To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Ludzie z tamtej strony świata - Marcin Przybyłek

M. Przybyłek - 16 Listopada 2009, 13:37

Cześć, shenra, tak, nie jesteś czerwona :) . I też dziękuję za rozmowę :) . Świetnie było na Falkonie :) .

A tu jest fotka w kapeluszu :) .

shenra - 16 Listopada 2009, 13:45

Świetna fotka. mawete zostawił w pociągu kilka rzeczy w tym Antyporadnik, może uda mi się przeczytać zanim mu odeślę :wink:
mawete - 16 Listopada 2009, 13:53

shenra: poczekam - przeczytaj -IMO warto
merula - 16 Listopada 2009, 14:17

piękne zdjęcie Marcinie
Jedenastka - 16 Listopada 2009, 15:27

shenra napisał/a
Ha! Na szczęście nie jestem czerwona :mrgreen:

Ja jestem czerwona i nie kojarzy mi się to z nieszczęściem.
A tu zdjęcie Marcina zrobione na Falkonie - do obejrzenia dla tych, którzy jeszcze tego nie zrobili:
http://picasaweb.google.p...271944364087858
Co oznacza takie tło?
Jakaś analiza? Antyanaliza?
8)

shenra - 16 Listopada 2009, 15:30

Metamorfozy :wink:

Jedenastka napisał/a
Ja jestem czerwona i nie kojarzy mi się to z nieszczęściem.
szczęście każdy odnosi jednostkowo. Nie oznacza to, że moje szczeście, ma być nieszczęściem Twoim i odwrotnie. :wink:
Jedenastka - 16 Listopada 2009, 15:41

shenra napisał/a
Metamorfozy

Marcina?
Jedenastka napisał/a
szczęście każdy odnosi jednostkowo. Nie oznacza to, że moje szczeście, ma być nieszczęściem Twoim i odwrotnie.

Na pewnym poziomie tak jest.
Na innym istnieje szczęście uniwersalne, identycznie rozumiane i odczuwane przez wszystkich.

shenra - 16 Listopada 2009, 15:47

Ale mówiłaś osobiście, nie generalnie.
Jedenastka - 16 Listopada 2009, 15:52

shenra napisał/a
Ale mówiłaś osobiście, nie generalnie.

Tak, masz rację. Mówię o moim osobistym szczęściu, które odczuwam na poziomie, na którym się znajduję.

M. Przybyłek - 18 Listopada 2009, 09:04

No dobrze. Falkon za nami, Norcon przed nami, o kolorach sobie porozmawialiśmy, to teraz tak:

Shenra, Martva, bardzo Was pięknie proszę o przysługę: zakaszcie rękawki swoich ślicznych bluzeczek i weźcie na warsztat gamedeka. A jak skończycie całość (I, II, III, IV), powiecie mi, jakiego jest koloru :mrgreen: .

Najwyższy czas, Władcy Kobolu mi świadkami, najwyższy czas.

shenra - 18 Listopada 2009, 09:57

Marcinie oj...kurde najzabawnieszje jest, że doskonale wiesz o co prosisz :mrgreen: Postaram się, chociaż w najbliższym czasie raczej Antyporadnik, bo muszę mawete odesłać :wink:
M. Przybyłek - 18 Listopada 2009, 11:26

Dobrze, Shenra, Antyporadnik. A potem wreszcie Gamedec.

