To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Ludzie z tamtej strony świata - Andrzej Sapkowski

REMOV - 9 Listopada 2009, 14:20

Ten, tego... wątek o Sapkowskim, państwo moderacja?
Agi - 9 Listopada 2009, 14:30

REMOV napisał/a
wątek o Sapkowskim, państwo moderacja?

Też.

dalambert - 9 Listopada 2009, 14:44

Co do kontynuacji "Wiedźmina" zostawił sobie AS furtkę w postaci wpuszczenia Ciri ze swiata wiedźmińskiego do swiata naszego, no może nie naszego, ale legend arturiańskich, zaś co mu się będzie chciało, to tylko jeden diabeł wie.
Zreszta 5 tom sagi uważam za najsłabszy / coż nie lubię wylgiwania się z logiki fabuły skokami w czasie i przestrzeni/a i pokrecona prowokacja wrednych rasistów w wyniku ktorej ciężko Gerelt obrywa mnie wkurz. Nie piszę ginie , bo wprawdzie na kajaczku z Jenefer granice nieskonczonosci przeplywają, ale co to dla porzadnego tfurrrcy jest coś takiego jeszcze raz przekroczyc i to w dowolną stronę.

jewgienij - 9 Listopada 2009, 16:40

Sytuacja na rynku się zmieniła. To już nie lata 90, gdzie w Fantasy był Sapkowski i "pirogi", więc pozycja niekwestionowanego króla pozwalała czuć się komfortowo, wydawać opinie i traktować innych z góry. Grzędowicz czy ostatnio Wegner zagospodarowali puste miejsce po wiedźminie i zdobyli serca czytelników między innymi prostotą. Samo odgrzewanie starych grepsów już nie wystarczy. Obciążanie powieści erudycyjnymi popisami i wywalanie na wierzch całej zgromadzonej w trakcie pracy nad książką dokumentacji to za mało. To IMO( dla mnie jako czytelnika) powinno być w książce niewidoczne, a jedynie zasugerowane.
Co do języka trylogii, to jest to dla mnie zbiór wspaniałych zdań. Każde z osobna jest świetne, wszystkie razem tworzą wrażenie, że autor chciałby rozśmieszyć mnie, mówiąc zwykłe "Dzień dobry". Ludzie starający się bawić każdą wypowiedzianą kwestią, na ogół stają się po kilkunastu minutach po prostu męczący.

seba - 9 Listopada 2009, 17:06

jewgienij napisał/a
Sytuacja na rynku się zmieniła. To już nie lata 90, gdzie w Fantasy był Sapkowski i pirogi, więc pozycja niekwestionowanego króla pozwalała czuć się komfortowo,


"Pirogi" sa duzo lepsi :wink: IMO. Sapek ma tyle kasy, że jest zarobiony. Czy bedzie sie wysilał na coś wiecej niż taki produkt jak "Żmija" raz na kilka lat? Wątpie.

Hubert - 10 Listopada 2009, 16:25

dalambert napisał/a
Co do kontynuacji Wiedźmina zostawił sobie AS furtkę w postaci wpuszczenia Ciri ze swiata wiedźmińskiego do swiata naszego, no może nie naszego, ale legend arturiańskich, zaś co mu się będzie chciało, to tylko jeden diabeł wie.
Zreszta 5 tom sagi uważam za najsłabszy / coż nie lubię wylgiwania się z logiki fabuły skokami w czasie i przestrzeni/a i pokrecona prowokacja wrednych rasistów w wyniku ktorej ciężko Gerelt obrywa mnie wkurz. Nie piszę ginie , bo wprawdzie na kajaczku z Jenefer granice nieskonczonosci przeplywają, ale co to dla porzadnego tfurrrcy jest coś takiego jeszcze raz przekroczyc i to w dowolną stronę.



U Eriksona bohaterowie wracają w tę i nazad po pięć razy, chyba że zostaną unicestwieni do ostatnie cząstki duszy.
Poza tym to okaleczenie Geralta było zasygnalizowane w pierwszym lub drugim tomie pięcioksięgu, więc można przyjąć, że AS planował to od początku i zrobił z pełną premedytacją.

