Mechaniczna pomarańcza [film] - Strzelanie na ostro - Dalamberta potyczki z filmem
dalambert - 3 Października 2011, 09:49
Ziuta napisał/a | Ja tam czekam na ekranizację Lewej wolnej. Jak nie schrzanią, to będzie kino. |
Ty dawaj co wiesz ? Ja zupełnie przeoczyłem, coś kręcą na taśmie, czy kręcą , ze nakrecą
Kruk Siwy - 3 Października 2011, 10:02
Zwykłem byłem oceniać obejrzawszy. Ekhem... a może by tak razem skoczyć? Co feralny?
dalambert - 3 Października 2011, 10:04
Kruk Siwy, Mogę się dołączyć na Kossaka to i dwa razy można
feralny por. - 3 Października 2011, 10:06
Kruk Siwy, no teraz to chyba nie mam wyjścia i muszę obejrzeć, byłbym rad obejrzeć grupowo ale nie wiem czy damy radę się zgrać. Masz jakiś termin na myśli?
Ziuta - 3 Października 2011, 10:13
dalambert napisał/a | Ty dawaj co wiesz ? Ja zupełnie przeoczyłem, coś kręcą na taśmie, czy kręcą , ze nakrecą |
dalambert, niestety, na ekranizację Mackiewicza poczekamy jeszcze wiele lat. Ale polecam książkę. Dla mnie jest świetną odtrutką na talmudyczne dywagacje militarystów:
- kiedy ktoś znowu wykłóca się, czy ten typ broni był na wyposażeniu wojska w 1919, otwieram Lewą wolną i czytam, że jeden ułan ma Mosina, drugi Berdankę, trzeci jakiś brytyjski karabinek kawaleryjski, ciężki i ogólnie do bani. Mundury też, każdy z innej parafii, ale to pod warunkiem, że został mu takowy z wojska zaborczego, legionów, czy od Hallera. Ochotnicy muszą sobie buty, mundury i broń "zakombinować".
- kiedy gadają, że naród sto lat temu był moralny i cnotliwy, otwieram Lewą wolną i czytam, że u panienek z POW odchodzi na całego miłość lesbijska ("z nudów"), a oficerowie wywiadu korzystają z tajnych pertraktacji, szmuglując przez front kokainę.
- kiedy znowu słyszę, że oficerowie byli honorowi, męscy i lojalni i broń Boże nie łamali regulaminu (bo za niedopięty kołnierzyk posyłano do kompanii karnych), otwieram Lewą wolną i wracam do sceny w burdelu, gdzie główny bohater rąbie szablą naćpanego oficera dobierającego się do jego kuzynki. Trupa wrzucają do szamba i nikt więcej o tym nie wspomina.
- kiedy znawcy analizują kolejne filmowe/książkowe starcie pod względem taktycznych kiksów, otwieram Lewą wolną i czytam: o niewyszkolonych rekrutach, konnicy masakrowanej jedną serią z cekaemu, na który się wpakowała. O tym, że wojna jest leśną nawalanką luźnych kup żołnierskich.
- kiedy znowu wszyscy się kłócą, kto wymyślił plan Bitwy Warszawskiej, otwieram Lewą wolną i czytam, że to była zrzynka z identycznej operacji armii carskiej z 1914 roku, kiedy odepchnęła spod Warszawy wojska niemieckie. Różnica była tylko taka, że Niemcy mieli wywiad i zdążyli się na czas cofnąć.
dalambert - 3 Października 2011, 10:15
Kruczysko jest raczej "zawód wolny", a jak tam u Ciebie feralny por., służba Ojczyźnie w tych dniach przebiega ?
Ja tam raczej popołudnie, ale i zręcznie urwać sie mogę, jakby co konkretnego było.
feralny por. - 3 Października 2011, 10:21
W grę wchodzą popołudnia, a najlepiej łikend, przy czym sobotę to bym musiał skonsultować.
