Zadomowienie - powitania na forum - Luźne rozmowy bez tematu
Kruk Siwy - 13 Marca 2009, 21:10
Ale wielu ma. Instynkt samozachowawczy. Ot, co. No i jak ktoś pyta mnie ile zarabiam i w jakich pozycjach się kocham każę mu się, mniej lub bardziej grzecznie, walić.
Bo to moje intymne sprawy. Może dla przyjaciół, ale dla nikogo więcej.
mBiko - 13 Marca 2009, 21:11
Ozzborn, ale co kogoś obchodzi ile zarabiam? Chcesz zaproponować mi pracę? W porządku usiądziemy, pogadamy, ja powiem ile chce, ty ile możesz dać. Może się spotkamy wpół drogi, a może nie. Nie ma znaczenia ile zarabiam teraz.
dalambert - 13 Marca 2009, 21:33
Czy wy aby nie mieliście prowadzić tego fascynującego dyskursu w "luźne rozmowy bez tematu" moze w np. podwątku "Mój portfel świadczy o MNIE i juz"
no chyba ze są to pożegnalne pogaduchy pod hasłem "Widzita moją kasę i dobranoc z Wami"
epp pardon złóśliwosć mi nie dokońca wyszła / , ale nazwe podwątku podtrzymuję
mBiko - 13 Marca 2009, 21:48
dalambercie przezacny, przetrzyj z łaski swojej bryle i sprawdź jeszcze raz tytuł tego wątku .
dalambert - 13 Marca 2009, 21:53
mBiko, taz mówie co mi hihrr nie do końca wyszedl - bo wydawało mi sie, ze przezacni ciekawscy kłócą sie w "dzień dobry, czesć itd' ale pozostawilem ten lapsus na wieczną rzeczy pamiatke
Ozzborn - 13 Marca 2009, 21:55
No nie wiem może ja jakiś inny jestem, ale kompletnie nie mam/nie miałbym (jako że obecnie pracy stałej brak) problemu z przyznaniem się do zarobków, pieniądz rzecz nabyta. Nie widzę w tym też nic intymnego Kruku, ale akceptuję to, że Ty się, no nie wiem jakiego słowa użyć... wstydzisz (?) pochwalić komuś zarobkami? To chyba jednak coś innego niż pozycje seksualne. Choć mam czasem wrażenie, że Polacy częściej opowiedzą o nich niż o swoich zarobkach.
mBiko, a co kogoś obchodzi czy jestem zdrowy, co u mnie słychać, jak mi idzie pisanie mgr?
Nie zrozumcie mnie źle, różni są ludzie i jeśli ktoś nie lubi rozmawiać o swojej pracy to nie rozmawiamy o tym. Moi znajomi np. wiedzą, ze nie należy przy mnie poruszać tematu prawa jazdy i nie rozmawiamy o tym. Tak samo jeśli ktoś mi powie, że "stary o kasie nie rozmawiamy" zdziwię się tak jak każdy komu mówię, że "moje prawko to temat tabu" ale uszanuję to i koniec tematu. Natomiast dziwi mnie i trochę irytuje jak ktoś rzuca jakimiś półsłówkami, wykrętami czy ogólnikami typu "może nie są to kokosy ale troszkę więcej niż w poprzedniej pracy", szczególnie, że często jest to bardzo dobry znajomy, z którym niejeden kufelek się wychyliło. Co w tym wstydliwego ja się zapytuję?
bio - 13 Marca 2009, 22:17
Młody ozzbornie - zdecydowana większość ludzkości ma głęboko w D twoją pracę magisterską. Bo jej nie rozumie i nie zechce zrozumieć po wsze czasy. Interesuje ją za to twoja kasiorka, niesłusznie naturalnie zarobiona przez ciebie w ilości większej, niźli tej większości gatunku średniej się udało. Nic tego nie zmieni. Od zarania zawsze podstawowym zajęciem Homo sapiensa było zaglądanie do michy sąsiada. Dlatego neandertalczycy odeszli. Bo pozwalali sobie zaglądać. Ci, co polubili zaglądanie wykształcili mechanizmy obronne. Mieszkamy w milionowych metropoliach, ale mentalność została na poziomie wsiowej ploty. Kolorowa, satelitarna wiocha to wiąże betonową więźbą.
mBiko - 13 Marca 2009, 22:18
Ozzborn i tu się z Tobą zgodzę, każdy ma jakieś prywatne tabu. Ja na przykład nie jestem specjalnie troskliwym misiem i kiepsko nadaję się na przytulankę, dlatego nie lubię rozmawiać o uczuciach lub o moich prywatnych sprawach, a do takich zaliczam zarówno kwestie finansowe, jak i łóżkowe.
