Mistrzowie i Małgorzaty - Tomasz Bochiński
A. Pilipiuk - 3 Grudnia 2012, 15:05
Fidel-F2 napisał/a | ale przede wszystkim narcyzem |
stanowczo protestuję - moją największą wadą jest właśnie przesadna skromność
A. Pilipiuk - 3 Grudnia 2012, 15:18
Kruk Siwy napisał/a |
Nasze podejście do Pragi szanowny A. różni się już na starcie. Ja i moja rodzina jesteśmy z niej, ty byłeś przez wiele lat ale nie tu twoje korzenie, no i nienawidzisz tego miejsca. |
Praga jest sympatyczna, a architektonicznie w wielu miejscach piękna - choć to piękno mocno sterane przez czas.
Problemem są ludzie, nie wszyscy rzecz jasna, ale odsetek tych problematycznych jest jak na mój gust zbyt wysoki...
A skoro jesteśmy przy porównywaniu z dzikim zachodem jakoś zbyt wiele czerwonych twarzy poluje tam na jeleni...
Może nie lubię być traktowany jak jeleń?
A. Pilipiuk - 3 Grudnia 2012, 15:23
Pucek napisał/a | I z cyganami zupełnie inne zaszłości. W życiu bym nie miała w łapkach takich precjozów i takich robót do wykonania, gdyby nie ta nacja. |
Czy może wśród tych precjozów była stuletnia szpila z kości słoniowej?
a, nie ważne...
W stosunku do tej nacji jestem niestety słownikowym ksenofobem i rasistą. tzn. irracjonalna głęboka niechęć oparta na obiegowych stereotypach rozciągnięta na całą nację...
dalambert - 3 Grudnia 2012, 15:35
A. Pilipiuk, Pucek wspominała o wspaniałej gwieździe brylantowej która obsprawiała, zaś jej szef o wykonywanym na okoliczność cygańskiego ślubu "pierścionku" z naturalnym koralem o średnicy sześciu centymetrów, co właściwie wszystkie palce przykrywał, złota do obróbki było coś z 15 kilo.
Jak wróci do dom to się może więcej wypowie.
Pucek - 3 Grudnia 2012, 17:30
A. Pilipiuk, to co dalambert wspomina to pradzieje (ze 40 lat temu), mnie tam jeszcze wtedy nie było. Owszem, opowieści słyszałam, ale czy prezes nie koloryzował aby ?
Czasem przychodzili coś zamówić. Ale faktycznie, problemu z materiałem raczej nie miewali, za zamówienia płacili normalnie, rzeczy do wykonania - noo, nietuzinkowe. U nas nic (przy okazji) nie zginęło.
Czasem przynosili starą biżuterię do naprawy. Wnikanie skąd rzecz pochodzi raczej nie wchodziło w grę, to nie ta firma. Ale samo obcowanie z przedmiotem starej roboty - komu jak komu, akurat szanownemu panu tłumaczyć nie trzeba
Szpili z kości słoniowej nie było.
A. Pilipiuk - 3 Grudnia 2012, 23:08
Widać w tamtej epoce, albo w tamtym zakątku swojaków jeszcze nie ruszali...
Fidel-F2 - 4 Grudnia 2012, 19:43
Kilka słów na temat Opowieści praskich.
http://www.szortal.com/node/2222
Kruk Siwy - 4 Grudnia 2012, 20:46
Dzisiaj chyba jest dzień miziana. I słusznie, autora też czasem pomiziać trzeba.
O "Panu Whicherze"
http://stulecieliteratury...t=1354619931662
Edit. Dzięki Fidel za opinię o "Opowieściach", fajnie że nie poleciałeś streszczaniem kolejnych opowiadań.
I hm... (to już poza recenzją) naprawdę zrobiłem ci kuku usuwając Profesorę?
Witchma - 4 Grudnia 2012, 20:49
Kruk Siwy napisał/a | Dzisiaj chyba jest dzień miziana. |
Dakar tak mówi codziennie
Fidel-F2 - 4 Grudnia 2012, 21:04
Zasadniczo jestem jak najdalszy od streszczania czegokolwiek w recenzjach.
