Blogowanie na ekranie - Rooshoffy blogasek Martvuni
jewgienij - 14 Marca 2008, 10:44
Ihan, zajrzyj do słowników
merula - 14 Marca 2008, 10:45
U ginekologa?
Spróbuj normalnie porozmawiać o tym z kimś, z kim nie sypiasz, to dopiero wyzwanie.
ihan - 14 Marca 2008, 10:47
jewgienij, takie z pierwszej, hmmm, ręki ciekawsze niż książkowe. Fakt merula, ale to przecież nie krasnoludki winne, narzekamy na "purytańską" kulturę, a czy ktoś z was inaczej wychowuje dzieci? Rozmawiacie z nimi na temat okołoseksualne w spokojny sposób?
merula - 14 Marca 2008, 10:55
Jeszcze nie, choć staram się przekazywać pewne treści bez uprzedzeń, choć cieżko mi się tłumaczy niespełna ośmio i sześcio letnim chłopcom na przykład kwestię menstruacji.
Martva - 14 Marca 2008, 10:55
| Cytat | | Spróbuj normalnie porozmawiać o tym z kimś, z kim nie sypiasz, to dopiero wyzwanie. |
Mnie jest łatwiej pogadać z kumplem/kumpelą, z którymi nie sypiam i sypiać nie będę. Serio. Z ginekologiem... to tak różnie, właściwie niekoniecznie musiałam do tej pory. Z wyartykułowaniem 'boli mnie lewy jajnik' problemów nie miałam Ale przy bardziej intymnych kwestiach byłoby gorzej, chociaż to strasznie sympatyczny facet.
Kasiek - 14 Marca 2008, 11:02
| merula napisał/a | | cieżko mi się tłumaczy niespełna ośmio i sześcio letnim chłopcom na przykład kwestię menstruacji. |
No to trudno, ale takim sześciolatkom chyba wystarczy pokazać że tatuś przytula mamusię, że się całują, "bo się kochamy i jak będziesz duży i też będziesz kochał jakąś dziewczynkę to też ją będziesz trzymał za rękę i przytulał i całował".
Oj tak, Martva. To racja. O wiele łatwiej i z kumplem i z kumpelą, ale z którymi się nie sypia. A może to spisać wszystko i wręczać tym, z którymi się sypiać będzie?
merula - 14 Marca 2008, 11:04
Martva, niby fakt, ale tak naprawdę problemy się zaczynają właśnie kiedy zaczynasz mówić o tych bardziej intymnych kwestiach.
Z towarzyszem łóżkowym zawsze mozesz stworzyc swoją prywatną nomenklaturę, trudniej z kimś nieco dalszym.
I nie ważne z kim, jak przechodzimy do spraw intymnych i "wstydliwych" zaczynają się trudnosci spowodowane własnie ubóstwem języka.
Choc jeśli nie zacznie się o tych sprawach rozmawiać, to nigdy się nei uda osiągnąć zadowalajacego poziomu rozmowy i jej "skutecznosci". Jak we wszystkich kwestiach im wiecej treningu i praktyki, tym większe umiejętnościi poziom zadowolenia.
jewgienij - 14 Marca 2008, 11:11
| ihan napisał/a | | (...) narzekamy na purytańską kulturę, a czy ktoś z was inaczej wychowuje dzieci? Rozmawiacie z nimi na temat okołoseksualne w spokojny sposób? |
Bo, widzisz, Ty właśnie z tej purytańskiej kultury jeszcze jesteś, więc nie dziwota, że masz zahamowania przy przekazywaniu wiedzy o seksualności dzieciom. Ale kolejne pokolenie nie będzie już zdane tylko na skrępowanych rodziców i egzaltowanych starszych kolegów, tylko na internet i MTV czy co tam jeszcze wymyślą, więc te sprawy przestaną być krępującymi, szatańskimi, brudnymi i wstydliwymi działaniami.
ihan - 14 Marca 2008, 11:21
Nie mam pojęcia jakie mam zahamowania przy przekazywaniu dzieciom, bo nie miałam powodu dzieciom czegokolwiek przekazywać. A poza tym jewgienij, delikatnie mówiąc piszesz bzdury, według ciebie jest taka skala: dotychczasowe postępowanie lub rozpasany świat MTV, żadnych pośredniości? Jak z Faktu co najmniej, na poziomie: gry komputerowe są odpowiedzialne za wzrost ilości morderstw, a internet służy do ściągania pornografii.
jewgienij - 14 Marca 2008, 11:31
Ihan, Sorki, ale nie zrozumiałem Twojego posta ani tym bardziej związku z moim powyżej.