Piech - 13 Marca 2009, 22:21
Ozzborn, lepszym pytaniem byłoby, czy jesteś zadowolony ze swojej pracy, czy sprawia Ci ona przyjemność, czy widzisz dobre perspektywy, czy jest na miarę Twoich ambicji? Cokolwiek. To mogą być nawet dość osobiste pytania, ale trudno mieć pretensje, bo dotyczą spraw interesujących, takich od których można trochę zmądrzeć bądź nawiązać bliższy kontakt, lepiej poznać rozmówcę. Ale po co pytać o dochody?
xan4 - 13 Marca 2009, 22:32
Ozzborn napisał/a | Natomiast dziwi mnie i trochę irytuje jak ktoś rzuca jakimiś półsłówkami, wykrętami czy ogólnikami typu może nie są to kokosy ale troszkę więcej niż w poprzedniej pracy, szczególnie, że często jest to bardzo dobry znajomy, z którym niejeden kufelek się wychyliło. Co w tym wstydliwego ja się zapytuję? |
wstydliwego to może nic, ale prawdopodobnie ten osobnik chce dalej zostać Twoim kumplem od kielicha i dlatego nie mówi wprost
ihan - 13 Marca 2009, 22:33
Sporo osób nie chce też mówić ile zarabia żeby nie kusić złodziei. Ot, pragmatyzm.
Ozzborn - 13 Marca 2009, 23:32
No, ale jakoś w innych krajach (choćby we wspomnianych przeze mnie Indiach - bądź co bądź obecnie jednej z potęg gospodarczych) ludzi jakoś nie krępuje rozmawianie wprost o zarobkach - znaczy można, a skoro można to pewnie nie ma to tak potwornych skutków jakie większość z was przytacza. Może jednak warto zaryzykować taką otwartość? Oczywiście biorąc poprawkę na społeczeństwo w którym żyjemy. ihan, słusznie zauważyła, że często zwyczajnie to ochrona przed złodziejstwiem, ale w gronie przyjaciół, wypróbowanych znajomych?
bio napisał/a | zdecydowana większość ludzkości ma głęboko w D twoją pracę magisterską. |
To ciekawe, bo jeszcze nie zdarzyło mi się by po chwili rozmowy każdy (wyłączając częściowo ludzi często lub ciągle widywanych) pyta się o to jak mi idzie pisanie mgr? Więc chyba jednak uważają to za naturalne pytanie. Ja uważam, że pytanie o zarobki mogłoby być równie naturalne.
Piech napisał/a | Ale po co pytać o dochody? |
Bo to są konkrety, dużo łatwiej nawiązuje się rozmowę mówiąc o konkretach.
Zauważ, że jak ktoś powie 'hej co słychać?" to zwykle z drugiej strony pada "eeeee". Inaczej jest gdy od razu witamy się konkretnie "Cześć. Nie było Cię ostatnio na treningu/zebraniu/seminarium co się stało?" Oczywiście nie sugeruję, żeby od tego zaczynać rozmowe, bo to głupie i podejrzane, ale gdy temat się urywa - jak znalazł.
ihan - 13 Marca 2009, 23:37
OK, ale jakie nawiązywanie rozmowy?
- Cześć. Wiesz, zarabiam 2.200 zł brutto.
- Aha.
No i pogadali. No chyba, że druga strona ma a) współczuć jak mało, b) podziwiać jak dużo, c) wyjąć kalkulator i przeliczyć na waluty po kursie dnia. Ale to też starczy na góra 5 minut.
