Ludzie z tamtej strony świata - Łukasz Orbitowski
Fidel-F2 - 5 Marca 2007, 16:14
niom, miodzio kociaki
MrMorgenstern - 5 Marca 2007, 16:37
Anko napisał/a | Orbitoski napisał/a | Nie myslą dnad książka pod kątem samej wypowiedzi literackiej, bo po prostu sie pisze | Hm, powiedz, jak zatem należy myśleć nad językiem, bo rozumiem, że bynajmniej nie chodzi o zastanawianie się, czy żądza pisze się przez ż.
Właśnie chodziło mi o to, żebyś takie rzeczy nam poopowiadał. Może jak nie w felietonie, to choć na forum. |
A poopowiedział panno Anko, a poodpowiedział Orbitoski (ale zdaje się nie w tym wątku), za co mu wdzięczny jestem
A mianowicie: nagrywać własne teksty i to potem odsłuchiwać. Pomaga!
Zaś do samego Orbita pytanko kieruję: jak tam z prodżekt Conan sprawy stoją? Coś już napisane?
Orbitoski - 5 Marca 2007, 16:44
Conan nie tknięty. Piszę opowiadanie dla SFFH, ale inne, póki co. Plus PiK. Plus nowa powieść. Czyli piszę.
Martva - 5 Marca 2007, 17:31
Cieszymy się szalenie
Orbitoski - 5 Marca 2007, 19:23
No. BTW ten Conan to ogromne wyzwanie. Naprawde bardzo duże. Mam pare pomysłów, ale się boję.
Agi - 5 Marca 2007, 20:25
Panie Łukaszu, pan się nie boi
całe Forum za panem stoi
nalli - 6 Marca 2007, 14:02
Tak czekam na Conana horrorowego, że..
Pako - 6 Marca 2007, 18:06
Cytat | Panie Łukaszu, pan się nie boi
całe Forum za panem stoi |
brakło Ci muru, Agi
A co do kotów tak jeszcze wskoczę - ostatni part, chociaż króciuteńki, naprawdę świetny... ciepły i w ogóle... mniam.
nalli - 6 Marca 2007, 18:56
Bardzo czekam na wersję Conana w autorstwie Łukasza Orbitowskiego. Nie może być, że nie będzie, ponieważ - jeśli się nie pojawi, to spodziewam się dziwnej szarości wokół mnie.
Agi - 6 Marca 2007, 19:19
Pako,
Mur rozebrali i za...li
Orbitoski - 9 Marca 2007, 08:55
Kochani. Potrzebuję konsultanta do nowego opowiadania. Kogoś kto zna sie na sowieckim programie kosmicznym do 1970 roku. Niezrealizowane projekty, metody treningowe i takie duperele. Wynagrodzenie w wyrobach akcyzowych. Będę wdzięczny za pomoc.
Ziuta - 9 Marca 2007, 09:23
To będzie ciężko. Czytałem nieco o tym, ale to były książki na podstawie materiałów oficjalnych. Ciekawe rzeczy pałętające się po bibliotekach, typu gry tom o Sojuzach i pierwszych misjach stacji Saliut. Było też o Wostokach i Woschodach.
Gorzej z niezrealizowanymi projektami i wódą. To były rzeczy tajne, sukcesy ogłaszano post factum, a porażki utajniano (gdy Rosjanie pierwszy raz zrobili lot w stylu amerykańskim, czyli z oprawą medialną, to doszło do tragedii i zginął Komarow).
Jakby co, to wiem o programie księżycowym. Mieli lądownik, zmodyfikowany statek Sojuz i Leonowa w charakterze lunonauty. Niestety, w wyniku konfliktów po śmierci Korolowa nie udało się na czas skonstruować niezawodnej rakiety N1 i wyprzedzili ich Amerykanie.
Rafał - 9 Marca 2007, 09:36
Może w jakiejś bibliotece mają gdzie pochomikowane Sowietskije Sojuzy? Tam czasami były reportaże. Ale roboty, brrrr, nic nie mówiłem
Ziuta - 9 Marca 2007, 10:03
Rafał, masz rację. Sporo przeczytałem o temacie z książek, które były w bibliotece szkolnej. Trochę, ale mniej, dopadłem w osiedlowej.
