To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - POWIEŚĆ W ODCINKACH!

Haletha - 16 Stycznia 2007, 08:11

Boskie!
Agi - 16 Stycznia 2007, 09:53

Studnia , no, dałeś czadu :mrgreen: :bravo
Haletha - 16 Stycznia 2007, 12:40

Agi, ta Holera.rtv, czy tam Holera.agd znowu nie działa...

Piszę!

Agi - 16 Stycznia 2007, 12:51

Haletha, skopiowałam po raz kolejny link, powinno chodzić.
Zaczynam podejrzewać, że "Cóś" nam miesza w linkach :mrgreen:

Aga - 16 Stycznia 2007, 15:03

:bravo Bracie, coś uczynił?! :mrgreen: Muszę się zastanowić, co teraz. Oczekujcie następnego odcinka już niedługo :twisted:
Haletha - 16 Stycznia 2007, 15:17

Nuerssegg-Interceptor, prototyp najszybszego ścigacza we wszechświecie, ze świstem pruł poprzez kosmos roniąc z silników miriady iskier. Adanedhel nie miał jeszcze sprecyzowanych planów dotyczących drogi. Byle dalej od Latającej Holery i jej przeklętych załogantów... Doświadczony szpieg wciąż jeszcze smakował gorycz porażki. Przez głupi przypadek został zdemaskowany, potem zaś przegrał w bezpośrednim starciu z zaledwie czworgiem przeciwników. I to jakich? Zwykli piraci, nie mający nawet pojęcia o czarnych mocach i ich wykorzystywaniu. Co prawda są przy tym cholernie sprytni i waleczni, a i najwyraźniej posiadają też inne talenty, które przy odpowiednim rozwoju mogą uczynić ich niebezpiecznymi dla sił Ciemności. Albo - z drugiej strony - interesującymi? Tak właśnie powie lordowi Nursowi, gdy ten zapyta go o efekty misji.
Adanedhel wyhamował gwałtownie, po czym zaczął dłubać w pokładowych nadajnikach i wyświetlaczach hologramów. Nic, wszystkie milczą. Chlebodawca nie ujawnia się, ani nie szuka kontaktu. Próba nawiązania łączności mentalnej i sensorycznej też nie przynosi efektów. Bioaura Nursa nie wysyła żadnych sygnałów, jest jak martwa. Może to prawda, co o nim powiadają, że zginął podczas nalotu Migów 117 na planetę Omacha?
PING.
Mała kapsuła ratunkowa dryfowała powoli między meteorami. Na jej dnie kulił się rozczochrany i sponiewierany mężczyzna w czarnych bojówkach.
- Fearfol, a co ty tutaj robisz? – zdziwił się Adanedhel – Myślałem, że nie żyjesz.
- A teraz jak ci się wydaje? – sarknął C. G. J. gramoląc się na pokład Interceptora – Obaj już nie żyjemy, idioto. Jakiś porucznik ze sztuczną ręką rozwalił atomówką całą Omachę, a ja nawet nie kiwnąłem palcem, żeby mu przeszkodzić. Nawaliłem misję na Holerze i nie aresztowałem Mawete. Ty chyba też, bo nie widzę w okolicy nikogo poza nami dwoma.
- Nie martw się na wyrost, Fear – szpieg wygładził białą niegdyś szatę i uśmiechnął się trochę bez przekonania – Zobaczysz, jeszcze dostaniemy premię. Mamy garść nowych informacji o Holerykach. Żywi mogą okazać się jeszcze przydatni. Musimy tylko jak najszybciej przekazać to szefowi, jeśli...
- Nie przerobi nas wcześniej na kałużę glutów?
- Raczej jeśli uda nam się go namierzyć.
- Próbowałeś skanowania?
- Jasne, że tak. Jednak albo Nursowi stało się coś poważnego, albo ja jestem coraz słabszy. Zresztą to możliwe, takie dwie bardzo nadwerężyły dziś moją moc.
- No, no – wyszczerzył się Fearfol, po chwili jednak szybko dodał – Ja tam nie wnikam w twoje życie prywatne. Postaram się jednak ci pomóc. Może spróbujemy połączyć siły?
Obaj panowie jednocześnie wyjęli z kieszeni korki do uszu, po czym zamknęli oczy i starannie zatkali nosy, by nie odbierać zbędnych bodźców z zewnątrz. Następnie ułożyli się na podłodze i zetknęli czubkami głów, wywołując tym małe spięcie. Światełka w całej kabinie zgasły i zapanowała ciemność. Po chwili jednak wszystko wróciło do normy. Rozpogodzony Czarny Jeździec zasiadł za pulpitem sterowniczym i wstukał kilka słów do komputera. Adanedhel zaczął klepać się po szacie w poszukiwaniu piersiówki i kanapek Martvej z kotletem sojowym. Nie musiał sprawdzać co kolega wyczynia z jego pokładowym sprzętem. Wiedział, co tamten napisał.
Autopilot: włączony. Cel: prowincja Mamooine na planecie Gluton.