Ozzborn - 13 Marca 2009, 23:43
Z "Nie było mnie, bo byłem chory" też nie musi się zaraz rozmowa wywiązać. Ale łatwiej to rozwinąć - przynajmniej tak mi się wydaje.
Kiedy już mamy jasność kto ile zarabia pytania zasugerowane przez Piecha sprawdzą się jeszcze bardziej, bo wiadomo o czym się rozmawia i jest punkt odniesienia.
ihan - 13 Marca 2009, 23:49
Z tym punktem odniesienia żadnego związku nie widzę.
Poza tym sama odpowiedź: zarabiam dużo/mało/w sam raz bez konkretów jest mniej więcej tak samo informatywna. No chyba, że chcesz się starać na stanowisko kolegi, to wtedy owszem, szczegóły, co zrozumiałe, są pożądane.
Ozzborn - 14 Marca 2009, 00:12
A moim zdaniem nie jest wcale informatywna. Bo dla mnie 2000 będzie dużo, bo potrzebuję tylko czasami kupić bilet na koncert, książkę czy ciuch, pojechac na wakacje. Dla kogoś kto utrzymuje rodzinę to będzie mało. Albo ktoś ma to samo stanowisko co ty. Hmm, mówi, że dużo, czyli co? U niego we firmie płacą lepiej, niż u mnie czy może ma mniej roboty, niż ja więc uważa, że dużo. I tu właśnie przydaje się liczba jako punkt odniesienia. Liczby nie kłamią - 2000zł to zawsze 2000zł.
ihan napisał/a | No chyba, że chcesz się starać na stanowisko kolegi, to wtedy owszem, szczegóły, co zrozumiałe, są pożądane. |
Właśnie. I tu jest kolejny element tej niezrozumiałej przeze mnie wstydliwości. Nie raz bywało tak, że byłem zainteresowany pracą w branży, a kolega czy koleżanka (nie ktoś obcy) zapytany ile on czy ona zarabia, bo myślę o takiej robocie, nabierali wody w usta, zbywali półsłówkami, albo ogólnikami w styu "całkiem nieźle" albo "e słabo - nie warto". Dla mnie sytuacja dziwna i niezręczna, wiadomo, że wtedy nie wypada brnąć w temat, ale niesmak pozostaje.
Sandman - 14 Marca 2009, 01:55
Ozzborn, pracujesz? Pracowałeś może w miejscu gdzie jest zatrudnionych więcej niż 5-10 osób? Zarobki i listy płac są tajne w firmach nie bez powodu. Klauzule poufności zarobków w umowach o pracę też. Jeśli masz na głowie kilkunastu pracowników łażących tam i z powrotem z pytaniami "czemu Iksiński zarabia 5 zeta więcej ode mnie?" "czemu Igrekowska dostała 100 premii?" i tak w kółko, szlag by Cie nagły trafił. Znam z doświadczenia. Przy 80 osobach robi się mały dym, jak pracownicy zaczynają się wymieniać informacjami kto i ile, a ustalenie płac na sztywno nie jest możliwe. Dlatego każde pytanie o zarobki wywołuje we mnie głuchy warkot, a następnie delikatnie wskazuje klientowi drogę w kierunku najbliższego drzewa w celu pozostania na nim. Jeśli chcesz komuś pomóc lub zainteresować się jego sytuacją to są inne sposoby niż zaglądanie do jego portfela.
hrabek - 16 Marca 2009, 11:07
Dokladnie (przytakuję Sandmanowi. Reszta wypowiedzi ogolnie). Ludzie na tych samych stanowiskach moga zarabiac roznie, im wyzsze stanowisko, tym rozbieznosci moga byc wieksze. Jeden kierownik moze dostac np. 10 tysiecy brutto, a inny 5 tysiecy. I obaj sa usatysfakcjonowani swoja kasa, bo tyle rzucili na rozmowie i tyle im firma dala. Ale gdyby ten gosc co dostaje 5 tysiecy sie dowiedzial, ze tamten drugi dostaje dyche, to myslisz, ze by sie nie zdenerwowal?
Ozzborn: Nabieranie wody w usta w rozmowach ze znajomymi o zarobkach ma wiele roznych przyczyn. Pierwsza jest to, ze np. na nastepnym spotkaniu w knajpie ktos wyskoczy z zartem: "to teraz ty placisz za piwo, bo wiecej zarabiasz". Nie poczulbys sie glupio?
