Mechaniczna pomarańcza [film] - Ostatnio oglądane filmy
Agi - 13 Lipca 2009, 21:46
Moore był dla mnie ideałem Bonda. Przecież w tych filmach nie chodzi o realizm!
Gustaw G.Garuga - 13 Lipca 2009, 21:52
Ja się bondowskiej dezynwoltury wobec sensu i logiki nigdy* nie czepiam - ja ją uwielbiam
*poza Śmierć nadejdzie jutro
ilcattivo13 - 13 Lipca 2009, 22:54
Blueberry - bardzo luźno potraktowana ekranizacja komiksu (u nas wydany jako "Blueberry" w serii "Plansze Europy"), który stworzyli Jean Mœbius Giraud i Jean-Michel Charlier. Potraktowana bardzo luźno bo:
- Blueberry zamiast przystojnej twarzy młodego Belmondo ma twarz starego, wyłupiasookiego Vincenta Cassela, a ich jedyną cechą wspólną są złamane nosy,
- komiks jest 100% westernem, a film to s-f w konwencji westernu,
- mocno zmieniona fabuła.
Z ekranizacją "Blueberry'ego" jest podobnie jak z ekranizacją "Wiedźmina" - masa zmieniających się ciągle scenarzystów, "poprawiających" jeden po drugim, a w rezultacie twórcy postaci nie chcieli się pod filmem podpisać. I nic dziwnego.
Kolejna wspólna rzecz w tych dwóch ekranizacjach, to tandetne efekty specjalne. U nas były "gumiaki", a Fracmany poszli na całość i wszystko zrobili komputerowo - dzięki czemu przez 40 z 115 minut filmu oglądamy "piękne" fraktale na przemian z duchami skorpionów, pająków, krokodyli, jaszczurek, jadowitych robaków i innych "wężów", które symbolizują wnętrze duchowe Mike'a Blueberry'ego oraz otaczający go wszechświat (do którego krańca - na pohybel widzom - dusza Mike'a pod koniec filmu zawędrowała). A skoro o wnętrzu duchowym Mike'a mowa - film w 3/4 wypełniają smęty mistyczno-paranormalne, mocno opierające się o pseudo-szamanizm i inne wycieczki (bo wędrówką tego nazwać nie można) dusz.
Kolejna rzecz, która mnie mocno wkurzyła, to wybór aktorów. O Casselu już wspominałem, więc teraz mogę się z czystym sumieniem przypieprzyć do Juliette Lewis, która wygląda jak wszystko inne, tylko nie młodziutka córka hacjendera (a którą miała zagrać) - aż musiałem w sieci sprawdzić, czy ona jest rzeczywiście taka stara, na jaką wygląda (a tu niespodzianka - bo nie jest). Michael Madsen jako wielki, zły i ogólnie "mało sympatyczeskij gostek" zagrał. I nic dodać - nic ująć.
A teraz plusy:
- jedyny "aktorski" plus dałbym dla Eddie'go Izzarda, który grał postać Prosita - to jedyna postać z komiksu, którą można bezbłędnie rozpoznać,
- duży plus za dobór strzelających rekwizytów: bardzo rzadko trafia się western (nawet taki mocno fantastyczny jak "Blueberry"): gdzie aktorzy mają broń pasującą do okresu, w którym dzieje się akcja filmu. Jak na przełom lat 60-tych i 70-tych XIX wieku przystało, aktorzy mieli w dłoniach broń nie nowszą niż karabiny Henry'ego (z 1860 roku) i Winchestery M1866.
- i plus za Meksyk, w którym kręcono większość scen.
Tak więc moja ocena to 3/10, bo film jest nudny jak flaki z olejem, tandetne efekty specjalne mogą doprowadzić widza do załamania nerwowego/padaczki, a co najważniejsze - z komiksem łączy go tylko tytuł i część postaci. Zdecydowanie nie warto oglądać.
ilcattivo13 - 14 Lipca 2009, 22:40
The Wraith (Widmo) z Charlie Sheenem w roli głównej. Gang morduje chłopaka [ziew], a po jakimś czasie [ziew] pojawia się zamaskowany mściciel [o, to fajny pomysł, tego jeszcze nie było], który zabija członków gangu jednego po drugim [zieeeeeeeew]. W międzyczasie główny bohater zbliża się (i to bardzo mocno - honk, honk ) do pewnej dziewczyny (którą gra Sherilyn Fenn - znana m.in. z roli Audrey Horne w Miasteczku Twin Peaks), na punkcie której (zupełnie przypadkiem) ma obsesję psychopatyczny przywódca tegoż poddanego cięciom personalnym gangu.