***


Zarzucona atłasowymi poduszkami zabytkowa otomana jęknęła, gdy leżący na niej człowiek ostrożnie zmienił pozycję. Sam jęczał o stokroć bardziej przeraźliwie i nie próbował już nawet tego ukrywać.
- Aa, jak mnie boli głowa! I chce mi się pić! Żabba, popędź no tych swoich Fermentów, żeby szybciej robili wino.
- Szybciej już się nie da - potężny hegemon Mamooine skręcał się w dygach kursując między otomaną a stolikiem – Najlepszy alkohol w galaktyce musi przejść teraz szlachetny proces postarzania, zaś ten, mimo iż przyspieszony, trwa jednak dosyć długo. A w międzyczasie... może pierniczka?
- A niech cię! – srebrna taca z przysmakami poszybowała w powietrzu – Nie chcę twoich pierniczków; nie widzisz, że pracuję? Od trzech kwadransów zajmuję się przesłuchiwaniem więźnia i potrzebuję jedynie wina, które rozjaśnia umysł. No i twojej pomocy, ma się rozumieć. Chwyć to ścierwo i podnieś je do góry.
Żabba z rezygnacją wykonał polecenie lorda Nursa, gdyż był to on we własnej postaci. Podszedł do zwiniętego na posadzce dziwacznego humanoida i chwycił go za kark. Jeniec zakwiczał. Miał on postawne kształty kapitana Mawete, wzbogacone o galaretowate macki, zamglone wyłupiaste oczy i wystającą ze środka twarzy trąbę.
- Pytam grzecznie po raz ostatni: co masz mi do powiedzenia? – syknął Nurs nachylając się nad przerażonym sobowtórniakiem.
- Łaskawco... Ja naprawdę nic nie wiem... Twojej córki nie było między załogą aresztowaną przez pana Ba’ala!
- W takim razie pobawimy się inaczej. Przygotuj się na plan B!
Dwukrotnie klasnął. Na ten znak do komnaty wszedł czekający pod drzwiami osobnik, niosąc przed sobą zamknięty słoik. O jego ścianki uderzał wściekle skrzydlaty mechaniczny owad.
- Czarnoksiężnik z krainy Os... – wyjęczał białymi wargami sobowtórniak. Były to jego ostatnie artykułowane słowa. Na sygnał lorda słoik został odkręcony, zaś metalowa osa pofrunęła w stronę więźnia z bojowo nastawionym żądłem. Dwaj lokaje przytrzymali ciężkie odrzwia. Nieszczęśnik wybiegł z wrzaskiem, wpadając prosto w ramiona rosłego jegomościa powtarzającego: „czy to pan zamawiał tortury?”. Drzwi zamknęły się z łoskotem.

- Wydaje mi się, Nursie, że on naprawdę nic nie wiedział – Żabba otarł koronkowym rękawem śluz z czoła.
- A ty skąd masz pewność? I w ogóle czelność zwracania się do mnie tak familiarnym tonem? A może – lord ryknął zachwycony absurdalnością swego dowcipu – zamarzyło ci się zostać pańskim zięciem? Przyznaj, podoba ci się moja córka?
- Nie wiem co mogłoby być w tym takiego dziwnego – odparł urażony arystokrata. Istotnie na myśl o prześlicznej Adze jady i śluzy poczynały szybciej krążyć w jego gruczołach.
- Nie wygłupiaj się, Żabba. Wiesz, że się cenię i lubię. Pomagasz mi się ukrywać w tym zadupiastym zakątku Układu. Ale ona nie jest dla ciebie. Przyrzekłem już jej rękę...
- Tak, lordowi Dzejesowi. Czy naprawdę sądzisz, że nie dojdzie tu do głosu... ee, niezgodność charakterów?
- Jesteś doprawdy zbyt staroświecki. Żyjemy w trzydziestym pierwszym wieku, małżeństwa mieszane nikogo już nie dziwią. Zaś potomstwo, które przyjdzie na świat z tego związku... Ludzie-Węże od dawna już uchodzą za szczytowe osiągnięcie naszej cywilizacji! Pomyśl tylko o pięknym umyśle księżnej Godzilli.

W tym momencie zza drzwi rozległy się zduszone fanfary anonsujące czyjeś przybycie. Nurs natychmiast zapomniał o Żabbie i winie, jak również o tym, że dla żartu kilkakrotnie straszył histeryzującą latorośl perspektywą mariażu z nudnawym hegemonem. Teraz myślał już tylko o kolejnej czekającej go rozmowie. Przed otomaną stali bowiem Fearfol i Adanedhel.

...

- Co takiego? Ta piracka zgraja jeszcze chodzi po świecie?
- Panie, oni są silniejsi, niż się spodziewaliśmy! Troje z nich walczyło z nami nawet przy pomocy Mocy Mowy.
- Ależ to niemożliwe... Nawet przy ich osiągnięciach na polu literackim...
- Elam i Haletha pokiereszowały mój umysł podstępnymi zagadkami i piosenkami. Nieomal mnie rozbroiły! Mawete niebezpiecznie osłabił Fearfola improwizowaną poezją. Dwoje ostatnich przeżyło spotkanie z Kalamburnicą. Anko pokonała Zerowca. Ixolite szybko przedarł się przez Zasłonę Słów i zrozumiał, że nie jestem jego ojcem. Wymieniać dalej?
Nurs wstał. Wiedział już co należy czynić.
- Nie trzeba. W warunkach bojowych sprawdzacie się kiepsko, ale jako wywiadowcy odwaliliście kawał porządnej roboty. Macie premię. Idźcie ją gdzieś przepić i czekajcie na kolejne polecenia. Ja tymczasem...

