To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Ludzie z tamtej strony świata - Rafał Kosik

Rafal Kosik - 28 Lipca 2007, 00:38

Zazdrość, straszna rzecz.
Studnia - 28 Lipca 2007, 00:48

Zazdrość :shock:
No teraz to żeś dał do pieca :mrgreen:

Ixolite - 28 Lipca 2007, 10:52

Zaczynam się bać dzisiejszego wieczoru... :shock:
joe_cool - 28 Lipca 2007, 11:19

Rafał Kosik napisał/a
Stary! Jak na mnie spojrzeć, to ja sądzę, że bardziej film erotyczny by wyszedł ;>

Studnia napisał/a
No nie wiem jak odczucia płci przeciwnej, ale mi to ciśnie na usta śmiech zdrowy i szczery :mrgreen:

płeć przeciwna zachowa swoje odczucia dla siebie :twisted:

corpse bride - 30 Lipca 2007, 01:02

cześć :)

moją awersję do okładek 'felixów...' przełamał pisarz orbitowski mówiąc, że treść ponoć niezła. wzięłam więc tom i przeczytałam. potem drugi. i bardzo mi się podobały. drugi bardziej.

wracając do rysunków, to te w środku są fajne. te na okładce nie odpowiadają mi na poziomie dość technicznym (za gruba linia konturu i te cienie jakieś sztuczne, 'komputerowe' takie). no ale to chyba kwestia gustu, bo innym się podobało. i miło, że rysunki są autora. bardzo miło.

czytając pierwszy tom często przypominał mi się potter, ale to nic złego. tu też jest niby trójka bohaterów, ale - co mi się podoba - wszyscy są równorzędni i uzupełniają się zdolnościami.

rzecz czyta się super fajnie i ciężko się oderwać. często czytałam w tramwaju i po wyjściu miałam ochotę poczytać jeszcze moment zanim pójdę na hiszpanski czy gdzie tam mnie sprawy wzywały. druga część jest zdecydowanie bardziej interesująca i koherentna (w pierwszej dopiero pod koniec okazywało się, że wszystko się łączy). oczywiście, co kto lubi, ale taka spójna konstrukcja bardziej wciąga.

podoba mi się, że wszystko jest w przedstawionym swiecie takie dobre i prawe. są dobre wzorce, a podane tak, że dzieci to lubią.

czego bym się mogła przyczepić, to pewien schematyzm i spora ilość stereotypu. w różnych miejscach. np. postaci są często bardzo schematyczne i wiadomo od początku, czego się po nich spodziewać. schematem trącił mi cały obraz prl-u, takie to było wszystko przerysowane i nienaturalne. i - co zauważałam najczęsciej (zacięcie zawodowe) - przesadne (imo) korzystanie ze stereotypów płci. chłopcy i dziewczynki różnią się w tych książkach jakby jedni byli z wenus, a drugie z marsa conajmniej.

no, ale generalnie superspoko i wielkie :bravo

teraz postaram się zdobyć tom trzeci i vertical do czytania w samolocie.

corpse bride, lat 24

Bogusław.r - 1 Sierpnia 2007, 10:05

Hmmm...a to muszę skombinować do poczytania Felixa :) Jak na razie to czytałem tylko opowiadania w NSFFiH i muszę przyznać, żem zachwycony był każdym :) ehhhh chciałbym tak umieć pisać....
corpse bride - 3 Sierpnia 2007, 18:25

polecam polecam

zaczęłam czytać vertical w samolocie, na razie spoko, jak przeczytam, to się odezwę.

Rafal Kosik - 4 Sierpnia 2007, 00:36

corpse bride napisał/a
moją awersję do okładek 'felixów...' (...) wracając do rysunków, to te w środku są fajne. te na okładce nie odpowiadają mi na poziomie dość technicznym

Nie jestem zawodowym ilustratorem, ale uważam, że ta okładka i tak jest lepsza od niemal wszystkich okładek polskich książek dla dzieci/młodzieży. Pierwszą zaprojektowałem samodzielnie z przyczyny banalnej - nie stać mnie było na dobrego ilustratora, a efekty pracy kiepskich widziałem. Okazało się, że czytelnikom podoba się, że robię to sam.

corpse bride napisał/a
druga część jest zdecydowanie bardziej interesująca i koherentna (w pierwszej dopiero pod koniec okazywało się, że wszystko się łączy). oczywiście, co kto lubi, ale taka spójna konstrukcja bardziej wciąga.