No, polubiłem babę. A co? Może być, że zmartwychwstanie? Byłem mocno zaskoczony. Myślałem, że będzie takim 'stałym elementem'. Ale jak najdalszy jestem również od pouczania i wpływania na autora. Nie daj buk, jeszcze byś mnie posłuchał.
Kruk Siwy - 4 Grudnia 2012, 21:09
Zmartwychwstania nie przewiduję. Kto umarł ten trup. No czasem jeszcze podskoczy. Ale może jakiegoś prequela strzelę? Nie wykluczam.
Martva - 4 Grudnia 2012, 21:15
Kruk Siwy napisał/a | I hm... (to już poza recenzją) naprawdę zrobiłem ci kuku usuwając Profesorę? |
Nie wiem jak Fidelowi, ale mnie tak!
Kruk Siwy - 4 Grudnia 2012, 21:18
No bo wiecie, miało zaboleć. Ale gdybym wiedział pisząc "Drugą ligę" że będą jakieś kontynuacje pewnie bym się wstrzymał z egzekucją.
Martva - 4 Grudnia 2012, 21:19
Kruk Siwy napisał/a | No bo wiecie, miało zaboleć. |
Tya, wiemy, Karenira też miała. Co nie zmienia faktu że pffff i jak mogłeś.
Kruk Siwy - 4 Grudnia 2012, 21:23
O macko! Przestałaś być bejbi na awatarku, co za ulga! A w kwestii Profesory, znaczy kresizm mi zarzucasz? No, może coś w tym jest.
charande - 4 Grudnia 2012, 21:42
Cytat | Byłem mocno zaskoczony. Myślałem, że będzie takim 'stałym elementem' |
Podpisuję się, też tak sądziłam!!
Dołączam się do chóru wołającego: <dramatyczny ton> jak mogłeś, Autorze?</dramatyczny ton>
ihan - 7 Grudnia 2012, 23:22
Profesora. Cóż, gruba, mądra, z marnymi włosami, nie pierwszej młodości. No jak jej nie lubić, no jak?
illianna - 10 Grudnia 2012, 22:03
Opowieści praskie, z reguły nie czytam opowiadań, mikropowieści niechętnie, wszytko co ma mniej niż 150 stron odpada w przedbiegach, zrobiłam wyjątek dla Kruka, to drugi wyjątek w tym roku, pierwszy był dla Smoka Griaule'a. I choć to zupełnie inna bajka, to drugiej strony oba zbiory wyróżnia przemyślana kompozycja, nieprzypadkowy układ opowiadań, narastanie pewnych tendencji charakterystycznych dla danego świata, hermeneutyczność tego świata, wpływ pewnej struktury (smok, dzielnica) na rzeczywistość w tym rzeczywistość mentalną, a także stopniowa degrengolada świata.
Generalnie historie z Pragi wydawały mi się narastająco coraz bardziej przygnębiające i mroczne, a pijaństwo i beznadzieja coraz większa, jakby ten świat sam chciał się załatwić. Nie znam tych rejonów Warszawy ani ani, więc w warstwie realistycznej zawierzam autorowi, jedno mnie tylko ciut zdziwiło, brak internetu w latach 90-tych, na mojej marnej uczelni w 1996 naocznie stwierdziłam istnienie nie tylko internetu, ale nawet wewnętrznej sieci, z tego co wiem działało to już jakiś czas, pamiętam też istnienie całkiem sporej ilości kafejek, było ich zdecydowanie więcej niż teraz, czyżby stolyca aż tak bardzo została wtedy w tyle za nami? Wracając do wrażeń z lektury uczucia mieszane mam, generalnie na tak, ale ten światek to trochę nie mój klimat, może dlatego że za blisko znam podobne środowiska z pracy,dzieciństwa i obecnego miejsca zamieszkania i jakoś mnie to mało bawi, dla mnie to bynajmniej nie folklor, a raczej źródło złych wspomnień i lęków. Ostatnio Kazimierz poprawił się nieco, ale nadal żyje tu mnóstwo cwaniaków, mętów, lumpów, bezdomnych pijaczków, etc, a ja muszę z nimi koegzystować. Ale same historie ciekawe zwłaszcza w warstwie niesamowitości, Profesora rządzi, a jej odejście bardzo wpisało mi się w klimat, uważam że to trudne zaciukać taką postać i to tak bez patosu, no chyba że się jest Martinem lub Bochińskim Podsumowując, ominąwszy moje reminiscencje i resentymenty, bardzo dobra lektura.