Ja tymczasem sięgnę po moją najskuteczniejszą broń. Również ona posłuży mi jako tester. Jeśli zawiedzie, a członkowie Latającej Holery przetrwają, diametralnie zmienię plany w stosunku do nich. Z poszukiwanych zbiegów staną się moimi sługami i wykonawcami najtrudniejszych zadań. W rodzaju przepisywania i korekty moich książek.
Ale najpierw czeka ich ostatnia, najtrudniejsza próba. Spotkanie z Kosiarzem Umysłów, straszliwą Samantą!!!




Ciekawe kto wie z jakiego filmu wziął się Plan Be;)

Aga - 16 Stycznia 2007, 15:47

:bravo W ten sposób Samanta doczekała się uwiecznienia na wieki wieków ;) Nie zapomnijmy, że jej ukochaną ksywką była "Andromeda" :mrgreen:
Odcinek dziejący się na Holerze się pisze.

Rafał - 16 Stycznia 2007, 15:51

No, no Haletha, bój się NURSa :mrgreen: Zdaje się, że w czuły punkt wycelowałaś :wink: :mrgreen: :bravo
Agi - 16 Stycznia 2007, 18:24

:bravo Haletha, porządny kawał roboty odwaliłaś :mrgreen:
Adanedhel - 16 Stycznia 2007, 18:45

Piękne, Haletha, piękne :mrgreen: :bravo
Fearfol - 16 Stycznia 2007, 19:04

Część 10

Ekhm, poruczniku – zagadnął żołnierz trzymający w ręku plik kartek, a widząc wymowny gest ręką przełożonego rozpoczął – Atak bombą termojądrową dwu fazową typu rozszczepienie-synteza zakończył się częściowym sukcesem. Główne cele naszego ataku, czyli Lordowie Dzejes, Nurs, Ba’al z całą pewnością umknęli lub nie było ich tutaj już przed wybuchem. Planeta została zniszczona, nie mamy wiadomości dotyczących Lorda Fidela, jego eskadry F-2 zostały rozbite na małe grupki statków błąkających się w przestrzeni.

Mogło być lepiej, ale cóż, nie ważne, prześlij mi szczegółowy raport do mojej kwatery, a teraz odmaszerować – porucznik odwrócił się i poszedł do swojej kajuty.


Zamknął się w małym pomieszczeniu oświetlonym bladym światłem, w środku znajdowały się tylko biurko, krzesło, barek z trunkami oraz mała biblioteczka z powieściami Lema. Feralny włączył odbiornik radiowy, lubił być na bieżąco, projektor wyświetlił mu na środku pomieszczenia hologram prezentera Pawła Durczoka:

-Nowy komisarzem generalnym Unii Galaktycznej został Krzysztof Kononowicz VIII, nowy przewodniczący zamierza ograniczyć piractwo kosmiczne, wspomóc Przymierze w walce z monopolem na rynkach wydawniczych, zakazać piwa Oriońskiego nieletnim.

-....I nie będzie, ani złodziejstwa, ani łachmaństwa, nie będzie niczego, no i .... i tak zakaże, akoholu dla nie letnich i wszystkiego zakaże. Rozprawie się też z piractwem, bo nie może tak być, żeby zwykli obywatele bali się podróżować, wyprowadzę policję w przestrzeń, bo od tego oni są, bo od tego oni są, żeby pilnowali.


-....Poszukiwanym międzyplanetarnym listem gończym jest niejaki mawete, kapitan statku pirackiego, na swoim koncie ma liczne rozboje i napady, kradzieże, jest też oskarżony o zniszczenie stacji benzynowej na ORLINIE. Załoga jego statku to sami recydywiści należą do niej m.in: ogromny, zły, okropny, straszny potwór z gatunku kwasowatych alienopodbnych stworów gorat, niebezpieczny haker Pako odpowiedzialny za zainfekowanie systemów operacyjnych Vista wirusem „I hate you”. Gremlinek Elam, domniemany złodziej kosztowności „bywalec” wielu jubilerów w galaktyce, Tom Cich szalony naukowiec - xenolog, i wiele innych znanych postaci. Są bardzo niebezpieczni, radzimy państwu unikać kontaktu z nie znajomymi statkami kosmicznymi.

Co za głupoty, nieważne czas przesłać raport dowództwu - porucznik wyłączył odbiornik i zabrał się za pisanie. Sprawy miały się dobrze, czas Czarnych Lordów nie długo dobiegnie końca, czekała go jeszcze wyprawa na wschód w sektor 4243, aby pomóc Imperialnym wojskom w walce z Krakersami i Łogrami nasłanymi przez jak mniemał Minas Nursus. Snuł już plany ataku na Moord’or, jednak na razie trzeba było postępować ostrożnie, Ba’al i Dzejes z pewnością żyją i mogą być całkiem nie daleko.

************************************************************

Fearfol miał teraz trochę czasu na odpoczynek, ale nie zamierzał przebywać, ani chwili dłużej na Glutonie. Spotkanie z władcą jego duszy pozwoliło mu naładować akumulatory mocy Twardego Rapu i Czarnego Rocka i mógł teraz bez przeszkód podróżować w chmurze ciemnej energii.

