Blogowanie na ekranie - moje śmietnisko
joe_cool - 30 Października 2007, 10:47
no to sto lat!
mBiko - 30 Października 2007, 17:02
O w dziuplę, impreza a ja bez kwiatów. Przyjmij w takim razie chociaż tego dmuchawca, żeby Ci zawsze było lekko na sercu.
corpse bride - 30 Października 2007, 17:09
dzięki
mBiko - śliczny, mięciutki
Iscariote - 30 Października 2007, 19:22
No to wszystkiego naj.
A ja zadedykuję piosenkę
merula - 31 Października 2007, 08:04
To ja z opóźnieniem, bo dziś zajrzałam w te rejony :
Najlepszego, w najlepszym gatunku, w odpowiednim czasie i z odpowiednimi ludźmi co tylko ci się zamarzy.
corpse bride - 31 Października 2007, 11:55
dzięki za życzenia wszystkim teraz, jak nie omieszkali mi przypomnieć moi znajomi już bliżej do trzydziestki niż do dwudziestki, ale jakoś wyjątkowo mnie to nie martwi.
iscariote, ładna piosenka, kojarzy mi się z pobytem w stanach, chyba tam często leciała w radiu.
przeżyłam urodziny. wczoraj zrobiłam kolację dla współlokatorów i przyjaciela (sałatka z rucolą i łososiem na starter, smażone bakłażany z sosem pomidorowym, ryżem i masłem czosnkowym na danie główne). niby proste jedzenie, ale bardzo dobre było. i jakieś ciasta od mojej mamy.
dziś pieczemy pumpkin pie, a potem spotykam się z przyczyną mego szczęścia i nieszczęścia.
a impreza będzie w piątek z tydzień, bo w tym tygodniu ludzie są zbyt mobilni, żeby cokolwiek planować. aż się boję tej imprezy...
Iscariote - 31 Października 2007, 18:59
corpse bride napisał/a | ładna piosenka |
No ba, że ładna Przecież brzydkiej bym Ci nie zadedykował
Orbitoski - 31 Października 2007, 22:09
Boże. zapomniałem. Wszystkiego dorbego Korpsiku! I dziękuję!
corpse bride - 1 Listopada 2007, 01:03
Orbitoski napisał/a | Boże. zapomniałem. |
spoko, przyzwyczaiłam się. nawet ludzie, których znam latami ciągle mylą daty i składają mi życzenia w halloween. bo jestem taka creepy, jak mi ktoś powiedział
dzięki
dzejes - 4 Listopada 2007, 01:03
corpse bride napisał/a | dzięki za życzenia wszystkim teraz, jak nie omieszkali mi przypomnieć moi znajomi już bliżej do trzydziestki niż do dwudziestki, ale jakoś wyjątkowo mnie to nie martwi.
|
Najlepsze, choć mocno spóźnione zyczenia A bliżej jest zawsze, niż dalej, taki to człowieczy los
corpse bride - 4 Listopada 2007, 02:11
dzięki, dzejes.
wróciłam właśnie z knajpy. knajp. spotkanie ze znajomym ze studiów (jego dziewczyną i jej znajomymi). to miło czasem spotkać ludzi. piwo dla higieny psychicznej. dla zdrowia psychicznego. tak mawiam. tylko dzisiaj jakoś mi nie posłużyło. może dlatego, że to sobota, może z jakiegoś innego powodu z wielomilionowej puli. w każdym razie, bezsens mnie znowu przytłoczył. czy brak sensu jest bezsensem tak jak brak światła - ciemnością? czy to inna jakość? morze osób na ulicach, chociaż zimno i pada. tyle osób, a nikogo nie znam, czuję się sama w tym mieście. na świecie generalnie. albo spotykam jakieś osoby, które znam, czy kiedyś znałam -- 'jak to się stało, że wylądowałaś w tej drętwej knajpie?' -- i taka dalej rozmowa...