Słuchajcie, czytajcie gamedeka. Pierwszy tom czeka już od 2004 roku na Waszą atencję. Jest dobry czas, bo w lutym wyjdzie IV i pierwsza opowieść będzie skończona. Czarnemu się bardzo podoba, mawete'owi się bardzo podoba, Mirii się bardzo podoba, Jedenastce się bardzo podoba, Nexus jest nią zachwycony, Ixolite się w niej tak zakochał, że zrobił genialną stronę jej poświęconą (na razie jest to tajemnica, a strona jest zablokowana), Toudisławowi tak się podobała, że starał się ją rozreklamować gdzie tylko mógł i nawet na nią głosował, podobnie zresztą jak Generał Andrzej Sawicki, merula wpadła jak śliwka w kompot i nie przerwała, aż nie przeczytała do końca, Ewa Białołęcka sama z siebie kupiła I i III tom (drugi jej podarowałem) i powiedziała, że gamedeki są świetne i w ogóle nie rozumie, dlaczego nigdy nie były do niczego nominowane, Lu jest w nich rozkochana, joe_cool nie może bez nich przeżyć (chociaż uczciwie powiedziała, że dopiero II tom ją naprawdę mocno zainteresował), Claygirl była pod dużym wrażeniem...

No sami popatrzcie. Fragment recenzji I tomu z wp.pl (Rafał Śliwiak):

Opowiadania o gamedecu są sprawnie napisane i stopniowo ujawniają czytelnikowi prawa rządzące realium i światami wirtualnymi. Odkrywają kolejne tajemnice i wciągają w wir wydarzeń. Część tekstów to lekkie, zabawne przygodówki, w których bohater z łatwością rozwiązuje kryminalne zagadki. Jednak niektóre inne dotykają problemów trudnych i ważnych. Przed którymi być może już w niedalekiej przyszłości staniemy naprawdę. Na przykład takich, jak kwestia stworzenia wirtualnego świata przeznaczonego dla osób żyjących w realium tylko dzięki aparaturze medycznej („Finta”, „3 listopada”). W świecie tym, niemal tożsamym z realium, osoby przykute do łóżka i respiratora mogłyby funkcjonować prawie tak samo, jak pełnosprawni żyją w rzeczywistości. Mogłyby poczuć się pełnowartościowymi ludźmi. Albo takich jak człowieczeństwo osób zaprogramowanych, egzystujących jedynie w świecie wirtualnym (enpeców). Z założenia przeznaczonych do zabawy, rozrywki, służenia gościom z realium („Anna”). Czy taka osoba, będącą w rzeczywistości programem komputerowym, powinna mieć prawa jak ludzie? Czy można się z nią ożenić? Gdzie są granice rzeczywistości? Gdzie są granice człowieczeństwa?

Fragment recenzji II tomu z wp.pl (ten sam recenzent):

Czytając książki Marcina Przybyłka trudno nie nabrać przeświadczenia, że zakres poruszanych przez niego problemów już niebawem stanie się przedmiotem poważnej dyskusji polityków, filozofów, duchownych, prawników, przedsiębiorców. Bo przecież przyszłość już się zaczęła i nie ma przed nią ucieczki. Droga wiedzie tylko w jedna stronę... Większość tworzonej obecnie literatury fantastycznej nie uzurpuje sobie prawa do przewidywania na poważnie przyszłości i niesionych przez nią wyzwań czy zagrożeń. Zazwyczaj starają się one mówić o otaczającej nas obecnie rzeczywistości, posługując się bardziej czy mniej oryginalną metaforą. Autorzy umieszczają swoje fabuły w znanym nam z autopsji świecie, wszczepiając do niego jedynie jakiś fantastyczny element. Albo też eksplorują światy wobec naszego alternatywne lub zupełnie baśniowe, gdzie w najlepsze króluje magia, drwiąc sobie z ograniczeń prawdopodobnego realizmu. Być może taka ucieczka od prorokowania przyszłości spowodowana jest brakiem rozeznania piszących w problemach współczesnej nauki i techniki, a może po prostu jak najbardziej realną i obiektywną niemożliwością ogarnięcia całokształtu tychże.