Gremlinów kat ma oczy zielone ja
pazurami trzymam się za życia brzeg
moje dni są już policzone ja
nie wiem że wszechświat zazielenił się już na śmierć
Gremlinów kat ma oczy zielone elam
pazurami trzyma się za życia brzeg
w jej kajucie okno jest uchylone elam
nie wie że wszechświat zazielenił się już na śmierć
lalala lalla lalala – C.G.J leciał przez przestrzeń w sobie tylko wiadomą stronę, miał wizję, że to czego potrzebuje ma w swoim posiadaniu Asioniątko, wiedział też gdzie się znajduje, po drodze jednak musiał mieć nieprzyjemne spotkanie z imperialnym wojskiem.

*********************************

C.G.J zobaczył przed sobą wojskowy krążownik z zacumowanymi przy nim kapsułami, energia się mu kończyła, żałował teraz że nie odleciał z Mamooine w normalny sposób, lecz cóż nawet Nazgul uczy się na błędach. Po kryjomu przedostał się na pokład krążownika, miał mało czasu, aby przejąć kapsułę i oddalić się niezauważonym. W pewnej chwili usłyszał alarm, korytarz zalało czerwone światło, biegł, usłyszał za sobą stukot butów żołnierzy z oddziału Marines, zbiegł po długich schodach do pomieszczenia z wieloma odnogami. Wyłączył światło awaryjne.


Wykrywacze ruchów milczały, poruszanie się utrudniał porozrzucany sprzęt, mimo to, odział Marines posuwał się powoli w głąb.Schodzili coraz niżej oświetlali sobie drogę latarkami, lecz w tym momencie widoczność z nieznanych im przyczyn spadła do jednego metra i przerzucili się na termo-wizję. Parę minut później dowódca grupy zwiadowczej zauważył na swoim monitorze ciemniejszą plam, oznaczało to mniej więcej to że w pobliżu jest coś „żywego”.

Na stanowiska- rozkazał

Chwile później żołnierze zajęli pozycje bojowe, wykrywacz ruchu pokazywał niezidentyfikowany obiekt poruszający się z dużą prędkością wokół wojskowych. W pewnym momencie słychać było serie z broni pulsacyjnej i przeraźliwy krzyk żołnierza- Ścieśnić szyk, wycofujemy się- w tym momencie w komnacie zapanował chaos, z przeciwległych końców rozlegały się, co rusz krzyki i ujrzeć można było śmigające wiązki energii,

Aaaa, kapitanie – krzyk jednego z Marines przerodził się w bulgot.
Wycofujemy się, dalej, ruszać się – kapitan odpalił racę i rzucił ją na środek pomieszczenia, czterech żołnierzy leżało już martwych reszta grupy w karnym szyku wycofywała się do korytarzu , nigdzie nie dało się dojrzeć przeciwnika. Po chwili ostatni żołnierz zniknął za wpół przymkniętą śluzą.

Fearfol wiedział, że wrócą z posiłkami i już ich nie zaskoczy, przebiegł jeszcze kilkadziesiąt metrów pustych korytarzy i wyłamał śluzę awaryjną łączącą kapsułę z krążownikiem. Był już uratowany.


Fearfol - 16 Stycznia 2007, 19:14

Myślę, że nie potrzebuje pochwalać innych za to co robią, gdyż wszytko co piszą jest oryginalne i niepowtarzalne, jedyne w swoim rodzaju, każdy ukazywany przez nich odcinek taki jest.
gorat - 16 Stycznia 2007, 19:38

Andromeda znaczy śmierć :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Nexus - 16 Stycznia 2007, 22:03

Studnia, ja Ci w mordeczkę dam robota kuchennego :twisted: Powoli zmuszasz mnie do wymyślenia riposty :mrgreen:
Tomcich - 16 Stycznia 2007, 22:34

:bravo :mrgreen:
Nexus pisz :mrgreen:

Studnia - 16 Stycznia 2007, 23:32

Nexus, na elektryczne owce, przecież o to w tej zabawie chodzi :mrgreen:
Dawaj! Czekam... ;P:

Haletha - 18 Stycznia 2007, 19:30

Władca planety Mamooine zasiadał w prywatnej komnacie swej letniej rezydencji na Glutonie. Perspektywy na najbliższe dni nie jawiły mu się szczególnie interesująco. Ot, dotrzymywanie towarzystwa ukrywającemu się lordowi Nursowi, nic więcej. Pewnie będą przeglądać najnowsze numery periodyków literackich, ubolewając nad obecnym stanem literatury. Potem wpadną do lochów, by potorturować przebywającego tam już od dłuższego czasu przemytnika Hijo Solo. Ale to później. Teraz wysoko postawiony gość (nie przemytnik, ma się rozumieć) jeszcze śpi.
Żabba zakopał się w atłasowych poduszkach i włączył teleprojektor. Na środku pomieszczenia pojawiła się postać komisarza generalnego Unii Galaktycznej, Kononowicza VIII.
- ...Poszukiwanym międzyplanetarnym listem gończym jest niejaki Mawete, kapitan statku pirackiego. Na swoim koncie ma liczne rozboje, napady i kradzieże, jest też oskarżony o zniszczenie stacji benzynowej na ORLINIE. Załoga jego statku to sami recydywiści...
- ...Zapraszamy państwa do udziału w kolejnym konkursie Telegalactic, do wygrania cenne nagrody. Wystarczy odpowiedzieć na jedno proste pytanie: kto jest autorem słynnego cytatu „nie wyrabiam psychicznie, gdy skarpetki są nie do pary”? Odpowiedź A: Piech, B: pies, C: klecha. Odpowiedzi należy zgłaszać...
- ...Znamy już oficjalne wyniki śledztwa w sprawie tragicznej eksplozji na planecie Omacha. Detektyw Glutkowski dementuje pogłoski o spowodowaniu katastrofy przez wojska imperialne. Powodem był wybuch pieca w kotłowni, jakkolwiek nie wyklucza się też udziału w sprawie wrogów ustroju. Wciąż nie odnaleziono ciał lorda Nursa, oraz jego gospodarza Ba’ala, wiadomo jednak, iż obaj dżentelmeni nie żyją – powiedział Glutkowski przebywający obecnie w swym rodzinnym Corrupcant...
Żabba ziewnął i pomyślał, że może warto przespać się jeszcze przez godzinkę. Plany przerwało mu jednak gwałtowne pukanie do drzwi. Te zresztą po chwili wyleciały z futryny, zaś na nich frunął spektakularnie pokojowy, krwawiąc z rozbitego nosa.
- Masz fatalną służbę – do komnaty wparował Nurs w czarnym podróżnym stroju – Ten idiota nie poznał mnie i powtarzał w kółko, że nie wolno mu nikogo wpuszczać. No ale mniejsza z tym. Zbieraj się.
- Wychodzimy gdzieś? Może pograć w palanta?
- Nie udawaj niewiniątka. Na pewno świetnie pamiętasz moją wczorajszą rozmowę z Fearfolem i Adanadhelem. Znasz więc już plany i pozostaje ci tylko towarzyszyć mi do JEJ siedliszcza. Jakoś dziwnie nie lubię tam przebywać sam.
Hegemon Mamooine z trudem przełknął ślinę. Istotnie pamiętał ostatnie wydarzenia i miał tylko nadzieję, że przyszły władca wszechświata po ochłonięciu z gniewu obróci wszystko w żart. Nie, to przecież nie mogło być na serio...
- Naprawdę chcesz tam pójść? – wyskrzeczał – Do NIEJ? Nawet tak potężny szwarccharakter jak ty musi zdawać sobie sprawę, że Samanta nie służy nikomu. Ona nie jest oswojonym potworem.
- Puchu marny – parsknął pogardliwie Nurs – Ty wietrzna istoto. Ślubowałeś mi bezwzględne posłuszeństwo, tymczasem trzęsiesz portkami na myśl o wypełnianiu swych obowiązków. Kiedy wygaśnie nasza umowa, będziesz mógł nawet pójść do stajni i powiesić się na uprzęży, ale teraz idziesz ze mną. Nie musisz się bać, to tylko kobieta i ja będę z nią rozmawiał. Ty będziesz niósł koszyk z drugim śniadaniem i miotacz ognia. Tak na wszelki wypadek.

Nurs i Żabba długo przedzierali się przez gęste poszycie lasu. W końcu jednak doszli na miejsce. Przed nimi wyrastała olbrzymia skała owinięta siatką maskującą. W pobliżu nie śpiewał żaden ptak.
- Będziemy tak stać i czekać? – lord niecierpliwie szarpnął siatkę odsłaniając ukryte wejście – Samanta zna mnie świetnie i na pewno nie będzie miała nam za złe nieoczekiwanych odwiedzin. Raz, dwa, wchodzisz pierwszy.
- Nie jestem pewien, czy to dobry pomysł... – bąknął cicho wielmoża. W tym samym momencie okrutny strzał z rusznicy laserowej zerwał mu z głowy beret z piórami. Na szczycie skały ukazała się postać strzelca, ni to mężczyzny, ni kobiety. Nurs jednak roześmiał się tylko.
- Witaj, Efemerydo z rodu Hauerów! Zmieniłeś się od czasów, kiedy zdetronizowano cię i wygnano z Bizancjum. Co tam u ciebie słychać?
- Ano, jak widać – westchnął androgyn, zrezygnowanym gestem zapraszając mężczyzn do środka – Zatrudniłem się u Samanty jako bramkarz. Tyle teraz kręci się tu różnych wydawców, redaktorów i innych podejrzanych typów, że nawet dobrodziejka nad nimi nie panuje. Nie stójcie panowie w progu, zapraszam do przedpokoju.
Przedpokój okazał się wąwozem, długim, wysokim i bardzo ciemnym. Nie dość jednak, by ukryć przed wzrokiem przerażonego Żabby gustowną tapetę ze skóry inteligentnych wężowców. W oddali migało czerwone światełko groty...
- Czy walcząc z piractwem trzeba sprzymierzyć się z piekłem?
- Mówiłeś coś, panie?
- Ja? Nie, nie. Rozmyślałem tylko o powieści, którą aktualnie czytam. „Radując się z wczoraj”, czy jakoś tak...

Samanta siedziała na brzegu łoża przygrywając na piszczałce z ludzkiej piszczeli. Ostatnimi czasy doskwierała jej nuda i dieta podyktowana nieurodzajem. Literaci, mężowie stanu i inni szermierze słowem, których udało jej się zwabić do swojego siedliszcza, okazywali się najczęściej bezwartościowymi nośnikami kalorii. Trzeba ci bowiem wiedzieć, czytelniku, że potworzyca żywiła się mózgami pokonanych przez siebie myślicieli. Zyskała przez to zresztą miano Kosiarza Umysłów. Plazmowe ostrze jej kosy było niezmordowane jako i ona sama. Nieustannie pochłaniała cudze myśli i talenty literackie, by nasycić własną pustkę. Byłą nienasycona. Zamieszkała w wąwozie osnuwając siatką maskującą wybraną szczelinę w skale. Wabiła ku sobie zabłąkanych w drodze na konwenty pisarzy, polityków składających poetyckie obietnice lepszej przyszłości i inne ofiary, które były wystarczająco ciekawe intelektualnie, a jednocześnie dość naiwne, by się do niej zbliżyć. Tylko najtęższe umysły potrafiły oprzeć się jej straszliwej woli.
Takie, jak lord Nurs.