Kruk Siwy - 10 Grudnia 2012, 22:18
Miło mi bardzo, bo jeśli "kupiłem" czytelnika potencjalnie niechętnego to duży sukces. Rozumiem twoje zastrzeżenia i niechęć do menelstwa, ja też nie bałdzo tych ludzi lubię. Ale nie są dla mnie jednolitą masą, no i Kazimierz to w stu procentach powojenni nasiedleńcy "spadkobiercy" pożydowskich domów. Na Pradze były takie rejony ale były też takie miejsca gdzie proletariat już bardziej przechylony w stronę lumpów mieszkał pokoleniami, oni byli trochę inni. Szło się dogadać.
Co do internetu to zaczął się na serio po roku 95 a i to dla wybranych. Tak ja to pamiętam, no i tak to pamięta Wiki. Pierwsze kilka opowiadań dzieje się w 94 - 95 roku właśnie. (A nawet wcześniej). No i to była Praga a nie uniwersytet khem, khem...
Tak że ogromnie się cieszę, że ci się podobało bo mówiąc banalnie potwierdza się że nie liczy się dekoracja ważne czy historia jest zajmująca, czy spotykamy tam ludzi a nie papierowe figurki.
Godzilla - 10 Grudnia 2012, 22:21
... ja tam się Kazimierza za dużo nie naoglądałam, byłam raz i krótko, ale jedyny pijany w sztok osobnik, jakiego widziałam tam spoczywającego na cembrowinie studni, był narodowości angielskiej
illianna - 10 Grudnia 2012, 22:22
Kruk Siwy, ach a synchroniczność, właśnie edytowałam to wyżej, ale nie bardzo
Kruk Siwy napisał/a | Ale nie są dla mnie jednolitą masą, no i Kazimierz to w stu procentach powojenni nasiedleńcy spadkobiercy pożydowskich domów. Na Pradze były takie rejony ale były też takie miejsca gdzie proletariat już bardziej przechylony w stronę lumpów mieszkał pokoleniami, oni byli trochę inni. Szło się dogadać.
| dla mnie też nie są jednolitą masą, znam mnóstwo ciekawych a nawet mrożących krew w żyłach historii z autopsji, z opowiadań męża, a co do innych miejsc to naprawdę dużo się o losach ludzkich nasłuchałam pracując na psychiatrii, o takich losach też całkiem sporo, bezdomni i alkoholicy to liczne towarzystwo w psychiatrykach, owszem niektóre historie były naprawdę chwytające za serce nawet po iluś tam latach pracy.
W sumie to widać już dawno jestem swoja na dzielnicy, bo nigdy mi się tu nic nie przytrafiło, nawet jak wywaliłam dwóch pijących byczków z bramy, nawet jak za ścianą był burdel prowadzony przez ormiańską mafię, nawet jak służby specjalne wywalały drzwi i rzucały o ziemię, tudzież rzucały takie wiąchy, że majstersztyk, a potem ktoś szukał narkotyków z psem u nas na strychu, nawet jak włóczyłam się po nocy. Choć raz omal mnie i męża nie pobił jeden wyjątkowo agresywny element, a przynajmniej nam groził, było ostro. Raz miejscowa dziwka wołała przez domofon że mordują ją w bramie, ale nie zamordowali chyba, raz koleś leżał z kupą wystającą z tyłka, może martwy, na środku alejki, a gliny się doktoryzowały przez telefon czy młody, bo jak młody to oni będą od razu, a jak nie, to kij mu w oko... długo bym tak mogła.