Po drugie, moze byc tak, ze przyjmiesz sie do tej samej firmy i bedziesz zarabial wiecej niz ten twoj koles. Albo mniej, bo pracodawca powie, ze z powodu kryzysu tylko tyle moze ci dac. I co wtedy powiesz? Ze X zarabia wiecej? Ale przeciez X nie moze powiedziec ile zarabia, bo jego zarobki sa tajne i podpisal klauzule poufnosci.
Moze byc tez tak, ze ten ktos zarabia 1500 na reke i wstydzi sie przyznac, bo wszystkim dookola wydaje sie, ze zarabia nie wiadomo ile.
To tylko kilka powodow, ktore wymyslilem napredce. Moze ich byc o wiele wiecej. Dla mnie rozmowa o zarobkach jest krepujaca. Zarabiam duzo jak na polskie warunki. A mimo to ledwo starcza mi do pierwszego. Jakbym mowil o tym ludziom, to robiliby wielkie oczy: "ale jak to, przeciez tyle zarabiasz, na wszystko cie stac". Ale to tylko czesc prawdy. A rozmowa o tym na co wydaje moje pieniadze jest dla mnie krepujaca. Glownie dlatego, ze od razu dostalbym mnostwo "dobrych rad": to po co tyle za to placisz, przeciez mozna taniej. Nie, nie mozna. Skoro tyle za cos place, to widocznie tak trzeba. Ale im sie wydaje, ze wszystko wiedza lepiej.
Dlatego jak mnie ktos pyta ile zarabiam, to nie odpowiadam (no chyba, ze to rodzina, albo przyjaciele).
Agi - 16 Marca 2009, 14:20
Ratuj się kto może! Dwa tygodnie minęły.
shenra - 16 Marca 2009, 14:24
Agi,
Fidel-F2 - 16 Marca 2009, 14:31
już nudnawo się robiło
Martva - 16 Marca 2009, 14:50
Jej, jakie ożywienie na forum od razu
Biedna Agi
Ozzborn - 16 Marca 2009, 16:20
Sandman, hrabek, czuję się częściowo przekonany przez wasze argumenty. Częsciowo Faktycznie jeszcze nigdy nie miałem stałej pracy z ZUSem itp., więc moje spojrzenie moze być nieco wyidealizowane, zapewne życie je zweryfikuje. Z resztą jest milion lepszych tematów do rozmowy. Ale jeszcze raz podkreślę, że chodzi mi głównie o te sytuacje, które większość z przedmówców dopuszcza jako wyjątek od niemówienia. Czyli, kiedy próbuję się zorientować jakie mieć oczekiwania wobec zarobków na takim a takim stanowisku czy rozmowy z rodziną i przyjaciółmi, szczególnie, jeśli ich zarobki są podane do publicznej wiadomości - a oni dalej się krępują o tym mówić. Przykład z życia tyle.
Sandman - 16 Marca 2009, 16:25
Ozzborn, to o czym teraz mówisz to całkiem inna sytuacja. Kiedy zaczynasz rozmowę z kumplem, który jest powiedzmy przedstawicielem handlowym w stylu "Stary ile zarabiasz?" Temperatura momentalnie spada o kilka stopni i zaczynają się różne spekulacje w głowie pytanego. Jak spokojnie zagaisz "Szukam pracy na podobnym stanowisku, jakiej pensji się mogę spodziewać, ile mogę wynegocjować?" gwarantuję Ci, że każdy Ci odpowie i parę rad dorzuci, bez zagłębiania się we własne zarobki.
Ozzborn - 16 Marca 2009, 16:43
Rzeczywiście to jest chyba klucz, aczkolwiek i tak kilka razy zdarzyło mi się dostać odpowiedź wymijającą jakby zapytany bał się, że go wygryzę ze stanowiska (bez kierunkowego wykształcenia i z zerowym doświaczeniem ). Np. kiedy ktoś się mnei pyat o korepetycje czy jakieś inne prace dorywcze to zawszę jako pierwszy przykład podaję ile ja biorę i nie mam z tym żadnego problemu, no ale to są zupełnie inne pieniądze, więc ciężko to porównywać.
edit: No i bez przesady chyba nawet w Indiach nei zaczynają rozmowy od "Ile zarabiasz?" To raczej któryś tam z kolei temat, traktowany myśle jako kolejny element dowaidywania się czegoś o sobie nawzajem, jak hobby, rodzina czy sposób na życie.
