Mistrzowie i Małgorzaty - Dawid Juraszek
flamenco108 - 2 Lipca 2007, 08:39
Gustaw G.Garuga napisał/a | Jeśli ktoś jest ciekaw, skąd pomysł na wiszące trumny i lud Guyue, sporo informacji znajdzie w Internecie nt. ludu Bo, podbitego przez dynastię Ming. |
No właśnie. Zetknąłem się z historią, że w Chinach żyje jeszcze kilkunastu-kilkuset niedobitków ludu, który chował swoich zmarłych na ścianach kanionów. Jak przeczytałem opowiadanie, zaraz zacząłem tego szukać, ale przeklęte chińskie sylaby nie nadają się na googla. Możesz podrzucić link dla dokształcenia się?
Swoją drogą mam wrażenie, że historie o Xiao Longu sprawiąją Ci pewien kłopot - Chiny są dla nas tak egzotyczne, że właściwie nie ma potrzeby pchania elementów fantastycznych do opowiadania - i tak jest fantastycznie.
Sam spędziłem w Chinach miesiąc, 10 lat temu. I do dziś pozostało mi wrażenie, że przez ten czas mieszkałem na innej planecie...
Z drżeniem i bojaźnią wyczekujemy tutaj w naszym towarzystwie kolejnych odcinków przygód Xiao Longa - oby pojawiły się jak najszybciej. Jakąś zgrabną książeczką też nie pogardzimy.
Brawo!
Gustaw G.Garuga - 2 Lipca 2007, 09:04
Pomysł na opowiadanie zawdzięczam programowi Discovery. Ekipa jechała jakimiś bezdrożami na głęboką prowincję. Widoki, atmosfera niesamowita. Lud wieszający trumny rozpuścił się w masie ludności chińskiej - badacze znaleźli jedną rodzinę, która być może wywodzi się od Bo, ale oni sami nic już o swoich korzeniach nie wiedzieli.
Oto kilka linków (teksty częściowo się pokrywają, ale zdjęcia są różne). Bez znajomości angielskiego się nie obejdzie Tu i ówdzie chiński autor pisze, że Bo zniknęli w tajemniczy sposób. Żadna tajemnica, po prostu zostali wybici przez Chińczyków Ming.
http://www.china.org.cn/english/culture/55407.htm
http://www.chinaculture.o...ntent_62632.htm
http://www.china.org.cn/english/travel/71037.htm
http://www.cers.org.hk/br...hp?issue=b04.03
http://china.citw2008.com...1106/1166.shtml
http://www.webmandarin.co.../1124/1326.html
Cieszę się, że czekasz (czekacie?) na kolejne odcinki Xiao pisze się z jednej strony łatwo, bo nie trzeba wymyślać świata od podstaw, wystarczy czerpać z rzeczywistości, a z drugiej trudno, bo to "czerpanie" czasem bywa czasochłonne i nużące. Ale warto
Następne opowiadanie pewnie jakoś końcem roku. A nad "zgrabną książeczką" pracuję
Gustaw G.Garuga - 8 Lipca 2007, 19:31
Recenzja na Katedrze interpretuje "Podniebny Fort" jako hołd złożony Tybetańczykom. Cieszy mnie ta interpretacja, choć, jak już zdradziłem w tym wątku, opisując Guyue miałem na myśli średniowieczny lud Bo. Losy jednych i drugich wydają się jednak podobne; pozostaje wierzyć, że Tybetańczycy nie pójdą w ślady Bo...
Tequilla - 10 Lipca 2007, 20:09
Ciekawa interpretacja. Przez wieki jednak pewnie Chińczycy ( jak każde imperium ma w zwyczaju) zdławili wiele ludów, no i co bardzo smutne wszystko wskazuje na to, że Tybet też do nich dołączy. Przykre też, że świat, łącznie z wielkim prezydentem Dablju Krzakiem ma to centralnie gdzieś. ( co pokazuje z drugiej strony cynizm i obłudę Ameryki, która ratuje wolność i demokrację w Iraku, gdzie są cenne pola naftowe)
Wiem, że to z zupełnie innej beczki ( może powinno trafić do kategorii głupie pytania) - Chińczycy mają alfabet złożony z tysięcy znaków - jak w takim razie Gustawie wygląda klawiatura chińskiego komputera?