Pierwsza część pierwotnie miała być oddzielnymi opowiadaniami. Potem stwierdziłem, że to bez sensu i połączyłem je w całość.

corpse bride napisał/a
schematem trącił mi cały obraz prl-u, takie to było wszystko przerysowane i nienaturalne. i


Wcale nie! Tak to wtedy wyglądało. Pamiętam czasy schyłkowego PRLu. Np. odbyłem z ojcem dwudniową wycieczkę do Siedlec po lodówkę. Znajomy znajomego znajomego znajomego dowiedział się, że mają rzucić lodówki Mińsk tego i tego dnia w tym i tym sklepie. Tak było :)

corpse bride napisał/a
- co zauważałam najczęsciej (zacięcie zawodowe) - przesadne (imo) korzystanie ze stereotypów płci. chłopcy i dziewczynki różnią się w tych książkach jakby jedni byli z wenus, a drugie z marsa conajmniej.


To nie są stereotypy. Mam jedenastoletniego syna i widzę, jak zachowują się dziewczyny, a jak chłopcy. Jasne, że nieco to przerysowałem. No, ale ostatecznie, to nie reportaż, tylko SF :)

Piech - 4 Sierpnia 2007, 11:22

Rafal Kosik napisał/a
To nie są stereotypy. Mam jedenastoletniego syna i widzę, jak zachowują się dziewczyny, a jak chłopcy. Jasne, że nieco to przerysowałem. No, ale ostatecznie, to nie reportaż, tylko SF :)

Potwierdzam. Mam syna i dwie córki. Od najmłodszych lat zupełnie inaczej się bawili, inaczej dobierali sobie zabawki. To nie stereotyp, to natura. I proszę mi nie mówić, ża ja lub matka podtykali dzieciom zabawki, mniej lub bardziej świadomie przekazywali stereotypy. Ja te wszystkie argumenty znam. O kant ... to rozbić. Od początku obserwuje u dzieci naturalne preferencje, zachowania, które są silniejsze niż jakikolwiek wpływ wychowania, środowiska.

Adaam - 16 Sierpnia 2007, 14:33

Poza tym tak zwane "stereotypowe" zachowania chłopców i dziewczynek są chyba oczekiwane, a nawet wymagane przez czytelników. Bo jakoś tak do liceum to raczej nie uraczy w klasie metroseksulanego chłopca, wszystko jest jasne i klarowne, przykryte jeszcze kocem jako takiej niewinności - plemniczki dopiero wychodzą z pampersów. Dzieciom to odpowiada (książki dla nich), a jeśli nam nie?, przecież zawsze można obejrzeć Kieślowskiego. (...) Może to trochę przejaskrawiony obraz, ale te różnice płci są chyba bardziej wyraźne właśnie w młodości, dopiero później to się zaciera.
Co do rysunków to można by podskutować, jeśli nie byłyby autora - tak to jest świętość i nam nic do tego, takie jest przynajmniej moje zdanie. Zresztą na przykład w porównaniu z taką Cornelią Funke (Atramentowe serce) to Rafał jest bardzo dobry - ta pani w ogóle nie rysuje postaci ludzkich, a rysuneczki po rozdziałach są bardzo średnie, ale są jej, więc będę już cicho. Poza tym widziałem rysunki autora Feliksów, te od obrazkowego humoru, i to jest zupełnie inna kreska niż okładki cyklu. Ja nie umiem rysować i dla mnie to zawsze czarna magia, nie potrafię tego pojąć jak można mieć w dłoni różne style np. Rosiński czy Gawronkiewicz.
Jeśli chodzi o fabułę feliksów to godne szacunku jest to, iż jest to mniej lub bardziej wyprana kalka fantastyki angielskiej, która jest tak poczytna - obeszło się bez magii i czarodziejek, no i wyszło coś bardzo świeżego, godnego nie tyle naśladownictwa, co inspiracji...

A. Pilipiuk - 20 Sierpnia 2007, 10:22

Rafal Kosik napisał/a
Zazdrość, straszna rzecz.


zazdrośc to siła.

ważne by wykorzystywac ją twórczo a nie destrukcyjnie.
spadam do roboty żebyscie mi potem dokonań zazdrościli :wink:

flamenco108 - 24 Sierpnia 2007, 10:06

Wpiszę się tu:
Właśnie wczoraj skończyłem opowiadanko "Ohyda" - ładniutkie, zgrabne, ale najbardziej mi smakowało, że umieściłeś je w świecie przedstawionym "Marsa". Plusik.