Z punktu widzenia chłopa, są dwie rzeczy, dla których trzeba ten film obejrzeć. Pierwsza, to mająca wówczas około 20 lat Sherilyn. I druga, to niesamowite fury, którymi się ścigają główny bohater i członkowie gangu. Charlie "jeździł" Dodgem M4S (w filmie nazywany Turbo Interceptorem) - był to pierwszy egzemplarz tego modelu i koszt jego zrobienia wyniósł około 1,5 mln USD. Poza tym spory udział w filmie mają Chevrolet Corvette (jeździ nim bad boss), Pontiac Firebird, Plymouth Barracuda (ten mi się najbardziej spodobał), Dodge Daytona Turbo Z, Dodge Daytona Shelby Z i kilka innych maszyn. W przeciwieństwie do "Szybkich i chorych na wściekliznę" tutaj samochody wyglądają i zachowują się tak, jak na potężne i szybkie maszyny przystało i w niczym nie przypominają zdalnie sterowanych samochodzików z wytłoczeniem "Made in China" na podwoziu i odpaloną racą w d... bagazniku.
Kolejna rzecz, dla której naprawdę sięgnąć po ten film, to muzyka. Ostre rockowo-metalowe brzmienie z początku lat osiemdziesiątych świetnie pasuje do klimatu filmu. Billy Idol, Ozzy Ozborn, Mötley Crüe, Bonnie Tyler to tylko część wykonawców piosenek z filmu.
Z drugiej strony film pogrążają fabuła, reżyseria i montaż (spora część wyścigów jest poklejona z tych samych ujęć) i dlatego dać więcej niż 5,5/10 nie mogę.
Witchma - 14 Lipca 2009, 22:49
Gustaw G.Garuga, obejrzeliśmy ostatniego bonda z Piercem. Zeszła prawie butelka whisky, ale dotrwaliśmy do końca. Z trudem. Fatalny jest fragment w Korei, bo jak to - złapali Bonda i przez pół roku nie potrafił uciec...? No i potem badanie paseczkami światła - masakra. Nie mówiąc już o ucieczce przy pomocy defibrylatora. Za to fragment w Hawanie przypomniał klimat starych, dobrych bondów... tak dobrze się zapowiadało, a potem była Islandia. I nawet mi się nie chce tego komentować.
Jakie szczęście, że następne w kolejce jest Casino Royale Już się nie mogę doczekać, choć znam ten film na pamięć (ach, te seanse na HBO...).
Gustaw G.Garuga - 14 Lipca 2009, 23:19
Witchma, czekałem na Twoją opinię Tak się składa, że po dzisiejszym dniu spędzonym na przekładaniu tekstu o pewnym psychopacie zapragnąłem się odstresować, a przypomniawszy sobie naszą wymianę zdań, wyciągnąłem dividika z bondowskim pożegnaniem Pierce'a. No i cóż - Korea itd. to nawalanka, ale do obejrzenia, sceny w Hawanie i Hongkongu mają ten klimat, za który całą serię uwielbiam, powrót Bonda do Londynu też niczego sobie (świetny Cleese - te gadżety z poprzednich filmów w rupieciarni Q ), szermierka w obecności Madonny choć głupawa, to akcyjnie niesie widza... no i potem pojechali na Islandię. Tutaj zrobiłem THE END Okrutnie nierówny film. Aż szkoda, że w ten sposób przyszło Pierce'owi pożegnać się z Bondem (choć widać było, że fizycznie już ledwo wyrabiał w roli - pojedynek na szpady, szable, katany i miecze wygrał z Gravesem tylko dzięki scenarzystom). Miłego oglądania CR
Witchma - 15 Lipca 2009, 08:46
Gustaw G.Garuga, nie mogę się z Tobą nie zgodzić
Gustaw G.Garuga napisał/a | choć widać było, że fizycznie już ledwo wyrabiał w roli |
Tia... Ronin się zastanawiał, jak on w ogóle dogonił ten samolot, skoro ledwo biegł (a już we wcześniejszej części miał dublera od biegania, co widać w materiałach "zza kulis").
Ta część to kiepskie science-fiction (niewidzialny samochód i operacje zmiany DNA?????) i to takie, przy którym Moonraker to film dokumentalny.
Cleese rewelacyjny (któż inny by się zwrócił do Bonda per "double ZERO" ). Kto wie, może postać Q wróci do serii, a jeśli tak, to mam nadzieję, że będzie to Cleese.