Jako rzadki, a tym bardziej cenny, wyjątek od reguły jawi się w tym względzie Marcin Przybyłek, z wykształcenia lekarz psychiatra, z zamiłowania – pasjonat gier komputerowych. W swoich utworach porusza on problemy związane z rozwojem cybertechnologii i jej wielowymiarowego wpływu na człowieka. W przygodowe fabuły, często wydawałoby się wycięte z pasjonujących gier komputerowych, pełne futurologicznych gadżetów, wplata istotne pytania o granice poznania i człowieczeństwa, granice życia i ontologię świata. Pytania, na które, jako się rzekło, niebawem będą musieli spróbować odpowiedzieć wielcy tego świata, a na własny użytek – także każdy z nas.


I trzeciego tomu, z tego samego miejsca:

Proza Przybyłka jest żywa, błyskotliwa i niesie ze sobą duży ładunek poznawczy. Łączy przygodową fabułę z osobistą refleksją. I choć czasem próby te wydają się dosyć karkołomne intelektualnie, to w dużym stopniu są udane. W ten sposób próbuje autor zachęcić czytelników do snucia własnych przemyśleń ta temat natury i struktury rzeczywistości, ludzkich możliwości jej postrzegania, istoty człowieczeństwa, czy nieuchronności przemijania. Stara się obudzić pragnienie poznawania prawdy i chęć wymiany poglądów z innymi, a więc do autentycznego filozofowania. To sposób pisarza na wytrącenie naszego myślenia z ustalonych torów i zasianie twórczego niepokoju. Takiego niepokoju, z którego może narodzić się nowa jakość zrozumienia, przejrzenie cząstki tajemnicy świata, przekroczenie kolejnej granicy, błyski objawienia.

...

Naprawdę, naprawdę, naprawdę. Na co jeszcze czekać, czy potrzebujecie więcej zachęt? Weźcie się wreszcie za tego gamedeka.

Proszę.
Chcę z Wami dyskutować, rozmawiać, pogłębiać i poszerzać.
I z góry dziękuję.

Autor.

merula - 18 Listopada 2009, 16:09

merula nawet przymierza się powoli do powtórnej lektury :D
M. Przybyłek - 18 Listopada 2009, 16:27

:shock: O! Słyszycie? Słyszycie? Czy wszyscy to słyszą?! :shock:

Które książki czyta się dwa, trzy, nawet cztery razy? A ja mam takich czytelniczek / czytelników sporo. I to o czymś świadczy.

:mrgreen: : Widzicie Państwo typową, niedojrzałą reakcję niejakiego M. Przybyłka. Jego infantylizm jest nader często drażniący, świadczy bowiem o niewykształceniu się spojrzenia poważnego i statecznego. Naprawdę, proszę go nie słuchać, to jeszcze dzieciak.

merula - 18 Listopada 2009, 18:47

że Cie lubią? :wink: :mrgreen:

A poważnie, rzeczywiście można w Twoich książkach znaleźć coś wiecej pod płaszczykiem fabuły i teraz chcę sobie poszukać tych poważniejszych tresci. I przypomnieć sobie dawne czasy, jak coś z tego kumałam.

Jedenastka - 19 Listopada 2009, 08:00

M. Przybyłek napisał/a
:mrgreen: : Widzicie Państwo typową, niedojrzałą reakcję niejakiego M. Przybyłka. Jego infantylizm jest nader często drażniący, świadczy bowiem o niewykształceniu się spojrzenia poważnego i statecznego. Naprawdę, proszę go nie słuchać, to jeszcze dzieciak.

:mrgreen: : Nie powiedziałem jeszcze wszystkiego. M. Przybyłek często kaprysi, jest niezadowolony, nie je i nie śpi. Tacy co mu dogodzą, jeszcze się nie narodzili, pozostali są nieciekawi. Z bezradności (i mszcząc się na niewinnym otoczeniu) zamęcza kogo może lekturą tego, co napisał...

M. Przybyłek - 19 Listopada 2009, 08:35

O, o, o.

Dokładnie tak.