Coś sobie ewidentnie doczytujesz między wierszami - nie pierwszy raz zresztą - i robisz z tego pożywkę dla ataków. Twoje osobiste problemy mnie nie interesują, wyjaśnijmy to sobie raz na zawsze. Skoro jesteś przewrażliwiona, to nie udawaj, że prowadzimy dyskusję na neutralne tematy, tylko wjedź na mnie od razu, albo w ogóle sobie odpuść.
Kruk Siwy - 14 Marca 2008, 11:32
I prowokuje do picia piwa.
I za to go lubię...
Powiem wam tak na marginesie że opisać dobrze scenę łóźkową to prawdziwe wyzwanie. Jak się morduje kogoś leberko... jak wręcz przeciwnie no, tragedia.
I tłumaczenia też są zacne, w innych językach są dokładne, nie wulgarne określenia. U nas "takie coś z takim czymś".
ihan - 14 Marca 2008, 11:38
| jewgienij napisał/a | | Skoro jesteś przewrażliwiona, to nie udawaj, że prowadzimy dyskusję na neutralne tematy, tylko wjedź na mnie od razu, albo w ogóle sobie odpuść. |
Ależ proszę, wrzucam opcję ignor, nie ma sprawy. Nasz klient, nasz pan, jak mawia "ani mru-mru". I też proszę, daruj sobie uwagi o moich osobistych problemach może, bo ani mnie nie znasz, ani o mnie wiele nie wiesz na szczęście.
Kasiek - 14 Marca 2008, 11:40
Oj tak.... opisać scenę łózkową.... Na śmiesznie jeszcze się da. ALe żeby nie wyszło z tego romansidło, podręcznik anatomii i medycyny ogólnie, albo po prostu coś kiczowato-głupiego, to już trudno. Próbowałyśmy kiedyś na polonistycznym czegoś takiego. W różnych stylach, ta sama sytuacja, te same osoby itd. Koszmar. Tym bardziej podziwiam tych, którzy to potrafią. | jewgienij napisał/a | Ihan, Sorki, ale nie zrozumiałem Twojego posta ani tym bardziej związku z moim powyżej.
Coś sobie ewidentnie doczytujesz między wierszami - nie pierwszy raz zresztą - i robisz z tego pożywkę dla ataków. |
A możemy rozmawiać spokojnie? Z pominięciem doczytywania się miedzy wierszami i odczytywaniem z doczytywania ataków i choroba wie jeszcze czego?
GrapeVine - 14 Marca 2008, 11:42
Się temat rozkręcił, no no no dodam tylko od siebie, że dla mnie taka rozmowa z partnerem i nazywanie słowne wszystkich szczegółów anatomicznych to dla związku niczym zdjęcie mięśnia sercowego zamisat kartki z serduszkiem przypadkowe muśnięcia (jak napisała Martva) bardziej się liczą, i samo odkrywanie siebie nawzajem przez obojga, niż jakaś tam rozmowa 'przed' lub 'po'
A z dziećmi jak to jest, zupełnie nie mam pojęcia, o tyle o ile sama dzieckiem byłam, mam tylko wrażenie, że zbytnia manifestacja uczuć i brak zahamowań rodziców względem siebie, może na początku rozwoju młodego człowieka jest 'cool' niczym bezstresowe wychowanie, ale gdy dziecię wkracza w trudny wiek, tacy rodzice mogą narobić wstydu przy kolegach i koleżankach, jakoś wypośrodkować by trzeba
merula - 14 Marca 2008, 11:52
| GrapeVine napisał/a | tacy rodzice mogą narobić wstydu przy kolegach i koleżankach, jakoś wypośrodkować by trzeba |
a gdzie równouprawnienie? Jak dzieci robia wstyd rodzicom przy kolegach i koleżankach to jest OK a jak odwrotnie to juz nie?
A rozmawiać niestety trzeba, przed , po i w trakcie, bo to buduje związek, "chemia" się kiedys kończy i wtedy zostaje to, co się zbudowało w okresie burzy hormonów i namiętności dzikiej.
Kasiek - 14 Marca 2008, 11:56
GrapeVine:Wiesz, ale ja nie mówię o dzikim seksie gdy w pokoju obok córka uczy się z koleżankami do klasówki Tylko o taką naturalność tego o czym wszyscy i tak wiedzą tylko nie mówią. Dlaczego nie powiedzieć trzynasto czy piętnastoletniej córce: spadaj na weekend do babci, chcemy mieć wolną chatę tylko dla siebie? Niby w formie żartu ale wiadomo, że nie po ty żeby grać w karty.