EDIT: Poprawione

dalambert - 10 Listopada 2009, 17:29

Sosnechristo, mnie z jewgienij, mylisz! Mam się cieszyć czy wręcz przeciwnie :? :?:
Hubert - 10 Listopada 2009, 20:14

Pardon, to jakiś błąd w forum - często mi myli nicki przy cytowaniu. Już poprawiam.
dalambert - 10 Listopada 2009, 20:17

Sosnechristo, nie ma sprawy- weselej było :D
holger paradox - 10 Listopada 2009, 21:47

Wracając do Żmii, muszę przyznać, że bardzo ładnie zrobiona jes stylizacja wojennej ruszczyzny, podobał mi się język, podobał mi się ogromnie. Metafory i samo pisanie - łyżeczką powolutku smakowałem.
Ale znowu bardziej o niczem książka była, to znaczy opowieść nie wciąga. I wiem, kwestia gustu powiecie, ale mam wrażenie, że to jest właśnie ten straszny siedzący na skaółąch statek Writers Block - jezyk dopracowany, akapity płyną spod pióra -a tu nic. Ani nawet zaskrzypi. Ech. MOże powinien w jakąś spółę autorską wejść, z takim co ma pomysły ale pióra mu poskąpiło?

ihan - 11 Listopada 2009, 10:07

Oj, smutno się w tym wątku zrobiło. Bo dla mnie teza, że Sapkowski nie wróci do formy wiedźmińskiej jest okropnie smutna. Osobiście nie widzę żadnego następcy depczącego mu po piętach. Nie ma polskiego pisarza, na którego książkę czekałabym. I wspomniany Grzędowicz i Wegner to dla mnie jednak kilka długości różnicy. Dlatego przyjmuję, że demonizujecie, a tam gdzieś w szufladzie leży sobie przyjemniutki manuskrypcik.
Mateusz - 11 Listopada 2009, 11:32

A ja powiem, że jest. Piszący w zupełnie innym stylu i innych realiach, ale moim zdaniem nawet lepiej i głębiej. Choć również im starsza książka tym lepiej.
O kim mówię? Wit Szostak. I szczególnie mam na myśli jego zbiór opowiadań Ględźby Ropucha. Moim zdaniem małe arcydzieło.

Ale z drugiej strony to może kwestia tego, że wiedźmin mnie nie przekonał. Tak jak pierwsze tomy były jeszcze w porządku, tak gdy zaczęły się właśnie podróże po światach i epokach to zdecydowanie mnie fabuła zmęczyła.

REMOV - 11 Listopada 2009, 12:53

ihan napisał/a
Oj, smutno się w tym wątku zrobiło. Bo dla mnie teza, że Sapkowski nie wróci do formy wiedźmińskiej jest okropnie smutna.
Nie pierwszy to pisarz, którego coś takiego trafiło i nie ostatni, niestety. Inna rzecz, że zacząłem się zastanawiać, jakie miał szczęście, gdy debiutował cyklem wiedźmińskim na rynku wyposzczonym, zalewanym kiepskimi przekładami najczęściej marnych powieści. Co by było, gdyby pojawił się w księgarniach teraz, a nie w "epoce szybkich zmian", czy nadal byłby to pisarz zauważalny, pierwsze pióro polskiego fantasy?
Cytat
Osobiście nie widzę żadnego następcy depczącego mu po piętach. Nie ma polskiego pisarza, na którego książkę czekałabym. I wspomniany Grzędowicz i Wegner to dla mnie jednak kilka długości różnicy.
Tutaj muszę się zgodzić, że wiedźmińskie fantasy Sapkowskiego to jednak coś zupełnie odmiennego i znacznie lepszego od twórczości innych autorów, z tą uwagą, że Grzędowicz nie jest autorem tego rodzaju odmiany fantastyki, więc wrzucanie go do jednego worka nijak nie pasuje. Wegner jest dla mnie ciekawostką (czytałem do tej pory jeno trzy opowiadania z świeżo zakupionego tomu) - twórcą cudownie bezpretensjonalnego, kanonicznego wręcz fantasy, takiego przeniesionego w czasie z lat 1930., które ze względu na właśnie na prostotę świetnie się czyta. Na tle coraz bardziej zakręconych fabuł, wysilonego przesłania wciskanego w powieść (dziedzictwo Sapkowskiego, trzeba dodać), to jest bardzo świeże. Starszym pewnie przypomina pierwsze obcowanie z - najwyraźniej, biorąc pod uwagę pochodzenie pseudonimu autora (bo chyba to nie jest imię i nazwisko) - tłumaczonymi pod koniec lat 1980. tomikami spod znaku "magii i miecza".
Cytat
Dlatego przyjmuję, że demonizujecie, a tam gdzieś w szufladzie leży sobie przyjemniutki manuskrypcik.
Może być z tym problem - jak wieść niesie AS męczył sobie opowiadanie o Afganistanie od 2006, męczył, nadmuchał do rozmiaru noweli (w końcu tylko jeden wątek posiada) i wyszła z tego - jak dla mnie - kicha. Niby wszystko jest na miejscu, a ani trochę nie wciąga i nie zachwyca.