Ziuta, a potem mamy filmy z gatunku Ardenów, ale furda tam, wszystko wolno, po co się zastanaiwś, po co trudzić. I to zupełnie nie jest żaden błąd, że żołnierze są poubierani w hełmy Mle 26 (i to widać bo jakiś baran ciągle daje zbliżenia na te hełmy), a jest dopiero rok 1919, bo "otwierasz lewą wolną...". Ech, nigdy się nawet nie zblizymy do Kompani braci
dalambert - 3 Października 2011, 10:57
Ziuta, wszystko to prawda, ale obowiązkiem rzetelnego scenografa, czy kostiumografa jest przynajmniej WIEDZIEC jak byłoi co jest prawdopodobne , a co nie. Mając taką, rzetelna. wiedze można dopiero zacząć kombinować co się chce pokazać, a co można za te pieniądze, których oczywiście nie ma !
Zaś bywają przykłady skandalicznej nonszalancji i mienia widza w pupci, jak choćby przywołane przez feralny por., Ardeny gdzie jakieś czołgi amerykańskie z wojny koreanskiej robia za KoenigsTigry, opowiastka jest skróconą bajeczką, a Bostogne to mała mieścinka w szczerym polu pod bezpośrednim ogniem giermańskich czołgów się broniąca. A w tym samym czasie powstale sensacyjna urocza bajeczka, bez ambicji "historycznych" - Żłoto dla zuchwałych gdzie scenograficznie i sprzętowo prawie wszystko jest idealne.
Lewa wolna - Mackiewicza faktycznie, aż WYJE o dobry serial, ale obawiam się, ze predzej powstanie kolejna opowiastka o "odwiecznym polskim antysemityźmie z lewicowym posłanie w tle"
Oczywiście, ze armia polska w latach 1918-1921 to była zbieranina różnego umundurowania i uzbrojenia, coż tworzenie wojska w warunkach frontowych, nie jest proste, ale nie można tym usprawiedliwiać zwyklego niechlujstwa i niedoróbek "Panów tfurców". I talmudtczne dysputy zawców czasami mają sens.
Ziuta - 3 Października 2011, 11:50
feralny por. napisał/a | Ech, nigdy się nawet nie zblizymy do Kompani braci |
Ale to jest niemożliwe. Nawet HBO nie udało się drugi raz – czego dowodem Pacyfik. Kompania braci to przypadek jeden na milion. A imię tego przypadku jest Stephen Ambrose.
feralny por. - 3 Października 2011, 14:22
Tak, to jest niemożliwe, zwłaszcza, że nikt nie próbuje.
dalambert - 3 Października 2011, 14:23
feralny por. napisał/a | zwłaszcza, że nikt nie próbuje |
Otóż chcieć , to móc - a przynajmnie próbować warto .
Ziuta - 3 Października 2011, 14:40
Najpierw trzeba by znaleźć nowego Ambrose'a.
Bo to był naprawdę ewenement. Historyk z bardzo dobrym piórem, połączył warstwę reportażową z historyczną, odpytał weteranów, wziął w końcu majora Wintersa, zabrał do Europy i kazał mu pokazywać, którędy kompania E szła, gdzie walczyła. A na dodatek pożył dość długo, żeby zostać konsultantem serialu. Same relacje by nie wystarczyły. Weterani mają tendencję do pomijania rzeczy, które uważają za oczywiste. Dlatego chociaż każdy szlachciura w XVII wieku pisał pamiętniki, to żaden wprost nie podał potomnym, czy husaria szarżowała w skrzydłach.
Bez Ambrose'a nie pomogłyby ani miliony dolarów, ani rozmach. "Pacyfikowi" nie pomogły.
Jeszcze jedno: "Kompana braci" zachowywała zasadę trzech jedności nie tracąc przy tym realizmu i atrakcyjności fabuły. No dobra, przesadzam trochę, ale fabularnie rzecz jest niesamowicie spójna.
feralny por. - 3 Października 2011, 14:53
No właśnie trzeba zacząć od dobrego scenariusza i nie musi być jego autorem S. A. Ważne żeby był dobry i przemyślany, a nie był koszykiem z niedoważonymi pomysłami. Potem trzeba solidnej pracy na planie, a nie popeliny i bylejakości. Traktowanie konsultantów jak piąte koło u wozu też w niczym nie pomaga.