Gustaw G.Garuga - 10 Lipca 2007, 21:01
Na pewno nie tak, jak pokazano w "Tomorrow Never Dies", gdzie Bond (NB posiadający dyplom z języków orientalnych) poddaje się na widok klawiatury z chińskimi znaczkami na klawiszach Chińska klawiatura (przynajmniej dzisiaj) wygląda jak nasza, a chińskie znaki wprowadza się wpisując słowo w łacińskim alfabecie pinyin, na podstawie których system podaje ideogramy do wyboru. Podobnie pisze sie na komórkach, z tym, że oprócz liter klawisze telefonu posiadają odpowiednie "kreseczki", które wystarczy wybrać w odpowiedniej kolejności, żeby otrzymać żądany znak. Chciałem sobie kupić taki telefon, ale nie wyszło... może następnym razem
Tybetu szkoda, bo przy obecnym podejściu Chińczyków niewątpliwie zmieni się w gigantyczny sklep z pamiątkami. Nie wszystkie polityki Chin wobec Tybetu są złe, ale wpływ tych złych zdecydowanie przeważa nad korzyściami z tych lepszych.
*****TYLKO DLA TYCH, KTÓRZY JUŻ CZYTALI PODNIEBNY FORT*****
Poza tym Tybetańczycy nie dążą do samozniszczenia jak Guyue...
Gustaw G.Garuga - 18 Lipca 2007, 22:37
Nie uszło mej uwagi, że duża część forumowiczów, w tym także tych, którym Podniebny Fort się podobał, odebrała zakończenie jako spadek napięcia, brak pomysłu, nijakie przejście do kolejnej części itp. Nie taki miałem zamiar; tę końcówkę pisałem jako ponury finalny akord dziejów ludu Guyue, wizję mocną, może nawet 'porażającą'... Wygląda na to, że przesadziłem z niedopowiedzeniem, że zbyt dobrze ukryłem klucz do zagadki tysięcy trumien wiszących na ścianach kanionu. Nie zamierzam tu wyjaśniać, o co w zakończeniu chodziło, bo nie jest to rolą autora; tym, którzy byli końcówką rozczarowani, powiem tylko, że jeśli kiedyś dojdzie do ponownego druku tego opowiadania, znajdzie się w nim więcej wskazówek
flamenco108 - 23 Lipca 2007, 09:26
Gustaw G.Garuga napisał/a | Losy jednych i drugich wydają się jednak podobne; pozostaje wierzyć, że Tybetańczycy nie pójdą w ślady Bo... |
Już wiadomo, że nie pójdą. Ludzie załamujący ręce nad Tybetańczykami często nie zdają sobie sprawy, jak bardzo wielostronnie można spoglądać na ich losy. Dla dokładności: nie lubię Chinoli głównie za to, co spotkało Tybet. Czyli ich nie bronię, ale też zdaję sobie sprawę, że w konfrontacji z armią liczniejszą niż naród, naród przegrać musiał.
Dziś więcej rodowitych Tybetańczyków być może mieszka już w diasporze niż w Tybecie. Jednocześnie, podobnie, jak to ma miejsce w innych wieloetnicznych prowincjach Chin, autochtoni stali się mniejszością. Tym bardziej, że niedługo po podboju prowadzono tam program przymusowej sterylizacji kobiet, a że w kiepskich warunkach higienicznych, niejednokrotnie sterylizowano je śmiertelnie. Tymczasem setki tysięcy Tybetańczyków nawiało do Indii, Nepalu i Bhutanu, i ciągle nawiewają, bo kontrola granicy w Himalajach to science-fiction. W cieplejszym klimacie wielu pomarło, ale reszta się przystosowała i przystąpiła do intensywnego rozmnażania. A że narodek to pracowity i do handlu skory, myślę, że jeszcze za naszego życia poczytamy o jakiejś tybetańskiej fortunie na miarę Mittala...