Właśnie dlatego napisałąm że raz wychodzi romansidło kiczowate raz podręcznik anatomii, ale z własnym facetem można rozmawiać innymi słowami, tak jak merula napisała.
No i oczywiście że o wiele lepiej w praktyce próbować niż rozmawiać ale czasem trzeba powiedzieć wprost i już.
edit, bo merula się wcięła I prawidłowo powiedziane.
jewgienij - 14 Marca 2008, 11:58
Ładna scena erotyczna - nawet w tłumaczeniu - jest w książce "Droga przez Flandrię". Autorem jest Claude Simon, noblista, o którym mało kto pamięta, bo to z tego okresu eksperymentalnej "Nowej Powieści". Wydał to Czytelnik w latach osiemdziesiątych.
Okazuje się, że język polski - dzięki tłumaczowi/tłumaczce- odnajduje odpowiednie środki.
GrapeVine - 14 Marca 2008, 11:59
| Kasiek napisał/a | | czasem trzeba powiedzieć wprost i już |
Albo pokazać
Kasiek - 14 Marca 2008, 12:02
Albo pokazać. Zresztą mi wszystko jedno ja jestem werbalna i niewerbalna, przekazać to przekazać. No. To doszłyśmy do porozumienia
merula - 14 Marca 2008, 12:06
Kasiek, ale granie w karty przecież całkiem przyjemne jest, zwłaszcza kiedy nie trzeba go przerywać na produkcję pożywienia dla smarkaczy.. I w takich okolicznościach też bym powiedziała dzieciom spadać do babci.
A co do rozmów, to przecież one i uczą. A jak ktoś kiedyś powiedział, im więcej wiem, tym więcej mnie, czy jakoś tak. Wiec powiększajmy siebie w tem bezpieczny i niekompleksogenny sposób
Kasiek - 14 Marca 2008, 12:16
| merula napisał/a | Kasiek, ale granie w karty przecież całkiem przyjemne jest, zwłaszcza kiedy nie trzeba go przerywać na produkcję pożywienia dla smarkaczy.. I w takich okolicznościach też bym powiedziała dzieciom spadać do babci.
|
No tak, dobra, granie w jengę też może być cholernie erotycznym zajęciem Powaga.
Ja po prostu chciałam powiedzieć, żeby mówić dziecku że chcemy mieć wolny dom dla siebie i spędzić ze sobą trochę czasu sami, a nie okłamywać dziecko że będzie wielkie sprzątanie i żeby nie przeszkadzało albo że babcia się stęskniła i chciała wnusiątko na dwa dni, albo że rodzice w weekend muszą iść do pracy i nie chcą zostawiać młodego/młodej samego/samej w domu..... Bosh... Moi kuzyni tak robią.... A dwunastolatka przewraca oczami wtedy (taaak, taaak, babcia się stęskniła....)
merula - 14 Marca 2008, 12:21
Moje znacznie młodsze chłopaki ostatnio przy dłuższych wyjazdach z domu śpiewaja nam "gdy w domu nie ma dzieci, to jesteśmy niegrzeczni..." itp i jeszcze małe bezczele mówią na pożegnanie : tylko bądźcie grzeczni. Nie wiem o czym myśla, ale postanowiłąm nie wnikac. Taka tradycja może być jak znalazł na przyszłość.
Kasiek - 14 Marca 2008, 12:32
Mądre masz dzieci
A na przyszłość jak znalazł.
jewgienij - 14 Marca 2008, 12:32
Ja tego nie pamiętam, ale wiem z opowiadań matki, że jak wszedłem do pokoju rodziców - jako małolatek - w trakcie bara-bara, to powiedziałem: O, mamo, czołg.
I to nie chodziło raczej o lufę, tylko o spiętrzoną pościel. A na sąsiednim osiedlu stoi u nas T-34 w charakterze pomnika, więc byłem w temacie.
Później, podobno, biedny ojciec musiał chodzić na czworakach i udawać czołg ku uciesze natręta.