Rafal Kosik - 25 Sierpnia 2007, 18:39

Tempo pisania stale mi rośnie, choć są upadki i wzloty. Podczas ostatniego wyjazdu w góry, kiedy miałem głowę pełną pomysłów i spokój kilkudniowy od obowiązków polconowych, udało mi się trochę popracować w tempie pilipiukowym :) Wyliczyłem, że gdybym je utrzymał, to napisanie książki o objętości Felixa zajęłoby mi mniej niż miesiąc. Póki co finiszuję z czwartym Felixem, ale przede mną jeszcze wszystkie ilustracje, bowiem ich nawet nie tknąłem.

W tym roku powinno pójść jeszcze jedno opko, które obiecałem Parowskiemu tak ze dwa lata temu. Potem coś do SFFH i biorę się za dorosłą powieść, która dojrzewa mi w głowie też od paru lat. Myśląc o tym, czuje się, jak czuje się zapewne wspinacz, stojąc u stóp góry.

Adaam - 26 Sierpnia 2007, 03:02

To musi być imponująca góra, więc pewnie warto czekać... :D
Roxeus - 26 Sierpnia 2007, 18:11

Kiedy będzie IV część Felixa, neta i Niki? Nie moge juz się doczekać premiery tej książki. To jest najlepsza książka jaką do tej pory czytałem. Gratuluje Panu tak świetnej książki. :bravo Ja też napisałem swoją własną książkę co prawda jest nie za ciekawa ani długa, ale wysłałem ją Panu do ocenienia e-mailem. Czekam na Pana ocene :D
Rafal Kosik - 27 Sierpnia 2007, 21:21

Czwarta część będzie (Według planu) w połowie listopada. A tego maila na wszelki wypadek puść mi jeszcze raz. Miałem problemy z pocztą - wszystko ściągało się z servera w kilku kopiach, więc mam spory bałagan.
A. Pilipiuk - 28 Sierpnia 2007, 10:21

przestudiowałem sobie "ohydę" i szczerze powiedziawszy średnio mi podpasowało.
tzn jako archeologowi nie podobała mi się scena z zakopaniem trupa.

1) trup ma długość ok 170 cm. (rosły bandzior więcej) To oznacza konieczność wyrwania 10-15 płyt chodnikowych. każda taka płyta swoje waży - to już jest orka...

2) trup ma swoją objętość - tzn. ok 100 litrów. Zważywszy że jeszcze trzeba go czymś przysypać i nie da sie wykopać dziury dokładnie na miarę trzeba wywalić ok 400 litrów ziemi czyli ponad tonę piachu. wywalać należy na folię - odpada problem zamiatania po robocie.

3) norma głębokości grobu to minimum 120 cm. Zakopując tuż pod płytami ryzykujemy upiorny smród przez co najmniej trzy tygodnie, plus zapadanie się płyt. i ryzyko zwykłego wdepnięcia w trupa...

4) pod chodnikiem jest najczęściej podsypka - warszta zużlu która odporwadza wodę i stabilizuje płyty - tu nie było o niej wspomniane. płyty dodatkowo uszczelnia się zasmarowująć łaczenia rozcieńczonym mleczkiem betonowym.

Tak czy inaczej robota na dobre dwie godzinki dla dwu ludzi uzbrojonych w szpadle.

****

jak ja bym ro zrobił? Ano Ziemowit opryskuje zwłoki areozolem, cieło rozpada się jak w filmile "Nikita" na proszek, zabójca podnosi jedna płytę kopie dołek, zmiata resztki do środka

:wink: A CO, FANTASTYKĘ PISZEMY :wink:

dobra powyzłośliwiałem się, popsułem Autorowi humor, to wracam do roboty

Roxeus - 28 Sierpnia 2007, 19:19

Niedługo napisze nowy e-mail :D
Rafal Kosik - 29 Sierpnia 2007, 01:37

A. Pilipiuk napisał/a
trup ma długość ok 170 cm. (rosły bandzior więcej) To oznacza konieczność wyrwania 10-15 płyt chodnikowych. każda taka płyta swoje waży - to już jest orka...

Ej, pesymista z Ciebie. Duża płyta z lat 70-80 ma bok 35-40 cm. Starczy pięć, może sześć wyjąć. Zakopujemy bandziora bokiem.