Orbitoski - 9 Marca 2007, 10:41
To przerobiłem. odezwałem się do Cię, Ziuta, na gg, odpisz plis jak będziesz miał chwilunię.
Anko - 9 Marca 2007, 16:42
A wracając do dawnego tematu...
Ja chyba naprawdę nie rozumiem, o co to całe halo z tym, że "twórcy umieją jedno zdanie". Widzisz, czytam sobie Twój "Horror Show" i zauważam zróżnicowanie na poziomie słownictwa (ech, te błyskotliwe kontrasty, gdy w jednym zdaniu poetyckość miesza się z wulgarnością ) czy też niebanalną frazeologię, ale... Na poziomie składni nie widzę nic szczególnego. Po prostu, zdania zbudowane składniowo dobrze i po polsku. Co tu w ogóle można wymyślić, zresztą? - myślę sobie. Czy to oznacza, że źle patrzę? Czy mógłbyś przedstawić całą kwestię bardziej obrazowo? Nie lubię takiego "wicie, w pół słowa rozumicie". Bo ja nie rozumiem i zostaję samowtór z własną głupotą... No bo chyba nie w tym rzecz, by się "różnić" poprzez "ubogacanie" tekstu pogiętymi (ale jakże niepowtarzalnymi) metaforami, porównaniami, epitetami. Bo to - to jest raczej ta "językowa nieporadność", którą wypomniałeś debiutantom.
A co do czytania na głos: jakiś czas temu czytałam na głos jedno z moich opowiadań siostrze. I kiedy tak czytam, tekst brzmi mi lepiej, niż jak to zapisane. Np. przy czytaniu pomagam sobie intonacją, a potem na papierze akapit nagle obnaża swą monotonię... Na taśmę to bym jednak tego nie nagrała, bo wystarczy, że się przeraziłam własnego głosu, gdy nagrywałam intro do poczty głosowej (już na szczęście wyłączonej).
Orbitoski - 10 Marca 2007, 12:26
OK, Anko, przycisnęłaś mnie do muru, to się wypowiem.
Ale pierwsza, bardzo, bardzo ważna sprawa: nie śmiem nikogo uczyć pisania ani się wymądrzać na ten temat. Kiedy krytykuję jakąś książkę czy autora, to robię to nie jako „kolega po piórze”, a po prostu jako czytelnik. Nie odważyłbym się prowadzić takiej rubryki jak Kres albo Pilipiuk w Fahrenheicie. Więc, Anko, spróbuję Ci tutaj odpowiedzieć, ale potraktuj to jako zwyczajne „wydukanie czegośtam”, oki?
Powołujesz się na Horror show, przyznam to z żalem, ale na poziomie języka nie o to mi chodziło. Ten tekst ma pięć lat prawie...
Ale powiem Ci o co chodzi – o przypadkowości konstrukcji zdania. Zwróć uwagę, że nieodmiennie, konstrukcja jest podobna, standardowa: Joanna wstała, przeciągnęła się i poszła do kuchni, gdzie Stefan już podgrzewał mleko. Albo: Michał był bardzo zmęczony i nawet dłubanie w nosie przyprawiało go o zawrót głowy. Rozumiesz? Ja to widzę jako pewien układ szuflad, w które wpycha się kolejne słowa, możesz zmienić królewna na krasula, ale tak naprawdę nic się nie zmienia. Sens literatury jest nie tylko w zmienianiu zawartości szuflad, ale musisz przestawiać same szuflady. Rozumiesz? Chyba, że nie musisz. Hemingway nie musiał, na przykład.
Pisże przestawiać w ten sposób aby układ był jak najbardziej twój. Wyobraź sobie, że te szafki, szuflady, są w mieszkaniu, które właśnie kupiłaś i będziesz mieszkać. Czy zostawiasz wszystko tak jak chcieli poprzedni właściciele? No skąd, przepychasz półki i komody, tak, żeby Tobie się najlepiej żyło, prawda? Z językiem tak samo.
I chyba najważniejsze – mam przynajmniej nadzieję, że nie napisałem, że JA umiem, otóż, nie umiem, chyba, kombinuje jak nie wiem, mocuję się z szufladami. Tak jak zdołam.