- Witaj, Sami. Jak nastroje po ostatnim Balu u Szatana?
- Ach, to ty, dziubasku! Co za miła niespodzianka! Nastroje... no, niestety. Straszna posucha ostatnio. Przedstawiciele tych nowych generacji to albo fast foody, alb trzymają się zbyt daleko, bym mogła ich dosięgnąć. Normalnie niedługo umrę tutaj z głodu.
- No właśnie. Całkiem przyjemna ta twoja rezydencja, ale siedzisz w niej jak jakaś pajęczyca. Wyjdź na świat! Uszy do góry! Przekonasz się, że wciąż jeszcze masz dużo do zjedzenia!
- Hmm... czyżby? A może masz dla mnie jakąś niespodziankę? Czy to on? – Samanta oblizując się wskazała na dygoczącego i zlanego śluzem Żabbę.
- Ależ skąd, nie smakowałby ci. Przygotowałem coś znacznie lepszego. Czytałaś oczywiście powieść, która otrzymała tę nową Nagrodę Małpilusa?
Zaintrygowana potworzyca zeskoczyła z posłania i podbiegła do obu mężczyzn. Nurs uśmiechnął się szeroko, zapewne za myśl o rychłym sukcesie. Podniósłszy głowę, by móc spojrzeć w twarz Samancie, zaczął coś mówić żwawo gestykulując. Żabba nie słuchał. Zamiast tego usiłował skupić się na myśli o pięknej Adze, którą w głębi naiwnego ducha wciąż miał nadzieję sobie wysłużyć. To dla niej towarzyszy teraz cierpliwie swemu seniorowi i dla niej zrobi wszystko, czego ten zażąda. Nawet wytrzyma...
- Co takiego? Nursku, nie mówisz chyba poważnie. Nigdy nie wykonuję żadnych zleceń, nie najmę się nawet do twojego zadania.
- Ależ perełko, to nie jest zadanie, tylko przyjacielska przysługa. Uratowanie mojej córki! Proszę, zgódź się! Poza tym pomyśl tylko: gdy już ich pokonasz, uczta będzie wręcz lukullusowa. To nie są zwykli piraci. To...

Wielki hegemon Mamooine nie chciał słuchać. Teraz zresztą nie byłby w stanie, gdyż nadwątlone ostatnimi wydarzeniami nerwy odmówiły mu posłuszeństwa. Z cichym jękiem osunął się na granitową posadzkę.



1. Aga, co z tym nowym odcinkiem? Publika czeka!
2. Mam nadzieję, że nikt się nie obraził;-)

Aga - 18 Stycznia 2007, 19:59

Haletha napisał/a
1. Aga, co z tym nowym odcinkiem? Publika czeka!

Że tak powiem: o Holera :lol: Leży, napisany w połowie. Zaraz się za to zabieram.

