To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Blogowanie na ekranie - Rooshoffy blogasek Martvuni

Dunadan - 14 Marca 2007, 19:35

Nie no, ja też akty lubię, żeby nie było. Ale problem w tym że... hmm... to tak jak z fotografowaniem sikor ( szczególnie bogatek ). Wszystkie takie same są. IMHO trzeba zrobić coś NAPRAWDĘ interesującego - np. pokazać dwie walczące sikory, albo sikorę w locie, albo... no nie wiem, sikorę zabijaną przez krogulca, albo sóweczkę ( o w mordę, takie coś to chyba marzenie każdego fotografa :D ). Inaczej to będzie po prostu sikora, jakich pełno... no, ale w swoim życiu to ja już dużo bogatek nafociłem :mrgreen: bo takie bogatki to można godzinami obserwować, przyleci, poleci, usiądzie na głowie, obiektywie itp. Nie daj Boże zrobi kupę na aparat... czyli jakieś ryzyko jest, adrenalina...
hjeniu - 14 Marca 2007, 22:41

Dun ty normalnie żyjesz na krawędzi :shock: :mrgreen: :wink:
corpse bride - 14 Marca 2007, 23:22

martva, mogłabyś mi zapodać (tu lub na priva lub gdziekolwiek) adresy sklepików z koralikami (internetowych), które rekomendujesz? albo sprzedających na allegro, bo tam jest tego za dużo, żeby się łatwo przegryźć, a mi się ostatnio zamówienia posypały i muszę zakupy zrobić znowu... a qnszt już znam na wylot...

a o co chcesz schudnąć? na zdjeciach nie wyglądasz na otyłą... wiesz jak jest, jak się chudnie to sie wygląda gorzej, przynajmniej mi tak wszyscy mówią...

Dunadan - 14 Marca 2007, 23:53

hjeniu, weź potem doczyść taki aparat ;-) na szczęście jeszcze takich przygód nie miałem ( tfu! tfu! )
dzejes - 15 Marca 2007, 08:55

Martva napisał/a
Dagajew nie, chociaż odgraża sie co jakis czas że kiedyś mi zrobi ładne zdjęcie :roll: Nawet mi kiedyś tłumaczył, dlaczego jestem niefotogeniczna :)


:shock: No to prawdziwy z niego bawidamek i komplemenciarz.

Martva - 15 Marca 2007, 10:28

Dunadan napisał/a
Ale problem w tym że... hmm... to tak jak z fotografowaniem sikor ( szczególnie bogatek ).Wszystkie takie same są.


Sugerujesz że jestem taka sama jak inne sikorki? Niniejszym obrażam się śmiertelnie, foch i w ogóle, naraziłeś się chyba bardziej niż Urbaniuk :twisted:

corpse bride napisał/a
martva, mogłabyś mi zapodać (tu lub na priva lub gdziekolwiek) adresy sklepików z koralikami (internetowych), które rekomendujesz?


Wszystko zależy czego potrzebujesz i w jakich ilościach, poza tym ja odkąd zgadałam się z paroma dziewczynami, nie zamawiam sama, zwłaszcza że na koncie mam przeważnie pustki. Ale polecam:
http://www.artfan.pl/
http://www.swiatkoralikow2.pl/
http://www.diamicart-koraliki.pl/
http://magraf.com.pl/ (można pooglądać szkiełka z tego sklepu w pasmanterii 'Kłębuszek' gdzie sprzedają je na sztuki)
i allegro:
http://allegro.pl/my_page.php?uid=3124405 (od świata koralików 2)
http://allegro.pl/my_page.php?uid=3733283
http://allegro.pl/show_us...php?uid=4223297 (największy wybór szkła na allegro chyba)

corpse bride napisał/a
a o co chcesz schudnąć? na zdjeciach nie wyglądasz na otyłą...