Ziuta - 3 Października 2011, 17:11
Scenariusz? Daj spokój. Ta historia nie potrzebuje scenariusza!
feralny por. napisał/a | Traktowanie konsultantów jak piąte koło u wozu też w niczym nie pomaga. |
Ja mam cały czas zagwozdkę z konsultantami. Znaczy nie wiem, jak jest na planie, ale po drugiej stronie ekranu bywa nieciekawie. Bo spec od mundurów ma gdzieś, czy samochód jest dobry, gość od samochodów nie zna się na lokomotywach, a maniak lokomotyw uważa samochody i mundury za szczegóły. Równie nieznaczące, co scenariusz. Najważniejsze, że jest lokomotywa.
Jeszcze inaczej patrzy na film zwykły widz. Głupawi Pancerni rządzą polską wyobraźnią od półwiecza (dopiero teraz dogania ich Czas honoru – co Cię raczej nie ucieszy ), zaś Szwadron, zamiast przybliżyć XIX wiek, leży zapomniany.
Kino tworzy wielkie mity, ale nie nadaje się na bryk z historii.
feralny por. - 4 Października 2011, 08:11
Na planie przeważnie jest tak, że jedyny akceptowany konsultant, to taki, który przyjdzie rano podpisać listę i się nie wtrąca, a najlepiej, żeby sobie poszedł. A potem efekt jest taki, że aktorzy, na których robi się zbliżenia, bo coś mówią, mają karabinki Kar98k z końca II wś, a drugi szereg, który robi tło ma pierwszowojenne Gew 98. Takie przykłady można mnożyć, bo prawie każda scena w 1920 wim tak wygląda. Jest zrobiona zupełnie bez głowy i przy ewidentnym braku konsultacji w czasie zdjęć. Naprawdę nie trzeba milionów dolarów, ani S. Abrose'a, żeby przed klapsem aktorom, którzy bedą w danej scenie mówić (i bedzie na nich zbliżenie) założyć na głowy odpowiednie hełmy i włożyć w ręce odpowiednie karabiny. Drugi szereg może mieć cokolwiek wmiarę podobnego i tak nie będzie widać. Albo inny przykład, przeprawiają się żołnierze z mauserami przez rzekę, a na drugim brzegu juz mają mosiny. Nikt nad tym nie panuje. To jest dziadostwo i tyle.
Pancerni są przykładem, że kiedyś w Polsce umiano tak zarządzać planem zdjęciowym, żeby to miało ręce i nogi. W wielu scenach brały udział czolgi T 55, ale jestem pewien, że tego nie zauważyłeś i to nie dlatego, że nie zwracasz uwagi, czy się nie znasz. Po prostu na planie był ktoś, kto dbał o to, by te czołgi nidy nie pojaiwły się biżeni niż 200 m od kamery i były widoczne najwyżej 15 s. Bliżej kamery były T 34, a T 55 jechały na trzecim planie wzbijając tumany kurzu i robiąc efekt nacierającej masy czołgów. Dziś takiego pomyślunku w polskich filmach nie widać.
A co do porównania Szwadron vs. Pancerni, to ja się nie dziwię, że ludzie wolą film, w którym nasi wygrywają, od kolejnej klęski na ekranie.
Kruk Siwy - 4 Października 2011, 08:17
Dosłownej.
Scenariusz niestety spartaczony. Choć historyczna scenografia - mundury zwłaszcza miodzio.
dalambert - 4 Października 2011, 09:31
Bo z konsultantami, szczególnie merytorycznymi / konsultantem tyż nazywają właściciel starych aut , co je filmowi pożycza/ to bywa jak w klasycznym przypadku "Krzyżaków" Forda - Zachorski wymyślił piękną wizję kostiumów , spójną plastycznie, i cywilnych i militarnych - skierowano rzeczy do wykonania i dopiero potem poproszono prof. Nadolskiego / znakomitego mediewistę i znawcę militarów/ by "skonsultował" już WYKONANE kostiumy i rekwizyty, ten najwięsze śliczne bzdury oprotestował, z mizernym skutkiem z resztą, ale wiele nie mógł.
No i go Szymon Kobyliński koncertowo obśmiał.
