To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Blogowanie na ekranie - moje śmietnisko

Ziuta - 4 Grudnia 2012, 13:16

Jestem z wyjątkowo mało "rybnej" rodziny, więc nie będę odstawiał znawcy, ale jak byłem mały, to na pytanie o karpia zawsze mi odpowiadano: "nie, bo śmierdzi mułem".
Z innymi potrawami jest u mnie dziwnie. Dziadek był niby spod Przemyśla, ale nigdy nie było u nas kutii, maku, klusek, ani kasz. Głównie dlatego, że babci to nigdy nie smakowało. Ze strony mamy na szczęście mamy siemionkę i chyba ona jedna jest czymś wyjątkowym na wigilię (oprócz uszek z grzybami).

Zgaga - 4 Grudnia 2012, 13:26

Ziuta napisał/a
Jestem z wyjątkowo mało rybnej rodziny...

Coś Ci się avatar pomylił :lol:

Ziuta - 4 Grudnia 2012, 13:28

Kontestuję :mrgreen: Gdybym miał się trzymać norm wyznaczanych przez babcię i siostrę (bo przecież nie będziemy gotować dla każdego z osobna; jadłospis piszemy pod największego niejadka) to bym do końca życia wsuwał ziemniaki i kotlety. A w piątek placki ziemniaczane.
Rafał - 4 Grudnia 2012, 13:33

dzejes napisał/a
Szczupak, sandacz, dorsz, śledź...
A w życiu ;P:

Konsystencja mięsa śledzia jest podobna chyba najbardziej do pstrąga, na pewno nie do karpia. Szczupak, sandacz i dorsz to są drapieżniki, mięso jest wyrazistsze, płatki mięsa dobrze wykształcone i wyodrębniające się, struktura jest dość czytelna.

A tymczasem zaczynamy gadać o gustach :wink:

Zgaga - 4 Grudnia 2012, 13:35

Rafał, dobrego śledzia nie jadłeś. Rozpływa się (dosłownie) w ustach.
fealoce - 4 Grudnia 2012, 13:43

.... a nie w dłoni ;P:
MSPANC

Rafał - 4 Grudnia 2012, 13:47

Zgaga, może i nie, ale dobry karpik nie jest zły :wink:
Fidel-F2 - 4 Grudnia 2012, 14:07

Rafał napisał/a
dobry karpik
istnieje legenda, że ktoś, gdzieś go kiedyś widział

karp to chwast

Zgaga napisał/a
dobrego śledzia nie jadłeś. Rozpływa się (dosłownie) w ustach
prawda, bywa śledzik niemal maślany w konsystencji ale ja gustuję w bardziej zwartych wersjach
merula - 4 Grudnia 2012, 14:20

gdyby nie mąż, karp na moim stole nie pojawiał by się wcale. za to śledź bywa częstym gościem.
Zgaga - 4 Grudnia 2012, 14:31

O tak: śledzik w oleju, koreczki śledziowe, śledzik w śmietanie, sałatka biednego itp. itd. Mniam.
dzejes - 4 Grudnia 2012, 14:36

Rafał napisał/a
Szczupak, sandacz i dorsz to są drapieżniki, mięso jest wyrazistsze, płatki mięsa dobrze wykształcone i wyodrębniające się, struktura jest dość czytelna.


No i to jest złe, bo...? ;P:

A poważniej - to jasne, że gusta wchodzą w grę i wiele nie uzgodnimy. Raz mi się zdaryło jeść karpia naprawdę pysznego, moja ciotka go zrobiła - ot po prostu usmażony w panierce, ale jakiś taki, że zjadłem trzy kawałki. Nie wiem, może podstępnie zafundowała mi łososia? :o

Fidel-F2 - 4 Grudnia 2012, 14:38

w sosie musztardowym, po sułtańsku, matjas z majonezem i koperkiem, podwędzany w oleju

co to sałatka biednego?

Zgaga - 4 Grudnia 2012, 14:53

No dobra - w drodze domu trzeba śledzia kupić, bo zaczynam wyglądać jak pies Pawłowa.

Sałatka biednego: cebulka, śledzie (marynowane lub z beczki), gotowane ziemniaczki. Wszystko drobno pokrojone, przyprawione, ze śmietaną lub jogurtem.