Bo zdjęcia są stare albo zrobione tak żeby nie było widać :roll: Generalnie jak tyłam w biuście i biodrach, to dało się przeżyć, ale teraz mi wlazło w talię i brzuszek, i twarz też mi się robi okrągła, i już zaczynam mieć dość. :evil:

Rafał - 15 Marca 2007, 10:30

Może dieta nie ta :wink:
Jak to jest z tym wegetarianizmem, nie jesz mięsa tylko dlatego, że ci cuchnie? Każde mięso? A grzyby lubisz?

Martva - 15 Marca 2007, 10:47

Bo to było tak.
Moja siostra, która na forum zresztą bywa, pojechała w LO na jakiś obóz, mając lat 15 czy 16. Po powrocie oznajmiła, że jest wegetarianką i nie zje kurczaka.
Wtedy się przekonałam, że można. Bardzo mi to ułatwiło życie później.
Potem sama dorosłam do podjęcia decyzji, bo w sumie z jednej strony mięso lubiłam, a z drugiej owszem, żal mi było zwierzątek różnych. No i jeszcze panicznie się bałam przez całe życie, że mogę zjeść konia, a koń to najlepszy przyjaciel człowieka.
No więc postanowiłam sobie, że od 1.01.2000, bo to taka fajna data i będzie łatwiej. W październiku odstawiłam czerwone mięso, żeby mi się organizm nie zszokował, a po Sylwestrze przestałam jeść drób i ryby. Pewnie wygląda to na kontrolowany bunt i w ogóle, ale ja wtedy byłam młoda, buntowanie się było w dobrym tonie.
Ale tak już zostało. Do mięsa nie ciągnęło mnie nigdy, a jakiś pół roku po zmianie diety bardzo wyostrzył mi się zmysł węchu i smaku; mięso zaczęło smierdzieć. Zwłaszcza jakieś takie nie-drobiowe, wrzucone na tłuszcz w celu obsmażenia przed duszeniem. Albo kiełbasa.
Żeby odeprzeć argument, że jak się czegoś długo nie je, to przestaje to smakować, piszę z góry że jak przez kikanaście miesięcy nie jem świeżych truskawek albo szparagów, to nie tracę na nie ochoty.
Z tyciem natomiast nie jest kwestia diety, tylko raczej uzależnienia od jedzenia. Jedzenia z nudów. Jedzenia ze stresu. Zwykłego łakomstwa. I braku ruchu.
Grzyby lubię, chocaż kiedyś nie lubiłam. W sumie dopiero jako wegetarianka zaczęłam jadać grzyby w formie innej niż marynowane ze słoika.
Czy mogę rozwiać jeszcze jakieś nurtujące Cię wątpliwości?

corpse bride - 15 Marca 2007, 10:58

dzięki za adresy - większości z nich nie znałam...

a, jak twarz, to rozumiem :)

Rafał - 15 Marca 2007, 11:46

Martva napisał/a
Czy mogę rozwiać jeszcze jakieś nurtujące Cię wątpliwości?

Dopóki tylko Ci się nie znudzi :D Ale za chwileczkę, zajęty jestem. :D

Martva - 15 Marca 2007, 11:52

corpse bride napisał/a
zięki za adresy - większości z nich nie znałam...

Nie ma sprawy - co konkretnie Cię interesuje? Szkiełka, kamyki? Bo jak coś, mogę popytać, sklepów się zrobiła masa, ale już mają specjalizacje ;)

corpse bride napisał/a
a, jak twarz, to rozumiem :)

Twarz i talia.

