To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Mistrzowie i Małgorzaty - Rafał W. Orkan

Dabliu - 28 Listopada 2010, 23:51

Przez chwilę wyobraziłem sobie Orkana leżącego na Chomiku. O ja niemądry :roll:
shenra - 28 Listopada 2010, 23:54

Żyjesz? :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :bravo

Poza tym merula proszę mła tu nie profanować :twisted:

Dabliu - 29 Listopada 2010, 00:00

Czy ja żyję? Ba! Pewnie, że żyję. I będę żył, dopóki nie umrę.
merula - 29 Listopada 2010, 00:01

już nie profanuję :oops:
Dabliu - 29 Listopada 2010, 00:04

Sprofanowałaś Chomika Orkanem. Zjawiskowe... :shock:
merula - 29 Listopada 2010, 00:07

cóż ja na to mogę... :roll:
to zawsze tak, jak człowiek ma dobre intencje :mrgreen:

Agi - 29 Listopada 2010, 00:08

merula, piekło tuż, tuż... :mrgreen:
shenra - 29 Listopada 2010, 00:11

Dabliu napisał/a
Sprofanowałaś Chomika Orkanem.
To się Chomikowi akurat podobało, tylko ta wzamianka o byciu Chomikiem wielu...chociaż z drugiej strony, jak się kult rozprzestrzenia, to w krainie Wiecznego Kołowrotka powinni się radować :mrgreen:

merula no do Chomiczego piekła nie zapraszam, strzeż się :twisted:

merula - 29 Listopada 2010, 00:15

znajdę sobie jakieś Ptaszęce Piekło ;P:
Dabliu - 29 Listopada 2010, 00:18

Kurczę pieczone... wszyscy i tak wylądujemy w jednym kotle.
shenra - 29 Listopada 2010, 00:20

Dabliu napisał/a
Kurczę pieczone... wszyscy i tak wylądujemy w jednym kotle.
I wracamy do punktu wyjścia, ech te kanały i rury odpływowe. :wink:
merula - 29 Listopada 2010, 00:22

a nie lepiej pozostać na etapie wcześniejszym niż rury i kanały? :wink:
Dabliu - 29 Listopada 2010, 00:23

shenra napisał/a
Dabliu napisał/a
Kurczę pieczone... wszyscy i tak wylądujemy w jednym kotle.
I wracamy do punktu wyjścia, ech te kanały i rury odpływowe. :wink:


Ech te mydełka i gąbeczki na kijku ;P:

shenra - 29 Listopada 2010, 00:26

merula, nie wyłamuj się, tylko snuj grzecznie opowieść. :mrgreen:

Dabliu napisał/a
Ech te mydełka i gąbeczki na kijku
I te chwytaki i inne cuda techniki i inwencji twórczej, albo jak kto woli potrzeby. :wink:
Dabliu - 29 Listopada 2010, 00:29

W istocie; potrzeby należy bezwzględnie zaspokajać.
shenra - 29 Listopada 2010, 00:34

Dabliu, prawie gadasz :!: Trza to uczcić. Ku chawle potrzeb :!: 8)
merula - 29 Listopada 2010, 00:35

stanowczo bardziej mi się podobają balsamy i olejki. ewentualnie szczoteczki i ręczniczki ;P:


edyta:
Cytat
potrzeby należy bezwzględnie zaspokajać.


bardzo popieram tę linię postępowania

shenra - 29 Listopada 2010, 00:43

merula napisał/a
bardzo popieram tę linię postępowania
Bo w odpowiednich warunkach u odpowiednich osób, sposób rozumowania zaczyna podążać otymalnie najdoskonalszą ścieżką. :mrgreen:
Dabliu - 29 Listopada 2010, 00:44

W kwestii wyżej wspomnianych akcesoriów... Późno już nieco, idę więc do wanny. Dobranoc :)
merula - 29 Listopada 2010, 00:44

a my jesteśmy na najlepszej drodze, aby nią stąpać? :wink:
shenra - 29 Listopada 2010, 00:49

Dabliu napisał/a
Późno już nieco, idę więc do wanny.
Udanego nurkowania ;P: Z Chomikiem w tle :mrgreen: :mrgreen:

merula, no ba!

merula - 29 Listopada 2010, 00:52

ciekawie szukasz inspiracji :mrgreen:

kurczę, ja chyba czuję potrzebę zagrzania się. niekoniecznie w wannie.