Niby nasiedleńcy, ale szybko utworzyła się podobna struktura jak na Pradze, jak jeszcze w LO zwiedzałam Kraków kolega mówił, że swoich nie ruszają, ale sama mam tam pod żadnym pozorem nie chodzić nawet w dzień. Mąż też to potwierdza. Kiedy on był dzieckiem Kazimierz miał inną strukturę, nie było domofonów, bramy otwarte, można było przechodkami skracać drogę, uciekać przed milicją itp. Nasza ormiańska mafia raz tak spitaląła po balkonach.Teraz jest dużo więcej policji, turystów, knajpek, ale folklor pozostał, tylko trzeba umieć go zobaczyć. Swoich nadal nie ruszają, turystom pewnie kroją tyłki jak złoto.
A ten internet dlatego się czepiam, bo o ile mnie pamięć nie myli, powiedziane było ustami bohatera, ze nawet na uniwerkach nie było, a u nas był i to na humanistycznym wydziale.
A jeszcze jedno, możesz podać źródło historii o palących się uszach?
Kruk Siwy - 10 Grudnia 2012, 23:38
No właśnie usty bohatera, a tenże tak powiedział dla jasności przekazu. Czyli trochę uwypuklił, a nawet skonfabulował. Sens pozostaje jeden. Cwaniak na Pradze do internetu nie miał specjalnie dostępu, nawet jeśli słyszał o tym cudzie. Dla niego to komórki były wstrząsającą nowinką. (Tak jak dla mnie w tym czasie, hihi).
Hm, śmierdzące uszy? To z realu, sam miałem takie garnki, ale zdaje się więcej osób się na to nacięlo, bo pamiętam JG też się uchachał i on miał z nimi nieprzyjemność. Zresztą pamiętam jak przez mgłę, że mój były szef też miał z nimi przygodę podczas jakiegoś jubla. Stare dzieje, dwadzieścia lat temu a może i więcej.
illianna - 11 Grudnia 2012, 13:19
Kruk Siwy, u mnie te garnki nadal pokutują, nie do zdarcia są, ładne, tylko te uszy, eh...
Kruk Siwy - 11 Grudnia 2012, 18:26
Od jutra można poczytać kolejne opowiadanie dziejące się na Pradze:
http://www.literatura.gil...i-niesamowite/5
dalambert - 12 Grudnia 2012, 13:26
Przeczytane , zacne i dawaj więcej . Czyli niech Cię Muza, albo Zołza natchnie
Kruk Siwy - 12 Grudnia 2012, 14:37
Szybszy od dźwięku jesteś, kurdesz...
Kruk Siwy - 6 Stycznia 2013, 12:54
Jakby ktoś miał lekarstwo na wzdęcia to ja chętnie. Bo właśnie mnie z dumy wypuczyło:
http://www.granice.pl/kul...ana-kopcia,5046
Agi - 6 Stycznia 2013, 13:03
Lekarstwo nie jest Ci potrzebne Kruku Siwy, duma uzasadniona i zasłużona. Nieśmiało przypomnę, że o zacności "Opowieści praskich" byłam przekonana i dawałam temu wyraz. Gratuluję serdecznie!
hijo - 6 Stycznia 2013, 13:04
Kruk Siwy, zapytam żony czy mamy coś w apteczce Zamierzam zakupić książkę po lekturze Cmentarza na Pradze.
Powiedz proszę czy przegapiłem coś w tekście, czy specjalnie nie opisywałeś dlaczego rytuał odbył się w miejscu, w którym się odbył i nic nie powiedziałeś na czym polega. Jeśli czytałem nieuważnie zaraz przeczytam jeszcze raz.
Kruk Siwy - 6 Stycznia 2013, 13:27
Agi, dzięki!
hijo, rytuał odbył się w miejscu, gdzie ocknęła się MD. Tj. przy fabryce Wedla, który postawiono... itd itp. Rytuał jest prosty. Należy zrobić to co zrobić chcieli żołnierz kościoła i wiedząca. To proste, trzeba tylko mieć narzędzie odpowiednio przygotowane i godzić się co do ceny. Dość wysokiej.
Jeśli ci sie podobało to opowiadanko to i zawarte w "Opowieściach praskich" teksty nie powinny cię rozczarować.
|
|
|