A z tego wszystkiego nie zrobiłam zwykłego blogowatego wpisu.
Wczoraj wracając od Kobiety Mojego Życia spóźniłam się na ostatni autobus na moją wieś. To znaczy pojechał 2 minuty za wcześnie, jak wynikło z moich wyliczeń, w każdym razie szłam sobie drugą strona al. 29Listopada w stronę przejścia dla pieszych i mogłam sobie obserwować, jak odjeżdża. No to przyspieszyłam kroku i poszłam na Basztową na inny, niestety też mogłam sobie z oddali popatrzeć jak odjeżdża. Złapałam 124, pojechałam pod Cracovię, a następnie miałam do wyboru:
a)posiedzieć godzinę na przystanku czekając na nocny i poczytać gazetę w strasznym świetle
b)pójść do domu na piechotę
c)złapać taksówkę i spłukać sie totalnie do nie wiadomo kiedy.
No więc co było zrobić, poszłam.
Wnioski i przemyślenia:
-przejście ul. Emaus skraca trasę, albo w każdym razie tak mi się wydaje; ale jest nieco schizujące;
-Królowej Jadwigi jest koszmarnie długa;
-Renata Przemyk jest dobra na każdą porę dnia i nocy;
-w Parku Decjusza tuż przed północą można spotkać jedynie ludzi spacerujących z psami, w ogóle sporo ludzi wychodzi z psami o dziwnych porach;
-z Błoń do mojego domu idzie się dokładnie godzinę;
-nie należy urządzać długich pieszych wycieczek mając na nogach glany drugi raz w ciągu sezonu;
-moja dżinsowa spódnica wymaga zdecydowanie poszerzenia rozcięcia;
-nawet małe stopy mogą ulec obtarciom i innym uszkodzeniom w zaskakująco wielu różnych miejscach.

Właśnie jadę do centrum załatwiać dużo różnych rzeczy wymagających dużo chodzenia i naprawdę nie wiem jak wytrzymam. Plus wieczorem Spotkanie Nie Będące Randką.

Au.

dzejes - 15 Marca 2007, 11:55

Martva napisał/a

-w Parku Decjusza tuż przed północą można spotkać jedynie ludzi spacerujących z psami, w ogóle sporo ludzi wychodzi z psami o dziwnych porach;


Bo strażnicy miejscy nie łażą wtedy.

No i mojej paskudzie czasem ubzdura się, że skoro pan nie śpi o 3,30, to krótki psacer będzie bombowym pomysłem.

Dunadan - 15 Marca 2007, 12:46

Ojej, ta sie obraza znowu... zle odebralas to co napisalem... albo moze ja sam zle napisalem? chodzilo o to ze ZDJECIA sikor sa wszystkie takie same, podobnie jak aktow.

co do wegetarinizmu - nie moge pojac jak to jest ze mozesz jesc rosliny a zwierzat juz nie :shock: ale takie rozmowy raczej sensu nie maja wiec nie odpowiadaj :mrgreen: ( chyba ze bardzo chcesz :wink: )

Martva - 15 Marca 2007, 12:54

dzejes napisał/a
Bo strażnicy miejscy nie łażą wtedy.


U mnie na wsi to nigdy nie łażą.

Dunadan napisał/a
chodzilo o to ze ZDJECIA sikor sa wszystkie takie same, podobnie jak aktow.


Ale akty nie są takie same. Tzn nie mówię o takich brzydkich aktach z paniami w rozkroku i pozycji ginekologicznej, tylko takich ładnych, artystycznych aktach. I ja tam osobiście widzę różnice między dwoma zdjęciami nagiej kobiety, widzę też różnicę między dwoma zdjęciami jednej sikorki. O dwóch zdjęciach dwóch sikorek nie wspominając.

Dunadan napisał/a
co do wegetarinizmu - nie moge pojac jak to jest ze mozesz jesc rosliny a zwierzat juz nie


Zupełnie normalnie, nie mogę pojąć jak można tego nie pojąć :)