Sandman - 16 Marca 2009, 16:54
To ile bierzesz, to nie to ile zarabiasz. To dwie różne sprawy. Ktoś, kto przychodzi do Ciebie na korepetycje płaci za nie, tak jak Ty w sklepie za chleb. Zarabiasz z iluś takich ludzi. Normalne jest więc, że na pytanie o cenę korepetycji podajesz swoją cenę, tak jak sklep podaje swoją cenę za chleb.
Trochę inna sprawa, ale lekko w temacie. Kilka (naście??) lat temu, nie pamiętam dokładnie, kilku reporterów zrobiło eksperyment. W gazecie zamieścili ogłoszeni z cennikiem za łamane kończyny; ręka tyle, noga - tyle, dwie nogi - tyle i ręka gratis. Było to chyba 1 kwietnia, ale głowy nie dam. Efekt? Stos zamówień typu: połamcie sąsiadowi ....... (wedle wyboru zamawiającego) bo: zarabia więcej, lepiej mu się powodzi, ma nowe auto, jego pies szczeka w nocy itd. Żyjemy w kraju, który zamiast podchodzić do życia na zasadzie "O, jemu się udało, dorobił się, to znaczy, że ja też mogę!" myśli się "K...wa dorobił się, pewnie nakradł, niech mu się chałupa spali, czemu ma mieć lepiej niż ja." Fatalna mentalność (mętalność chyba by tu lepiej pasowała )
Ozzborn - 16 Marca 2009, 18:29
No własnie taka mentalność. I zanim się zmieni to upłynie jeszcze baaardzo dużo czasu, podobnie jak z kształtowaniem nowych elit (vide temat Pilipiuka).
Dunadan - 17 Marca 2009, 11:15
Agi, pozwolę sobie tu kontynuować, najwyżej przeniesiesz do odpwiedniego wątku...
Bez urazy ale nie da się prowadzić dyskusji bez przerwy w temacie w 100% Uważam że nieco ( choć tylko nieco ) przesadzasz. Pozwól nieco ludziom zejśc z tematu na dwa kroki bo inaczej nie będzie się dało prowadzić żadnych dyskusji. Na aukcji znajdowała się płyta CD na "głośnego sąsiada" - hrabek i Fidel-F2 dorzucili dwa grosze n/t. głośnych sąsiadów oraz ich metod na nich. Nie widzę tu offtopa.
Wiem ze starasz się utrzymać porządek - i świetnie, wykonujesz niezłą choć trudną robotę. ale daj ludziom czasem popitolić. Czasem trzeba nieco odkręcić zaworek bo będzie bum...
Agi - 17 Marca 2009, 11:23
Dunadan napisał/a | Czasem trzeba nieco odkręcić zaworek bo będzie bum... | Dunadan, straszysz, czy obiecujesz?
Ambioryks - 18 Marca 2009, 13:42
Przenoszę tu offtop, zgodnie z sugestią Agi.
Lynx napisał/a | Jak czytam o twoich poglądach i odczuciach to wlos mi się jeży na głowie. |
Na co zadałem pytanie:
Cytat | Np. o których konkretnie poglądach? Czy chodzi może o moje poglądy na ubezpieczenia, czy na emerytury, czy na prywatyzację, czy na etatyzm, czy na liberalizm, czy na karę śmierci, czy na aborcję, czy na eutanazję, czy jeszcze na coś innego? |
I nie uzyskałem odpowiedzi, mimo że Lynx wypowiedziała się już po zadaniu tego pytania.
Ja ze swojej strony już wszystko wyjaśniłem - wystarczy uważnie przeczytać moje wypowiedzi.
Nie wiem natomiast, dlaczego niektórzy nie uściślają, o co im chodzi - że potem muszę się dopytywać.
|
|
|