 4 letnim. i ten dzieciak, tak tuż przed Ostródą powiada: 'ja chcę wafelka'. rodzice nic. to dzieciak się rozkręca: 'wafelka, wafelka, wafelka'. koło Iławy wszyscy mieli dość. tylko nikt nie miał wafelka. w Iławie chciałem do kiosku na peronie wyskoczyć, ale [co za złośliwość losu] przerwa śniadaniowa była. dziwne w sumie. w takich kioskach pani non stop coś żuje, albo pije i bez problemu obsługuje klientów, a potem nagle zamyka i robi sobie przerwę śniadaniową... ale nie o tym miałem. jedziemy tym pociągiem, dziecko jęczy, płacze, sapie i ogólnie wydaje. dźwięki znaczy. ludzie w całym wagonie cierpią. a rodzice nic. kamienie. ani słowa. wreszcie, na wysokości Wąbrzeźna ojciec wstaje, patrzy na to dziecko i mówi: 'no już dobrze' i wyciąga z walizy wafelka. no piękny lincz się szykował, ale akurat pan kanar nadciągnął i zanim wszystkich sprawdził - ludziom przeszło. a potem to już tylko delektowaliśmy się ciszą. względną. jak to w pociągu.


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group