Rafał - 4 Grudnia 2012, 15:03

Lubię karpia, ogólnie lubię ryby i dość często je jadam, jestem takim, takim ryboszem chyba :D Karp ma to do siebie, że wymaga czasu, to co innej rybie można zrobić, karp nie daruje i nie odwdzięczy się smakiem. Tak samo i o bigosie można powiedzieć, że zagotowana kiszona kapusta to kwas, chwast i ohyda. Tyle, że i tu i tu potrzeba dni, aby potrawa się należycie przygotowała.

BTW, podkreśliło mi "ochyda", czemu ohyda, a nie ochyda? :shock:

Martva - 4 Grudnia 2012, 15:12

Wszyscy się strasznie zachwycają karpiem mojego ojca (zwykłym, smażonym), czasem zaczynając od nie lubię karpia, ale..., jednak odkąd pamiętam zawsze przynosił je do domu już nieżywe. Nie było cyrków z zajmowaniem wanny i ukatrupianiem.

I poważnie, jak taki ryb pływa w wannie przez parę dni to gdzie się myje reszta mieszkańców?

fealoce - 4 Grudnia 2012, 15:15

Martva, nie myje się :lol:
Rafał - 4 Grudnia 2012, 15:17

Generalnie wanna do wymoczenia się jest używana u mnie sporadycznie, wszyscy korzystają z kabiny z wodnymi bajerami, światełkami i muzyką - ma dość obszerny (dwuosobowy :wink: ) i głęboki brodzik, od biedy można się zanurzyć, ale prysznic i czasem jakieś biczyki na gołą ... ekchm, to jest to.
Fidel-F2 - 4 Grudnia 2012, 15:23

Rafał napisał/a
Tak samo i o bigosie można powiedzieć, że zagotowana kiszona kapusta to kwas, chwast i ohyda.
pieprzycie hipolicie
Rafał - 4 Grudnia 2012, 15:28

Tak się nie rymuje, inaczej trzeba. ;P:
illianna - 4 Grudnia 2012, 18:23

Martva napisał/a

I poważnie, jak taki ryb pływa w wannie przez parę dni to gdzie się myje reszta mieszkańców?
spuszcza się wodę, rybkę do bali, rodzina do wanny, potem napełnianie i tak aż do wigilii ;P:
A skąd Tata te nieżywe karpie przynosił?
Karp jest rybą żerującą w mule, taka hiena wśród ryb, dlatego jego mięso śmierdzi bardziej niż mięso ryb na przykład strumieniowych (pstrąg) lub morskich. Ja tam wolę pstrąga i ostatnio dzięki mojemu urodzinowo-imieninowemu obiadowi przekonałam do tej koncepcji resztę wigilijnych biesiadników, w tym roku będzie pstrąg, uf. Nawet teściowa, która ryb nie lubi stwierdziła, że pstrąg pyszny był, a ja go zwyczajnie w panierce usmażyłam, bez żadnych mecyi. Teraz jeszcze muszę ją nawrócić na łososia i tuńczyka :mrgreen:

corpse bride - 4 Grudnia 2012, 19:15

Pstrąg jest pyszny, ale trzeba ze 2 na osobę. Przynajmniej na taką osobę jak ja. No a karp to karp, ten muł mi jakoś nie przeszkadza. W ubiegłych latach robiłam na Wigilię kuleczki rybne w galarecie (w przepisie nazywało się to gefilte fisz, ale nie wiem, czy poprawnie). Robi się to z 3 rodzajów ryby słodkowodnej, więc robiłam z karpia, pstrąga i czegoś jeszcze co się trafiło. Roboty na półtora dnia, ale pyszne i nie czuć karpia w karpiu.

Dziś u mnie rybio (może przez te rozmowy tu), ale napiszę we właściwym wątku.

Sądząc po zapachu ludzi w tramwaju podejrzewam, że ci co te karpie kupują żywe to się jednak w ogóle nie myją.

A teraz zabieram się do pracy...

joe_cool - 4 Grudnia 2012, 22:03

Ja tam lubię karpie i wcale mi mułem nie zalatują, nie wiem, może moja mama ma jakiś super tajny sposób, żeby się tego aromatu pozbyć, albo ja mam jakiś super talent, że kupuję nieśmierdzące karpie ;P:
I Zgaga, nie chcę Cię martwić, ale śledź z natury nie rozpływa się w ustach. Żeby się rozpływał i był biały, traktuje się go jakąś straszną chemią. Proszę bardzo, do poczytania: http://www.kuchnia-kuchni...ukac_konsumenta

corpse bride - 5 Grudnia 2012, 11:32

joe_cool, nie wiedziałam, że śledziom tak się robi! Perhydrol niby nie jest jakimś chemicznym końcem świata, ale to i tak nie przyjemne. Poza tym ja wolę, żeby śledź jednak miał zwartą strukturę, czasem mi się rozpadają już w moczeniu :( Będę teraz szukać śledzi solonych w całości, a nie filetów. Nawet jeśli te też były traktowane perhydrolem, to na mniejszej powierzchni i na skórę, którą ściągnę. Więcej roboty, ale cóż.