A. Pilipiuk napisał/a
trup ma swoją objętość - tzn. ok 100 litrów. Zważywszy że jeszcze trzeba go czymś przysypać i nie da sie wykopać dziury dokładnie na miarę trzeba wywalić ok 400 litrów ziemi czyli ponad tonę piachu. wywalać należy na folię - odpada problem zamiatania po robocie.

Niech będzie i 400 litrów, czyli nieco mniej niż tona, jakieś 800 kg. Liczyłem to z kalkulatorem. Jeśli nie ma korzeni, to jest to 5-8 minut.

A. Pilipiuk napisał/a
norma głębokości grobu to minimum 120 cm. Zakopując tuż pod płytami ryzykujemy upiorny smród przez co najmniej trzy tygodnie, plus zapadanie się płyt. i ryzyko zwykłego wdepnięcia w trupa...

A kto mówi, że się stosujemy do norm? Smród smrodem, a że się będą zapadały, to napisałem.

A. Pilipiuk napisał/a
pod chodnikiem jest najczęściej podsypka - warszta zużlu która odporwadza wodę i stabilizuje płyty - tu nie było o niej wspomniane. płyty dodatkowo uszczelnia się zasmarowująć łaczenia rozcieńczonym mleczkiem betonowym.

To teoria, stosowana może przy głównych ulicach. Chodziłem dawno temu do technikum budowlanego i wiem, jak to wygląda w praktyce. Mniej uczęszczane chodniki to po prostu kikunastocentymetrowa warstwa piachu pod płytami, plus piach między płyty.

A. Pilipiuk napisał/a
Tak czy inaczej robota na dobre dwie godzinki dla dwu ludzi uzbrojonych w szpadle.
****
jak ja bym ro zrobił? Ano Ziemowit opryskuje zwłoki areozolem, cieło rozpada się jak w filmile Nikita na proszek, zabójca podnosi jedna płytę kopie dołek, zmiata resztki do środka
:wink: A CO, FANTASTYKĘ PISZEMY :wink:
dobra powyzłośliwiałem się, popsułem Autorowi humor, to wracam do roboty

Chciałbyś!;) Wiem przecież, że to mało realne. Prędzej by trupa wrzucił do worka i do śmietnika. No, ale to banalne i takie... niefantastyczne. Postać Ziemowita jest bardziej symboliczna niż realistyczna.

Godzilla - 29 Sierpnia 2007, 06:39

Jak w krzakach za osiedlem leżało jakieś drobne ścierwo, nie sprawdzałam czego, to smród był przez całe lato ;P:

Dyskusja jak nic Kruka Siwego przyciągnie :wink:

A. Pilipiuk - 29 Sierpnia 2007, 11:06

Rafal Kosik napisał/a
Ej, pesymista z Ciebie. Duża płyta z lat 70-80 ma bok 35-40 cm. Starczy pięć, może sześć wyjąć. Zakopujemy bandziora bokiem..


i waży taka płytka ze dwadzieścia kilo. wiem bo wyjmowaliśmy takie w Płocku na wykopaliskach. Grube skęrzane rękawice etc.

Cytat
Niech będzie i 400 litrów, czyli nieco mniej niż tona, jakieś 800 kg. Liczyłem to z kalkulatorem.


piach mamy pochodzenia granitowego ok. 3 tony/m2, piach jest lżejszy ale do 2 ton/m3 nijak nie zejdziesz.

.
Cytat
. Jeśli nie ma korzeni, to jest to 5-8 minut. .


pozwolę sobie w tym miejscu zachować wzniosłe milczenie.

Cytat
Mniej uczęszczane chodniki to po prostu kikunastocentymetrowa warstwa piachu pod płytami, plus piach między płyty. .


wydawło mi sie ze to raczej środek miasta - tylko trochę zapuszczony.

aha i górka będzie bo objętość trupa "wypchnie" analogiczną objętość piachu z dołu.

Cytat

Postać Ziemowita jest bardziej symboliczna niż realistyczna.


symboliczna a nie realistyczna!?

tfu! Nurt główny nam przecieka!!!

Kruk Siwy - 29 Sierpnia 2007, 11:19

Jezu ale śmierdzi... znowu jacyś partacze chowali...
A może to *beep* nurt zalatuje niemożebnie.

Wrócę do tematu jak mi się uda młodemu Ohydę wyrwać z łap.