Ale to jest skuteczne :) . Shenra powiedziała, że przeczyta :). :bravo :D

:mrgreen: : Żeby nie było, że nie mówiłem: M. Przybyłek jest niebezpieczny. To wizjoner na wielką skalę, a tam gdzie są wielkie wizje, lecą wielkie wióry...

merula: brawo. Jestem wielkim zwolennikiem dwukrotnego czytania moich książek. Można odkryć ciekawe rzeczy, których przy pierwszym podejściu nie widać :) . Np.: pamiętasz, jak Torkil w bazie Biura Ochrony Państwa patrzy w słońce? To taki prosty przykład.

merula - 19 Listopada 2009, 09:19

Marcinie, ale tak to ze wszystkim jest. Jak się coś widzi po raz drugi, to się na co innego zwraca uwagę.
M. Przybyłek - 19 Listopada 2009, 10:11

Tak. Tak jest ze wszystkim. Tylko że: w rzeczy "a" zobaczysz więcej rys, a w rzeczy "b" zobaczysz drugie dno i niuanse...

Ale generalnie masz rację. Ja, choćbym oglądał, powiedzmy "Helikopter w ogniu" siódmy raz, i tak zobaczę go inaczej. Chociaż ostatnia scena rozmowy z Hootem (Eric Bana) już mi się tak bardzo nie podoba. Widać, że udaje, że je ;) .

joe_cool - 19 Listopada 2009, 11:15

M. Przybyłek napisał/a
Widać, że udaje, że je ;) .


Tak śmiesznie kręci mordą, że się tak wyrażę ;) Ale jak obejrzę Helikopter po raz pińcetny pierwszy (bo już z pińcet razy oglądałam :mrgreen: ), to sobie spojrzę.

Hm, może by sobie na DVD to kupić? Z ekstrasami jakimiś? Marcinie, inspirujesz :mrgreen: ;P:

Ixolite - 19 Listopada 2009, 11:31

Jedenastka napisał/a
Nie powiedziałem jeszcze wszystkiego. M. Przybyłek często kaprysi, jest niezadowolony, nie je i nie śpi.


O nie, z jednym się nie zgodzę, M. Przybyłek z pewnością je, na co są dowody rzeczowe:

http://ixolite.info/SKOFA...es/IMG_5707.jpg
http://ixolite.info/SKOFA...es/IMG_5709.jpg

:mrgreen:

shenra - 19 Listopada 2009, 11:37

M. Przybyłek napisał/a
Shenra powiedziała, że przeczyta :)
Nie chwalmy dnia przed zachodem słońca :wink:
M. Przybyłek - 19 Listopada 2009, 11:52

Joe, ja mam reżyserską wersję na DVD. Jest kilka dodanych scen :) .

Ixi, Ty zdrajco :) . Pamiętam tego hamburgera. Niemal mnie pokonał. Na Avangardzie.

Shenra, słowo się rzekło :) .

shenra - 19 Listopada 2009, 12:00

Się nie wycofuję bynajmniej, ale klaskać uszami będę jak przeczytam :wink: Swoją drogą, właśnie Antyporadnik ze sobą zabieram... :twisted:
Jedenastka - 19 Listopada 2009, 12:22

Ixolite napisał/a
O nie, z jednym się nie zgodzę, M. Przybyłek z pewnością je, na co są dowody rzeczowe:
http://ixolite.info/SKOFA...es/IMG_5707.jpg
http://ixolite.info/SKOFA...es/IMG_5709.jpg

Wspaniałe :mrgreen: .
Czyli, posumowując to co widać na powyższych dowodach rzeczowych i to, co widziałam na Falkonie w Lublinie - Marcin, jeśli je, to właśnie tego typu specjały.
To ja się nie dziwię skąd w książce naszego Autora biorą sie opisy takie, jak ten:
Jego przezroczysta miska zawierała warstwowo ułożone słodkie ziemniaki, ananasy i kawałki kokosa, wszystko przykryte zieloną cebulą, którą obficie przyprószono pieprzem i morską solą. Obok parował żółty, serowy sos. Na moim talerzu były rozścielone zielone liście, a na nich piętrzyła się sałatka pomidorowa zanurzona w białym kremie. Gdy włożyłem w niego palce i wsunąłem strawę do ust, wyczułem cząstki ryby (chyba halibuta), cebuli i ostrego pieprzu, a wszystko to w kokosowej polewie. Pycha.
(Zabaweczki. Błyski)

Ach, te marzenia, ta wyobraźnia...
:mrgreen:

M. Przybyłek - 19 Listopada 2009, 14:37

Shenra, się wie :) .