Trudne do przewidzenia wydają mi się skutki wybudowania tej fantastycznej linii kolejowej z Golmud do Lhasy. Myślę, że wojna o Nepal...
Niesamowite w Chinach jest to, że tam te fantastyczne historie, które opisujesz, dzieją się teraz, bez przerwy.
Gustaw G.Garuga - 24 Lipca 2007, 22:09
Nie zamierzam robić za adwokata Chin, zwłaszcza w kwestii Tybetu, niemniej wbrew obiegowym opiniom polityka jednego dziecka stosuje się (przynajmniej od 1979 r.) tylko do rodzin chińskich; rodziny mniejszości narodowych i mieszane mogą mieć dwoje dzieci. Groźniejszy jest jednak imperializm kulturowy, któremu kolej tybetańska może tylko pomóc.
No i jest pytanie, na ile naród na uchodźstwie pozostaje sobą. Polacy w Chicago to jednak inna społeczność niż Polacy w Krakowie... Szkoda tysięcy zniszczonych klasztorów, szkoda przerwanej ciągłości wielu tradycji, szkoda, że kultura tybetańska (ta w Tybecie) może niebawem wyglądać jak inne kultury mniejszościowe w Chinach - młode dziewczyny śpiewające turystom pieśni folkowe z drugiego krańca Chin, w strojach etnicznych, ale z megafonem przy ustach i w adidaskach...
Czarny - 31 Lipca 2007, 08:03
Zgłaszam się po nagrodę
Kompletowałem trylogię husycką Sapkowskiego ze trzy lata i dopiero teraz wziąłem się za jej czytanie (właśnie czytam Narrenturm)
Podobnie było z cyklem o Fafhrydzie i Szarym Kocurze (przeczytałem dopiero po skompletowaniu pięcioksięgu)
Czekam również na drugi tom PLO Grzędowicza - pierwszy leży na półce już ze dwa lata
Wymiękłeś
Gustaw G.Garuga - 31 Lipca 2007, 09:36
A potrafisz to udowodnić?
"Prorok" wciąż stoi na półce, więc chyba coś przeczuwałem. Podaj adres na priv, poślę jeszcze w tym tygodniu
Tequilla - 31 Lipca 2007, 09:48
Nurtuje mnie pewne zagadnienie. Przy pisaniu tekstu na konkurs Howardowski zaczałem się zastanawiać w jaki sposób proch mógłby się znaleźć w Europie. akcja opowiadania dzieje się w V wieku, a z tego co wiem Chińczycy wynaleźli proch jeszcze przed naszą erą.
Pytanie do ciebie Gustawie czy w tamtym czasie przepis na proch mógł się wydostać z Chin szlakiem bursztynowym? ( a może Hunowie mogli posiadać choc odrobine prochu? Albo jakiegos chińskiego mędrca?)
Gustaw G.Garuga - 31 Lipca 2007, 09:58
Zmartwię Cię - proch Chińczycy wynaleźli w X w. n.e. Wcześniej eksperymentowali z saletrą i siarką, ale do prochu było jeszcze daleko.
O ile wiem, Hunom przemierzenie Azji zabrało kilkaset lat, więc ów chiński mędrzec nawet przy zachowaniu daleko idącej wstrzemięźliwości seksualnej i wypełnianiu wszelkich innych nakazów taoistycznej sztuki długowieczności szczezłby grubo zanim na horyzoncie pojawiłyby się opłotki Europy.
Zresztą szlak bursztynowy prowadził z Morza Bałtyckiego. Z Chin prowadził szlak jedwabny. Ów szlak zaczął się tworzyć już przed n.e., ale skoro prochu jeszcze wtedy nie znano, to obawiam się, że to nic Ci nie da.
Może pokombinuj z ogniem greckim? Kto wie, może Grecy znali też wcześniej jakieś inne przepisy?
Tequilla - 31 Lipca 2007, 10:13
Ech nie pomyślałem
Jasne, że zajęło im kilkaset lat i chyba w tym czasie nie mieli kontaktu z macierzystymi stepami ( gdy juz osiedlili się w Europie)
szlak jedwabny, o niego mi chodziło. Przejęzyczenie
W każdym razie dzięki za informację. W wikipedii jest błąd, bo tam piszą, że proch wynaleziono p.n.e., ale pewnie chodziło o takie właśnie mieszkanki, jak wspomniałeś.