Mateusz napisał/a
A ja powiem, że jest. Piszący w zupełnie innym stylu i innych realiach, ale moim zdaniem nawet lepiej i głębiej. Choć również im starsza książka tym lepiej.
O kim mówię? Wit Szostak. I szczególnie mam na myśli jego zbiór opowiadań Ględźby Ropucha. Moim zdaniem małe arcydzieło.
Ale Szostak nie jest dla ludu. "Wiedźmin" był uniwersalny - trafiał do wszystkich, nawet tych, dla których fantasy jest czymś niestrawnym, bo łączył w sobie opowieść z never landu z współczesnym językiem, współczesnymi problemami, a jednocześnie z wspomnieniem Sienkiewicza. A przynajmniej tak było na początku. I to - dodając wspaniały język Sapkowskiego, tak odmienny od większości późniejszych przysłowiowych "fabrycznych autorów", gdzie w zasadzie żadnego języka charakterystycznego nie ma - był sukces tej mieszanki. Szostak umieszcza "granicę wejścia" w świat książki znacznie wyżej, opowieść była również zupełnie odmienna. Ale owszem, zgadzam się, gdyby kogoś można zestawić z Sapkowskim, to właśnie Szostaka. Z drugiej strony jest również Brzezińska. I to chyba tworzy trójcę najlepszych polskich autorów tego rodzaju odmiany fantastyki. Swoją drogą, ciekawe, jak wyglądałaby fantasy Dukaja? ;)
ihan - 11 Listopada 2009, 13:35

Wrzucam Grzędowicza do worka za postem jewgienija. Poza tym nie interesuje mnie podział na rodzaje i podrodzaje fantasy (bo jak wiadomo fantasy nie lubię, a moi ulubieni autorzy to: sapkowski, Kres i Erikson), tylko kogo mam ochotę czytać. Parowski (chyba, bo może mnie pamięć mylić) kiedyś pisał, że z Sapkowskiego (opowiadań wiedźminskich dla jasności) nie da się wyrzucić żadnego zdania bez straty dla całości. I IMHO tego się nikomu innemu osiagnąć nie udało. Szostak jest mocno poetycki, na całkiem innym poziomie. Do Brzezińskiej nie mam kompletnie przekonania, ale spróbuję zrobić kolejne podejście. Bo może to tak jak z kolendrą, trzeba wielu starań by zaczęła smakować.