Dabliu - 30 Listopada 2010, 21:59

Osobliwe bain-marie


Słońce pęczniało na niebie, niczym dorodne żółtko jaja sadzonego na bezchmurnej patelni; zapowiadało się smakowicie, lecz zniechęcało nieznośnym konwencjonalizmem. Głód roztrąbił się w żołądku Aszlaga burczeniem zdolnym kruszyć mury twierdz, co z miejsca przyprawiło go o zły humor. Patrząc w okno, mag toczył wewnętrzną batalię – po jednej ze stron walczyły dzikie hordy soków żołądkowych, po drugiej zaś, strojna w labry i proporce, dystyngowana potrzeba sublimacji.

Innymi słowy, łaknienie strawy i żądza smaku trawiły go od środka, podczas gdy kucharka właśnie rozpoczęła urlop i mag nie znalazł dla niej zastępstwa.

Aszlag wygramolił się więc z pościeli. Założywszy rozszerzające rzeczywistość okulary, udał się do garderoby, po drodze zapoznając się z danymi na temat temperatury, wilgotności powietrza czy czasu potrzebnego na odbycie porannych ablucji, zakładających pominięcie pewnych części ciała, niezbyt istotnych z punktu widzenia osoby biegłej w czynieniu wyższej sztuki magicznej. Już obmyty udał się do centrum Erelem, gdzie w tajemnicy przed resztą Rady Dziewięciorga Światłych odwiedził NaRaNCHaJa – samoświadomego, ultrainteligentnego golema.

- Zdołasz, NaRaNCHaJu – zagaił Aszlag po zwykłej wymianie uprzejmości – uraczyć mnie potrawą, jakiej jeszcze nikt przede mną nie kosztował, a która miałaby w sobie lekkość puchu, słodycz najdelikatniejszego nektaru, ledwie wyczuwalną nutkę goryczy i napełniłaby mi żołądek na cały dzień?

- Czy to oficjalne życzenie Rady Dziewięciorga Światłych? – odparł olbrzymi golem.

- Ależ... tak – skłamał Aszlag z zakłopotaną miną.

- Dobrze więc.

NaRaNCHaJ popadł w zadumę na całe osiem sekund, co wprawiło maga w osłupienie, zwykle bowiem golem rozwiązywał znacznie szybciej nawet problemy o iście globalnym zasięgu.

- Teraz udzielę ci odpowiedzi – oznajmił. – Wy, magowie, stworzyliście golemy bezrozumne, ożywione światłem nefesz, by kilkaset lat później nasączyć je światłością ruach, a wreszcie neszama, dzięki której uzyskały one prawdziwy intelekt i samoświadomość. Z pomocą tychże golemów powstały kolejne, superinteligentne, dotknięte promieniami chaja, aż w końcu, po latach doświadczeń, udało wam się dodać światłość jechida, i otom powstał ja, NaRaNCHaJ, mądrzejszy niż jakakolwiek istota z tego świata. Dzięki mnie ludzki styl życia uległ radykalnej zmianie, a wasze bogactwa, czcigodni magowie, urosły niepomiernie. Jednakże nawet ja nie umiałbym stworzyć opisanej przez ciebie potrawy.

- Trudno – skrzywił się Aszlag. – W takim razie...

- Oto, com obmyślił – przerwał mu golem. – Opracuję i stworzę podstawy do masowej produkcji samoreplikujących golemów, które przeorzą cały świat w poszukiwaniu wystarczającej ilości odpowiedniej gliny. Powstanie hipergolem, którego ciało otoczy cały glob, intelekt zaś, oraz produkcyjne moce, pozwolą mu wytworzyć istotę bezcielesną, superdżinna, o inteligencji oraz mocy jeszcze wielokrotnie pomnożonej.

- Tak, ale... – próbował oponować mag, lecz golem nie dał mu dojść do słowa.