Gustaw G.Garuga - 15 Lipca 2009, 14:39
Też mam taką nadzieję. Warto byłoby wrócić do pewnych elementów bondowskości, których bardzo mi brakowało w ostatnim filmie z Craigiem. To powinna być u licha szpiegowska przygoda! Rzekłem
Virgo C. - 15 Lipca 2009, 22:10
Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia
Strasznie marny film, a emocji wywołuje tyle ile ich widać na twarzy Klaatu - czyli zero. Jak w jednej jedynej scenie przestałem ziewać z nudów i z zainteresowanie obserwować co się dzieje to już kilka sekund znów ziewałem. Pełne patosu sceny były na porządku dziennym, poprawność polityczna aż się z ekranu wylewała (brakowało mi tylko by Klaatu pozostał na Ziemi i stanął na czele tej dziwnej rodzinki).
I kiedy do licha padły słynne Klaatu barada nikto ?
Hitman
Fabularnie mało porywający, ale przynajmniej sceny akcji zostały dobrze rozplanowane i nie nudziły. Masa dziur logicznych i kupa pytań jakie film pozostawia u osób, które nie grywały w grę nie przeszkadzają się dobrze bawić. Tylko aktor wcielający się w numer 47 jakiś taki mało do tej roli pasujący.
Hubert - 18 Lipca 2009, 12:37
Air America. Lekki, łobuzerski film, taka rozkoszna przygoda dla chłopców w każdym wieku. Strasznie mi się podobało.
I kawałek Predatora 2. IMO słabszy od jedynki, ale kilka scen było świetnych. Shit happens wypowiedziane przez Predatora powinno przejść do historii.
baranek - 18 Lipca 2009, 12:47
Kapitan Sowa na tropie. dwa odcinki. przed chwilą. no niezły kwasik. i Bareja reżyserował.
Virgo C. - 18 Lipca 2009, 14:05
Zęby
W tym niby horrorze najbardziej mnie przerażało zidiocenie amerykańskiego społeczeństwa i zachowanie dzieciaków z ruchu czystości do ślubu. Bo sam pomysł z tytułowymi zębami mógłby być całkiem nośny (coś jak współczesna wersja Pluję na Twój grób), tylko totalnie nie został wykorzystany. Czy ktoś się może na nim bać ? Mało uświadomieni młodzi faceci przed swoim pierwszym razem. A i oni chyba tylko jak ich upalić i potem wkręcić, że u niektórych kobiet naprawdę może się pojawić vagina dentata.
Adashi - 18 Lipca 2009, 15:55
Tropiciel
Całkiem nieźle się ogląda, kilka wpadek logicznych (jak nauka fechtunku), ale poza tym może być. Odrealnieni wikingowie robią spore wrażenie, zaś sam zamysł zrobienia filmu o Normanach w Vinlandii i zderzeniu dwóch obcych kultur doprawdy przedni.
Wrogowie publiczni
Historia Johna Dillingera jednego z największych gangsterów Ameryki czasów prohibicji, przez władze i FBI okrzykniętego "wrogiem publicznym nr 1", przez zwykłych ludzi uwielbianym niczym Robin Hood. Depp w roli Dillingera świetny, Bale jako agent Melvin Purvis wypada przy nim raczej blado. Obraz dosyć brutalny, zdjęcia wysmakowane, scenografia i kostiumy świetne. Mann kolejny raz pokazał co potrafi, polecam
P.S. Gdyby tak u nas ktoś zrobił film o Jerzym Paramonowie...
Hubert - 18 Lipca 2009, 23:25
Wrogowie Publiczni. Przez pierwsze pół godziny sposób prowadzenia kamery drażni, ale potem widz się wkręca i daje porwać opowieści o schyłku legendy. Bale ostatnio nie ma szczęścia do duetów, zawsze trafia mu się ktoś lepszy (Ledger, Worthington, teraz Depp), ale i tak podobała mi się jego rola. Świetny klimat, bezbłędne sceny strzelanin. Szkoda tylko, że każdy, kto zna biografię Dillingera, wie, jak skończą się Wrogowie Publiczni. I wszystko byłoby ok, gdyby w tle częściej leciał utwór Ten Million Slaves, no ale cóż...
Tak czy siak jestem zadowolony z seansu, może nawet wybiorę się drugi raz, jak będzie za co.
Ozzborn - 19 Lipca 2009, 00:29
Znaczy nie czytać o Dillingerze przed pójściem do kina? Dobrze wiedziec, bo chciałem poczytac
Adashi, rzeczywiście Tropiciel fabularnie kiszkowaty, ale wizualnie bardzo mi się podobał. Zdjęcia i kostiumy świetnie (tru mrocznokolczaści wikingowie robili wrażenie). Dobra relaksacyjna rozrywka.