Ten opis kulinarny jest naprawdę fajny. Zaczęły mi pracować ślinianki :) .

O, i to jest coś, co próbowałem przekazać Removowi: ja ten opis bardzo lubię. Jestem z nim jakoś związany emocjonalnie, uważam, że jest ważny, że jest w nim coś atrakcyjnego. Radość mi sprawia, że Jedenastka wyłapuje dokładnie to, co sam lubię.

Jedenastka - 19 Listopada 2009, 19:27

M. Przybyłek napisał/a
Zaczęły mi pracować ślinianki :) .

:mrgreen:
M. Przybyłek napisał/a
Radość mi sprawia, że Jedenastka wyłapuje dokładnie to, co sam lubię.

No to wyłapuję dalej, zobaczymy czy lubisz:

Czego może ode mnie chcieć facet, który ucieka w swoje wnętrze w wyniku poczucia winy albo w próbie odnalezienia odpowiedzi na pytanie, czym jest rzeczywistość? Dlaczego ja? Znowu manipulacja? Wybieg Mobillenium? Powiedział prawdę czy wszystko, o czym mówił, to kolejne kłamstwo? Zanim skończyłem myśleć, wypaliłem:
- Myślę, że chcesz mi coś dać i coś dostać.
Wytrzeszczył oczy.
- Skąd takie przypuszczenie?
- Nie wiem. Tak czuję. Narozrabiałeś. Jesteś zbrodniarzem. Przez ciebie zginą tysiące ludzi. Może więcej.
Pokręciłem głową.
- Żeby nie dopuścić do siebie ogromu winy, zaszyłeś się w tym kokonie. - Powiodłem dookoła ręką. - I masz nadzieję, że przekazując mi wiedzę, może coś więcej, uzyskasz rozgrzeszenie na teraz i na wieczność. Na dzisiaj i na przyszłość... którą naznaczyłeś śladem Bestii.
Skurczył się w sobie.
(...)
- Moja... wina - wyszeptał bladymi wargami. - Ja wiem. Doskonale wiem. Ale jedyny, jedyny sposób...
(...)
- Jedyny sposób - darł mi się do ucha - (...), to zmienić temat!!! Albo uciec i wygenerować inny nastrój!!! (...)
- *beep*! - wrzeszczę na niego. - *beep*! Stworzyłeś Bestię! Przez ciebie zginą tysiące ludzi! Może miliony! *beep*!
(...)
- Jesteś zbrodniarzem! - grzmię głosem tysiąca trąb. - Wyyyzznaaaj tooooo!

(Zabaweczki. Błyski)


***

Marcin, skąd się wziął pomysł na rozmowę z Sergio Lamą?
Jak ona powstała?

mawete - 20 Listopada 2009, 09:58

M. Przybyłek napisał/a

Zaczęły mi pracować ślinianki :) .

Czy to jest jakaś sugestia? :mrgreen: :twisted: :mrgreen:

joe_cool - 20 Listopada 2009, 10:14

mawete czujny jak zawsze :mrgreen:
shenra - 20 Listopada 2009, 12:09

Poczytałam trochę Antyporadnik. No muszę przyznać, że bawię się przy nim świetnie. Poruszany temat nie jest nowy, ale forma w jakiej piszesz i przkazujesz Marcinie niektóre informacje, jest bezcenna :wink:


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group