Co do wyposzczenia rynku, to chyba nie całkiem tak. Fantastyka w Polsce miała ogromne szczęście. Ukazywało się mało, ale ukazywało się dobrze. Fantastyka (potem częściowo też NF) drukowała naprawdę najlepsze z najlepszych, wtedy w życiu by mi nie przyszło do głowy uznawać fantastykę za gorszą literaturę. Gdy pojawił się Stalowy szczur Harrisona byłam oburzona, taki badziew fantastyką? A potem te wszystkie Smithy, miliontomowe fantasy. Dzisiaj pewnie nie czytałabym fantastyki, bo po przeczytaniu kilkunastu wydawanych teraz nie dałabym jej szansy. Nie chciałoby mi się szukać perełek. W mojej pamięci Sapkowski nie startował w morzu chały, raczej wśród wielu równych sobie i bardzo dobrych.

REMOV - 11 Listopada 2009, 14:28

ihan napisał/a
Poza tym nie interesuje mnie podział na rodzaje i podrodzaje fantasy
Co nie zmienia faktu, że istnieje. Resztę osobistych wywodów pozwolę sobie skasować, dobrze?
Cytat
Parowski (...) kiedyś pisał, że z Sapkowskiego (opowiadań wiedźminskich dla jasności) nie da się wyrzucić żadnego zdania bez straty dla całości. I IMHO tego się nikomu innemu osiagnąć nie udało.
Fajnie, ale dotyczy to czasów zamierzchłych. I z trylogii i - choć to nie fantasy - "Żmiji" możesz sobie wyrzucać co zechcesz, a i tak zostanie sporo. I dużo się przez to nie zmieni.
Cytat
Szostak jest mocno poetycki, na całkiem innym poziomie.
Szostak jest cięższy, niż Sapkowski, jak pisałem. Stąd ten pierwszy jest niszowy i lubiony raczej przez nieco bardziej wyrafinowanego czytelnika, zaś ten drugi akceptowany przez większość. Jest - czy może raczej był - uniwersalny.
Cytat
W mojej pamięci Sapkowski nie startował w morzu chały, raczej wśród wielu równych sobie i bardzo dobrych.
Twoja pamięć niestety jest zawodna i po raz kolejny się mylisz. Pierwszy zbiorek opowiadań wyszedł w wydaniu tragicznym w wydawnictwie Reporter, na samym początku lat 1990., dopiero po 3-4 latach Sapkowski pojawił się na rynku ponownie. A wówczas już morze chały już nas otaczało. I wówczas nie sprzedawał się nikt z polskim nazwiskiem - stąd kombinował Piekara, Dębski, czy nawet Ziemiański z jakimiś pseudonimami dziwacznymi, aby tylko przebić się do czytelnika. To były czasy tłumaczeń "testowych" i "studenckich", CIA Books i Phantom Books (ideowych przodków FS). I dopiero od SuperNowej zaczęło się wydawanie Polaków na nowo - Sapkowski szlak przecierał, za nim dopiero szedł Kołodziejczak, Ziemkiewicz, Dukaj i inni. Niemniej jednak i tak fala zachodnich twórców powodowała, że rodzimi byli niszowi gdzieś do początku XXI wieku, czy w zasadzie do czasu pierwszego Pilipiuka w Fabryce Słów. Od tego pory sytuacja się odwróciła.
ihan - 11 Listopada 2009, 14:41

Dla mnie Sapkowski startował opowiadaniem na konkurs Fantastyki. I to dla mnie jest moment gdy zaczął wyrabiać markę (czyli 1986), a nie rozwalającym się przy pierwszym czytaniu fioletowym zbiorkiem (1990). I który to zbiorek by się pewnie nie ukazał gdyby nie zdobył sobie wcześniej czytelników.
Oczywiście, że język i konstrukcja opowiadań wiedźmińskich są inne niż husycka, ale nie zmienia to faktu, o którym pisałam wcześniej, że konstatacje o końcu Sapkowskiego są dla mnie smutne. Bo mam nadzieję, że do tego wróci, a nie widzę nikogo innego kto by to mógł zrobić.