Haletha - 15 Marca 2007, 12:58

Mam nadzieję, że nie zostanie to odebrane jako złośliwa zaczepka: Dun ma rację. Kiedyś również gorąco popierałam wegetarian i planowałam dołączyć do ich grona po uzyskaniu pełnoletności. Potem przemyślałam sprawę. I doszłam do wniosku, że nic tak naprawdę się nie zmieni, dopóki nie poprzestaniemy na spożywaniu tylko i wyłącznie owoców. Bo tylko w ten sposób nie uśmiercamy żadnego żywego stworzenia. Jest naukowo udowodnione, że rośliny (np. marchewka) również odczuwają ból, strach związany z pozbawianiem ich zdrowia i życia. Dlaczego więc wywyższać nad nie zwierzęta? Bo są lepszymi przyjaciółmi człowieka? W ten sposób również dochodzimy do wniosku, że człowiek jest panem wszystkiego i decyduje co jest gorsze, a co warto zachować przy życiu.
Warunkiem podtrzymania procesów życiowych zwierząt jest odżywnianie się innymi żywymi organizmami. Prawo dżungli. Boli, ale dopóki nie nauczymy się wytwarzać wszystkiego syntetycznie, musimy się z tym pogodzić.

Dunadan - 15 Marca 2007, 12:58

Martva,
Cytat
Nie mogę pojąć jak można tego nie pojąć :)


To ja tego nie pojmuje... :mrgreen:

Cytat
Ale akty nie są takie same.


Sa. Wlasnie w tym problem... tzn. IMHO sa :wink:

Cytat
Tzn nie mówię o takich brzydkich aktach z paniami w rozkroku i pozycji ginekologicznej


To juz nie sa akty ;)

aha, a myslalas o body-paintingu? widzialem kiedys genialne fotki pan zupelnie nagich ale pomalowanych... hehe, neisamowicie to wygladalo. Bardzo tez ciekawe byly zdjecia z farbami fluorescencyjnymi ( pokopalem cos w tym wyrazie? ) w ciemnosci...

Martva - 15 Marca 2007, 13:22

Haletha napisał/a
Warunkiem podtrzymania procesów życiowych zwierząt jest odżywnianie się innymi żywymi organizmami. Prawo dżungli. Boli, ale dopóki nie nauczymy się wytwarzać wszystkiego syntetycznie, musimy się z tym pogodzić.


Nie zapominajmy, że ja jestem Złą Kobietą i Straszną Hipokrytką i uważam że roślina a zwierzę to... nie to samo. Wiem że jedno i drugie żyje, nie mam wątpliwości że zwierzęta odczuwają ból i myślą, natomiast co do roślin... Miałam 2 semestry fizjologii roślin. I jakoś w dalszym ciągu potrafię wyrwać marchewkę z ziemi, a nie potrafiłabym zabic królika.
Poza tym powtarzam - wyczuliły mi się zmysły, nie traktuję mięsa jako pokarmu. Nawet gdybym chciała wrócić do wszystkożerstwa dla zdrowia czy wygody, zapewne skończyłoby się to wymiotami i rozstrojem żołądka.

Dunadan napisał/a
Sa. Wlasnie w tym problem... tzn. IMHO sa :wink:


Chyba Twoje ;P:

Haletha - 15 Marca 2007, 13:33

Czytałam kiedyś o eksperymencie, który jakiś botanik przeprowadził ze swoją rośliną doniczkową. Codziennie rozmawiał z nią, głaskał i myślał o niej czule. Potem... nie wiem dokładnie co z nią zrobił, ale podłączył do czegoś w rodzaju wykrywacza kłamstw:) I badał jej reakcje. Kwiatek był spokojny. Do czasu, kiedy właściciel obrzucił go wyzwiskami i zagroził ścięciem. Wtedy aparatura wykazała bardzo silny impuls, właściwy przerażonym ludziom. Jeżeli historyjka jest prawdziwa, nie dość, że rośliny myślą, to jeszcze znają się na telepatii:)
A o tym też gdzieś jeszcze słyszałam. Na połowę hodowlanych drzewek napuszczono szkodniki. A po niedługim czasie druga połowa zaczęła produkować jakieś ochronne wydzieliny. Konkluzja była taka, że dowiedziały się od tych pierwszych:)

Jestem daleka od uważania roślin za "rośliny". A gdyby nawet... czy nie mają one prawa do życia? Życia, które przecież chronią, jak tylko potrafią?