Aga - 18 Stycznia 2007, 20:47

Voila

Małą Lady Nurs oblał zimny pot. Poczuła, że robi jej się słabo, a podłoga przybliża się w zastraszającym tempie z każdą chwilą. Jednym słowem - zrobiła to, co każda szlachetnie urodzona panna powinna była zrobić w takim wypadku. Zemdlała. Jeśli jednak myślała, że to uwolni ją od ciężaru wyjaśnień, to grubo się myliła. Nexus chlusnął jej wodą w twarz i docucił, po czym wskazał wolne krzesło gestem nie znoszącym sprzeciwu.
- A teraz się tłumacz.
Aga kątem oka zauważyła, że mawete odbezpiecza broń.
No pięknie! - pomyślała. Jeszcze gotowi byliby mnie zabić!
- Chcecie, żebym opowiedziała wam wszystko od początku? - zapytała cicho, poważnym tonem. - Chcecie, żeby nie było żadnych kłamstw? I może jeszcze mi powiecie, że po tym wszystkim mi uwierzycie! - Zaśmiała się histerycznie. - Chcecie prawdy, tak? No to ją macie. Ja go nienawidzę. Rozumiecie? Nie-na-wi-dzę! To przez niego wszyscy ludzie traktują mnie tak, jak wy teraz! Skoro jest jego pieprzoną córką, to na pewno nas śledzi, wykrada nasze plany, jest naszym wrogiem! Wszyscy tak myślą. Do jasnej cholery, obudźcie się wreszcie! Gdybym chciała was zdradzić, mogłabym to zrobić setki razy i nawet byście się nie obejrzeli, a dawno siedzielibyście w lochach Minas Nursus albo bylibyście martwi. Uciekłam, bo... bogowie, jakie to wszystko melodramatyczne... bo chciał mnie wydać za mąż za Żabbę. Rozważał też kandydaturę Lorda Dzejesa. Chyba rozumiecie, że na to nie mogłam pozwolić? Tak się upodlić... Udało mi się uciec z Minas Nursis i razem z Hijo Solo opuściłam Mord'oor. Niestety, wpadliśmy w ręce handlarzy niewolników i zostałam sprzedana na planetę Bizancjum. Resztę już znacie.
Zebrani w kantynie patrzyli po sobie niepewnie. mawete opuścił broń.
- Zrozumcie! - Oczy Agi zaszkliły się, a usta zadrżały od hamowanego szlochu. - Jeżeli wy mi nie zaufacie... to nie mam nikogo! Jeżeli nawet wy mnie oskarżycie i odtrącicie... ja będę musiała tam wrócić. I to będzie koniec. Bo ja... ja tam nie wrócę. Nie żywa. - W jej głosie słychać było zaciętość. - Więc zastanówcie się i pomyślcie dwa razy, zanim coś postanowicie nieodwołalnie. I pamiętajcie, że ja też jestem człowiekiem. Mimo wszystko.
Haletha rękawem otarła oczy. Polubiła Agę i chciała wierzyć w jej szczere intencje.
- Nexus odprowadzi cię do kajuty i zamknie tam na jakiś czas - odezwał się wreszcie mawete. - A my postanowimy, co z tobą zrobić.
Kiedy za androidem i dziewczyną zamknęły się drzwi, wszyscy zaczęli mówić jednocześnie. Każdy coś wykrzykiwał, o coś pytał, coś proponował.
- Uspokójcie się! - krzyknął zniecierpliwiony kapitan, zwilżając gardło Perłą. - I mówcie po kolei.
- Ale ona jest...
- Jak to możliwe...
- Myślę, że powinno się ją...
- Kapitanie, a może...
- Pojedynczo, do stu tysięcy pustych butelek po piwie! - zagrzmiał mawete. - Pierwszy?
- Ja jej nie ufam - powiedział Rodion. - Kto wie, ile z tego, co mówi, jest prawdą? Może jest po prostu świetną aktorką?
- Nonsens! - odezwała się Lu. - Mężczyźni... - prychnęła z pogardą. - Co wy wiecie o kobiecej psychice? Na kilometr widać, że Aga mówi szczerze.
- A jeśli nie? - zapytała Madzik. Lu zmrużyła gniewnie oczy. - A jeśli jednak kłamie? Co wtedy?
- Ty się lepiej nie odzywaj, ty...
- Lu! - weszła jej w słowo Haletha. - Opanuj się! Ja też wierzę Adze. Ma rację. Gdyby chciała nas zniszczyć, już dawno mogłaby to zrobić. Nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy jej nie ufać.
- Ale przecież ona jest jego córką... - odezwał się Krisu.
- I co z tego? Moja matka była córką ulicznicy z jednej z planet na Peryferiach, i co? Ona... Nie widzę w jej oczach kłamstwa. Mówi szczerze.
- Gorat? - mruknął mawete.
- Sam nie wiem - odparł nawigator. - Myślę, że trzeba ją uważniej obserwować. Tyle. Nie posuwałbym się do bardzo drastycznych rozwiązań...
- Dobra. Ja też jej wierzę - powiedział kapitan. - To chyba przesądza sprawę?

***

Tymczasem w kajucie Aga siedziała zupełnie sama, nerwowo ogryzając paznokcie. Zastanawiała się, czy członkowie załogi już wybrali tego, kto wykona wyrok. I czy naładowano już broń. Bo co do werdyktu nie miała żadnych złudzeń.

Studnia - 18 Stycznia 2007, 21:32

:bravo :bravo

Tylko... Nexus jest w naprawie...

Ixolite - 18 Stycznia 2007, 21:53

pszepszam, ze siem wtrunce, ale jak ktos bylby na tyle mily, zeby uzupelnic hasla do slowniczka, za kilka ostatnich odcinkow, to bylbym wdzieczny, troche nie mam czasu na aktualizacje obecnie...
Tomcich - 18 Stycznia 2007, 22:07

Haletha, Aga dobre. Tylko czy Dunadan jest na pokładzie Holery. :roll:

ZAGUBIONA TOŻSAMOŚĆ

Tymczasem w swojej kabinie Tom Cich powoli dochodził do sił pod troskliwą opieką gremlinka oraz czujną strażą ustawioną na wszelki wypadek przez zapobiegliwego Rodiona. Gremlinek uważnie przyglądał się leżącemu cały czas w łóżku Tom Cichowi.
- Widzę, że coś Ciebie gryzie – przerwała wreszcie milczenie.
- Mnie, nie nic – odpowiedział jakoś bez przekonania.
- No przecież widzę, mnie nie oszukasz – uśmiechnęła się delikatnie – Rany się dobrze leczą, jesteś coraz silniejszy, widać że zdrowiejesz.
- Przynajmniej fizycznie – dodała po chwili. Spojrzał na nią uważnie.
- Tak, myślałeś pewnie, że się nie domyślę co Cię dręczy? Że gremlinek jest taaaaki głupi.
- Nigdy tak nie pomyślałem – odrzekł cicho – A Ty jakbyś się czuła na moim miejscu? – zapytał z goryczą w głosie.
- Jak mam Wam spojrzeć w oczy po tym wszystkim. Czy ja to w ogóle JA? Czy mogę mówić o sobie jako o człowieku, skoro powstałem w przeciągu kilku godzin z kawałka naskórka w jakimś inkubatorze? Mam podobne do niego ciało, mam jego wspomnienia, ale czy jestem nim? Przecież tak naprawdę niczego nie przeżyłem z tego co pamiętam, a dodatkowo jeszcze Logan grzebał w tej pamięci. Przecież przez to Was zdradziłem, celowałem do Was, byłem gotów zabić! – zakończył prawie krzykiem
- Ale nie zabiłeś – odpowiedział cicho gremlinek – ja wierzę, że to TY. Oczywiście w pewien sposób nowy, ale w dalszym ciągu ty, który oddałeś za mnie życie. Każdy ma chwilę załamania..
- Załamania, tak – przerwał jej – ale ja Was zdradziłem, zostałem uwarunkowany przez szpiega Nursa, kto wie, czy nie mam wszczepionych innych uwarunkowań?
- Logan twierdzi, że nic więcej w Twoim umyśle nie zaszczepił.
- I Ty mu wierzysz?! Temu Nursowemu szpiegowi!
- A czemu mam nie wierzyć, zresztą on nie miał czasu żeby coś więcej zdziałać, myślał, że pierwsze uwarunkowanie zadziała.
- Chciałbym też tak myśleć, ale nie mogę. Ja teraz boję się tego co we mnie siedzi, a czego o sobie nie wiem. To takie schizofreniczne, boję się, a nawet nie wiem czego.
- Hyhy, wszyscy tak mają – roześmiał się gremlinek – często boimy się tego co w nas siedzi.
- Sama jednak przyznasz, że moja sytuacja jest jednak ździebko inna – rzekł cierpko – ja czuję, że coś tam we mnie, po ciemnej stronie osobowości siedzi i boję się, że czasem może się to wydrzeć na zewnątrz. W moim przypadku to bardziej skomplikowane.
- Ech, bo sam sobie to komplikujesz. Zamiast cieszyć się, że jednak żyjesz, ze dostałeś drugą szansę na dokończenie pewnych rzeczy których jeszcze nie skończyłeś. Wykorzystaj każdą chwilę.
- Łatwo ci mówić. Ale wiesz, muszę Was opuścić, odejść z Holery o ile mawete mi pozwoli. Wy nigdy nie będziecie mnie pewni, nawet ja sam nie będę siebie pewien.
- Nawet jeżeli masz zaimplementowane jeszcze jakieś uwarunkowanie, to je też przełamiemy. Pamiętaj, ostatnim razem nam się udało – uśmiechnęła się do niego, lecz ten milczał. Po chwili zaczął powoli mówić nie patrząc jej w oczy.
- Ostatnio prześladuje mnie taki sen. Któregoś dnia, na jakieś tajne hasło wycelowuję w was broń i co gorsza pociągam za spust. Ginie mawete, Haletha, gorat, Pako .... wszyscy... nawet Ty.... Boję się, że kiedyś ten sen stanie się rzeczywistością. Nie mogę na to pozwolić, muszę odejść!
- Wcale nie musisz, nawet o tym nie myśl. Przejdziemy przez to razem. Ktoś mi musi załatwić ten ogródek. – Próbowała go rozweselić.
- Dlaczego Ty we mnie tak wierzysz, ufasz mi, skoro nawet ja sam sobie nie ufam?
- Bo ja jestem gremlinek. Hmmm, jakby ci to wyjaśnić.... Ja wszystko bardziej czuję niż wiem, a w Tobie nic złego już nie czuję. Oczywiście na początku, kiedy Logan przyniósł Cię na pokład, wyczuwałam w Tobie coś innego, okropnego. To chyba było to jego uwarunkowanie, ale teraz wyczuwam tylko starego, dobrego Tom Cicha..... Mojego Tom Cicha.... Tego od ogródka. – podeszła i pogłaskał go łapką po głowie – No to jak, zostaniesz?
- Zostanę – odrzekł i po raz pierwszy od momentu pojawienia się na statku uśmiechnął się lekko.
- Czułam to, że tak odpowiesz – ona również się uśmiechnęła – gremlinki w tych sprawach się nie mylą.


Wszystkie postacie są fikcyjne. Podobieństwo do jakichkolwiek wydarzeń i osób jest wyłącznie przypadkowe. :P

elam - 18 Stycznia 2007, 22:18

no :)
Aga - 18 Stycznia 2007, 22:19

No tak... Kto jak kto, ale Gremlinki się nie mylą :)
Haletha - 19 Stycznia 2007, 10:05

Dunadana nie ma na pokładzie Holery, chyba, że jako rasowy fafarazzo wszedł niezauważony...
A Nexusa szybko wyleczyliśmy na uboczu:)

Aga - 19 Stycznia 2007, 12:43

To Dunadana zmienię na kogokolwiek innego ;) Zapomniało mi się.
gorat - 19 Stycznia 2007, 14:41

Aga: raczej zgodziłbym się z Lu ;)
Tomcich: sen o misji samobójczej? :shock: Co masz za pomysły :lol:

Agi - 19 Stycznia 2007, 23:52

Brawo autorzy :bravo
Czy to jest już wersja ostateczna? Mogę kopiować?

Adanedhel - 20 Stycznia 2007, 09:09

Co najwyżej tom pierwszy :) Przecież tyle wątków nie zostało ukończonych, że nie można tego tak zostawić. Na pewno się dopisze, niech tylko autorzy trochę czasu mają :)
Haletha - 20 Stycznia 2007, 10:51

Ee... Jesteśmy chyba gdzieś w połowie?:)


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group