GrapeVine - 14 Marca 2008, 13:01
U mnie w domu w swoim czasie to raczej prawdziwy czołg by się przydał, takie wojny odchodziły, seksu nie było, ba - nawet miłego słowa, dwoje wrogich sobie ludzi do dzieci to chyba trzeba po ludzku, raczej nie bawić się w kotka i myszkę, bo przecież głupie nie są, prawda
merula - 14 Marca 2008, 13:13
czyli co, dziecko też człowiek?
jewgienij - 14 Marca 2008, 13:25
Do pewnego roku są głupie i wszystko kupią.
Uświadamiać należy w odpowiednim czasie, czterolatek nie musi być już wtajemniczony
Godzilla - 14 Marca 2008, 13:51
Z opowieści znajomych: jak pewien czterolatek przyłapał rodziców in flagranti, rzekł: "Fajnie, to ja też się rozbieram!"
Rodzice mieli poczucie humoru, skończyło się dzikim wybuchem śmiechu.
Martva - 15 Marca 2008, 16:38
Pojechałam na trzeci koniec miasta (sorry, jewgienij) na giełdę minerałów. W sumie to cienka była, tylko dwa stoiska z sensownymi kamieniami na sztuki, wydałam jakieś 70 zl, mam kostki lawy i jaspisu dalmatyńskiego, owale z Nocy Kairu, bryłki czegoś co może być żółtym turkusem i z Zieleni Nilu (całkiem fajna rzecz, w sumie chyba najładniejszy z tych syntetycznych kamulców), łezki z onyksu, pałeczki z sodalitu (chyba), fasetowane owale z czegoś zupełnie przejrzystego i bladobłękitnego - już żałuję że tylko dwie sztuki, ale dostałam ulotkę od sklepu i w razie czego się tam przejdę, kulki z serpentynitu, fluorytów, ametystów i czegoś co wygląda jak podbarwiany marmur. W sumie to czuję pewien niedosyt Najzabawniejsze jest to, ze sprzedaż mi siadła totalnie, poszły jedne kolczyki u Taty w pracy, gdzie pojawiła sie konkurencja w postaci sprzedawcy litewskiej biżuterii z bursztynu (grrr). I jeszcze nie mam ani jednej pary bigli, leżą na poczcie i czekają aż koleżanka trafi mniejszą kolejkę.
Ehh.
Kasiek - 16 Marca 2008, 07:51
Ponieważ jak to na KULu bywa, zawsze w środku zajęć mamy 2 godziny przerwy bo któryś z wykładowców zapomni/nie może/wyjechał za granicę/nie dostał planu, poszłam wczoraj z zajęć do banku, a po drodze kupiłam dwie pary butów. Wstawię zdjęcia do siebie jak zrobię, śliczne są. Czeszki moro w kształcie balerin. Obłęd po prostu i balerinki w kolorze delikatnego, chłodnego złota, na pudełku określone jako szare .
Wracając, wstąpiłam do sklepu z bielizną.
-Dzień dobry, jaki ma pani najmniejszy obwód "pod" w stanikach?
-65. -zamurowało mnie. Jezu, Lublin, 65 pod, no marzenie. Dam znać na forum, jednym, drugim, napiszę do stanikomanii, na Lobby uaaaaaa...
-A jaka miseczka jest przy tym największa u pani?
-B. -pac. Nie napiszę... buuuuuuu... -A co, pani potrzebuje C?
-G.
-Przecież takich nie robią!
-Oczywiście, że robią, po prostu pani ich nie sprzedaje.
-Tak? Jak pani taka mądra, to jakie firmy robią takie biustonosze?
-(wymieniam kilka)
-Nie słyszałam o takich. Pewnie pani sobie wymyśliła.
Kłapnęłam drzwiami. Napiszę na forum. Jednym i drugim. I na Lobby. Niech wiedzą, gdzie nie chodzić. Nie dość że nic nie ma, to jeszcze chamstwo.
Na plus wczorajszego dnia: w gazecie wyborczej ukazał się artykuł o biustonoszach, poszedł w ruch po całym roku i dziewczyny trzy powiedziały że mam rację, że za duży obwód, za mała miska. Dały sobie pokazać że ich obwody to na kokardkę i to na biodrach. Jeśli Ewelina kupi mniej niż 75 a więcej niż B, choć wcale nie ma dużych piersi, ale jest baaaardzo szczupła.... to będzie sukces.
Anka nosi 80D i ma duży biust. Ale wygląda mi na 70 pod.. miseczki nie zaryzykuję określić, bo nie znam się na tym, ale myślę, że koło H-J.
Przez swoją działalność edukacyjną zostałam nazwana Rudym Robaczkiem Oświaty.
|
|
|