i - i gdyby ludzie (ja) nie byli tak ułożeni, że dążą do sparowania, to byłabym szczęśliwa, no bo - czego mi brakuje? jestem inteligentna, lubię tyle rzeczy, że nidgy się nie nudzę, mam swój pokój, kota, kuchnię, gdzie gotuję, łazienkę z ciepłą wodą i pralką, mam dużo książek, tytuł magistra, misie w łóżku, pieniądze i ładne stopy. bóg, jeśli jest, powinien mnie zabić za taką niewdzięczność. jeśli nie zabija, to pewnie tylko dlatego, że jest świadom, że sam to tak urządził.
kórwa.
Fidel-F2 - 4 Listopada 2007, 09:52
corpse bride, przecudnie to napisałaś
Czasem mam podobnie ale ponieważ podobne myśli nawiedzają mnie od wielu lat zdąrzyłem się przezwyczaić, mam przekonanie, że spora część z nich to ułudy, jestem pewnie mniej wrażliwy, dawno przekonałem się, że zajmowanie nimi nie ma sensu więc krzywdy mi nie robią.
Problemy z brakiem sensu skończyły się trzy lata temu. Urodził się Mikołaj.
A jeśli chidzi o Ciebie to winne wszystkiemu są misie w łóżku.
ihan - 4 Listopada 2007, 13:35
Edit: usuwając wywalanie moich trzewi, zostawiam samo mięso czyli:
Stopy do góry Corpse.
corpse bride - 5 Listopada 2007, 02:17
postanowiłam coś zmienić w swoim życiu. posty blogowe będą odtąd pisane kursywą, a komentarze do komentarzy - normalnie.
Fidel-F2 napisał/a | Problemy z brakiem sensu skończyły się trzy lata temu. Urodził się Mikołaj. |
wiem, żałuję ostatnio, że nie mam dzieci
Fidel-F2 napisał/a | to winne wszystkiemu są misie w łóżku. |
proste poza tym dzięki fidel za ciepłe słowo.
wow, kiedy to usunęłaś? dzięki za podzielenie się trzewiami, serio, bardzo dziękuję. możesz zawsze napisać na priv, na wypadek, gdybym chciała przeczytać jeszcze raz
Cytat | Stopy do góry Corpse.
|
ależ proszę bardzo:
Martva - 5 Listopada 2007, 10:29
Uo, jaka fajna stopa
corpse bride - 5 Listopada 2007, 11:10
nie bez kozery mój (były) luby nazywał mnie sasquatch'em
Fidel-F2 - 5 Listopada 2007, 21:23
corpse bride napisał/a | wiem, żałuję ostatnio, że nie mam dzieci | a ile to, że tak powiem, roboty?
corpse bride - 6 Listopada 2007, 02:24
musiałabym spotkać kogoś tak wyjątkowego, żeby chcieć z nim mieć dzieci. nie chcę mieć takich z kimkolwiek. bez sensu.
corpse bride - 6 Listopada 2007, 02:56
po weekendzie. mieszkanie trochę posprzątane (to głównie kasia), trochę przemeblowane, rześki powiew nowości. krystiana nie było, wrócił dziś (zaczął studia podypolomowe na uam, seksuologię i czasem wyjeżdża w związku z tym dalej niż na wolę duchacką).
dziś byłam w kantorze (nie skomentuję kursu dolara, powiem tylko, że trzeba zacząć zarabiać ), w banku, na zakupach. kupiłam: pół kilo mate, brakujące składniki na sushi, które sobie zrobiłam na kolację, winko do kolacji, martini na imprezę, chipsy też na imprezę, avocado na guacamole, bakłażana na nie wiem co, kaki i chirimollę, parę plasterków szynki do chirimolli, dwie książki kucharskie, czarne koraliki, (...), buty. co za ulga, już myślałam, że nigdy nie kupię butów na zimę. albo, że pójdę na łatwiznę i kupię martensy znowu, ale wkurza mnie wydawanie kilkuset pln na buty, fajne bo fajne, które mi się rozłażą po sezonie. prawie kupiłam żałując za jutro, już miałam w łapie, ale zobaczyłam nową książkę tokarczuk i odłożyłam uznańskiego. kupię tokarczuk, o ile nie dostanę na urodziny.