REMOV - 11 Listopada 2009, 18:53

ihan napisał/a
Dla mnie Sapkowski startował opowiadaniem na konkurs Fantastyki. I to dla mnie jest moment gdy zaczął wyrabiać markę (czyli 1986), a nie rozwalającym się przy pierwszym czytaniu fioletowym zbiorkiem (1990).
Mam wrażenie, że dla ogółu Sapkowski zaistniał gdzieś przy trzecim tomie cyklu wiedźmińskiego, kiedy stał się "modny" wśród gawiedzi, mniej więcej tak, jak później Potter, innymi słowy "wypadało znać". A to była druga połowa lat 1990. I wówczas faktycznie pisano, że to chyba jedyny Polak, który jako autor się broni w zalewie prozy obcej.
Cytat
I który to zbiorek by się pewnie nie ukazał gdyby nie zdobył sobie wcześniej czytelników.
Droga Sapkowskiego była w zasadzie identyczna jak obecna droga debiutantów - kilka opowiadań w jakimś czasopiśmie, zbiór opowiadań, powieść. Z tą różnicą, że porwał się od razu na cykl, ale powiedzmy, że to również nie jest takie znowu dziwne.
Cytat
Oczywiście, że język i konstrukcja opowiadań wiedźmińskich są inne niż husycka, ale nie zmienia to faktu, o którym pisałam wcześniej, że konstatacje o końcu Sapkowskiego są dla mnie smutne. Bo mam nadzieję, że do tego wróci, a nie widzę nikogo innego kto by to mógł zrobić.
Cóż, tak samo jak na każdym forum ludzie przychodzą i odchodzą, tak samo literatura nie stoi w miejscu, zaś w miejsce dawnych mistrzów pióra pojawiają się nowi. To nie jest smutne, raczej normalne. Niemniej jednak - jak pisałem - Sapkowski może nas jeszcze zaskoczyć, o ile zauważy, że droga rozwoju jaką obrał jest niezbyt fortunna.
Mateusz - 11 Listopada 2009, 19:25

Hm, fakt że Szostak jest dość specyficzny. Niemniej to jeden z tych autorów, których najbardziej cenię w polskiej fantastyce (choć Oberkami mnie trochę rozczarował. Niby ma to coś, niby pokazuje świat, ma magię i styl... a jednak w Ględźbach bardziej czułem Szostaka jakiego widzę.)
A zatem przeciwnicy Sapkowskiego na polskim rynku?
Ponieważ jak dla mnie pisze on (a przynajmniej wiedźmina napisał, gdyż Narrentum nie miałem okazji przeczytać) raczej, jak mówicie, lekkim stylem, i niezbyt skłania do głębszych przemyśleń, to zestawiłbym go w worku z dość świeżym na scenie pisarskiej Adamem Przechrztą. Też jest język. Też jest świat. Wciąga strasznie (przynajmniej mnie), choć też nie daje tego myślowego "kopa", którego znajduję u Szostaka choćby. No, i oczywiście Kossakowska (choć dla mnie jest ona przede wszystkim autorką sagi Anielskiej, która mnie zdecydowanie najbardziej zachwyciła).
Brzezińskiej, ze szczerym bólem serca i obietnicami poprawy, przyznam się, iż nie czytałem, więc nie mogę o niej powiedzieć nic.

Agi - 11 Listopada 2009, 21:03

REMOV napisał/a
Mam wrażenie, że dla ogółu Sapkowski zaistniał gdzieś przy trzecim tomie cyklu wiedźmińskiego, kiedy stał się modny wśród gawiedzi

Czy zechciałbyś nie wyrażać się pogardliwie o czytelnikach?

mBiko - 11 Listopada 2009, 21:25

Jak rozumiem Remov, dla Ciebie wielkość Sapkowskiego była jasna już po przeczytaniu pierwszego zdania "Wiedźmina"?
REMOV - 11 Listopada 2009, 22:29