A jacy "Krzyżacy" są każdy widzi.
dalambert - 17 Listopada 2011, 22:09
Skandal zjadlo wvczorajszy post feralnego i moj? dzisiejsza rozmowe z Ziuta , a iak sie nam m?drze rozmawialo
gorat - 18 Listopada 2011, 19:19
Yyy... nadal mamy, ale byłby drobny problem z włączeniem tego do bazy
dalambert - 19 Listopada 2011, 12:11
gorat, no właśnie, a Feralny wale sensowną wypowiedź machnął o serialu Pacyfik i porównaniu Bitwy Hoffmana z serialem Wojna i Miłość 1920, potem przeszliśmy na pana Wajdę i tu Ziuta, przypomniał jak to zapytany na spotkaniu z młodzią szkolną Mistrz:
" Jaki film uważa Pan za najlepszy?"
skromnie odparł:
"Mnie się wszystkie moje filmy podobają"
To tak dla porządku, bo mi żal zaginięcia tej rozmowy.
Kruk Siwy - 19 Listopada 2011, 12:31
Czy ta uwaga feralnego o serialu była taka do końca akuratna to bym się spierał. Nasz zacny kolega wielbi wszyskto co amerykańską armią pachnie, a wg mnie serial nudny był z kiepsko zrobionym scenariuszem, bez nerwu.
Oczywiście w swojej klasie, nie mówimy o gniotach, które u nas się produkuje.
Fidel-F2 - 19 Listopada 2011, 13:07
ja go zaprzestałem po 4 chyba odcinku
dalambert - 19 Listopada 2011, 13:17
Scenariusz to jedna rzecz, może autor nie byl na miarę tego od Kompanii braci, ale i sam teatr działań wojennych znacznie trudniejszy.
Toż "spacer po Europie= od Normandii po Dachau" to już fabularny samograj.
W Pacyfiku natomiast ot.
zaciągnąć się do woja,
na wysepkę i łubudubu,
na statek,
Po Australii pohulać i na statek,
na wysepkę i lubidubu,
Nas statek , na wysepkę i łubudubu
itd,,,
Strzelaniny zacne, ale z fabułą kłopot.
Fidel-F2 - 19 Listopada 2011, 13:22
dalambert, KB to przecież też były odrębne 'przygody'
dalambert - 19 Listopada 2011, 13:51
Fidel-F2, Oczywiście, ale układające się w ciekawą opowieść o "całości" w Pacyfiku to . przynajmniej w moim odczuciu były osobne "łubudubu" i to mimo prób prowadzenia bohaterów przez wszystkie wysepki. Myślę , że jednak bardziej wynikało to ze "specyfiki" działań.
Fidel-F2 - 19 Listopada 2011, 13:57
dalambert, ale cóż to za problem? Widz przecież nie widzi miesięcy pomiędzy wyspami. Dla niego to kolejna 'przygoda' tej samej paczki. Nie widzę tez problemu by zrobić z tego ciekawą opowieść o całości.
dalambert - 19 Listopada 2011, 14:09
Fidel-F2, Tez bym chciał by ktoś potrafił ciekawie opowiedzieć o tym co było "pomiędzy" i z całości zrobił fajną bajkę.
Fidel-F2 - 19 Listopada 2011, 14:29
Domyślam się, że 'pomiędzy' rozumiesz jako starcia morskie. Póki co polecam literaturę wspomnieniową z tamtego czasu i miejsc. Sporo rzeczy można znaleźć w wydawnictwie FINNA w Serii z kotwiczką. Szczególnie polecam przeciwną stronę barykady i Dowódcę niszczyciela autorstwa Tameichi Hara Świetna rzecz.
http://www.finna.com.pl/
dalambert - 19 Listopada 2011, 15:53
Fidel-F2, Też, ale i ci marines to coś tam robili na tych okrętach= wiem zero strzelania sama gadka, ale jak kto zdolny.
Zas w serialu z okrętów to jeno coś tam było widać przy Guadalcanalu i jakieś horyzontowe sylwetki w innych kawałkach.
Za linka dziękuję = przyda się.
ilcattivo13 - 19 Listopada 2011, 19:16
już to kiedyś pisałem, ale powtórzyć zawsze można - "Pacyfik" miał pokazać prawdziwe oblicze wojny na Pacyfiku i zrobił to genialnie. A że to była całkiem inna wojna od tej toczonej w Europie, zwłaszcza na Zachodzie, to i seriale się różniły.
dalambert - nie było okrętów, bo:
1. oszczędzali na kasie.
2. to serial o marines, a nie o US Navy
|
|
|