a, właśnie. robię imprezę urodzinową. ponad tydzień później, znaczy w piątek. już się boję. że nikt nie przyjdzie, albo, że osoby, które przyjdą stworzą mieszankę wybuchową i zaczną się obrażać wzajemnie i nikt się nie będzie dobrze bawił. nawet pani dalloway nie miała takich problemów.
no, a od środy znowu praca, znowu będę oddawać firmie pmr moje młode i prężne ciało i mój jeszcze prężniejszy umysł za pieniądze eh, co za życie.
corpse bride - 7 Listopada 2007, 01:48
no więc czuję się jak pani dalloway od rana. mój główny życiowy problem w tym momencie to moje party menu. dobrze, trzeba rotować hierarchię problemów życiowych. będę mieć zupę z soczewicy i nie wiem, czy jeszcze coś robić na ciepło. oprócz tego snacki i dipy. warzywa, chipsy i krakersy z jednej strony, guacamole, salsa pomidorowa, sos czosnkowy i - ??? z drugiej. sałatka włoska (warzywa z trójkolorowym makaronem) i oprócz tego chyba sałatka z rucoli i wędzonego łososia, którą skonstruowałam ostatnio (o ile sobie przypomnę, co w niej było) i jeszcze jedna, ale nie wiem jaka. chciałabym coś z majonezem, bo ludzie tego oczekują. może moja ulubiona z tuńczykiem, ale czy wtedy nie za dużo ryby? krystian poleca coś z szynką (on, wegetarianin!) i serem żółtym, podobno rewelacja, ale brzmi strasznie przeciętnie. myślałam jeszcze o żółtej sałatce z ananasem, kukurydzą i curry, ale to chyba każdy zna. więc nie wiem. no i co oprócz tego????? krystian mówi: doceń swoich gości, zrób malutkie kanapeczki. ok, mogłabym wtedy zawrzeć w nich niebieski ser, suszone pomidory i całą resztę fajnych rzeczy, ale kiedy mam te kanapeczki zrobić?
no i - nie mam nic słodkiego i nie mam piekarnika. może jutro zamknę dopływ gazu i spróbuję naprawić ten pies-go-trącał piekarnik...
jak łatwo byłoby zrobić sushi i miso... ale to nie ten profil gości chyba.
o, może wymyślę coś tajskiego na ciepło?
no, a teraz zamierzam zabrać się za pisanie artykułu do psychologii rozwojowej dla relaksu czas leci...
ihan - 7 Listopada 2007, 09:45
corpse bride napisał/a | dzięki za podzielenie się trzewiami, |
Proszę bardzo. To taki jednorazowy wyskok był ;)
Martva - 7 Listopada 2007, 11:08
Rany, oni nie pękną, ci Twoi goście? Teraz standard imprezowy to jest chipsy, paluszki i ewentualnie jakaś sałatka, co jest przykre.
Nie wiem co Ci polecić... TU jest sporo fajnych przepisów, pogrzeb sobie, może coś fajnego znajdziesz. Malutkie kanapeczki są fajną sprawą, chociaż męczącą trochę - ale ładne toto, smaczne i kolorowe.
A 'ciasta' bez pieczenia jakieś? takie? takie? znalazłam jeszcze... kaszankę i to na wegetariańskim forum ale w porównaniu do innych Twoich kulinarnych propozycji wygląda strasznie prostacko podobnie jak bloki czekoladowe, które robią furorę ostatnio
Gdyby udało Ci się naprawić piekarnik - klasyczny marchwiak Prosty, szybki, pyszny. Albo kruche ciasto milionera , gdzieś miałam przepis na inne Toffi, nie wymagające 3 godzin gotowania. Tylko słodkie to upiornie Z rzeczy które mnie kuszą: Andaluzja ale nawet w wersji uproszczonej jest z nią strasznie dużo zabawy.
corpse bride - 7 Listopada 2007, 12:57
ihan, ależ nie krępuj się
martva, dzięki! zaraz to przejrzę. co do standardów, to wiem, ale chcę zatuszować inne braki imprezy dobrym żarciem.