Mateusz napisał/a
A zatem przeciwnicy Sapkowskiego na polskim rynku?
Jeszcze długo nie, albo to raczej przeciwnicy niszowi.
Cytat
Ponieważ jak dla mnie pisze on (...) raczej, jak mówicie, lekkim stylem, i niezbyt skłania do głębszych przemyśleń
Gdzie niby coś takiego w tym wątku przeczytałeś? Bo mam wrażenie, że zasłaniasz swoją niepewność odniesieniami do nieistniejących wypowiedzi. Nikt tutaj nie sugerował, że Sapkowski pisze lekkim stylem, ani, że nie skłania do przemyśleń. Styl Sapkowskiego, jak tutaj w i e l o k r o t n i e powtórzono jest taki, nawet przy kiepskich ksiązkach, że jakimkolwiek konkurentom trudno go doścignąć. Za wyjątkiem, Szostaka, ale to wynika z czegoś innego.
Cytat
to zestawiłbym go w worku z dość świeżym na scenie pisarskiej Adamem Przechrztą
Weź mnie nie rozśmieszaj. To jest - moim zdaniem - jak porównanie 60-tonowego czołgu ze ślimakiem. Niby można, ale tylko na satyrycznym rysunku.



Agi napisał/a
Czy zechciałbyś nie wyrażać się pogardliwie o czytelnikach?
Których konkretnie? Wszystkich? Tylko Sapkowskiego? Masaj? Poza tym, kto powiedział, że pisałem o czytelnikach - to jakaś Twoja prywatna interpretacja? Znam osobiście osoby, które deklarując uczucie do ręki mistrza, nigdy nie przeczytały żadnej książki Sapkowskiego, a do których określenie "gawiedź" pasuje jak znalazł. No, bo akurat modny był.

Rozumiem, że włączył się tutaj jakiś zmysł moderatora, ale zupełnie niepotrzebnie. Tak samo, jak to miało miejsce w przypadku pewnego, głupawego, ale niezbyt obraźliwego żartu, tak samo tutaj ubarwnienie wypowiedzi nie jest ani trochę związane z potrzebą obrażania kogokolwiek z rozmówców, a raczej opisem zjawiska. Jak już napisałem gdzieś indziej popadanie z jednej skrajności w drugą skrajność również nie jest najlepszym pomysłem.



mBiko napisał/a
Jak rozumiem Remov, dla Ciebie wielkość Sapkowskiego była jasna już po przeczytaniu pierwszego zdania Wiedźmina?
A można zapytać na jakiej podstawie doszedłeś do tak kuriozalnego moim zdaniem wniosku? Wiesz, ciekawi mnie, skąd u rozmówców biorą się równie dziwaczne pomysły.
mBiko - 11 Listopada 2009, 22:52

Być może stąd Remov, że z większości Twoich wypowiedzi przebija wyższość nad nami maluczkimi i absolutna niemal wszechwiedza.
Agi - 11 Listopada 2009, 23:00

REMOV napisał/a
Rozumiem, że włączył się tutaj jakiś zmysł moderatora, ale zupełnie niepotrzebnie. Tak samo, jak to miało miejsce w przypadku pewnego, głupawego, ale niezbyt obraźliwego żartu, tak samo tutaj ubarwnienie wypowiedzi nie jest ani trochę związane z potrzebą obrażania kogokolwiek z rozmówców, a raczej opisem zjawiska. Jak już napisałem gdzieś indziej popadanie z jednej skrajności w drugą skrajność również nie jest najlepszym pomysłem.


Jeśli pozwolisz, sama będę oceniać czy moja reakcja jest potrzebna, czy nie. Traktujesz wszystkich z wysoka i lekceważąco, a mnie się to nie podoba zarówno prywatnie, jak i jako moderatorowi.

REMOV - 11 Listopada 2009, 23:08

mBiko napisał/a
Być może stąd Remov, że z większości Twoich wypowiedzi przebija wyższość nad nami maluczkimi i absolutna niemal wszechwiedza.
Ależ masz prawo do własnych interpretacji wypowiedzi innych. Jakkolwiek dziwaczne czy nieprawdziwe by nie były. Cóż, szkoda, że zamiast wypowiadać się w wątku na temat (nie ma czegoś o tym czasami w Regulaminie) - a ten jest mam wrażenie o Sapkowskim, a nie o mnie - piszesz o swoich emocjach w stosunku do innych rozmówców.