Jakos ogień grecki to z lądowymi zastosowaniami słabo mi się kojarzy. Ale w zasadzie to i tak miał być tylko gadżet, nieistotny dla akcji, więc moge z niego zrezygnować.
Albo niech wymyśli proch jakiś grecki mądrala
Czarny - 31 Lipca 2007, 10:14
Nie kłopocz się wysyłką, jak chcesz to trzymaj aż spotkamy się na jakimś -konie, a jak nie to zrób z nią co chcesz.
Gustaw G.Garuga - 31 Lipca 2007, 10:25
W anglojęzycznej Wikipedii wszystko jest jak trzeba.
Czarny, żaden kłopot! Słowo się rzekło, mam szansę pokazać, że nie rzucam obietnic na wiatr. No chyba, że recenzja przekonała Cię na nie;) (A poprzednie dwa tomy masz skompletowane?)
Czarny - 31 Lipca 2007, 10:32
Mam pierwszy i poluję na allegro na kolejne. Skoro chce Ci się to z góry dzięki, adres dam na priva.
Gustaw G.Garuga - 31 Lipca 2007, 10:34
No i bardzo dobrze
Tomo - 31 Lipca 2007, 15:35
Tak a propos rozmowy z Tequillą, Gustawie mam pytanie. Nie wiem oczywiście jakie dalsze przygody planujesz, ale czy w dalszych przygodach o Xiao masz zamiar pozostać tylko w obrębie terytorium Cesarstwa środka, czy Xiao ''wyemigruje'' gdzieś np. na Wschód wspomnianym Jedwabnym Szlakiem ? Rozumiem, że było by to już większe przedsięwzięcie, ale z pewnością zaskarbiłbyś tym sobie większe uznanie wśród czytelników
Gustaw G.Garuga - 31 Lipca 2007, 19:59
Nie "tylko w obrębie", lecz "aż w obrębie" Cesarstwo Środka, jak i Chiny, to kraj o iście kontynentalnym stopniu zróżnicowania. Dopiero liznąłem odrobinę tematyki związanej z Chinami Środkowymi, jeden tekst poświęciłem Południu, a jest jeszcze przecież Zachód (+ Tybet), jest Wschód (wybrzeże, Tajwan), jest Północ... Przygody Xiao bez trudu zawrą się w Cesarstwie Środka, a i spory naddatek zostanie. Ale zdradzę, że po drodze nie obejdzie się bez zetknięcia z innymi nacjami...
Szerzej pojęty Orient zamierzam opisać w cyklu o wojowniku Cairenie. W tej chwili mam już trzy opowiadania, a każde z nich dzieje się w innym kraju. Mam nadzieję, że niebawem zaczną się ukazywać w SFFiH
Tomo - 31 Lipca 2007, 20:21
Dzięki za odpowiedź.
PS. W moim poście pojawił się błąd ''na Wschód wspomnianym Jedwabnym Szlakiem'' oczywiście na zachód od Cesarstwa - jakiś rozkojarzony jestem
Aha czy można dowiedzieć się czegoś więcej o Cairenie? Zapewne inni użytkownicy (podobnie jak i ja) chcieli by abyś uchylił rąbka tajemnicy na temat tych opowiadań
Dabliu - 31 Lipca 2007, 20:41
Zapewne jest to juraszkowy odpowiednik Conana, stworzony z myślą o konkursie...
Gustaw G.Garuga - 31 Lipca 2007, 20:53
Dabliu zgadł bezbłędnie, podejrzewam, że w oparciu o plotki, jakie sam rozsiewałem w tym i konkursowym wątku
Mam nadzieję, że 'inauguracyjny' tekst z cyklu pojawi się w SFFiH gdzieś w drugiej połowie roku. Pisałem już, że rzecz rozgrywa się w szeroko rozumianym Oriencie, a bohater to w przeciwieństwie do Xiao człek nie pędzelka, lecz miecza. Dorzucę jeszcze, że pisząc ten cykl opieram się na fascynującym okresie w historii Azji, jakim były podboje Dżyngis-chana. I tu kończę uchylać rąbka, bo nie chcę być posądzony o ekshibicjonizm
Agi - 31 Lipca 2007, 21:16
Wracam jeszcze do "Podniebnego fortu", bo dopiero dziś, korzystając z urlopu, przeczytałam zaległy SFFiH.