Martva - 7 Listopada 2007, 18:16
Sernik z Marsa podobno dobre, tylko wściekle słodkie - dla odmiany, ale nie pieczone
Standardy są głupie, dobre żarcie jest fajne, bardzo mi się podoba Twoje podejście
corpse bride - 7 Listopada 2007, 21:20
intrygował mnie ten sernik z marsa... sprawdzę. a te przepisy przypomniały mi, że mam różne kremy w proszku ze stanów do ciast, które sie da zrobić na herbatnikach. kiedy je wyciągnęłam krystian zmiażdżył mnie wzrokiem i powiedział, że chcę iść na łatwiznę. sure. tylko po pierwsze czas mnie ogranicza (jutro i w piąte będę w pracy od rana do piątej), a po drugie finanse też trochę... ale ma mi zrobić salsę, przynajmniej tyle.
sprawdziłam. robię sernik z marsa. myślisz, że mogę go zrobić jutro i że wytrzyma do piątku???
Martva - 7 Listopada 2007, 21:36
Oj nie wiem, nie robiłam
Ale alinka_li w pierwszym poście pisze 'Przykryć folią, wstawić do lodówki na min, 3 h (u mnie stało cała noc).'
W innym wątku na temat 'sernik w Wielką sobotę wykonany był został
a wczesnym rankiem w Wielkanocną Niedzielę, nim jeszcze oprzytomniałam na tyle,
by do aparatu sie dorwać PRZED jajeczkiem tradycyjnym nawet (zgroza, czyż nie
? ;P) został przez niecierpliwych domowników wzięty 'w obroty' !!', a z kolei tu dziewczyna pisze: On jest taki luźnawy dlatego że zrobilam go dzień wcześniej i ta piankowa
warstwa w marsach zaczęła się rozpuszczać.Poza tym sosy też nie gęstnieją
całkowicie.Ale to wcale nie zmniejsza smakowych walorów tego ciasta '
Czyli generalnie myślę ze możesz zaryzykować dzień wcześniej, tylko dać więcej żelatyny. Nie wiem co na to Twój wege-kolega, i czy nie dałoby się na agarze.
corpse bride - 8 Listopada 2007, 09:59
też myślałam o zastąpieniu żelatyny czymś, bo chyba więcej osób, które się pojawią jest wege niż nie jest - ot, mankament tego ciasta. przemyślę to jeszcze dziś w pracy.
zrobiłam tą 'kaszankę' (co za nazwa ) - będzie dla wegetarian. i ciasto z kremem z proszku...
ble, co za straszna godzina. i tak zmienili 9 na 11, ale to tylko dziś. ohyda.
Iscariote - 8 Listopada 2007, 22:11
corpse bride napisał/a | będzie dla wegetarian. |
Tak mnie tknęło coś, więc poszedłem do Green Way'a na kotlety sojowe. Nigdy nie jadłem, chciałem spróbować. Nawet smaczne przyznać muszę. Cały obiadek za 15 zł, do tego wygląda na zdrowy. I od tego momentu w Green Way'u jestem co najmniej raz w tygodniu.
Apeluję! Ograniczyć fast foody do 4 dni w tygodniu, a piątego iść do Green Way'a, a w weekend do Rooster'a
Martva - 8 Listopada 2007, 22:15
A Rooster to niby nie fast food? Zresztą Green Way też.
Iscariote - 8 Listopada 2007, 22:17
Martva napisał/a | A Rooster to niby nie fast food? Zresztą Green Way też. |
A w życiu. Tam dają zwykłe talerze
|
|
|