Fidel-F2 - 19 Lipca 2009, 06:47
Sosnechristo napisał/a | Bale ostatnio nie ma szczęścia do duetów, zawsze trafia mu się ktoś lepszy | można chyba, bez dużego ryzyka, stwierdzić, że w dowolnym duecie Bale dostanie do pary kogoś lepszego
Fidel-F2 - 19 Lipca 2009, 07:50
Starship Troopers 2 heh, ale kupa
ihan - 19 Lipca 2009, 09:18
Fidel-F2 napisał/a | Sosnechristo napisał/a | Bale ostatnio nie ma szczęścia do duetów, zawsze trafia mu się ktoś lepszy | można chyba, bez dużego ryzyka, stwierdzić, że w dowolnym duecie Bale dostanie do pary kogoś lepszego |
No, nie wiem. Uważam, że w American psycho był nienajgorszy.
gorbash - 19 Lipca 2009, 09:28
Prestiż też był ok.
NURS - 19 Lipca 2009, 11:39
Ozzborn napisał/a | Znaczy nie czytać o Dillingerze przed pójściem do kina? Dobrze wiedziec, bo chciałem poczytac
Adashi, rzeczywiście Tropiciel fabularnie kiszkowaty, ale wizualnie bardzo mi się podobał. Zdjęcia i kostiumy świetnie (tru mrocznokolczaści wikingowie robili wrażenie). Dobra relaksacyjna rozrywka. |
Po dłuższym zastanowieniu doszedłem do wniosku, ze ten kolczastostalowogigantyczny widok wikingów wynika z tego, ze próbowano ich przedstawić jakby z punktu widzenia wystraszonych indian - w stylu "stach ma wielkie oczy".
Ozzborn - 19 Lipca 2009, 11:45
NURS, rzeczywiście coś w tym jest...
Adashi - 19 Lipca 2009, 12:10
Też miałem takie odczucia, mogli pójść jeszcze dalej w tym względzie i pokazać przerażenie na widok jeźdźców na koniach - znaczy zapodali motyw białego rumaka zwiastującego nieszczęście - ale mogli zagrać strachem przed nieznanymi potworami. Ponoć indianie brali konkwistadorów na koniach za jakieś dzikie bestie, wszak w Ameryce przed przybyciem białych nie było koni.
Ozzborn - 19 Lipca 2009, 12:43
To w ogóle śmieszna sprawa z tym kuniem. Bo tak oglądam i się zastanawiam co ona taka zszokowana tym koniem... chwila konsternacji, aaa no tak koni tam jeszcze nie było wtedy
Karl - 19 Lipca 2009, 12:46
Wczoraj po powrocie do domu zrobiłem sobie coś na kolację i klapnąłem akurat koło telepudła. Telepudło było nastawione na tvn i tym sposobem obejrzałem Dark City. Niezły film, trzeba będzie sobie przyswoić.
Fidel-F2 - 19 Lipca 2009, 13:38
ihan, gorbash, może i tak, za wiele nie widzialem dwa może trzy filmy, i zawsze był drętwy
Homer - 19 Lipca 2009, 18:47
Wrogowie publiczni -- straszne nudnie poprowadzony film, zawiodłem się seansem. Chyba tylko dla kasy wzięli takie role. Czekałem na coś na miarę nowych "Nietykalnych", a tu totalna wtopa. Fabuła - zlepek scen. Coś nowego w montażu strzelanin jedynie, ale zbyt głośno jak dla mnie.
Chal-Chenet - 19 Lipca 2009, 22:12
Tenacious D - Pick of Destiny
Faaajne. Pełen humoru, czasem co prawda nie za wysokich lotów, ale ja akurat się śmiałem co chwilę. No i mnóstwo bardzo przyjemnej muzyki. Jak ktoś lubi rocka, to polecam.
Ozzborn - 19 Lipca 2009, 22:29
Potwierdzam jedna z lepszych tzw. głupich komedii, absolutnie obowiązkowa dla "starych metalowców" Na zachętę polecam utwór otwierający cały film (jest to jego 1. scena) http://www.youtube.com/watch?v=pwQNEXJI3io
gorbash - 20 Lipca 2009, 07:14
Chal-Chenet napisał/a | Pełen humoru |
truskawkowa rzeka chodzi za mną do dziś.
Zgaga - 20 Lipca 2009, 08:09
Barbarella - nareszcie, po jakimś czasie szukania, na przeglądzie w Iluzjonie.
Ubaw po pachy
Jeszcze lepszy efekt byłby, gdyby oglądać film w gronie przyjaciół przy jakimś winie. Oj...
A i jeszcze Wyzwolenie Ozierowa.
Feralny porucznik i Dalambert zapewne większość uwagi poświęciliby realiom wojskowym, broni...
|
|
|