Martva - 15 Marca 2007, 14:23

Ale nawet jeśli rośliny są świadome, to lepiej zjeść samemu trochę takich roślin niż krowę, która potrzebuje ich dużo więcej, żeby zrobiło się na niej mięso. Prawda?
I lepiej zjeść roślinę, nawet jeśli się przypuszcza ze ona może coś czuć, niz zwierzę, które na pewno czuje.
Nigdy nie lubiłam dyskusji ideologicznych, naprawdę.

Ixolite - 15 Marca 2007, 14:32

Kiedy wegetarianizm to czysta ideologia :roll:
Martva - 15 Marca 2007, 14:43

W moim wypadku po jakimś czasie stał się bardziej dietą. Nie byłabym w stanie wrócić do mięsa, nawet gdyby mi się poglądy zmieniły.
gorbash - 15 Marca 2007, 14:49

Udalo mi sie "poscic" przez ponad 15 miesiecy i wrocilem do miesozerstwa bez zadnego problemu i efektow ubocznych.
Poszedlem kiedys na grylla i stwierdzilem ze mam nieodparta chec na kielbaske :D
Fakt ze smak i zapach "za pierwszym" razem byly wyjatkowo intensywne ;)

hjeniu - 15 Marca 2007, 14:50

To nie lepiej zjeść jedną krowę, żeby nie mordowała tysięcy niewinnych roślinek? :mrgreen:
Martva - 15 Marca 2007, 14:53

Cytat
Udalo mi sie poscic przez ponad 15 miesiecy i wrocilem do miesozerstwa bez zadnego problemu i efektow ubocznych.


Ty może, mi cuuuuchnie i nie mogę :)
Już nie mówiąc o tym, że 15 miesięcy a 7 lat to jest lekka różnica :)

hjeniu napisał/a
To nie lepiej zjeść jedną krowę, żeby nie mordowała tysięcy niewinnych roślinek? :mrgreen:


Nie, bo zanim ona urośnie tak żeby sie to opłacało, to i tak je zamorduje :)

hjeniu - 15 Marca 2007, 14:57

Eee tam, cielęcinka jest cool :mrgreen:
gorbash - 15 Marca 2007, 14:59

Martva napisał/a
Już nie mówiąc o tym, że 15 miesięcy a 7 lat to jest lekka różnica :)

nie no - jacha.
Mam kolege ktory wegetarianil przez kilka lat (nie wiem dokladnie ile) i z powodow zdrowotnych musial zrezygnowac. Z tego co wiem u niego powrot przebiegal dosyc ciezko, byl zaplanowany na etapy itd...

Martva - 15 Marca 2007, 15:03

Ja póki co nie muszę i nie chcę. Lubię siebie w wersji wege. I chyba nie wyglądam źle
merula - 15 Marca 2007, 15:40

Kazdemu co lubi, ja ostatnio ponownie przestawiłam się na dietę niskowęglowodanową i niskoglikemiczną. Zasadniczo nieźle mi z nią jak już odtruję organizm i nie przyjdą święta. :mrgreen:
No i trzeba przy okazji walczyć z nałogiem czekoladowym.

Piech - 15 Marca 2007, 15:50

Zwierzęta hodowane dla konsupcji istnieją tylko dlatego, że ktoś chce je konsumować. No bo który hodowca trzymałby zwierzęta, których nie sprzeda? Tak więc masowy wegetarianizm wywołałby natychmiastową, masową rzeź właśnie tych zwięrząt, które wegetarianie rzekomo oszczędzają.

Wegetarianie mogą się rozczulać i mówić, jacy to oni są dobrzy dla zwierząt, ale prawda jest taka, że te zwierzęta żyją tylko dzięki mięsożercom.

Wegetarianie, aby być dobrzy dla zwierząt, powinni je adoptować. I to przynajmniej w takich ilościach jakie jedzą mięsożercy.

Haletha - 15 Marca 2007, 16:09

Żeby być dobrym dla zwierząt, należałoby przywrócić im naturalne warunki życia, zamiast kastrować, ubezłasnowalniać, oraz skazywać na swoje dożywotnie towarzystwo i dominację.
Co jest niemożliwe.



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group