Roxeus - 29 Sierpnia 2007, 14:03

Wczoraj wieczorem przesłałem Panu maila.
dareko - 29 Sierpnia 2007, 14:30

A. Pilipiuk, cala sytuacja byla tak fantastyczna i oderwana od rzeczywistosci, ze smrod i niezwykla sprawnosc Ziemowita nie zrobily na mnie wrazenia. Jestem raczej ciety na niescislosci i bledy logiczne, jednak w tym wypadku Rafal zgrabnie wybrnal pokazujac, ze caly zabieg nie mial na celu ukrycia zwlok po wsze czasy. Po prostu, trup zakopany na chwile, zeby sie nie potykac. :) Ziemowit wprawiony w robocie, pewnie nie pierwszy raz to robil. Nie widze powodu do czepiania sie.
Ixolite - 29 Sierpnia 2007, 14:58

No mnie ta scenka też trochę zastanowiła. Problem nie leży chyba w tym, czy takie działanie jest wykonalne czy nie. Wydaje mi się, że chodzi raczej o to, czy czytelnik jest skłonny w to uwierzyć. Skoro jeden z czytelników uznał, że takie wydarzenie jest na tyle nieprawdopodobne, by nie mogło mieć miejsca w opisanej postaci, to może coś jest na rzeczy?

Mnie się scenka bardzo podoba, choć naszły mnie wątpliwości ;)

A. Pilipiuk - 29 Sierpnia 2007, 15:06

dareko napisał/a
Nie widze powodu do czepiania sie.


głównym powodem czepiania sie innych jest odreagowanie własnych upokorzeń i chęć dokopania slabszemu :wink:

Roxeus - 31 Sierpnia 2007, 09:44

No i co? Doszła Panu moja książka?
Rafal Kosik - 31 Sierpnia 2007, 13:30

W każdej powieści czy opowiadaniu SF występuje zjawisko naciągania faktów. Bez tego byłoby nudno. Zastanawiałem się, pisząc to, co innego (niebanalnego) mógłby zrobić Ziemowit, żeby ukryć ciało. Polać czymś, żeby się rozłożyło? Zamiast ciała miałby wtedy kupę cuchnącej galarety, albo coś podobnego. Wywieź w worku na taczce? Nudne.

Zdradzę, OK. Zainspirował mnie do tego niemy film chyba z Chaplinem, nie pamiętam, w którym bohater zamiata ulicę, a kiedy ma już sporą kupkę śmieci zastanawia się co z nimi zrobić. Wtedy podnosi krawężnik (który okazuje się być elastyczny jak gąbka) i wmiata śmieci pod chodnik. Podpasowało mi to rozwiązanie, bo dobrze nawiązuje do narastających w Polsce połowy XXI wieku napięć społecznych. A czy to w praktyce wykonalne, to już mniej ważne :)

Kruk Siwy - 31 Sierpnia 2007, 13:32

Ważne, żeby w opowiadaniu grało... autor niestety nie może być załączany do każdego egzemplarza SFFiH...
Kuba - 31 Sierpnia 2007, 13:49

Rafal Kosik napisał/a
W każdej powieści czy opowiadaniu SF występuje zjawisko naciągania faktów. Bez tego byłoby nudno. Zastanawiałem się, pisząc to, co innego (niebanalnego) mógłby zrobić Ziemowit, żeby ukryć ciało. Polać czymś, żeby się rozłożyło? Zamiast ciała miałby wtedy kupę cuchnącej galarety, albo coś podobnego. Wywieź w worku na taczce? Nudne.

Zdradzę, OK. Zainspirował mnie do tego niemy film chyba z Chaplinem, nie pamiętam, w którym bohater zamiata ulicę, a kiedy ma już sporą kupkę śmieci zastanawia się co z nimi zrobić. Wtedy podnosi krawężnik (który okazuje się być elastyczny jak gąbka) i wmiata śmieci pod chodnik. Podpasowało mi to rozwiązanie, bo dobrze nawiązuje do narastających w Polsce połowy XXI wieku napięć społecznych. A czy to w praktyce wykonalne, to już mniej ważne :)


Zgadza się, bo przecież w końcu chodzi o ciekawą opowieść, która gdzieś czytelnika zabierze, czymś zafascynuje. Ja przynajmniej tego od książek/opowiadań oczekuję. A czy pod chodnikiem jest pięcio czy dziesięciocentymetrowa wrstwa żużlu, czy - jak w Zatoce Tęczy - statek był jedno- czy dwu-osobowy, nie ma przecież większego znaczenia. To nie żaden reportaż ani poradnik młodego zakopywacza zwłok pod chodnikową płytką, ale fantastyka.



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group