Skądinąd ciekawe jest, że zarzut rzekomej "wszechwiedzy" rozmówcy zawsze pojawia się, kiedy rozmówcom brakuje argumentów czy kontrargumentów na temat, a dyskusję starają się zastąpić atakiem personalnym, jak w tym przypadku, zaciemnić, odwrócić uwagę od głównego watku. Cóż, z pewnością jest to jakaś metoda, aby adwersarza z którym nie można sobie poradzić w kulturalnej polemice jakoś zohydzić w swoich oczach. A czy dojrzała, cóż...

Mateusz - 11 Listopada 2009, 23:41

REMOV napisał/a

Cytat
Ponieważ jak dla mnie pisze on (...) raczej, jak mówicie, lekkim stylem, i niezbyt skłania do głębszych przemyśleń

Gdzie niby coś takiego w tym wątku przeczytałeś? Bo mam wrażenie, że zasłaniasz swoją niepewność odniesieniami do nieistniejących wypowiedzi. Nikt tutaj nie sugerował, że Sapkowski pisze lekkim stylem, ani, że nie skłania do przemyśleń. Styl Sapkowskiego, jak tutaj w i e l o k r o t n i e powtórzono jest taki, nawet przy kiepskich ksiązkach, że jakimkolwiek konkurentom trudno go doścignąć. Za wyjątkiem, Szostaka, ale to wynika z czegoś innego.


Nie wprost, ale coś takiego zrozumiałem z kilku wypowiedzi. Z kolei moja niepewność jest tutaj tylko na takim tle, że nie znam części jego dzieł, więc mogę mówić tylko o tym, co znalazłem w znanych mi (7 książkach).

I nie zgodzę się co do takiego zestawienia Sapkowskiego z Przechrztą, gdyż mi tego drugiego czytało się dużo przyjemniej i znacznie mocniej mnie wciągnął. (Tak, sprowadzam to do siebie, bo w końcu to moje zdanie, zaś opinii wszystkich czytelników nie znam).

REMOV - 11 Listopada 2009, 23:55

Mateusz napisał/a
Nie wprost, ale coś takiego zrozumiałem z kilku wypowiedzi.
Hmm... wiesz, tutaj skrajnie się różnimy w interpretacjach, bowiem nawet osoby, które wprost pisały o słabości trylogii husyckiej oraz ostatniej książki - łącznie ze mną - zawsze podkreślały walory stylistyki Sapkowskiego.
Cytat
Z kolei moja niepewność jest tutaj tylko na takim tle, że nie znam części jego dzieł, więc mogę mówić tylko o tym, co znalazłem w znanych mi (7 książkach).
No, ale przecież to, co powodowało, że cykl wiedźmiński był takim sukcesem to właśnie język! Fabularnie to było takie czy owakie, natomiast sukces został odniesiony dzięki niesłychanie barwnej i żywej narracji, przed Sapkowskim niewielu - o ile w ogóle ktoś - potrafił tak opowiadać.
Cytat
I nie zgodzę się co do takiego zestawienia Sapkowskiego z Przechrztą, gdyż mi tego drugiego czytało się dużo przyjemniej i znacznie mocniej mnie wciągnął.
Wiesz, z emocjami drugiego rozmówcy, to ja polemizować nie potrafię. Mogę z tezami, argumentami, ale nie frazą, że "bardziej mi się podobał ten i już". No, ale może napisz d l a c z e g o tak było, to będzie coś, o czym można porozmawiać ;)
Mateusz - 12 Listopada 2009, 01:05

A spróbuję, ale najpierw co do "walorów stylistycznych", bo mam wrażenie, że tutaj trochę się rozmijamy znaczeniowo. ;)

Tak, uważam, że Sapkowski ma lekki styl pisania.
Nie, nie uważam, że nie ma on walorów estetycznych.