Z tym czytaniem to świetny pomysł, bo natychmiast wyłapuje się wszelkie dłużyzny. Próbowałem czytać żonie, ale zasypiała.
Godzilla - 12 Marca 2007, 11:06
Widzę nową opowiastkę o kotach
Martva - 12 Marca 2007, 11:09
Świetne, naprawdę. Nie wiem jak Ty to robisz, ale każde kolejne opowiadanko jest coraz lepsze.
Agi - 12 Marca 2007, 17:39
Jestem zachwycona kocią bajką
Tequilla - 12 Marca 2007, 21:36
Ja też.. kocie opowieści pierwsza klasa, aż się zacząłem zastanawiać, czy sobie nie sprawić drugiego kota...
Orbitoski - 12 Marca 2007, 21:59
Kochani. Nie mogę dziękować osobiście za każdy komplement z osobna. Czytam wszystkie posty i jest mi naprawdę bardzo, bardzo miło. Dziękuję.
tequilla nie wahaj się. Z dwoma kotami jest dwa razy więcej radości i dwa razy mniej kłopotów (zajmują się sobą). Nie żartuję, a polecam.
Martva - 12 Marca 2007, 22:10
Moja Babcia, Angielka sfiksowana totalnie na punkcie kotów, zawsze utrzymywała że należy mieć 2 koty naraz. Bo jeden będzie się czuł samotny a trzy to już za dużo i bedą o siebie zazdrosne.
A, i oczywiście żadnego mleka, wyłącznie śmietanka
Tak więc nie zastanawiaj się tylko sobie spraw.
Tequilla - 12 Marca 2007, 23:11
Skoro namawiacie...
Mam tylko problem z małym mieszkaniem które wynajmuję, ale jak tylko znajdę coś większego, gdzie się zmieści druga kuweta to biorę drugiego kota...
(mieć tylko nadzieję, że ten pierwszy, czyli kotka nie będzie grymasił i zaakceptuje nowego przybysza. A jak nie to podobno według niezawodnej receptury - zamknąć oba w jednym pomieszczeniu na kilka godzin, niech ustalą między sobą co i jak..
Martva - 12 Marca 2007, 23:14
Moje mają jedna kuwetę i dają radę
A fochy i grymasy pewnie będą, ale jeśli moje żyją poprawnie z psią znajdą kotożerną (po 3 miesiącach horroru) to Twoja kota też się przyzwyczai
Orbitoski - 13 Marca 2007, 08:30
Będzie dobrze! Moje koty tez robia do jednej kuwety.
Jak pojawiła się Kreska, to była tak śmiertelnie przerażona, a najbardziej bała sie dorosłego już Prezesa. Spała z nami, a Prezes jej pilnował. Siedział na brzegu łóżka i czuwał przez całą noc.
Teraz własnie goni własny ogon.
Tequilla - 14 Marca 2007, 08:26
A czy Prezes i Kreska to tzw. koty gadatliwe?
Moja kota, gdyby istniał koci sejm zapewne zostałaby jakimś politykiem - populistą, z tych co to najwięcej potrafią gadać. Wydaje odgłosy paszczowe nawet kiedy idzie
dzejes - 14 Marca 2007, 08:36
To nasza domowa byłaby elektoratem - drze ryja tylko, gdy jest głodna
Orbitoski - 14 Marca 2007, 09:27
To zależy. Jak któreś z nas wychodzi z domu, to Prezes miałczy rozpaczliwie. A Kreska skrzeczy jak miska jest pusta
Martva - 14 Marca 2007, 10:14
Rude miauczy jak chce wyjść, jak jest głodne albo jak chce być głaskane. Czyli często.
Mamuśka jest cichsza, jęczy kiedy na przykład kuleczka do zapawy wpadnie w jakieś miejsce, gdzie łapa nie dosięga; ale zdarza jej się miauczeć dłogo i żałośnie w srodku nocy, nie wiadomo o co chodzi, może się czuje samotna, albo zakładają się z rudym który dwunóg pierwszy przyjdzie sprawdzić co sie stało.
|
|
|