Wczoraj miałam bądź co bądź pracowity dzień i jakoś dziwnie długi. Rano miałam wyjątkowo spotkanie z moją psychoterapeutką (zazwyczaj mam w poniedziałki, ale przełożyła). Potem sporo czasu zajęły mi dwie wyprawy do sklepu i dwie na pocztę plus pakowanie rzeczy do wysyłki (trochę biżu, a trochę gratów z allegro). Potem gotowałam i wydawało mi się, że minął cały dzień. Następnie zaczęłam malować krzesła drugą warstwą, ale farba szybko się skończyła, więc więcej było czynności przygotowawczych niż samego malowania. Ale i tak wyglądają już ładnie.
Przed siedemnastą wrócił Puszek, co mi przypomina, że powinnam iść do ogródka przykryć karczochy korą, którą mi wczoraj przyniósł.
Zjadłam obiad, trochę czasu zmitrężyłam przy kompie (ale też zajmowałam się biznesem biżuteryjnym). Popracowałam trzy godziny wpisując cyferki do excella, a na koniec obejrzałam kilka odcinków serialu wyplatając w międzyczasie kilka bransoletek z czaszkami i [akrylowymi] kolcami. Yeah.
Kiedy szłam spać było jakoś blisko trzeciej, ale nawet nie byłam specjalnie senna.

ilcattivo13 - 5 Grudnia 2012, 15:08

corpse bride napisał/a
... powinnam iść do ogródka przykryć karczochy korą, którą mi wczoraj przyniósł...
kapary też posadziłaś? :wink:
corpse bride - 5 Grudnia 2012, 15:15

Nie, to jeszcze przede mną. Fajnie, że się odezwałeś, bo bałam się, że skoro Fidel dostał bana nikt tu nie będzie komentował ;)
Agi - 5 Grudnia 2012, 15:23

corpse bride napisał/a
Fajnie, że się odezwałeś, bo bałam się, że skoro Fidel dostał bana nikt tu nie będzie komentował

corpse bride, widzisz związek między jednym, a drugim?
corpse bride napisał/a
że powinnam iść do ogródka przykryć karczochy korą, którą mi wczoraj przyniósł.

Mam jeszcze brukselkę w ogrodzie, na razie śnieg ją przykrywa. :mrgreen:

ilcattivo13 - 5 Grudnia 2012, 15:25

corpse bride napisał/a
Nie, to jeszcze przede mną.
jako taki etap pośredni pomiędzy karczochami a viagrą? :lol:

corpse bride napisał/a
Fajnie, że się odezwałeś, bo bałam się, że skoro Fidel dostał bana nikt tu nie będzie komentował ;)
znaczy sugerujesz, że mam zastąpić Fidela? Nie dam rady... :roll:
fealoce - 5 Grudnia 2012, 15:38

ilcattivo, ale tylko na kilka dni :mrgreen:
ilcattivo13 - 5 Grudnia 2012, 16:04

nawet na minutę bym nie dał rady :wink:
corpse bride - 5 Grudnia 2012, 17:05

Fidelowi zawsze się coś nie podoba i komentuje robiąc ruch w interesie :) Szkoda, że nie jest fanem mojej strony z biżuterią...

Byłam w ogródku, wysypałam 80l kory na 5 karczochów a raczej ich grobików. Podobno, żeby przezimowały w naszym klimacie trzeba je ściąć przy ziemi i przykryć. Ścięłam je przed Corpse Balem i okazało się, że liście karczochów to piękne i mroczne dekoracje. Trochę od tego czasu wyrosły ponad kopczyki, więc ścięłam znowu biedaczków.
W ogródku nadal rośnie fioletowy jarmuż i doskonale wygląda. Pod śniegiem kwitną jeszcze nagietki i lwie paszcze, ale ma się podobno ochłodzić, więc nie wróżę im długiego życia :(
Na balkonie mam jeszcze kwitnącą pnącą pelargonię (pełną). Kwitnie teraz ładniej niż latem, a jest kurde grudzień :shock:



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group