Dlaczego tak? Bowiem dla mnie walor estetyczny może mieć zarówno język lekki (dla mnie Sapkowski, czy właśnie Przechrzta), jak i ciężki (no właśnie miejscami Szostak, Dante Alighieri [Boska Komedia jest niesamowitym kawałem fantastyki, w której realizm jest doprowadzony blisko perfekcji]). Wszystko zależy od tematyki, czy raczej tego, co autor chce przekazać.
I tak jak w dwóch przykładach ciężkiego języka mogę łatwo powiedzieć, jakie przesłanie ma tekst/teksty, tak w pierwszych jest mi ciężko.

No i w ten sposób powoli przechodzimy do części drugiej.

Wiedźmin. Początek jest na prawdę fajny. Początek, czyli jakieś 3-4 pierwsze tomy. Fabuła wciąga, język przyjazny, bohaterowie całkiem dobrze zarysowani. No, trochę niepokonalność Geralta irytuje, ale to cecha wspólna tego typu prozy.
Niestety potem gubię się w krzyżowaniu się fabuły (szczególnie tom Pani Jeziora), dziwnych dodatkach, które miały urozmaicić jak rozumiem fabułę, a niestety, moim zdaniem, tylko ją zepsuły. Świat Wiedźmina jest ciekawy. Tak samo świat legend arturiańskich. Ale to nie znaczy, że ich połączenie też będzie świetne. Dla mnie nie jest. Gdzieś tam gubię przyjemność czytania, i szczerze mówiąc czytam do końca tylko dlatego, żeby móc powiedzieć z lekkim sercem - przeczytałem i taką mam opinię.
Pierwszy Krok. Dałbym link do bloga z moją recenzją tej książki, ale zaraz by mnie ukrzyżowali, za reklamowanie podłe. Tak więc, język również lekki, ale tak jak i u Sapkowskiego bogaty. Fabuła ciekawa, postaci zarysowane świetnie (kotek za słabo ;) i treść zdecydowanie wciągająca. Owszem, również bohater jest nieśmiertelny, mimo różnych prób zniszczenia tego obrazu, ale jak już napisałem, to cecha wspólna tego typu książek. Wydawałoby się więc, że podobne jakościowo. Tak, lecz właśnie w Pierwszym Kroku nie znajduje tego niesmaku na końcu. Jest dobry do samego końca, ostatniej linijki. Zakończenie hollywoodzkie, ale nie boli. Pasuje.
No i Przechrzta bierze stereotyp fantasy, burzy go, i scala na nowo, tak, iż mimo czytania czegoś, co czytało się już stosy razy (demony, magia, runy, szermierz) to ani trochę nie męczy. Nie, podoba się do tego, że możemy wrócić do dawnych czasów i przeżyć je raz jeszcze, nie mając tego niesmaku różnicy między wspomnieniami o rzeczywistością.
Sapkowski również bierze ten stereotyp, rozkłada go, jednak mniej umiejętnie składa. Magia jest, runy są, demony też... ale wszystko jakieś takie dziwne. Do tego zachowując część normalnych "praw" takiej fantastyki, cześć burzy. To trochę drażni. Ale nie bardzo.

Stąd też uważam, że tych dwóch panów można porównywać, a ja nawet dalej będę stawiał Adama Przechrztę wyżej niż Sapkowskiego. (nie przeczę, że może to być po części dlatego, iż słyszałem wiele superlatyw o Wiedźminie od brata i spodziewałem się czegoś druzgoczącego moje zmysły... a tego się nie doczekałem. Zaś do Pierwszego Kroku podszedłem bez żadnych założeń, przypadkiem właściwie trafiając na tę książkę w sklepie podczas szukania innej.)

Hubert - 12 Listopada 2009, 12:59

Ja tam bardzo cenię obu autorów, ale...
Czy nie wydaje się Wam, że zestawianie Navajero z Sapkowskim to jak porównywanie bokserów dwóch różnych kategorii wagowych, albo pytanie czy judo jest bardziej efektywne niż muay thay?

ihan - 12 Listopada 2009, 13:14

Sosnechristo, REMOV próbował to napisać kilka postów wyżej.
Hubert - 12 Listopada 2009, 13:34

Jest różnica między próbować a napisać ;-)


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group