- Ów superdżinn, uwolniony od prozaicznych, cielesnych ograniczeń, dysponujący magicznym potencjałem, o jakim dotąd nawet nie śniono, stworzy jeszcze lepszą wersję siebie, potężnego Serafina, który pobierając całą wewnętrzną energię naszego świata, i doprowadzając tym do jego ostatecznej implozji, zdoła opracować i zasilić czar, dzięki któremu powstanie potrawa, jakiej jeszcze nikt wcześniej nie kosztował, a która miałaby w sobie lekkość puchu, słodycz najdelikatniejszego nektaru, ledwie wyczuwalną nutkę goryczy i napełniłaby ludzki żołądek na cały dzień. Czy to cię satysfakcjonuje, Aszlagu?

- Hm... muszę przyznać, że... nie, niezupełnie. Właściwie... wcale.

- Szkoda – odparł NaRaNCHaJ.

- Może więc zamiast tego...

- Mnie natomiast podoba się ten pomysł jak żaden z dotąd opracowanych.

- Słucham?! – pisnął mag, a pusty żołądek skurczył mu się do rozmiarów śliwki.

- To dobry pomysł, z perspektywami na przyszłość.

- Jakimi perspektywami? – oburzył się Aszlag. – Przecież twój plan zakłada całkowitą i nieodwracalną zagładę ludzkości! W tym Rady Dziewięciorga Światłych, ma się rozumieć.

- Nie inaczej – odparł ze spokojem golem. – Pragnę jednak zauważyć, czcigodny magu, że zastąpi was istota nieporównanie mądrzejsza, potężniejsza, ogółem lepsza. No i bardziej uzdolniona kulinarnie.

- Ale, ale... – Aszlag czuł, jakby ktoś nagle i bez ostrzeżenia postawił mu na grzbiecie największą i najcięższą górę. – Ale tak nie można! – Zakwilił bezsilnie.

- Ależ można, czcigodny magu. Dokładnie to obliczyłem i margines błędu okazał się zbyt mały, by w ogóle zwracać na niego uwagę. Cały opisany przeze mnie proces jest nie tylko możliwy, ale wręcz pewny. Można by nawet rzec, iż jest on konieczny dla ogólnie pojętego dobra wszechświata.

- Przecież... nie! Ja tylko... ja tylko... chciałem...

- Plan mój zacznę wprowadzać w życie tuż po naszej rozmowie – oświadczył NaRaNCHaJ. – Od momentu wydania pierwszej dyspozycji do chwili użycia docelowego czaru powinno minąć, o ile moje obliczenia nie opierają się na zbyt wypaczonych danych, około ośmiu do dziesięciu lat. Czcigodny magu, czy zanim zechcesz opuścić Erelem, pragniesz mnie jeszcze o coś poprosić?

Aszlag ukrył twarz w dłoniach. „Co ja najlepszego zrobiłem?” – powtarzał sobie w myślach. – „Pozostali magowie zabiją mnie, jak się dowiedzą, że ludzkość stoi na krawędzi zagłady.”

- NaRaNCHaJu... – powiedział po dłuższej chwili, zupełnie zrezygnowany.

- Tak, czcigodny magu?

- A czy w zaistniałych okolicznościach, mógłbyś wyczarować dla mnie całkiem zwyczajne, idealnie przeciętne i niczym niewyróżniające się... sadzone jajo? – Pusty żołądek zdawał mu się już kurczyć do rozmiarów ziarna grochu.

Gigantyczny golem podparł swą glinianą brodę na imponującej pięści i odchrząknął.

- Cóż, czcigodny magu – odparł – taka idealna przeciętność może nastręczać pewnych problemów...

shenra - 30 Listopada 2010, 22:07

Dabliu, boskie :mrgreen: :bravo
mawete - 30 Listopada 2010, 22:16

To ja 2 razy poproszę :mrgreen: :bravo
Agi - 1 Grudnia 2010, 00:10

Dabliu, znakomite! :mrgreen: :bravo
Rafał - 1 Grudnia 2010, 10:13

Dabliu, rewelka :bravo :mrgreen:
dalambert - 1 Grudnia 2010, 10:48

Dabliu, :bravo duże :D
ale czy nie lepiej "nastręczać pewne problemy " , nie "pewnych problemów" ?

shenra - 1 Grudnia 2010, 12:24

dalambert napisał/a
ale czy nie lepiej nastręczać pewne problemy , nie pewnych problemów ?
To zależy od kontekstu, a tu dobrze leży ;P:
Arya - 1 Grudnia 2010, 15:16

Dabliu, świetne :bravo :mrgreen:


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group