Rzeczywiście nie ma w tej historii zbyt wiele fantastyki w potocznym rozumieniu tego słowa, ale jest ogromna magia Chin, dziwnych obrzędów tejemniczego ludu.
Nie do końca jest dla mnie jasne pojęcie "latających ludzi", albo wyjaśnienie umknęło mi w czasie lektury. Gdybyś zechciałał słów kilka na ten temat.
Zauważyłam też drobną niezręczność językową - piszesz o smagnięciu włócznią, a słowo smagać kojarzy się raczej z czymś giętkim - bat, rózga, ale to tylko taki drobiazg.
Gustaw G.Garuga - 1 Sierpnia 2007, 08:39
Wiesz, z tymi Latającymi Ludźmi i ich dziwnymi obrzędami to jest tak, że to głównie oni są fantastyką w tym opowiadaniu. No bo ktoś musiał sprowadzić mgłę, przejąć Machinę mistrza Dina, no i jakoś opuścić miasto. To tyle egzegezy. Chyba zbyt dobrze rzecz zamaskowałem
Smagnąć wg. słownika można batem, rzemieniem itp., także deszczem, przenośnie zaś spojrzeniem. Włóczni tu istotnie nie ma, choć myślę, że ruch został dobrze oddany. W każdym razie zaznaczam sobie rzecz w pliku, przy ewentualnym ponownym druku się zmieni np. na okładać
Agi - 1 Sierpnia 2007, 09:59
To maskowanie jest w zasadzie logiczne - patrzymy na świat oczami Xiao, wiemy tyle, ile on zdoła zobaczyć lub usłyszeć. Byłam jednak zbyt mało uważna w czasie lektury teraz, jak jeszcze raz przejrzałam tekst, znalazłam stosowny fragment: Cytat | A Podniebny Fort stał niewzruszony (...). I nikt z tych, którym dane było zobaczyć naskalne miasta, nie wymawiał tego miana z krzywym uśmiechem |
Celowo opuściłam samo wyjaśnienie, żeby nikogo nie irytować
Jak dla mnie całość jest wystarczająco fantastyczna, zarówno w fabule, jak i warstwie językowej.
Gustaw G.Garuga - 1 Sierpnia 2007, 10:56
A dziś, czytając o Syberii, wpadłem na pomysł kolejnego opowiadania o Cairenie. Mam więc już dziewięć konspektów, z czego trzy przekute na opowiadania
Gustaw G.Garuga - 19 Września 2007, 21:37
Jak pisałem w innym wątku, opowiadanie "Twarzą w twarz..." jest pierwszym z moich drukowanych tekstów, w którym nie nawiązuję do Chin. A może się mylę? Niniejszym ogłaszam zatem konkurs - czytelniczce/czytelnikowi, która/y znajdzie w tymże opowiadaniu jakieś nawiązanie do Chin*, ufunduję ciekawą nową książkę. Decyduje data stempla postowego, czyli kto pierwszy, ten lepszy. Ale ostrzegam - to nie łatwizna! Dlatego poważnie liczę się z ewentualnością, że książkę kupię sobie sam
*Przez "nawiązanie do Chin" rozumiem coś pomysłowego i sensownego, a nie trywialne łańcuszki typu samochód > wóz > kareta > król > cesarz > Chiny. Żyrior będzie jeden, a jego werdykty ostateczne i niepodważalne
Słowik - 20 Września 2007, 11:07
Cwana bestia. Chce, żeby go po kilka razy przeczytać
joe_cool - 20 Września 2007, 19:07
opowiadanie przeczytałam i muszę powiedzieć, że mi się podobało
elam - 20 Września 2007, 19:24
hej.
a asiontko mowi, ze bez brodki jestes przystojniejszy
|
|
|